Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
czy w takiej sytuacji dzieci mają rozmawiać z aniołem stróżem Taty - czy może nie jest to jednak odwrócenie ról? Czy i tu te zasady zastosujemy?
Skoro mnie zapytałas to pozwole sobie na mały wtręt tutaj i odpowiem, że zawsze, ZAWSZE , Z A W S Z E.
Z dziecmi jest tak, że władza rodzicielska jaką Bóg udzielił poprzez Łaskę Płodności, rodzi sie w chwili poczęcia, więc automatycznie modlitwa za dziecko jest niezwykle skuteczna, a w druga stronę, dziecko jako osoba związana więzami krwi z rodzicem, obdarzająca go miłością bezwarunkową ma absolutnie prawo i sposobność do rozmów z Aniołem Stróżem rodzica. Cała duchowość w rodzinie błogosławionej Sakramentem małzeństwa jest skonstruowana dla dobra tej rodziny, utrzymania jej w Jedności ( to Osoba nie stan ), miłości i na drodze do Zbawienia.
Modlitwa dziecka do Anioła Stróża rodzica może bardzo wiele ułatwić i rozwiązać. Rodzicom łatwiej rozmawiać z dzieckiem i dziecku zrozumieć rodzica.
Aniołowie nie mają uprzedzeń, zranień, złych doświadczeń jakie nas ludzi ograniczaja w relacjach z drugą osoba więc maja dostep znacznie lepszy i głebszy do serc współlokutorów
Sorki za literówki, ale cos mi szwankuje polska czcionka
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 20:55
Mimo wszystko, decyzja o modleniu się za osobę, która nas zraniła musi wypływać z serca osoby modlącej się.
Synowie Nutki mogą oczywiście się modlić za ojca, ale może skoro teraz targają nimi negatywne emocje to raczej na podstawie takiej motywacji:
Cytat:
Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! 15 Weselcie się z tymi, którzy się weselą. płaczcie z tymi, którzy płaczą. 16 Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne! Nie uważajcie sami siebie za mądrych!
17 Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! 18 Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! 19 Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan - ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. 20 Jeżeli pragnie - napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę.
21 Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!
Cytat:
27 Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; 28 błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. 29 Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! 30 Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.
31 Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! 32 Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność?9 Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. 33 I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. 34 Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. 35 Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. 36 Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Tylko tyle i aż tyle. Nie twierdzę, że ojca mają traktować jak nieprzyjaciela, ale mimo zadry w sercu niech proszą o błogosławieństwo dla niego i prostowanie jego ścieżek. Jeśli znajdą w sobie tyle siły. Jeżeli nie, nie jest niczyją sprawą obciążać ich bardziej, niż sami są w stanie unieść.
zaleś [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 21:12
Nutka-nie dam Ci konkretnej rady na te trudna sytuacje-zwyczajnie nie mam.
Tym samym nie bede Ci obiecywał ,ze jakies działanie załatwi Twe zmartwienie,czy kłopot.Zwyczajnie uważam ,ze zbyt się zamartwiasz.Nie bede Ci cedził pięknymi słówkami,bo nawet nie potrafię.
Prosze nie zamartwiaj się tak.Powierz swój kłopot Panu,powiedz mu ,że jesteś bezradna,słaba,nie masz siły a tylko Mu nie przeszkadzaj.Gdybym ja Ci powiedział o swych kłopotach to bys nie uwierzyła co przeszedłem i przechodzę.Przestałem się zamartwiac,robie to do czego zostałem powołany,nie przeszkadzam Panu w powierzonej Mu misji .A i dużo Mu pomagam-modlitwą.
Hey.Ma byc lepiej +ODWAGI+
Ostatnio zmieniony przez zaleś 2014-02-12, 22:44, w całości zmieniany 1 raz
bosa [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 22:40
Dziecko ,będzie odczuwać brak ojca zawsze, zawsze..Nawet jak już będzie dorosłe. Piszę to jako osoba ,która taki brak odczuwa. I to nie do dziecka należy poprawianie relacji z ojcem ,tylko do ojca...To ojciec,skoro zostawił rodzinę, zostawił też i dzieci,bo nie chciał pracować nad sobą ,nad poprawieniem tych relacji.I skoro nie nawiązał takich relacji wtedy ,kiedy było "dobrze", to tym bardziej teraz nie ma na to co liczyć...
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 22:49
A no właśnie...
i ja też chciałam przywołać przykład 14 letniej dziewczynki, która w obliczu wiadomości o rozwodzie rodziców bała się modlić, przeżyła wielki kryzys rodzinny i wiary za jednym zamachem - bo z jednej strony bardzo chciała, aby rodzice się nie rozwidli i o to się modliła, a z drugiej - i tak poczuła się odrzucona i bała się modlić, bo jeśli Bóg jej nie wysłucha - to ona zupełnie zostanie sama - odrzucona podwójnie - ani rodziców, ani Boga - więc kto się nią zaopiekuje... więc na wszelki wypadek zaprzestała relacji z Bogiem... i to dopiero był dramat dla dziecka...
Nie mówię, że to standard - ale dzieci te nastoletnie mające już swój rozdygotany bo rozdygotany hormonami, ale jednak - światopogląd, system wartości ... przeżywają tak różnie... że żadne poradniki nie są w stanie tego ogarnąć. Zmuszanie w takiej sytuacji do modlitw za Tatę... tak jak wiecie wszystko musi wyjść z serca, z własnego poczucia co chcę z tym zrobić ....
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 22:58
Byłam też świadkiem - kiedy dorastający syn zdradzanej mamy powiedział do niej z pretensją i gniewem - wręcz z potępieniem jakby to była jaj wina - że albo się ogarnie i przyzwyczai do tego, że ojciec ją zdradza albo się rozwiedzie - i nie ma nad czym dumać... takie to było dla niego proste... takim był chojrakiem, a w dwa tygodnie później wywrzeszczał ojcu cały swój ból - jakim jest zerem, jakim przykładem skoro dał im dowód jak się powinno "szanować" matkę ... jakim wzorem wierności i wiary? jakim przykładem klękając przed ołtarzem i chodząc do kościoła?...
i dopiero wtedy przyszedł czas na prawdziwe rozgrzebanie tematu, porozmawiania - jak wszyscy przestali tłumić te emocje... ale warunek jest jeden... musisz być i żyć i na te emocje się umieć wystawić, skonfrontować -
wtedy jest szansa na uzdrowienie tych relacji
jeśli zaś wszystko jest letnie, oby tylko było "dzień dobry,cześć, dziękuję, proszę..." oby nikt nikogo nie uraził... bo ten się boi, tamten nie chce... to zamiecione pod dywan... w przyszłości depresja i negatywne wzorce. I jest "letnio"... wszystko poprawnie, ale nic tak jak powinno :)
I chyba o to walczę, aby ten "dziedziczny" brak relacji przerwać ... dla swoich dzieci.
Emocjonalne rozwody w tzw. normalnych rodzinach wyrządzają dzieciom również wiele krzywdy, która przenosi się na ich późniejsze życie...
Oddajmy to wszystko Panu, niech nas wiedzie po swych ścieżkach, ale z dziećmi trzeba i tak rozmawiać, a nei uciekać od tematów - i chyba stąd wziął się nasz wątek
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:00
Bosa - dziękuję Ci za tę wypowiedź :)
ale czy to znaczy, aby matka nie walczyła, nie pokazywała dzieciom swoimi czynami, że dąży jednak do tego, aby te relacje z ojcem nawiązywały ?
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:13
Bosa, przepraszam, że odpowiem na pytanie do Ciebie adresowane .
Nutka, moim zdaniem wystarczy, jeżeli matka nie będzie ojcu przeszkadzać, o ile ten będzie nawiązywał relacje z dziećmi z korzyścią dla nich.
Sama piszesz - dzieci są już duże, wiele widzą. Twoje starania i interwencje, zwłaszcza jeżeli nieskuteczne mogą jeszcze utrwalić w nich uraz do ojca, a Ciebie będą widziały bezsilną. One potrzebują natomiast silnej matki i jasnego komunikatu, że to co zrobił ojciec, nawet jeżeli jest normą w wielu środowiskach, ma określoną wartość moralną, niepodlegającą negocjacjom.
O ile więc "dał ciała" jako mąż, to niech chociaż nie "da ciała" jako ojciec.
zaleś [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:15
nutka napisał/a:
Bosa - dziękuję Ci za tę wypowiedź :)
ale czy to znaczy, aby matka nie walczyła, nie pokazywała dzieciom swoimi czynami, że dąży jednak do tego, aby te relacje z ojcem nawiązywały ?
Z obserwacji moich.Im bardziej jeden rodzic napiera tym drugi bardziej sie przed tym broni.Potrzeba czasu by zaczęli grac do 'jednej bramki'.
bosa [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:18
Widzę po moich dzieciach,żę coraz bardziej oddalają się od ojca, same nie nawiązują kontaktu,nie dzwonią .itp. Mówie tu o synach 13,19 lat. I moje uwagi, typu -zadzwoń do taty ,jak coś potrzebujesz , kwitowane są -a po co ,przecież tatę to i tak nie obchodzi.. One doskonale czują ,że tata odszedł także od nich, jakby zrzuci z siebie ten balast, który mu chyba ciążył. I myślę, że ja za nich nie poukładam tego .to ich życie ,ja nie znam ich myśli...
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:19
bez względu na wszystko - w stosunku do dzieci zawsze powinni grać do jednej bramki - bo chodzi o ich wspólne cudowne dzieci, które na takie traktowanie - choćby się rodzice nożami dźgali - nie zasłużyły.
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:25
dokładnie tak jak u mnie w domu, dlatego tak boli - bo przez tyle lat nie tak wychowywałam swe dzieci - aby o Tacie - ukochanym Tatusiu - mówiły ojciec i na moje prośby kontaktu z Tatą odpowiadały: "po co ? i tak go nie obchodzę?"...
ael to prosta droga, aby te dzieci straciły w swych oczach na wartości... ich poczucie wartość pada w tempie zastraszającym... i to u nich wyjdzie ...
książka " Nie chcę o tym mówić" - o męskich depresjach po prostu wyciąga te wszystkie poturbowania z lat dziecięcych - połowę płaczesz nad mężem, co go spotkało, drugą połowę nad swoimi dziećmi - co ich czeka...
I to jest przerażające! I tu jest powód, nad którym chyba tak debatujemy - jak tym młodym ludziom pomóc? w końcu jesteśmy za nich odpowiedzialni - bo to, że duże i sobie poradzą - oczywiście... łatwo można wszystko pod dywan zamieść...
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:32
nutka napisał/a:
I to jest przerażające! I tu jest powód, nad którym chyba tak debatujemy - jak tym młodym ludziom pomóc? w końcu jesteśmy za nich odpowiedzialni - bo to, że duże i sobie poradzą - oczywiście... łatwo można wszystko pod dywan zamieść...
Pomóc przede wszystkim sobie.
Dzieci widzące zadowoloną z życia matkę będą zadowolone.
To jak z instrukcją dotycząca zakładania masek tlenowych w samolocie na wypadek awarii.
Aby ratować kogoś, najpierw samemu się trzeba ratować, bo sama chęć ratowania innych nie wystarczy gdy samemu się nie ma czym oddychac
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-12, 23:40
Sory... Grzegorz - to banał! jeśli nie odwołamy się do szukania szczęścia u BOGA!
Dzieci kiedy widzą mnie zadowoloną - i tu w drugą stronę zaczynają się obawy, czy Mama w tej wierności wytrzyma - a wręcz chciałyby odwetu na Tacie - że Mama powinna mieć kogoś innego, lepszego, takiego co bardziej o nie zabiega niż własny Tato - i dlatego w takich sytuacjach dzieci szybko znajdują mamie kandydata na życiowego partnera, bo jest milszy, bo chce z nimi spędzać czas, bo nie muszą się go prosić ... wszystko zaczyna być bardziej kolorowe niż z Tatą, już nie chcą z nim na wakacje, bo po co ma być skwaszony, bo po co ma wypominać, że się poświęcił, wręcz zaczynają widzieć, że on "do nas" nie pasuje...
Wiesz... Zły nie śpi... wie gdzie i czego jest deficyt i umie to wykorzystać.
więc z tym zadowoleniem to różnie bywa - jak to mówią przyroda nie znosi pustki, szybko można ją zapełnić ułudą :) i wtedy niby wszyscy są szczęśliwsi, bo lepiej się czują, bo dobrze się dzieje ...
Tylko gdzie czyste serca, gdzie rodzina, gdzie miłość?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.