Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zwłaszcza, gdy widzę, że jeden z panów tu założył ... drugie konto, tylko po to, by potwierdzić swoje racje? Na litość boską, po co? By sztucznie się dowartościować?
Cześć WIKO.....
Nie qumam..... Wiko to inaczej kto?
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 11:37
silverado napisał/a:
Nie qumam..... Wiko to inaczej kto?
Spokojnie silverado .....to ani do ciebie..ani do innych ....
a zainteresowany skuma....po prostu ten sam sens myślenia..te same przemyślenia
i te same wnioski ...Julci -jak kogoś innego...
Ale odpowiadając Julci i zakładając że Julcia to faktycznie kobieta i Julcia
napisze tylko to :
pokora męz ato jedno...cierpliwośc to drugie....czekanie czyli danie czasu czasowi to trzecie...wyciąganie własnych wniosków z nawalenia(patrz własnego wkładu) to czwarte....
ale miła Pani każden przerabia swoja część i gromadkę nawałki................
a ty się wśliznełąś na cierpiętnictwie męża...tak to odczytuję i to jest moje bez względu jak to cie kole w oczy.
Tak odczytałem świadectwo...tak to zobaczyłem.....
Wniosek???
łacha że kogoś pokochałam na nowo -uważasz to za uczciwe???
Będziesz naturalna...będziesz sama miała w sobie pokore na jaką się powołujesz, będziesz brzmiała inaczej -to wszystko stanie się wiarygodne
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 11:43
Julcia
czy Twój mąż obejrzał film "Ognioodporny" 50 razy?
A Twój kolega był żołnierzem?
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 11:59
No piknie to teraz:
Julcia..czy .Julcio...czy jak tam prawdziwie ??
napisze
że ktoś ma juz roztrojenie jaźni-czyli
Grzegorz-miodzio63-silverado
[ Dodano: 2014-01-31, 12:22 ]
grzegorz_ napisał/a:
"Ognioodporny"
A ja ostatnio oglądałem Ognioodpornego....
i najbardziej podobają mi się sceny z tego filmu jak główny aktor wychodzi i kopie pojemniki i rozwala przedmioty i widzi go sąsiad za każdym razem.....
bo przypominam sobie jak to ja wyłaziłem do parku i skopywałem Bogu winne drzewa...
co wówczas myśleli ludzie jacy to widzieli???
pewnie jak ten sąsiad.....choć ostatnie stwierdzenie żony tego sąsiada...mówi wszystko
przygarniał kocioł- garnkowi.
Czyli nie zrozumie syty głodnego-do momentu az sam kiedyś nie poczuje głodu
pozdrawiam
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 12:48
Ja tam nie wiem, czy Julcia to Julcia, czy Julcio. Chciałabym tylko przypomnieć, że kiedy Lavieestbelle opisała podobną sytuację: rezygnacji z pozamałżeńskiej znajomości na rzecz męża, ponieważ odczuła siłę jego miłości poprzez jego modlitwę słowami Hymnu o Miłości, to
1. przesłanie świadectwa było inne - wiem, że nawaliłam, mąż był wierny, ja coś zrozumiałam, sama chciałam wrócić na dobrą drogę
2. rekacje były zróżnicowane: od radości, że Lavieestbelle wybrała wierność, po niesmak, że niewierna żona chwali się, iż po kilku latach w końcu zdecydowała się powrócić na łono rodziny
Jak ja widzę historię Julci:
Mąż nie zaspokaja potrzeb emocjonalnych Julci, Julcia potrzeby wyprowadza na zewnątrz, a żeby nie poczuć się źle, przerzuca większość, jeśli nie całość winy na męża. Mąż w sytuacji utraty osoby, którą jak mniemam kocha rozpoczyna walkę. Podejrzewam, jak się czuje w tej walce, bo sama taką toczyłam przez ponad 2 lata i się poddałam. Jednak mąż Julci jest bardziej wytrwały, a może nie jest wyleczony ;) Więc po przerwie wraca do Julci, która jak rozumiem dla utrwalenia w sobie dobrego wizerunku własnej osoby ostatecznie decyduje się dać szansę, żeby nie było, że taka zatwardziała i na dodatek zdrajczyni.
Przykro mi, ale wolałabym przeczytać świadectwo męża Julci, który wydaje mi się rzadkim przypadkiem. Pytanie jak wiele winy przyjął na siebie i jak wiele z tego wrzuconego poczucia winy nie przerobił, żeby spojrzeć na sytuację realistycznie.
Oczywiście to są spekulacje wynikające z tego, w jaki sposób Julcia prowadzi narrację w tym wątku.
Jeżeli Julcia i jej mąż, a może przede wszystkim jej mąż są w tym odrodzonym związku spełnieni, to pozostaje się cieszyć razem z nimi. Jednak mnie się postawa Julci nie podoba, bo odbieram ją tak: byłam pokrzywdzona, więc mogłam zrobić coś złego, mogłam zrzucić winę na męża, mogłam patrzeć długie lata, jak się starał, a w końcu uznałam, że co mi szkodzi - nie był aż taki fatalny.
To się nazywa niedojrzałość i egocentryzm.
Pierwszy raz piszę taki post wprost oceniający konkretny przypadek, ale powiem szczerze, że ukazane absolutne nieprzerobienie lekcji z kryzysu po stronie, która chciała rozpadu mnie ubodło.
Jeżeli jest inaczej, to przepraszam.
A do Miodzia jedno sprostowanie: syndrom Piotrusia Pana dotyczy i kobiet i mężczyzn. Syndrom Wendy, to postawa partnera, który akceptuje, chroni i wybawia z opresji rzeczonego Piotrusia Pana. Jeżeli Wendy się nie otrząśnie, to mamusiuje, albo tatusiuje Piotrusiowi Panowi, aż on/ona się Wendy nie znudzi.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 13:24
Filomena napisał/a:
A do Miodzia jedno sprostowanie: syndrom Piotrusia Pana dotyczy i kobiet i mężczyzn. Syndrom Wendy, to postawa partnera, który akceptuje, chroni i wybawia z opresji rzeczonego Piotrusia Pana. Jeżeli Wendy się nie otrząśnie, to mamusiuje, albo tatusiuje Piotrusiowi Panowi, aż on/ona się Wendy nie znudzi.
A wiesz Filemona tego tak nie znałem-ciekawe.
Pisąłem o Wendy i Piotrusiu bo tak choćby to opisują na różnych stronach bardziej lub mniej poważnych w necie.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 14:10
julcia80 napisał/a:
Po ostatnich wpisach i popisach panów, mam ochotę odejść z tego forum.
Twoje świadectwo, droga którą przebyłaś, droga którą przebył Twoj mąż jest bardzo cenna.
Wasze wzajemne postrzeganie w czasie kryzysu rownież.
Nasza zgryźliwość moze stopniej pod Twoim wpływem :)
Gdzie w Waszej drodze pojawił się Bóg ?
Pisałaś, że mąż byl na "generalnej" spowiedzi po której się zmienił.
Jedank Ciebie, jego wizerunek "odmienionego" na początku denerwował. Co było takim momentem, może było ich kilka który zmieniło Twoje postrzeganie męża ?
silverado [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 14:36
GregAN napisał/a:
Co było takim momentem, może było ich kilka który zmieniło Twoje postrzeganie męża ?
Nie sądzę, by Julcia nam jeszcze odpowiedziała.....
poza tym, dajcie im spokój. Jesli oboje są szczęsliwi to Chwała Panu. Oby nie wróciło rykoszetem. I o to sie pomódlmy. Nawiasem, jeśli tak było jak mówi Julcia, to mimo kłamstw żony (mojej), chcialbym miec jego wytrwałość.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 14:42
silverado napisał/a:
chcialbym miec jego wytrwałość.
Dasz radę silverado.....
silverado napisał/a:
poza tym, dajcie im spokój. Jesli oboje są szczęsliwi to Chwała Panu
A ja napisze inaczej:
Pan i tak wszystko widzi i rozlicza po swojemu.
silverado [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-31, 16:35
miodzio63 napisał/a:
silverado napisał/a:
Nie qumam..... Wiko to inaczej kto?
Spokojnie silverado .....to ani do ciebie..ani do innych ....
a zainteresowany skuma....po prostu ten sam sens myślenia..te same przemyślenia
i te same wnioski ...Julci -jak kogoś innego...
czyli Julcia to Wilkoo? JEŚLI tak, to trzeba się wybać do lekarza na P.....
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-01, 01:29
A taki ciekawy wątek. Julcia odpowiedz coś na te zarzuty.
W każdym razie świadectwo Julci mi się podoba. Zupełnie inaczej bym się czuł mając taką kobietę. Tak sobie właśnie wyobrażam kryzysy z których można wynieść coś pozytywnego i być szczęśliwym małżeństwem.
silverado [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-01, 01:56
Orsz napisał/a:
Zupełnie inaczej bym się czuł mając taką kobietę.
Strzał w kolano.
Orsz napisał/a:
Zupełnie inaczej bym się czuł mając taką kobietę.
Orsz, with all due respect....a Ty nadal wybrzydzasz. Obyć kiedyś nie powiedział.... A juz byłem w ogródku, juz witalem sie z gąską..... Pamiętaj, doceniaj to co masz, bo nie jeden z nas chciałby miec namiastkę, tego co masz Ty. Pielęgnuj. A Ty cały czas przeszłośc i przeszłość.
Powiedz te słowa, cytowane powyżej żonie...... I co ona na to?
I nie zapominaj, ze podobnie jak u mnie, Twoja żona z jakichś przyczyn wyniosła potrzeby emocjonalno-fizyczne poza Wasz ogródek.... Chcesz recydywy? Wybacz, ze to powiem, dobrze Ci życzę, ale z takim podejściem jak powyżej, tam właśnie zamierzasz.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-01, 08:07
Orsz napisał/a:
Tak sobie właśnie wyobrażam kryzysy z których można wynieść coś pozytywnego i być szczęśliwym małżeństwem.
Dla ciebie Orsz jest szczęściem akt spóbuję z łaski tak???
dla ciebie Orsz jest lepsze ...
.i zasada trudno.niech będzie wróbel w garści niż orzeł na dachu???
I dlaczego tylko tak myślisz??.....że autorka(???) tego postu napisła że nie przekroczyła pewnej granicy (wiesz o czym piszę)
nie zapominaj...
To twój Orsz problem ...tylko twój że nijak nie umiesz sobie z tym poradzić..
I uwierz mi że żona twoja nie jest w stanie nic wykonać ponad to co wykonała.
Dalej to twoja robota....
i kolejny raz napiszę:
Nie szanujesz Orsz co masz ....
i w myśl tego co napisał silverado...
pamiętaj Bóg daje...ale tez i odbiera
a szczególnie to co nie szanujemy dane przez Niego.....
Nie wystawiaj siebie na Boże próby-sorry ale nie jesteś na tyle mocny....
julcia80 [Usunięty]
Wysłany: 2014-02-01, 13:54
Dziwne jest tu towarzystwo, naprawdę. Tylko tyle powiem. Pożegnam się tu więc. Jak ktoś będzie chciał, napisze prywatnie. Nie mam w zwyczaju kopać się z innymi w sieci. Na koniec zostawię tylko swoje małe przemyślenie z ostatnich dni.
Mężczyźni boją się zmian. Boją się, gdy z grzecznej i uległej kobiety rośnie silna, prawdziwa i dojrzała dama. Dama, która nie boi się powiedzieć nie, która nie boi się nie rezygnować ze swoich planów i marzeń, która nie będzie za wszelką cenę rezygnować z siebie dla świętego spokoju. Mężczyźni nie rozumieją tego, że kobieta nigdy nie będzie szczęśliwa, jeśli wszystko będzie po myśli męża. To dlatego tak bardzo panikują mężczyźni, gdy tracą kobiety. Bo nie jest ona już na pstryknięcie palca. Ma świadomość swoich praw i swoich potrzeb. Uczy się asertywności i szacunku do samej siebie. Wie już, czym jest jej godność. I nie pozwoli egoistycznym męskim pobudkom jej poniżyć.
Chcecie odzyskać żony? Poczujcie się, jak one czuły się przez wszystkie lata, gdy były z wami. Może wtedy zrozumiecie, że sam fakt tego, że kobieta z wami jeszcze rozmawia, jest dla was ogromnym wyróżnieniem. Gorzej by było, gdyby ignorowałaby was do końca i traktowała, jak powietrze i nie ruszyłoby kompletnie nic.
Warto być asertywną. Mąż często atakował moje wizyty u psychologa. Według niego psycholog wyprał mi mózg. Ale tak było tylko na początku. Po czasie zrozumiał, jak bardzo mnie skrzywdził brakiem współodczuwania, szczególnie w chwilach, gdy pozostawiał mnie samą z wszystkim. Gdy poczuł się, jak kobieta, wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Poczuł, co to znaczy być poniżoną i zmuszoną do choćby kontaktów internetowych. Odpowiadając na pewne tu zarzuty - nie szukałam w internecie romansu. Szukałam rozwiązania problemu. Czemu nie z mężem? Bo nie lubiłam z nim rozmawiać. Uważałam, że mnie nie rozumiał. I za często wszystko wykorzystywał przeciw mnie, gdy mu coś powiedziałam. Dziś słucha mnie już uważnie i gdy usłyszy z moich ust krytykę, nie bierze jej do siebie, ale traktuje, jako wyzwanie do zmian na lepsze.
Żegnam was, pozdrowienia dla milutkich trolli. Znajdzie sobie inną ofiarę......
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.