To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pustka

Anonymous - 2015-12-27, 22:50
Temat postu: Pustka
Witajcie,

żona wyprowadziła się z domu rok temu. Zabrała młodszego Syna, starszy został ze mną. Od tego czasu wielokrotnie próbowałem przekonać Ją do powrotu, bezowocnie.

Niedawno związała się z kimś.

Nieustannie rozpapiętuję nasz związek, 15-letnie małżeństwo, dwoje wspaniałych dzieci. Zdaję sobie sprawy z błędów, które zrobiłem, przede wszystkim z przestania dbania o nasz związek. Poświęcałem sporo czasu na komputer, nie towarzyszyłem Żonie w przygotowywaniu posiłków, myślałem, że przysięga złożona przed Bogiem jest wystarczającą gwarancją wspólnego życia.

Potwornie żałuję swojego uporu, nieumiejętności pogodzenia się gdy Żona wychodziła z propozycją. Patrząc z perspektywy, tak wiele chciałbym zmienić w sobie, chciałbym dostać szansę udowodnienia, że jestem lepszym człowiekiem.

Moja Żona jest wulkanem energii. Ciężko znosi, gdy ktoś nie ma takiego samego zdania, łatwo popada w skrajne emocje. Ale to ja miałem być tym stabilizatorem w naszym związku, to ja miałem zapewnić jego trwałość. Nie potrafiłem.

Po tym jak się wyprowadziła, próbowaliśmy pójść na terapię małżeńską - Żona chciała już wcześniej, ja utrzymywałem, że nie jest nam potrzebna, mam silny charakter, poradzę sobie - niestety, nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, to było bardziej przedstawienie swoich racji i obstawanie przy swoich stanowiskach niż chęć zmiany, zobaczenia tego, na czym drugiej osobie najbardziej zależy. Mieszkaliśmy razem w domu z moimi Rodzicami, po kilku latach dobudowaliśmy oddzielne wejście. Podczas terapii Żona chciała, żeby sprzedać dom i zamieszkać osobno. Nie byłem w stanie się na to zgodzić, nawet nie dlatego, że moi Rodzice mają zapisaną możliwość dożywotniego mieszkania ale dlatego, że ja patrzyłem na życie w sposób praktyczny. Dbałem o to, byśmy mięli środki na wyjazdy wakacyjne, by nie brakowało nic materialnego. Moja Żona chciała realizować swoje pomysły natychmiast. Dom mamy w świetnym miejscu, blisko szkół dzieci. 2 tygodnie przed Wigilią Żona zaprosiła mnie do siebie - mieszka w mieszkaniu, które kupiłem dla Niej i syna na kredyt, żeby udowodnić, jak bardzo mi na niej zależy - na złożenie życzeń. Bardzo mnie zabolało, że nie chce spędzić wspólnie Wigilii, odmówiłem. I to przelało czarę goryczy. Wkrótce potem związała się z tym kimś.

Czemu człowiek jest taki uparty? Czemu nie jest w stanie powściągnąć swoich emocji w imię wyższego celu...?

Moją pierwszą reakcją było napisanie Jej, że nas już nie ma, zdjęcie obrączki, włożenie jej do szuflady. Potem przyszło opamiętanie. Ciągle bardzo Ją kocham, nie jestem w stanie zapomnieć naszej wspólnej przeszłości. Piszę Jej o tym, piszę, że żałuję swoich zachowań. Nic to nie daje. Zresztą nie spodziewam się, że teraz to coś da, jest pewnie w fazie zakochania, procesy chemiczne panują zdecydowanie. Przedstawia tego kogoś wspólnym znajomym, bardzo to boli.

Nigdy swojej Żony nie zdradziłem, choć podejrzewała mnie o to. Nie zrobiłem tego z dwóch powodów, po pierwsze zawsze Ją bardzo kochałem, mimo że nie zawsze potrafiłem te uczucia okazać. Po drugie, nie potrafiłbym żyć w kłamstwie, ukrywać zdrady przed kimkolwiek. Cokolwiek bym zrobił, jakkolwiek bym się wstydził swego zachowania, zawsze byłem w stanie się przyznać do błędu i poprosić o wybaczenie.

Zanim się poznaliśmy, moja Żona rzadko chodziła do Kościoła, po naszym ślubie chodziliśmy co tydzień, często do spowiedzi. Teraz bardzo się o Nią martwię. Nie chcę, by zaniedbała swoją wiarę, nie mam jednak na to żadnego wpływu, te argumenty nie trafiają na podatny grunt. Codziennie modlę się za Nią, za siebie, za nas, o łaskę naprawienia tego, co sie zepsuło, o łaskę ułożenia tej trudnej układanki na nowo. O to, by pokazać naszym dzieciom, że z każdej sytuacji, choćby wydawała się nierozwiązywalna, istnieje nadzieja na lepsze jutro, jeśli tylko Pan Bóg zechce pomóc.

Powyższe napisałem mając nadzieję na spokój wewnętrzny. Jeśli ktoś miałby chęć wspomnieć o nas w swojej modlitwie, Bóg zapłać.

Pozdrawiam,

M.

Anonymous - 2015-12-29, 10:01

Nie poddawaj się Macieju. Módl się wytrwale, chociaż nie miałbyś ochoty. Niektóre sprawy, jak mawia moja córka, rozwiązują się same. Z Bogiem, powodzenia :-)
Anonymous - 2015-12-29, 10:05

Maciej poszukaj najbliższego ogniska naszej wspólnoty, pójdź na spotkanie, posłuchaj jak inni radzą sobie w podobnych sytuacjach.
Nie jesteś sam.

wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2015-12-29, 19:15

Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Forum po raz pierwszy zacząłem przeglądać parę miesięcy temu, przez krótki czas. Kilka dni temu do niego wróciłem. Czytam jak tylko mogę.

Jest tu wiele historii, które dają dużo do myślenia. Przez długi czas zadręczałam się poczuciem winy, tym, że to wszystko przeze mnie. I choć nie jestem bez winy, choć powinienem był być lepszym mężem, więcej przebywać z Żoną, okiełznać swój upór, to teraz widzę, że ten kryzys był mi potrzebny. Mimo że zawsze miałem się za osobę wierzącą i praktykującą, to ta moja wiara wydaje mi się teraz malutka. Codzienna modlitwa, coniedzielna Msza Święta, a w międzyczasie postępowanie nie bardzo uwzględniające te ideały...

Żona wiele razy wolała o pomoc, ja byłem na to głuchy. Wielu rzeczy żałuję, pewnie jak większość z nas. Ale teraz wiem, że gdyby nie to wszystko, to moja poprawa byłaby krótkookresowa. Teraz wiem, że tylko niezachwiana wiara da mi możliwość wyzwolenia się ze wszystkich nałogów, ofiarowania siebie mojej Rodzinie.

Nie mam problemów z modlitwą, wręcz przeciwnie. Zacząłem Nowennę Pompejańską, którą ofiaruję za moją Żonę. Wybaczyłem Jej, napisałem, że nie mam żalu o to, co zrobiła, że bardzo Ją kocham i że wierzę, że będziemy razem. Żona nie odnosi się do tych słów, jest wobec mnie obojętna, od czasu gdy zdecydowała ostatecznie, że nie widzi dla nas wspólnej przyszłości, gdy zdecydowała się przejść do kolejnego etapu ,,przyjaźni''.

Zgodnie z tym co przeczytałem na forum, nie nalegam. Próbuję dać jej przestrzeń, nie narzucać swojej osoby - nie zawsze mi to wychodzi ale staram się. Jest to szczególnie trudne dlatego, że jestem bardzo niecierpliwą osobą. Wierzę, że moja modlitwa przyniesie efekt. Wierzę, że zamiast ,,teraz liczę się ja'', usłyszę kiedyś, ,,cieszę się, że nie odpuściłeś''.

Anonymous - 2015-12-29, 19:59

MaciejT,
jak czytam co piszesz o sobie i Twojej żonie to trochę w tym widzę siebie i mojego męża. Mój mąż też nie mieszka ze mną od roku. Popełniliśmy wiele błędów. Od Ciebie odeszła żona, ode mnie odszedł mąż. Ty walczysz i bardzo dobrze. Wierz mi, to, że pokazujesz żonie, że ją kochasz i czekasz jest ważne. Ważne jest by być constans - kocham Cię i czekam. Ja też tak robię. Na początku, kiedy odszedł też mi proponował przyjaźń. Ja mu wtedy powiedziałam, że jestem jego żoną i nic tego nie zmieni, a on moim mężem a nie przyjacielem.
Maćku, to dobrze, że odmawiasz Nowennę Pompejańską, ja odmówiłam aż trzy. Dała mi wiele sił i przede wszystkim się wyciszyłam.
Też się nie narzucam mojemu mężowi, ale w ciągu tego roku napisałam do niego kilka razy, pisałam o uczuciach, przeprosiłam go.
Każdy przypadek jest inny, ale to my znamy swoich mężów, swoje żony i zapewne wiemy jak z nimi rozmawiać.
Maćku, myślę, że szczerość i prawda jest najważniejsza. Nie należy bać się mówić o uczuciach. Ty to robisz i dobrze.
Żona jest z kimś, ale nie wiadomo jak długo. Twoje słowa, Twoja postawa na pewno będą się pojawiać w jej głowie. Niby układa sobie życie, ale nie wiesz co myśli. Może kiedyś Ty, może ja usłyszymy te słowa - dobrze, że walczyłeś/walczyłaś. Trzymaj się!

Anonymous - 2015-12-29, 21:45

Nie ma Macieju sposobu-metody, jakiegoś cudownego środka który by spowodował powrót żony.
Modlitwa, nowenna...to wszystko może pomóc Tobie, odnaleźć się, znaleźć spokój...lub mówiąc wprost nie zwariować, nie zadręczać się.
Myślenie kiedy żona wróci lub czy wróci nic nie da. Bo to nie zależy od Ciebie tylko od niej. Jeśli umiesz to przestań tak myśleć.

Są takie oklepane stwierdzenia typu "wszystko dzieje się po coś" - jak je kiedyś słyszałem to się wściekałem co kto mi tu będzie jakieś brednie gadał. A jednak to prawda bo się dzieje i u mnie (co prawda wszystko in minus :-/ ). Może i u Ciebie to dzieje się po coś....

Z mojej krótkiej perspektywy forumowej i poza forumowej zaryzykuje stwierdzenie że jeśli kobieta odchodzi emocjonalnie i fizycznie to raczej nie wróci (na forum jest jeden przypadek, z poza forum nie znam).

Ale żeby nie było tak beznadziejnie posłuchaj tego (ale do końca!!!! bo nie chodzi o chomiki ;-) ) https://www.youtube.com/watch?v=XCIAWVyb2yI

Rz 12, 12

Anonymous - 2015-12-29, 21:56

A ja znam jeden przypadek spoza forum, że wróciła i mąż daje jej tak popalić, że kobieta ledwie dyszy. I nie trwa to miesiącami, ale latami ją dręczy :-(
Anonymous - 2015-12-29, 22:10

ryan,
ryan napisał/a:
Z mojej krótkiej perspektywy forumowej i poza forumowej zaryzykuje stwierdzenie że jeśli kobieta odchodzi emocjonalnie i fizycznie to raczej nie wróci (na forum jest jeden przypadek, z poza forum nie znam).

dotyczy to również mężczyzn?

Anonymous - 2015-12-29, 22:12

JolantaElżbieta napisał/a:
A ja znam jeden przypadek spoza forum, że wróciła

szkoda że tylko jeden

JolantaElżbieta napisał/a:
mąż daje jej tak popalić, że kobieta ledwie dyszy

znęcanie psychiczne? to powinna wiedzieć co zrobić

(ps. nie róbmy wojny płci - nie o to chodzi w tym wątku)

Anonymous - 2015-12-29, 22:16

Zdaję sobie sprawę, że powrót byłby cudem. Ale na co jeśli nie cud pozostało mi liczyć? Miałem szansę to zmienić, gdybym tylko powiedział, że sprzedam dom, bylibyśmy razem. Tylko czy to rozwiązałoby problem, który sie między nami pojawił? Obawiam się, że byłoby to chwilowe.

Tłumaczę sobie, że dom, który zbudowali moi rodzice jest dziedzictwem Dzieci, czymś, na czym jeśli będą chcieli zbudują swoją przyszłość. A Jej zachcianka pobawiłaby ich tego. Ale czy tak byłoby rzeczywiście? Czy to nie mój upór ponownie wziął górę?

Ja wiem, że będzie ciężko, że być moje słowa o wybaczeniu nie są do końca szczere, że tak naprawdę czuję w głębi serca złość. Sam nie jestem w stanie sobie w to uwierzyć. Bo niby jak mógłbym, po usłyszeniu wielu rzeczy, które wydawały mi się nierzeczywiste. Wiele razy zastanawiałem się jak to możliwe, że wszystko co moja żona zapamiętała dotyczy tych złych rzeczy, a wszystko co dobre poszło w niepamięć. Jednak czytając wypowiedzi innych widzę, że powtarza się to w każdym przypadku. Jak jakiś syndrom wyparcia, konieczność udowodnienia sobie, że odejście było jedynym, najlepszym wyjściem.

Przez długi czas nie mogłem zrozumieć jak moja Żona mogła rozdzielić Dzieci. Dla uspokojenia sumienia mówiła, że tak będzie dla nich lepiej, że ciągle złośliwości, które się miedzy chłopakami pojawiały oznaczały, że się nie kochają. Miałem o to ogromny żal. I nadal mam ale to też Jej wybaczyłem (chyba). Przynajmniej nie ma problemów z opieką, oboje są na zmianę weekend u Niej, weekend u mnie.

A jednak wierzę. I pozostanę wiernym małżonkiem sakramentalnym mojej Żony o ile Pan da mi siłę, a ponieważ jestem tylko facetem, więc wiem, że pokusy będą się pewnie pojawiały, zło czuwa i zaatakuje w chwili zwątpienia.

I tak, wierzę, że wszystko ma swój cel. Ważne byśmy dali sie poprowadzić właściwą drogą, a ta nie zawsze jest najłatwiejsza.

Anonymous - 2015-12-30, 21:50

Dzisiaj mamy 15-tą rocznicę ślubu. Napisałem do Żony sms-a z życzeniami - zaczerpnąłem od Joli, jakże proste, a tak piękne:

W dzisiejszym dniu życzę Ci ... By nowonarodzony Jezus przyniósł nam wzajemne przebaczenie, zgodę i miłość. A ten Nowy Rok niech będzie dla Ciebie rokiem szczęścia, na które zasługujesz.

Odpowiedzi nie dostałem ale tak naprawdę wcale nie jest mi przykro, może troszeczkę żal, ale nie spodziewałem się odpowiedzi. Kontakt tylko w sprawie Dzieci. Ok. Niech tak będzie. Nie narzucam się, trwam w wyczekiwaniu. Za miesiąc Jej urodziny, znowu złożę życzenia. A do tego czasu modlitwa, Msza Św. w naszej intencji, cierpliwe oczekiwanie na cud, jeśli ma się zdarzyć :-)

Jeszcze niedawno nie spodziewałem się, że będzie we mnie tyle spokoju, kilka dni z Wami, z Waszymi/naszymi historiami zupełnie zmieniło moje spojrzenie, przyniosło zrozumienie, odrodziło wiarę... Mam nadzieję, że zostanie na dłużej.

Anonymous - 2015-12-30, 22:30

MaciejT napisał/a:
Dzisiaj mamy 15-tą rocznicę ślubu. Napisałem do Żony sms-a z życzeniami - zaczerpnąłem od Joli, jakże proste, a tak piękne:

W dzisiejszym dniu życzę Ci ... By nowonarodzony Jezus przyniósł nam wzajemne przebaczenie, zgodę i miłość. A ten Nowy Rok niech będzie dla Ciebie rokiem szczęścia, na które zasługujesz.

Odpowiedzi nie dostałem ale tak naprawdę wcale nie jest mi przykro, może troszeczkę żal, ale nie spodziewałem się odpowiedzi. Kontakt tylko w sprawie Dzieci. Ok. Niech tak będzie. Nie narzucam się, trwam w wyczekiwaniu. Za miesiąc Jej urodziny, znowu złożę życzenia. A do tego czasu modlitwa, Msza Św. w naszej intencji, cierpliwe oczekiwanie na cud, jeśli ma się zdarzyć :-)

Jeszcze niedawno nie spodziewałem się, że będzie we mnie tyle spokoju, kilka dni z Wami, z Waszymi/naszymi historiami zupełnie zmieniło moje spojrzenie, przyniosło zrozumienie, odrodziło wiarę... Mam nadzieję, że zostanie na dłużej.


Odpowiedź od mojego męża była ostatnią rzeczą jakiej bym się od niego spodziewała, a jednak też mi złożył życzenia : Dziękuję wszystkiego najlepszego, zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia. A w jednej z rozmów powiedział mi, że jest niewierzący, więc nie wiem jak mu to przeszło przez gardło (ręce?). Ale mój mąz robi różne dziwne rzeczy, widocznie jakoś to pogodził. I tyle. Od tej pory go nie widziałam, nie słyszałam i nie mam o nim żadnych wieści. No i nawet nie chcę, bo jak nie mam wiadomości, to jestem spokojniejsza. A wyobraźnię trzymam na uwięzi :-/
Może Twoja żona musi to przetrawić?

Anonymous - 2015-12-30, 22:58

MaciejT,
ja 5 dni temu obchodziłam 16 rocznicę ślubu. Nie składaliśmy sobie życzeń, bo mąż pojawił się w naszym domu w Wigilię, przyniósł mi kwiaty, synowi prezent. Posiedział i poszedł, chciał byśmy usiedli do kolacji wspólnie, ale niestety mój syn nie chciał. Syn w dalszym ciągu nie chce rozmawiać z ojcem, jest w trudnym wieku dojrzewania. Nie wiem co miała znaczyć ta wizyta męża, czuję jakby coś w nim zaczęło się zmieniać.
Maćku, Twoja żona zapewne przez dłuższy czas może nie odpowiadać na Twoje smsy, jest teraz zajęta czym innym.
Czy to jest początek jej znajomości z kowalskim? Pisałeś, że odeszła rok temu, a kowalski pojawił się teraz, czy był przyczyną odejścia żony?
Dobrze, że jesteś spokojny, ja już też, myślę, że jednak czas robi swoje.
Podobnie jak Twoja żona mam urodziny w styczniu, jestem ciekawa czy mąż złoży mi życzenia?
Trwaj w swoich postanowieniach.

Anonymous - 2015-12-30, 23:01

JolantaElżbieta,
a jednak życie zaskakuje. Wierzę, że jeszcze nie raz Cię zaskoczy w kwestii Twojego męża, życzę Ci, aby pozytywnie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group