Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pustka
Autor Wiadomość
MaciejT
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-27, 22:50   Pustka

Witajcie,

żona wyprowadziła się z domu rok temu. Zabrała młodszego Syna, starszy został ze mną. Od tego czasu wielokrotnie próbowałem przekonać Ją do powrotu, bezowocnie.

Niedawno związała się z kimś.

Nieustannie rozpapiętuję nasz związek, 15-letnie małżeństwo, dwoje wspaniałych dzieci. Zdaję sobie sprawy z błędów, które zrobiłem, przede wszystkim z przestania dbania o nasz związek. Poświęcałem sporo czasu na komputer, nie towarzyszyłem Żonie w przygotowywaniu posiłków, myślałem, że przysięga złożona przed Bogiem jest wystarczającą gwarancją wspólnego życia.

Potwornie żałuję swojego uporu, nieumiejętności pogodzenia się gdy Żona wychodziła z propozycją. Patrząc z perspektywy, tak wiele chciałbym zmienić w sobie, chciałbym dostać szansę udowodnienia, że jestem lepszym człowiekiem.

Moja Żona jest wulkanem energii. Ciężko znosi, gdy ktoś nie ma takiego samego zdania, łatwo popada w skrajne emocje. Ale to ja miałem być tym stabilizatorem w naszym związku, to ja miałem zapewnić jego trwałość. Nie potrafiłem.

Po tym jak się wyprowadziła, próbowaliśmy pójść na terapię małżeńską - Żona chciała już wcześniej, ja utrzymywałem, że nie jest nam potrzebna, mam silny charakter, poradzę sobie - niestety, nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, to było bardziej przedstawienie swoich racji i obstawanie przy swoich stanowiskach niż chęć zmiany, zobaczenia tego, na czym drugiej osobie najbardziej zależy. Mieszkaliśmy razem w domu z moimi Rodzicami, po kilku latach dobudowaliśmy oddzielne wejście. Podczas terapii Żona chciała, żeby sprzedać dom i zamieszkać osobno. Nie byłem w stanie się na to zgodzić, nawet nie dlatego, że moi Rodzice mają zapisaną możliwość dożywotniego mieszkania ale dlatego, że ja patrzyłem na życie w sposób praktyczny. Dbałem o to, byśmy mięli środki na wyjazdy wakacyjne, by nie brakowało nic materialnego. Moja Żona chciała realizować swoje pomysły natychmiast. Dom mamy w świetnym miejscu, blisko szkół dzieci. 2 tygodnie przed Wigilią Żona zaprosiła mnie do siebie - mieszka w mieszkaniu, które kupiłem dla Niej i syna na kredyt, żeby udowodnić, jak bardzo mi na niej zależy - na złożenie życzeń. Bardzo mnie zabolało, że nie chce spędzić wspólnie Wigilii, odmówiłem. I to przelało czarę goryczy. Wkrótce potem związała się z tym kimś.

Czemu człowiek jest taki uparty? Czemu nie jest w stanie powściągnąć swoich emocji w imię wyższego celu...?

Moją pierwszą reakcją było napisanie Jej, że nas już nie ma, zdjęcie obrączki, włożenie jej do szuflady. Potem przyszło opamiętanie. Ciągle bardzo Ją kocham, nie jestem w stanie zapomnieć naszej wspólnej przeszłości. Piszę Jej o tym, piszę, że żałuję swoich zachowań. Nic to nie daje. Zresztą nie spodziewam się, że teraz to coś da, jest pewnie w fazie zakochania, procesy chemiczne panują zdecydowanie. Przedstawia tego kogoś wspólnym znajomym, bardzo to boli.

Nigdy swojej Żony nie zdradziłem, choć podejrzewała mnie o to. Nie zrobiłem tego z dwóch powodów, po pierwsze zawsze Ją bardzo kochałem, mimo że nie zawsze potrafiłem te uczucia okazać. Po drugie, nie potrafiłbym żyć w kłamstwie, ukrywać zdrady przed kimkolwiek. Cokolwiek bym zrobił, jakkolwiek bym się wstydził swego zachowania, zawsze byłem w stanie się przyznać do błędu i poprosić o wybaczenie.

Zanim się poznaliśmy, moja Żona rzadko chodziła do Kościoła, po naszym ślubie chodziliśmy co tydzień, często do spowiedzi. Teraz bardzo się o Nią martwię. Nie chcę, by zaniedbała swoją wiarę, nie mam jednak na to żadnego wpływu, te argumenty nie trafiają na podatny grunt. Codziennie modlę się za Nią, za siebie, za nas, o łaskę naprawienia tego, co sie zepsuło, o łaskę ułożenia tej trudnej układanki na nowo. O to, by pokazać naszym dzieciom, że z każdej sytuacji, choćby wydawała się nierozwiązywalna, istnieje nadzieja na lepsze jutro, jeśli tylko Pan Bóg zechce pomóc.

Powyższe napisałem mając nadzieję na spokój wewnętrzny. Jeśli ktoś miałby chęć wspomnieć o nas w swojej modlitwie, Bóg zapłać.

Pozdrawiam,

M.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 10:01   

Nie poddawaj się Macieju. Módl się wytrwale, chociaż nie miałbyś ochoty. Niektóre sprawy, jak mawia moja córka, rozwiązują się same. Z Bogiem, powodzenia :-)
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 10:05   

Maciej poszukaj najbliższego ogniska naszej wspólnoty, pójdź na spotkanie, posłuchaj jak inni radzą sobie w podobnych sytuacjach.
Nie jesteś sam.

wspomnę w modlitwie
 
     
MaciejT
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 19:15   

Bardzo dziękuję za słowa otuchy. Forum po raz pierwszy zacząłem przeglądać parę miesięcy temu, przez krótki czas. Kilka dni temu do niego wróciłem. Czytam jak tylko mogę.

Jest tu wiele historii, które dają dużo do myślenia. Przez długi czas zadręczałam się poczuciem winy, tym, że to wszystko przeze mnie. I choć nie jestem bez winy, choć powinienem był być lepszym mężem, więcej przebywać z Żoną, okiełznać swój upór, to teraz widzę, że ten kryzys był mi potrzebny. Mimo że zawsze miałem się za osobę wierzącą i praktykującą, to ta moja wiara wydaje mi się teraz malutka. Codzienna modlitwa, coniedzielna Msza Święta, a w międzyczasie postępowanie nie bardzo uwzględniające te ideały...

Żona wiele razy wolała o pomoc, ja byłem na to głuchy. Wielu rzeczy żałuję, pewnie jak większość z nas. Ale teraz wiem, że gdyby nie to wszystko, to moja poprawa byłaby krótkookresowa. Teraz wiem, że tylko niezachwiana wiara da mi możliwość wyzwolenia się ze wszystkich nałogów, ofiarowania siebie mojej Rodzinie.

Nie mam problemów z modlitwą, wręcz przeciwnie. Zacząłem Nowennę Pompejańską, którą ofiaruję za moją Żonę. Wybaczyłem Jej, napisałem, że nie mam żalu o to, co zrobiła, że bardzo Ją kocham i że wierzę, że będziemy razem. Żona nie odnosi się do tych słów, jest wobec mnie obojętna, od czasu gdy zdecydowała ostatecznie, że nie widzi dla nas wspólnej przyszłości, gdy zdecydowała się przejść do kolejnego etapu ,,przyjaźni''.

Zgodnie z tym co przeczytałem na forum, nie nalegam. Próbuję dać jej przestrzeń, nie narzucać swojej osoby - nie zawsze mi to wychodzi ale staram się. Jest to szczególnie trudne dlatego, że jestem bardzo niecierpliwą osobą. Wierzę, że moja modlitwa przyniesie efekt. Wierzę, że zamiast ,,teraz liczę się ja'', usłyszę kiedyś, ,,cieszę się, że nie odpuściłeś''.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 19:59   

MaciejT,
jak czytam co piszesz o sobie i Twojej żonie to trochę w tym widzę siebie i mojego męża. Mój mąż też nie mieszka ze mną od roku. Popełniliśmy wiele błędów. Od Ciebie odeszła żona, ode mnie odszedł mąż. Ty walczysz i bardzo dobrze. Wierz mi, to, że pokazujesz żonie, że ją kochasz i czekasz jest ważne. Ważne jest by być constans - kocham Cię i czekam. Ja też tak robię. Na początku, kiedy odszedł też mi proponował przyjaźń. Ja mu wtedy powiedziałam, że jestem jego żoną i nic tego nie zmieni, a on moim mężem a nie przyjacielem.
Maćku, to dobrze, że odmawiasz Nowennę Pompejańską, ja odmówiłam aż trzy. Dała mi wiele sił i przede wszystkim się wyciszyłam.
Też się nie narzucam mojemu mężowi, ale w ciągu tego roku napisałam do niego kilka razy, pisałam o uczuciach, przeprosiłam go.
Każdy przypadek jest inny, ale to my znamy swoich mężów, swoje żony i zapewne wiemy jak z nimi rozmawiać.
Maćku, myślę, że szczerość i prawda jest najważniejsza. Nie należy bać się mówić o uczuciach. Ty to robisz i dobrze.
Żona jest z kimś, ale nie wiadomo jak długo. Twoje słowa, Twoja postawa na pewno będą się pojawiać w jej głowie. Niby układa sobie życie, ale nie wiesz co myśli. Może kiedyś Ty, może ja usłyszymy te słowa - dobrze, że walczyłeś/walczyłaś. Trzymaj się!
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 21:45   

Nie ma Macieju sposobu-metody, jakiegoś cudownego środka który by spowodował powrót żony.
Modlitwa, nowenna...to wszystko może pomóc Tobie, odnaleźć się, znaleźć spokój...lub mówiąc wprost nie zwariować, nie zadręczać się.
Myślenie kiedy żona wróci lub czy wróci nic nie da. Bo to nie zależy od Ciebie tylko od niej. Jeśli umiesz to przestań tak myśleć.

Są takie oklepane stwierdzenia typu "wszystko dzieje się po coś" - jak je kiedyś słyszałem to się wściekałem co kto mi tu będzie jakieś brednie gadał. A jednak to prawda bo się dzieje i u mnie (co prawda wszystko in minus :-/ ). Może i u Ciebie to dzieje się po coś....

Z mojej krótkiej perspektywy forumowej i poza forumowej zaryzykuje stwierdzenie że jeśli kobieta odchodzi emocjonalnie i fizycznie to raczej nie wróci (na forum jest jeden przypadek, z poza forum nie znam).

Ale żeby nie było tak beznadziejnie posłuchaj tego (ale do końca!!!! bo nie chodzi o chomiki ;-) ) https://www.youtube.com/watch?v=XCIAWVyb2yI

Rz 12, 12
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 21:56   

A ja znam jeden przypadek spoza forum, że wróciła i mąż daje jej tak popalić, że kobieta ledwie dyszy. I nie trwa to miesiącami, ale latami ją dręczy :-(
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 22:10   

ryan,
ryan napisał/a:
Z mojej krótkiej perspektywy forumowej i poza forumowej zaryzykuje stwierdzenie że jeśli kobieta odchodzi emocjonalnie i fizycznie to raczej nie wróci (na forum jest jeden przypadek, z poza forum nie znam).

dotyczy to również mężczyzn?
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 22:12   

JolantaElżbieta napisał/a:
A ja znam jeden przypadek spoza forum, że wróciła

szkoda że tylko jeden

JolantaElżbieta napisał/a:
mąż daje jej tak popalić, że kobieta ledwie dyszy

znęcanie psychiczne? to powinna wiedzieć co zrobić

(ps. nie róbmy wojny płci - nie o to chodzi w tym wątku)
 
     
MaciejT
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-12-29, 22:16   

Zdaję sobie sprawę, że powrót byłby cudem. Ale na co jeśli nie cud pozostało mi liczyć? Miałem szansę to zmienić, gdybym tylko powiedział, że sprzedam dom, bylibyśmy razem. Tylko czy to rozwiązałoby problem, który sie między nami pojawił? Obawiam się, że byłoby to chwilowe.

Tłumaczę sobie, że dom, który zbudowali moi rodzice jest dziedzictwem Dzieci, czymś, na czym jeśli będą chcieli zbudują swoją przyszłość. A Jej zachcianka pobawiłaby ich tego. Ale czy tak byłoby rzeczywiście? Czy to nie mój upór ponownie wziął górę?

Ja wiem, że będzie ciężko, że być moje słowa o wybaczeniu nie są do końca szczere, że tak naprawdę czuję w głębi serca złość. Sam nie jestem w stanie sobie w to uwierzyć. Bo niby jak mógłbym, po usłyszeniu wielu rzeczy, które wydawały mi się nierzeczywiste. Wiele razy zastanawiałem się jak to możliwe, że wszystko co moja żona zapamiętała dotyczy tych złych rzeczy, a wszystko co dobre poszło w niepamięć. Jednak czytając wypowiedzi innych widzę, że powtarza się to w każdym przypadku. Jak jakiś syndrom wyparcia, konieczność udowodnienia sobie, że odejście było jedynym, najlepszym wyjściem.

Przez długi czas nie mogłem zrozumieć jak moja Żona mogła rozdzielić Dzieci. Dla uspokojenia sumienia mówiła, że tak będzie dla nich lepiej, że ciągle złośliwości, które się miedzy chłopakami pojawiały oznaczały, że się nie kochają. Miałem o to ogromny żal. I nadal mam ale to też Jej wybaczyłem (chyba). Przynajmniej nie ma problemów z opieką, oboje są na zmianę weekend u Niej, weekend u mnie.

A jednak wierzę. I pozostanę wiernym małżonkiem sakramentalnym mojej Żony o ile Pan da mi siłę, a ponieważ jestem tylko facetem, więc wiem, że pokusy będą się pewnie pojawiały, zło czuwa i zaatakuje w chwili zwątpienia.

I tak, wierzę, że wszystko ma swój cel. Ważne byśmy dali sie poprowadzić właściwą drogą, a ta nie zawsze jest najłatwiejsza.
 
     
MaciejT
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 21:50   

Dzisiaj mamy 15-tą rocznicę ślubu. Napisałem do Żony sms-a z życzeniami - zaczerpnąłem od Joli, jakże proste, a tak piękne:

W dzisiejszym dniu życzę Ci ... By nowonarodzony Jezus przyniósł nam wzajemne przebaczenie, zgodę i miłość. A ten Nowy Rok niech będzie dla Ciebie rokiem szczęścia, na które zasługujesz.

Odpowiedzi nie dostałem ale tak naprawdę wcale nie jest mi przykro, może troszeczkę żal, ale nie spodziewałem się odpowiedzi. Kontakt tylko w sprawie Dzieci. Ok. Niech tak będzie. Nie narzucam się, trwam w wyczekiwaniu. Za miesiąc Jej urodziny, znowu złożę życzenia. A do tego czasu modlitwa, Msza Św. w naszej intencji, cierpliwe oczekiwanie na cud, jeśli ma się zdarzyć :-)

Jeszcze niedawno nie spodziewałem się, że będzie we mnie tyle spokoju, kilka dni z Wami, z Waszymi/naszymi historiami zupełnie zmieniło moje spojrzenie, przyniosło zrozumienie, odrodziło wiarę... Mam nadzieję, że zostanie na dłużej.
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 22:30   

MaciejT napisał/a:
Dzisiaj mamy 15-tą rocznicę ślubu. Napisałem do Żony sms-a z życzeniami - zaczerpnąłem od Joli, jakże proste, a tak piękne:

W dzisiejszym dniu życzę Ci ... By nowonarodzony Jezus przyniósł nam wzajemne przebaczenie, zgodę i miłość. A ten Nowy Rok niech będzie dla Ciebie rokiem szczęścia, na które zasługujesz.

Odpowiedzi nie dostałem ale tak naprawdę wcale nie jest mi przykro, może troszeczkę żal, ale nie spodziewałem się odpowiedzi. Kontakt tylko w sprawie Dzieci. Ok. Niech tak będzie. Nie narzucam się, trwam w wyczekiwaniu. Za miesiąc Jej urodziny, znowu złożę życzenia. A do tego czasu modlitwa, Msza Św. w naszej intencji, cierpliwe oczekiwanie na cud, jeśli ma się zdarzyć :-)

Jeszcze niedawno nie spodziewałem się, że będzie we mnie tyle spokoju, kilka dni z Wami, z Waszymi/naszymi historiami zupełnie zmieniło moje spojrzenie, przyniosło zrozumienie, odrodziło wiarę... Mam nadzieję, że zostanie na dłużej.


Odpowiedź od mojego męża była ostatnią rzeczą jakiej bym się od niego spodziewała, a jednak też mi złożył życzenia : Dziękuję wszystkiego najlepszego, zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia. A w jednej z rozmów powiedział mi, że jest niewierzący, więc nie wiem jak mu to przeszło przez gardło (ręce?). Ale mój mąz robi różne dziwne rzeczy, widocznie jakoś to pogodził. I tyle. Od tej pory go nie widziałam, nie słyszałam i nie mam o nim żadnych wieści. No i nawet nie chcę, bo jak nie mam wiadomości, to jestem spokojniejsza. A wyobraźnię trzymam na uwięzi :-/
Może Twoja żona musi to przetrawić?
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 22:58   

MaciejT,
ja 5 dni temu obchodziłam 16 rocznicę ślubu. Nie składaliśmy sobie życzeń, bo mąż pojawił się w naszym domu w Wigilię, przyniósł mi kwiaty, synowi prezent. Posiedział i poszedł, chciał byśmy usiedli do kolacji wspólnie, ale niestety mój syn nie chciał. Syn w dalszym ciągu nie chce rozmawiać z ojcem, jest w trudnym wieku dojrzewania. Nie wiem co miała znaczyć ta wizyta męża, czuję jakby coś w nim zaczęło się zmieniać.
Maćku, Twoja żona zapewne przez dłuższy czas może nie odpowiadać na Twoje smsy, jest teraz zajęta czym innym.
Czy to jest początek jej znajomości z kowalskim? Pisałeś, że odeszła rok temu, a kowalski pojawił się teraz, czy był przyczyną odejścia żony?
Dobrze, że jesteś spokojny, ja już też, myślę, że jednak czas robi swoje.
Podobnie jak Twoja żona mam urodziny w styczniu, jestem ciekawa czy mąż złoży mi życzenia?
Trwaj w swoich postanowieniach.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 23:01   

JolantaElżbieta,
a jednak życie zaskakuje. Wierzę, że jeszcze nie raz Cię zaskoczy w kwestii Twojego męża, życzę Ci, aby pozytywnie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9