To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - ?

Anonymous - 2015-11-02, 11:21
Temat postu: ?
Czy ma sens walczyć ... o małżeństwo, o żonę gdy ona tego nie chce. Zdradziła mnie, dowiedziałem się w lipcu, romans z kolesiem z pracy pewnie trwa w najlepsze. Gada o pozwie rozwodowym, że złoży, żebym zastanowił się co zrobić z mieszkaniem, wbija mi szpile za szpilą. Ja cierpię bardzo, chciałem jej wybaczyć ( chyba nadal chce) ale ona tylko niszczy mnie, mówi że naszego małżeństwa już nie ma. Ze mnie nie potrzebuje, nie kocha, nie pożąda. Ze powinienem mieć " jaja" i zrozumieć ze my już nigdy nie będziemy razem, i odejść z mieszkania. Mamy 2 córki 6 i 3,5 lat. Mieszkamy jeszcze razem ale nie rozmawiamy juz od 2 miesięcy to jest masakra jak najbliższa ci osoba moze cię ranić. Po ludzku to koniec mogę ufać tylko Bogu i w nim pokładać nadzieje.
Anonymous - 2015-11-02, 11:43

Witaj na forum napoleonx

Piszesz, że żona wbija Ci szpile za szpilą. W jej stanie to normalne zachowanie.
Ona pragnie jedynie zaspokoić swoje egoistyczne oczekiwania, a Ty stoisz jej na przeszkodzie.
Najlepiej gdybyś zniknął, wyprowadził się i może jeszcze sam wniósł o rozwód. Tak chce Twoja żona, a Ty?
Jeśli tego nie chcesz, to nie ułatwiaj jej zadania i nie wyprowadzaj się, bo będzie mogła kiedyś podać ten fakt w sądzie (jeśli to tego dojdzie) jako porzucenie przez Ciebie rodziny.

Wiem co przeżywasz. Kiedyś przeżyłem coś podobnego.
Jeżeli żona myśli, że to tak szybko pozbędzie się balastu, czyli Ciebie, to się myli. Jeżeli nie będziesz jej ułatwiał rozwodu, zgadzał się na niego, cokolwiek robił w sprawie mieszkania, to potrwa to długo, a czas działa na Twoją korzyść.
Z czasem żona może się ocknąć, może skończyć się jej sielanka i zacznie się zastanawiać nad swoim życiem. Może.

Cokolwiek by się nie działo, Ty musisz zacząć pracę nad sobą. Czytaj forum, oglądaj polecane tu nagrania rekolekcji, konferencji itp, czytaj polecane tu książki.
Jak zrozumiesz siebie, swoje wady, błędy i poprawisz to w sobie, to już 50 % małżeństwa będzie uzdrowione. Na żonę nie masz wpływu.

Pisząc na forum pamiętaj, aby nie podawać zbyt wielu danych, które mogłyby ułatwić innym identyfikację Twojej osoby, czy też innych osób o których być może będziesz tu pisał.

Anonymous - 2015-11-02, 11:46

Witaj Napoleonx na naszym forum.

Czytasz nas już od co najmniej miesiąca, więc pewnie wiesz, jak funkcjonuje nasze forum.
Przypominam tylko, że staraj się pisząc nie podawać za dużo szczegółów, które mogłyby Ciebie zidentyfikować.

Jeżeli Twoja żona mówi, że:
napoleonx napisał/a:
naszego małżeństwa już nie ma

to niestety raczej jest zdecydowana odejść. Nie chcę tego owijać w bawełnę, żebyś nie robił sobie zbyt dużych nadziei. Oczywiście staraj się jakoś walczyć o Wasze małżeństwo, chociaż może być bardzo ciężko. Ale czego nie robi się dla dzieci.
Na Twoim miejscu bym się nie wyprowadzał z domu. Zrobisz jej tym tylko przysługę. Będzie miała wytłumaczenie a po drugie umożliwisz jej rozwój nowego związku. Dzieci są w takim wieku, że nie może swobodnie wychodzić z domu, więc pewnie chce sobie ściągnąć kowalskiego do domu. Jeżeli Ty w nim mieszkasz, to nie może tego zrobić. Dzięki temu dzieci będą cały czas z Tobą. Im dłużej wytrzymasz, tym większa szansa, że tamtemu się znudzi i się wycofa.

Anonymous - 2015-11-02, 13:06

napoleonx napisał/a:
Ze powinienem mieć " jaja" i zrozumieć ze my już nigdy nie będziemy razem, i odejść z mieszkania.

jej określenie "mieć jaj" raczej odnosi się do Twojego honoru, dumy, emocji - a raczej powinno odnosić się do honoru pojmowanego jako dochowanie ślubów, odpowiedzialności za rodzinę, żonę dzieci.
W tym sensie "mieć jaja" to nie być na posyłki żony, nie być zależnym w swoich decyzjach od jej widzimisię, chwilowego nastroju - mieć swój honor w dotrzymywaniu ślubów, zobowiązań.
Nie ma to nić wspólnego ze "zrozumieniem" ale z odpowiedzialnością, stabilnością, przewidywalnością.

- zrozumieć że nigdy nie będziecie razem - hm, "nigdy nie mów nigdy", być może przez jakiś czas, ale czy nigdy ?
tego nie wiesz ani Ty ani żona.
To teraz tak jej się wydaje, takie ma przeświadczenie dlatego, ze chce odejść i pozbyć się Ciebie.
Co będzie, to się okaże.

- odejść z mieszkania - to żona chce odejść, nie Ty.
Dlaczego Ty masz wykonywać jej polecenia ?
Dlaczego masz dawać jej powód porzucenia rodziny i tym samym dać jej pretekst Twojej winy przed sądem.
Dać jej "wolność" w decydowaniu nie tylko o sobie ale i o dzieciach i o Tobie ?
To Twoje prawo ale i obowiązek mieszkać razem z rodziną, dbać i opiekować się o nią.

Jeżeli wykażesz wyłączna winę zony w rozpadzie małżeństwa, nie dostanie rozwodu na swój wniosek, bez Twojej zgody.
Możesz wystąpić do sądu o zabezpieczenie pobytu dzieci w miejscu ich zamieszkania, zabezpieczając się przed wyprowadzką żony z dziećmi, a samemu trwać "na posterunku".

Anonymous - 2015-11-02, 13:23

Tak mi się wydaje ze ona nie ma teraz podstaw do złożenie pozwu. Chyba za krótki jest rozpad więzi gospodarczych, emocjonalnych, a może tylko tak mnie męczy tym rozwodem bo chce bym to ja zrobił ten krok. Nie wiem, co sądzić, chciałem daj jej szanse na naprawę naszego związku, ale z dnia na dzień gaśnie płomyk miłości. Bliscy mówią nie jest warta twoich łez ..., że jeszcze ułożysz sobie życie
Anonymous - 2015-11-02, 13:40

napoleonx napisał/a:
hyba za krótki jest rozpad więzi gospodarczych, emocjonalnych,

zazwyczaj po ok. 6 miesiącach rozpadu, sąd ustala go jako zupełny i trwały.
Natomiast kiedy taki zupełny i trwały rozpad więzi, nastąpił z winy jednego z małżonków, to nie może on skutecznie wnosić o rozwód, chyba że brak orzeczenia rozwody byłby sprzeczny z "zasadami współżycia społecznego" ( np. działabyś w złej woli - np z zemsty, w celu wykorzystania sytuacji dla prywatnej korzyści itp, znęcałbyś się na żoną lub dziećmi).
Art. 56 § 3 k.r.o.: „Rozwód nie jest dopuszczalny, jeżeli żąda go małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia"

Anonymous - 2015-11-02, 13:50

a jak udowodnić winę rozkładu pożycia, ona tylko w rozmowie przyznała mi się do zdrady. Jak wspomniała o pozwie to mówiła coś o braku orzekania o winie bo tak bedzie sprawnie i szybko. I jak ja mam sie do tego odnieść , chcąc ratować nie powinienem się zgodzić na rozwód, z drugiej strony jej wina bo ona zdradziła ??
Anonymous - 2015-11-02, 13:55

napoleonx napisał/a:
a jak udowodnić winę rozkładu pożycia, ona tylko w rozmowie przyznała mi się do zdrady. Jak wspomniała o pozwie to mówiła coś o braku orzekania o winie bo tak bedzie sprawnie i szybko. I jak ja mam sie do tego odnieść , chcąc ratować nie powinienem się zgodzić na rozwód, z drugiej strony jej wina bo ona zdradziła ??


Tak, jej zdrada, czyli jej wina.
Bez orzekania o winie, czyli szybko, czyli dobrze dla niej.

A tak trudno ustalić z kim się spotyka?

Anonymous - 2015-11-02, 15:03

Ależ te zdrady żon są podobne (mężów pewnie też), a już na pewno identyczne słowa (sic!) są wypowiadane (czy one się tego gdzieś uczą ? :-) ).
Ja byłem kilka miesięcy straszony, że jak się nie zgodzę na rozwód to wyciągnie wszystkie brudy. Wziąłem to na "klatę" i czekam na te brudy. Po kolejnych pismach wygląda, że coraz bardziej wirtualne, się robią te brudy :-) . Argumentów brak, więc się zaczyna wymyślać. Teraz to już czekam na każdą bzdurę, która padnie z ust adwokatki mojej żony (bo ona sama dała jej chyba zupełnie wolną rękę).
Jak się dowiem, że gwałciłem moją żonę przez całe życie po 5 razy dziennie wraz z kolegami, czy też że napastowałem syna i córkę (a jakże!), to zdziwiony nie będę wcale !
Wielokrotnie słyszałem , że nie mam dumy, charakteru i czego tam jeszcze, bo - tu uwaga: "kulturalni i inteligentni ludzie rozwodzą się szybko, bez obrzucania się błotem" a błoto napływa tylko z jednego kierunku ... .
Oj biedna ta moja żona i Twoja Napoleonie też. Klapki na oczach i po trupach do celu. Amok. Zaczyna mnie to już rozśmieszać, choć sprawa przecie b. poważna jest. Ten tępy upór mojej żony (powinna zacząć tupać nóżkami podczas rozprawy) te ciosy poniżej pasa (" ... świadkami wyzwisk były dzieci, bardzo emocjonalnie zwiazane z powódką..."). Moja córka od miesięcy spędza z tym starasznym lżącym matkę, ojcem łykendy a syn nie wyprowadził się z matką, bo " ... tylko dlatego, że nie miałby własnego pokoju syn pozostał z pozwanym". Mam dzieci wezwać na świadków do sądu, żeby zaprzeczyć tym bzdurom?
Zresztą syn kilka razy sam deklarował, że może zeznawać ... .
Sorry za moje wrzutki w Twoim wątku. Może Ci się przydać, bo wiele jest przed Tobą, choć życzę Ci żeby jednak nie. Twój "brak kultury i inteligencji" skutecznie może opóźnić radosny marsz Twojej żony do nowego, lepszego świata a kto wie (On wie napewno) może i ją zawróci? Czego Ci z całego serca życzę :-) .

Anonymous - 2015-11-02, 15:07

Wiem z kim mnie zdradziła, tzn imię nazwisko wiek no może jeszcze nr telefonu, czy nadal z nim jest, jak jeszcze coś ze sobą rozmawialiśmy to mówiła że wie iż związek z facetem który ma 23 lata a ona 33 i dwójkę dzieci nie ma zbytnio szans. Lecz ostatnio jak ja mam dzieci pod opieką, czyli wieczorami ona wychodzi/wyjeżdża niby do koleżanki i wraca sobie w środku nocy, sadzę ze nie z koleżanką ale z nim. I jak tu nastawić się na przesłanie suchary: Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. Ja powoli niknę w oczach, zżera mnie ta sytuacja, porady psychologa, sychar, modlitwy, powierzenia swego życia w ręce Ojca, a mocy coraz mniej i mniej . Wątpliwości się piętrzą, a może rozwód to rozwiązanie ?
Anonymous - 2015-11-02, 15:22

napoleonx napisał/a:
a może rozwód to rozwiązanie ?


Napoleon,
Ja też tak kiedyś pomyślałem, gdy żona znalazła sobie kogoś i dałem sobie wmówić, że rozwód to najlepsze wyjście. Nawet sam o niego wystąpiłem.
I gdzie jestem dzisiaj, po kilku latach? Na forum Sycharu, tak jak Ty.
Nie zrób tego błędu co ja. Ty masz szczęście, że znalazłeś Sychar w momencie gdy jeszcze razem mieszkacie, chociaż wiem jak wygląda takie wspólne mieszkanie.
Ja niestety znalazłem Sychar, gdy już nie mieszkaliśmy razem.

Wątpliwości będą się u Ciebie w głowie piętrzyć jeszcze długo, ale ważne abyś wiedział o jednym: Rozwód niczego nie załatwia, nie kończy problemów.

Anonymous - 2015-11-02, 16:56

To może nie potrwać długo -ten romans . 23 letni młodzieńcy raczej niechętnie sobie biorą na dłużej 33 łatkę z grupka dzieci . Może być ze za chwilę wróci do domu ze wstydem marząc by nikt już o tym nie pamietal
Anonymous - 2015-11-02, 18:32

4xAS napisał/a:
Ależ te zdrady żon są podobne (mężów pewnie też), a już na pewno identyczne słowa (sic!) są wypowiadane (czy one się tego gdzieś uczą ? :-) ).


Słowa są identyczne co do każdej litery :mrgreen: - muszą się tego gdzieś uczyć, albo może jakiś poradnik jest ;-)

Parę rad tylko technicznych: Napoleon oddzielając uczucia do żony (te pozytywne i teraz negatywne) miej "jaja" i się nie wyprowadzaj jeśli mieszkanie czy tam dom jest też twój. Nie rób mojego błędu jak powie że chce odpocząć i żebyście dali sobie czas aby ona to przemyślała. Jeśli nieruchomość też jest Twoja nie wyprowadzaj się. Po prostu jeśli chata jest Twoja - to tam mieszkasz i tyle. Jeśli tego nie robisz spowoduj aby opłaty na rodzinę szły z Twojego konta jeśli macie np oddzielne (np w szczególności np za przedszkole czy szkołę dzieci) - nie wiadomo co się wydarzy

Znam pewne miejsce pracy gdzie w modzie :evil: jest namawianie kobiet do rozwodu przez kobiety którym małżeństwo się nie udało. Ze będzie lepiej, łatwiej, przyjemniej, że facet dziś niepotrzebny w domu bo i tak mu się walnie alimenty.

Anonymous - 2015-11-02, 20:43

Ryan:

"Znam pewne miejsce pracy gdzie w modzie :evil: jest namawianie kobiet do rozwodu przez kobiety którym małżeństwo się nie udało. Ze będzie lepiej, łatwiej, przyjemniej, że facet dziś niepotrzebny w domu bo i tak mu się walnie alimenty"


Ryan, chyba, to nie zależy od miejsca pracy, dziś zdecydowana większość społeczeństwa tak robi, zarówno w stosunku do kobiet jak i mężczyzn



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group