To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Straciłam wszystko

Anonymous - 2015-08-21, 15:08

Witaj Jasiu. Również zdradziłam męża i on nie akceptuje tej sytuacji. Nie chwyta mnie za rękę, nie przytula. My co prawda obecnie już rozmawiamy na błahe tematy, próbujemy na nowo nawiązać nić porozumienia, ale jednocześnie powiedział mi kilka dni temu że mi nie wybaczył i nie wie czy wybaczy. Tak bardzo mi ufał i jak mi ma znów zaufać.... Sam jest zły na siebie że czuje w stosunku do mnie złość.

Jednak we mnie nastąpiła przemiana. Zaczęłam od paru dni akceptować to że mi nie wybacza i być może nie wybaczy, przyjmuję to. Zrozumiałam że nie jesteśmy razem (sam użył słów kilka dni temu: wbij sobie do łba) , tylko mieszkamy razem, tak naprawdę on powinien mi być wdzięczny że nadal akceptuję wspólne mieszkanie razem mimo braku ciepła, bliskości, dla dobra dziecka.

Nie wiem jak się zachowam gdy mi wybaczy. Obecnie żyję dniem dzisiejszym , tu i teraz, mieszkam z mężem w mieszkaniu, ale w pewnym sensie jestem przez niego pozostawiona. I jestem z tym pogodzona, najważniejsze jest zdrowie, a tyle innych spraw jest również ważnych, niekoniecznie MÓJ MĄŻ-pępek świata. Ważne by dziecko miało uprane, uprasowane, obiad by był na stole, ciepłe buty na zimę itp. Wten spósób żyję dniem dzisiejszym

Anonymous - 2015-08-21, 15:28

"Jego myślenia nie zmienię." Powtórz to sobie na głos. Nie wejdziesz do jego głowy i nie poprzestawiasz przekładni i dźwigni tak by było miło jeżeli sam nie zechce tego zrobić.
"Nie ma już dla nas ratunku. To zbyt skomplikowane." - witaj stary, kosmaty znajomku :) Mógłbyś zmienić płytę i czasem wykazać się oryginalnością. A, wybacz, nie masz w sobie iskry twórczej i nie potrafisz nic nowego kreować. Stare podszepty i tak wystarczają, co? :) A teraz do Jasi. Nie słuchaj tych podszeptów. Ani tych, że jesteś do niczego. Ani tych podszeptów, że Twój mąż, albo dzieci są do niczego. To jest atak na Twoją rodzinę i jak w to uwierzysz oddasz bliskim wet za wet. Swoją postawą spokojnej kobiety (nie potulnej, a spokojnej i stałej jak skały w burzy) możesz rozbrajać i zaskakiwać. To jest dobra walka i będzie ona odbywała się w Tobie. Ale nie dasz rady sama tego zrobić, bo to ponad ludzkie siły. Jest za to ktoś, kto chętnie Ci pomoże ale tak szanuje Twoją wolną wolę, że nigdy nie wejdzie bez zaproszenia. Wtedy będąc otoczona krzykiem i złorzeczeniami będziesz jakby obok, bez negatywnych emocji w sobie. Może nawet uśmiechniesz się z czułością (lepiej w sobie, bo na zewnątrz zinterpretuje to jako złośliwość), bo zobaczysz jak mężowi śmiesznie w gniewie faluje na czole kosmyk włosów.
Takiego spokoju i takiej miłości Ci życzę.

Anonymous - 2015-08-21, 17:10

Nowalijko, bardzo Ci współczuję. Wiem, jak boli ta wszechobecna obojętność męża. Jak bolą słowa "nie uda się", "nie wierzę ci już", "nie mam sił", "nie chce mi się", "to nie ma sensu". Do mojego męża nic nie dociera. Jest zamknięty w sobie, w swoim bólu, rzeczywistość spostrzega poprzez pryzmat emocji i uczuć, jakimi mnie obecnie darzy - a są to złość, żal, rozczarowanie, ból...
Anonymous - 2015-08-21, 17:22

Masz rację Rubin. Czasem nachodzą mnie ciemne myśli, zniechęcenie. Szybko wtedy zaczynam się modlić. Jak już wcześniej pisałam, zaprosiłam Pana Jezusa do mojego życia, oddałam w Jego ręce moje małżeństwo. Zamówiłam również wieczyste msze w intencji mojego męża. Modlę się do św. Rity. Ufam Panu. Mimo to robię same głupstwa, zamiast spokojnej kobiety stałam się histeryczką, płaczką. Jestem totalnie rozwalona. Kiedy zaczynam się boksować z myślami typu wszystko rozwaliłaś, wszystko, o czym marzyłaś; miałaś męża, dzieci, dom, ogródek, psa - wszytko i to roz.... po co ci to było, czego ci brakowało?! Teraz nie masz niczego, stąpasz po zgliszczach rodziny, która mogłaby nie cierpieć w tej chwili, gdyby nie twoja słabość!!! Wtedy ogarnia mnie taka wściekłość na siebie, że najchętniej dokopałabym sobie, zasądziła najsurowszą karę.
A mój mąż twierdzi, że teraz gram, że znów mu to zrobię, że zależy mi na jego pieniądzach, że go nie kocham, że on mnie nie kocha.
Przeprosiłam, uznałam swoje winy, nawróciłam się, co jeszcze mogę zrobić, by nie stracić rodziny?

Anonymous - 2015-08-22, 11:03

To już koniec. Straciłam nadzieję. Nie wiem, czy to są podszepty złego, ale ja już więcej nie mogę zrobić nic. Mojego męża nie obchodzi nic oprócz własnego ego. Nigdy nie byłam dla niego ważna, teraz tym bardziej. Moje uczucia, moje potrzeby, moje starania w ogóle się nie liczą. Nie pozwolę się dłużej tak traktować. Będę czekać i się modlić. Już nie będę rozmawiać, przekonywać, udowadniać. Mój mąż sam musi zrozumieć, co dla niego jest najważniejsze. Dość mam tego odbijania piłki. Ja cały czas zajmuje się dziećmi, domem, pracuję zawodowo. On przyjeżdża jedynie na weekendy, a wymaga, żebym po równo łożyła na rodzinę. Nie ważne, ze mniej zarabiam, nie ważne, że wszystkie obowiązki są na mojej głowie, że jego wciąż nie ma. Poddaję się. To jest walka z wiatrakami. Tak było od zawsze. Różnica jest taka, że teraz nie ucieknę w ramiona innego mężczyzny, tylko zajmę się sobą, będę pracować nad sobą, myślę o 12 krokach, ale formie internetowej. Cóż więcej mogę zrobić?

Przyszedł czas, aby zaakceptować moją sytuację. Już nie będę się o wszystko obwiniać. Spełniłam wszystkie warunki: przyznałam winę, za wszystko, co było złe w naszym całym małżeństwie przeprosiłam, bardzo żałuję tego, co zrobiłam, staram się zadośćuczynić. Mój mąż się zaprogramował i nie widzi niczego oprócz swojej zranionej dumy. Może kiedyś otworzy oczy, ale coraz częściej w to wątpię.

Niedługo moi teście obchodzą rocznicę ślubu, okrągłą, wyprawiają małą uroczystość w restauracji, nie zostałam zaproszona. Mąż twierdzi, że to ja się wykreśliłam z jego rodziny, a oni nie będą za nikim biegać. Szwagierka nie pozwoliła, żeby jej córka przyjechała do naszego domu, bo nie będą udawać rodziny. W ich oczach nie jestem już żoną, jestem kimś zupełnie obcym. Mój mąż i jego rodzina kierują się metodą "oko za oko..."

Jestem bezsilna.

Anonymous - 2015-08-22, 14:14

Jasiu to chyba dobrze ,że zaczynasz proces akceptacji w tak trudnej sytuacji. Wiem po ludzku to wydaje się bardzo głupie , dla niektórych śmieszne , naiwne . Z mojej perspektywy (nieco innej niż Twoja ale też przecież "kryzysowej" ) właśnie taka postawa dała mi spokój i niemal codzienna msza święta . To zajęcie się sobą i "pokochanie " siebie żeby nie szukać w oczach męża tego czego na dany moment tam nie ma , to pozwala mi odczuwać radość i chce mi się tańczyć i śpiewać. To trudne , dalej trudne są słowa "niech mi się stanie według słowa Twego" , są sprawy których kurczowo się trzymam , których nie potrafię ,nie chcę oddać całkowicie Bogu . To są lęki gdzieś głęboko schowane i też czekam na 12 kroków internetowo bo stacjonarnie nie dam rady. Codzienność i sprawy materialne też postaraj się zawierzyć Bogu, dziwne jak przestałam gonić , zamartwiać się jakoś "samo" przychodzi , jakoś się wyjaśnia, układa . Czytanie nowych wątków i dyskusji też daje dużo do myślenia, czasem chciałabym się odezwać , napisać a już ktoś mnie ubiegnie , ktoś wyjaśni to co dla mnie niezrozumiałe. Dziękuje Bogu ,że pozwolił mi tu trafić , że dał mi ten kryzys. To i dla Ciebie przyjdzie i wierzę mocno ,że codzienność się poukłada . Jeszcze polecę Ci konferencję Michała Piekary "zranione serca nie potrafią kochać " i ojca Szustaka oczywiście.
A na dziś a właściwie na wczoraj piękny komentarz do ewangelii http://marekcssr.blog.deo...8/21/caly-cala/
Jestem z modlitwą.

Anonymous - 2015-08-23, 09:52

Słonko, jesteś promykiem w moim życiu:) I po raz kolejny Bóg do mnie przemówił. Poleciłaś mi komentarz do ewangelii, zaznaczyłaś na piątek:) Kochana, w piątek minął miesiąc od śmierci mojego ukochanego Taty, pojechałam do Lichenia na mszę i tak usłyszałam właśnie ten fragment ewangelii, a potem kazanie, które wzruszyło mnie do głębi. Ksiądz mówił właśnie o miłości, o miłości Boga do człowieka i o miłości człowieka do człowieka. Zadał ważne dla mnie pytanie, jak mam kochać bliźniego, skoro siebie nie szanuję, skoro się wyzywam, skoro sobie wciąż wyrzucam? Słonko najpierw muszę nauczyć się kochać siebie. Dziękuję, za Twoje słowa, dziękuję, że dzielisz się swoimi przeżyciami.
Anonymous - 2015-08-23, 09:56

Ostatnio wciąż śnią mi się teściowa i szwagierka. Wiem, jak bardzo mnie nienawidzą i bardzo mnie to boli. Zbieram się w sobie, by pojechać do teściowej i ją przeprosić. Bardzo szanuję mamę męża. Tęsknię za ich domem, nie byłam u nich od ponad roku. Tęsknię za mężem, chociaż jest obok. Tęsknie za moim małżeństwem.
Anonymous - 2015-08-30, 11:19

Kochani, pomóżcie...
Za tydzień w niedzielę moi teście świętują okrągłą rocznicę ślubu. Wystawiają uroczysty obiad w restauracji, ja nie zostałam zaproszona... mąż tłumaczył ich zachowanie, że sama wykreśliłam się z jego rodziny...
Jest mi przykro, ale chciałabym, żeby wiedzieli, że zależy mi na nich. Pomyślałam, że wyślę im kartkę z życzeniami. Proszę, podpowiedzcie, co napisać, by nie odebrali tego źle?

Anonymous - 2015-08-31, 01:16

Jasia, na ostatnie pytanie, które zadałaś nie znajdziesz tu odpowiedzi, bo ją znają tylko Twoi teściowie i za nią stoi ich historia i życie ich syna. Może być tak, że czegokolwiek nie napiszesz będzie to odebrane źle lub w ogóle nie będzie czytane. Rozważanie, co zostanie przez nich źle odebrane a co nie, w sytuacji, gdy tylko chcesz złożyć życzenia, nie planujesz jakichś złośliwości czy ugrywania czegokolwiek, jest więc stratą dobrej energii, będziesz przeżywać, a efekt będzie jaki będzie. Jeżeli chcesz więc wysłać kartkę i chcesz tym tylko przedstawić swoje pozytywne do teściów nastawienie, to na tym się skup. Wybór jest duży, od prostych serdecznych życzeń do bardziej wyrafinowanych z cytatami, rysunkami, wspominkami. Jeżeli bym coś sama pisała do osób, które mnie nie zapraszają, a które szanuję, poprzestałabym na czymś bardzo prostym, eleganckim acz neutralnym. Może też wysłać kwiaty pocztą kwiatową z życzeniami.. A dzieci Wasze idą? Może razem z nimi przygotować życzenia i wspólnie się podpisać. Kupić jakiś ładny drobiazg i dać dzieciom. Albo powiedzieć, przekażcie dziadkom serdeczne życzenia ode mnie. Tu musisz rozważyć, bo to delikatna kwestia. Dzieci nie mogą uczestniczyć w konfliktach dorosłych ale mogą zobaczyć, że mama szanuje ich dziadków. Możesz też poprosić męża, by takie życzenia Rodzicom przekazał. A co on z tym zrobi..,
Anonymous - 2015-09-02, 18:57

Miałem już zamknąć zakładkę, bo przeczytałem i nie wiem jak odpowiedzieć, ale ... pomyślałem, że jednak napiszę, że czytałem co piszesz, że jestem i że dobrze Ci życzę tak jak wielu, wielu tutaj. I nie martw się jak nikt nie odpisuje, my to tylko ludzie - często bezradni, albo wręcz zarozumiali "mądrościami", jak ja czasem ( :P ). Ale jest taki jeden On co jest wszechmocny i nigdy nie jest zarozumiały :)
Anonymous - 2015-09-03, 12:06

Dziękuję Złamana! Dziękuję Rubinie! Dziękuję, że poświęciliście swój czas dla mnie. :)

Złamana,
masz rację:
złamana napisał/a:
Może być tak, że czegokolwiek nie napiszesz będzie to odebrane źle lub w ogóle nie będzie czytane. Rozważanie, co zostanie przez nich źle odebrane a co nie, w sytuacji, gdy tylko chcesz złożyć życzenia, nie planujesz jakichś złośliwości czy ugrywania czegokolwiek, jest więc stratą dobrej energii, będziesz przeżywać, a efekt będzie jaki będzie. Jeżeli chcesz więc wysłać kartkę i chcesz tym tylko przedstawić swoje pozytywne do teściów nastawienie, to na tym się skup.


Kupiłam kartkę i wysłałam dziś teściom życzenia. W niedzielę kupię kwiaty i poproszę starszą córkę, by je przekazała. Nie chcę być nachalna. Chciałabym jedynie zaznaczyć, że pamiętam...

Rubinie,
Twoje słowa sprawiają, że nie tracę nadziei. To dla mnie ważne, że nie jestem sama. Uczę się cierpliwości i pokory. Czasem się gubię...
Nie chciałabym pogorszyć mojej sytuacji z teściami. To są rodzice mojego męża, wiem, że oni chcą jak najlepiej dla swojego syna i choć nie zawsze rozumiem ich zachowania, to bardzo ich szanuję.

Wczoraj wysłałam teściowej sms z informacją, jak radzi sobie jej wnuczka w przedszkolu. Nie odpowiedziała mi. Nawet nie wiem, czy odczytała moją wiadomość. Z moim mężem też się nie kontaktowała. Czy zatem obojętne jest jej to, jak malutka funkcjonuje w przedszkola? Nie rozumiem.

Anonymous - 2015-09-15, 10:47

Chcę Wam dzisiaj przytoczyć fragment książki. To nie są odkrywcze słowa, ale dodają mi otuchy.

"Uświadomienie sobie tego wszystkiego, co nam przyniesie całe wspólne życie we dwoje, przerasta nasze siły. To jakbyśmy na raz zobaczyli stertę jedzenia, które będziemy musieli zjeść do końca życia. To przeraża, a wręcz budzi obrzydzenie. I na zawsze pozbawia apetytu. Ale jeśli każdego dnia zjadamy tylko tyle, ile nam potrzeba, nie myśląc o tym, co będziemy musieli zjeść jutro i w kolejne dni naszego życia, wszystko staje się prostsze. Choć przecież, koniec końców, okaże się, że rzeczywiście pochłonęliśmy całą tę górę żywności".

Staram się pamietać, że życie składa się z następujących po sobie dni. Nie wybiegam w przyszlość, która mnie przygniata, nie rozpamietuję przeszłości.
Cieszę się każdym dobrze przeżytym dniem. Pełnym trudności, ale niepozbawionym radości. :)

Pozdrawiam Was, kochane Sycharki!

Anonymous - 2015-09-20, 12:08

Już myślałam, że jestem na dobrej drodze do zrozumienia, pogodzenia się. Dziś stwierdzam, że zrobiłam kilka kroków do tyłu. I znów watpliwości, i znów ból, i znów emocje. Jak odbyć podwójną żałobę? Tęknię szalenie za moim tatą, jest coraz trudniej, nachodzą mnie obrazy z ostatnich chwil życia taty. Tęsknię za moim mężem, dla którego jestem nikim ważnym. To dla mnie za dużo.

Straciłam wszystko...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group