To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Straciłam wszystko

Anonymous - 2015-06-20, 12:07
Temat postu: Straciłam wszystko
Jestem z Wami już od dawna. Trafiłam na to forum rok temu Niestety, było już za późno, by uratować siebie przed błędami. Jestem pewna, że nie byłabym w trakcie rozwodu, gdybym trafiła na to forum w odpowiednim momencie. Wtedy kiedy było mi bardzo źle w małżeństwie, nie szukałam drogi do Boga. Wybralam drogę zła, oślepiła mnie miłość do innego mężczyzny. Nawet nie potrafię napisać, tego co czuję. Długo zbierałam się w sobie, by opisac moją historię. Dziś tak bardzo mi źle, straciłam wiarę... Bardzo mi przykro, jak wiele bym dała, bym mogła, miała szansę naprawy małżeństwa. Podziwiam tych wszytkich małżonków, którzy mimo że bardzo zranieni, potrafią mieć siłę, by walczyć o swoją drugą połowę, o kogoś, kto ich tak bardzo zawiódł. Modlę się do Bogao taką szansę, o cud uzdrowienia mojego małżeństwa, o to by Jezus zabrał kamienne serce mojego męża, a dał serce Chrystusowe. Ukończyłam seminarium odnowy wiary. Starałam się pracować nad sobą, by mąż zobaczył, we mnie dziewczynę, któą pokochał przed laty. I mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Mieszkamy razem, postępowanie rozwodowe jest zawieszone. Za nami trzy rozprawy. Jesteśmy małżeństwem ponad 10 lat, mamy dwie córeczki. Tracę nadzieję, mimo że powierzyłam moje życie Jezusowi. Okazuje się, że wątpię w Jego miłość? Źle mi ze sobą. :cry:
Anonymous - 2015-06-20, 12:44

Witaj Jasia na naszym forum

Często nasze błędne decyzje zmieniają spokojny, utarty nurt naszego życia.
Czy jednak nawet wtedy należy się z tym pogodzić? Na szczęście nie jesteśmy rzeka, która płynie tylko swoim korytem, prowadzona siłą grawitacji ku morzu.
Mamy naszą wolną wolę. Tak jak potrafimy robić złe rzeczy, tak samo potrafimy i robić dobre. Potrafimy się zmienić. Jak jednak do tej zmiany przekonać naszego współmałżonka? Tylko chyba wytrwałością, dobrocią i miłością.

Zapraszam Cię Jasia do materiałów zamieszczonych na naszym forum. Do rekolekcji, konferencji i wykładów zamieszczonych tutaj:
http://sychar-rekolekcje.blogspot.com/
Wszystkie sa bardzo pomocne i praktyczne. Zacznij może od rekolekcji w Porszewicach prowadzonych przez ks. Marka Dziewieckiego:
https://archive.org/details/przysiega-malzenska

Polecam również wykłady Jacka Pulikowskiego czy ks. Piotra Pawlukiewicza. Powinny Ci otworzyć oczy na relacje małżeńskie.
Ponieważ jesteś w trakcie ostrego kryzysu, ale mieszkacie razem, spróbuj może i obejrzeć film "Ognioodporny" znany też pod nazwą "Próba ogniowa"
Spróbuj tutaj:
http://www.cda.pl/video/153007ff

Może warto, żebyś poczytała nasze forum. Jest tu opisanych wiele historii kryzysów. Spróbuj może poczytać książek. Polecam następujące:

Jacek Pulikowski, Gdzie ci mężczyźni? O męskości dla kobiet i mężczyzn, Wydawnictwo Fides, Kraków 2012
Jacek Pulikowski, Warto naprawić małżeństwo, Inicjatywa Wydawnicza „Jerozolima”, Poznań 2008

Gary Chapman, Jak ocalić małżeństwo. Rozwiązania, które przynosi miłość, Wydawnictwo Vacatio, Warszawa 2006

Jerzy Grzybowski, Małżeńskie temperamenty, Wydawnictwo M, Kraków 2007
Jerzy Grzybowski, Romans, zdrada i co dalej, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2009

Mieczysław Gucewicz, Małżeństwo na krawędzi. Jak ustrzec się zdrady i rozwodu, Wydawnictwo POMOC, Częstochowa 2014

Ks. Marek Dziewięcki, Odzyskana miłość, Wydawnictwo M, Kraków 2014

Jeżeli kochasz swoje córeczki, to ratuj dla nich swoje małżeństwo. Może ten argument przemówi do Twojego męża. Jakie są skutki rozwodu dla dzieci możesz przeczytać również tutaj:

Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010

Jeżeli Ty lub Twój małżonek jesteście z rozbitych domów, to również jest lektura obowiązkowa dla Was.

Życząc wszystkiego dobrego na drodze naprawy małżeństwa
Pozdrawiam

Anonymous - 2015-06-20, 13:22

Dziękuję za wsparcie. Wiele wymienionych pozycji już przeczytałam, wysłuchałam, nawet starałam się podsuwac je mężowi. Niestety, mąż twierdzi, że Boga nie ma. Od dawna nie chodzi do kościoła. Ja też się od Boga odsunełam. Na szczęście przejrzałam na oczy.W dużej mierze dzięki forum Sychar. Codziennie się modlę, powtarzam "Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia". Jednak gdy mąż wraca na weekend i gdy widzę jak mnie od siebie odsuwa, wszystko we mnie pęka. Wiele czytam, forum również. Czytałam "Moc pozytywnego myslenia". Książkę tę mam też w wersji elektronicznej. Dałam mężowi, żeby posłuchał. Jest kierowcą, cały tydzien go nie ma. Myślałam, ze będzie chciał, próbował spojrzeć na nasz kryzys z różnych stron. On czuje się głęboko zraniony. Powiedział, że mi nie wybaczy. Sprawa rozwodowa jest zawieszona do listopada. Mój mąż ma wsparcie w rodzinie, która mnie szczerze nienawidzi. Moj tata jest śmiertelnie chory. Mój mąż nie czuje potrzeby, zeby go odwiedzić, jego rodzina również, nawet nie pytają, jak się czuje. Wymazali mnie, moją rodzinę ze swego życia. Ja walczę, mój mąż się poddał. Mówi, że nie potrafi, ale nie robi nic by móc potrafić.
Pozdrawiam.
J.

Anonymous - 2015-06-20, 13:37

Witaj jasia33.

Nie ma łatwych i szybkich rozwiązań z trudnych sytuacji, a takie niezależnie od siebie mamy, bo przecież z określonych, ważnych powodów szukamy pomocy w SYCHARZE.

SYCHAR, to również spotkania w Ogniskach, których spis można znaleźć tutaj: http://sychar.org/ogniska/



SYCHAR, ma też bogatą ofertę rekolekcyjną i wakacyjną: http://sychar-rekolekcje.blogspot.com/

Może przyszedł czas dla Ciebie aby wyjść do ludzi w SYCHARZE i brać umocnienie z ich bezpośredniej obecności?

Anonymous - 2015-06-20, 14:03

Dziś serce pęka mi z żalu. Mąż szykuje się na ślub kuzyna. Zaproszenie dostaliśmy wszyscy, jednak mąż nie życzy sobie mojej obecności przy nim. Tak bardzo się ucieszyłam z tego zaproszenia. Pomyślałam, że nie wszyscy w jego rodzinie mnie skreślili, że jest ktoś w jego rodzinie, kto nie chce naszego rozwodu. Mąż nie widzi sensu, byśmy jechali razem. Wpadłam w histerię. Dotarło do mnie, że on już postanowił, jak chce żyć. Jemu nawet powieka nie drgnęła. Umowiłam się do psychologa na poniedziałek. Bardzo proszę o modlitwę za mojego męża. Bardzo chętnie spotkałabym się z ludźmi w SYCHARZE. :) Wiem, jaką to daje moc. Przeszłam modlitwę uwolnienia. W styczniu skończyłam seminarium odnowy wiary. Czuję, że znów tracę siły do walki, tracę nadzieję.
Pozdrawiam :)

Anonymous - 2015-06-20, 15:04

witaj Jasia,

ale dlaczego wpadłaś w histerię? Piszesz, że zaproszenie jest dla Was wszytskich. Idziesz ze względu na męża, czy na kuzyna?
Ubierz dziewczynki, siebie i ruszaj do przodu.

Anonymous - 2015-06-20, 15:37

a może jednak Twoje sprawy nie idą w złym kierunku? Przecież nadal mieszkacie razem, jest jeszcze dobrych kilka miesięcy do nastepnej sprawy rozwodowej- jest to czas dany Wam na nawrócenie. Może zamiast widzieć, co jest złe, trzeba znaleźć, co jest dobre , oprzeć się na tym i budować dobro.

Mąż ma prawo czuć się zraniony. Z pewnością cierpi i nie radzi sobie z tym. Pewnie dlatego jest okrutny w stosunku do Ciebie. Wydaje mu się, że jedynym wyjściem jest rozwód. To nie jest dziwne.

Jesli przeszłaś drogę odnowienia wiary, trzymasz się Jezusa, to poproś o wskazanie dobrej drogi. Otrzymasz odpoiedź na pewno, sama będziesz czuła, jak znaleźć dojście do serca męża. Może trzeba poporosić o przebaczenie, może trzeba zadośćuczynić ,może okazać wiele wiele cierpliwości. Nie wiem, ale na pewno Ty to będziesz wiedziała.

Anonymous - 2015-06-20, 15:50

do męża obecnie nie trafiają Twoje nalegania na nawrócenie, raczej odrzuci propozycje książek, spotkań, czy metod zmiany
myślę, że jedyne co może zadziałać to zmiana Twojego zachowania na lepsze
jeśli rzeczywiście się zmieniłaś, to on to zauważy
na męxczyzn działaja fakty

Anonymous - 2015-06-20, 15:59

jasia33 napisał/a:
Podziwiam tych wszytkich małżonków, którzy mimo że bardzo zranieni,
potrafią mieć siłę, by walczyć o swoją drugą połowę, o kogoś, kto ich tak bardzo zawiódł.


Jasiu, gwoli ścisłości o drugą polowę (tę zranioną, oszukaną i zdradzoną) powinna walczyć ta osoba która zraniła, zawiniła, dopuściła do tragedii.
Głównie od postawy zdradzającego zależy to, w jaki sposób ta zdradzona upora się z tym czego doświadczyła.

jasia33 napisał/a:
Wiele wymienionych pozycji już przeczytałam, wysłuchałam, nawet starałam się podsuwac je mężowi. Niestety, mąż twierdzi, że Boga nie ma. Od dawna nie chodzi do kościoła.


Główną przyczyną męża postawy jest Twoja zdrada a nie to, że mąż nie chodzi do kościoła, choć chciałabyś na fakt niechodzenia i niewiary w Boga zwrócić szczególną uwagę.
O swojej zdradzie wspominasz niejako mimochodem.

Czy Twoja postawa wobec męża jest właściwa teraz. Czy wreszcie mąż ma podstawy by Ci wierzyć?
Jak ma się uporać z tym co mu zrobiłaś?
Pomagasz mu, czy oczekujesz wybaczenia a priori - bo człowiek wierzący, katolik by tak zrobił?

Mąż musiał poczuć się bardzo zraniony skoro jest tak nieugięty.
Zdrada zdradzie nierówna. Tak samo jak i decyzja o jej zakończeniu z różnych motywów wynika.
Mąż Ci nie ufa Jasiu....dlaczego? - nad tym się zastanów.

Anonymous - 2015-06-20, 20:44

Rana jest wielka, raniliśmy się oboje wielokrotnie. Mój mąż początkowo pracował zagranicą, przyjeżdżał zaledwie na kilka dni. Tak było od początku małżeństwa. Po dwóch latach urodziła nam się pierwsza córeczka. Ciąża była trudna, zagrożona, na pierwszą wizytę lekarską poszłam sama - tam dowiedzialam się, ze w przeciągu dwóch tygodni poronię,męża przy mnie nie było. Rodzina się mną opiekowała. Dzięki Bogu urodziłam zdrową córkę. Opiekowaliśmy się nią wspólnie zaledwie trzy miesiące. Po trzech miesiącach od porodu mąż znów wyjechał za granicę. Wielokrotnie sygnalizowałam, że ja tak nie umiem zyć, na odległość, bez wsparcia w trudach dnia codziennego. Mała chorowała, bywało, ze po nocach jeździłam z nią do lekarza, mąż daleko. tak żyliśmy przez wiele, wiele lat. Nawet nie wiem, kiedy zaczęliśmy się od siebie oddalać. Często obwinialam męża, ze nie docenia tego, jak wiele robię. Zarzucal mi, że nie pomagam fizycznie przy budowie domu. Pracowałam zawodowo, opiekowałam się dzieckiem, potem dziećmi, zajmowałam się domem i nie czułam wsparcia. Mąż wyjeżdżał, nie widział innej drogi. Straciłam poczucie bezpieczeństwa, straciłam nadzieję. Tęskniłam za czulością, bliskością. Wybrałam złą drogę. Zakochałam się w mężczyźnie, z ktorym początkowo tylko rozmawiałam, zwierzaliśmy się sobie, nawiązała się między nami więź. Mąż często mi ubliżał, wielokrotnie przy dzieciach. Wiem, że to jest moja wina. Ja jestem winna tego, co teraz dzieje się w mojej rodzinie. Dziś znam wiele rozwiązań, wtedy nawet ich nie szukałam. Staram się zmienić siebie. Pracuję przede wszystkim nad sobą, ale chyba marnie mi to wychodzi, bo on uważa, ze nic nie robie. Staram się rozmawiać z mężem. To nie jest łatwe, bo mąż przez cały tydzień pracuje poza domem. Przyjeżdża tylko na weekendy. Obecnie nie ubyło mi obowiązków, raczej przybyło - chory na raka tata. Jednak jestem w innym miejscu, mam siłę, czerpię ją od Boga. Jest mi ciężko, czasem tak, że nie chcę żyć. Jestem świadoma tego, ze ja nie pomogę mężowi, bo jestem przyczyną jego bólu. Proszę go, zeby zaczął się modlić - oburza się, proszę, by poszedł do psychologa - wścieka się. Wiem, ze to "zdradzacze" powinni się starać, stąd mój podziw, gdy czytam, jak często osoby skrzywdzone walczą o męża/żonę, mimo iż ten mąż/ ta żona jest już w nowym związku. Nie oczekuję ,by mój mąż walczył o nasze małżeństwo. Wiem, że każde z nas musi najpierw uzdrowic siebie. Tylko mój mąż nie chce nawet popracować nad sobą dla siebie.
Będę się modlić do Jezusa, aby wskazał mi własciwą drogę do serca męża.
Dziękuję za słowa otuchy, wiem że nie jest łatwo pomagać osobie, która na własne życzenie rozwaliła rodzinę...

Anonymous - 2015-06-20, 21:16

Jasiu nie osądzam cię i ty siebie nie traktuj aż tak surowo. Czytając cię wcale nie pomyślałam o tym, że na własne życzenie rozwaliłaś rodzinę. Każdy z nas popełnia błędy, dziękuj Bogu i uwielbiaj Go za to, że pokazał ci inną drogę rozwiązania twoich problemów. Najważniejsze, że oddałaś życie Bogu i idziesz Jego drogą. Jest ciężko, bardzo ciężko, ale powolutku. Jezus będzie uzdrawiał, czytaj Słowo Boże a znajdziesz w Nim wszystko czego potrzebujesz. Myślę, że to nie jest dobry czas żebyś proponowała mężowi pomoc, w jakiejkolwiek formie, zajmij się sobą. Zapraszam cię na nasze mitingi na skype w każdy poniedziałek i środę o 21.00 http://sychar.org/miting/. Możesz tam porozmawiać o swoich trudnościach, ale też posłuchać o podobnych doświadczeniach.
Anonymous - 2015-06-20, 21:24

Jasiu, bardzo Ci współczuję, naprawdę.

To niewiarygodne że podjęliście taki wybór by spędzać swoje życie osobno, niemal od początku małżeństwa.
Taki styl życia nie sprzyja bliskości a niemal zawsze prowadzi do rozłamu. W imię czego takie poświęcenia z obu stron?
Nie jest łatwo być matką i ojcem w jednej osobie.
Wyobrażam sobie jak bardzo Ci ciężko. Ufam, że nastąpią u Was zmiany.....dobre zmiany.
Przytulam Cię mocno.

Anonymous - 2015-06-21, 00:31

Tak bardzo dziś potrzebuję tego przytulenia - dziękuję Aniu65, dziękuję Kenya
Jest mi strasznie ciężko. Zawsze bardzo tęskniłam za moim mężem, jeszcze nie wyjechał, a ja płakałam. Teściowa pocieszała mnie, że się przyzwyczaję. Ona też tak ma. Mój mąż nie miał innego wzorca - jego tata do tej pory wyjeźdża. Zawsze wydawało mi się, że ja za bardzo kocham, ze za bardzo tęsknię. On często się dziwił, gdy kilka dni po wyjeździe pytałam, czy za mną tęskni. Przecież dopiero co wyjechał. A ja tęskniłam szalenie. Tym bardziej nie rozumiem, jak można tak skrzywdzić osobę, którą tak bardzo się zawsze kochało. Jakim ja jestem człowiekiem? Mąż jest teraz na weselu. Gdy wyjeżdźał mówił, że jedzie tylko na ślub i potem na obiad. Nie ma go do tej pory. Jestem bliska obłędu. Wiem, ze jego rodzice i siostra życzą mi jak najgorzej. Mam myśli samobójcze. Nie wiem, jak się modlić? Nic już nie wiem...

Anonymous - 2015-06-21, 01:01

jasia33 napisał/a:
Wiem, ze jego rodzice i siostra życzą mi jak najgorzej.

Witaj,
wiesz w naszej wspolnocie jest taka osoba, moze sie sama odezwie, ktora tak myslala o swojej tesciowej podczas kryzysu w jej malzenstwie. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, gdy kryzys zostal juz zarzegnany, dowiedziala sie ze wlasnie jej tesciowa , podjela sama w intencji uratowania malzenstwa tej osoby Adoracje i modlitwy. To dowod na to, ze nie zawsze jest tak jak myslimy, moze tak byc, ale nie musi, wiec tym co mysli i robi rodzina meza zupelnie sie nie przejmuj. Skup sie na sobie i potrzebach swojej rodziny.

jasia33 napisał/a:
Mam myśli samobójcze. Nie wiem, jak się modlić? Nic już nie wiem...

Modl sie jak potrafisz, a ja pomodle sie zaraz za Ciebie o pokoj i zeby Cie moj Aniol Stroz przytulil. Wiem, ze teraz Ci trudno, ale pomysl, ze wlasnie teraz sa przy Tobie i Jezus i Maryja, nie zostawia Cie ani na chwilke.
(13) Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio! Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem! Albowiem Pan pocieszył swój lud, zlitował się nad jego biednymi. (14) Mówił Syjon: Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. (15) Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. (16) Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną. (17) Spieszą twoi budowniczowie, a którzy burzyli cię i pustoszyli, odchodzą precz od ciebie.

(Ks. Izajasza 49:13-17, Biblia Tysiąclecia)

Tam gdzie napisano Syjon i lud wpisz swoje imie i przecztaj Bog to mowi do Ciebie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group