To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Raz na wozie raz pod wozem

Anonymous - 2015-04-01, 15:29

grzegorz_ napisał/a:
Masz rozumieć i koledzy też, że to forum katolicko-sfeminizowane.


Jak widzę umknął Ci grzegorzu_ fakt, że panie jak dotąd w większości, dyskretnie, nie udzielają się w tym wątku, pozostawiając panom pomoc.
Po cóż wiec takie wędrówki? Może jednak lepiej skupić się na pomocy Harnasiowi?

Anonymous - 2015-04-01, 16:54

Harnaś

Przeczytaj może artykuł, który pojawił się dzisiaj na naszym forum:
Strona Główna » Kryzys małżeński » Kącik psychologiczny » Trudności w małżeństwie
czyli tutaj:
http://www.kryzys.org/vie...p=462196#462196

Artykuł "popełnił" mężczyzna, więc może jakoś Cię natchnie do działania, czy lepszego zrozumienia swojej sytuacji.

Anonymous - 2015-04-01, 18:10

...
Anonymous - 2015-04-01, 19:44

Mateo

Robileś badania statystyczne wśród kobiet?
a może jesteś seksuologiem który
wysłuchal setki historii kobiet?

Powtarzasz stereotypy wyczytane pewnie w
podręcznikach.
Sugerujesz ze zony Harnasia i innych panów
unikają seksu bo mężowie nie potrafią
ich rozbudzić....sorry, ale to jest obraźliwe.
Czy zauważasz ze ludzie są rożni i przyczyny są różne.
Czasem przyczyna tkwi we wzajemnych relacjach, czasem w mężczyźnie, ale
dość często przyczyna jest związana z kobietą i jej psychiką.
Żeby było jeszcze bardziej skomplikowanie to czasem nie da się z tym prawie nic zrobić.

Kinga wkleiła coś na ten temat w kąciku psychologicznym.

Ps. dodam gwoli sprawiedliwości, że problem nie jest taki jednoznaczny. Wystarczy wejść na jakieś forum w tym temacie i można się zdziwić jak wiele kobiet ma problem ze swoimi facetami robiącym uniki wieczorami.

Anonymous - 2015-04-01, 21:42

Matteo

Twój wpis wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z częścią się zgadzam, ale z częścią nie - zwłaszcza z pierwszą częścią. Oczywiście co do wymuszania zgadzam się z Tobą, wstydzę się tego, żałuję, spowiadałem się z tego - ale nie nazwał bym tego gwałtem, no chyba że jest to forum jakiegoś ruchu feministycznego, bo w kościele katolickim sprawa małżeństwa ma się chyba inaczej.

"Nie uchylajcie się od współżycia..." cz. III

Szukając odpowiedzi na pytanie o najlepszy czas zbliżenia małżonków, dotąd nie mówiliśmy o sytuacji, gdy nie ma zgody w tej kwestii między mężem i żoną. A przecież dzieje się tak wcale nierzadko - jedno z małżonków pragnie współżycia, a drugie się na nie nie zgadza, bądź tez zgadza się niechętnie, po dłuższych namowach, dla świętego spokoju. Akt seksualny ma mieć miejsce, gdy pragną tego sami małżonkowie - powiedzieliśmy. Co jednak zrobić, gdy o zbliżeniu myśli tylko jedno z małżonków, drugie zaś ma w tej kwestii zdanie całkowicie odmienne?

To, że pragnienia małżonków w tej kwestii bywają różne, jest całkowicie naturalne. Trzeba pamiętać, że akt małżeński ma wielkie znaczenie dla każdego męża, a zarazem pragnienie współżycia budzi się u niego bardzo łatwo, niemal automatycznie. Natomiast obudzenie tego pragnienia u żony wymaga z reguły spełnienia naprawdę złożonych warunków. Miłość nie likwiduje tych różnic. Nic więc dziwnego, że małżonkowie się tutaj różnią - najczęściej jest tak, że to mąż pragnie zbliżenia i musi namawiać do tego żonę (sytuacje odwrotne również się zdarzają, ale znacznie rzadziej).

Nie można w tym momencie nie przytoczyć znanego tekstu św. Pawła na temat współżycia: "Niech mąż oddaje powinność małżeńską żonie, a żona mężowi. Żona nie może swobodnie dysponować własnym ciałem, lecz jej mąż. Podobnie i mąż nie może swobodnie dysponować własnym ciałem, lecz jego żona. Nie uchylajcie się od współżycia małżeńskiego, chyba za wspólną zgodą i tylko na pewien czas, aby poświęcić się modlitwie. Potem znowu podejmijcie współżycie, aby nie kusił was szatan, wykorzystując waszą niepowściągliwość" (1 Kor 7,3-5).

Akt małżeński nie jest ewentualną możliwością, nie jest jakimś luksusem. Bóg nakazuje regularność w pożyciu, wzajemną dyspozycyjność seksualną. Zarówno mąż jak i żona tracą w małżeństwie prawo do swobodnego rozporządzania swoim ciałem. Mają sobie nawzajem służyć aktem małżeńskim.

Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że w tym miejscu dyskusja się kończy. Nie, ona się tutaj dopiero rozpoczyna.

Wokół pojęcia "obowiązek małżeński" narosły pewne nieporozumienia. Tak, współżycie seksualne jest w małżeństwie obowiązkiem. Jasno to wynika z przytoczonego cytatu. Jednak tego tekstu nie można czytać w oderwaniu od całego biblijnego przekazu o małżeństwie. Nigdy nie wolno wyrywać z kontekstu cytatów biblijnych (zresztą innych cytatów również). Pozbawiając teksty biblijne kontekstu i swobodnie nimi operując można by uzasadnić praktycznie wszystko - pamiętamy, że szatan kusząc Jezusa na pustyni też cytował Biblię, aby uzasadnić swe niegodziwości.

Mówimy o tym z takim naciskiem, gdyż właśnie przez oderwane od kontekstu cytowanie zupełnie wypaczono sens pojęcia małżeńskiego obowiązku. Co bowiem jest fundamentem małżeństwa i fundamentem pożycia seksualnego? Miłość. Życzy ktoś sobie jakiegoś cytatu biblijnego na ten temat? Proszę bardzo: "Mężowie miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi" (Kol 3,19), "Mężowie, miłujcie żony, jak Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie" (Ef 5,25).

Pojęcia obowiązku małżeńskiego nie wolno odrywać od miłości. "Dysponowanie" ciałem współmałżonka musi być przepojone miłością, pełne prawdziwej troski o niego.

Bardzo wiele z tego wynika. Przede wszystkim to, że prawdziwa miłość znosi pojęcie praw i obowiązków. W miłości nikt nie odwołuje się do takich kategorii, tylko po prostu obdarowuje sobą współmałżonka i przyjmuje dar z jego strony. Czyż można mówić o prawach i obowiązkach tam, gdzie chodzi o dar?

Obowiązek małżeński możemy tu przyrównać do obowiązków rodzicielskich. Rodzice mają obowiązek troszczyć się o swoje dzieci, jednak należy głęboko współczuć dzieciom, którymi rodzice zajmują się tylko z tego powodu. Podobnie jest z obowiązkiem małżeńskim - oczywiście istnieje, ale chodzi o to, by małżonkowie tak się troszczyli o swoją wspólnotę małżeńską, żeby nie trzeba się było do niego odwoływać.

I tak by było najprościej i najlepiej. Tam gdzie właściwie rozwija się miłość, mówienie o obowiązkach jest niepotrzebne. Jednak miłość małżeńska bywa chora, przechodzi większe i mniejsze kryzysy. Grzech pierworodny dotknął tej sfery bardzo mocno. Dlatego niekiedy jest konieczne odwołanie się do praw i obowiązków. Refleksja nad nimi pomaga zrobić rachunek sumienia, służy odnowieniu miłości, przezwyciężaniu kryzysów i pokus.

Rozważmy więc, jak pojęcie obowiązku małżeńskiego odczytywane w świetle miłości każe udzielać odpowiedzi na pytanie o to kiedy mąż i żona mają się jednoczyć w akcie małżeńskim.

W miłości na pierwszym planie jest dobro kochanego człowieka. Miłość "nie szuka swego" (1 Kor 13,5), zarówno na płaszczyźnie duchowej jak i cielesnej. Zawsze szuka dobra kochanej osoby.

Skoro więc z reguły jest tak, iż to mąż pragnie zjednoczenia seksualnego znacznie częściej niż żona, to kochająca żona będzie starała się z radością odpowiadać na jego zaproszenie, kiedy to tylko możliwe. Kiedy to tylko możliwe - a więc nie tylko wówczas, gdy w niej samej obudzi się pragnienie współżycia. Gdyby żona czekała na taką chwilę, na pewno by nie wyszła naprzeciw pragnieniom męża.

Kochająca żona będzie się więc zgadzać na seksualne spotkanie z mężem, choćby sama nie odczuwała w tym momencie żadnych pragnień czy uniesień. Przeżyty przez nią wówczas akt małżeński, mimo braku emocjonalnego odczuwania miłości, będzie aktem miłosnym w najgłębszym tego słowa znaczeniu, będzie bowiem prawdziwym darem z siebie. Prawdziwa miłość, aby uszczęśliwić kochaną osobę gotowa jest zdobyć się na wiele poświęceń.

Ważne jest przy tym, by żona na zaproszenie męża odpowiadała chętnie i radością. Odpowiedzi w rodzaju: "W porządku, wiem że to mój obowiązek. Możesz zaczynać" są zniechęcające, deprymujące i nie mają wiele wspólnego z miłością. Zgoda naprawdę wynikająca z miłości jest zawsze zgodą chętną, pełną radości, że czyni się dobro ukochanemu człowiekowi. Oddanie się z radością jest jedną z najważniejszych rzeczy, którą żona może zrobić, by mąż czuł się kochany.

Kiedy zaś żona będzie musiała odmówić, uczyni to z ogromną delikatnością i taktem. Mówiliśmy już o tym, że mężczyźni są w tej dziedzinie przewrażliwieni. Ich poczucie własnej wartości jest głęboko zakorzenione w sferze seksualnej. Odmowę współżycia bardzo łatwo mogą więc potraktować jako odrzucenie w ogóle.

Dlatego, jeśli żona nie może zgodzić się na zbliżenie, powinna szczególnie okazać mężowi swą miłość. Może to być przytulenie, jakiś inny gest, zapowiedź że na pewno będą mogli współżyć następnego dnia. Kobieta ma wiele sposobów, by osłodzić mężowi swą odmowę. Warto też pamiętać, że jeśli żona często mówi i okazuje mężowi, że lubi ich zbliżenia, jednorazowa odmowa nie będzie powodem problemów.

Trzeba też pamiętać, że nieuzasadniona odmowa może narażać męża na pokusy seksualne. Każdy z małżonków, szczególnie zaś mężczyzna, powinien umieć kierować sobą w dziedzinie płciowości. Nic nie usprawiedliwia popełniania grzechów w tej sferze (jak i zresztą w każdej innej). Pamiętając o tym, nie można jednak nie zauważać, że pokusy jakich doświadczają niektórzy mężowie są bardzo silne. Każdy człowiek ma swoją pokusę, swój grzech z którym musi się zmagać. Dla niektórych są to właśnie pokusy w sferze seksualnej. Chodzi więc o to, by żona przez swe postępowanie nie narażała męża na pokusy, a przeciwnie - pomagała mu właściwie kierować poruszeniami w dziedzinie seksualności. Jeśli współżycie jest potrzebne dla wyciszenia budzących się poruszeń, może bardzo wyraźnie stawać się obowiązkiem.

Podobnie jest, gdy akt seksualny jest potrzebny dla podtrzymania miłości między małżonkami. Również wtedy staje się obowiązkiem. Bardzo złożone bywają trudne sytuacje życia małżeńskiego. Niekiedy współżycie może odegrać taką właśnie rolę.

Wydaje się, że dosyć dużo powiedzieliśmy już o tym, w jaki sposób żona ma możliwość okazania miłości swemu mężowi. Wypada więc teraz zastanowić się, w jaki sposób mąż może dać wyraz temu, że kocha swoją żonę.

Przede wszystkim - nigdy nie wymuszając współżycia. To powinna być oczywista sprawa - przecież wszelki przymus, zwłaszcza w sferze tak delikatnej, jest dokładnym zaprzeczeniem miłości. Niestety, w bardzo wielu rodzinach, i to tzw. porządnych rodzinach, mamy tu do czynienia z poważnymi zaburzeniami. Powiedzmy więc wyraźnie: wymuszony akt małżeński czynem niegodziwym, jest grzechem. Takie współżycie niszczy miłość, burzy więź między mężem i żoną, może doprowadzić do rozpadu małżeństwa.

"Współżycie płciowe narzucone współmałżonkowi, bez liczenia się z jego stanem oraz z uzasadnionymi jego życzeniami, nie jest prawdziwym aktem miłości i sprzeciwia się temu, czego słusznie domaga się ład moralny między małżonkami" - naucza papież Paweł VI (Humanae vitae, n. 13). W pewnych sytuacjach narzucenie współżycia będzie ciężkim naruszeniem miłości bliźniego - ciężkim grzechem (na przykład wtedy, gdy lekkomyślnie naraża żonę na ciążę zagrażającą jej ciężką chorobą).

Zwrócimy jeszcze uwagę na to, że przymus może mieć charakter nie tylko fizyczny. Także presja psychiczna stwarza sytuację przymusu, który bywa równie dotkliwy jak przymus fizyczny.

Ale przecież miłość ze strony męża nie może ograniczać się do tego, że nie będzie wymuszał na swej żonie współżycia. To byłoby bardzo mało.

"Mężowie we wspólnym pożyciu z żonami pamiętajcie o tym, że są one słabsze i darzcie je szacunkiem jako współuczestniczące w łasce życia" - mówi św. Piotr (1 P 3,7). Jak to przełożyć na codzienność życia małżeńskiego?

Kochający mąż wiedząc, że żona nie będzie miała ochoty na zbliżenie, w ogóle jej tego nie zaproponuje. Zmęczenie żony, jej złe samopoczucie, przygnębienie z jakiegoś powodu, niesprzyjające warunki zewnętrzne - te i wszystkie inne podobne sytuacje będą dla męża sygnałem, żeby zrezygnować z planów intymnego zbliżenia. Jeśli zaś mąż złoży taką propozycję, uczyni to w taki sposób, by żona nie musiała obawiać się odmowy.

Właśnie. Mówiliśmy o tym, że każdą odmowę współżycia powinna cechować delikatność i takt. Oczywiście, ale przecież propozycja spotkania w akcie małżeńskim również powinna być złożona w sposób pełen miłości. To nie może być tak, że żona boi się odmówić mężowi, że zgadza się tylko dla świętego spokoju - żeby nie znosić niezadowolenia męża czy jego złych humorów.

Tak, tak, wiemy, że żony nierzadko odmawiają mężom współżycia bez powodów. Ale naprawdę to nie usprawiedliwia stwarzania atmosfery, w której żona boi się odmowy.

Podobnie nie ma sensu unoszenie się fałszywą ambicją, obrażanie się, bunt: "nie będę się prosił..." To wszystko godzi w jedność między mężem i żoną, niczego nie rozwiązuje, potęguje trudności.

Mówiliśmy więc o tym, w jaki sposób powinna postępować żona oraz o tym, jak ma zachować się mąż. Czy dałoby się znaleźć tutaj jakąś ogólną zasadę postępowania, wspólną dla męża i żony?

Tak. Tą zasadą jest wychodzenie sobie naprzeciw. Zarówno kochający mąż jak i kochająca żona będą myśleć przede wszystkim o współmałżonku, będą starać się odpowiedzieć na jego oczekiwania. Na pewno nieraz będą musieli przezwyciężać niechęć lub też pragnienie małżeńskiego zbliżenia. Czyniąc to jednak z miłości i z miłością będą chętnie (chętnie! - bo z miłości) rezygnować ze zbliżenia lub też zgadzać się na nie, po to by wyjść naprzeciw swemu współmałżonkowi.

"Moja żona wracała kiedyś z zagranicznej delegacji. - wspomina Paweł - Wiedziałem, że na pewno będzie zmęczona i zupełnie nie myślałem o tym, byśmy w dniu jej powrotu mieli współżyć. Okazało się jednak, że ona myślała zupełnie przeciwnie. Pamiętała, że nasza rozłąka trwała dość długo i wiedziała, że bardzo jestem spragniony naszych intymnych spotkań. I właśnie ona wyszła w tym dniu z inicjatywą zbliżenia".


Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
Ruchu Światło-Życie "Wieczernik"

Anonymous - 2015-04-02, 00:52

...
Anonymous - 2015-04-02, 08:14

Mateo to watek problemu Harnasis a nie moj.
Daruj sobie te psychoanalizy bo trafiasz kula w plot.
Zawsze powtarzam nie tylko w tym watku i w tym problemie
ze od rozwiazywania problemów sa specjalusci, np
np psycholodzy ktorzy studiowali 5lat i mieli do czynienia z tysiącami przypadkow
a nie amatorzy forumowi.

Anonymous - 2015-04-02, 08:24

grzegorz_,
niech zwrócę Twoją uwagę na pkt I.1 regulaminu:
"Celem tego forum jest pomoc małżonkom przeżywającym kryzys w ratowaniu sakramentalnego małżeństwa."

i powtórzę za Matteo: "Nie chcesz - nie próbuj. Ale nie zniechęcaj innych."

Anonymous - 2015-04-02, 10:04

Harnaś napisał/a:

Matteo Twój wpis wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z częścią się zgadzam, ale z częścią nie - zwłaszcza z pierwszą częścią. Oczywiście co do wymuszania zgadzam się z Tobą, wstydzę się tego, żałuję, spowiadałem się z tego - ale nie nazwał bym tego gwałtem, no chyba że jest to forum jakiegoś ruchu feministycznego, bo w kościele katolickim sprawa małżeństwa ma się chyba inaczej.


Harnaś, szkoda że Twoja odpowiedź jest tak lakoniczna , nie odnosisz się do całości postu Matteo (wszak różne wskazówki padły) lecz w odpowiedzi posiłkujesz się czyimś tekstem. Mam nadzieję, że żonie nie podsuwasz takowych w odpowiedzi na jej odmowę. ;-)

Relację między małżonkami porządkuje w pierwszym rzędzie nie religia ani jej reguły (wszak udane relacje łączą nie tylko katolików) , lecz przede wszystkim empatia małżonków, ich wrażliwość i nastawienie na współodczuwanie, w czym zawiera się pragnienie poszukiwania głębszych relacji niż TYLKO tych na fizycznym poziomie (o tym dobitnie pisze Matteo).
Jeśli ta głęboka relacja którą nazywam porozumieniem dusz istnieje, sfera seksualna jest jej naturalną i jakże oczywistą konsekwencją a jakość pożycia jest wprost proporcjonalna do jakości utworzonej relacji. Jeśli jej brak, pożycie dla kobiety ,(dla wrażliwych mężczyzn także) będzie tylko spełniało funkcję rozładowywania napięcia seksualnego i nie będzie NICZYM innym poza realizacją aspektu fizycznego który zaistnieje w oderwaniu od całości.

Tak więc, z mojego kobiecego punktu widzenia, biorąc pod uwagę moje osobiste doświadczenie, dostrzegam w sugestiach Matteo wiele cennych rad, które wprowadzone w życie mogą istotnie zmienić jakość pożycia między małżonkami. W skrócie rzecz ujmując życzyłabym sobie bardzo by mój mąż miał podobne przemyślenia lub wykazał choć nikłą chęć by zgłębić ten temat - to byłoby dla mnie światełko w tunelu.

Matteo głównie czerpie wiedzę ze swojego doświadczenia i co jest istotne w jego małżeństwie to działa. Pisze także szczerze o swoich wcześniejszych zaniedbaniach i konsekwencjach swoich zaniedbań, o niezrozumieniu pewnych istotnych mechanizmów zależności między kobietą a mężczyzną,
o złożoności psychiki kobiecej -zatem nie widzę powodu by tak cenny post w całości "oddalić" tylko z tego powodu że Matteo nie jest seksuologiem. Wszak przedmiot rozważań z reguły dotyczy znacznie czegoś bardziej złożonego i subtelnego (czego większość panów nie dotrzega) niż to, z czym tylko seksuologia mogłaby sobie poradzić.

Anonymous - 2015-04-02, 11:01

kenya napisał/a:
Wszak przedmiot rozważań z reguły dotyczy znacznie czegoś bardziej złożonego i subtelnego (czego większość panów nie dotrzega) niż to, z czym tylko seksuologia mogłaby sobie poradzić.


Dokładnie Kenya.
Panie też nie chcą czasami dostrzec, że panom nie tylko o zwierzęce zaspokojenie popędu chodzi ale o intymność, bliskość, której ukoronowaniem jest zbliżenie. Wymóg empatii o której tak często sie pisze powinien dotyczyć zarówno kobiet jak i mężczyzn.
A Mateo oczywiście ładnie pisze, tak "pod kobiety" i nie dziwię się, że to się podoba.

Poza tym mam wrażenie, że zarówno kobiety jak i mężczyźni lubią się okłamywać.
Kobieta myśli : gdyby on był czuły i romantyczny to miałabym ochotę na bliskość i seks z nim....
a Facet : gdyby ona się ze mną często kochała, to byłoby w naszym związku super.

Anonymous - 2015-04-02, 11:47

grzegorz_ napisał/a:
Poza tym mam wrażenie, że zarówno kobiety jak i mężczyźni lubią się okłamywać.


Grzegorz, nie wiem na ile jest to świadome okłamywanie a na ile jest to rola którą odgrywają podświadomie by partner/partnerka się nami zainteresował/a a natura miała możliwość spełnienia swojego zadanie - przedłużając gatunek . Natura "sprawdza" zgodność/ dopasowanie w aspekcie fizjologicznym, wszak zdrowe potomstwo to warunek przedłużenia gatunku i ewolucji a reszta...cóż reszta jest mniej ważna, jeśli w ogóle.
Czy będziemy szczęśliwie spędzać życie u boku naszego partnera zależy głównie od nas samych i naszej pracy nad związkiem, tu bonusu w postaci idealnych relacji od natury niestety nie dostaniemy.
Zapewne zarówno mężczyźni i kobiety czują się "oszukani", choć każdy z nas w jakimś stopniu, przynajmniej na początku udaje/odgrywa rolę to mimo to, wielu z nas nie zdaje sobie z tego faktu sprawy.
Kiedy minie jakiś czas a trudności w związku się pojawiają (dzieje się tak zawsze poza nielicznymi przypadkami) każdy prędzej czy póżniej zechce w końcu być sobą...i wtedy zaczyna się czas na pracę i rozwój świadomości we wszystkich jej aspektach co w konsekwencji prowadzi do stworzenia prawdziwych, świadomych, mocno satysfakcjonujących relacji. Ale do tego potrzebna jest wola obu stron. Nieumiejętność stworzenia takich relacji to jedna rzecz (i tu jest miejsce na stosowną pomoc) a brak woli by tego chcieć to druga rzecz - i tu niewiele druga strona może zrobić.

grzegorz_ napisał/a:
Kobieta myśli : gdyby on był czuły i romantyczny to miałabym ochotę na bliskość i seks z nim....
a Facet : gdyby ona się ze mną często kochała, to byłoby w naszym związku super.


Owszem tak zwykle bywa lecz zauważ Grzegorz, że na początku zwykle buduje się bliskość, intymność, bazuje się na romantyczności, te dopiero są podstawą by mogły zaistnieć dalsze relacje. Żaden przecież mężczyzna w fazie budowania relacji, ubiegania się o kobietę nie zaproponuje jej: hej zaspokój mnie seksualnie a ja potem, kiedy już nie będę czuł presji mojego ciała, będę taki jak ty oczekujesz, lecz zwykle sam zapragnie robić to w jakiejś logicznej kolejności która jest konsekwencją pewnych zachowań danego gatunku (tu mowa o ludziach ) ;-) . Dlaczego potem miałoby to się odbywać w innej kolejności?
Porządek rzeczy jest inny. Najpierw bliskość i intymność - potem seks. Odwrotnie zwykle chodzi tylko o pożądanie i rozładowywanie napięcia a w takim przypadku większość kobiet czuje wyraźny dyskomfort oraz deficyt - stąd niechęć.

Jest oczywiste natomiast, że kobiety (ja także) nie oczekują zachowań podobnych do tych na początku związku, ani jakichś spektakularnych postaw męskich, wszak związki są w różnych fazach, ale jakiś rodzaj atencji, uwagi, współodczuwania, chęci do budowania dobrych relacji ze strony mężczyzny MUSI zaistnieć, żeby kobiecie przyszło do głowy zechcieć się kochać fizycznie (tu mówię o sobie). Wszak nie sypia się z "wrogiem".
Fakt, że jestem żoną już od dawna, nie stawia mnie automatycznie w sytuacji kiedy w ramach umów zechce się coś ode mnie egzekwować.
To bardzo subtelna zależność.
I powiem tak, poza pewnymi przypadkami kobiet aseksualnych, resztę tych ponoć "oziębłych" stanowią z reguły te opuszczone emocjonalnie, które po otrzymaniu niezbędnej dawki uwagi i stosownych emocji mają całkowicie wystarczający potencjał by na powrót stać się gorącym wulkanem.

Anonymous - 2015-04-02, 12:35

Kenya
Nie będę się odnosił do każdej wskazówki Matteo, za wszystkie jestem mu wdzięczny bo wiele z nich ma sens, a te z którymi się nie zgadzam to tylko moja subiektywna ocena do której mam pełne prawo, tym bardziej że nikt z Was nie zna mojej sytuacji małżeńskiej ani mnie ani też mojej Żony i nie wiecie jakimi jesteśmy ludźmi. Kocham moja Żonę i nie chcę tutaj opisywać jaka to ona jest zła itp. Po prostu szukam pomocy w rozwiązaniu naszego problemu. Jakikolwiek specjalista odpada, bo Żona się nie zgadza. Czułe słowa, kwiatki, bratki, kolacje przy świecach to też nie działa. Jak staram się całymi dniami "U kobiet intymność wieczorna zaczyna się przy porannej kawie" to wieczorem usłyszę że robię to tylko dlatego żeby dostać [moderacja: treść niezgodna z regulaminem] Jak cały dzień zajmuje się swoimi sprawami a żona swoimi i wieczorem w łóżku chcę się przytulić to słyszę "cały dzień zajmujesz się sobą, a jak przychodzi wieczór to chcesz żeby było gorąco" zwariować można - nie wiem czy wszystkie kobiety tak mają, ale jestem przekonany że one same siebie nie rozumieją. I jeszcze raz chcę podkreślić nie chodzi o sex chodzi o bliskość.

Anonymous - 2015-04-02, 22:43

...
Anonymous - 2015-04-03, 00:13

Przeczytałem Matteo twoje posty w tym wątku
a kiedy natrafiłem na to zdanie
Matteo napisał/a:
Mnie to zajęło 9 miesięcy. Ale podejrzewam, że u Ciebie to aż tyle nie potrwa - ja miałem kochankę.


to pomyślałem , że albo ty miałeś ze 100 kochanek , albo cudotwórca ,
albo coś z tą żoną nie tak .
No i przeczytałem wszystkie twoje posty .
Kiedy zacząłem czytać o party i księdzu
pomyślałem ......... że widziałem taki film . :mrgreen:
I dopiero jak padło Swallow , przypomniałem sobie .
Ty po prostu miałeś niebywałe szczęście .
W sumie , twoje zabiegi o żonę przy świadomości " nic mi się nie należy"
po tym co zrobiłem , były całkowicie naturalne .
Wydaje mi sie jednak , że właśnie dlatego
i jednocześnie przy postawie Swallow ( wyjątkowej postawie )
miałeś paradoksalnie łatwiej .
Bo 9 miesiecy przy takiej sprawie to nic .
Wydaje mi się ponadto , że czasami sprawa łóżka , ociera się
o mniej subtelne potrzeby jak Miłość .
Czasem jest to drążkiem sterowniczym , przysłowiową marchewką .
Myślę ponadto , że skoro kobieta jest bardziej rozwinieta na polu relacji ,
to idealnie byłoby jakby nieco nachyliła się
do mniej rozwiniętego na tym polu męża .
A przemiany gratuluję , bo jest zadziwiająca .



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group