To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Raz na wozie raz pod wozem

Anonymous - 2015-12-22, 10:00

zenia1780 napisał/a:
Dlatego tak ważne jest odbudowanie swojej wartości we własnych oczach i świadomość tego, że mężczyzna ma iść do kobiety już z własną siłą, a nie po uzyskanie tej siły


Ryzykiem jest jednak pozyskanie tej siły i własne podniesienie w skutek tej siły, to nieraz powoduje że nigdy nie idzie się już do tej samej kobiety.
Czasem błądzi się idąc ku innej, czasem wybiera się samotna drogę.

Ale jeżeli Harnaś nie zawalczy o swoja siłę to nigdy nie dokona wyboru
i nigdy nie przekona się
JAKA JEST PRAWDA O JEGO ZWIĄZKU

Anonymous - 2015-12-22, 10:57

balwanek1 napisał/a:
Harnaś stań się sobą, żyj tak jakby jutro miał się skończyć dzień i świat.
A dzisiaj jest twój ostatni dzień .
Szanuj swoje poglądy, zainteresowania , lansuj swój styl, miej godność.
I tak jak napisał Dabo-sam dla siebie i ze sobą.
Stań się ciachem we własnych oczach.
Silny facet to ten jaki ma silną świadomość siebie-nie ta zasłyszana,nie ta pochwalona,nie ta łaskawie uznana,nie ta dana z łaski aprobatą

Pracuj nad tym i uwierz mi nie trzeba do tego kobiet by to potwierdzały.

pozdrawiam


Widzisz problem w tym, że gdyby to miał być mój ostatni dzień to chciałbym go spędzić z rodziną, przytulić żonę, pocałować, pokochać się z nią i to jest chyba mój największy problem.
Pewnie nadaję się do leczenia, zastanawiam się dlaczego nie potrafię być taki jak niektórzy faceci.
Na razie jakoś jest, zaraz mamy święta więc staram się jak mogę aby były one spokojne i bez kłótni. Oczywiście kłótnie są, a może bardziej krzyki mojej żony bo staram się jak mogę żeby się nie kłócić ale czasem nie wytrzymuję. Przykład z wczoraj: Żona pojechała ze starszym synem po południu do szkoły muzycznej na koncert, ja z młodszym zostałem w domu. W czasie kiedy żony nie było wyciągnąłem i powiesiłem pranie z pralki, zrobiłem kolacje synkowi, pomogłem mu się wykąpać i co? Żona wraca i od razu pretensje że jak ona zostaje w domu to przynajmniej coś zrobi a jak ja zostaję to nic nie zrobię - o co chodzi? Nie pozamiatałem podłogi i nie ściągnąłem prania z balkonu. Powiedziałem jej że mogła mi powiedzieć to bym to zrobił, wtedy usłyszałem że nie jestem dzieckiem żeby mówiła mi co mam zrobić, że sam powinienem to wiedzieć. Odpowiedziałem że nie widziałem tego prania na balkonie (tamto świeże pranie rozwiesiłem na suszarce w pokoju) bo było już ciemno, i że podłoga jest przecież czysta, wtedy usłyszałem że nawet jakby było nasrane na środku to bym nie zauważył.
Ręce opadają, ciągle słyszę że jej nie pomagam ile to ona ma pracy itd.
Nie wiem, mi wydaje się że dużo robię w domu: sprzątam, prasuję, czasem coś ugotuję.
Jeżeli chodzi o gotowanie to żona też za często nie gotuje bo dzieci jedzą obiad w szkole, a przecież dla męża nie będzie gotować.
Nie ma lekko, ale nikt nie mówił że będzie lekko :lol:

Anonymous - 2015-12-22, 11:18

balwanek1 napisał/a:
Ryzykiem jest jednak pozyskanie tej siły i własne podniesienie w skutek tej siły, to nieraz powoduje że nigdy nie idzie się już do tej samej kobiety.
Czasem błądzi się idąc ku innej, czasem wybiera się samotna drogę.


Tak, jeśli robi się to własnymi siłami, bez Boga. Jeśli Bóg w tym uczestniczy i to On te silę nada, to nie ma obcji pójścia do innej kobiety, ani wybrania drogi samotnej, bo Bóg najpierw nas uzdrawia, a potem posyła do zadań jakie dla nas przygotował.

Anonymous - 2015-12-22, 11:23

Harnaś napisał/a:

Ręce opadają, ciągle słyszę że jej nie pomagam ile to ona ma pracy itd.


Polecam książkę, "Marsjanie i Wenusjanki zawsze razem".
Zdziwisz się czego tak naprawdę kobieta oczekuje pod tym zwrotem ;-) .

http://allegro.pl/listing...s0-uni-1-4-1218

Anonymous - 2015-12-22, 12:19

Harnaś napisał/a:
balwanek1 napisał/a:
Harnaś stań się sobą, żyj tak jakby jutro miał się skończyć dzień i świat.
A dzisiaj jest twój ostatni dzień .
Szanuj swoje poglądy, zainteresowania , lansuj swój styl, miej godność.
I tak jak napisał Dabo-sam dla siebie i ze sobą.
Stań się ciachem we własnych oczach.
Silny facet to ten jaki ma silną świadomość siebie-nie ta zasłyszana,nie ta pochwalona,nie ta łaskawie uznana,nie ta dana z łaski aprobatą

Pracuj nad tym i uwierz mi nie trzeba do tego kobiet by to potwierdzały.

pozdrawiam


Widzisz problem w tym, że gdyby to miał być mój ostatni dzień to chciałbym go spędzić z rodziną, przytulić żonę, pocałować, pokochać się z nią i to jest chyba mój największy problem.
Pewnie nadaję się do leczenia, zastanawiam się dlaczego nie potrafię być taki jak niektórzy faceci.
Na razie jakoś jest, zaraz mamy święta więc staram się jak mogę aby były one spokojne i bez kłótni. Oczywiście kłótnie są, a może bardziej krzyki mojej żony bo staram się jak mogę żeby się nie kłócić ale czasem nie wytrzymuję. Przykład z wczoraj: Żona pojechała ze starszym synem po południu do szkoły muzycznej na koncert, ja z młodszym zostałem w domu. W czasie kiedy żony nie było wyciągnąłem i powiesiłem pranie z pralki, zrobiłem kolacje synkowi, pomogłem mu się wykąpać i co? Żona wraca i od razu pretensje że jak ona zostaje w domu to przynajmniej coś zrobi a jak ja zostaję to nic nie zrobię - o co chodzi? Nie pozamiatałem podłogi i nie ściągnąłem prania z balkonu. Powiedziałem jej że mogła mi powiedzieć to bym to zrobił, wtedy usłyszałem że nie jestem dzieckiem żeby mówiła mi co mam zrobić, że sam powinienem to wiedzieć. Odpowiedziałem że nie widziałem tego prania na balkonie (tamto świeże pranie rozwiesiłem na suszarce w pokoju) bo było już ciemno, i że podłoga jest przecież czysta, wtedy usłyszałem że nawet jakby było nasrane na środku to bym nie zauważył.
Ręce opadają, ciągle słyszę że jej nie pomagam ile to ona ma pracy itd.
Nie wiem, mi wydaje się że dużo robię w domu: sprzątam, prasuję, czasem coś ugotuję.
Jeżeli chodzi o gotowanie to żona też za często nie gotuje bo dzieci jedzą obiad w szkole, a przecież dla męża nie będzie gotować.
Nie ma lekko, ale nikt nie mówił że będzie lekko :lol:

Tak to jest problem.
Sens w tym ze nie żyjesz własnym życiem,tylko żyjesz życiem żony.Wszystkim co się w koło tego kręci.
No cóż ja też miałem taki świety obrazek,kapliczke domową i zapatrzony byłem w tą kapliczkę.
Ganiałem ,wiłem sie jak temu sprostać,co zrobić by świetość z tej kapliczki była zadowolona.
Robiłem wiele ,zmieniałem wiele,kombinowałem co by tu jeszcze-az do dnia gdy sam stwierdziłem jak bardzo zadowolony jestem ze swych zmian.
A to co nowe (nadeszło)pokazało mi że umiem żyć sam.

Pozostało wówczas zdecydować;
czy umiejętności i nowe jakie przyszło da się podzielić na dwoje.
Ale wiedziałem że jedna w tym istotna rzecz!
musi być bezwarunkowo dwoje, a jak z dwoje pozostało tylko jedno
to czasem i Boże nie pomoże.....

Anonymous - 2015-12-22, 12:31

zenia1780 napisał/a:
Tak, jeśli robi się to własnymi siłami, bez Boga. Jeśli Bóg w tym uczestniczy i to On te silę nada, to nie ma obcji pójścia do innej kobiety, ani wybrania drogi samotnej, bo Bóg najpierw nas uzdrawia, a potem posyła do zadań jakie dla nas przygotował.

I zgoda !
lecz czasem te zadania nie maja kontekstu-RAZEM. :-P

Zatem sceptycznie podchodzę do tego, tak samo jak do słów moich koleżanek.

Nie wszystkie kobiety są takie i czemuś uczepił się akurat tej jednej.

Anonymous - 2015-12-22, 12:49

balwanek1 napisał/a:
Pozostało wówczas zdecydować;
czy umiejętności i nowe jakie przyszło da się podzielić na dwoje.
Ale wiedziałem że jedna w tym istotna rzecz!
musi być bezwarunkowo dwoje, a jak z dwoje pozostało tylko jedno


balwanek1 napisał/a:
I zgoda !
lecz czasem te zadania nie maja kontekstu-RAZEM. :-P


I cóż z tego? Jakie to ma znaczenie w odniesienie do mojej decyzji o kochaniu (a właściwie nauki kochania) tej drugiej strony? Jakie to ma znaczenie w odniesieniu do mojego zbawienia? Moja decyzja w tym względzie pozostaje moja decyzją. Wszystko jednak zależy od ustalenia hierarchii ważności. Dla Ciebie ważna była kapliczka (małżeństwo) i "madonna" (żona) w niej zamieszkująca. Skoro wiec "madonna" nie zechciała łaskawym okiem popatrzeć na starania i odwzajemnić ich, to znaczy, ze gra nie warta świeczki? A gdzie Bóg w tym wszystkim, jakie on miejsce w tej "kapliczce" zajmuje/ował? Gdzie zaufanie do Niego i wiara, że On wszystko potrafi?
Czasami pokładanie nadziei tylko we własnych siłach i możliwościach, to stanowczo za mało, a do tego prowadzi do rozczarowań, zwątpienia i poczucia przegranej.

3 krok wciąż się kłania i o sobie przypomina ;-)

Anonymous - 2015-12-22, 15:52

zenia1780 napisał/a:
I cóż z tego? Jakie to ma znaczenie w odniesienie do mojej decyzji o kochaniu (a właściwie nauki kochania) tej drugiej strony? Jakie to ma znaczenie w odniesieniu do mojego zbawienia? Moja decyzja w tym względzie pozostaje moja decyzją. Wszystko jednak zależy od ustalenia hierarchii ważności. Dla Ciebie ważna była kapliczka (małżeństwo) i "madonna" (żona) w niej zamieszkująca. Skoro wiec "madonna" nie zechciała łaskawym okiem popatrzeć na starania i odwzajemnić ich, to znaczy, ze gra nie warta świeczki? A gdzie Bóg w tym wszystkim, jakie on miejsce w tej "kapliczce" zajmuje/ował? Gdzie zaufanie do Niego i wiara, że On wszystko potrafi?

Czasami pokładanie nadziei tylko we własnych siłach i możliwościach, to stanowczo za mało, a do tego prowadzi do rozczarowań, zwątpienia i poczucia przegranej.



3 krok wciąż się kłania i o sobie przypomina

A co ma do tego 3 krok??
Gdyby nie był przerobiony to do dziś nie było by przyjęcia swojego losu.
Gdyby nie był przerobiony to nie było by zgody wewnętrznej na to że czegoś nie da się już poskładać.
Gdyby nie był przerobiony to nie było by zrozumienia że tak mogło się stać.
Ale skoro był tam kiedyś przerobiony to z czasem doszło do człeka ze sa opcje jakie nawet po ludzku nam się nie podobają.

Co do reszty -fakt kiedyś była kapliczka,kiedys było mało Boga,kiedys było parcie na małżeństwo.
Czas,działania,codzienność pozwoliło na stworzenie własnej postawy.

Usłysząłem kiedyś mądre słowa od księdza

synu sakrament to nie wszystko-istotna jest wzajemna miłość małżonków.

Dało do myślenia ??
bo czy przypadkiem nie tworze nowej kapliczki tym razem z sakramentu??

A gdzie miłość-ta wzajemna??
Mam kochać tak?? ale przecież miłość jest zdrowa i kwitnie gdy jest odwzajemniana, gdy jest przez kogoś oczekiwana.
Kochać -by kochać bo tak trzeba to platoniczna miłość
-a ten rodzaj miłości jest już zaburzeniem.

Zatem kończąc bo to temat Harnasia
moja rada dal niego??
niech poszuka siebie prawdziwego, niech zadaje sobie uczciwe pytania, niech obejrzy wszystko z wielu perspektyw.

A zobaczy wówczas prawdę i podejmie decyzje związane z jego życiem.
-----------------------------------------------

i na koniec żeniu

Tylko Bóg kocha nas wszystkich miłością bez odwzajemnienia-my jesteśmy jedynie zwyczajni ludzie

Anonymous - 2015-12-22, 16:00

balwanek1 napisał/a:
Tylko Bóg kocha nas wszystkich miłością bez odwzajemnienia-my jesteśmy jedynie zwyczajni ludzie


To znaczy, że nie mamy się już starać?

Anonymous - 2015-12-22, 16:52

Jacek-sychar napisał/a:
To znaczy, że nie mamy się już starać?

A kto mówi że nie?
Pozostawmy tylko każdemu wolny wybór.
W zrozumieniu ze jeden chce kochać miłością bez odwzajemniania, a drugi nie chce już kochać takim typem miłości.

Skoro jesteśmy dziećmi Boga i na wzór ojca staramy się świat ogarniać-to stosujmy to także w imię wolnej woli.
Bo ja choćby rozumiem tych ludzi jacy kochają -choć nie są już kochani. :lol:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group