To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ciezki czas w moim malzenstwie

Anonymous - 2015-02-21, 12:49

Samia napisał/a:
lekko nakierunkowuje temat bardziej na nas, na nasze odczucia w tym wszystkim, dajac mu do zrozumienia ze zalezy mi na nas, ze tamten temat jest juz dla mnie zamkniety, wszystko juz powiedzialam i niechce Go bardziej ranic, i choc On ma obawy co do naszej przyszlosci, co jest calkiem w jego sytuacji normalne, bo to jemu zawalil sie caly swiat i wiara w drugiego czlowieka, w wlasna zone...ale ja wiem ze musze byc silna dla nas teraz....



No tak, dla Ciebie zamknięty, ale dla męża pewnie pozostanie otwarty i to na długo. Niestety. Trzeba będzie Ci wykazać się niesamowitą cierpliwością, wyrozumiałością. To jest także Twój czas - czas przemiany, czas wzrastania w miłości.
Jesteś na dobrej na dobrej drodze :-) Bądź dobrej myśli. Z różańcem można więcej.

https://www.youtube.com/watch?v=CRAICRv78YQ

Anonymous - 2015-02-21, 15:51

Moc nadzieji.....dziekuję za zwrócenie uwagi.
Proszę wykasuj ten post.
Najmocniej przepraszam

Anonymous - 2015-02-21, 21:54

Samia...przepraszam,wybacz jeśli Cię skrzywdziłam....nie chciałam.
Pomyliłam posty.
Odnosiłam się do alterego.
alterego......wcięłaś się w w cudzy wątek......
Załóż swój...pogadamy.

Anonymous - 2015-02-23, 13:35

Lena wszystko w porzadku ;) pozdrawiam

Roza dziekuje..... dla mnie zamkniety pod tym wzgledem ze nie chce rozmyslac co i jak bylo....ale swiadomosc mojej podlosci w tamtym czasie dalej jest kazdego dnia.....ciezko nie myslec o sobie zle....ale staram sie bardzo zyc terazniejszoscia aby wlasnie "poprawiac" siebie, dla siebie, dla rodziny....wspomnienia pieknych chwil razem bardzo mnie bola ale tez dodaja sil....staram sie wszystkie zle chwile jakie byly w naszym Malzenstwie odsuwac na bok, choc wiem ze to czas aby wyciagnac z nich wnioski na przyszlosc co robilam, robilismy zle.....

Anonymous - 2015-02-23, 14:36

Samia

czytam Twoj wątek i jedna myśl stale mi powraca, jak czytam Twoje pisanie
masz tendecję do samobiczowania, samoupodlania się, jęczenia nad rozlanym mlekiem...
i wydaje mi się, że nie tędy droga

wyspowiadałaś się, Pan Bóg Ci wybaczył
wybacz sama sobie i zacznij budować bez tego "klimatu"
naprawiaj, co da się naprawić
pamiętaj, że cos sie stało i doszłaś do złego miejsca
ale przestań sama się nieustannie pogrążać
myslę, że to się czuje w Tobie, że czuje to Twój mąż...i nie wydaje mi się, żeby to dobrze działało także na niego

sama pomyśl - skoro zrobiłaś cos tak strasznego, że od tak długiego czasu sama sobie nie potrafisz wybaczyć, to w jego oczach nie mogło być to tylko to o czym mu opowiadasz...
więc pyta, pyta, pyta...drąży...bo przecież czuje, że coś jest nie tak z tą prawdą
skoro sama nie dałaś sobie z nią rady do dziś

Anonymous - 2015-02-24, 13:40

Lustro

wiem co masz na mysli... po spowiedzi jest mi lepiej, zblizylam sie do Boga po dlugiej przerwie i czuje sie dzieki temu mocniejsza ale zal za grzechy mam nadal choc wiem ze Bog mi wybaczyl, ja musze sobie tez sama wybaczyc i powoli malymi krokami robie to, wiem ze na wszystko potrzeba czasu, cierpliwosci i wierze ze mi sie uda...choc ciezko jest patrzec na cierpienie kochanej osoby, za ktora mialam byc odpowiedzialna az do smierci a sama zadalam bol....zawalilam mu swiat, martwie sie o Niego....i wyrzucam sobie dlaczego sie nie martwilam jak to robilam? tylko patrzylam na siebie...

wiem ze czasu nie cofne, nie powinnam biadolic, tylko wziasc sie w garsc, bo to ja zawinilam...staram sie kazdego dnia ale mam zalamania i wtedy pisze, wyrzucam z siebie to wszystko bo tak naprawde nie mam z kim pogadac, a Mezowi nie chce jeszcze dokladac, choc nieraz mu mowie jaka to ja jestem okropna...ale musze z tym skonczyc wiem...

Anonymous - 2015-02-24, 13:50

Samia napisał/a:
Lustro
Mezowi nie chce jeszcze dokladac, choc nieraz mu mowie jaka to ja jestem okropna...ale musze z tym skonczyc wiem...


No właśnie mu dokładasz.
Wtedy on holuje ciężar Twojej zdrady, i Ciebie uczepioną wiecznie tego ciężaru.
Musisz mu pomóc to nieść, a nie dociążać.

Jestem na miejscu Twojego męża.
Gdyby mój powrócony mąż po tym co zrobił jeszcze sam chodził załamany, i okazywał na każdym kroku wracanie do tematu to bym też mogła nie dać rady.

Wina bezsprzeczna. Jednak czasu nie cofniesz.
Za to możesz odciąć się i zacząć zupełnie nowe życie.
Taką cezurą jest Sakrament Pokuty.

Niech mąż to widzi.
Będzie mu łatwiej.

Uwaga: i też nie chodzi mi o to, żebyś nagle udawała że nic się nie stało i wykazywała się brakiem zrozumienia dla jego ciągle żywych ran.
To trudne, ale da się wypośrodkować.

Rozeznania w Duchu Świętym.

I nie wpadaj w pułapkę błędu jakim jest niewiara w miłosierdzie boże!
Ostatnio usłyszałam twardą tezę, że ten co grzeszy zuchwale popełnia grzech ciężki przeciw Duchowi Świętemu, ale ten co wpada w rozpacz grzeszy ciężej! Bo on nie wierzy w miłosierdzie boże, wątpi w nie. Podczas gdy pierwszy co prawda obraża Boga, ale w miłosierdzie wierzy..

Anonymous - 2015-02-25, 12:06

To poprostu wszystko trudne jest....Maz raz mowi tak a innym razem inaczej.....np. typu...najlepiej jak wrocisz do Polski, bo ze mna juz nie bedziesz szczesliwa, a zawsze chcialem dac ci szczescie, ze powinnam sobie znalezc kogos innego, bo on nie byl dla mnie dobry a teraz juz nawet jakby chcial to po tym wszystkim nie moze...ja odpowiadam ze nie chce wracac, jest ciezko tu samej zwlaszcza teraz ale ja sobie nie wyobrazam zycia bez Niego :(.....innym razem planuje przeprowadze do innego miasta razem tutaj za granica......raz mi podczas rozmow wylewa jak bardzo mnie kocha, ze bylam i jestem dla niego najwazniejsza, i wie ze byl zly dla mnie ale zawsze chcial dla mnie dobrze, ze zaluje jak mnie nieraz traktowal...a innym razem przezywa strasznie....ja tez widze ze nie bylam idealna, za malo konsekwentna i naiwna, a potem juz czesto nerwowa, zamknieta w sobie,,,,
Ciezkie to wszystko, czasem mam ochote zasnac i sie nie obudzic....juz tak mialam nieraz w zyciu ale teraz to az sie tych mysli boje...zaczynam je odganiac i modle sie, modle sie jak najwiecej....teraz tez widze jak bardzo odsunelam sie od Boga w ostatnich latach, a wczesniej bylam z Nim blisko, czesto mi pomagal, wysluchiwal moich modlitw a ja sie tak odsunelam bardzo....
Wogole to sen mi ciezko przychodzi, tysiace mysli w glowie...dzis w nocy przebudzilam sie w nocy, otworzylam oczy i widzialam postac nad lozkiem, probowalam jej dotknac, ale nic nie poczulam, dalej stala a ja zasnelam...juz chyba wariuje od tego wszystkiego....

Anonymous - 2015-02-25, 12:47

Samia

Wcale nie tak mało ludzi widuje w nocy takie postaci...to nie ma nic wspólnego z wariowaniem.

Z tego co piszesz obojgu wam potrzebna jest pomoc.
Nawet nie wiem czy większa Tobie, czy raczej Twojemu mężowi.

Wykańczacie się oboje. Sami siebie oraz siebie nawzajem.
Wiem, że jesteś za granicą, ale może jest tam jakaś polska parafia i jakaś pomoc dla rodzin- małżeństw przy niej?
Bo mnie to wygląda na taki zaklęty krąg.

Anonymous - 2015-02-26, 12:41

Maz chodzi na terapie, znalazlam mu polskiego psychologa w innym miescie.....ja narazie nie mam jak chodzic, musze sie dziecmi zajac a z nimi tez mam i tak duzo terminow...
Polska parafia jest w innym miescie, jezdzimy na Msze, nie dowiadywalam sie jeszcze czy jest przy Parafi jakas pomoc dla malzenstw, ale nawet jakby byla to nie mamy z kim dzieci zostawic zeby razem gdzies isc....

Anonymous - 2015-03-09, 10:40

Tak Lustro wykanczamy sie nawzajem, Maz sam to stwierdza ale dalej robi swoje....a w tym wszystkim sa niewinne dzieci ktore duzo juz rozumieja i odbija sie to na Nich bardzo :( wiem ze Mezowi ciezko....twierdzi ze chcialby byc ze mna ale lepiej bedzie jak wyjade do Polski z dziecmi bo mnie juz nic dobrego z Jego strony nie czeka, chcialby ale nie potrafi, nie moze....
ja juz jestem wrakiem czlowieka pomalu, wykonczona psychicznie i fizycznie....

Anonymous - 2015-03-12, 12:06

potrzebuje jakiejs pomocy....ja juz niewiem co mam robic, nie mam z kim porozmawiac o mojej sytuacji...a jest coraz gorzej....maz mowi ze kocha ale czyny i slowa pokazuja inaczej....ciagle mnie upokarza, za wszystko obwinia...sa dni ze niemam juz sily, dzis jest taki dzien, ja sie uspokoilam wewnetrznie, czuje sie lepiej sama ze sobia ale on probuje kazdego dnia mnie zlamac....nie daje rady....niewiem co mam dalej z zyciem zrobic....nie czuje sie bezpieczna....prosze Boga o jakas wskazowke, ale niewiem jak dlugo to wszystko jeszcze wytrzymam :(
Anonymous - 2015-03-13, 21:25

Pisze sama do siebie ale odrobine mi lepiej jak wystukam w klawiature troche moich mysli, ktore i tak zaprzataja mi glowe dniem i noca....staram sie zmieniac siebie, swoje bledy naprawiac, zobaczyc sie w dobrym swietle bo moje poczucie wartosci jest na poziomie zerowym teraz, probowac rozmawiac z Mezem i pomimo ze ciezkie te nasze rozmowy...On jest bardzo wulgarny, odpycha mnie od siebie wrecz a ja staram nie dac sie sprowokowac....i albo sie wcale nie odzywam albo spokojnie cos odpowiem....spi w innym pokoju, mowi zeby mu dac spokoj, jak nieraz i tak przyjde to mnie wygania a na drugi dzien mowi ze czekal az przyjde pogadac a ja go olalam...ech ciezkie to wszystko, mowie Mu ze powinnien wprost mowic czego oczekuje, co chce a nie powtarzac bledow jakie nam od dawna towarzyly ze kazdy myslal ze drugi sie domysli co ja akurat chce......sytuacja wydaje sie na dzien dzisiejszy beznadziejna....ciezko mi ze soba wytrzymac....skupiam sie calkowicie na dzieciach aby jak najmniej odczuly cala ta sytuacje, teraz musze ich kochac za dwoje, bo Maz calkowicie sie przestal nimi interesowac (choc wczesniej byl dobrym tata), w sumie malo co Go juz interesuje, moze tylko Jego samochod i wodka, wiem ze On bardzo cierpi, nie tak wyobrazal sobie nasze zycie, wiem ze chcial dobra kochajaca rodzine....to ja zawinilam i coraz ciezej mi sobie z tym poradzic, wiem ze nie moge sie uzalac nad soba, a tak bylo przez jakis czas, staram sie wziasc w garsc, zazywam tabletki uspakajajace, wypijam litry kawy po nieprzespanych nocach, bo dni sa tez ciezkie, wszystko sie zawalilo, no ciezko jest...i co sama sobie zgotowalam taki los, bylo ciezko przed tym wszystkim a teraz to totalnie. Egoistyczne mysli samobojcze przeszly mi narazie, mam dla kogo zyc, dzieci mnie potrzebuja, kocham je, Meza tez....po spowiedzi Swietej uspokoilam sie nie czuje tej paniki w srodku co wczesniej ale czasem jeszcze najda mnie czarne mysli, nie potrafie sobie poradzic ze skrzywdzilam Meza i dzieci, ze tak moglam upasc, tak patrze na siebie z perspektywy czasu to niewiem co mnie opetalo ze tak sie nisko cenilam i ze nie pomyslalam wogole o konsekwencjach...moze pisze chaotycznie...ale mam nadal metlik w glowie....jak moglam byc tak lekkomyslna....
Anonymous - 2015-03-13, 23:24

Samio czytam Ciebie, wczoraj nie dałam rady ogarnąć i zostawić kilka słów

reszta na Pw



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group