Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-02-04, 10:40 Ciezki czas w moim malzenstwie
Witam wszystkich
niewiem od czego zaczac...:(
Jestem zalamana, sa momenty ze nie potrafie juz zyc ale wiem ze musze dla moich dzieci...tylko one mnie trzymaja przy zyciu...przegralam swoje zycie z wlasnej winy..nie potrafie sobie tego wybaczyc...ciezko jest bardzo
W zeszlym roku zdradzilam meza, czuje sie z tym okropnie, wstydze sie tego i mam straszne wyrzuty sumienia, z ktorymi nie potrafie wytrzymac. Nie potrafie wytrzymac sama ze soba, czesto ogarnia mnie od wewnatrz straszna panika.
Moj Maz to dobry czlowiek, staram sie zrozumiec co On teraz czuje ale wiem ze nigdy nie zrozumie jaki Mu bol zadalam, jak go skrzywidzilam, bylismy dla siebie zawsze jedyni i tak mialo zostac a ja to zepsulam, podeptalam i wpusilam kogos obcego, bylam przeciwko naszemu malzenstwu ktore mialo byc na zawsze...a teraz miajaja kolejne miesiace i jest coraz gorzej...Maz nie potrafi wytrzymac tego bolu ktory mu zadalam a ja nie moge mu pomoc...chcialabym ale nie moge, mowi ze jestem juz obca dla Niego...ja czuje sie nikim, bardzo go kocham i zalezy mi na nim, wiem ze sie pogubilam w tym wszystkim, ostatnie dwa lata byly bardzo ciezkie...ale to mnie nie usprawiedliwia ze zrobilam to co zrobilam...Nasze zycie teraz to juz wogole jakis koszmar a w tym wszystkim sa niewinne dzieci...niewiem co mam dalej robic z zyciem...staram sie jak moge ale Maz mi nie pozwala, zamknal sie w sobie, zamknal sie na mnie i juz nic we mnie dobrego nie widzi, pije alkochol prawie codziennie, ciagle walkuje temat bo twierdzi ze klamie, wszystkie szczegoly mu musze prawie codziennie opowiadac, wiele razy mi mowil ze mi tego nigdy nie wybaczy, mowi ze chce sie rozstac ale ja mam ciagle nadzieje ze to przezwyciezymy, modle sie o to codziennie ale jest coraz gorzej,,,
Bardzo Was prosze o modlitwe za mojego Meza i nasze Malzenstwo
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-04, 11:22
Samia napisał/a:
Bardzo Was prosze o modlitwe za mojego Meza i nasze Malzenstwo
Samia - włączam się do modlitwy.
Dobrze, że szukasz rozwiązania sytuacji, w której teraz jesteście.
Czy bierzesz udział w spotkaniach Ogniska SYCHAR - gdzieś u siebie w okolicy?
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-04, 15:11
Samia napisał/a:
W zeszlym roku zdradzilam meza, czuje sie z tym okropnie, wstydze sie tego i mam straszne wyrzuty sumienia, z ktorymi nie potrafie wytrzymac. Nie potrafie wytrzymac sama ze soba, czesto ogarnia mnie od wewnatrz straszna panika.
Samia, Czy byłas z tym u spowiedzi, oddałaś to Ojcu?
Samia napisał/a:
ciagle walkuje temat bo twierdzi ze klamie, wszystkie szczegoly mu musze prawie codziennie opowiadac
Myślę, że nie powinnaś tego robi, ciągle od nowa opowiadać, zwłaszcza o szczegółach, nawet jeśli mąż tego sobie życzy. Ranisz go tym codziennie od nowa. Ja wiem, ze nie robisz tego specjalnie, ale myślę ze powinnaś mu odmówić.
Poszukaj ogniska SYCHAR blisko siebie.
Przyłączam sie do modlitwy.
Samia [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-04, 15:27
Hubcia
niestety mieszkamy za granica i niema tutaj OGNISK SYCHAR :(
narazie zalatwilam Mezowi polskiego psychologa byl 3 razy
Zenia
Przygotowuje sie do sakramentu pokuty i chce wybrac do polskiego spowiednika, czuje straszna potrzebe aby sie wyspowiadac...
Wiem ze rani go to jeszcze bardziej ale on mowi ze nie potrafi sobie z tym poradzic i musi wszystko wiedziec zeby mogl mi dac szanse ale ja juz wszystko powiedzialam....moze az za bardzo wdalam sie w szczegoly ale on tak bardzo prosil o szczera rozmowe wiec myslalam ze jestem mu winna wszystko wyjawic...
Dziekuje ze odpowiedzi, modlitwe i wsparcie
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-04, 15:39
Samia napisał/a:
moze az za bardzo wdalam sie w szczegoly ale on tak bardzo prosil o szczera rozmowe wiec myslalam ze jestem mu winna wszystko wyjawic...
Samia, z mojego doświadczenia:
Pamiętam słowa koleżanki, która, w podobnej do mojej sytuacji (zdrada męża) mówiła - nie proś o szczegóły, będą Ciebie zabijać.
A ja bardzo chciałam poznać szczegóły. Tak myślałam, że jak poznam, to będę wiedzieć czego unikać (głupota!).
W sumie nie prosiłam.
I chwała Panu, bo raz, przy rozmowie jedna rzecz "sama wyszła" i do dzisiaj mi siedzi w głowie. A to było grubo ponad rok temu.
Wiem, że jesteś niejako po tej drugiej stronie, ale może cokolwiek to Tobie pomoże w rozmowach z mężem ...
Samia [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-05, 14:34
GosiaH dziekuje za odpowiedz...ja juz wszystko powiedzialam, wczesniej pod wplywem emocji moze za bardzo wszystko opisalam, Maz bardzo naciskal i pare rzeczy mi wmowil (chodzi mi o odczucia) a ja przytakiwalam....teraz juz troche emocje opadly choc nieraz nadal biora gore niestety....
Ech okropne jest to co zrobilam, nie szukam tutaj glaskania po glowie i pocieszania mnie, tylko tak bardzo bym chciala mojemu Mezowi pomoc...trafilam na forum Sychar i podczytuje od jakiegos czasu, bardzo mi to pomaga....Zaczelam odmawiac Nowenne pompejanska w intencji Meza....
Ja sobie tez zdalam sprawe jak wiele bledow popelnilam, chcialam dobrze tak myslalam a robilam inaczej, oboje z Mezem gdzies sie pogubilismy ostatnio, zoobojetnielismy na siebie, choc ja uwazalam ze to Jego wina, za duzo sobie wmawialam i robilam z siebie ofiare,,,,teraz jak na to wszystko patrze zal mnie sciska ze tak wiele mozna bylo zrobic a nie zrobilam nic, tylko pogorszylam....Wypadek dziecka totalnie mnie zalamal i zamiast wziasc sie w garsc to ja obwinialam siebie za wszystko...
Prosze o modlitwe za nas, za mojego Meza
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-05, 22:08
Samia mamy na skypie 3 grupy modlitewne - to na początek dobry kontakt ze wspólnotą
lecz na dzien dzisiejszy ogarnela mnie znowu bezsilnosc jakas, mysli moje nie daja mi spokoju, boje sie ze naszej rodziny nie da sie juz uratowac....bardzo bym tego chciala, wiem ze trzeba duzo cierpliwosci, staram sie jak moge , staram sie siebie zmienic, modle sie....
Duzo ostatnio do mnie ostatnio dotarlo tak dobitnie, na tyle rzeczy bylam slepa, na sama siebie....udawalam sama przed soba ze wszystko jest dobrze, ze daje rade. Za pozno dotarlo do mnie, do nas ze mielismy kryzys malzenski juz od dawna.
Kocham mojego Meza ale dzis nachodza mnie czarne mysli...czy to wszystko ma jeszcze sens?
alterego [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-15, 00:23
Samia napisał/a:
Wiem ze rani go to jeszcze bardziej ale on mowi ze nie potrafi sobie z tym poradzic i musi wszystko wiedziec zeby mogl mi dac szanse ale ja juz wszystko powiedzialam....moze az za bardzo wdalam sie w szczegoly ale on tak bardzo prosil o szczera rozmowe wiec myslalam ze jestem mu winna wszystko wyjawic...
Tak jak już zenia1780 napisała, bardzo możliwe, że takie wielokrotne opowiadanie szczegółów to nie jest dobry pomysł... ale nie wiem, czy lepszym pomysłem jest kategoryczne odmówienie komuś tego. Piszę to, bo sama wobec mojego męża mam czasami podobne "żądania", chciałabym znać wszystkie szczegóły zdarzeń, o których wiem niewiele, a które mnie dręczą. Odmowa informacji może wzbudzić tym większy żal i takie poczucie niesprawiedliwości.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-15, 08:58
nie rozumiem tej ciekawości. ..
do czego ma to w koncu prowadzic?
zdradzony oczekuje slowze tamta czy tamten
byli glupi, slabi w łóżku i brzydcy?
alterego [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-15, 10:36
grzegorz_, nie. Zupełnie nie o to mi chodziło. Nie widzę sensu w traktowaniu zdrady jako źródła dowartościowania samego siebie. Chodzi o uczciwość i też poniesienie konsekwencji tego czynu, tzn. powiedzenie całej prawdy, jeżeli ta druga strona tego potrzebuje w jakiś sposób.
tpi7 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-15, 10:56
Nie wdrążajcie się w szczegóły małżonka z osoba trzecią. Ja tak robiłem i do dziś mam wiele obrazów przed oczami z tego co niejako wyprosiłem od żony. Dziś żona mówi mi że nie on się przyczynił to rozwalenia w niej miłości do mnie, a ja sam. Bo za bardzo drążyłem, za bardzo chciałem kontrolować, sprawdzać i to ją do mnie zniechęcało okropnie. Dziś tego nie robię. Jest mi trochę lżej, kiedy nie układam nowych scenariuszy ich wzajemnego emocjonalnego obcowania podczas jej pracy oraz kiedy wychodzi na imprezy. Ale zostały te stare obrazy, wyciągnięte przez płacz i one zostaną już chyba do końca życia.
alterego [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-15, 12:25
tpi7 napisał/a:
Ale zostały te stare obrazy, wyciągnięte przez płacz i one zostaną już chyba do końca życia.
Ja chyba wolę to, niż życie w takiej naiwnej nieświadomości.
Samia [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-15, 21:09
Ja rozumiem mojego Meza bo wydaje mi sie ze gdybym byla na jego miejscu tez bym nie chciala tkwic w nieswiadomosci i chciala wiedziec....ale On prawie codziennie pyta tak od polroku choc juz dawno byla przeprowadzona szczera rozmowa i wszystko powiedzialam....z calego swojego zycia sie przed nim "wyspowiadalam" (z zycia przed zdrada...chodzi mi o moje wszystkie trudne chwile o ktorych on nie wiedzial...bo ja pomimo ze jestem Jego zona malo o sobie mowilam, teraz wiem ze tez ciezka bylam do rozmowy zawsze, pewnie dlatego ze balam sie wszelkie moje slabosci przed nim okazywac bo zawsze czulam sie ze mnie nie zrozumie, wiem to byl moj wielki blad, nie ufalam mu tak do konca a powinnam, choc byly sytuacje miedzy nami przez ktore moje zaufanie do Niego bylo juz od samego poczatku nadszarpniete...ale kochalam Go zawsze i staralam sie zawsze dawac z siebie w zyciu codziennym jak najwiecej).
U nas ciezko, dzis wyspowiadalam sie jest mi lepiej, ale Mezowi ciezko, po tych wizytach u psychoterapezty niewiem czy lepiej...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.