Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Do trzech małżeństw sztuka ?
Autor Wiadomość
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 338
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-09-26, 10:36   

abcd napisał/a:
basia_priv napisał/a:
Jarku, jak dobrze rozumiem czytając Twoje posty usprawiedliwiasz/akceptujesz rozwody w pewnych sytuacjach np. znęcania psychicznego czy przemocy fizycznej ze strony męża. Tak jakby nie było innych środków obrony (legalna w Kościele separacja, policja, sąd, organizacje pomocowe, rodzina, przyjaciele, etc.). Czy w taki sposób mamy też usprawiedliwiać np. aborcję, kradzież, alkoholizm, narkomanię, gdy współmałżonek nas do tego namawia? Czy mamy ulegać złu i kupować mężowi alkohol albo narkotyki, zgadzać się pod naciskiem na aborcję, aby w ten sposób zapewnić sobie „święty spokój”? Czy to jest miłość, mądra miłość,€“ chrześcijańska miłość?

Odpowiem w ten sposób:

abcd napisał/a:
Ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym, jak syn od niego zażądał przypadającej na niego części majątku, dał mu tę część majątku i pozwolił odejść mu wolno. Nie kładł się w drzwiach w pozycji Rejtana i nie darł koszuli pokazując nagi tors, żeby syn nie mógł przejść. Smutno było ojcu. Ale pozwolił synowi jeść jedzenie przeznaczone dla świń w obcym kraju.

Czy chcesz przez to powiedzieć, że odmowa zgody na rozwód „nie zgadzam się na rozwód, bo nie chcę złamać przysięgi małżeńskiej” ogranicza czyjąkolwiek wolność? Ja mam prawo się nie zgodzić na zło, bo przysięgałem/łam i od tego może zależeć moje zbawienie. To jest moje prawo do wyrażania swojej woli, w tym przypadku zgodnej z wolą Bożą, z tym co przysięgałem/łam, by się nie zgadzać na rozwód. Tak czy owak moja niezgoda w niczym nie ogranicza wolności współmałżonka; jak będzie chciał to będzie mnie zdradzał i żył na tzw. kocią łapę z kimś innym… Ale przynajmniej ja zachowam czyste sumienie, będę się rozwijał i modlił/ła za jego nawrócenie.
abcd napisał/a:
Po co w takim razie długa procedura sądowa - żeby małżonek się zmęczył? I wrócił? To jest miłość?

A czy to ja występuję do sądu, żeby go męczyć albo żeby go sąd męczył? On sam na własne życzenie wybiera zło, to i są tego konsekwencje. Mądra, stanowcza, twarda miłość, która stawia granice złu. Najważniejsze przed sądem to być świadkiem Jezusa – nie zaprzeć się Go zgadzając się na rozwód, łamiąc przysięgę. Świadectwo Doroty pokazuje jak można zachować się w sytuacji rozwodu - http://sychar.org/swiadec...nic-malzenstwa/ . Albo tu na forum – świadectwo Nirwanny, liderki nowego ogniska sycharowego w Siemiatyczach - http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=287423 .
abcd napisał/a:
Ojciec z tej przypowieści jest obrazem samego Boga, zatem wiedział, że syn marnotrawny "stoczy się", że przetraci majątek i będzie żył źle. Ale pozwolił mu odejść. Pozwolił mu wziąć odpowiedzialność za własne czyny.

Przykład nieadekwatny do sytuacji rozwodu czy jakiegokolwiek zła w znaczeniu zgody moralnej na nie. Byłoby absurdalne, żeby Bóg zgadzał się na zło pochwalając je, skoro sam wprowadził przykazania zakazujące czynienie zła. W przypowieści Ojciec pozwala odejść synowi marnotrawnemu szanując jego wolę, ale nie mówi mu „dobrze robisz, i Ja się zgadzam z tym twoim złym wyborem i pochwalam go”. Bóg nie zakuwa nikogo w kajdany, nie ogranicza w wolności, ale nie zgadza się na zło. A czy moja niezgoda na rozwód komukolwiek ogranicza wolność? Ten kto łamie swoją własną przysięgę i żąda rozwodu sam pozbawia się wolności, jeśli napotyka na sprzeciw współmałżonka, który broni swojej wiary i wierności przymierzu małżeńskiemu – wierności temu co przysięgał.
abcd napisał/a:
Przykład z alkoholem i narkotykami to nie jest to samo.

Jak to nie to samo! Jak z każdym złem moralnym sytuacja jest taka sama. Jeśli ktoś żąda ode mnie zgody na zło, to mam się na nie zgadzać??? To jest mądra miłość? Jak każe mi zgodzić się na rozwód to ma się zgodzić? Jak każe mi uciąć sobie rękę, to mam sobie ją uciąć? Jak każe mi kraść, to ma kraść? Jak każe mi zabijać to mam zabijać? Jak każe mi kupować narkotyki i rozprowadzać to ma to robić?...
abcd napisał/a:
Czym innym jest pozwolenie małżonkowi-alkoholikowi obudzić się we własnych wymiotach,

No, na tym polega twarda, mądra miłość; nie daję mu komfortu picia, pozwalam zasmakować skutków swoich złych wyborów, bo wtedy jest realna szansa, że zechce się zmienić, porzucić nałóg.
abcd napisał/a:
a czym innym jest kupowanie mu alkoholu.

Dokładnie tak. Jest to właśnie przykład uległości złu, tak jak to pokazałam w jednym z moich poprzednich postów, gdzie basia_priv zadała Ci mniej więcej takie pytania:
Czy w taki sposób jak zgoda na zło=rozwód mamy też usprawiedliwiać zgodę na zło=aborcję, zło=kradzież, zło=alkoholizm, zło=narkomanię, gdy współmałżonek nas do tego namawia? Czy mamy ulegać złu i kupować mężowi alkohol albo narkotyki, zgadzać się pod naciskiem na aborcję, aby w ten sposób zapewnić sobie „święty spokój”? Czy to jest miłość, mądra miłość, chrześcijańska miłość?
abcd napisał/a:
Jak żona mężczyzny zechce popełnić aborcję, to jedyne co można zrobić to rozmawiać, tłumaczyć, prosić. Pogrozić organami ścigania.

Dokładnie tak, wyrazić swoją niezgodę na zło.
abcd napisał/a:
A jak zechce to i tak popełni aborcję.

Taka jest prawda: nie zakujemy jej przecież w kajdany, ale też i nie pomożemy w złu aborcji.
abcd napisał/a:
Bo tak to w życiu jest, jak człowiek chce coś zrobić - czy złego czy chwalebnego - to robi to. Jak ktoś chce zabić drugą osobę, to temu można przeciwdziałać. Na rozwód też można się w sądzie nie zgadzać. Ale nad myślami i wolą drugiej osoby władzy nie mamy. Bo jak współmałżonek mówi: "ja nie chcę", to mu ręki nie wykręcisz, nie zrobisz mu operacji mózgu. Możesz co najwyżej robić trudności, ale władzy nad jego wolną wolą nie masz. I całe szczęście, bo to jest pomysł Pana Boga. Jak ktoś w życiu zechce coś zrobić - czy złego czy dobrego - to i tak to zrobi.

Miotasz się, w kółko powtarzasz oczywistą prawdę, że jak ktoś, kto chce coś zrobić, to zrobi to, bo ma coś, co Bóg dał każdemu człowiekowi, czyli wolną wolę i człowiek może sobą dysponować, robić z sobą co zechce. I tej wolnej jego woli moja wierność przysiędze, którą wyraża niezgoda na rozwód – w niczym nie narusza.
abcd napisał/a:
A sposobem Sychara jest uniemożliwianie, żeby to zrobił.

To jest nieprawda. Jakie masz na to dowody? Słyszałeś je w wypowiedziach ludzi odpowiedzialnych w Sycharze, na rekolekcjach, spotkaniach ognisk, spotkaniach formacyjnych liderów, czy raczej w anonimowych wypowiedziach tu na forum, gdzie każdy może wejść. Możesz podać kilka konkretnych przykładów znanych, nieanonimowych osób należących do Wspólnoty, które by taka postawę reprezentowały – postawę jaką chcesz wmówić całej Wspólnocie, aby jej szkodzić i budować fałszywy obraz.
Wiesz o tym dobrze, że Wspólnota, jej założyciele, liderzy, opiekunowie duchowi odwołują się do rozmowy Pana Jezusa z Samarytanką stawiając za wzór to w jaki sposób Jezus z nią rozmawiał – z tą, która miała 5 mężów. Sam byłeś liderem to powinieneś o tym wiedzieć. Ania, która namalowała m.in. ikonę Świętej Rodziny nieraz przypominała scenę rozmowy Pana Jezusa z Samarytanką, że tak jak Pan Jezus rozmawiał z Samarytanką, tak i my powinniśmy się uczyć rozmowy ze współmałżonkiem, a więc kierować się miłością i prawdą.
abcd napisał/a:
Nie ma czegoś takiego jak kryzys w małżeństwie, jeżeli minęło kilka lub kilkanaście lat od rozstania, a współmałżonek żyje gdzie indziej, daleko. "Kryzys" jest wtedy jak są emocje po dwóch stronach, kłótnie, niepewność przyszłości, niemożność porozumienia.

To jest spojrzenie zsekularyzowanego świata: tak może powiedzieć ktoś, kto nie rozumie czym jest sakrament małżeństwa, że wiąże on małżonków nierozerwalnym bez względu na okoliczności węzłem. Dla małżonków sakramentalnych, którzy szanują swoją przysięgę, każdy brak jedności świadczy o kryzysie i nie ma znaczenia czy to jest przed czy po rozwodzie, czy współmałżonek ma jedną czy wiele kochanek, jedno czy wiele nieślubnych dzieci.
abcd napisał/a:
A nie wtedy, gdy człowiek nie może pogodzić się z tym, co się stało. Wtedy człowiek ma kryzys - ale tylko z samym sobą.

Na szczęście w Sycharze uczą się ludzie w sytuacji kryzysu żyć własnym życiem „czekać – nie czekając” – zachowywać wierność Bogu i małżonkowi i być jednocześnie szczęśliwym, spełnionym. Jest to proces, nie łatwy i wymaga dużego wysiłku i czasu, pracy nad sobą, aby tak się rozwinąć duchowo, emocjonalnie, fizycznie (prowadząc zdrowy tryb życia), a nawet zawodowo, żeby przeżywać pełnię życia, a zarazem być przygotowanym na ewentualny powrót współmałżonka, aby go przyjąć z otwartymi ramionami.
abcd napisał/a:
Na Sycharze przypisuje się dużą wagę do tego czy to rozwód czy separacja. To nie ma tak wielkiego znaczenia.

Ty wiesz lepiej niż Kościół i środowiska katolickie. Zapytaj p. Antoniego Szymańskiego posła, znanego działacza prorodzinnego, jakie miało znaczenie wprowadzenie w 1999 roku separacji do Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego.. Był on wtedy posłem sprawozdawcą. Zresztą nie musisz go pytać, wszyscy mogą sami przeczytać, że jednym z argumentów, celów było ograniczenie liczby rozwodów: http://orka2.sejm.gov.pl/...db?OpenDocument
abcd napisał/a:
Znam przypadek, gdy mężczyzna na początku lat '90 chciał się rozwieść z żoną, bo się związał z inną kobietą, ale nie dostał rozwodu. Odszedł do tamtej kobiety bez rozwodu, mają razem dziecko, córkę w wieku kilkunastu lat. Żyje sobie w drugiej założonej rodzinie, z dala od sakramentalnej żony i ich syna. Niedawno, po około 20 latach od pierwszej próby rozwodu znowu poszedł do sądu i rozwód dostał. Co się zmieniło w rzeczywistości duchowej? Wtedy cudzołożył bez papieru rozwodowego, teraz cudzołoży mając papier rozwodowy. Jaka w tym różnica?

Odpowiedź na Twoje pytanie znajduje się w najnowszym wydaniu broszury Sycharowskiej, gdzie zamieszczony jest fragment książki o. Jacka Woronieckiego wybitnego dominikanina, którego ks. Karol Kardynał Wojtyła nazwał w 1974 r. jednym z największych myślicieli polskiego katolicyzmu, który tu zacytuję:
Częste są też przypadki, gdy wobec niemożności uzyskania prawnego unieważnienia w Kościele małżonkowie zwracają się do sądów cywilnych i uzyskują tam rozwód, aby zawrzeć, również w formie cywilnej, nowy związek małżeński. Wobec Kościoła taki związek jest zupełnie nieważny i nawet bardziej grzeszny od zwykłego konkubinatu, gdyż zawiera pewną pogardę dla prawa Bożego, a przy tym stwarza zobowiązania cywilne mogące być przeszkodą w powrocie do dawnych zobowiązań małżeńskich”.
Źródło: o. Jacek Woroniecki OP, Katolicka Etyka Wychowawcza II/2, Redakcja Wydawnictw KUL 1995, s. 224
abcd napisał/a:
Cudzołóstwo zalegalizowane w postaci małżeństwa świeckiego bardziej boli?

Tak, tak po ludzku może bardziej boleć, chociażby dlatego, że stwarza dodatkową przeszkodę w powrocie do współmałżonka.
abcd napisał/a:
A może rozwód to taka instytucja, gdzie dziwnym trafem od momentu wyroku małżonek dostaje zaniku pamięci o sakramencie, o sakramentalnym małżonku i jedynym sposobem uniknięcia tej amnezji jest niedopuszczenie do rozwodu? Że po separacji takiego zaniku pamięci o sakramencie nie będzie miał?

Nie ma co sobie drwić. Różnica między separacją a rozwodem jest taka jak to pisałem w poprzednim poście skierowanym do Ciebie: rozwód jest ZGORSZENIEM złem, które zaraża inne małżeństwa, sprzeciwia się woli Bożej i niestety dla większości społeczeństwa, która akceptuje rozwody, oznacza DEFINITYWNY KONIEC MAŁŻEŃSTWA i możliwość wejścia w nowy związek. Na tym polega ZGORSZENIE. Separacja natomiast nie zrywa węzła małżeńskiego i tak też jest rozumiana przez inicjatorów jej wprowadzenia reprezentujących środowiska katolickie, katolików w Polsce.
abcd napisał/a:
A mało jest Sycharków gdzie współmałżonek ma dziecko z kimś innym i nie potrzebował żadnego papieru - czy to rozwodowego, czy separacyjnego czy jakiegokolwiek innego - by sprowadzić to pozamałżeńskie dziecko na świat?

Co chcesz przez to powiedzieć? Że rozwód to tylko nic nie znaczący papier, który nie obraża Boga i dla ludzi tego świata nie ma znaczenia?
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
 
 
     
abcd
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:00   

GregAN,

takie wątpliwości, próby rozwiązania ich będą pojawiały się zawsze wtedy, gdy pomiesza się "boskie z cesarskim". Rzeczywistość duchową miesza się z rzeczywistością wyłącznie "swiatową" (rozwód).

Czym innym jest świecka instytucja prawna, czy ta instytucja nazywa się "rozwód" czy "separacja", a czym innym rozstrzygnięcie Kościoła w postaci "stwierdzenia nieważności małżeństwa".

Uważam, że Kościół nigdy nie zezwoli na to:
Cytat:
dałoby się ujednolicić działania zmierzające do unieważnienia/rozwodu przez organy cywilne/sądowe ?


I jak najbardziej się z tym zgadzam, bo to Piotr inni apostołowie i ich następcy dostali prawo rozstrzygania w imieniu Boga, a nie władza świecka.

_______________________

Wyobraźmy sobie sytuację:
On-sakramentalny mąż odchodzi do innej kobiety. Ona-sakramentalna żona różnymi sposobami walczy o małżeństwo (nakłania, rozmawia, próbuje dotrzeć do męża, w tym przypomina mu o sakramencie, jeżeli była "zołzowata", to robi się super-kochająca), walczy o rodzinę - takie czy inne sprawy sądowe o alimenty, o rozdzielność majątkową i w ogóle jakiekolwiek sprawy sądowe, byleby rodzina materialnie nie ucierpiała i by nie ucierpiały dzieci (np. zakłada sprawę o kontakty, by zmusić męża do widzeń z dziećmi).


Sakramentalny mąż nie wszczyna żadnych postępowań sądowych ani kroków prawnych. Wynosi się od żony, z domu i koniec. Zrywa kontakty. Do sądu przychodzi wtedy gdy musi - bo np. dostanie wezwanie na rozprawę o alimenty.

W żadnej z tych konfiguracji nie występuje sprawa o rozwód ani o separację.

Duchowo - zmienia się wszystko. A przecież rozwodu nie było!

Bo duchowo to wszystko zależy od decyzji męża - jego wolnej woli, że chce odejść.

I od decyzji żony - jej wolnej woli - że nie układa sobie życia z kimś innym i czeka na męża.
Albo nie czeka i jest sama.
Albo nie czeka i wiąże się z kimś.
Albo nie czeka, wiąże się z kimś, zrywa z tym kimś i żyje sama.





Słuchajcie, drogie Sycharki, że się tak zwrócę - nie ma sensu przykładać wagi do kwestii tego czy jest jakaś procedura sądowa czy jej nie ma.

Jeżeli w konkretnym układzie stanowcze nie dla rozwodu oznacza danie jasnego sygnału, że czekam, bo kocham, to super - duchowo.
Jeżeli oznacza wielomiesięczną, a nawet wieloletnią gehennę, w której np. ja sam/a oraz dzieci są mocno poturbowane - to duchowo nie jest to ok.

Jak jest napisane:
Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Mt 6, 33.

Zdaj się Sycharku na Boga-kochaj Go, uwierz Mu z całych sił (1 przykazanie), a nie na procedury sądowe!

Z całego serca Bogu zaufaj,
nie polegaj na swoim rozsądku,
myśl o Nim na każdej drodze,
a On twe ścieżki wyrówna.

Prz 3, 5-6


[ Dodano: 2013-09-26, 11:13 ]
Andrzeju - czy ojciec syna marnotrawnego zabraniał mu wyjść z domu?

Czy nie zgodził się dać tego co mu się należy z majątku?

Czy nie wiedział (jako Bóg), że będzie mu źle w obcym kraju, że zejdzie na złą drogę?

Czy nie wiedział, że puszczając syna wolno, nie robiąc mu trudności, ułatwi mu zejście na złą drogę?

Czy ojciec syna marnotrawnego w jakikolwiek sposób wziął na siebie odpowiedzialność za zły wybór syna?


Wróćmy do źródeł - do Ewangelii.


Za 10 czy 20 lat pojawią się kolejni duchowni - teolodzy i moraliści z jednej strony, a kolejne instytucje prawne świeckie z drugiej strony.

Powiedzmy, że za 20 lat jak ktoś się będzie chciał rozwieść, to pójdzie do urzędu i dostanie rozwód na tej podstawie, że pół roku temu nie mieszka razem z małżonkiem. Bo tak się zmieni prawo świeckie. I to czy drugi małżonek się na to zgodzi czy nie przed tym urzędem, nie będzie miało żadnego znaczenia.

Duchowni i autorytety teologiczne pojawiają się i umierają, instytucje prawne powstają, zmieniają się i znikają. Państwa z ich systemami prawnymi pojawiają się, znikają, potem znowu pojawiają się - Polska, Izrael itd.

Ewangelia jest niezmienna.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:18   

abcd napisał/a:
GregAN,

takie wątpliwości, próby rozwiązania ich będą pojawiały się zawsze wtedy, gdy pomiesza się "boskie z cesarskim". Rzeczywistość duchową miesza się z rzeczywistością wyłącznie "swiatową" (rozwód).

Czym innym jest świecka instytucja prawna, czy ta instytucja nazywa się "rozwód" czy "separacja", a czym innym rozstrzygnięcie Kościoła w postaci "stwierdzenia nieważności małżeństwa".


abcd, na czym polega różnica - jak pisałem nie ma różnicy co do skutków działań.

Różnice istnieją co do formalności, przesłanek ale nie co do skutku, w postaci rozpadu związku/małżeństwa które było faktem.

Rożnicą może być działanie orzeczenia kościelnego wstecz.
Skoro, małżeństwo od samego zarania nie było ważne,
to wszelkie działania przeciw temu małżeństwu, nie były nimi :)
Jak można działać przeciw czemuś co nie istnieje ?
Jak można zdradzać małżonka który nim nie jest ?

Rozwód jest niezbędny by uzyskać unieważnienie,
więc jest akceptowany przez instytucje kościelne, czyli przez Kościół ...?
 
     
abcd
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:20   

GregAN napisał/a:
Rozwód jest niezbędny by uzyskać unieważnienie,
więc jest akceptowany przez instytucje kościelne, czyli przez Kościół ...?


Rozwód nie jest niezbędny by uzyskać stwierdzenie nieważności. Coś było na Sycharze, że niektóre sądy biskupie wymagały rozwodu wpierw, ale to niezgodne z prawem kanonicznym.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:20   

grzegorz napisał :
Cytat:
Basia, nie przesadzajmy z tą troską o osobę która odeszła, często ma się dobrze i założyła nową rodzinę.


Grzegorz , czy Ty rozpatrujesz sprawę w horyzoncie doczesnym czy wiecznym ?

Cytat:
Osoba porzucona walczy o SWOJE szczęscię, bo nie przestała kochać, czuje się samotna, opuszczona, tęskni i chce aby małżonek wrócił.


Dlaczego wypowiadasz się za wszystkich ?
Skąd wiesz "o co walczy" każda osoba porzucona ?
To kochać to rozumiem w sensie jakim , uczucia , decyzji ?
"Szczęścia" można szukać DUŻO prościej .
Akurat małżonek z uwagi na przeszłość wydaje się
z tego punktu widzenia osobą najmniej rokującą .
Dlaczego więc - pomyśl .

Cytat:
Dorabianie do tego teorii, że "walczę o męża aby wrócił dlatego żeby nie żył w grzechu i nie był potępiony" jest zwyczajnie .... (nie uzyje tu niemiłego słowa).


Miłość jest troską o dobro .
Dla chrześcijanina dobrem największym jest zbawienie .
Zatem - skąd u Ciebie takie zdziwienie ?
Uważasz , że nie ma ludzi dla których to właśnie może być najważniejszy motyw ?

Owszem , przy okazji ktoś nie zaostaje sam np.
ale to można osiągnąć zakładając "nową szczęśliwą rodzinę" .

grzegorz , abcd
Cytat:
Trzeba być szczerym wobec samego siebie przede wszystkim.
Jeśli ktoś jako główną motywację do powrotu małżonka widzi tylko w obowiązku wynikającym z przysięgi to współczuje takiej parze w dalszym życiu (o ile się zejdzie).


A ja powiem tak .
Przysięga mówi : miłość , wierność , uczciwość i nie opuszczę . ( 4 punkty )
Gdyby obie osoby poważnie traktowały i dochowywały wierności przysiędze
w przynajmniej jednym jej punkcie - to już byłoby super .
Generalnie - nie było by mowy o rozwodach .
"Nie opuszczę" wymaga pewnej świadomości wagi małżeństwa i aktu woli .
Taki związek zmusza niejako do ułożenia sobie pozostałych punktów - nawet DLA WLASNEJ WYGODY ,
przyjmując wariant bardziej pesymistyczny .

_______________________________________________________


GregAN
nie ma czegoś takiego jak "unieważnienie" .
U-nieważnienie coś było ważne , a teraz się unieważnia .

Jest "stwierdzenie nieważności" , od poczatku , nie zaistniało .
Fizycznie ceremonia się odbyła , ale nie w wymiarze sakrum .


Rozwód i stwierdzenie nieważności - to ZUPEŁNIE inne sprawy , inny wymiar ( ludzka i Boska )


Cytat:
Unieważnienie małżeństwa, można uzyskać dopiero po otrzymaniu rozwodu.

Wydaje mi sie , że nie jest to warunek konieczny . ( ? )
 
     
abcd
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:24   

mare1966 napisał/a:
Rozwód i stwierdzenie nieważności - to ZUPEŁNIE inne sprawy , inny wymiar ( ludzka i Boska )


Na pewno ZUPEŁNIE inne sprawy?

Dla mnie na pewno zupełnie inne, ale czy dla Ciebie? Czy dla innych Sycharów też?
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:25   

mare1966 napisał/a:


GregAN
nie ma czegoś takiego jak "unieważnienie" .
U-nieważnienie coś było ważne , a teraz się unieważnia .

Jest "stwierdzenie nieważności" , od poczatku , nie zaistniało .
Fizycznie ceremonia się odbyła , ale nie w wymiarze sakrum .


Rozwód i stwierdzenie nieważności - to ZUPEŁNIE inne sprawy , inny wymiar ( ludzka i Boska )


OK, przepraszam za przejęzyczenie,
Nie zmienia to jednak NIC co do istoty faktu, skutków, rozdzących się wątpliwości.
Zabawa słowami i dorabianie do tego filozofii :(

Rozwód i stwierdzenie nieważności to dotyczą tego samego i mają TEN SAM SKUTEK.

Jedno i drugie, jest orzekane na podstawie prawa, kodeksu stworzonego przez człowieka,
i przez człowieka modyfikowane przez przestrzeni lat.

Dzisiaj orzeczona nieważność małżeństwa nie mogłaby być orzeczona 100 lat temu...
To człowiek pomajstrował i zmienił kodeks kanoniczny.

Ewangelia została ta sama, ale jej interpretacja się zmieniła ?
Ostatnio zmieniony przez GregAN 2013-09-26, 11:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 11:27   

GregAN napisał/a:


Zarówno rozwód ( cywilny) jak i stwierdzenie nieważności małżeństwa ( kościelne) skutkują tym samym.

Związek ( małżeństwo) dwojga ludzi, rozpada się.


Greg

Związek dwóch ludzi, którzy dostają unieważnienie, albo rozwód rozpada się albo rozpadł się dużo dużo wcześniej.
Te prawne (prawo cywilne, albo kanoniczne) fakty to tylko potwierdzenie stanu faktycznego. To nie sam fakt rozwodu powoduje , ż dwójka ludzie nie chce albo nie może już ze sobą żyć wspólnie.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 12:35   

abcd
Cytat:
Na pewno ZUPEŁNIE inne sprawy? ( rozwód i stwierdzenie nieważności )

Dla mnie na pewno zupełnie inne, ale czy dla Ciebie? Czy dla innych Sycharów też?



Tobie abcd chodzi o rozwód i sakrament , przynajmniej dotychczas o to szła dyskusja .
Owszem , dla mnie np. obie sprawy się łączą .

Problem ja osobiście widzę jednak gdzie indziej , pisałem wielokrotnie .
Leży w istocie samego sakramentu małżeństwa .
Trochę zjezdża na tą stronę grzegorz , przyjmyjąc bardziej "ludzki" obraz związku małżeńskiego ,
tyle że u niego małżeństwo się kończy z chwilą wygaśniecią więzi ,
bardzo popularny pogląd w dzisiejszych czasach .

Wydaje mi się , że Ty jakby wprowadzasz podwójne standardy .
Dla tych co odchodzą - cóż , są tylko lidźmi ,wybrali inną drogę , zmęczyli się , mieli prawo .
Dla tych co zostali - powinni kochać miłością IDEALNĄ , niczego nie pragnąć dla siebie ,
iść przez życie z uśmiechem na ustach i bez jakichkolwiek grymasów w stronę
odchodzącego , broń Boże cokolwiek mówić czy sugerować , wypominać .
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 13:03   

Cytat:
Dla tych co odchodzą - cóż , są tylko lidźmi ,wybrali inną drogę , zmęczyli się , mieli prawo .
Dla tych co zostali - powinni kochać miłością IDEALNĄ , niczego nie pragnąć dla siebie ,
iść przez życie z uśmiechem na ustach i bez jakichkolwiek grymasów w stronę
odchodzącego , broń Boże cokolwiek mówić czy sugerować , wypominać

No widzisz Mare i tu jest pies pogrzebany :mrgreen: :mrgreen:

Nie powinni -a mogą, bo jest wybór.
A skoro podchodzą do tego powinni(niejako z musu) to tymi samymi kategoriami podchodzą do wspólmałżonka
że powinien-bo musi.
Rozumiesz różnicę o jakiej piszemy z abcd??
o wolnym wyborze -a skoro ja dokonałem wolnego wyboru-to potrafie uszanować wolny wybór drugiego.
To jest włąsnie to co zaszczepia się w forumowiczach odgórnie przez sychar .
Nie czujesz tego Mare bo tu wciąż jesteś i ja nie czułem tego jak tu siedziałem.
Jedynie wiem jedno jak faszerowałem się madrosciami płynącymi z forum -to nie potrafiłem za ząb zrozumieć żony.
A chyba nie musze pisać co w takiej sytuacji powstawało w sercu co??
Wystarczy tylko zaczerpnąć z kubasa mądrych przedstawicieli sychar by w głowie powstało to:
Skoro sakramentalna to jest to jej obowiązek ...
i wiele takich innych (pozostałych) pseudo mądrych wniosków.
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2013-09-26, 13:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 13:04   

grzegorz_ napisał/a:
To nie sam fakt rozwodu powoduje , ż dwójka ludzie nie chce albo nie może już ze sobą żyć wspólnie.

OK,
tak ani rozwód ani stwierdzenie nieważności nie są skutkiem rozpadu.

Rozwód jak i stwierdzenie nieważności - stwierdzają rozpad który dokonał się wcześniej.
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 13:43   

Andrzej napisał/a:
To jest spojrzenie zsekularyzowanego świata: tak może powiedzieć ktoś, kto nie rozumie czym jest sakrament małżeństwa, że wiąże on małżonków nierozerwalnym bez względu na okoliczności węzłem. Dla małżonków sakramentalnych, którzy szanują swoją przysięgę, każdy brak jedności świadczy o kryzysie i nie ma znaczenia czy to jest przed czy po rozwodzie, czy współmałżonek ma jedną czy wiele kochanek, jedno czy wiele nieślubnych dzieci.

Nie Andrzeju to jest twoje błędne pojęcie na temat kryzysu(zresztą dokładnie emocjonalnie przekazana na innych)
wystarczy poczytać w dziale technicznym wypowiedz twojego moderatora-jak brzmi identico jak twoja.
Zatem kryzys w małżeństwie jest wówczas gdy dwoje emocjonalnie w nim uczestniczy,a jeżeli jedno nie uczestniczy bo odeszło i zyje już samo-lub w swoim prywatnym świecie.
To osoba jaka pozostała w przeświadczeniu o zyciu wciąż w kryzysie -wchodzi w sfere patologiczną.
Nie chcesz wysłychac mojego zdania i abcd
ok zapytaj prywatnie na Skaryszewskiej głownego prowadzącego (od lat) 12 kroków, niech sam powie ci prywatnie co o tym sądzi.
To jedno ...
a drugie wiele razy prosiłem na tym forum bys dobierał moderatorów,nie brał ludzi poranionych z problemami -a ludzi spoza .
Jacy będą mogli neutralnie podejść do sprawy-tym bardziej że to forum ,nie posiada wparcia duchowego(księza pojawiają się i znikają) i nie posiada wsparcia psychologicznego.
Bo jak to wygląda???
Ano moderator Twardy wchodzi do działu technicznego i czyta.......
jak to kto śmiał tak pisać że to nie jest kryzys-przecież ja przezywam to samo co Andrzej.
Pojmujesz -faszerka emocjonalna i wszak gdzies to musi mieć upust
I był w tym temacie :
upomnienie moje za naruszenie regulaminu słowami
że to tylko papierek....
No to niech twardy i da upomnienie ks.Pałydze -a czemu??
Bo to przecież duchowny,opiekun warszawskiego ogniska Sychar i to właśnie
ks.Pałyga kiedyś wcześniej-jak uczęszczałem na 12 kroków w prywatnej rozmowie z nim powiedział mi
synu nie miej strachu, bez względu na to co zrobi zona będzie to tylko zwykły papierek,a pamiętaj przed Bogiem jesteście na zawsze-nie wycofuj się ze swojej części...

i co ty na to Andrzeju????
Karmicie ludzi tym co sami wywnioskowaliście, faszerujecie ludzi własnymi przekonaniami
nawet nie mając pewności czy są prawidłowe
i najsmutniejsze że musi być tylko WASZE
zero tolerancji, zero zrozumienia
I nie pisz mi Andrzeju o tym gdzie sychar wystepuje, co robi, ile wywiadów udziela

Bo sam wiesz ile organizacji dziwnych istnieje i tak sobie istnieje..ks Natanka.-też
sorry poprawiłem pomyłskę
Tadeusza na twardy, zapomniałem że moderator Tadeusz został usunięty z forum!!!
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2013-09-26, 15:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
abcd
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 13:50   

miodzio63 napisał/a:
ks.Pałyga kiedyś wcześniej-jak uczęszczałem na 12 kroków w prywatnej rozmowie z nim powiedział mi
synu nie miej strachu, bez względu na to co zrobi zona będzie to tylko zwykły papierek,a pamiętaj przed Bogiem jesteście na zawsze-nie wycofuj się ze swojej części...

i co ty na to Andrzeju????


Ja powtórzę pytanie, bo przecież może umknąć ;-)

I co Ty na to Andrzeju?
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-26, 13:53   

Andrzej napisał/a:
Na szczęście w Sycharze uczą się ludzie w sytuacji kryzysu żyć własnym życiem „czekać – nie czekając” – zachowywać wierność Bogu i małżonkowi i być jednocześnie szczęśliwym, spełnionym. Jest to proces, nie łatwy i wymaga dużego wysiłku i czasu, pracy nad sobą, aby tak się rozwinąć duchowo, emocjonalnie, fizycznie (prowadząc zdrowy tryb życia), a nawet zawodowo, żeby przeżywać pełnię życia, a zarazem być przygotowanym na ewentualny powrót współmałżonka, aby go przyjąć z otwartymi ramionami.

I na tym Andrzeju polega i wygląda twoje szczęście tak???
Że na pierwszego organizowanego sylwestra przez warszawski Sychar nie chciałeś iść bo bez zony nie chcesz się bawić, a zona już od sporo kilku lat ma własne zycie.
Andrzej zastanawiam się kiedy wyjdziesz z letargu i kiedy zaczniesz być prawdziwy.
Powiem więcej gdy zawita w twoje serce prawdziwe szczęście i radość to automatem i będzie to widać na sycharze-a póki co
TO JEDEN WIELKI SMUTEK
więcej już nie mam nic do dodania
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8