Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie
Autor Wiadomość
Mufinka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-22, 21:22   

Miłość to chęć ofiarowania siebie drugiej osobie, swej pracy, swoich rąk, czasu. Chęć dbania o drugą bliską osobę, o jej dobro i szczęście. Dziwne ale w natłoku życiowych spraw i poddenerwowania wciąż zapominam o tych ważnych zachowaniach. Właśnie drugi raz odsłuchałam Pulikowskiego - z nim wszystko wydaje się proste. I w Bogu siła. Polecam : http://www.youtube.com/watch?v=71C_NRgL8Nw
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 19:50   

No cóż...przemyslalm kilka spraw i postanowiłam jednak wrócić.
Kobieta zmienną jest hahaha ( to powinni pamietac szczególnie panowie), więc co mi tam...

A poważnie - doszłam do wniosku, że słuchając Waszego łajania, udawadniania mi róznych rzeczy według Was własciwych, zaczynam bardziej doceniać swojego osobistego współmałżonka :)
Czyli jednak jest jakis pozytywny rezultat pobytu na tym forum.

Poza tym - nie mogę Was tak zostawić, bo tylko sobie przytakujecie, a to nie rozwija ;)
Taki pieknie rozkręcający sie wątek całkiem przy Was obumiera...wstydźcie się.

No cóż...poczytałam sobie Wasze wypowiedzi i oczywiście nie zgadzam się z wieloma wypowiedziami.

GregAN pisze "Jaką wartość, trwałość, sens miałoby w taki sposób "uratowane" małżeństwo, w którym zupełnie zostało pomieszane pojecie szacunku. Kto i komu powinien okazywać i dlaczego.
Małżeństwo bez szacunku, potem szczerości i zaufania, trwające w "postawie nieszczerej", w którym na zewnątrz będzie okazywana "przyzwoitość" ale tak wewnętrzne pełna obłuda, może nawet przyzwolenie do otwartego związku.
Czy takie małżeństwo to też "ogromna wartość"
?
Raczej jego karykatura. "
Tak uważasz GregAN ??? to poczytaj, co napisla Renta11 o małżenstwie trwajacym w nieszczerej pozie miłosci (bo trudno to nazwac postawą)
"Ale ja zmierzam do tego, że od postawy można przejść do miłości. I o takim wzbudzaniu uczucia mówię. Nie zawsze się to udaje.
A nawet gdyby to się nie udało (co jest także prawdopodobne), to małżeństwo z ponad 20-letnim stażem można opierać na innych bliskich uczuciach. Dla mnie moja rodzina była tego warta."


Czyli jednak jest warte. Sporo, jak widac warte.
Poza tym GregAN, to Twój wymysl o celu uśiwecejącycm srodki. Nie mój.
Jak to zauważył JacekSychar, chciałam pokazać Wam tylko, że jeżeli chce sie uratować swoje małżenstwo, to trzeba zobaczyć cos wiecej ponad swój wlasny ból i rozpacz.

Jacek Sychar
pisze "Rzeczywiście chciałaś nam pokazać drugą stronę medalu, której nie chcieliśmy zobaczyć. Dlaczego? Możliwe, że w swoim wzburzeniu, rozpaczy, złości, ... zdobyliśmy jakąś tam kruchą stabilizację. Uczepiliśmy się jej wątłymi korzonkami ze wszystkich sił i baliśmy się odczepić, aby znowu nie spaść. Czy Ty Lustro byłaś porzucona? Wiesz co wtedy przeżywa porzucony? Myślę, że nie."

Dla Was to pewnie mało istotny szczegół, ale byłam. I wiem jak boli zranienie. I wiem, ze mam w sobie blizny po tym.

" Czy nie wiesz, że w Twoich listach ciągle pojawiał się motyw usprawiedliwia się. Ciągle tłumaczyłaś, że zrobiłaś coś, bo już dalej nie mogłaś wytrzymać. Dlatego może często się różniliśmy. "


Jacku...gdzie?? Naprawde napisałam coś takiego?
chyba jendak pomyliłes mnie z kims innym

A teraz powiem Wam tak - pomyśleliście, że byc moze tem porzucający współmałżonek został przez Was zraniony juz dawniej?
Ze to porzucenie jest efektem waszej ślepoty z kiedys? Moze to pozornie winny jest w efekcie ofiarą?
Ofiarą, która nie wytrzymała obiecanek-cacanek? Olewactwa. Głuchoty i slepoty. Braku empatii i zaangazowania. A moze wręcz oszustwa?
Taki mały rachunek sumienia panowie? (moze i panie?)

Nie wypowiadam sie o porzucajacych facetach, bo nie jestem facetem i nie wiem, co taki ma w głowie.
Ale wiem, że dla kobiety jej małżenstwo, rodzina, dzieci, dom...to świetosć. Coś, co jest NAJważniejsze.
Ile trzeba wyrządzić żonie zła, żeby potrafiła wdeptac to w ziemie?

Mare1966...gadasz jak cyborg...bez urazy.
Jak bys wyuczył się formułek o uczuciach i znał wiele teorii...tylko praktyka gdzies umknęła.
A skoro miłosc wywołana bez kontaktu osobistego (np. przez net) i nie mająca podłoza erotycznego, czyli raczej milosc do przyjacioł...to dlaczego zrywać takie więzi? Bo...?

No...to na razie tyle

a ja wracam do malowania pokoju...razem z mężem...który zachowuje sie jak by czytał rady Wilkoo...
i moze dlatego dzis razem malujemy pokoj dzieci...?
moze warto przemyslec?
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 21:59   

lustro napisał/a:

A teraz powiem Wam tak - pomyśleliście, że byc moze tem porzucający współmałżonek został przez Was zraniony juz dawniej?
Ze to porzucenie jest efektem waszej ślepoty z kiedys? Moze to pozornie winny jest w efekcie ofiarą?
Ofiarą, która nie wytrzymała obiecanek-cacanek? Olewactwa. Głuchoty i slepoty. Braku empatii i zaangazowania. A moze wręcz oszustwa?
Taki mały rachunek sumienia panowie? (moze i panie?)


Lustro, mój mąż jest właśnie takim porzucającym małżonkiem. Według Ciebie mógł mieć do tego prawo, bo źle się czuł w małżeństwie (zraniony, olewany, itp...) i nie wytrzymał. Tak to rozumiem, co piszesz i co przedstawiasz jako swój punkt widzenia. Tylko, że to nie zawsze jest takie proste i oczywiste. Męża nie olewałam, nie oszukiwałam, starałam się mu pokazywać jak ważny jest dla mnie, ale okazało się, że źle rozumiemy komunikaty wysyłane do siebie i nie potrafimy ich odpowiednio odczytywać a od tego była prosta droga do kryzysu. I tu wiele zależy od naszego współmałżonka. Można wspólnie starać się rozwiązać problemy małżeńskie, nauczyć się innej, lepszej komunikacji, próbować rozumieć tę drugą stronę, jeśli współmałżonek chce. Jeśli nie chce i upiera się przy swojej wizji, pojawia się problem, który właśnie kończy się zamknięciem na drugą stronę i często odejściem z małżeństwa.

Nie znam dokładnie Twojej historii, ale czy można tak generalizować, że ten odchodzący miał do tego "prawo", bo miał dość współmałżonka? Może ten współmałżonek też widział, że nie wszystko się dobrze dzieje, ale nie podejmował tak drastycznych kroków, bo wierzył w małżeństwo, bo liczyła się dla niego ta druga osoba, bo bardziej akceptował wady współmałżonka. To tak łatwo powiedzieć - odchodzę i podawać setki powodów dlaczego. Ale dlaczego ten odchodzący najpierw nie pomyślał o próbie naprawy? Czasami te powody są naprawdę rzeczami do przepracowania. Ale przecież łatwiej jest odejść i szukać gdzieś indziej bardziej zielonej trawy.

W moim przypadku, gdyby mąż wcześniej powiedział o swoich oczekiwaniach w stosunku do małżeństwa, o tym co mu nie pasuje, czyli zamiast zamknąć się w swoim "zranieniu" nawiązał szczerą rozmowę ze mną, moglibyśmy uniknąć wielu problemów, kryzysu i w konsekwencji jego odejścia. Dlaczego tego nie zrobił? Dlaczego odchodzący często widzi siebie jako ofiarę, a nie jako współwinnego kryzysu. Dlaczego relatywizuje swój udział w nim, a całą winę zrzuca na tego drugiego małżonka? A jeśli nawet mówi, że jest winny, to stwierdza, że jest za późno na ratowanie małżeństwa, bo on już nie chce?

Lustro, dobrze, że przedstawiasz co jest po drugiej stronie lustra:-) żebyśmy wiedzieli co ci odchodzący myślą w chwili odejścia , że my porzucani też mamy wiele za uszami. Ale życie nie jest proste i te relacje porzucany - odchodzący też nie :-(

Cytat:

a ja wracam do malowania pokoju...razem z mężem...który zachowuje sie jak by czytał rady Wilkoo...
i moze dlatego dzis razem malujemy pokoj dzieci...?
moze warto przemyslec?


Cieszę się, że pomimo Waszej historii, udaje się Wam tworzyć małżeństwo na nowo. Bo to jest dobra nowina dla nas wszystkich, że wszystko jest możliwe.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 22:12   

przeżyłam porzucenie i przeżyłam też etap zrozumienia własnego udziału w tym co sie stało
ale przeżyłam tez próby obarczania mnie zbyt wielkim udzialem
i dlatego jak na razie trzymam się od ponad roku jednego prostego zdania:

za kryzys który doprowadził do zdrady są odpowiedzialni oboje małżonkowie (w jakimś stopniu, być może ten stopień jest różny w różnych małzeństwach, ja w końcu po buntach wzięłam moje 50%)
za samą zdradę jest odpowiedzialny tylko i wyłącznie zdradzający w 100%, a zdradzany w 0%
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 22:56   

Młody człowiek ,
wychowywany w rodzinie patologicznej ,
w wieku 22 lat dopuszcza się poważnego przestępstwa .
Skazany zostanie on czy jego rodzice ?
Na dodatek w tym przykładzie jako dziecko był ewidentnie strona słabszą , bo niedojrzałą , w tym układzie rodzinnym .

Mąż uderzył żonę , bo go sprowokowała .

Żona wbiła nóż w męża , bo nie wytrzymała .

Myślę , że temat własnych udziałów w kryzysie , nie jest znów nam taki obcy .
Zresztą , czymże witamy "nowych" ? :mrgreen:
Jednak zwalanie winy za zdradę na zdradzanych jest nieuprawnione ,
niedojrzałe nawet .
Przykro mi , inaczej napisać nie mogę .

A jeśliby teraz dla przykładu , zdradzeni ulegli niewierności ,
to winni będą zdradzający ?
Jedni drugich winy noście ? :roll:

Cytat:
Mare1966...gadasz jak cyborg...bez urazy.


Cyborg nie może żywić urazy , bo nie zna uczuć . :mrgreen:
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 23:29   

Cytat:
Jednak zwalanie winy za zdradę na zdradzanych jest nieuprawnione ,
niedojrzałe nawet .
Przykro mi , inaczej napisać nie mogę .


mare, cóż powiedzieć, nie mogę się nie zgodzić z Tobą.
Ale to nic innego, jak tylko uruchomione mechanizmy obronne ego takie jak wyparcie i projekcja, (znane dobrze w psychologii), wynikające z podświadomego unikania zagrażających nam uczuć, które mogłyby się pojawić gdyby doszło do rzetelnej analizy i próby wzięcia odpowiedzialności.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 23:40   

Angelika
tak...masz rację...nikt nie mówi (nawet ja :mrgreen: ), że za zdradę odpowiedzialnosc ponosi zdradzany (bo jednak wystawianie swoim zachowaniem na pokuszenie podciagneła bym pod winy...a tak czasem bywa)
Ale za porzucenie winny bywa czesto porzucony. Niestety.
Tak jak powiedziałam - nie wiem co siedzi w głowie faceta. Oni działaja ciut inaczej.
Ale wiem, ze ja przez 7 lat ( policzyłam to ostatnio) dobijałam sie do mojego męża prosząc go o rozmowę i zmianę w efekcie naszych wspolnych relacji. Ale on nie chcial sluchac, bo nie widzial problemu. To jemu bylo wygodnie i dobrze.
A potem byl byl zaskoczony ( po 7 latach) i koniecznie chcial terapii i nie rozumial, ze ja nie chce...ze mam dosc...ze za pozno...
Dlatego na swoim przykladzie moge powiedzieć, że to nie jest do konca tak prosto i jednoznacznie.

Moc nadziei ... ale ja to rozumiem. I moze naet sie zgadzam z takim stanowiskiem :-)

Mare...no ja jestem za durna, na tą "przypowieść"...mozesz jasniej? :->
Dobrze, że cyborgi maja poczucie humoru ;-)

Mnie zastanowiło jedno...czytałam wątek Wilkoo na Swiadectwach.
Facet pisze - udalo sie !
a forumowicze...jasne, jasne...przyjdz za miesiąc, pol roku...dwa lata...z zoną najlepiej...
nie wierzymy Ci stary...ponosi Cie fantazja i zyczeniowosc...
Wilkoo pisze co zmienił, co poleca, bo zadziałało...ale bzdura, co on gada ?
Normalnie, na forum np samochodowym, ktos pisze - zepsuło sie, daje takie i takie objawy...a forumowicze - mialem to samo, sprobuj tak i tak, bo mnie pomoglo
wiec "ktos" pisze - dzieki, sprawdze...(a nie - nie bredź, to napewno tak ci sie tylko zdaje)
a po czasie pisze - super, dzieki, naprawiłem...alebo- to nie to chyba, bo nie pomoglo...ktos wie co z tym zrobic?
Czemu tu reakcje są tak inne?
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-24, 23:43   

lustro napisał/a:
GregAN pisze "Jaką wartość, trwałość, sens miałoby w taki sposób "uratowane" małżeństwo, w którym zupełnie zostało pomieszane pojecie szacunku. Kto i komu powinien okazywać i dlaczego.
Małżeństwo bez szacunku, potem szczerości i zaufania, trwające w "postawie nieszczerej", w którym na zewnątrz będzie okazywana "przyzwoitość" ale tak wewnętrzne pełna obłuda, może nawet przyzwolenie do otwartego związku.
Czy takie małżeństwo to też "ogromna wartość" ?
Raczej jego karykatura. "
Tak uważasz GregAN ??? to poczytaj, co napisla Renta11 o małżenstwie trwajacym w nieszczerej pozie miłosci (bo trudno to nazwac postawą)
"Ale ja zmierzam do tego, że od postawy można przejść do miłości. I o takim wzbudzaniu uczucia mówię. Nie zawsze się to udaje.
A nawet gdyby to się nie udało (co jest także prawdopodobne), to małżeństwo z ponad 20-letnim stażem można opierać na innych bliskich uczuciach. Dla mnie moja rodzina była tego warta."

Nie wiem dokładnie co miała na myśli Renta11.
Wiem o czym ja myślalem ;-)
I wydaje mi się, że nie ma sprzeczności w tym co pisała Renta11 i ja.
Przyzwoitość zewnętrzna, "postawa nieszczera", zakłamanie bez szczerości, szacunku, empatii, - nie doprowadzi "od postawy do uczucia" ani nie opiera się na "bliskich uczuciach".
Jakie wyjście z sytuacji ?
oto przepis :
lustro napisał/a:
chciałam pokazać Wam tylko, że jeżeli chce sie uratować swoje małżenstwo, to trzeba zobaczyć cos wiecej ponad swój wlasny ból i rozpacz

trzeba zobaczyć coś więcej ponad swój ból, rozpacz, żale i przejść do "postawy szczerej" :)
Co zrobić żeby nie popełnić zdrady, pomimo że:
lustro napisał/a:
współmałżonek został przez Was zraniony juz dawniej? ......Ofiarą, która nie wytrzymała obiecanek-cacanek? Olewactwa. Głuchoty i slepoty. Braku empatii i zaangazowania. A moze wręcz oszustwa?

przepis :
lustro napisał/a:
jeżeli chce sie uratować swoje małżenstwo, to trzeba zobaczyć cos wiecej ponad swój wlasny ból i rozpacz


Fajnie, że jesteś zmienną istotą, przynajmniej co do decyzji odejścia i nie uczestniczenia w dyskusji na forum :mrgreen:

Ciesze się, że razem z mężem malujecie pokój dla Waszych dzieci.
W tym również taki w który będą mieszkały.

Może coś byś napisała w Świadectwach ?
Dajecie nam nadzieję.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-25, 00:22   

lustro
Cytat:
Ale za porzucenie winny bywa czesto porzucony. Niestety.
Tak jak powiedziałam - nie wiem co siedzi w głowie faceta. Oni działaja ciut inaczej.


Lustro , piszesz ogólnie czy o waszym przypadku ?
Jeśli mąż cię poniewierał , znieważał - to tak , jest winny że odeszłaś .
A może winna była komunikacja , może niedojrzałość ?
A skąd niby facet ma wiedzieć , co siedzi w Twojej głowie ???
Kobiety działaja ciut inaczej .



Cytat:
Mare...no ja jestem za durna, na tą "przypowieść"...mozesz jasniej?
Dobrze, że cyborgi maja poczucie humoru


Już tłumaczę .
Przez analogię .
Prawo przyjmuje , że pełnoletnia osoba odpowiada za swoje czyny .
22 letni chłopak pomimo tego , że miał chował się w patologii
co nie było przecież jego winą bezsprzecznie ,
odpowiada jednak za swój czyn , bo przyjmuje się
że osoba dorosła panuje nad sobą
i potrafi rozeznać czyny moralnie złe czy wykraczajace przeciw prawu .
Małżonkowie zaś zaiwrając małżeństwo są RÓWNI sobie , oboje pełnoletni
i zakłada się jak powyżej ... tj.
że pełnoletnia osoba odpowiada za swoje czyny ,
osoba dorosła panuje nad sobą
i potrafi rozeznać czyny moralnie złe czy wykraczajace przeciw prawu .

A w obu przypadkach istnieją tylko okoliczności łagodzące , zwykle .

Lustro ,
to że nie ulegam łatwo ,
poczytuję sobie raczej za zaletę niż wadę .
Nie wiem tylko ile w tym mojej zasługi ?
Pewnie niewiele co nawyżej . :mrgreen:
Zdecydowanie nie lekceważę przeciwnika ........ w końcu siebie samego . :mrgreen:
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-25, 09:47   

moc nadziei napisał/a:
za kryzys który doprowadził do zdrady są odpowiedzialni oboje małżonkowie (w jakimś stopniu, być może ten stopień jest różny w różnych małzeństwach, ja w końcu po buntach wzięłam moje 50%)
za samą zdradę jest odpowiedzialny tylko i wyłącznie zdradzający w 100%, a zdradzany w 0%


MN
Nie odnosząc się do do Twojej konkretnej sytuacji i nie dyskutując z moralnym wydźwiękiem zdrady (jest to oczywiste, że to zło), czy na pewno zdradzany zawsze jest winny w 0%?
Jeśli mąż latami mimo próśb żony ignoruje jej potrzeby emocjonalne, to czy nie wystawia jej na pokusę ? Czy jeśli żona dochodzi do wniosku, że jej wystarczy miłość duchowa to czy nie bierze części winy albo nie kusi losu?
Oczywiście każdy mówi....ale dlaczego mąż/żona nic nie mówił wprost, że chce coś zmienić...ale czy rzeczywiście jeśli się mieszka z kimś 10? 15 lat to tak ciężko wyjść ze swojego kokonu i zauważyć pewne sprawy?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-25, 10:21   

Lustro pisze:
Cytat:
Ale za porzucenie winny bywa czesto porzucony. Niestety.



Gdybyś lustro opuściła męża z wyżej wymienionych powodów i gdyby to miała być lekcja dla niego do przemyślenia by mógł wyciągnąć wnioski i spróbować naprawić swój udział w rozpadzie - owszem, powiedziałabym, widocznie kobieta wykorzystała bez skutku wszystkie dostępne środki i pozostało, jako akt desperacji tylko porzucenie go.

Natomiast, porzucenie - bo na dodatek pojawił się KTOŚ inny, - zmienia postać rzeczy tak diametralnie, że wręcz w tej sytuacji niezręcznie jest przerzucać winę na porzuconego. Powstaje jednak pytanie: co tak naprawdę jest przyczyną? I jaki ten KTOŚ miał udział. Czy porzucenie w ogóle by nastąpiło gdyby nie pojawił się ten KTOŚ spoza.

Różnica jest chyba łatwo dostrzegalna....a może tylko dla mnie?
Ale mniejsza o to, widocznie nie jesteś (jeszcze) gotowa by to "przyjąć na klatę". ;-)

Odnośnie postawy wobec małżonka. Rozumiem tok rozumowania Renty.
Zresztą lustro Ty jesteś tego przykładem, że zmiana postawy wobec małżonka zmienia wszystko.
Kilka lat nie potrafiłaś rozmawiać z mężem ani nawet patrzeć w jego stronę, jak pisałaś, a TERAZ...?
Zmiana Twojej (jego) postawy sprawiała, że choć być może nie ma fajerwerków (jeszcze), to jednak próbujecie budować do nowa to co zostało zniszczone - czyli, DA SIĘ.
Jakoś możesz rozmawiać z mężem, patrzeć na niego, doceniać go i widzieć nadzieję na wspólną przyszłość. Mimo tego że towarzyszyły wam karkołomne turbulencje, samolot zwany małżeństwem został szczęśliwie wyprowadzony na bezpieczny tor lotu....głównie dzięki zmianie waszych postaw.

No i dodam, cieszę się że Wam się udało. :-)
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-25, 10:36   

grzegorz_ napisał/a:

MN
Nie odnosząc się do do Twojej konkretnej sytuacji i nie dyskutując z moralnym wydźwiękiem zdrady (jest to oczywiste, że to zło), czy na pewno zdradzany zawsze jest winny w 0%?


Dla mnie to jest jasne, gdy wyobrażam sobie po prostu odwrócenie sytuacji.
Pani psycholog w ramach ćwiczeń nakreśliła mi nawet kiedyś dość sprawnie i przekonująco obraz takiej wyimaginowanej postaci. Pokazała mi jaka by musiała być postawa takiego mężczyzny, jakie słowa wystarczyłyby jako "lep" na mnie w tamtych dniach.
I gdybym wtedy w tej mojej złości i rozżaleniu, wskoczyła komuś do łóżka i oddała mu kawałek serca, to nie byłaby wina mojego męża.
Nie. Odpowiedzialność za taką decyzję byłaby moja w 100%.
Ale bardzo możliwe, że przygnieciona własną winą nie udźwignęłabym tego i próbowała jak najwięcej przenieść na zdradzonego męża. Możliwe. Prosty mechanizm (choć tak bolesny dla drugiej strony).

Moja sytuacja jest schematyczna.
Jak chcesz się do niej nie odnosić?
Podstawić inne cyfry (wiek, staż, czas trwania kryzysu, ilość dzieci, długość romansu)?
To wszystko jest to samo... To jest schemat, będący efektem tego, że nie ma odniesienia do Boga. Brak Boga w życiu. Ułomna ludzka egoistyczna miłość..
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-25, 10:37   

Grzegorz ,
osoby zdradzające też ubarwiają swoje nieszczęście .
Jak to cierpiały w tym związku , jak prosiły , próbowały itd.
One takie wspaniałe i ofiarne ......... i w końcu nie wytrzymały .
Są tylko ludźmi itd.
Za cukierkowa to historyjka .


Zdrada to jednak cięższy kaliber winy .
To tak jakby ktoś kto kogoś ciężko pobił ,
bronił się , ze tamten przechodził na czerwonym swietle , śmieci na ulicy itd.


Gość przechodził póxnym wieczorem przez park i zgwałcił
biegającą tam dziewczynę .
Nie powinna tam być o tej porze .
Sprowokowała to .
W jakims sensie też jest winna .
Jak zaczniemy snuć takie dywagacje , to wszyscy za wszystko są winni ,
albo wszyscy są niewinni ........... bo inni sa winni ,
tylko nie wiadomo kto konkretnie .

Aby dokonać zdrady trzeba zwykle pokonać wiele naturalnych oporów .
Mniejsze przewiny choć liczne , są mniej dostrzegalne .


Kenya
dobrze pisze , zgadzam się .
Co innego odejście , a co innego zdrada .

Wreszcie , trudno uwierzyć , żeby w chwuli kiedy jedno z małżonków
( to które potem zdradza ) było tak wielce nieszczęśliwe
a drugie w tymże układzie tak dobrze się miało .
!00 % ofiara i 100 % sprawca
ale już odwotny układ ( po zdradzie )
jakos trudno przyjąć :mrgreen:


Ja rozumiem taka rozmowę .
Ok , żono , mężu ........ zdradziłam , zdradziłem .
Nic mnie nie usprawiedliwia , może tylko własna głupota .
Proszę , jeśli mogę - wybacz .
Nie już , nie jutro itd.
WTEDY i ta druga strona , zdradzona
może jakoś uznać , że przyczyniła się do tego .

ale to cos innego , jak gadka .
Owszem zdradziłam , zdradziłem ............. ale to w gruncie rzeczy twoja wina .
Uznaj swoja winę , to może tez się łaskawie przyznam .

Może zresztą chodzi często o przyznanie się przed sobą samym .
Ostatnio zmieniony przez 2014-11-25, 10:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-25, 10:39   

odejść z powodu niepowodzenia w małżeństwie- jedno
odejść, bo pojawił się KTOS inny- to drugie

różnica jest bezsprzeczna

a oprócz tego pozostaje kwestia, jak układało się w drugim związku
bo raczej nie trudno przewidzieć, że nie było różowo
gdyby było super, nie wierzę, że lustro wróciłaby do męża
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9