Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie
Autor Wiadomość
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 22:12   

Lustro

Można kraść, ale tak, by nikt się nie dowiedział?

Jeśli ktoś decyduje się na romans, to zdradzacz ponosi odpowiedzialność za to, że żona się dowie. Bo to naturalna konsekwencja jego zdrady. A należy ponosić konsekwencje swojego zachowania (w tym przypadku zdrady).
A Ty działasz na zasadzie, że listonosza powiesili :-D
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 22:19   

Jacek-sychar napisał/a:
Jak już wcześniej pisałem, ja wybrałem się do żony kochanka mojej żony. [...]

Na szczęście nie "zabiłem" jej informacją, bo ona się tego domyślała.


Do czego była zatem potrzebna Twoja wizyta?
Domyślała się, więc miała możliwość te podejrzenia zweryfikować ... albo nie weryfikować.
Miała wybór. Po Twojej wizycie już go nie miała. I wydaje mi się, że miała więcej danych od Ciebie by decydować - mogła coś powiedzieć o sobie, o swojej wrażliwości, o swoim mężu, o tym czy jest w stanie coś zdziałać w razie gdyby podejrzenia się sprawdziły i czy chce się tego podjąć.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 23:28   

renta11 napisał/a:
Lustro

Można kraść, ale tak, by nikt się nie dowiedział?

Jeśli ktoś decyduje się na romans, to zdradzacz ponosi odpowiedzialność za to, że żona się dowie. Bo to naturalna konsekwencja jego zdrady. A należy ponosić konsekwencje swojego zachowania (w tym przypadku zdrady).
A Ty działasz na zasadzie, że listonosza powiesili :-D


Renta11

a tak własciwie o co nam chodzi? o wyciaganie konsekwencji?
bo mnie sie wydawało, że o ratowanie małżeństwa...

to które zostało uratowane?
bo wyglada na to, że zadne...a byc moze to drugie bylo jednak do uratowania przed wizytą...tego nie wiemy

a listonosz powinien czasem myslec nie tylko o sobie...ot co
albo inaczej - myslec o sobie i nie krzywdzic przy tym innych "bo ja"
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 19:13   

No to mi się trochę dostało.

Czemu piszę ja..., ja... ja...?
Bo nie chcę dawać żadnych rad. Szczególnie dobrych. Podobno nimi całe piekło wybrukowane. Piszę tylko to, co mi się zdarzyło. Coś mi się wydaje, że to jest zgodne z regulaminem tego miejsca.

Jeżeli informacja może "zabić", to znaczy, że nie należy informować rodzin ofiar wypadków?
Mi się wydaje, że "prawda was wyzwoli". Niestety dla małżonków zdradzanych ta informacja nie jest przyjemna. Nawet gdy się sami o tym dowiedzą.

U mnie moja wizyta z żony kochanka mojej żony rozwiązała sprawę. Moja żona stwierdziła, że ją w ten sposób zdradziłem. A ja głupi myślałem, że to ona mnie zdradza.

Czy dobrze zrobiłem? Patrząc na to spokojnie, uważam, że tak. Dzisiaj zrobił bym to jeszcze szybciej. Każdy może jednak uważać inaczej. I inaczej postąpić.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 20:46   

Jacek-s pisze:

Cytat:
Jeżeli informacja może "zabić", to znaczy, że nie należy informować rodzin ofiar wypadków?


bardzo trafna uwaga! :mrgreen:
Jacku, widzę sens i rozumiem Twoje motywacje.
Uważam także, że masz prawo do wyrażenia swojego punktu widzenia.


BTW, ludzie czasem doświadczają nieszczęść tak wielkiego kalibru, że zdrada czy rozwód raczej blado przy nich wyglądają. Świadomość tego powinna człowieka zawsze otrzeźwiać i stawiać do pionu.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 21:32   

kenya napisał/a:
nieszczęść tak wielkiego kalibru, że zdrada czy rozwód raczej blado przy nich wyglądają

co z trzeciej strony jest słabym pocieszeniem.....
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 23:38   

Jacek-sychar napisał/a:
No to mi się trochę dostało.

Czemu piszę ja..., ja... ja...?
Bo nie chcę dawać żadnych rad. Szczególnie dobrych. Podobno nimi całe piekło wybrukowane. Piszę tylko to, co mi się zdarzyło. Coś mi się wydaje, że to jest zgodne z regulaminem tego miejsca.

Jeżeli informacja może "zabić", to znaczy, że nie należy informować rodzin ofiar wypadków?
Mi się wydaje, że "prawda was wyzwoli". Niestety dla małżonków zdradzanych ta informacja nie jest przyjemna. Nawet gdy się sami o tym dowiedzą.

U mnie moja wizyta z żony kochanka mojej żony rozwiązała sprawę. Moja żona stwierdziła, że ją w ten sposób zdradziłem. A ja głupi myślałem, że to ona mnie zdradza.

Czy dobrze zrobiłem? Patrząc na to spokojnie, uważam, że tak. Dzisiaj zrobił bym to jeszcze szybciej. Każdy może jednak uważać inaczej. I inaczej postąpić.


Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, nie radami.
tak na marginesie

Jacku - dajesz rady poparte wlasnym doswiadczeniem...
i nie musisz mowic "zrob tak"...mowisz "ja zrobilem i uwazam, ze dobrze"...

Nalezy chyba odroznic informowanie o faktach dokonanych, na ktore nie mamy juz zadnego wplywu od faktów w toku, które sa dynamiczne, a z tego powodu wymagają rozwagi.

Nieboszczyka rodzina nie przywroci do zycia.
Niewiernego małzonka można przywrócić wspołmałzonkowi.

Popatrzmy na to tak - mąż zdradza zonę, ale nie jest to dla niego nic powaznego...
mąż kochanki idzie do zony zdradzacza i informuje ją o tym
ona nic nie wiedziala, bo mąż dobrze sie krył, doznaje szoku na skutek informacji - wystawia męża za drzwi...
zdradzacz-mąż, co prawda nie chciał nic zmieniac w swoim zyciu malzenskim, ale zona zrobial ruch i jego duma nie pozwoli mu błagac...tym bardziej, ze znajduje ukojenie w kochance...mowi zonie kilka brzemiennych w skutki słów i tyle go widzieli...
wyprowadza sie na dobre, potem dołącza do niego kochanka, bo czemu nie? skoro ukochany jest wolny i mieszka sam...
w ten sposob szlag trafia dwa małżeństwa
bo mąż-zdradzacz robi cos, czego by sam z siebie nie zrobił
kochanka ma teraz łatwiej, bo facet jest poza domem i zoną...

o to chodziło?

mam wrazenie, ze bierze sie tu za pewnik swoje zyczenia i wyobrazenia...jak to ma zadziałać
a nie bierze pod uwagę psychiki ludzkiej...
ja nie jestem psychologiem, ale ze swojego z kolei doswiadczenia wiem, jak co działało na mnie
jasne - ja to nie kazdy
ale jak sie okazuje bardzo wielu z nas reaguje w jakis sposob schematycznie
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 11:07   

Droga Lustro

Czy ja dawałem rady? Ja napisałem, jak było u mnie. Nic nie proponowałem. Napisałem szczerze, że to co zrobiłem nie przyniosło żadnego rezultatu. Kochanek mojej żony formalnie miał żonę, ale żyli obok. Moja żona jeszcze mieszkała ze mną, ale oficjalnie wychodziła do niego. Spędzała z nim całe piątkowe popołudnia i wieczory. Miałem to tolerować? Próbowałem przez 3 miesiące (od czasu, gdy się to wydało), ale było coraz gorzej. Traktowała mnie jak śmiecia. Nie miałem już nic do stracenia. Miałem być dalej hipokrytą i twierdzić, że jak mieszka ze mną to wszystko jest OK? Wybrałem drogę prawdy. Czy bolało? Tak. Nawet bardzo. Nie tylko mnie. Kochanek mojej żony miał wcześniej wiele kobiet. Wiedziałem o tym. Wiedziałem też, że jego żona wiedziała o nich. Zrobiłem dobry wywiad. Na pewno nie było tak, że było to szczęśliwe małżeństwo, które ja przez swoją "prawdę" zniszczyłem. Była to desperacka próba ratowania. Niestety, jak mówiła mi moja żona wtedy: "Naszego małżeństwa już nie ma". Gdyby tamtemu choć trochę zależało na żonie, to by jej nie zostawił. Wybrał jednak inaczej. Ja tylko wyczyściłem sprawę.

Jeszcze raz oświadczam: To co tutaj piszę, to nie są rady. Ja tylko opisuję swoją sytuację i to, jak się potoczyła. Mi wcześniej opisywane na tym forum historie pozwoliły złapać pewien oddech rezerwy i dystansu I teraz apeluję do czytających to forum: Nie bierzcie wypowiadanych tutaj słów za słowa objawionej prawdy. Są to tylko słowa wsparcia i sugestii. Każdy musi odnieść je do swojej sytuacji i wybrać jak uważa.

Jeszcze jedna sprawa. Choćby wszyscy na tym forum napisali, że źle zrobiłem, to ja wiem, że zrobiłem dobrze. Odsyłam wątpiących do naszej Sycharowskiej broszury. Co ma zrobić mąż, który się dowie, że jego żona go zdradza? Odejść, gdyż inaczej sam grzeszy. Czy nie tak było?

Pozdrawiam
Jacek
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 12:58   

lustro, skoro sama w wątku 4xAS ciągniesz wątek poboczny...
Twoje poglądy trochę mi zalatuję Makiawelim.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, ma oświecać środki.
Czy w ten sposób nie tracimy coś ważniejszego niż małżeństwo ?

Może znowu dojrzysz ocean żółci w mojej wypowiedzi...

"to że Cie kocham, nie daje Ci prawa żeby mnie krzywdzić" - czyli konieczne jest określenie granic, swoich praw, swojej godności.
Poinformowanie, nawiązanie współpracy ze współmałżonką kochanka żony ( lub żoną kochanicy męża),
to nie jest cios wymierzony w drugą osobę.

Współmałżonek ma prawo wiedzieć prawdę o tym z kim przebywa w domu, dzieli łoże.
Na podstawie tej informacji podjąć właściwą, ( wg siebie) decyzję jak dalej postąpić.
Cios wymierzył ten kto zdradził, nie ten który poinformował o zdradzie.
Cała odpowiedzialność spada na zdradzającego.

Jeżeli wiadomość o niewiernym przynosi ten który jest tak samo pokrzywdzony przez zdradę żony i owego "męża", tym bardziej nie można mieć do niego o to pretensji.
Jego intencje są czyste - poszukiwanie wspólnego rozwiązanie problemu, nie dobijanie leżącego.
Skutek takiej interwencji może przynieśc efekt, kiedy zdradzającemu choćby trochę zależało na żonie, poczuł swoją winę, odpowiedzialność, odrobionę empatii do współmałzonka, nie mówiąc o miłości, , dzieciach, finansach, itd.

Niestety, w przypadku Jacka było ..."pozamiatane".
Te małżeństwo już wcześniej przestało istnieć z powodu poprzednich zdrad mężą, o których żona wiedziała i... nie zareagowała w odpowiedni sposób.
Choćby w taki sposób w jaki zrobił to Jacek.
Przypuszczalnie, gdyby żona kilka lat wcześniej, określiła swoje granice, zadbała o swoją godność, Jacek nie musiałby szukać w niej sprzymierzeńca w obronie swojego małżeństwa.

Szczególnie, że wtedy kilka lat temu miała więcej argumentów wobec męża niż teraz.
Małe dzieci, wciąż żywe wspomnienie "motylków", wspólne kwestie materialne, mąż na dorobku zawodowym ale również na etapie kształtowania swoich zasad, byłby bardziej skłonny do walki o swoje małżeństwo.


P.S.
grzegorz_ napisał/a:

Greg, Renta
odnośnie odpowiedzialności....

Nie rozumiem, dlaczego na tym forum słowo "miłość" tak źle się kojarzy.
Najczęściej jest kojarzone negatywnie z namiętnością, seksem.
Mówi się o odpowiedzialności, szacunku, empatii i jakichś tajemnych wyższych wartościach.Zapomina się, że to właśnie miłosci jest TĄ najwyższa wartością.
To z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność !

grzegorz, dokładnie odczytałeś intencje mojej wypowiedzi.
z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność.
Na dodatek, nie można "miłować" kochanka, nie mając empatii, szacunku, odpowiedzialności wobec mężą/zony. To jedynie erzac, usprawiedliwienie swojej podłości.
Ostatnio zmieniony przez 2014-11-19, 08:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 14:51   

Jacek
...to forum pomocowe. Wszystkie tego typu wypowiedzi są traktowane mniej lub bardziej jak rady. Taka rola forum. A sugestie to nie swego rodzaju rady?
Trzeba było potraktowac swój wpis jako przestroge ( która tez w sumie jest forma rady) i napisać - ja zrobiłem tak, kiepski efekt, nie polecam...

Faktycznie...jest w broszurce, ze mąż powinien opuścić zonę, jezeli maja zyc w trójkącie, bo to godzi w godnosc małżeństwa.
Opuściłes żonę?
Twoja wizyta u zony kochanka była w tym celu?

Napominać grzeszników - czyli kochanka Twojej żona, żonę swoją własną...
ktos prosił Cię o ingerencją w małżeństwo tamtych ludzi?
To Twoja sprawa czy zyją razem czy obok siebie?
Ty jestes od decydowania i "czyszczenia" takich spraw?

jestes facet, chcesz odzyskać zonę? zachowaj sie jak facet
spotkaj sie z "kokurencją",
to nie po Bożemu i moze głupie, ale jak trzeba - daj mu w zęby
ale nie idź na skargę do zony "konkurencji" - chciałes załatwić swoje sprawy cudzymi rękami?

W takich sprawach trzeba zachowac wyczucie.
Rzucanie na kolana moze przynieśc inny efekt od oczekiwanego.

A jak popatrzysz na mój wpis i swój poniżej, to przytoczyłes przykład z zycia na moją hipotetyczną historię.

A wogóle to wątek ASax4


PS
ja tez wiele razy mówiłam mojemu męzowi - "naszego małżenstwa juz nie ma, nie ma nas, nie ma my"
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 17:31   

Cytat:

Rzucanie na kolana moze przynieśc inny efekt od oczekiwanego.



Lustro, a Ty jaki dokładnie EFEKT chcesz uzyskać? To pokaz CZEGO, że tak wprost zapytam?

Czy rzucenie Twojego interlokutora na kolana usatysfakcjonuje Cię kiedyś, czy jednak oprócz sugestii "zachowaj się jak facet" i kilku innych, masz zamiar jeszcze coś dodać ?

Jeśli Ty dajesz sobie prawo do ferowania wyroków, wyrażania swojej opinii, to także pozwól na tą praktykę INNYM.
Nie podoba mi się Twoja napastliwość.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 19:45   

Lustro

Nie jestem prawdziwy facet tylko skarżypyta. Facetowi mam dać po mordzie.
Dziękuję bardzo. Ale podniosłaś mnie na duchu. Takich rad na forum chrześcijańskim się nie spodziewałem. Chyba są to rady "chrześcijańskie".

Czego Ty tak bronisz "prawa do niewiedzy" żony kochanka mojej żony? To ja pierwszy wdarłem się w ich życie? Myślę że to oni rozwalili mi życie.

Kenya
Dziękuję bardzo za słowa poparcia.

Ale rzeczywiście, jest to wątek ASa. Kończę swój udział w tej dyskusji do czasu jego powrotu.

Pozdrawiam wszystkich. Skarżypyta idzie sobie popłakać w kąciku.
Jacek
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 20:01   

kenya napisał/a:
Cytat:

Rzucanie na kolana moze przynieśc inny efekt od oczekiwanego.



Lustro, a Ty jaki dokładnie EFEKT chcesz uzyskać? To pokaz CZEGO, że tak wprost zapytam?

Czy rzucenie Twojego interlokutora na kolana usatysfakcjonuje Cię kiedyś, czy jednak oprócz sugestii "zachowaj się jak facet" i kilku innych, masz zamiar jeszcze coś dodać ?

Jeśli Ty dajesz sobie prawo do ferowania wyroków, wyrażania swojej opinii, to także pozwól na tą praktykę INNYM.
Nie podoba mi się Twoja napastliwość.


Kenya :-) to nie jest pokaz niczego. Moze jedynie własnego zdania na konkretny temat.

Nie mowiłam o rzucaniu na kolana swojego interlokutora, choc rozumiem, ze moj rozmówca moze faktycznie mógł wziąc to do siebie. Za co go przepraszam. Nie taka była moja intencja.

Jakos nie przypominam sobie, żebym ferowala wyroki, ale...mozliwe, ze mam kiespką pamięć.
Co do wyrazania opini własnej - robie to samo co inni tutaj :-) i nikomu nie zabraniam...nie mam takiej mocy Kenya, przeceniasz mnie.

Mnie tez sie nie podoba Twoje stanowisko Kenya, ale przeciez nie musimy sie wszytskim podobac. Prawda?

Tak sie składa, ze to wątek faceta, bo ASx4 to facet. Którego zona nie chce z nim mieszkac, zyc...dobrze, ze jeszcze chce gadac z nim.
Odzywam sie tu dlatego, ze w jakis sposob bylam podobna do zony ASa.
Troche rozumiem ja i co moze wazniejsze, wiem jak co dzialalo na mnie. Zachowanie drugiej strony jak na mnie dzialalo.
Wiem dlaczego wrocilam, a raczej, co bardzo mi w tym pomoglo. Wiem tez, co zamknelo by ta droge powrotna.
Mysle, z choc nie jestem zona ASa, to mimo to taka wiedza ma swoja wartosc.
Byc moze zona ASa jest zupelnie inna. A moze wcale nie.
Wybor ASa, co zrobi.

Jacku - nie bierz tego, co napisalam osobiscie. Przepraszam.


A poki mnie moderatorzy nie zablokuja - bede pisac to, co mysle, czuje, wiem...

Ja tez tu nie jestm przypadkiem. Ucze sie i szukam. I dziekuje, ze moge tu byc.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 20:08   

Zgodnie z wczesniejszą sugestią wydzieliłam tę dyskusję do osobnego wątku.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5