Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pozew w sądzie
Autor Wiadomość
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-02, 18:40   

lustro napisał/a:
A czy w tym świadectwie jest jakis pomyslny koniec ? Jak dla mnie - nie.
Chyba jedynie to, że jeszcze potrwa nim się skończy...prawda?


Lustro widzę, że nie dotarł do Ciebie przekaz Krzysztofa.
Patrzysz na wszystko wyłącznie "po ludzku". Ty naprawdę nie widzisz tego co Krzysztof wygrał?
Można wygrać, a być przegranym. Można też przegrać, a być wygranym.
To kwestia punktu odniesienia, sposobu patrzenia. Ludzkiego lub przez pryzmat Wiary.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-02, 19:54   

Twardy

to napisz od razu Wojtkar, że nic nie wskóra i nie wygra po ludzku,
że skazany jest na samotnosc i porażkę - po ludzku,
że na tym forum dostanie milion super porad od samotnych po rozwodzie, w separacji, w ciezkim kryzysie...ktore mozliwe, ze pozwolą mu jakos pogodzic sie z tym, że zostanie porzuconym, rozwiedzionym, byc moze ograbionym ze srodkow materialnych i wlasnych dzieci...po ludzku
ze nie ma co liczyc na uratowanie swojego malzeństwa dzieki tym radom i nastawieniu...bo odzyskanie małżeństwa, niepozowlenie na ograbienie sie z wszytskiego, porzucenie i klęskę, to takie ludzkie i nie o to chodzi...

????

to po co motto tego Forum, gdzie mowa o ratowaniu małżenstwa?

czyżby to byl tylko taki pic?

tak - mowie po ludzku
bo jestem człowiekiem, tak samo jak Wojtekr i wszyscy tu...
moze nim załozymy niehabitowe zgromadzenie porzuconych małżonków SYCHAR
pozwolimy im PO LUDZKU nie dac się złemu???
bo pójscie do sądu na żer, bez fachowca od tych spraw, który uczciwie bedzie reprezentowal klienta, jest namawianiem na porażkę na wlasne zyczenie - PO LUDZKU

jestes pewny, że to jest naprawde według Woli Bożej ?

Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.
Ostatnio zmieniony przez 2014-12-03, 14:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-02, 20:44   

lustro napisał/a:
bo pójscie do sądu na żer, bez fachowca od tych spraw, który uczciwie bedzie reprezentowal klienta, jest namawianiem na porażkę na wlasne zyczenie - PO LUDZKU

jestes pewny, że to jest naprawde według Woli Bożej ?


Poszłam do sądu bez prawnika, byłam tylko u niego raz po poradę przed rozdzielnością majątkową, i raz po otrzymaniu pozwu rozwodowego. Potem już "jechałam sama z tym koksem". Nie zgadzałam się na rozwód do końca. Ale rozwód został orzeczony. Z wyłącznej winy męża, choć o to nie walczyłam i nie zabiegałam, za to starałam się na wszystko co przeciw mnie bylo skierowane, pokazywać, że byliśmy dobry małżeństwem i dalej możemy takim być. Dlaczego? Bo uważam dokładnie tak, jak grzegorz:
Cytat:
Wojna, walka, zbrojenie się....nie podoba mi się ta wojenna retoryka.
Przecież chodzi o kogoś bliskiego, na kim komuś zależy, a nie o jakiegoś wroga, z którym prowadzi sie wojnę.


Prawnie przegrałam, moralnie czuję się zwycięzcą. I uważam, że tak właśnie jak zrobiłam, było po Bożemu.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-02, 21:01   

Nirwanna napisał/a:
Prawnie przegrałam, moralnie czuję się zwycięzcą. I uważam, że tak właśnie jak zrobiłam, było po Bożemu.


O tym właśnie pisałem. Myślę, że nie muszę już dodawać nic od siebie.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-02, 21:02   

a wymiar naszego życia jest nie tylko PO LUDZKU
ale też jest to wymiar PO BOŻEMU
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-02, 21:36   

Czyli jednak byłas u prawnika Nirwanna :-> prawda?
Więc moze jednak nalezy poradzić sie go?...

Napisałam, że " "zbroić" sie mozna na rózne sposoby...oręż bywa z tego i nie z tego świata"
ale prościej jest przeczytac, że lustro, jak zawsze, patrzy w jeden niepopularny tu sposob, na zycie.

Jasne, że mozna byc przegranym choc moralnie zwycięzcą. To wcale nie takie dziwne i odkrywcze - nawert dla mnie ;-)
a moze mozna by byc wygranym w ten i ten sposob?
bo wziecie prawnika, to takie paskudnie ludzkie...lepiej byc moralnie (i tylko moralnie) zwycięzcą.

Skoro zona mowi - weź sobie prawnika, bo teraz skończyły sie żarty, to moze dobrze choc z nim pogadac?

Każdy ma wolną wolę i robi co uważa za słuszne.
Szkoda tylko, że porad tu, ludziom, którzy jeszcze jednak mają sporo do wygrania, udzielają ludzie bez takich "sukcesów".

Każda "choroba" ma etapy. W zaleznosci od etapu dobre są konkretne sposoby postepowania. Przy poczatkach choroby nalzałoby zawalczyć o zdrowie "pacjenta", a nie stosowac metody oddziałów terminalnych.
Póki się da trzeba ratować zakażaną kończynę a nie tłumaczyć pacjentowi, że przeciez bez niej bedzie sobie doskonale radził...tak jak inni w takim przypadku.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 12:40   

Przepraszam bardzo, jeśłi zaśmiece tym wątek, ale nie do końca rozumiem o co chodzi z tym nie braniem prawnika, a myślę, że warto to rozwinąć aby postronne osoby to czytające nie wyniosły mylnych wniosków. Czy prawnika w wypadku osoób z tego forum nie bierze się po to, aby RATOWAŁ małżeństwo? Aby doradził kiedy i co mówić, pokazał na co nie zwróciliśmy uwagi (przecież człowiek jest wtedy pełen emocji, zagubiony, nie o wsyztskim pomyśli, nie o wszystkich możliwościach prawnych też wie), podpowiedział kiedy jakaś apelacja czy cos innego? Co tu jest moralnie złego? (pytam szczerze, bo nie zawsze widizmy czające się gdzieś zło). Czy chodzi o to że tak 'brzydzi nas' instytucja sądu i rozwodu że nie chcemy mieć z nią nic wspólnego i odrzucamy prawników jako symbole dziłającego zła?
Pytanie do Nirwany (jeśli można bo to osobiste bardzo) - czy gdybyś wzięła prawnika do sądu, ale skończyłoby się to i tak tym samym wyrokiem to dlaczego czułabyś się przegrana moralnie? Oraz czy nie miałas myśli, że jednak mogłas wziąc tego prawnika bo może inaczej by się to potoczyło?
Nie chodzi mi o to, aby wziąc prawnika by 'zniszczyć', 'pokazać' tej drugiej stornie ale by być skutecznym w działaniu na KORZYŚĆ małżeństwa.

PS ta terminologia wojenna nasuwami mi sie zawsze po pawlukiewiczowym 'bitwa toczy się o wasze serca' i we wszytskich wpisach interpretowałam ją jako walkę o małzonka i o małżeństwo a nie 'z małżonkiem'.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 13:18   

Mrówka napisał/a:
Przepraszam bardzo, jeśłi zaśmiece tym wątek, ale nie do końca rozumiem o co chodzi z tym nie braniem prawnika, a myślę, że warto to rozwinąć aby postronne osoby to czytające nie wyniosły mylnych wniosków. Czy prawnika w wypadku osoób z tego forum nie bierze się po to, aby RATOWAŁ małżeństwo?

ja myślę, że poszliśmy za daleko w takie dywagacje - brać czy nie brać prawnika.
Przeczytałam raz jeszcze cały wątek.
Nie wyczytałam nigdzie zaleceń – jesteś forumowiczem sychar, nie bierz prawnika (Jeśli pominęłam, to przepraszam).
I generalnie to forum NIE MA TAKICH ZALECEŃ.
Każdy podejmuje decyzję sam.
W zależności od swojej woli bierze lub nie prawnika.

Natomiast przeczytałam to, co napisała Nirwanna, o JEJ OSOBISTYM doświadczeniu.
A to coś innego niż porada, czyż nie ?

Ja mogę powiedzieć o moim doświadczeniu – ja miałam prawnika, który w moim imieniu występował w Sądzie (wiele się nie napracował swoją drogą ;-) ), z którym ustaliłam czego ja chcę (nie zgadzam się na rozwód, uważam, że małżeństwo ma szansę ... itd) i który tym, tzw „językiem prawniczym” to przedstawiał w moim imieniu. Czułam się z nim bezpieczna, nie bałam się iść do Sądów, on dbał o terminy, on pisał w moim imieniu pisma itp

Dokładnie dlatego, co napisałaś Mrówko:
Mrówka napisał/a:
Aby doradził kiedy i co mówić, pokazał na co nie zwróciliśmy uwagi (przecież człowiek jest wtedy pełen emocji, zagubiony, nie o wsyztskim pomyśli, nie o wszystkich możliwościach prawnych też wie), podpowiedział kiedy jakaś apelacja czy cos innego?


Stąd myślę, że dobrze jest jak każdy z nas sam podejmuje takie decyzje.

Mrówka napisał/a:
PS ta terminologia wojenna nasuwami mi sie zawsze po pawlukiewiczowym 'bitwa toczy się o wasze serca' i we wszytskich wpisach interpretowałam ją jako walkę o małzonka i o małżeństwo a nie 'z małżonkiem'.
podoba mi się takie postawienie sprawy, dziękuję
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 13:51   

Mrówka :-)
bardzo Ci dziękuję - nic dodać, nic ująć.

Ja wiem ile razy pada na sali sądowej pytanie, które moze być bardzo brzemienne w skutkach, a zupełnie nie ma sie swiadomosci tego faktu.
Prawnika nalezy sobie wybrać, jezeli chce sie być przygotowanym. A nie zdawać się na cokolwiek.
Ale każdy sam decyduje o sobie i ma prawo zdac sie na samego siebie.

Cieszę się, ze ktoś ma podobne odczucia co ja :-> także na "walkę"
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 21:29   

Mrówka napisał/a:
Pytanie do Nirwany (jeśli można bo to osobiste bardzo) - czy gdybyś wzięła prawnika do sądu, ale skończyłoby się to i tak tym samym wyrokiem to dlaczego czułabyś się przegrana moralnie? Oraz czy nie miałas myśli, że jednak mogłas wziąc tego prawnika bo może inaczej by się to potoczyło?

Nie, pytanie nie jest aż tak osobiste. Przede wszystkim słusznie GosiaH zaznaczyła, że piszę o własnym dośwadczeniu. Trochę w opozycji do słów "lustro" że nie wzięcie prawnika jest po ludzku skazaniem się na porażkę, ale teraz zrobiłabym to samo, nawet ze świadomością jaki efekt będzie. Gdybam teraz, ale sądzę że z prawnikiem (i przy tym składzie sędziowskim, jaki był) - wyrok byłby taki sam.
Przede wszystkim bałam się sądu, ale nie aż tak, aby mieć koniecznie wsparcie prawnika, wystarczyły mi te wizyty, które wymieniłam. Myślę, że trochę się bałam, że prawnik nie będzie gadał dokładnie to co ustalimy, że jego własne słowa (słowa człowieka który nie zna nas obojga osobiście) plus prawniczy żargon da właśnie efekt walki "z" mężem a nie "o" małżeństwo. I to dałoby mi właśnie poczucie moralnego kaca. Doszłam też do wniosku, że własnymi słowami lepiej przedstawię całokształt. I to założenie spełniłam, myślę że w 80-90%.
Tylko na dwie rzeczy jeszcze zwrócę uwagę. Pierwsza - my mieliśmy już rozdzielność majątkową, mąż mnie spłacił, miałam już gdzie mieszkać, więc nie bałam się o swój byt. A druga rzecz - pozew o rozwód mój mąż złożył , kiedy ja od prawie dwóch lat byłam w Sycharze. Wsparcie sycharków było bezcenne, znaczące dla mnie dużo więcej niż prawnik.
Myślę więc, że temat wzięcia prawnika lub nie, zależy od bardzo wielu czynników, i jak wiele ważnych rzeczy w życiu, warto temat mieć dobrze przemodlony i z Panem Bogiem obgadany, żeby mieć wewnętrzną pewność, że to właśnie moja konkretna, osobista ścieżka postępowania.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-04, 11:13   

W temacie Wojtka pojawił się wątek korzystania lub nie z pomocy prawnika. Może dlatego, że Wojtek nazwał swój temat "Pozew w sądzie".

Wybacz Wojtku, że trochę z boku zabiorę głos w tej sprawie. Jeżeli ktoś nie ma żadnego doświadczenia w prawie, nie bywał w sądach, to uważam, że lepiej wziąć prawnika. Niestety będzie to sporo kosztowało. Podobnie dobrze mieć prawnika, jeżeli sprawa jest świeża i kipią w nas emocje. Nie da się wtedy rozsądnie i racjonalnie myśleć. Można nawet za niewłaściwe zachowanie zostać ukaranym.
Jeżeli jednak ktoś ma jakie takie obycie w sądach, potrafi zrozumieć przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, potrafi poczytać sobie poradników, znaleźć komentarze, jest już spokojniejszy emocjonalnie, to może próbować bronić się sam w sądzie. Oczywiście ważny jest skład orzekający. W pierwszej instancji rozprawa o rozwód orzekana jest w składzie sędzie zawodowy (przewodniczy sprawie) i dwóch ławników. Jeżeli przewodniczący składu jest do nas nieżyczliwie nastawiony, to na kolejną sprawę koniecznie musimy przyjść z adwokatem. Jeżeli jednak nie utrudnia nam wypowiadania się, to możemy bronić się sami.

Jestem inżynierem i na prawie nie znałem się wcale. Do czasu, aż za sąsiada miałem adwokata. Tak mi utrudniał życie, że zacząłem się tego prawa uczyć. W końcu udało mi się go eksmitować. Dokuczał mi potem przez wiele lat, ale nic nie wskórał.
Jako jeden z etapów nauki prawa, potraktowałem zostanie ławnikiem. Wiem z tego okresu, że prawnicy są różni. Spotkałem się z wieloma bardzo dobrymi adwokatami. Miałem też możliwość obserwowania tragicznych adwokatów. Przychodzili na sprawy nieprzygotowani. Nieraz przewodniczący delikatnie sugerował im dalsze kroki, ale oni tego nie rozumieli.
Do czego zmierzam.
Dobry adwokat będzie kosztował, ale pomoże. Pamiętajmy, że większość z nas chce przedłużać proces i nie wyraża zgody na rozwód. Czyli sprawa może się długo toczyć. Adwokat sobie to policzy. Prawnie wygramy.
Ale jeżeli weźmiemy złego prawnika, to tylko stracimy sporo forsy na niego. Możemy również przegrać sprawę. Wierzcie mi. Byłem nieraz na sprawach, na których adwokaci przysyłali swoich aplikantów. Ci po pierwsze nie mieli pojęcia o sprawie a po drugie doświadczenia. Nieraz żal było patrzeć na takich pajaców w togach. Wiecie, jak się w żargonie prawniczym mówi na adwokatów? Papugi. Po dużo i głośno gadają. Spójrzcie a telewizor. Ilu z polityków to prawnicy.

Podsumowując,
Brać adwokata, gdy nie dajemy sami rady lub widzimy, że chcą nam zrobić krzywdę.
No i mądrze wybierać adwokata.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-04, 13:14   

Jestem prawnikiem i prowadzę także sprawy rozwodowe.
Przychylam się do zdania Nirwany i Jacka.
Jeśli kogoś stać, to zawsze lepiej mieć prawnika, choćby dla psychicznego komfortu. A to, że mam prawnika, nie wyklucza, że samemu można odzywać się na sali sądowej. Nikt nam nie może odmówić tego prawa.
Należy słuchać, co dokładnie dyktuje sędzia do protokołu, zgłaszać swoje uwagi i zastrzeżenia co do tej treści, domagać się zapisywania wszystkiego, co powiedzieliśmy i dokładnie tego, co powiedzieliśmy. Bo liczy się tylko to, co jest zapisane w protokole z rozprawy.
Zawsze należy iść po poradę prawną np. z dyktafonem lub zapisywać rozmowę. Korzystanie z google jest także dobrze widziane. Wiedza nie szkodzi.
Natomiast w sprawach podziału majątku (szczególnie dużego) i alimentów doradzam wzięcie prawnika, bo mogą (choć nie muszą) to być mocno skomplikowane sprawy. I dużo zależy od tego, co się wie, i co wydarzy się na sali sądowej. Można się zdziwić i np. dowiedzieć, należy nam się więcej lub mniej niż 1/2 majątku i dlaczego.
 
     
wojtekr
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 17:35   

Dziękuje za Wasze posty które utwierdziły mnie w przekonaniu co do dalszego mojego postępowania. Wydaje się że żona postanowiła się wyprowadzić pojawiły się kartony do których pakuje rzeczy.pewność będzie jak to się stanie. Widocznie i takie doświadczenie czemuś ma służyć. Decyzja moja o trwaniu w małżeńskiej przysiędze podjęta 19 lat temu jest nieodwołalna i tak też będzie przed sądem. A jakie będzie rozstrzygnięcie to już ode nie ode mnie zależy. Wierzę że Pan poprowadzi mnie właściwą drogą.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 21:30   

Powodzenia w przygodzie zwanej "kryzys malrzenski"
Jest ciekawie. Co do prawnikow, no bylem nawet zaprzyjaxniony z jedna chiena kiedy szlo o moja firme . ale w sprawie malzenstwa dalem mu zweryfikowac odpowiedz ,ktora sam napisalem po zerznieciu z forum. W 20 minut slyszalem ciagle i wciaz ze i jestem frajererm i bede w przyszlosci.

pewnie powtarzam sie , ale jeden kumpel po wielu latach sadow podpowiedzial mi ze wolal by byc frajerem i miec spokoj. Wiec moze jestem frajer ktory odposcil orzekanie o winie, podzialy majatku, swiadkow, itp. spoko, godze sie z tym, faktycznie nie powalczyłem, nikogo nie zmiazdzylem ani nie puscilem z torbami. Ale mam kontakt z dzieckiem i zona, ulomny - ale jest.
Ja szukujac sie do sadu bylem online z ta strona i Bogiem i Duchem Sw.. Niewiele pomogli ale nie zaszkodzili :-> :-> :->
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 11