Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest już za późno na ratowanie małżeństwa?
Autor Wiadomość
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 15:31   

Angelika21k - byłaś silniejsza niż ja. Zgubiłem swoją obrączkę na treningu. Spadła gdzieś w trawę. Było to po tym jak żona odeszła, a zanim trafiłem tutaj. Podobnie machnąłem na to ręką, bo choć to kawał forsy to wtedy była dla mnie tylko symbolem poniżenia. Miesiąc później, po długiej walce "Czy warto czekać? Trwać? Po co to?" nosiłem na palcu drugą - tytanową, poświęconą w tym samym kościele w którym braliśmy ślub.
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 19:09   

Rubin napisał/a:
Miesiąc później, po długiej walce "Czy warto czekać? Trwać? Po co to?" nosiłem na palcu drugą - tytanową, poświęconą w tym samym kościele w którym braliśmy ślub.


Rubin, a ja wierzyłam, że jeśli przetrwamy kryzys to odnowimy przysięgę małżeńską i wtedy wymienimy nasze obrączki na "nowe", trwalsze:-), może platynowe. Nawet dałam mężowi do przeczytania list w którym o tym piszę.... Niestety nie dotarłam do niego z tym moim pomysłem:-(

A co do siły. Zastanawiam się na jak długo mi jej wystarczy. Codziennie z mężem spotykamy się w pracy i codziennie spotykam się z jego obojętnością, oddaleniem i zdystansowaniem. Próbuję to przetrwać, traktować go jak normalnego pracownika. Nie pytać się co robi, jeśli nie chce sam powiedzieć, nie kontrolować, nie reagować złością i gniewem, kiedy mnie ignoruje i kiedy widzą to inni. Sukces jest jednak połowiczny. Udaje mi się zachować twarz, ale potem muszę iść do toalety, gdzie staram się powstrzymać płacz. I tak codziennie:-(
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-03, 22:22   

Nie powstrzymuj płaczu. A pomysł z obrączkami świetny, ale to po kryzysie. Choć "stara" porysowana, jak Twoje serce, która przejdzie z Tobą trudne chwile ma swoją wartość.
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-04, 22:16   

Rubin napisał/a:
ale to po kryzysie.


Z jaką pewnością to piszesz... Ja jednak mam chyba mniej wiary, zwłaszcza ostatnie dni są ciężkie, bo zbliżają się święta, które po raz pierwszy spędzimy oddzielnie i w oddaleniu, nawet fizycznym - bo w różnych miastach.

To powoduje, że jest we mnie wiele emocji - płacz, smutek, żal, że znaleźliśmy się z mężem w takiej sytuacji, nawet współczucie dla męża, co musiało się w nim zadziać, że doprowadził do tego momentu, ale coraz mniej nadziei na lepsze jutro. Takie pogodzenie się z losem, z tym co będzie - niestety w negatywnym znaczeniu:-(, bo czuję, że nie będzie dobrze.

Staram się podbudowywać modlitwą i powtarzam co chwila "Jezu, Ty się tym zajmij". Bo na nic więcej nie mam siły. Zaczęłam się przymierzać nawet do Nowenny Pompejańskiej, ale nawet przy tym poległam, bo przy pierwszym razie zasnęłam.

Czy jest jeszcze coś, co po ludzku można by zrobić, aby tę sytuację naprawić? Z mężem w zasadzie mam kontakt tylko w pracy i tylko w sprawach zawodowych lub związanych z synkiem. Nie staram się przy tym koncentrować na sprawach osobistych, choć czasami pojawiają się w naszych rozmowach.

Czy pozostaje tylko trwanie i czekanie?
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-04, 23:23   

Nowennę Pompejańską rozłóż sobie w miarę możliwości w ciągu całego dnia. Pomijając łaski jakie daje nowenna, skupienie wymagane przy modlitwie pomaga opędzać się od natrętnych myśli budowania przyszłości (złej lub dobrej), lub roztrząsania przeszłości.
Jasne, że minie u Ciebie kryzys, jeżeli zawierzysz Bogu. Tylko nie zawsze w taki sposób w jaki sobie sami planujemy. Czasem się łapię, że podpowiadam Bogu ( :lol: ) jaka wersja zakończenia kryzysu była by mi najbardziej na rękę. Zabawne, nie? Ja podpowiadam Stwórcy :mrgreen:
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 08:32   

Angelika, po ludzku to spróbuj teraz Jemu zaufać i pozwolić, aby się tym zajął. ON już zna Twoje pragnienie - chcesz ratować małżeństwo. Postaraj się myśleć o Świętach nie tylko po ludzku, że bez męża, że w takim dołku i kryzysie przyjdzie Ci je spędzić, a pomyśl raczej o wspaniałym okresie Adwentu, o oczekiwaniu na ponowne przyjście Zbawiciela - moze właśnie o takim przygotowaniu i przeżyciu tego okresu, o jakim gdzieś tam w środku marzysz. Posłuchaj o. Szustaka - Plaster miodu.

Angelika21k napisał/a:
To powoduje, że jest we mnie wiele emocji - płacz, smutek, żal, że znaleźliśmy się z mężem w takiej sytuacji, nawet współczucie dla męża, co musiało się w nim zadziać, że doprowadził do tego momentu, ale coraz mniej nadziei na lepsze jutro. Takie pogodzenie się z losem, z tym co będzie - niestety w negatywnym znaczeniu:-(, bo czuję, że nie będzie dobrze.


Wciąż mnie zastanawia co takiego podziało się z moim mężem, jak to możliwe że tak szybko emocjonalnie po prostu się odciął... Dano nam wolna wolę, jesteśmy odpowiedzialni za swoje decyzje i za to jakie kroki podejmujemy, ale nie mamy wpływu na decyzje innych - współmałżonek też ma wolną wolę, więc może niekoniecznie zastanawiajmy się co wpłynęło na jego działanie, ale postarajmy się wpłynąć na siebie aby przeżyć ten kryzys z nadzieją na lepsze jutro?

Tu fajnie określił Rubin

Rubin napisał/a:
Jasne, że minie u Ciebie kryzys, jeżeli zawierzysz Bogu. Tylko nie zawsze w taki sposób w jaki sobie sami planujemy. Czasem się łapię, że podpowiadam Bogu ( :lol: ) jaka wersja zakończenia kryzysu była by mi najbardziej na rękę. Zabawne, nie? Ja podpowiadam Stwórcy :mrgreen:


Jasne, że mamy plan, mamy przeczucia i już wiemy jak się potoczy nasze życie, ale Bóg może mieć inny plan - plan doskonały! Pozwól, zaufaj i jak w modlitwie im gorzej, tym bardziej pokładaj ufność w Nim a siebie w Jego ramionach...
Niejedna mama powie - zajmij się dzieckiem, masz dla kogo walczyć, kryzys spadł na Ciebie, spędź z synkiem najprzyjemniejsze Święta jak tylko możliwe.

Nie wiem na ile to normalne;-) Wstań któregoś dnia, uśmiechnij się, podziękuj Bogu za noc, za to, że obudziłaś się zdrowa, za to że przed Tobą kolejny piękny dzień, poproś, aby był obecny przy Tobie (choć nie wątpię że tak jest) a mężowi w pracy z uśmiechem, ciepłem i miłością podaj kawę czy co tam i o której lubi :lol: Jak zapyta co to, powiedz:wiem że lubisz i wyjdź. Daj nie oczekując.
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 22:00   

aguś83 napisał/a:
Angelika, po ludzku to spróbuj teraz Jemu zaufać i pozwolić, aby się tym zajął. ON już zna Twoje pragnienie - chcesz ratować małżeństwo. Postaraj się myśleć o Świętach nie tylko po ludzku, że bez męża, że w takim dołku i kryzysie przyjdzie Ci je spędzić, a pomyśl raczej o wspaniałym okresie Adwentu, o oczekiwaniu na ponowne przyjście Zbawiciela - moze właśnie o takim przygotowaniu i przeżyciu tego okresu, o jakim gdzieś tam w środku marzysz. Posłuchaj o. Szustaka - Plaster miodu.


Właśnie codziennie odsłuchuję:-) Po raz pierwszy od wielu lat czuję, że faktycznie przygotowuję się do Świąt i że te Święta będą bliżej Boga niż przez ostatnie lata. A rekolekcje o. Szustaka są niesamowite.

aguś83 napisał/a:
Wciąż mnie zastanawia co takiego podziało się z moim mężem, jak to możliwe że tak szybko emocjonalnie po prostu się odciął... Dano nam wolna wolę, jesteśmy odpowiedzialni za swoje decyzje i za to jakie kroki podejmujemy, ale nie mamy wpływu na decyzje innych - współmałżonek też ma wolną wolę, więc może niekoniecznie zastanawiajmy się co wpłynęło na jego działanie, ale postarajmy się wpłynąć na siebie aby przeżyć ten kryzys z nadzieją na lepsze jutro?


Aguś, masz rację. Nie mamy wpływów na decyzje naszych mężów i na to co robią ze swoim życiem. Ja to wiem. I wiem, że nie ma sensu zastanawiać się, ale jest w nas chyba taka ludzka potrzeba, żeby zrozumieć to co się stało. Ja próbuję, choć już nie jest to takie zatracanie się w przeszłości, rozpamiętywanie i "tęsknienie" za tym co było. O nie. Raczej staram się wyciągnąć z tego doświadczenia wnioski, które dla mnie samej nie były przyjemne bo musiałam się zmierzyć z tym co o sobie myślałam,a jak byłam widziana w oczach innych i mojego męża.

Co ciekawe, dzisiaj spotkałam się z kimś, kto powiedział, że nasze wewnętrzne "ja" nie może być zależne od innych osób, zdarzeń i zewnętrza, bo te elementy mogą zawsze się zmienić a to wtedy powoduje, że się rozsypujemy. Nasze szczęście musimy odnaleźć w samych sobie a nie w innych - patrz "mąż". I to powiedział człowiek, który w ogóle nie znał mojej sytuacji osobistej:-)

aguś83 napisał/a:

Tu fajnie określił Rubin

Rubin napisał/a:
Jasne, że minie u Ciebie kryzys, jeżeli zawierzysz Bogu. Tylko nie zawsze w taki sposób w jaki sobie sami planujemy. Czasem się łapię, że podpowiadam Bogu ( :lol: ) jaka wersja zakończenia kryzysu była by mi najbardziej na rękę. Zabawne, nie? Ja podpowiadam Stwórcy :mrgreen:



Staram się wierzyć, bo do tej pory, we wszystkich innych moich sprawach, to się sprawdzało. Nawet przy naszych problemach finansowych zawsze wiedziałam, że w końcu one się skończą i staniemy na nogi i Bóg zawsze podsunie nam rozwiązanie problemów (co prawda większość z nich wymyślał mąż). Miałam zawsze taką niezachwianą pewność, że będzie dobrze. Ale teraz niestety nie potrafię tak do końca poddać się woli bożej. Może dlatego, że nie ma już przy mnie męża, który był wsparciem i który zawsze znajdował rozwiązanie.

aguś83 napisał/a:

Niejedna mama powie - zajmij się dzieckiem, masz dla kogo walczyć, kryzys spadł na Ciebie, spędź z synkiem najprzyjemniejsze Święta jak tylko możliwe.


I na tym zamierzam się skupić:-) Mam już nawet kilka pomysłów:-)

aguś83 napisał/a:

a mężowi w pracy z uśmiechem, ciepłem i miłością podaj kawę czy co tam i o której lubi :lol: Jak zapyta co to, powiedz:wiem że lubisz i wyjdź. Daj nie oczekując.


I tak zrobiłam. Może nie do końca w pracy i nie kawę, ale dałam nie oczekując:-) Wcześniej już w trakcie kryzysu dawałam mężowi prezenty, ale oczekiwałam reakcji i może nawet zmiany zdania, co oczywiście nie zadziałało. Ale dzisiaj po raz pierwszy zrobiłam to bezinteresownie, nie oczekując niczego:-)
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 11:07   

Cieszę się. z tego, ze tak zadziałałaś. A niech sie tez trochę "chłop" zadziwi;-) Wiesz rozumiem, że nie jest łatwo tak z dnia na dzień poradzić sobie ze wszystkim samemu i ta tęsknota, potrzeba bliskiej osoby - nie chodzi o rozpamiętywanie, wspomnienia czy poczucie bliskości fizycznej, ale brak właśnie tej osoby z jej wadami, humorami, po prostu bez samego jej jestestwa.
Ale silna dziewczyna jesteś, wiele pozytywów widzisz;-) i to cieszy! Odmieniaj, zadziwiaj, nie oczekuj. Pogody ducha.
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-07, 15:46   

Dziękuję Aguś za Twoje słowa :-) To dzięki takim słowom i tej stronie udaje mi się jakoś iść do przodu.

Pomimo tego, że czuję się samotna, że brakuje mi męża, do którego mogłabym się przytulić, pomimo tego, że przypominają mi się sytuacje, kiedy wspólnie z mężem i synkiem przytulaliśmy się do siebie - czuję, że ta cała sytuacja dużo mi daje. Jak to często tutaj czytałam, Bóg zgasił światło i w moim przypadku było to po "coś".

Nie wyobrażam sobie powrotu do tej "siebie" z przed kryzysu kilka miesięcy temu. Może tego zewnętrznie nie widać, ale czuje, że jestem już w innym miejscu. Mąż zarzucał mi w pewnym momencie brak samodzielności, decyzyjności - co było prawdą, bo pozwoliłam mu za mnie podejmować decyzje, bo przebywając razem w domu i w pracy, zdałam się całkowicie na niego. Zawsze obok był mąż, który rozwiąże problemy, załatwi wszystkie sprawy. Gdzieś tam pogubiłam i uwiesiłam się trochę na jego ramieniu. Myślę, że ten proces zaczął się wtedy gdy zaczęły się problemy w firmie i gdy one mnie przerosły.

A teraz każda drobna sprawa, którą udaje mi się załatwić samodzielnie, sprawia mi ogromną przyjemność i satysfakcję, że mogę ją załatwić sama bez męża. Zaczynam sama podejmować decyzję - co od dawna było dla mnie problemem. Planować. Urządzać mieszkanie, choć jeszcze do nie dawna nie myślałam o tym, bo wszystko było podporządkowane mężowi i firmie.... I do tego nie potrzebuję męża:-)

Choć bardzo pragnęłabym, aby mąż nawrócił się i powrócił do domu, to może jeszcze nie teraz ... Bo to teraz wiem, że ten czas jest po to bym stanęła na nogi, abym ponownie stała się taką osobą, jak na początku naszej znajomości i małżeństwa. Abym powróciła do dawnej siebie a wtedy dopiero, mam nadzieję, mógłby powrócić mój mąż. Do innej - radosnej, uśmiechniętej, pewnej siebie kobiety. Tak sobie myślę i o to się modlę.
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-08, 21:10   

Wczoraj gdy pisałam ostatni post miałam dużo wiary we własne siły.

Dzisiaj powróciły demony:-( Cały dzień próbuję zebrać się do kupy, od rana bez powodu zbiera mi się na płacz. Co pomyślę o Świętach, o tym, że ja z synkiem oddzielnie, mąż oddzielnie to mi serce normalnie krwawi.

W dodatku synek od kilku dni wspomina o rodzeństwie, kiedy on będzie je mieć:-( A ja nie jestem w stanie nic mu odpowiedzieć. Bo co mogę mu powiedzieć, żeby zrozumiał. A mój zły nastrój pogłębia fakt, że przed samą decyzją męża, że ma dość, staraliśmy się o drugie dziecko i chcieliśmy powiększyć rodzinę. Ja bardzo tego pragnęłam (mąż też), bo chciałam w przeciwieństwie do pierwszej ciąży, w której pracowałam prawie do rozwiązania i bardzo szybko wróciłam do pracy po porodzie, bardziej poświęcić się przyszłemu macierzyństwu.

To było jedno z moich ostatnich marzeń, które "brutalnie" odebrał mi mąż. W dodatku usłyszałam od niego przykre słowa, że "nie dość starałam się" o dziecko i że go tymi staraniami zmasakrowałam i że on nie chce mieć więcej dzieci ze mną. Nie wyobraża tego sobie. Próbuję te jego słowa ciągle zrozumieć i nie potrafię.

Starając się o dziecko byliśmy pochłonięci pracą, problemami w niej, ja byłam strasznie zestresowana wszystkim naokoło. Ale takich słów od męża nie spodziewałam się usłyszeć. To tak jakby w tych staraniach o dziecko ważniejszy był on i jego odczucia:-( A gdzie w tym wszystkim miałam być ja.... I to co przeżywa kobieta, która chce mieć dziecko, a nie może zajść w ciążę i się z tego powodu frustruje:-(

Jakoś przed Świętami strasznie to do mnie wraca... Pewnie dlatego, że są to Święta rodzinne, a my nie dość, że nie doczekaliśmy się powiększenia rodziny, to jeszcze ją zniszczyliśmy. I te pytania o rodzeństwo, braciszka lub siostrzyczkę....

Przecież skoro chcę trwać w tym małżeństwie, a mój mąż nie - to nie mamy żadnych szans na powiększenie rodziny:-( Jak w tym wszystkim trwać?
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-10, 10:46   

Hej,

dzisiaj lepsze wieści... Zaczęłam odmawiać Nowennę. To dopiero początek a już mały "cudzik". Po raz pierwszy od dawna nie obudziłam się w nocy po 2, 3 godzinach snu. Spałam aż obudził mnie budzik!!! Hurrrra ...
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-14, 11:29   

Kochani,

mam pytanie do Was, bardziej wprawionych w "bojach" jak interpretować zachowanie męża. Niedawno pisałam, że boli mnie jego dystans i obojętność. A tu jak na złość jego zachowanie się zmieniło... Do tej pory rozmowy na maila, sms czy przez komunikator internetowy były bezosobowe, tak jakbym rozmawiała z obcą osobą. Teraz całkowicie się zmieniły, są pełne uśmieszków :-) , napisałabym, że wręcz przyjacielskie. Dostaję zdjęcia z tego co robi z synkiem, gdy synek jest u niego...

Gdy dopadło mnie przeziębienie, mąż się dopytywał jak się czuję (via Skype), czy nie potrzebuję jakiś lekarstw, itd. To był dla mnie z lekka szok, bo przez kilka miesięcy naszego kryzysu, kilka razy musiałam się wybrać do lekarza i wtedy nie okazywał żadnego zainteresowania, to ja raczej mu mówiłam, co lekarz powiedział...

Nie wiem jak to interpretować, bo nie chciałabym mieć złudnych nadziei, że coś się u mojego męża zmieniło, a potem by się okazało, że to nic dla niego nie znaczyło i były to tylko gesty przyjacielskie... Nie wiem jak na nie reagować. Jeśli zacznę się z nich cieszyć, to mogę się bardzo zawieść gdy okaże się, że one nic nie oznaczają.... Jak zacznę te gesty odtrącać, to mogę wylać dziecko z kąpielą. I tak źle i tak nie dobrze... A ja po prostu nie chcę znowu się rozczarować, znowu w coś uwierzyć i potem dostać po głowie.

Zwłaszcza, że zaczynam pracować nad sobą i nas swoimi emocjami. I nie chciałabym, aby znowu wróciły te zachowania sprzed kryzysu i w trakcie. Na swojej drodze trafiłam na dwie osoby, które niezależnie stwierdziły, że muszę nad nimi popracować, bo te od dawna mocno tłamsiłam i spychałam w głąb siebie, co powodowało, że moje "ja" wewnętrzne rozjeżdżało się z "ja" zewnętrznym. A to spowodowało, że nie potrafiłam poradzić sobie sama z sobą, co zauważył mąż, ale źle odczytał :-(
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-14, 12:17   

Angeliko nikt z nas nie siedzi w głowie Twojego męża, dlatego ciężko powiedzieć co kieruje Twoim mężem
myślę że fajnie jest cieszyć się z tego i docenić że mąż jest miły, że interesuję się, że przesyła zdjęcia

pamiętam że mój mąż też czasami tak potrafi się zachować- mimo to dążył do rozwodu który w poniedziałek orzekł Sąd....
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-14, 13:16   

No właśnie, fajnie jest się cieszyć... ale pozostaje to "ale", które kołacze po głowie i mówi "po co to robi, "dlaczego jest miły, co to jest za sztuczka, do czego dąży"... Nawet jeśli nie chcę tego, to i tak wzbudza to we mnie jakąś nikłą nadzieję, która za chwilę może się okazać kolejną mrzonką:-( I mój kruchy jeszcze spokój zostanie ponownie zburzony...

Bardzo współczuję z powodu rozwodu:-(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9