Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Dziś mój świat się skończył. Co mam robić? |
Autor |
Wiadomość |
Rubin [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-05, 13:38
|
|
|
Kto sprawił, że zacząłem się modlić jak nigdy wcześniej, zacząłem pogłębiać swoją wiarę i zostałem uwolniony od przeświadczenia, że samotne życie jest nie do pomyślenia, a żona jest moim największym źródłem szczęścia? Żona |
|
|
|
|
P. [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-05, 15:10
|
|
|
Raport ze stanu ducha: dzień kolejny znów gorszy. Dziś uświadomiłem sobie, że moja mną pogardza, choć nie wiem dlaczego. Dziś okazuje się, że bolały ją moje niższe od Jej zarobki. Kasę całą zabrała, nie odda, bo zarabiała więcej to Jej się należy. No i, uwaga, musimy razem zapłacić za koszty rozwodu - ja Jej na to, że rozwodu nie musi być! Dziś po raz pierwszy pomyślałem, że moja żona jest złym człowiekiem. Na pewno cyniczna i hipokrytka. Przeraża mnie to. Dziś zabiera meble, wypowiedziała umowę konta. Dziś pali kolejne mosty. Dziś nie mam o Niej ciepłych myśli.
Proszę Boga, by nie pozwolił mi Jej znienawidzić, by moje poczucie krzywdy nie wygrało z Miłością, którą Jej ślubowałem. By dał mi rozeznanie tej sytuacji.
Pismo Święte i krzyż - to zostawiła - bo teraz odrzuca. Może faktycznie dla mnie znak.
Próba Wiary - to teraz przeżywam. Albo raczej Prawdziwej Wiary. Próba zrozumienia Miłości Pana Boga.
Myśli, że samotne życie jest niemożliwe nie mam i nie miałem, a w każdym razie mniej mnie to przeraża niż rozpad małżeństwa.
Nie chodzi o to, że trzeba będzie mieszkać na ulicy. Przerażające, że dom się wali. Czyżby nie był na skale zbudowany? A Sakrament, przysięga, komunia męża i żony, jedność małżeńska? A wcześniejsze zapewnienia żony, że tak samo rozumiemy treść przysięgi i sens małżeństwa, od których się teraz odwraca i czemu przeczy ? Nie potrafię tego pojąć, nic już nie wiem.
Niech się dzieje wola Boża, bylebym tylko potrafił Ją rozpoznać. Jak to zrobić? Jakieś pomysły? Jak mam się dowiedzieć jaki Bóg ma dla mnie plan i jak On chce, żebym postępował? |
|
|
|
|
hubcia576 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-05, 15:26
|
|
|
P. napisał/a: | Niech się dzieje wola Boża, bylebym tylko potrafił Ją rozpoznać. Jak to zrobić? Jakieś pomysły? Jak mam się dowiedzieć jaki Bóg ma dla mnie plan i jak On chce, żebym postępował? |
P. - dzisiaj widzę, doświadczam i rozumiem, że droga dla mnie w planie Pana Boga - wiedzie przez cierpliwe zaufanie Jemu. Jeśli jestem w stanie przetrzymać, to co po ludzku mnie rozbija - ze względu na Niego - to potem Bóg otwiera przede mną zupełnie nowe przestrzenie Siebie i słodko wynagradza.
Nie muszę dziś wszystkiego rozumieć, ważniejsza jest jednak decyzja serca - by iść za NIM. |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-05, 15:41
|
|
|
Cytat: | Nirwanna, mam nadzieje, że się cieszysz, a nie jest to forma jakiegoś rodzaju pobłażliwego uśmiechu :D |
Cieszę się, bo też jestem w RWS |
|
|
|
|
krzysiekk24 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-05, 16:53
|
|
|
Wiem o czym nie napisalem - jak w ksiedze Hioba, chociaz ciezka ta Twoja proba. |
|
|
|
|
JakubekKaz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-05, 18:44
|
|
|
hubcia576 napisał/a: | Nie muszę dziś wszystkiego rozumieć, ważniejsza jest jednak decyzja serca - by iść za NIM. |
Tak... słyszałem, że Pan Bóg lubi nasze "akty woli"
Pogody DUCHA P. |
|
|
|
|
P. [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-10, 08:42
|
|
|
Jestem i trwam - choć ostatnie dni kiepściutkie.
Nie chcę znów wylewać żali i "psoiczyć" na żonę. Póki co staram się Jej nie znienawidzić, a tego pewnie właśnie chce i o to się stara.
Ona mnie nie szanuje, więc staram się szanować siebie za nią (czy to się w ogóle da??).
Każda chwila słabości oddala od Boga i ciągnie do grzechu. Dziś do spowiedzi, potrzebuję wzmocnienia, bo moje własne siły już na wyczerpaniu.
Czy Was też na tym etapie męczyły sny? Złe, ponure, niedobre? Nie wiem jak KK do snów podchodzi, ja nie traktuję tego w kategoriach "horoskopowych", więc się podzielę. Dopiero wczoraj udało mi się znaleźć trochę spokoju, tak na kilka chwil - dopiero po Mszy Św. I ostatnia noc. odmiennie niż poprzednie - zadziwiająco spokojna. A i sen miałem piękny. Wiecie co mi się śniło? Że potrafię czynić cuda brałem do ręki martwego ptaka, zamykałem w garści, dmuchałem (żeby nie powiedzieć "tchnąłem") otwierałem dłoń i oczywiście ptak odlatywał żywy ku mojej ogromnej radości. We śnie wyprawiałem też inne "sztuki". Jestem dorosły i poważny facet, a jeden dziwny sen dał mi tyle radochy i sil, że jeszcze teraz gęba mi się uśmiecha :) |
|
|
|
|
Jacek-sychar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-10, 09:17
|
|
|
P.
Jesteś w najtrudniejszym momencie swojego życia. Świat wali Ci się na głowę. Próbujesz ratować coś (Twoje małżeństwo), co według Twojej żony nie istnieje. Jak więc ratować nicość?
Ja też miałem kłopoty ze snem. Przez pierwszy tydzień nie spałem wcale. Potem udawało mi się przespać 2-3 godziny. Kłopoty ze spaniem skończyły się po około 3 latach. Ja dodatkowo nie mogłem jeść. Przez miesiąc straciłem 20 kg. A sny? Tak miałem. Co noc walczyłem z kochankiem żony. Przerażające. Wykańczały mnie. Fizycznie i psychicznie. Postanowiłem się więc za niego modlić i od tej chwili ani razu mi się nie przyśnił! W jednej chwili się skończyły.
Nie przykładaj wagi do snów. W czasie snu mózg przetwarza wydarzenia z dnia. Próbuje je uporządkować i zapamiętać. Lepiej lub gorzej. Ja z moje najgorszego okresu pamiętam tylko strzępki.
P. długa droga przed Tobą. Wiem, że starasz się ratować swoje małżeństwo. Musisz jednak zadbać o siebie. Spróbuj znaleźć czynność, która daje Ci przyjemność (chociaż maleńką) i zapomnienie. Może spacer? Może jakaś prosta czynność fizyczna.
Pamiętaj, że żołnierz (a Ty teraz jesteś żołnierzem w bardzo ważnej batalii swojego życia) musi być wyspany i najedzony, żeby miał siłę do walki.
Zacznij tą walkę od siebie.
Trzymaj się P.
Pozdrawiam
Jacek |
|
|
|
|
zenia1780 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-10, 09:18
|
|
|
P. napisał/a: | Ona mnie nie szanuje, więc staram się szanować siebie za nią (czy to się w ogóle da??). |
P., popełniasz ten sam bład, który popełnia kazdy człowiek, kazdy z nas zaznim sie tutaj znalazł. Pokładasz nadzieję, potwierdzenie swojej wartości w drugim człowieku, a to nie tak. zaden człowiek nie jest w tanie tego zaspokoic ze wzgledu na to, ze sam tego w drugim człowieku poszukuje.
Tylko Bóg potrafi to w nas zrobić. Dla mnie to było niesamowite odkrycie, kiedy słuchając x Dziewieckiego ( http://www.youtube.com/watch?v=P_pY_9Y8GgQ ) to odkryłam, ze nie byłam pełną osobą i swojej pełni szukałam w drugim człowieku.
W odszukani swojej pełni moze Ci to pomóc
http://www.langustanapalmie.pl/milosierdzia-pragne
3 | Wprowadzenie | O przykazaniach
4 | Przykazanie I
5 | Przykazanie II
6 | Przykazanie III
7 | Przykazanie IV
oraz
http://www.5fantastic.pl/...5/Audio/7720347
Polecam również Dzikie serce oraz Drogę dzikiego serca J Eldredge
Jeśli zobaczysz swój obraz, siebie oczami Boga, wtedy nie bedziesz już tak rozpaczliwie szukał tego w drugim człowieku.
Od tego rozpoczyna sie droga...
Pozdrawiam i otaczam modlitwą |
|
|
|
|
P. [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-14, 22:39
|
|
|
Ależ mnie dziś - teraz ze złości telepie! Wiem, że moja żona wydaje naszą kasę, żyje pełnią życia i ma mnie głęboko w nosie. Pojawiają się pierwsze po szoku poważne wątpliwości - czy jest sens ratować te zgliszcza! Są takie momenty, że za Nią tęsknie, ale są też takie, że nie chciałbym Jej widzieć - bo czuje się mocno zraniony. Wiem - ludzkie to i chyba musi być. Byłem dziś na Mszy Św. - ostatnio częściej bywam - Komunia daje mi siłę spokoju. Dziś, w dzień powszedni, bez żadnego święta na Mszy Św o 16.00 zauważyłem po raz pierwszy - ilu młodych ludzi jest w Kościele - i na mszy i do spowiedzi. Jaki ja poczułem do siebie żal i rozgoryczenie: dlaczego ja taki nie byłem wcześniej! Mocno myślę nad sobą i odkrywam błędy, jakie popełniłem w małżeństwie. Chyba moim największym było przyzwolenie na egoizm Żony, brak granic i poświęcenie - ale takie kompletnie bez sensu, bo nie mogło przynieść dobrych skutków, wręcz zatracenie siebie. Nie, to był drugi największy błąd. Ten naprawdę największy to odstawienie Boga na boczne tory, cherlawa wiara, powierzchowna modlitwa. Naiwna wiara, że moja postawa zostanie zauważona i doceniona. No i mam. Nie tędy droga. Dziś, po Mszy Św. przez chwilę odrzuciłem postawę męża gotowego dla żony na wszystko i wbrew sobie. I pomyślałem, co mnie absolutnie przeraziło, że nigdy nie powinienem się Jej oświadczać :( pożałowałem. I jak tu ratować małżeństwo? Z takim nastawieniem? dziś do mnie dotarło, że moja wiara w obraz Żony nie wystarczy jeżeli ten obraz nie był nigdy prawdziwy. A czy był - nie wiem.
Modlę się, żeby Bóg obdarzył mnie mądrością, bym rozeznał Jego wolę i Jego plan dla mnie. I żeby dał mi siły, bym Jego wolę mógł zrealizować.
Choć kiedy zaczynałem pisać strasznie mną telepało, to znów zaczynam odczuwać spokój. Przestaję się bać. Ostatnio mam nadspodziewanie dużo takich momentów.
Pracuję nad sobą i swoimi złymi nawykami. Niektóre, których nawet bałem się wcześniej zmieniać (bo to takie strasznie trudne) okazują się... całkiem możliwe do zmiany. Inne wymagają więcej czasu i pracy. Zaczynam poznawać samego siebie. Choć to co w sobie odkrywam nieraz mnie przeraża i zawstydza, to zaczynam się trochę lubić. Spowiedź i msza naprawdę mi pomagają! Nie wierzyłem, że to powiem, ale Sakramenty dają siłę. Normalnie cuda jakieś.
Tylko nie wiem jak mam ratować małżeństwo, skoro zaczynam czuć, że to dobre małżeństwo którego zawsze pragnąłem i nadal pragnę (rodzina, wsparcie, szacunek, zaufanie, zaangażowanie i tolerancja - wg Bożych zasad) z moją Żoną nie jest chyba możliwe - bo Ona tego nie chce i być może nigdy nie chciała. A ja nie wiem, czy potrafię Jej jeszcze zaufać.
Smutny fakt - byłem słaby duchem, nie pogodny, często zestresowany, umartwiony - taki wiecie, bidulek. A swoje cierpienia łaskawie ofiarowałem Bogu w różnych intencjach, zawsze za innych nigdy za siebie. Nie tędy droga! Bóg chce żebyśmy byli silni i pogodni (polecone mi przez Was katechezy - dzięki, tylko czemu nie znałem ich wcześniej!!!!) Teraz zacząłem modlić się też za siebie. Czas najwyższy.
Nie wiem jak mam to zrobić, żeby nie zamknąć serca dla Żony, żeby mój smutek i cierpienie nie oddaliły mnie od Niej bezpowrotnie. No i jak rozeznać Bożą Wolę...
Trudne to wszystko, ale są takie momenty... że czuję ulgę... że wreszcie "zaczynam się budzić". Szkoda, że tak późno, bo ziemskie życie pewnie zmarnowane..i ojcem już pewni nie zdążę zostać.. i żony obok nie będzie.. i ta ludzka samotność.. troszkę jednak straszna.. i ten ból i żal.. bo jest piękna drogą, po której nie poszedłem.. dziś już chyba tylko cierpliwie ten Krzyż nieść.. |
|
|
|
|
4xAS [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-15, 05:29
|
|
|
Wątpliwości masz tak i każdy z nas, w końcu jesteśmy tylko ludźmi ale z jego pomocą wiele, a może i wszystko jest możliwe. Dopóki żyjesz Ty i Twoja żona, naprawdę wszystko jest możliwe. Czy się stanie tak jak byś chciał? Tylko On to wie.
Może się stać tak, jak powinno, tak jak dla Ciebie będzie najlepiej, a nie tak jak Ty chcesz. |
|
|
|
|
Rubin [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-15, 08:57
|
|
|
Wątpliwości to część tej drogi. Tak jak napisał 4xAS, każdy z nas je ma. Duchowe ćwiczenia. Za każdym razem kiedy je zwalczę, odgonię wydaje mi się odpada ode mnie kawałeczek miłości lakierowanej, płytkiej, "filmowej", a wykuwa się kawałek miłości twardej i trwałej. Jak pod młotkiem w kuźni. Sami się wypaczyliśmy, skarleliśmy, zardzewieliśmy. I Bóg pochylił się nad nami. Znieśliśmy ból rozgrzewania do białości i nie odwróciliśmy się od Niego, a teraz nas doświadcza, "uderza" by nadać nam nowy kształt i choć sami nie mamy pojęcia co z nas wyjdzie, jeżeli wytrwamy na tym kowadle i z niego nie uciekniemy, będzie to coś pięknego. Nasza wolna wola, oddanie i zaufanie Bogu + Jego umiejętności przemieniania, "wykuwania" nas. To nie może się nie udać :) |
|
|
|
|
P. [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-03, 22:32
|
|
|
Nie pisałem jakiś czas, co niestety nie oznacza, że stał się cud - żona nie wróciła.
Ucieczka w pracę już nie daje rezultatów, nie mogę przestać myśleć ani się pogodzić z sytuacją. Czasem już już prawie mi się udaje, ale tylko prawie.
Zbieram zęby, bo... otrzymałem pozew rozwodowy - szybko. Zdecydowanie szybko. Dokładnie po 14 dniach od wyprowadzki żona złożyła podpis pod pełnomocnictwem do sporządzenia pozwu. Boli. Nawet bardzo. Teraz dopiero mam wątpliwości co zrobić. Zostało mi jeszcze kilka dni na odpowiedź. W pozwie stek bzdur. Napisała że już w podróży poślubnej wiedziała, że nie chce być w małżeństwie ze mną. Oczywiście z mojej winy, ale aby uniknąć trudnego postępowania proponuje żeby było bez orzekania o winie. Absurd. I jestem na Nią zły i mi Jej żal i za Nią tęsknie jednocześnie. Wciąż mam dla Niej więcej szacunku niż Ona dla mnie.
Czy ja jestem jakimś masochistą czy co? Wciąż chcę, żeby wróciła... Cyba jestem jednak cherlak.. |
|
|
|
|
4xAS [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-04, 07:49
|
|
|
Chyba powinieneś co najmniej skonsultować się z prawnikiem co do ewentualnego, możliwego rozwoju wypadków. Przedstaw mu swoje stanowisko, co chcesz osiągnąć, przygotuj 150-200 PLN (taka jest np. we Wrocławiu stawka za poradę)
Jeżeli będziesz nalegał, że małżeństwo można uratować to sąd będzie chciał, żebyś to udowodnił. Jeżeli będziesz odmawiał zgody na rozwód, żona zmieni pozew na rozwód z orzeczeniem o winie i będą potrzebni jej świadkowie i dowody. I jedno i drugie można "przygotować".
Nie macie dzieci więc tu nie można szukać argumentów przeciwko rozwodowi.
No cóż, idź do prawnika, pogadaj z nim. Chyba, ze masz plan by samemu pójść do sądu. Ja bym się bał, bo cwaniacy w togach zagadają Cię a na tym znają się jak na niczym innym - z tego żyją.
Pojawia się tu na forum takie powiedzenie Loyoli: Módl się tak jakby wszytko zależało od Boga, działaj tak jakby wszystko zależało od Ciebie. I chyba tak trzeba. Acha, adwokat do sprawy rozwodowej też oczywiście kosztuje i to chyba razy ~ 10 względem tego ile kosztuje porada u niego.
Trzymaj się. Będzie dobrze, nie wiadomo komu i kiedy ale będzie . |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|