Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ratowanie związku
Autor Wiadomość
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-16, 09:08   

Szanowni Sycharowicze,

wczoraj natknąłem się na ciekawy wywiad z Panem dr Mieczysławem Guzwiczem. To o czym jest mowa to właściwie sedno tego wszystkiego o co walczymy - o powrót małżonków albo o wytrwanie po zdradzie.

Zachęcam osoby, które jeszcze tego nie widziały do obejrzenia materiału - to tylko 30 minut.

7 sakrament - Zdrada małżeńska i rozstanie
http://www.youtube.com/wa...eature=youtu.be

Jest też mowa o ogniskach Sychar :)

Pozdrawiam
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-16, 09:16   

krzysiekk24, ten wywiad jest również tutaj na naszej stronie w tych filmikach poniżej. Dziekuję jednak, ze zechciałews sie z nami nim podzielic.
 
     
Filemon
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-16, 22:51   

Grzegorzu, Dabo – czemu w taki zgoła cyniczny sposób oceniacie facetów mających autentyczne poczucie własnych błędów i szczerze o tym mówiących?

Przede wszystkim chcę zauważyć, że dla mnie wasze wzajemne pochwały brzmią śmiesznie, są w stylu: „- Kumie, chwalą nas! – A kto? – No, my was, a wy - nas…”. Zadziwiająca zbieżność poglądów, emocji, wzajemne cytowanie i pochwały. Aż przemknęła mi taka spiskowa myśl, że Grzegorz_ i Dabo to jedna osoba, tylko wykreowała sobie takie wirtualne alter ego… A jak tu nie spiskować, skoro zalogowali się na sycharowym forum tego samego dnia… Mają podobną ilość komentarzy, często komentują te same wątki, nierzadko w krótkim odstępie czasu, na ogół zbieżnie i z pochwałami dla siebie. Technicznie to proste – rejestrujemy się na forum razy pod odrębnymi Nickami, wykorzystujemy dwa IP (Internet stacjonarny oraz mobilny – laptop? komórka? tablet?). No ale zostawmy mój wyimaginowany spisek…

Przejdźmy ad rem.

Dabo, jak to jest – skoro coś nie jest zgodne z Twoimi przekonaniami, to jest skopane? Co to ma być – jakiś dyktat mentalny? I od razu z grubej rury jeszcze , że brak logiki??
Panowie (?), przyjmijcie do świadomości, że nic nie dałem sobie wmówić i nie uprawiam żadnego cierpiętnictwa.

Grzegorzu – mój kryzys małżeński nie wynika z tego, że nie gotowałem obiadów, nie interesowało mnie sprzątanie mieszkania czy też z powodu braku kwiatów dla żony… Zauważ, że moja uwaga o obiadach dodana została w ramach post scriptum jako przykład rozczarowania dodatkowego, także w drobnych, banalnych sprawach…

Mam natomiast głębokie przekonanie, wręcz wiem, że to moja nieodpowiedzialność doprowadziła do katastrofalnych skutków – braku zaufania do mnie, uczuciowego zdystansowania się do mnie i poważnej choroby żony (depresji…). Trzy razy w ciągu 10 lat w swoim obecnym życiu zawodowym wygenerowałem potężne zadłużenia, dające się określić grubą sześciocyfrową liczbą. I to żona za każdym razem wydobywała mnie z tego bagna, gdy już nie czułem gruntu. A ja potem, jakby tego wszystkiego było mało, dałem się jeszcze wkręcić we flirt. Taki z nudów i głupoty, ale niebezpieczny i obrzydliwy.

Podobnie jak Dabo, ja także zawsze „miałem kupę roboty” i też harowałem w przekonaniu, że to przecież dla rodziny. Ale im lepiej zarabiałem, tym większe kłopoty szły za mną. Praca była wyzwaniem, poświęceniem, życiową satysfakcją. A potem przeradzała się w przedsionek piekła. Dabo, ja dziś wiem, że lepiej zadbać o owe wyjazdy, spacery czy rozmowy do nocy, a może i do rana… Głupi i naiwny jest ten, kto ciężko pracuje i fałszywie przekonuje siebie, że to dla dobra rodziny, gdy nie ma czasu na życie rodzinne. Ja bym się nie dziwił, gdy potem żony ciskają nam kwiaty w twarz. To maja być przejawy miłości do naszych żon? I gdybyśmy sobie to uświadomili, to przy klęskach zawodowych dalibyśmy sobie radę sami…

Dabo napisał: „Tak mnie skonsturowano że spacery i trzymanie się za rączkę są dla mnie słabe.” Grzegorzowi się to wyznanie zapewne bardzo podoba. Takie prostolinijne, nieprawdaż? To taki męski cynizm, jak na mój gust. Ja kiedyś też na to chorowałem. Dziwiłem się przypadkowo spotykanym parom sędziwych staruszków trzymających się na spacerze za ręce… Żona mnie karciła, a ja się głupkowato uśmiechałem. Ale można i warto się z tego wyleczyć.

Dabo, Grzegorzu – ja myślę, że wielką prawdziwą lipą jest takie udawanie twardzieli, takich, jakich w swoich postach malujecie.
Ciekaw jestem, czy macie za sobą warsztaty 12 krokowe? Podejrzewam, że tak. Ale czuję też, że pierwszy krok – pogodzenie się ze swoją bezsilnością - to macie chyba zawalony… Zamiast wmawiać sobie i innym, że „trza być twardym”, lepiej przyjąć, że warto być np. wrażliwym.
Rozprawiłem się trochę konkretniej z waszymi prześmiewczo-cynicznymi poglądami, ale nie po to, by dla odmiany lansować swoje przekonania, wywierać na innych wpływy mentalne. Po prostu, poczułem emocjonalny dyskomfort i postanowiłem go wyrazić, aby ograniczyć niepotrzebny zamęt w dalszych ewentualnych odsłonach naszych własnych przeżyć, takich jak Krzysztofa czy moich.

Na tym sycharowym forum warto przede wszystkim dzielić się swoimi przeżyciami oraz niejako przejrzeć się w doświadczeniach innych i odkryć jakiś dobry trop dla lepszego poznania siebie. A bywa, że dajemy lub dostajemy jakieś życzliwe rady, słowa otuchy czy wsparcie modlitewne. I to jest ogromnie cenne. Tak to widzę jako forumowy nowicjusz na swoim życiowym zakręcie.

Bez urazy, panowie.

P.S. Teorię spiskową mogę odwołać, ale wzmocnijcie mnie w tej mierze czymś pozytywnym…
 
     
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-27, 08:27   

Hej,

mam pytanie - jak wy sobie radzicie z tym wszystkim?

Ja się staram okazać zrozumienie żonie, pokazać, że mi na niej zależy. Ale jedyne co słyszę, że nie rozumiem, że to już skończone, to już jest faktem, że nie jesteśmy razem.

I tylko kiedy zdarzy się jakaś sprzeczka to tylko następuje stwierdzenie faktu - to kiedy do tego psychologa idziemy, na terapię rodzinną, która ma nam pomóc się ugodowo rozstać? Ze moja żona męczy się w związku i że dla niej bycie tu ze mną to teraz wielkie poświęcenie ? I się męczy ?

Jak ja zawsze mam ochotę w takich wypadkach zabrać wszystko co moje i się wyprowadzić natychmiast, albo jak chce, to niech idzie. Nawet zaraz - jeśli przebywanie ze mną to cierpienie. Niech sama sobie robi kanapki, gotuje obiady, sprząta, zmywa, kupuje i nie wiem co tam jeszcze. Ma swoje życie to niech się sobą zajmie. I pewnie będzie wtedy bardziej szczęśliwsza niż teraz. Zresztą sama tak mówi, ze teraz ma swoje życie, a ja swoje.

Dlaczego jak została z jej strony podjęta decyzja to tak nagle się wszystko zmieniło? Odchodzę i koniec, rodzina wie i wspaniale. A pamiętam jeszcze 2 miesiące temu nasz spacer w parku, za ręce, i nic nie zapowiadało, że może być za chwile aż tak tragicznie.

I pewnie zaraz będzie sprawa rozwodowa i pewnie sędzia zatwierdzi rozwód. I co, a jak ja będę składał wniosek, że nie chce rozwodu to będą się wszyscy w czoło pukali, że znalazł się świety, co wierzy w przysięgę małżeńską. Że zepsuł 10 lat życia Żonie a teraz jeszcze nie pozwala jej się odciąć od tego wszystkiego.
Przecież jeśli Bóg nas złączył węzłem małżeńskim, to czemu pozwala na jego rozpad?

I co ja mam zrobić ze świetami Bożego Narodzenia? Do swojej rodziny nie pojadę bo mi wstyt - nic nie mówiłem zresztą, że jest ciężko. Do rodziny żony nie chcę jechać bo mi jeszcze bardziej wstyd - będę ten najgorszy co córce życie zmarnował i nikt nie zrozumie - zwłaszcza, że nikt nie wierzy w Boga, albo prawnie nie wierzy, a co dopiero w przysięgę małżeńską. Pewnie zostanę sam z Bogiem w domu. Pewnie córka będzie chciała abym pojechał z nimi, i co ja mam zrobić? Ranić córkę, jak później ma wyrosnąć na odpowiedzialną osobę. Zresztą, podobno to ja nie jestem odpowiedzialny i moje wychowywanie małej to zero odpowiedzialności.

Sama Żona nie chce o kościele słyszeć, o Bogu czy o czymkolwiek. A ja zawierzam wszystko Bogu, ale jak widzę, że i tak wszystko idzie w dól to się zastanawiam czy to ma sens, może tylko ja jestem taki naiwny ?

Martwię się o córkę, co z nią będzie, że rozbije to rodzinę, że nie będę miał wpływu na nią, na jej wychowanie, że w ogóle jeśli tak to ma wyglądać, to po co to wszystko - ślub, dziecko. Dlaczego niewinne dzieci muszą cierpieć za rodziców? Po to aby rodzice się nawrócili? Staram się to zrozumieć, ale czasami nie potrafię.

Właśnie dzisiaj żona mi powiedziała, że musimy obgadać wszystko co i jak dalej, pewnie nie wiem co, sprawy finansowe, kto gdzie śpi na której kanapie? Może podzielić mieszkanie na pół? Skąd tyle wrogości z drugiej strony może nagle przyjść? Ja zaniedbywałem żonę, ale nigdy w taki sposób? Idź sobie i nie wracaj? Dlaczego Bóg dopuszcza aż do takiego obrotu spraw. Boże, ja już zrozumiałem swoje błędy.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-27, 14:34   

Witaj Krzysiek! Pisze do Ciebie jako żona osoby silnie uzależnionej od komputera czyli w domu mam męża - wspólokatora i tyle. Mogę Ci podpowiedziec kilka rzeczy, które mnie pomagają porządkowac różne myśli i podejmowac działania:
1) patrz po owocach - jak zaczynam dopuszczać do siebie myśli o wrogości wobec męża, o tym że 'zmarnowałam' łaskę małżeństwa, że ile jeszcze mam trwać ( psychiatra, depresja, leczenie, teraz już 'tylko' terapia u psychologa) to owoce są ZŁE. Napewno sie niecierpilwisz, ale żona 'czekała' i "wytrzymala' 11 lat, więc i Ty nie licz, że w rok się coś zmieni;
2) nawet jeśłi żona sie nie nawróci i nie powróci do Ciebie to dalej warto się rozwijac i stawac lepszym człowiekiem - to sa dobre owoce;
3) to co teraz masz to nie kara Boża ale zwyczajne w świecie konsekwencje Twoich czynów - niestety (ja ponosze konsekwencje mojego wyboru - wyboru takiego człowieka na męża i nie mam pretensji do Boga, ale ufam, że może mnie z tego bagienka wyciągnąć, naprawić itd.)
4) każdy ma jakieś granice - może żona nie ma już sił, ale skoro nie chce słyszeć o kościele itd. to nie wróży niczego dobrego i teraz to Ty musisz się dużo modlić za nią - polecam Nowenne Pompejańską;
5) kiedy żona mówi, że TY nie rozumiesz, że to skończone itd - możesz popatrzec na to, że przez wcześniejsze lata to Ty nie rozumiałes gdy ona mówiła :)
6) tez mam myśłi o tmy, że jestem naiwna i po co trwam przy takim mężu - ale jesli przyjme takie myślenie to ono przyniesie złe owoce bo napewno nie uratuje mojego małżeństwa więc szybko odrzucam takie mysli;
7) taka szersza refleksja: każde zło wyrządzane w rodzinie (i nie tylko) powoduje, że powstaja w naszych sercach rany i te rany właśnie wykorzystuje szatan do kuszenia nas - nasze niskie poczucie wartosci, długotrwałe cieprienia, rany zadane przez bliskiach - wiesz kto o tym ładnie mówi - własnie ks.Glas i dlatego głęboko wierzę, że ten link do jego konferencji nie otrzymałes przypadkowo! I Twoja żóna też ma rany, które łatwo szatanowi wykorzystać do sprowadzenia jej na złą dorgę.
8) walcz o to małżeństwo - warto!
Może coś Ci sie przyda z tego co napisałam xD
 
     
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-02, 12:10   

Hejka,

Filemon - dziękuję za obronę oraz za zrozumienie - miałem to napisać wcześniej, ale jakoś tak mi umykało.

Mrówka - dziękuję za rady. Zawsze najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że sam mógłbym takie rady dać komuś innemu, ale samemu jakoś nie jestem w stanie z tych rad skorzystać. I czasami potrzeba od kogoś innego poczytać o tym, o czym się w swoim sercu wie, ale czego się nie robi. Przydało się wszystko co napisałaś, w 100% :)

Aktualnie jestem na etapie pogodzenia się z losem, jaki Pan Bóg na mnie zsyła. Walczę dalej o małżeństwo ale już nie po ludzku, ale modlitwą. Musiałem przerwać nowennę, bo usnąłem w łóżku ze zmęczenia. Ale wczoraj zacząłem wczoraj od początku :)

Jest aplikacja na androida Różaniec się nazywa, która pomaga odmawiać nowennę, polecam dla potrzebujących.

Oraz wynazałem aplikację - również na androida, "modlitwa w drodze", również polecam. Przepraszam za reklamę, ale dzielę się tym, co otrzymałem.


Pojawiły się również nowe filmiki z ks. Piotrem Glasem, wczoraj oglądałem, jak najbardziej zachęcam do obejrzenia:

Co szatan mówi na egzorcyzmach
https://www.youtube.com/watch?v=ecXMagpN1hY

Co szatan mówi na egzorcyzmach 2
https://www.youtube.com/watch?v=LkqBSrwiQwg

Miałem kilka dni temu mały kryzys, może nie wiary - to za dużo powiedziane - ale odezwały się we mnie duchy złego.
Przestałem odmawiać nowennę, żona powiedziała, ze nigdy jej nie zrozumiem, i przyszło zwątpienie. I zaobserwowałem na sobie, jak to wygląda. Najpierw przychodzi zwątpienie, później dziwnym trafem trafia się na strony podsuwające złe myśli - np. o rozwodach, o wróżkach, o tym, że dzisiaj to normalne, że są rozwody.

Miałem iść do spowiedzi świętej w piątek, ale dostałem myśli w głowie, że pójdę w sobotę rano, a rano, że może wieczorem, a może w niedzielę. A może w ogóle to sobie nagrzeszę i jak już nagrzeszę sobie hurtem tak aby było mi dobrze i wspaniale, to może pójdę np. za 2 tygodnie, bo w sumie i tak dostanę rozgrzeszenie, więc przez te 2 tygodnie mogę sobie poużywać.

To jest przerażające, dajesz palec, a zło bierze całą rękę. I poszedłem do spowiedzi w sobotę rano, i cieszę się, bo wczoraj miałem cały wieczór siły na to, aby oglądać sobie filmiki o. Remigiusza Recława czy Ks. Piotra Glasa.

I wiecie, co do mnie trafiło, a właściwie dzisiaj? - "Nie boję się gdy ciemno jest, Pan Bóg za rękę prowadzi mnie.".

Trzeba odrzucić nasze lęki, poprosić Ducha Świętego o światło, oddać się pod opiekę Aniołów Stróżów i zawierzyć woli Bożej.

Bo przecież jeśli Pan Bóg złączył nas węzłem małżeńskim - znaczy, pozwolił na to - to na pewno zrobi wszystko, abyśmy ze sobą jako małżonkowie byli i trwali - bo przecież zostaliśmy do tego powołani.

Powoli przestaję się bać tego, że żona odejdzie, bo wiem, że w gruncie rzeczy nie odejdzie, a jeśli odejdzie tak po ludzku, to ze mną zostaje Chrystus - bo jak gdzieś wysłuchałem, chyba ksiądz Drzewiecki o tym mówił - do kościoła przychodzi 2 ludzi, a wychodzi 3 osób - małżonkowie i Jezus Chrystus. Więc nawet jeśli jeden z małżonków dezerteruje, to drugi zostaje z Chrystusem, Panem...

Chwała Panu! :)

Pozdrawiam
 
     
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-06, 12:13   

hej,
człowiek daje dobre rady innym, a samemu ciężko w krytycznych chwilach na tych radach się opierac.

Dzisiaj usłyszałem, że żona nie potwierdza, że jesteśmy małżeństwem. Oczywiście ogarnęła mnie wewnętrzna złość, i zrobienie kilku rzeczy na przekór - znacie to dobrze.

Jak chce sama to niech idzie, skoro jesteśmy osobno, droga wolna. Ale zaraz zacząłem się modlić o to, aby nie mieć złości pragnąc aby Pan Jezus wszystko załatwił po swojemu, i pomodliłem się aby Anioł Stróż opiekował się moją żoną.

Jak to czytam co napisałem, to sam czasami nie wierze, ze piszę rzeczy w takim tonie, wręcz jak jakaś sekta.
Ale spotykam ostatnio na swojej drodze ludzi, którzy to co piszę rozumieją i wiedzą o co chodzi bez mówienia, że chyba oszalałem. I to jest budujące.

Słuchajcie, jeśli żona powie, że się rozwodzimy i będzie chciała złożyć papiery to czy ja mam na to pozwolic, i powierzyć Bogu zawierzenie, czy usilnie mam stac przy swoim ze sie nie zgadzam. Jak wy reagujecie na takie ewentualne sytuacje, że dostajecie informacje, ze nie wiem - spij na oddzielnym łózku, wyprowadze się, złoże papiery rozwodowe, zrobie rozdzielnosć majątkową.
 
     
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-14, 11:22   

hej,

na początku mojego kryzysu zostało mi dane zrozumienie, że druga osoba w związku jest
dla pierwszej. Zrozumiałem, tak mi się wydaje, przysięgę małżeńską oraz sens i istotę
małżeństwa. Ze jest to powołanie przez Pana do tego, aby całe życie próbować dorastać
do roli męża i żony.

Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że tylko Bóg może pomóc nam realizować się
właściwie w powierzonej roli. I jak czasami jest to potarzane w kazaniach, jeśli Bóg
jest na swoim miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu.

Od tego czasu zaczęła się moja zmiana. Straciło swój sens granie na komputerze,
kariera w pracy czy potrzeba chwili dla siebie. Teraz wiem, że jestem dla innych.

Zacząłem to realizować i bardziej słuchać co do mnie mówią. Próbuję zrozumieć co mówi
do mnie moja żona, o co ma "pretensje" - co próbuje mi przekazać.
Po 11 latach teraz widzę i wiem, że moja żona upadała i powstawała do dalszej walki.
Upadała przeze mnie a powstawała, bo widziała w tym wszystkim sens. Teraz już nie ma
siły walczyć, nawet nie chce, nie wierzy, że coś się może z mojej strony zmienić. I ja
ją rozumiem. I nie mam pretensji o to, że jest jak jest, że doszła do takich wniosków
do jakich doszła.

Kupiłem sobie ksiażkę, Miej odwagę kochać i zacząłem na jej podstawie naukę
bezwarunkowej miłości. Jeszcze ksiazki nie skończyłem czytac. Jeszcze daleka droga
przede mną.

Kilka dni temu oświeciło mnie, ze wszystko co próbowałem robić dla żony "po moim
oświeceniu" - kanapki, kwiaty, komplementy - to próba zmiany żony poprzez moje
zachowanie. Swoisty nacisk. A myślę, że to ja mam się zmienić i zaufać Bogu, pozwolić
aby On mnie prowadził i słuchać Jego głosu.

Zakomunikowałem ostatnio żonie, że nie chce rozwodu, ale jeśli chce odejść, to nie
mogę jej zabronić. Ale będę się modlił dalej o uzdrowienie małżeństwa i o uzdrowienie
siebie, abym bardziej stał się tym, kim powinienem w mojej rodzinie już dawno się
stać.

Dzisiaj usłyszałem od żony, że już nie może wytrzymać tego, że jestem samolubnym,
przewrażliwionym i rozszczeniowym chamem, i ma już plany wyporwadzenia się w wakacje
wraz z córką do swojego rodzinnego miasta.
Ja mówiłem, że staram się zmienić, zmienić siebie, zmienić swoje życie - ale żona mi
odpowiedziała, że nie widać tego, że się nic nie zmienia. Poprosiłem tez o
przemyslenie tej decyzji i może jeśli uzna w przyszłości, że jestem tego warty, to
może cofnie swoje postanowienie. Ale podobnie jak 4xAS uznalem, ze nie moge wplywac na zmiane decyzji swojej zony.

Chyba tylko pozstala mi praca nad soba, praca nad dobrymi relacjami z corka, modlitwa i ufność do Boga, aby mnie prowadził i przeprowadził przez ten kryzys tak jak On sam chce aby było. Oczywiście, będę dalej odmawiał Nowennę Pompejańską.

Zastanawiam się co mogę jeszcze zrobić, może program 12 kroków jak mi się
uda zapisać.

Powierzam tą sprawę Bogu i proszę Was o rade, jesli sie cos nasunie i o modlitwę.
 
     
krzysiekk24
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-14, 20:40   

Słuchajcie,

rozmawiałem dzisiaj z psychologiem, który mnie się zapytał co robię aby uratować małżeństwo. A ja na to, że się modlę i zawierzam Bogu.

Ale po to człowiek ma wolną wolę aby działać, dlaczego nie powiem żonie, że nie zgadzam się na rozwód, że ją kocham - na sali sądowej to dopiero powiem? Że się modliłem? Że nie chce aby odchodziła?

I co ja mam myśleć? Zaufać Panu Bogu, czy ludziom, których na mojej drodze postawił, którzy mówią, abym działał. Jak to jest, czy ktoś mnie oświeci ?

Nic nie robię, bo nie chce po ludzku naprawiać sprawy.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-14, 20:57   

krzysiekk24 napisał/a:
Zaufać Panu Bogu, czy ludziom, których na mojej drodze postawił, którzy mówią, abym działał.
- jedno bez drugiego nie może istnieć.

Bóg pomaga ci często własnie przez to ,że stawia na twojej drodze odpowiednich ludzi.Sami robimy wszystko co po ludzku jest do zrobienia ale tez ufamy Bogu powierzając opiece naszych bliskich i siebie.Bóg dał nam ogromny dar WOLNA WOLĘ-a jak ten dar wykorzystamy to nasz problem.
Mysle ,że nazawanie zło złem a dobro dobrem wcale nie jest takie trudne.

Więc działaj ,ratuj tak jak potrafisz najlepiej ale pamiętając ,że Bóg jest na I miejscu- a wtedy wszystko zacznie sie powoli ukłądać. :lol:
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 18:35   

Krzyśku a dlaczego masz nie powiedzieć żonie że nie zgadzasz się na rozwód. Skoro chce Cię opuścić to jak sam mówisz jej decyzji nie zmienisz, skoro chce się rozwieść i złoży wniosek to też jej nie powstrzymasz, ale Ty tego nie chcesz, więc powiedz to!!!
Mąż napisał do mnie, że złożył wniosek, że ciągle słyszy jakieś rzeczy na temat swój i kochanki i chce mieć święty spokój. odpowiedziałam, że będę robić wiele aby to małżeństwo przetrwało. Nie wiem czy go to denerwuje, czy co, ale jestem spokojniejsza. Chyba z biegiem czasu nie tylko też lżej nam gdy widzimy jak ktoś na nasze działanie i tok myślenia puka się w czoło, ale i zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę ważne co tam głęboko w nas...co warto pielęgnować...
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 20:28   

Super ! Wszystko fajnie wygląda teoretycznie ! Zycie wszystko weryfikuje . I te wszystkie wasze porady czasami można sobie .........
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 23:29   

krzysiekk24 napisał/a:
dlaczego nie powiem żonie, że nie zgadzam się na rozwód, że ją kocham - na sali sądowej to dopiero powiem? Że się modliłem? Że nie chce aby odchodziła?

I co ja mam myśleć? Zaufać Panu Bogu, czy ludziom, których na mojej drodze postawił, którzy mówią, abym działał. Jak to jest, czy ktoś mnie oświeci ?

Nic nie robię, bo nie chce po ludzku naprawiać sprawy.


Jest taka historia.

Żył pewien bardzo pobożny człowiek we wsi nad brzegiem wielkiej rzeki. Pewnego dnia wielka powódź zalała całą okolicę tak, że człowiek ów musiał schronić się przed wodą na dachu. Był jednak spokojny o swoje życie, ufał Bogu i się modlił. Podpłynęła do niego łódka, ale odmówił zabrania tłumacząc, że ufa Bogu i On go wyratuje. Woda się ciągle podnosiła, a ów człowiek ciągle żarliwie się modlił. Podpłynął do niego ponton, ale sytuacja się powtórzyła - mężczyzna odmówił i nadal siedział na dachu. W końcu dom podmyty przez rwącą wodę zawalił się, a mężczyzna utonął. Trafia do Nieba i pierwsze co robi to zwraca się z wyrzutem do Boga:
- Czemu mnie nie ratowałeś?! Tak żarliwie się modliłem!
- Nie ratowałem? Dwa razy posłałem Ci łódź.

krzysiekk24 módl się i nie przegap łodzi.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 07:43   

krzysiekk24 napisał/a:
Nic nie robię, bo nie chce po ludzku naprawiać sprawy.


Ja do wypowiedzi poprzedniików mogę dodac tylko te słowa

"Módl się tak jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie ”
Św. Ignacego Loyola

Bo łaska opiera sie na naturze
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8