Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
nowa kryzysowa historia
Autor Wiadomość
Lila83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-25, 20:46   

Sama-ja,nie wiem,czy słuchałaś tego świadectwa,warto naprawdę,mnie bardzo poruszyło
https://www.youtube.com/watch?v=LZRg68C7b6g
 
     
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-26, 22:13   

Wiesz, miałam podobne dylematy. Mąż ponad rok temu powiedział, że nie wie, czy kiedykolwiek jeszcze mnie dotknie i rzeczywiście przez trzy miesiące spał odwrócony plecami, jak najdalej ode mnie. Potem zaczęło się to zmieniać. Zaczął przejawiać pewne zainteresowanie fizyczną bliskością. Źle się z tym czułam. Kilka razy nawet mówiłam mu, że nie chcę takiej bliskości, że czuję się upodlona i wykorzystywana. Powstawał dystans. Jednak potem kilkakrotnie ja sama się do niego przytulałam, szukałam ciepła. Wytłumaczyłam sama sobie, że to w końcu mój mąż. I że to może być w pewnym sensie droga do ponownego znalezienia siebie. Bałam się, że odsuwając go fizycznie od siebie, mogę zerwać już ostatnie łączące nas więzi, że mogę w dalszej perspektywie wepchnąć go w ramiona innej kobiety. Początkowo rzeczywiście tylko w sytuacji małżeńskiej bliskości był dla mnie ciepły i miły, teraz jednak zaczyna się to rozszerzać na inne strefy życia. Więc chyba było warto przetrzymać ten czas i nie ulegać pokusie wypchnięcia fo z małżeńskiego łoża.
 
     
Sama_ja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-28, 11:15   

Dziękuję Ci Rona, za Twoje doświadczenie, bardzo mi pomaga słuchanie tego jak inni przeżywają podobne dylematy w małżeństwie. Jeżeli chodzi o świadectwo słuchałam je, robi wrażenie i to bardzo duże. Mój mąż nie jest opętany, raczej nic nie wskazuje na to. W naszym domu jest w miarę spokojnie, oprócz jakiś moim pojedynczych nerwowych incydentów. Mąż jest spokojniejszy niż zwykle (tzn.obojętny), ani różaniec, ani moja modlitwa mu nie przeszkadza w tej chwili. Nie wiem, może szatan też w ten sposób działa. Jak mu napisałam, że modlę się do Ducha Św. o jego mądrą decyzje, powiedział że mu się takie moje podejście podoba. A do nowenny myślę dojrzeję kiedyś, w tej chwili mam inne modlitwy które mnie trzymają przy nadziei.
Pozdrawiam i czekam na więcej Waszych doświadczeń.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-30, 11:02   

Cytat:
Mąż jest spokojniejszy niż zwykle (tzn.obojętny), ani różaniec, ani moja modlitwa mu nie przeszkadza w tej chwili. Nie wiem, może szatan też w ten sposób działa.


sama_ja, a według mnie ta cisza jest dobra (to nie jest obojętność) i może przynieść dobre owoce. Wyciszają się emocje, zaczynamy intensywniej myśleć, widzieć - więcej, dalej, głębiej... I budzi się sumienie... Nie bój się ciszy, ona bywa w sytuacjach najtrudniejszych jedynym możliwym dialogiem. Tego potrzeba mężowi... Później zapewne przyjdzie czas na Wasz małżeński dialog, jakiego oczekujesz.
 
     
Sama_ja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-30, 13:21   

Dziękuję Róża za Twoje rady. Dziewczyny podzielcie się ze mną jeszcze jednym doświadczeniem. Wydawało mi się, że już się w miarę uspokoiłam, podjęłam decyzję, wiem na czym stoję. Za wiele nie mogę liczyć ze strony męża i tak się właśnie staram myśleć. Jestem o wiele bardziej spokojniejsza niż na początku. Tylko martwi mnie jedno, że nachodzą mnie czasami jakieś pretensje i wybuchy złości na niego. Niby mam to w swojej głowie poukładane, niby wszystko wiem, a od czasu do czasu pojawia się wybuch dotyczący właśnie tego braku zainteresowania:( Miałyście tak samo? Jeżeli tak, to jak sobie radziłyście? Boję się, że nawet te pojedyncze ataki co jakiś czas będą wpływać źle na jego stosunek do mnie. Czy da się przez cały czas trwania kryzysu być spokojną i nie pokazującą swoich emocji?
 
     
sebimana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-30, 14:01   

Sama_ja napisał/a:
Czy da się przez cały czas trwania kryzysu być spokojną i nie pokazującą swoich emocji?


Według mnie raczej ciężko... przychodzą słabsze dni, rozterki itp
A jeszcze dołóż do tego ciążę i burzę hormonów i nieciężko o wybuch.

A może próbuj wyładowywać złość inaczej? Jak on nie widzi to rzucaj poduszkami o ścianę np :-P
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-30, 14:04   

Cytat:
Tylko martwi mnie jedno, że nachodzą mnie czasami jakieś pretensje i wybuchy złości na niego. Niby mam to w swojej głowie poukładane, niby wszystko wiem, a od czasu do czasu pojawia się wybuch dotyczący właśnie tego braku zainteresowania:( Miałyście tak samo?


I bez stanu odmiennego, jeszcze jak :-D
Jak masz się nie złościć (przynajmniej w duchu), skoro mąż nie dopełnia swoich powinności? Zawsze, ale teraz szczególnie - ma ich dużo. To normalne i zdrowe, że człowiek reaguje buntem na krzywdę, na zaniedbania małżonka. Tylko teraz, jak to wyrazić? Moim zdaniem, ze względu na dziecko staraj się te gwałtowne mocje uciszać, wiem, wiem że ciężko z tym...
A mówiłaś mężowi właśnie tak: potrzebuję twojej troski o mnie, bardzo mi tego brakuje, bardzo mi bez tej troski smutno i źle... Tak bez oczekiwania, że tę troskę okaże natychmiast... Niech te słowa w nim dźwięczą, męczą :-D Cisza będzie do tego dobrym gruntem.
 
     
Sama_ja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-13, 12:12   

Witajcie po przerwie. Chciałam Wam napisać jak się sprawy u mnie mają. Jakiś czas temu podjęłam decyzję, że pozwolę mężowi żyć z nami ze wzg. na dzieci. Byłam spokojna, zresztą wydaje mi się, że jak na mój stan to i tak jestem w miarę spokojna. Mąż zauważył, że mam większy spokój w sobie. W ten weekend znów byłam sama z dzieckiem, ponieważ mój mąż zaczął po górach chodzić. Miałam czas żeby w samotności parę spraw przemyśleć. Napisałam mu w smsie że po 10 latach małżeństwa należy mi się szczerość i zapytałam czy ma honor czy jest tchórzem, że boi się przyznać o co chodziło z tą kobietą (przyjaciółką). Powiem Wam że to podziałało, dowiedziałam się wszystkiego (wg. niego oczywiście). Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę jestem spokojniejsza znając cała prawdę. Powiedziałam mu, że albo się wyprowadza, bo ja niestety nie jestem wstanie żyć pod jednym dachem z człowiekiem który mnie nie kocha, albo próbujemy naprawiać to co wspólnie zepsuliśmy. Widzę pewną zmianę u męża, zaczynają chyba dochodzić do niego pewne moje słowa,spostrzeżenia na temat tego jacy jesteśmy i jaki wpływ na to wszystko miało nasze wychowanie. Nie kocha mnie dalej, z nikim się nie spotyka, ale jest deklaracja spotykania z psychologiem. Powiedziałam mu, że jeżeli nic nie będzie robił w celu poprawy naszych małżeńskich relacji to ma się wyprowadzić, bo ja mam do porodu 4 miesiące, potem rok z dzieckiem w domu zanim wrócę do pracy i chcę jak najszybciej sobie poukładać na nowo moje życie. I nie mam zamiaru dalej mu służyć, bo musi ponieść konsekwencje swojego zachowania, a nie żyć w ciepełku domowego ogniska z żoną która w tej chwili na wszystko mu pozwala i o nic nie pyta tylko ze wzgl. na dzieci. Musiałam się odważyć na radykalną decyzję, bo też mam prawo do spokoju wewnętrznego a wyszłam z założenia, że jak Pan Bóg będzie chciał żeby był z nami to nawet po wyprowadzce wróci. My kobiety jesteśmy o wiele silniejsze od mężczyzn i musimy stawiać warunki. Nie wiem jak to się skończy, czy się wyprowadzi, czy będzie mi łatwo, czy będę silna. Ale takie życie też nic kompletnie nie wnosi. Dziękuję Wam za wsparcie i za te wszystkie historie, doświadczenie. Bez Was myślę, że nie doszłabym tak szybko do tego co teraz czuję. Przestaje ratować małżeństwo, zaczynam walczyć o siebie i o swoje życie, z nim czy bez niego nie ma to już znaczenia. A Ducha św. proszę o podjęcie przez niego mądrej decyzji.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-14, 13:31   

Sama_ja napisał/a:
Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę jestem spokojniejsza znając cała prawdę

Bo prawda, choćby najtrudniejsza wyzwala (wiem po sobie) :)
Sama_ja napisał/a:
Powiedziałam mu, że albo się wyprowadza, bo ja niestety nie jestem wstanie żyć pod jednym dachem z człowiekiem który mnie nie kocha, albo próbujemy naprawiać to co wspólnie zepsuliśmy.

To taka postawa jak u ojca w przypowieści o synu marnotrawnym - u mnie też odpiero to poskutkowało - jak w spokoju (wreszcie bez łez i z taką siłą wewnętrzną) powiedziałam mężowi, że ma się określic czy chce tego małżeństwa czy nie. Ja chcę, ale do niczego zmuszać go nie będę.
Sama_ja napisał/a:
Widzę pewną zmianę u męża, zaczynają chyba dochodzić do niego pewne moje słowa

W końcu ma się zdecydowac, w końcu to ON ma wybrać czego chce i pewnie dociera do niego ta świdomość, że ma wziąć sowje życie w swoje ręce. Bardzo dobrze :)
Sama_ja napisał/a:
Przestaje ratować małżeństwo

Myślę, że tak naprawde to zrobiłaś konkretny krok by je ratować - przecież jeżeli mąż sie dołączy to będziecie je budować - Ty nie zaniechałaś tego, tylko w końcu pozwoliłaś żeby ta druga storna też miała w tym swój udział.
Na koniec dodam mała przestrogę (ja na to własnie musze uważać) - aby nie wyrzucić męża z serca, aby nie odciąć się murem zbyt mocno tzn. czekac i być gotową na odbudowę małżeństwa, chcieć tego i dalej kochać - tak jak ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym. Taka postawa: kocham cie i chce teog małżeństwa, ale nie za wszelką cenę i nie w dotychczasowym kształcie - ale ty męzu musisz zdecydować. Sama_ja nie spiesz się - jeżlei widzisz jakieś zmiany w mężu, skoro idzie do psychologa - nie wsyztsko wyjdzie mu od razu ale możesz dac mu jeszcze czas i zobaczyć co z tego będzie, a jak nic nie będzie to wypełnić swoja deklarację o jego wyprowadzce - to jest teraz w jego rękach:
Sama_ja napisał/a:
Powiedziałam mu, że jeżeli nic nie będzie robił w celu poprawy naszych małżeńskich relacji to ma się wyprowadzić

To często trudne oddać los małżeństwa w ręce tej drugiej osoby ale konieczne - trudne, bo na siebie mamy wpływ a na drugich nie. Ale daje to tez takie poczucie spokoju - tego, że nie walczymy z wiatrakami.
Życzę wszystkiego dobrego dla CIebie i maleństwa ( a córeczka czy synek będzie?^^)
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-14, 20:29   

Sama_ja, wielkie zmiany w Tobie widzę i bardzo się cieszę
dzielna jesteś i podziwiam za zdecydowanie
przytulam najmocniej
 
     
Sama_ja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 11:20   

Dziękuję Wam za słowa wsparcia, w Bogu pokładam nadzieję, że zrobi co będzie uważał za słuszne dla mnie, a z drugiej strony po ludzku płakać mi się chce, że tak życie się moje potoczyło. Nie wiem czy dobrze robię, ale w czasie rozmów z mężem powtarzam mu, że poradzę sobie sama, że jestem silna, że muszę sobie organizować już życie tak jakbym była sama. On mi cały czas powtarza, że będzie się angażował w życie syna, że będzie np. kąpał naszą córeczkę (Mrówka będę miała wymarzoną córeczkę-bardzo się cieszę:). Z jednej strony mówi, że raczej będzie rozwód, a z drugiej zachowuje się tak jakby we wszystkim miał brać udział. Ja mu mówię, że skoro od nas odejdzie, nie może liczyć na to, że będziemy się zachowywać jakby nic się nie stało. Jemu się wydaje, że z jednej strony będzie sobie żył jak kawaler, a wtedy kiedy mu będzie pasowało to będzie się angażował w życie dzieci. Wkurza mnie to że gadamy o tym co będzie po jego odejściu, nie wiem czy dobrze robię udając przed nim silną kobietę, że mówie mu, że na pewno nie będzie miał kontaktu z dziećmi wtedy kiedy jemu będzie pasowało. NIE WIEM, NIE WIEM, NIE WIEM czy dobrze robię:(
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 13:37   

Sama_ja pisze:
Cytat:
Wkurza mnie to że gadamy o tym co będzie po jego odejściu, nie wiem czy dobrze robię udając przed nim silną kobietę, że mówie mu, że na pewno nie będzie miał kontaktu z dziećmi wtedy kiedy jemu będzie pasowało. NIE WIEM, NIE WIEM, NIE WIEM czy dobrze robię:(


Siła nie polega na mówieniu o niej.
Udawanie silnej to pozostawanie w konflikcie z sobą samą. Przecież czujesz fałsz stwierdzenia.
Bycie silną, to raczej przekonanie,postawa mentalna, wiara w to, że mimo oczywistych trudności, niezwyczajnej sytuacji, jesteśmy w stanie pokonać trudności i żyć mimo wszystko.

Zatem czemu służy to mówienie, kogo ma przekonać, Ciebie czy jego?
Jeśli obawiasz się samotnego macierzyństwa, a każdy będąc na Twoim miejscu by się obawiał, to jaki jest CEL udawania siły? Zdecydowanie lepiej jest pokazać prawdziwość swoich uczuć. Być może ktoś nazwałby je słabością, ale czy odkrywanie siebie jest w istocie słabością, czy raczej najwyższym aktem odwagi?

Okłamywanie samej siebie i puszczanie informacji do męża: jesteś to jesteś a jak Cię nie będzie to też nic się nie stanie - uspokaja tylko jego sumienie, nie czuje (choć to powinno być oczywiste), że jest niezbędny w domu, zwłaszcza w tej szczególnej sytuacji.
NIE WARTO udawać siłaczki i nie należy niczego robić wbrew sobie, natomiast warto być w zgodzie z własna psychiką i z własnymi oczekiwaniami.
Sama_ja, i nie graj dziećmi proszę, to do niczego dobrego nie prowadzi.
 
     
Sama_ja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 14:43   

Kenya dziękuję Ci za Twoje zdanie, trochę jestem zdezorientowana tym co napisałaś. Dlaczego chcę być silna przed sobą i przed nim?bo nie chcę jego litości. Nie wiem w jakim celu mi ciągle powtarza, że nikogo sobie nie znajdzie będzie żył sam (chce mi udowodnić, że nie potrzebuje kolejnej kobiety do życia) i będę mogła zawsze na niego liczyć mimo rozwodu. Nie wiem czy w ten sposób chce zagłuszyć swoje sumienie. Czy mam mu dać odczuć, że go potrzebuję? że będzie mi musiał pomóc? Czy tak będzie lepiej?
A z dziećmi? masz rację nie chcę działać na ich szkodę. Ale czy mam mu wszystko ułatwiać? nie wiem jak postępować:( gubię się w takich zwykłych codziennych decyzjach.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-16, 15:14   

Oczywiście, że działania Twojego męża mają na celu tylko i wyłącznie zmniejszenie poczucia winy. Mój mąż postępował identycznie, także próbował "unormalniać" sytuację. Skoro normalnie rozmawiamy, i nie ma napięcia w domu, to znaczy, że ..... nikt nie cierpi, nie jest tak źle, nie jestem taki zły, a nawet można powiedzieć, że jestem dobry. Ludzki Pan :-D
A teraz będzie manipulował dziećmi udając, że ... jemu też jest ciężko :-D

Ja postanowiłam nie wchodzić w tą grę. Bo ... nie jest dobrze i nie będzie, skrzywdził mnie, skrzywdził dzieci, zrobił to samo co jego ojciec. Nie jest dobrym człowiekiem. Nie potrafi kochać, nawet swoich dzieci. To jego krzyż i on ma go nieść. Sam ten krzyż wybrał. To są konsekwencje jego działań. Straszne konsekwencje. I nie zamierzam udawać, że jest inaczej.

Bo to ja dostałam krzyż, którego nie wybrałam i nie chciałam. To mój mąż wrzucił mi go na barki. I to jest różnica między nami.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8