Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Ratunku , mój mąż wraca do domu!
Autor Wiadomość
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 11:51   

Gianna, nie jestem ekspertem Napieszę to co myslę. Wg mnie powinnas porozmawiać z siędzem, dobrym kapłanem i powiedziec mu wszystko bardzo szczerze jak jest z Twoim mężem, jak podchodzi do spowiedzi, Komuinii Świętej. Są jeszcze, na szczęście (też) dobrzy, zaangażowani Kapłani, którzy bardzo na poważnie podchodzą do Boga i sakramentów. Rozejrzyj się wokół soebie. Pomódl do Ducha Świętego, żeby Ci wskazał do kogo powinnaś pójść. Z tego co ja zauważyłam, często młodzi Kapłani są bardzo wyczuleni na powagę tego co się dzieje. Myślę, że ostatnio jest duży nacisk na przygotowanie. Ale pomódl się, poobserwuj. posłuchaj kazań. Ja tak robię zanim zwrócę się o pomoc. I modlę się, nawet proszę o modlitwe wstawienniczą o rozeznanie do kogo się udać. Można nawet w interneci, do któregoś z zakonów komplentacyjnych podać intencję.
Jak znajdziesz dobrego Kapłana, to posłuchaj Jego wskazówek. Jest na pewno bardziej kompetentny w sprawach wiary, sakramentów niż my tu na forum.

Wiem na pewno, że bez ważnej spowiedzi z rozgrzeszeniem, bezwzględnie nie wolno przystepować do Komunii Świętej. Tyle możesz (chyba) mężowi powiedzieć. To powie mu każdy ksiądz. Czy......w ogóle Twój mąż liczy się ze zdaniem księdza?

Boga trzeba traktować bardzo poważnie. W końcu.........to On jest Bogiem (a nie my) i to On ustanawia prawa ( też nie my, też nie pierwsi rodzice w Raju, a.......tak chcieli, pod namową szatana).

W Ewngelii wg Św. Jana jest opis pierwszego dnia po Zmartwychwstaniu.

Zmartwychwstały ukazuje się Apostołom

19 Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: "Pokój wam!" 20 A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. 21 A Jezus znowu rzekł do nich: "Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam". 22 Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: "Weźmijcie Ducha Świętego! 23 Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane".

JEZUS USTANOWIŁ SAKRAMENT POKUTY, KTÓRY POLECIŁ SPRAWOWAĆ SWOIM APOSTOŁOM, W NASTĘPNEJ KOLEJNOŚCI SPRAWUJĄ GO KAPŁANI.

Na pewno mąż powinnien przystąpić do spowiedzi i wyspowiadać się z Komunni świętych Świętokradczych. Po dobrym gruntownym rachunku sumienia. Spowiedź musiałaby obejmować okres od ostatniej, dobrej spowiedzi. Wg mnie to pierwszy krok. Może rozględając się za tym co dalej, na razie nie gódź się, żeby przystępował do Komunii Świętej. Przynajmniej Ty traktuj Boga na poważnie, taj jak każdy chrześcijanin powiniien.

1. BÓG NA 1-SZYM MIEJSCU
2. JESLI BÓG NA 1-SZYM MIEJSCU, TO WSZYSTKO NA SWOIM MIEJSCU.

Nie jest łatwo. Jednak tak byc powinno i dobrze jest do tego dążyć.
 
     
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 12:14   

;-)
Pozdrawiam.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 13:10   

Gianna

A może nie ma co szukać drugiego dna?
Szatan, egzorcysta, grzechy pokoleniowe, DDA, dzieciństwo....

Może prawda jest banalna?
(sorry za dosadność)
Może Twój mąż jest po prostu wygodnym, sprytnym leniem,
któremu nie wyszło poza małżenstwem więc wrócił do bezpieczengo gniazdka, gdzie go zona przytuli. Przytuli nawet wtedy gdy jej nawtyka.
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 14:20   

grzegorz_ napisał/a:
Gianna

A może nie ma co szukać drugiego dna?
Szatan, egzorcysta, grzechy pokoleniowe, DDA, dzieciństwo....

Może prawda jest banalna?
(sorry za dosadność)
Może Twój mąż jest po prostu wygodnym, sprytnym leniem,
któremu nie wyszło poza małżenstwem więc wrócił do bezpieczengo gniazdka, gdzie go zona przytuli. Przytuli nawet wtedy gdy jej nawtyka.
no i to prawda ale przytuli bo nie zna i nie szanuje swych i cudzych granic-zrobmy letarg ja stawiam na 12 krokow DDA ,to jak tzw trzezwy alkocholik ,akurat moj tesc nie pil,ale bez picia sie bil i maz chronil matkie,gdy mnial 16 lat to wkoncu tatusiowi dolozyl i oddal,tatus raczkami nie machal juz po domu za to mezowi przezucilo sie na picie i krzywy wizerunek swiata-klasyka,niestety gianna twoj maz to pokoleniowy suchy czlowiek nie radzacy sobie z emocjami,w zdrowy sposub.
 
     
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 19:29   

Niestety myśląc po świecku i po "światowemu" grzegorz masz zupełaną rację. Jakbyś cytował panią psychiatrę z którą rozmawiałam. Wdł. niej mój ślubny to gatunek lenia, który lubi mieć żonę dobrze zarabiającą i żyć jak bluszcz :-? . Ja ten punkt widzenia przyjęłam 5 lat temu, za namową zresztą moich rodziców i przyjaciół. Ale jak to się ma do wiary, do nauki Chrystusa? Co z sakramentem? Czy mam podstawy do wniesienia o unieważnienie małżeństwa? A może Bóg chce,żebym pomogła mężowi wrócić na dobrą drogę i uniknąć potępienia?

Dziękuję ci delirium za cenne uwagi. M mnie wyśmiewa, kiedy rozmawiamy o spowiedzi,on wybiera sobie z nauki Kościoła to co mu pasuje, resztę odrzuca, kiedy próbuję dyskutować obrzuca mnie wyzwiskami, wykręca tak kota ogonem,że przestaję się czuć kompetentna żeby go pouczać.Dostałam namiar i napiszę emaila do ks. egzorcysty.Zobaczę co mi odpowie i spróbuję działać. Pozdrawiam wszystkich czytających i dzielacych się swoimi przemyśleniami.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 20:18   

Gianna czytam tu, że lekarze mu wystawili "laurkę", a Ty szukasz egzorcysty? Uważasz, że po 10 dniach obserwacji doświadczeni lekarze się pomylili? Z Twoich opisów sądzę, że nawet jeżeli, to niewiele.

Jak synek się miewał, kiedy jego ojca nie było w domu? Lepiej, czy gorzej, niż teraz?

Cytat:


Cechy osób, u których stwierdza się pewne zaburzenie osobowości:

    nieumiejętność korzystania z uprzednich doświadczeń,
    konsekwentne powtarzanie zachowania nawet wtedy, gdy jest się za nie karanym,
    nieumiejętność tworzenia planów życiowych,
    rzadkie odczuwanie lęku, na ogół brak poczucia winy,
    nie można na takiej osobie polegać,
    nieadekwatność motywacji zachowań prowadząca do antyspołecznych przejawów,
    nieprzestrzeganie zasad dyscypliny,
    nieumiejętność wyzbycia się dążenia do doraźnych przyjemności,
    ubóstwo uczuciowe kontaktów emocjonalnych z innymi,
    życie seksualne ubogie, powierzchowne i o małej integracji uczuciowej z partnerem,
    nieumiejętność wchodzenia w interakcje społeczne,
    impulsywność w reakcjach na różne sytuacje, nie branie pod uwagę konsekwencji swojego postępowania mimo znajomości zasad właściwego zachowania,
    umiejętność robienia dobrego wrażenia na otoczeniu, wzbudzania do siebie zaufania innych i manipulowania nimi,
    nawet mała ilość alkoholu może wzbudzić impulsywną reakcję, nadmierną fantazję i nieodpowiedzialność,
    brak wyrzutów sumienia,
    rzadkie dokonywanie samobójstw


Inna charakterystyka tego samego:
Kombinację interpersonalno-afektywnych charakterystyk funkcjonowania jednostki w połączeniu z jej antyspołecznym stylem życia. Oryginalnie koncepcja zakłada zatem istnienie dwóch podstawowych czynników składających się na obraz zaburzenia:czynnika interpersonalno-afektywnego oraz czynnika antyspołecznego stylu życia (socialy deviant lifestyle). Pierwszy z nich dotyczy egoistycznego, wrogiego i pozbawionego wyrzutów sumienia wykorzystywania innych, czarującego, lecz powierzchownego uroku osobistego, tendencji do patologicznego kłamstwa, przesadnie zawyżonego poczucia własnej wartości, powierzchownej i płytkiej uczuciowości, chłodu emocjonalnego oraz nieodpowiedzialności. Drugi czynnik z kolei wiąże się z chronicznie niestabilnym, antyspołecznym i nieakceptowanym stylem życia, dużym zapotrzebowaniem na stymulację i dużą podatnością na znudzenie, pasożytniczym trybem życia, niewielką samokontrolą zachowania, brakiem realizmu i planowania dalekosiężnych celów, impulsywnością, nieodpowiedzialnością oraz lekkomyślnością.


Przyjrzyj się, czy coś z tego dostrzegasz u swojego męża. Bardzo Ci współczuję, i Twojemu dziecku, sama wiem jak jest trudno zmienić swoje zachowanie i stawiać granice, a mam przecież o wiele mniej dotkliwą sytuację.
 
     
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 20:53   

Filomeno , ponad 90% wymienionych w artykule elementów pasuje jak ulał! :-( Pytanie brzmi: czy będzie po chrześciańsku, jeśli zostawię męża, któremu ślubowałam przed Bogiem samemu sobie? Czy nie da się mu pomóc? Diagnoza medyczna pewnie jest słuszna, tylko poza tym medycyna nie ma nic albo baardzo niewiele do zaoferowania. Dlatego modlę się i chcę spróbować podejść do sprawy od strony duchowej. Może nic to nie da, może się mylę, ale chcę wiedzieć,że zrobiłam wszystko co mogłam.
Co do synka, to nasze zejście się (na jego urodziny zresztą)było spełnieniem jego najskrytszych marzeń, on modlił się o to, kiedy chodziliśmy do kościoła, wrzucał pieniążki do fontanny na wakacjach z tym życzeniem itd. Teraz widzi, że coś jest nie halo z ojcem, przed chwilą rozmawialiśmy na ten temat i wiesz co? 10 latek wypowiada się o swoim tacie jak o chorym synku, który potrzebuje opieki i wsparcia :shock: . Jestem w szoku ,jak on dojrzale podchodzi do życia...
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 21:32   

Gianno, a czy będzie po chrześcijańsku narażać siebie i dziecko na życie z taką osobą? Tacy ludzie się nie zmieniają, o ile nie cierpią. Na dodatek Twój mąż miał szansę, bo jak rozumiem wiele stracił na obczyźnie, ale spadł na cztery łapy, dzięki Tobie. Skąd wiesz, kiedy realizowałaś plan Boży: opuszczając go, czy przyjmując z powrotem?

Jeżeli 10 latek mówi dorośle, to znaczy to dla mnie, że wokół niego dorośli ludzie mówiąc kolokwialnie "dali ciała"

Moja córka też chce, żebyśmy byli razem. Każde dziecko tego chce, niestety jednak nie zawsze jest to możliwe. W moim przypadku bycie razem oznaczałoby dla niej naukę, że kobiety nie mają potrzeb, a naturalną formą życia w związku jest kontrola i krytyka, a jeżeli to nie skutkuje, to bierny opór, a potem agresja.

Twój syn może natomiast chcieć zastąpić ojca w rodzinie. To jest pomieszanie ról: on nie jest od "ojcowania" swojemu tacie. On nie jest też od rozmów z Tobą, jak pomóc tacie. To powinno nadal być poza nim. Ani Ty, ani dziecko nie jesteście odpowiedzialni za decyzje Twojego męża co do tego, jakim być człowiekiem, mężem i ojcem. Pewnych rzeczy osoby przyzwoite nie robią swoim bliskim pod żadnym pretekstem.
 
     
awe59
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-22, 21:57   

Gianna, cieszę sie, że sie otworzyłaś. Czas pokazuje, że bez prawdziwego nawrócenia nie ma możliwości budowania małżeństwa ; przykre, ze daliśmy sie wszyscy na to nabrać. Sztukę pozorów dobrze znam a życie na dłuższą metę w taki sposób prowadzi do wypaczęń, do zatracenia własnego ja.
Egzorcysta owszem możesz sie poradzić, ale to on musi tego chcieć, a Ty jeśli chcesz mu pomóc możesz posłuchać rad egzorcysty a mężowi podać tylko namiar - reszta należy do niego. Nie możesz robic tego za niego. Czytając Twój opis i wypowiedzi ks. Glasa myslę, że Twojemu mężowi wystarczy prawdziwa, szczera spowiedź, chęć nawrocenia i ew. modlitwa o uwolnienie...
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-23, 07:13   

Filomena napisał/a:
Skąd wiesz, kiedy realizowałaś plan Boży: opuszczając go, czy przyjmując z powrotem?

Filomena, to są właśnie trudnosci w rozpoznawaniu woli Bożej w naszym życiu.
To właśnie dlatego my, chrześcijanie, przed podejmowaniem decyzji "konsultujemy" je z Panem przez modlitwę, posty... To wiesz przecież.
Trudne to, ale wybieramy jakąś drogę wierząc, że jest to droga, która Panu się podoba.

Filomena napisał/a:
Jeżeli 10 latek mówi dorośle, to znaczy to dla mnie, że wokół niego dorośli ludzie mówiąc kolokwialnie "dali ciała" [....].

Twój syn może natomiast chcieć zastąpić ojca w rodzinie. To jest pomieszanie ról: on nie jest od "ojcowania" swojemu tacie. On nie jest też od rozmów z Tobą, jak pomóc tacie. To powinno nadal być poza nim.
a z tym akurat zgadzam się w całości. Nie ma znaczenia ile lat ma nasze dziecko. Nie może uczestniczyć w takich wyborach, nie może matkowac/ojcować. Nie może byc wsparciem dla nas w naszych kryzysach.
To my dorośli musimy wyjść ponad nasz ból i skrzywdzenie i zobaczyć, ze dziecko cierpi jeszcze bardziej i to my jesteśmy od ochrony, na ile sie da, od pomocy.
Choć wiem jakie to trudne i jak łatwo wejść w taka role skrzywdzonego rodzica i szukać pomocy rownież u dziecka. Wiem to, niestety, z własnego doświadczenia.
 
     
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-23, 08:09   

Dzięki dziewczyny! Pewnie wszystkie macie rację, poniekąd to wiem i sama radziłabym pewnie komuś w mojej sytuacji podobnie. Kiedy to dotyczy mnie bezpośrednio, mojego życia, rodziny, dzieci dochodzą emocje i nic nie jest już takie proste. Dzieci kochają ojca, większość naszych kłótni zawsze odbywała się bez ich obecności, widziały i widzą jaki jest ale cała trójka ucieszyła się bardzo,że się pogodziliśmy i zamieszkaliśmy znów razem. Co do najmłodszego, to ojciec nauczył go przez 4 lata naszej rozłąki, że jest chory, skrzywdzony, że nie ma pieniędzy itd. Ale dużo z nim rozmawiał, poświęcał mu czas ( ja go tyle nie miałam bo muszę dużo pracować)i dziecko zbudowało swoją miłość do taty na współczuciu i trosce o niego. On chciał oddać ojcu swoje uzbierane pieniądze, żeby tata miał się za co leczyć. Starsze dzieci mają większy dystans, swoje życie ale mały? W tej chwili żadne wyjście nie będzie dla niego dobre....
 
     
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-23, 08:18   

Duchowa strona to jedno.
Zadbanie o bezpieczeństwo swoje i syna, stawianie granic, to drugie.
Nie można narażać siebie i dziecka na krzywdzenie.
Nawet..........po założenie.....niebieskiej karty. Żeby chronić się przed krzywdzicielem i.............żeby do niego dotarło, że coś jest nie tak. Bo może w swoim zaślepieniu tego nie widzieć. Wtedy może tylko.........odgórnie, przez prawo będzie zmuszony zmienić swój tok myślenia. Bo z Twoim zdaniem sie nie liczy. Skoro..nie liczy się zdaniem również Boga, którego podobno uznaje.
Czasem potrzebne jest "mocne uderzenie", żeby sie ocknąć i zacząć widzieć bardziej realnie.
Krzywdziciel, w Twoim przypadku mąż, może krzywdzić swoje ofiary, (ciebie i Synka) nie tylko fizycznie, ale również psychicznie czy nawet ekonomicznie TO TEŻ JEST KRZYWDZENIE. I PODLEGA POD NADZÓW TZW. NIEBIESKĄ KARTĘ.
kAŻDY CZŁOWIEK MA RÓWNE PRAWA DO POSZANOWANIA JEGO OSOBY I GODNOŚCI.
Z NAUKI CHRYSTUSA RÓWNIEŻ TO WYNIKA. ON ZAWSZE!!!!!!!!!!STAWAŁ PO STRONIE KRZYWDZONYCH I NIE POZWALAŁ KRZYWDZIĆ. (Jak mówił ksiądz Drzewieckio, poza tym jednym przypadkiem kiedy dał się ukrzyżować, ale to tylko dlatego, żeby nas zbawić. To był wyjątek).

Więc gdybys postawiła stanowcze granice nie pozwoliła krzywdzić siebie, chyba byłoby najlepiej. Jeśli.............nie jesteś w stanie tego sama wyegzekwować, niech prawo Ci pomoże.
Możesz poprosic o pomoc np psychologa, porozmawiać, poprosić, żeby to on zgłosił niebieską kartę Twojemu mężowi. Jeśli wypełni formularz i wyśle, to jakby z automatu mąż będzie miał założoną niebieską kartę i będzie musiał zmierzyć się z tym jak postepuje wobec Ciebie, w domu, czego syn jest świadkiem.

Pomoc chyba jest potrzebna z 2 stron. Psychiczno-prawnej, i tej duchowej też. Myslę, że powinnaś modlić się za męża, za siebie, o Światło Ducha Świętego. Na razie jednak działać również, a może przede wszystkim możliwościami prawnymi. Żeby na obecną chwilę obronić sie przed złem, co jest obowiązkiem każdego człowieka.

Tak mi się wydaje.

Pozdrawiam
 
     
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-23, 09:23   

Dzięki delirium za rady, ale ja pisałam,że jestem PO rozwodzie. Z wyłącznej winy męża! Przerabialiśmy jego postępowanie w stosunku do rodziny na rozprawach i w pismach procesowych. Powiedziałam mu na początku naszego pojednania, że mu WYBACZYŁAM ALE NIE COFAM ANI JEDNEGO ZDANIA z zarzutów w pozwie. On tego nie chce przyjąć, nie chce zobaczyć swojej winy, uważa,że to ja rozwaliłam rodzinę , BO ODESZŁAM! Zadna inna prawda do niego nie dociera!
Więc te prawne strony mam już za sobą, pozostaje tylko wystawić mu walizki... :-) ale to nie takie proste jakby się zdawało, bo kilka razy kazałam mu się wynieść, kiedy był agresywny i nie zrobił tego.Zaśmiał mi się w twarz i powiedział,że odejdzie wtedy gdy sam zechce i najpierw odbije sobie swoje krzywdy...
 
     
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-23, 09:44   

Zadzwoń po policję. Pomogą mu wyjść. Jeśli jest agresywny, nie radzisz sobie.

Jesli uważasz za stosowne to:

(Możesz powiedzieć mężowi, że chcesz być z nim ale TYLKO I WYŁĄCZNIE POD PEWNYMI WARUNKAMI, JAK BĘDZIE PRAWCOWAŁ NAD SOBĄ, ZMIENI TO I TAMTO.)

Tylko Ty znasz tak naprawdę męża. I wiesz bardziej niż ja jak z nim postepować. Tu, pewne rady, jednak Ty przepuszczasz przez swój rozum i decydujesz.


Pozdrawiam :-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8