Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
nagły kryzys po 19 latach małżeństwa |
Autor |
Wiadomość |
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-21, 17:19
|
|
|
Ma1973 napisał/a: |
dzisiaj mija 4 miesiąc od feralnego dnia, w którym mąż zdecydował że nie chce już być ze mną... w sumie już 1,5 miesiąca nie mieszka z nami , za parę dni Święta ... ostatni tydzień miałam pracowity, od tej pory zajmuję się wyłącznie świątecznymi przygotowaniami, męża nie było od 2 dni, i oby już przed Świętami się nie pojawiał to jakoś sobie poradzę, bo jak przyjedzie jutro albo pojutrze to znowu na nowo się zacznie moje mazgajstwo ....
|
Ma,
trzymaj się. Ja mam podobnie. Mąż definitywnie rozstał się ze mną 2 miesiące temu
Ja jeszcze jutro spotkam męża w pracy To będą pierwsze Święta od początku małżeństwa bez męża i pierwsze Święta, w które będę tylko ja z synkiem i z moją rodziną. Trudno to znieść psychicznie wiedząc, że nie będziemy w komplecie, że rodzina się "rozsypała". Jak tylko pomyślę o tym gdzie w tym czasie będzie mój mąż i co wybrał, to nóż mi się otwiera w kieszeni. Więc doskonale wiem, jak się czujesz, jakie emocje Tobą targają. I nie ma prostego rozwiązania. Akurat teraz synek jest z mężem, więc jestem sama w domu z kotem i co chwila się rozsypuję, popłakuję i nakręcam negatywnymi emocjami. I co tylko się uspokoję, bo wezmę się za porządki czy pakowanie prezentów, to za chwilę byle drobiazg wyprowadza mnie z równowagi No ale trzeba żyć dalej i się nie poddawać złym myślom. Pomodlę się dzisiaj w Twojej intencji. Z Bogiem. |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 09:47
|
|
|
Trzymaj się....ja też z dziewczynkami samotne swieta....probowąlm zapraszać męża dwa razy na wigilię i spędzenia swiat razem tylkonasza czwórka.....za pierwszym razem uslyszalam chyba żartujesz....za drugim razem nie...mam sie sztucznie usmiechac i udawać ze nic się nie stalo....
Jest cięzko, czasami bardzo.....
Upadam, zbieram się....żyję....i znowu upadam...
Jest ławiej........... nie...chociaz to trwa juz 9 miesięcy....
Osatnio upadlam jak przy niepotrzebnej rozmowie....ktorą ja zaczęłam...uslyszałam...od jutra nie jesteś moja żona....kazalam oddać klucze....
oddał i teraz juz nie są mu potrzebne nie chce ich....
Więc emocje, zle emocje sa we mnie....nie umiem byc na tyle pokorna żeby uslyszec coś niemiłego i nie odpowiedziec tym samym....
Ma....to ze nie będziesz go widziała to jest sposob tylko jak znależć sposób zeby on byl i sie trzymać, zyć...i po prostu czekać nie czekając... |
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 10:18
|
|
|
Hej :) dziękuję Wam za wpisy :)
ja mojego męża zapraszać na Święta nie będę, on wie , że może przyjść, ale ja wiem że on nie przyjdzie, i podejrzewam że będzie w tym czasie pił , a może nie , kto go tam wie ...
raz pytałam z miesiąc temu czy będzie z nami spędzał Święta, usłyszałam odpowiedź , że nie , zastanawiałam się potem czy jest sens go zapraszać , stwierdziłam , że nie będę , a jeśli będzie chciał to wie gdzie nas szukać, na Wigilię pójdę do rodziców a potem zobaczę, pewnie będziemy siedziały z córką w domu, pójdziemy na długi spacer, będzie smutno ale damy radę ...
LJ ja jak mój mąż się pojawia też miewam jeszcze te momenty upadków, ale już za nim nie latam, nie proszę, robię swoje, zdarza mi się czasem coś głupiego palnąć w nerwach, no nerwy mam, jak on tu jest cała się trzęsę, dlatego wolę, żeby go nie było , wtedy jestem spokojna ...
aktualnie mam dylemat czy wysyłać mu życzenia świąteczne czy nie , a jak tak to o jakiej treści ...
poza tym staram się o nim nie myśleć, podkreślam "staram się" bo myśli zwłaszcza teraz są wyjątkowo natrętne i znowu śni mi się po nocach ..
a wracając do tematu spędzania Świąt same , to chyba dla nas lepiej, bo o czym my byśmy z tymi mężami rozmawiały ..... ja z moim wątpię, że bym znalazła temat , chyba że byśmy razem się upili , a jaki to ma sens, żaden, tak że na tę chwilę ja chyba wolę być sama z córką.. |
|
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 15:09
|
|
|
no i tak jak pisałam, że się rozkleję jak przyjedzie, tak też się stało, on mi nie da przeżyć tej "żałoby" , dostałam o 10.30 smsa że przyjedzie z pieniędzmi, przyjechał przed 11tą, chodził za mną jak rozpalałam w piecu, był bardzo miły, grzeczny, wyciągnął pieniądze , tak jak się spodziewałam była to kwota przez niego zaproponowana czyli połowa tego co potrzebuję żeby jakoś przeżyć, nie chciałam tych pieniędzy, powiedziałam "nie chcę twoich pieniędzy" on na to "nie moich" , w końcu włożył mi je do kieszeni, ja traktowałam go obojętnie , rozpalałam w piecu nie patrzyłam w jego stronę, w końcu obróciłam i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam "mógłbyś tu się więcej nie pokazywać?" nic nie odpowiedział ale patrzył prosto w oczy, nie powiedział że to jego dom i że może przyjezdzać tak jak zawsze mówi, ja oczywiście poryczałam się, on na to "czemu płaczesz" no to mu powiedziałam że zaraz przestanę i że płaczę bo ktoś postanowił rozbić moją rodzinę, i że jak myśli że będę jeszcze prosiła żeby wrócił to się myli bo już nigdy nie poproszę , kręcił się jeszcze za mną jakiś czas, pytał o palec jak się goi , doradzał mi w sprawie palenia w piecu niby tak na grzecznie że nie ta łopata że nie te drzwiczki i żebym lepiej tak zrobiła (kurcze jakbym nie umiala rozpalac w piecu , no ale pewnie nie wiedział jak nawiązać rozmowę to gadał o tym), powiedział tylko coś w stylu "to nie jest tak że ja cie nienawidze " nie wiem co chcial przez to powiedziec ale nie pociągnęłam tematu, w końcu jak widział że nie reaguję na jego obecność poszedł do warsztatu, do domu nie wszedł , pojechał przed 14tą a ja od tej pory na nowo jestem spięta, rozbita i nic mi nie wychodzi ..... zanotuję kwotę którą dostałam od niego i rachunki dalej będę zbierać, do niego się pierwsza już nie odzywam, żadnych smsów , telefonów, pretekstów żeby zadzwonić , on o nr konta mnie pytał już kilka razy ale bez reakcji z mojej strony no to przywiózł tę jałmużnę osobiście , dobrze wie że mam krucho bo rachunki są ogromne , ale wie też że powinien dać 2 razy tyle ...
no to się pożaliłam , wcześniej trochę popłakałam, teraz siedzę i myślę jak pojechał, że on z tamtą święta szykuje , dobra idę dalej coś robić |
|
|
|
|
hubcia576 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 15:23
|
|
|
Ma1973 ...... zdaję sobie sprawę jak to wszystko boli, sama wiele przeszłam .......... jednak w sprawie pieniędzy - to w niedzielę usłyszałam takie słowa o alimentach - ale przecież tu chodzi o pieniądze dzieci i na ich utrzymanie, na utrzymanie mieszkania, w którym mieszkają, więc ten "honor" - "nie chcę twoich pieniędzy" jest fałszywy. Rzeczywistość jest tak, że potrzebuję pieniędzy i jeśli nie jest to pełna kwota, a częściowa - to i tak ich potrzebuję aby utrzymać dzieci!! |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 16:19
|
|
|
Ma
Ciągle podchodzisz do gruszki i dziwisz się, że jabłka na niej nie rosną
Wiem, bo sama tak miałam.
Brutalna prawda jest taka, że nasi mężowie myślą tylko o sobie. I dla swojej zachcianki i kij wie czego, niszczą najbliższą rodzinę: żonę i dzieci. Trzeba mieć charakter, aby się rozbijać z kochanką i nie zadbać o żonę i dzieci (to o Twoim mężu).
Tak trudno przyjąć do wiadomości, że mój mąż, mój przyjaciel kopnął mnie w [.........] Ale kopnął, taki jest fakt. Ale to nie świadczy o mnie, to świadczy tylko o nim. Że jest [..........] I niczym więcej. I jak [..........] należy go traktować.
Czyli:
1. zacząć żyć swoim życiem
2. wyegzekwować od [.........] pieniądze (im więcej tym lepiej), bo pozostałe i tak przepuści na siebie i laski
3. bardzo zająć się dziećmi i stworzyć im szczęśliwy dom
4. wziąć odpowiedzialność za swoje szczęście i doprowadzić do pokoju w sercu, otwarcia oczu i serca na świat i ludzi
5. i na końcu niezgodnie z tym forum ja powracającego męża zamierzam kopnąć w cztery litery, ze spokojem i bananem na ustach
[Renta, wykropkowałem niektóre Twoje słowa - na tym forum staramy się, mimo wszystko, nie używać niegrzecznych wyrazów.] |
Ostatnio zmieniony przez 2014-12-22, 18:28, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 18:37
|
|
|
renta11 napisał/a: | Ale to nie świadczy o mnie, to świadczy tylko o nim. |
Owszem, ale to co napisałaś później świadczy już tylko o Tobie.
renta11 napisał/a: | Czyli:
1. zacząć żyć swoim życiem
2. wyegzekwować od [.........] pieniądze (im więcej tym lepiej), bo pozostałe i tak przepuści na siebie i laski
3. bardzo zająć się dziećmi i stworzyć im szczęśliwy dom
4. wziąć odpowiedzialność za swoje szczęście i doprowadzić do pokoju w sercu, otwarcia oczu i serca na świat i ludzi
5. i na końcu niezgodnie z tym forum ja powracającego męża zamierzam kopnąć w cztery litery, ze spokojem i bananem na ustach |
Kochajmy bliźniego swego jak siebie samego.
Rozumiem Twoje emocje, ale ....
Twoje słowa nie są niezgodne z tym forum, one są niezgodne z wiarą katolicką i głównym jej przykazaniem - MIŁOŚCIĄ. |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 19:10
|
|
|
No cóż, że są niezgodne to wiem. Ale takie są moje emocje i nie zamierzam im zaprzeczać.
Bo im bardziej będę im zaprzeczać i ukrywać je, tym bardziej będą mnie niszczyć. A to już byłoby źle. Bardzo źle.
Więc spuszczam parę i dobrze mi z tym. A na miłosierdzie przyjdzie czas, potem. Pewnie dłuuuuuuugo potem.
A myślę, że męża, który tak bardzo skrzywdził mnie i dzieci, przysłowiowe kopnięcie w cztery litery, czyli powiedzenie: wejścia nie ma, - zdecydowanie nie równoważy jego win. To tylko mały pstryczek za ogroooooomną krzywdę.
Nie mam poczucia winy i nie zamierzam mieć. |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 20:12
|
|
|
Renta, masz rację. Pod rozwagę jedynie Ci poddam, że emocjonalne spuszczanie pary też musi być roztropne. Zatem, czy jeśli zwentylujesz emocje w jakimś konkretnym wątku, to czy dla autora tegoż będzie to pomocne czy też nie? Sobie pomagasz - ok. A innym? To wszak forum pomocowe.
Poza tym, nie każdy pamięta, że byłaś w związku niesakramentalnym. To inna sytuacja niż porzuconego sakramentalnego małżonka. |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 20:54
|
|
|
Nirwanna
OK Masz rację.
Więc teraz dla rozluźnienia atmosfery i by pokazać, że jednak taka zła nie jestem.
Pierwsze Święta sama z dziećmi. Dzieci odmówiły pojechania na wigilię do mojego brata. Wydaje mi się, że widok szczęśliwej rodziny byłby dla nich za trudny na ten moment. Więc zdecydowaliśmy, że wigilię spędzimy w trójkę. Kiedyś robiłam wigilie na kilkanaście osób
Mój tata miał jechać w Święta do dalszej rodziny. Ale dzisiaj zakomunikował mi, że skoro zostajemy sami, to on będzie z nami. Trudny temat, bo on w drugim zdaniu mówi o moim mężu, i stale powtarza, że on nie kazał mi za niego wychodzić, przestrzegał itd. I mimo moich zakazów, jest nieugięty w powtarzalności swoich zachowań.
A dzisiaj córka mówi mi, że jej przyjaciel będzie sam z mamą na Święta. Nie mają rodziny. Też jej się życie pokiełbasiło. No to ja
-Zaprośmy ich na wigilię.
Na to syn
- Mój kolega jest także sam w wigilię.
- No to zapraszamy i jego. (W ubiegłym roku ten chłopiec nie chciał przyjść. Może też bał się szczęśliwej rodziny?).
Jestem po rozmowie z mamą przyjaciela córki (znamy się bardzo mało). Nie chciała przyjść, bo: nie ma pieniędzy,nie ma pracy, jest jej głupio, jak to tak, nie ma pieniędzy na prezenty itd. Powiedziałam
- Ja jestem sama z dziećmi, porzucona kobieta. Ty jesteś sama z dzieckiem. Więc kto bardziej pasuje na tą wigilię, jak nie my? Mężczyźni są do czterech liter, a my piękne, młode, zdrowe i bogate (przynajmniej wewnętrznie). Prezentów sobie nie róbmy, a przynieś rybę po grecku.
Tak więc na wigilii u mnie będą sami: samotni, porzuceni, odtrąceni. W sumie 7 osób. A głową rodziny będzie mój 81-letni tatuś.
Miało być samotnie i smutno, a będzie licznie i mam nadzieję wesoło.
A może jeszcze kogoś zaprosimy? Wszak to wigilia. |
|
|
|
|
Lila83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 21:14
|
|
|
Renta,pięknie
Popatrz jak wielu ludzi bedzie miało prawdziwą Wigilię spędzoną nie w samotności i to dzieki....
TOBIE kobieto! |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 21:14
|
|
|
Renta, piękna wigilia zapowiada się u Ciebie, mimo niefajnych okoliczności przyrody. Dla Was wszystkich - błogosławieństw Bożych życzę, anioł niech Wam zaniesie
P.S. Nikt nie twierdzi, że jesteś zła, ja na pewno nie |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 21:33
|
|
|
Fajnie. Też się cieszę.
U Szustaka w "Miłości i krokodylu" mówi o tych, co chodzą i skomlą "Kochaj mnie".
A ja chcę chodzić z napisem "Kocham Cię". Tak mi Bóg fajnie otwiera serce. Właśnie dla takich jak ja: samotnych, odrzuconych bidul. A w kupie siła, Mości Państwo. |
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-23, 09:52
|
|
|
renta11 napisał/a: | Ma
Ciągle podchodzisz do gruszki i dziwisz się, że jabłka na niej nie rosną
Wiem, bo sama tak miałam.
Brutalna prawda jest taka, że nasi mężowie myślą tylko o sobie. I dla swojej zachcianki i kij wie czego, niszczą najbliższą rodzinę: żonę i dzieci. Trzeba mieć charakter, aby się rozbijać z kochanką i nie zadbać o żonę i dzieci (to o Twoim mężu).
Tak trudno przyjąć do wiadomości, że mój mąż, mój przyjaciel kopnął mnie w [.........] Ale kopnął, taki jest fakt. Ale to nie świadczy o mnie, to świadczy tylko o nim. Że jest [..........] I niczym więcej. I jak [..........] należy go traktować.
Czyli:
1. zacząć żyć swoim życiem
2. wyegzekwować od [.........] pieniądze (im więcej tym lepiej), bo pozostałe i tak przepuści na siebie i laski
3. bardzo zająć się dziećmi i stworzyć im szczęśliwy dom
4. wziąć odpowiedzialność za swoje szczęście i doprowadzić do pokoju w sercu, otwarcia oczu i serca na świat i ludzi
5. i na końcu niezgodnie z tym forum ja powracającego męża zamierzam kopnąć w cztery litery, ze spokojem i bananem na ustach
[Renta, wykropkowałem niektóre Twoje słowa - na tym forum staramy się, mimo wszystko, nie używać niegrzecznych wyrazów.] |
hej, wszystkie punkty staram się realizować oprócz ostatniego :) drugi punkt niedługo będzie w realizacji ...
a odnośnie punktu 5 jeśli taki dzień nadejdzie, że on będzie chciał do mnie wrócić nie kopnę go, ale wtedy on będzie miał pod górkę, łatwo mu nie będzie , ale ja na razie o tym nie myślę, bo jeśli wróci to nieprędko ..
ja go kocham i jestem w stanie mu wybaczyć i go przyjąć, ale na dzień dzisiejszy on jeszcze ma klapki na oczach, które powoli opadają , tak mi się wydaje, mam wrażenie że zaczyna myśleć i zauważać co narobił, ale to może być tylko łudzenie się z mojej strony ... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|