Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jestem 5 lat po ślubie sakramentalnym
Autor Wiadomość
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-01, 14:44   

Witam,

jestem 5 lat po ślubie sakramentalnym. Nasze problemy zaczęły się mniej więcej rok temu. Mąż od kiedy go znam był uzależniony od komputera, najpierw były gry. To granie było strasznie destrukcyjne, potrafił grać pół dnia i pól nocy przez co ciągle byłam sama. Zasypialiśmy zawsze osobno. Kiedy poprosiłam męża aby poszedł na terapię nie zgodził się. Na co powiedziałam że mam dość- wszystko po to aby nim wstrząsnąć. Mąż ograniczył granie ale wciąż całe dnie spędzał przed komputerem. Potem dowiedziałam się, że prawie od zawsze miał "przyjaciółki" poznawane w Internecie, którym zwierzał się z naszych problemów, do mnie nie przychodził wcale. Przyłapałam go parę razy jak do nich pisał i często te rozmowy były dalekie od zwykłej przyjaźni. Raczej te kobiety próbowały go przekonać że jestem złą osobą i zazwyczaj "pocieszały go" w jego niedoli. Kiedy próbowałam go zapytać dlaczego nie przychodzi do mnie odpowiedział, że się mnie boi bo parę razy powiedział prawdę która mi się nie spodobała. Potem zaczął wychodzić z domu a właściwie znikać pod różnymi pretekstami. Zazwyczaj to były spotkania z kolegami, później całonocne na koniec potrafił wyjść trzasnąć drzwiami w sobotę i wrócić w niedzielę pod wieczór. Tu też miał wielkie wyrzuty, że nie potrafię zaakcetować jego wyjść. Kiedy zaproponowałam że wyjdziemy razem nie zgodził się, bo to były ponoć męskie wyjścia. W kwietniu dowiedziałam się że ma kochankę. Najpierw nie chciał się przyznać potem powiedział, że to nic poważnego na końcu przyznał się do wszystkiego. Przede wszystkim do zdrady emocjonalnej, powiedział tej kobiecie, że chce ode mnie odejść, że ma problemy. Wyprowadził się ale wciąż prosił o szansę a ja powzwalałam aby przychodził w celu uzdrawiania naszej relacji (nie mamy dzieci). Zależało mi jak mało komu nawet po tym wszystkim. Dziwiło mnie tylko jedno, że wciąż powtarzał o jakimś procesie nieodwracalnym który zaszedł w nim i że potrzebujemy resetu. Któregoś dnia poszłam do wynajmowanego przez niego mieszkania, była u niego. Okazało się że pewnie oszukiwał nas obie. Następnego dnia zamiast próbować mnie odzyskać pojechał na wakacje. Ja myślałam że umrę z bólu. Cały czas byłam blisko Boga, spowiadałam się modliłam ale ból był nie do opisania. Wyjechałam na 2 tygodnie za granicę do rodziny. Jeszcze przed wyjazdem na moją prośbę spotkaliśmy się, płakał powiedział, że liczę się tylko ja ale nerwowo usuwał smsy z komórki na wypadek gdybym chciała ją przejrzeć. Po powrocie czekał w naszym domu i już nie wrócił od tego dnia do tamtego mieszkania. Ja chcialam się rozstać on zaproponował próbę ratowania ale wciąż to chyba bardziej ja chciałam bo mówił tylko że to musi być nasza decyzja i że razem musimy to naprawiać. Minęły 3 miesiące, 2 tygodnie temu zobaczyłam że znowu do niej dzwonił (faktycznie trudno było się wyzbyć szpiegowania). Tak ladnie miał ją wpisaną "słoneczko". Powiedział, że faktycznie nie wie co do mnie czuje, że coś się wypaliło, że czasem tęstkni za nią, że łatwiej mu zbudować coś nowego niż taplać się w naszym "g***nie". Jestem skołowana, ja mam do tego małżeństwa wielką pokorę i za wszelką cenę chciałabym je ratować ze względu na sakramentalny wymiar. Ale słuchałam wcz. warsztatów Sycharu i ksiądz wyraźnie mówił że to muszą obie strony chcieć. Ja chyba go nie namówię do tego aby mnie pokochał. Z drugiej strony mąż nic nie robi z tą sytuacją. Nadal mieszka ze mną nie składa pozwu. Wszyscy znajomi pukają się w głowę i mówią że jestem chora ale ja naprawdę nie wiem co robić.
Na razie zapisałam nas do księdza jaworskiego na spotkanie w przyszłym tygodniu o ile mąż w ogóle będzie chciał iść...

pozdrawiam Was
J.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-01, 18:08   

Justyna, założyłem Ci Twój własny wątek i przeniosłem do niego Twój post. Tutaj będziesz mogła uzyskiwać pomoc skierowaną wyłącznie do Ciebie.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 09:18   

Justyna11111 napisał/a:
Na razie zapisałam nas do księdza jaworskiego na spotkanie w przyszłym tygodniu o ile mąż w ogóle będzie chciał iść...
-więc do tego czasu módl się gorąco o to aby chciał.Mysle ,ze teraz twoja postawa na co dzień możesz dać szanse waszemu małżeństwu,nie mozna zmienic męża ale możesz pokazać mu swoja postawa ,że nadal go kochasz i jest dla ciebie wazny,że podejmujesz trud ratowania tego co mozna jeszcze uratowac.
Justyno,cięzkie i trudne zadania przed toba,ale trzeba działac.
Ja tak długo działałam az do momentu ,kiedy zabrakło mi sił-jednak modlitwa rekolakcje pomagaja trwac mi dalej i myslec co jeszcze moge zrobic aby było choc troche lepiej.Pozostaje z modlitwa.


Justyno macie w Warszawie ognisko Sychar udaj sie tam a nie będziesz sama w swoim trudzie ratowania małżeństwa.
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 10:26   

Wczoraj po raz pierwszy uczestniczyłam w skypowym mitingu. Pomodliliśmy się razem potem każdy z nas się rozłączył i czułam wielką pustkę. Mąż nadal mieszka w naszym wspólnym domu. Poprosiłam go o 5 minut uwagi, wczoraj chyba miał gorszy dzień. Nadal łapię się na tym, że kiedy jest taki to myślę, że pewnie coś mu się nie układa z tamtą kobietą. Mam duże problemy z zaufaniem mu na nowo. Mąż co chwila zerka na telefon zabezpieczył go przede mną pinami, nadal też przesiaduje na komputerze, znów zaczął grać. Wpierw zapytałam czy modli się za nas i w ogóle, odpowiedział, że nie, że nie potrzebuje tego i nigdy tego nie robił. Zapytałam czy pomodli się ze mną, odmówił. Zapytałam więc czy ja mogę się pomodlić przy nim i zgodził się. Wypowiedziałam parę słów po czym odmówiłam modlitwę Ojcze Nasz. I jakby otworzył się powiedział że mu to bardzo pomogło. Dziś w trakcie porannej modlitwy w samochodzie za Niego - niestety nie zdążyłam w domu też zadzwonił, czego nie robił od miesięcy! Wiem, że Jezus wskaże mi drogę. Powierzyłam Jemu wszystko, całe moje życie i moje sprawy bo wiem że tu nic nie dzieje się bez Jego woli. Mój mąż ma duże problemy z wiarą, ze sobą, ze swoją emocjonalnością. Martwi mnie to wielce. Ta sytuacja jest bardzo obciążająca bo nie wiem jak długo dam radę. Tyle już zniosłam i to ja potrzebuję wsparcia i walki o mnie. Sama się zastanawiam jak to się jeszcze dzieje że mam tyle siły bo po ludzku to jest niemożliwe. On cały czas mi mówi że nie wie nawet czy mnie kocha, to jak żyć ??? Na spotkanie Sycharu oczywiście planuję się wybrać. Nie wiem tylko czy mogę tam chodzić sama? Nawet jeśli mąż mnie odrzuci?
Dziękuję za modlitwę, też pozwolę sobie pomodlić dziś wieczorem za Ciebie i Twoje intencje własne.

pozdrawiam
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:02   

Z drugiej strony mąż nic nie robi z tą sytuacją. Nadal mieszka ze mną nie składa pozwu. Wszyscy znajomi pukają się w głowę i mówią że jestem chora ale ja naprawdę nie wiem co robić.

I nie zrobi nic, dopóki nie zostanie postawiony przed wyborem. Sytuacja między-między jest wygodna, bo nie trzeba dokonywac wyboru...ale tu albo wychodzi, albo zostaje. A jak zostaje to zabiera sie do roboty.

Przeciwnikom rad ;) od razu piszę, że to rada, ale można jej słuchać lub nie.

Pytasz, co masz robić. Oczywiście wsparcie i modlitwa jest ważna. Bez nich ciężko. Ale trzeba działać konkretnie. Napiszę Ci co może zadziałać, ale wszystko trwa, to procesy, efekty nie od razu będą, nikt tego nie wie. Zrobisz z tym co zechcesz. U mnie zadziałało.
- szczera rozmowa, w której przyznasz sie do swoich błędów, w których wezmiesz na siebie swoja część winy za kryzys. Działy sie rzeczy, które Was od siebie oddalały, mąż zamiast mówić Ci o nich i dawać Ci szansę na zmiany, dzielił sie tą prawdą z innymi. Tobie jest winien mówić co go boli. Spróbuj poprosić go o te prawdy...wysłuchaj...przeanalizuj, przeproś jeśli jest za co, okaż miłość i zrozumienie...
- okaż zrozumienie dla jego wyboru, choć to cholernie ciężko, podjął decyzje o wejściu w związek pozamałżeński z jakiegoś powodu...było mu źle itp, będzie miał swoje powody, musisz je zrozumieć, ale nie usprawiedliwiaj czynu. To co zrobił, było złe i samolubne i musi miec tego świadomość. Bo nie mamy wpływu na to co czujemy, ale mamy wpływ na to co z tym zrobimy. Krzywdy zadanie trzeba zadość uczynić.
- pokaż mu, że mino to, co się stało, jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za swoją cześć i popracować nas sobą, i będziesz się starała mu wybaczyć, ale on musi zerwać kontakt na zawsze z kochanką.
Wiesz, że było źle, chcesz naprawiać, rozumiesz co spowodowało jego decycje, nie usprawiedliwiasz ich, ale mimo tego chcesz mu wybaczać i pracować. Ma wybór, może to robić z Tobą, ale tylko gdy zerwie definitywnie. Dla mnie to jest postawa miłości, okazać wielkie zrozumienie dla czegoś, czego nie da sie pojąć, ale równocześnie nie dać się więcej krzywdzić.
Jeśli zdecyduje się zostać, będzie to szansą i dla Ciebie, aby powiedzieć mu o swoim bólu, o ranach jaki on Ci zadał, wcześniej jak i potem. Będziecie mieli cały długi proces, aby to wszystko oczyścić, on pomoże Ci wyzdrowieć, wynagrodzi Ci krzywdy, będzię sie starał odbudować zaufania, oboje będziecie mieli szansę na nowe cudowne małżeństwo, jeszcze piękniejsze niż wcześniej. Ale nie stanie się tak, dopóki nie będzie musiał podjąć decyzji.

W tym trudnym okresie proś Boga o siły. Ja też go o to poproszę.

Polecam także te pozycje: Miłość wymaga stanowczości oraz Granice w relacjach małżeńskich. Zapewne też są inne, ale ja akurat te czytałam. Obie wspierające mocno sakramentalne małżeństwo.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:02   

Justyna11111 napisał/a:
Na spotkanie Sycharu oczywiście planuję się wybrać. Nie wiem tylko czy mogę tam chodzić sama? Nawet jeśli mąż mnie odrzuci?


Justyno, na spotkania Sycharu przychodzą przeważnie pojedynczy małżonkowie, bo albo ich współmałżonek nie widzi potrzeby chodzenia na takie spotkania, albo małżonkowie mieszkają już osobno, albo są już nawet po rozwodzie.
Ognisko w Warszawie działa prężnie, więc masz okazję skorzystać wiele. Idź a zobaczysz, że będziesz czuła się tam tak dobrze jak nigdzie.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:05   

Justyna11111 napisał/a:
...Zapytałam więc czy ja mogę się pomodlić przy nim i zgodził się. Wypowiedziałam parę słów po czym odmówiłam modlitwę Ojcze Nasz. I jakby otworzył się powiedział że mu to bardzo pomogło. Dziś w trakcie porannej modlitwy w samochodzie za Niego - niestety nie zdążyłam w domu też zadzwonił, czego nie robił od miesięcy!
Justynka, nie ustawaj - my, małżonkowie mamy obowiązek modlić się za siebie nawzajem.

Justyna11111 napisał/a:
Wiem, że Jezus wskaże mi drogę. Powierzyłam Jemu wszystko, całe moje życie i moje sprawy bo wiem że tu nic nie dzieje się bez Jego woli.
polecam niezmiennie http://sychar.org/jezu-ty-sie-tym-zajmij/

Justyna11111 napisał/a:
Mój mąż ma duże problemy z wiarą, ze sobą, ze swoją emocjonalnością. Martwi mnie to wielce.
napisałabym patrz wyżej - to oddanie wszystkiego Panu bardzo pomaga

Justyna11111 napisał/a:
Ta sytuacja jest bardzo obciążająca bo nie wiem jak długo dam radę. Tyle już zniosłam i to ja potrzebuję wsparcia i walki o mnie. Sama się zastanawiam jak to się jeszcze dzieje że mam tyle siły bo po ludzku to jest niemożliwe.
Justynka, jak ja weszłam na forum parę lat temu, to czytałam, ze zdziwieniem, że Pan wybiera osobę w małżeństwie, z którą najpierw pracuje. Teraz w to wierzę. To mogę Tobie powtórzyć to samo teraz - może u Was jesteś to właśnie ty wybrana?

Justyna11111 napisał/a:
On cały czas mi mówi że nie wie nawet czy mnie kocha, to jak żyć ???
miłością, dawać miłość na co dzień - mi pomogła konferencja o.Szustaka o krokodylach we mnie http://188.165.20.161/lan....i.krokodyl.mp3

Justyna11111 napisał/a:
Na spotkanie Sycharu oczywiście planuję się wybrać. Nie wiem tylko czy mogę tam chodzić sama? Nawet jeśli mąż mnie odrzuci?
Justynka - zawsze ale to zawsze jesteś mile widziana na spotkaniach ognisk sycharowskich. Nie ma znaczenia sama, czy z mężem
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:05   

A możesz mi podpowiedzieć kiedy jest najbliższe spotkanie wiem tylko że na Skaryszewskiej ale nic więcej.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:07   

najbliższe spotkanie 8 września - szczegóły tu http://warszawa-pallotyni.sychar.org/
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:15   

dziękuję za informację i za dobre słowo!
A jeszcze tak się zastanawiam jak żyć z osobą która raz mówi, że nic do mnie nie czuje a następnego dnia się przytula. Raz jest zimny jak głaz i mówi mi same okropności dzwoniąc do kochanki a za chwilę planuje wyjazd na weekend. Przecież to nie jest normalne?! No i po ludzku jak długo to będzie trwać bo jak nie tamta to pewnie znajdzie inną skoro ma tak mało szacunku i uczucia do mnie. Czy warto się pisać na taki chory układ? Targają mną wielkie wątpliwości. Poziom zwątpienia a także zrezygnowania wzrasta zatrważająco.
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:23   

Samboja napisał/a:
I nie zrobi nic, dopóki nie zostanie postawiony przed wyborem. Sytuacja między-między jest wygodna, bo nie trzeba dokonywac wyboru...ale tu albo wychodzi, albo zostaje. A jak zostaje to zabiera sie do roboty.


Jak wróciłam zza granicy właśnie takie postanowienie padło. Zrywa kontakt z kochanką i skupia się na nas. Odbyliśmy masę rozmów wpierw chaotycznych histerycznych, bolesnych ale prawdziwych. Przyznałam się do błędów, dałam nam szansę. Jednak po 2 miesiącach doznał tęsknoty za nią i wszystko się zaczęło od nowa. Powiedział, że jest słaby i z egoizmu nie chciał tego kończyc tak poprostu. Chciał to zrobić łagodnie dla siebie. Powiedział też że widzi że się staram, że jest dużo lepiej ale on tego nie czuje tak jak ja. To co ja mogę jeszcze zrobić? Teraz to już w ogóle jest paranoja jakbym nie miała prawa go prosić o zerwanie kontaktu czy uczciwość bo zyjemy w tak chorej sytuacji tak jakbym przyzwoliła na to wszystko byle by tylko był.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 12:08   

Justyna11111 napisał/a:
Teraz to już w ogóle jest paranoja jakbym nie miała prawa go prosić o zerwanie kontaktu czy uczciwość bo zyjemy w tak chorej sytuacji tak jakbym przyzwoliła na to wszystko byle by tylko był.

Mnie na takie rozterki pomagają zamieszczone na stornie sychar.org konferencje ks.Dziewieckiego. Masz prawo do tego wszytskiego i nie daj się stłamsić w tym. Możesz sobie też pomyśleć tak:
a) jak przyzwolisz na wszytsko byl tlyko był to co zyskasz? baaaardzo byle jakie małżeństwo, które ma duża szansę z powodu tej byle jakości i tak się rozpaść
b) 'twarde' granice i wyraźne oczekiwania (tlyko musisz przemyśleć czego chcesz, co on ma zorbić itd.) i wtedy albo on się zdecyduje na to albo nie - ale tu przynajmniej jest szansa.
Akurat dla mnie osobiście trudno jest trwać w takim zawieszeniu - męczą mnie takie stany mocno, ale każdy jest inny :)
Przed rozmową musisz się też wzmocnić, żeby tam nie było płaczu czy podniesionego głosu itd.
Polecam raz jeszcze te konferencje! Zwłaszcza 'sytuacje najtrudniejsze' ks.Dziewieckiego. Oraz modlitwę na różańcu!
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 12:15   

Mrówka napisał/a:
Mnie na takie rozterki pomagają zamieszczone na stornie sychar.org konferencje ks.Dziewieckiego. Masz prawo do tego wszytskiego i nie daj się stłamsić w tym.

Dziękuję za rady, skorzystam na pewno. Dla mnie najważniejsza rzecz to jest to, że z katolickiego punktu widzenia nie powinnam się poddawać bo to jest może mój krzyż (plus brak dzieci) Pewnie Bóg miał w tym jakiś plan. Z drugiej strony jest taka myśl aby walczyć o siebie nie dać się w tym wszystkim pozbawić godności i to jest mój dramat.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 14:49   

Justynko dramtem to jest to ,że w Twoim przekonaniu walka o męża przy zachowaniu godności wzajemnie się wyklucza ;-) A to właśnie inaczej się nie da - musisz zachować swoją godnośc dziecka Bożego, kobiety, żony - poczytaj materiały sycharowskie, posłuchaj konferencji. Mój mąż też jest uzależniony od gier komputerowych i to straszna destrukcja, a jak łatwo złapac przy takim mężu depresję :) Ale nie o tym - poczytaj tu cudze wątki też - to pomaga pewne rzeczy sobie poukładać.
PS o tym krzyzu od Boga - na mnie to płachta na byka - jeśłi chcesz temat zgłębić to polecam wykłąd ks. prof M.Rosika (od str.45) :
http://www.rosik.archidie...TRONA_WIARY.pdf
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8