Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
opinia RODK - kontakty/noclegi u taty i kochanki
Autor Wiadomość
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-01, 10:35   opinia RODK - kontakty/noclegi u taty i kochanki

jak w temacie
kto ma jakieś doświadczenie?
zostały mi 2 dni na odpowiedź co do opinii RODK, która jest bardzo po myśli męża - chce noclegów dzieci w swoim mieszkaniu z kochanką, wakacji z kochanką i dziećmi itd
szczerze nie chce mi się już "walczyć" dla mnie to jak walka z wiatrakami....
opinia była przy okazji rozprawy rozwodowej o którą wniósł mój mąż, na badania w RODK zgłosił także swoją kochankę
nie mam zastrzeżeń co do opieki kochanki męża nam moimi dziećmi - nie zgłaszały mi nigdy że ona krzyczy, bije itd, oprócz aspektów moralnych - bo weszła w romans z moim mężem kiedy jeszcze nawet mieszkaliśmy razem...
dzieci ją lubią , chętnie tam chodzą, podczas badania oboje wyrazili chęć nocowania u taty...
czy jest sens walczyć? co mi to da?
z drugiej strony czuję że powinnam wyrazić swoje zdanie...
jestem podłamana tym jak RODK podchodzi do rodziny, wychowania dzieci, ze mnie wręcz zrobiono dewotkę która chciała męża zarazić niczym trądem -wiarą i nauką kościoła....
a on biedny tak się zawzięcie broni, ba nawet podał że to głównie moje wyznania religijne przyczyniły się do rozpadu naszego małżeństwa....:-/
to się porobiło ;)
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 09:20   

Uważam ,że jest sens walczyć o to, jeśli jesteś przekonana na 100% że nie chcesz kontaktów z kochanką. Ja sobie nie wyobrażam szczerze mówiąc takiej sytuacji, boję się co będzie w moim przypadku, ale jestem zdecydowana nie pozwolić na takie kontakty. Ta osoba to moralne zło, kim ona jest dla dzieci, żeby musiały się z nią spotykać?? może kiedyś ,za parę lat będą miały żal, że naraziliśmy je na coś takiego. Ja po prostu nie umiem nad tym przejść do porządku dziennego, co taka osoba sobie myśli, przecież dzieci maja matkę. Już nie wystarcza jej ,że gzi się z ojcem, to jeszcze wciąga w to dzieci.. Sory za może ostre słowa, ale ja to odnoszę do mojej sytuacji ,i tylko takie przychodzą mi na myśl..
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 09:34   

Rozumiem Wasze emocje , ale ... jakie są prawdziwe przesłanki takiej postawy? ... czy to nie jest tak,że trzymamy się tej postawy z nienawiści , z chęci pokazania kto ma ,, władzę ,, nad dziećmi, z przekory, z ukarania męża itd... itd...
Osobiste emocje biorą górę nie patrząc i nie zastanawiając się nad odczuciami, uczuciami i zdaniem dzieci ...
Ja wiem ,że to boli , ale czy taka postawa - postawa walki nie zniszczy coś ważnego ? ... Dzieci zobaczą w nas postawę zła, niechęci, przekory zamiast świadectwo miłości ...
Każdy rozważa i postępuje po swojemu, ja potrafiłam oddzielić dzieci od własnych emocji , potrafiłam przewidzieć i zobaczyć konsekwencje mojego zaparcia się w przyszłości życia dzieci... Dziękuję Bogu za to światło mądrości ...
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 10:22   

helenast, oczywiście masz rację. Jest jedno ale... przyzwolenie na to, by dzieci od małego czerpały takie "wzorce", czyli związki niesakramentalne, by chłonęły i przesiąkały nimi. Mając poczucie sielanki (o co nowi partnerzy bardzo dbają dla dobra własnego wizerunku) w takich nowych związkach, nabierają przekonania, że to nic złego - wręcz przeciwnie - że takie związki dają szansę na szczęśliwsze życie...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:00   

JT
Problem pewnie w tym, że matki obawiają się, że w zestawieniu
z "nową panią", która nie jest zgorzkniała, nie wyrzeka na ojca dzieci, uśmiecha się
wypadną w oczach dzieci "nieatrakcyjnie".
Czy obawa słuszna? Tak, o ile "wojna małżeńska" trwa w nieskończoność.
Walka sądami, ograniczanie widzeń, zakazy, wcześniej czy później może się obrócić przeciwko matce (o ile ojcu rzeczywiście zależy na kontaktach z dziećmi).
Po latach ojciec powie "chciałem mieć z Wami dobry kontakt, ale matka nie pozwalała" i co wtedy?
Znam takie przypadki z życia, gdy po latach łobuz ojciec (ale wesoły i spokojny człowiek) miał znacznie lepsze kontakty z dziećmi niż sprawiedliwa matka (ale całymi latami walcząca z ojcem, z zaciętą miną).
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:06   

Nie pisałam nic o przyzwoleniu na takie związki , ale czy izolacja od ojca ( bo do tego to zmierza ) jest wyjściem , metodą na ukazanie co dobre , a co nie .... Rozmowa, tłumaczenie , dawanie świadectwa - ja takie metody uznaję ....
Wsłuchajmy się w siebie, w swoje odczucia , uczucia związane z odejściem współmałżonka - ból potworny prawda ? czy uważacie,że dzieci inaczej to przechodzą , inaczej cierpią, inaczej je boli ? ... Rozstanie z ojcem/matką i postawienie ich w konflikcie lojalnościowym to trauma dla dzieci na całe życie ...
Porozmawiajcie z dziećmi na ten temat, wysłuchajcie ich co czują , myślą, jakie są ich oczekiwania itd... Nie manipulujmy nimi tylko przyjmijmy i uznajmy również ich potrzeby...
To bardzo trudny temat i wiele czynników wpływa na nasze decyzje, ale najgorsze jest gdy kierujemy się chęcią odwetu, zemsty, ukarania współmałżonka , a narzędziami do tego są dzieci ...
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:18   

helenast napisał/a:
To bardzo trudny temat i wiele czynników wpływa na nasze decyzje, ale najgorsze jest gdy kierujemy się chęcią odwetu, zemsty, ukarania współmałżonka , a narzędziami do tego są dzieci ...

Zgadzam się z tym całkowicie. Najważniejsze, aby decyzje nie były podejmowane pod wpływem emocji. By nie usprawiedliwiać i nie tłumaczyć dobrem dzieci tego, co miałoby na celu własny "interes".
Trudne do zrealizowania, wiem :roll:
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:19   

grzegorz_ napisał/a:
Problem pewnie w tym, że matki obawiają się, że w zestawieniu
z "nową panią", która nie jest zgorzkniała, nie wyrzeka na ojca dzieci, uśmiecha się
wypadną w oczach dzieci "nieatrakcyjnie".


Dokładnie - to strach i bojaźń ...
ja_tez napisał/a:
Mając poczucie sielanki (o co nowi partnerzy bardzo dbają dla dobra własnego wizerunku)


Więc i my zadbajmy o to w możliwie najlepszy sposób... uśmiech, miłość, opieka, wspólny czas itd... itd...
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:22   

ja_tez napisał/a:

helenast napisał/a:
To bardzo trudny temat i wiele czynników wpływa na nasze decyzje, ale najgorsze jest gdy kierujemy się chęcią odwetu, zemsty, ukarania współmałżonka , a narzędziami do tego są dzieci ...

Zgadzam się z tym całkowicie. Najważniejsze, aby decyzje nie były podejmowane pod wpływem emocji. By nie usprawiedliwiać i nie tłumaczyć dobrem dzieci tego, co miałoby na celu własny "interes".
Trudne do zrealizowania, wiem


No właśnie - samo sedno - trudne do zrealizowania... I to wymaga naszej pracy, modlitwy i wsparcia
 
     
RóżaR
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 11:56   

Witaj landis. Nie chcę dawać ci rad i jestem w troche innej sytuacji małżeńskiej, przynajmniej na razie. Ale powiem co ja bym zrobiła i poniekąd robię.
Jasne jest, że decyzja sądu może być taka, że dzieci będą nocowały u męża, ale ja bym walczyła o swoje zdanie. Nie z zawiści, ale dlatego, że jesteś matką i masz prawo wychowywać dzieci wg swoich przekonań i w swojej wierze. Ja teraz mam sprawę rozwodową z wniosku męża. Ja złożyłam pozew o separację, a mąż wniosek o rozwód i sprawa o separację w 5 minut zamieniła się w rozwodową, czego nie przewidziałam. Jasne, że teraz sąd może nas rozwieść, jest taka możliwość. Ale nie wyobrazam sobie że mogła bym nie zaprotestować przeciwko temu. Wynik może być różny, bo w życiu różnie bywa, spotykaja nas czasem przedziwne, nieprzewidziane sytuacje. Ale ja mam prawo żyć zgodnie z moimi przekonaniami i w ten sposób wychowywać swoje dzieci.
A tak poza tym... nie każda matka wypada zaraz gorzej w porównaniu do kochanki :mrgreen: Między innymi dlatego tutaj jestesmy, na sycharze, żeby tak nie było, pracujemy nad sobą wspieramy się... jasne, że na początku jest ciężko i może matka, żona jest w kiepskiej formie... ale rzeba wstać, otrzepać kurz z kolan i ruszyć do przodu :mrgreen: Czego tobie i nam wszystkim życzę ;-) Po to jesteśmy tu wszyscy, razem, jako wspólnota :lol: Alleluja i do przodu! Niech przestana nam w tych sądach i rodkach głupoty o wierze opowiadać!
A tak apropos landis... to w jakim wyznaniu twój mąż składał przysięgę małżeńską? Bo jeśli w naszym, to jak może to podać za powód do rozwodu??? Bzdura jakaś.
Pozdrawiam cieplutko ;-)
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 13:05   

Dokładnie Różo. Dlaczego zaraz wszyscy myślą ,że ta matka to jakaś zgorzkniała hetera, która dyszy nienawiścią ....Ja jestem normalną osobą, przynajmniej za taką się uważam, i nie kieruję się nienawiścią, tylko mam takie głębokie odczucie ,że to jest moralne zło, to nie jest normalna sytuacja i dlatego mam prawo ,jako matka chronić moje dzieci . A z ojcem mogą spotykać się kiedy i ile chcą, w tym ,że ojcu nie bardzo na tym zależy..
 
     
koralik
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 13:36   

Droga landis85 pozwól, że podzielę się z Tobą moim doświadczeniem.

Jestem po rozwodzie cywilnym z powództwa męża, jestem matką 4,5 letniego chłopca, a w toku postępowania sądowego to ja sama wnioskowałam o badanie w RODK, z nadzieją w sercu, że może ich opinia przyczyni się do oddalenia powództwa męża (że ewentualny rozwód wpłynie niekorzystnie dla dobra naszego małego synka, na którym i tak cała ta sytuacja odcisnęła piętno). Jak wyszło, możesz się sama przekonać …

Może nie wszędzie tak jest, może tylko my tak niefortunnie trafiliśmy, ale podejście tych akurat ludzi, którzy „ nas badali” mocno mnie rozczarowało. U nas również, mimo podnoszonych pewnych FAKTÓW przeze mnie i mojego adwokata (nadpobudliwość dziecka, nerwowość, całkowite zerwanie kontaktów tamtej strony (dziadkowie) z dzieckiem, faktyczne zachowanie się mojego męża, ( na to były dowody w postaci zeznań świadków, SMS) i jego zainteresowanie sprawami dziecka (a nie tym co przedstawiał na sprawach) oraz niesamowita kalka imion – obecna kobieta mojego męża ma na imię tak jak ja, a jej synek jest w podobnym wieku i ma na imię tak jak nasze dziecko,) wydana Opinia RODK dawała zielone światło dla rozwodu, całkowitego rozbicia naszej rodziny, a państwo „biegli” w samych superlatywach mówili o rodzinach paczworkowych. I poleciało...

Gdyby nie Bóg, gdyby nie Wspólnota Sychar, gdyby nie praca na Krokach to pewnie bym całkowicie zwątpiła w sprawiedliwość, w Bożą Opaczność, i w sens tego wszystkiego. Napiszę Ci tylko tyle… ja, jako matka, broniłam do końca (i bronię nadal) i tak jak pisała RóżaR nie z zawiści, ze złości ale z miłości do synka i męża.

Po ludzku było BEZNADZIEJNIE, ale to po ludzku :-) Mimo pewności męża, że będzie zabierał do siebie / do nich naszego małego synka Bóg nie dopuścił do tego (mimo tych wszystkich niekorzystnych okoliczności jakie miały miejsce. Opinia RODK, zasądzony rozwód). Ja w swym sercu cały czas czułam, że ewentualna konfrontacja będzie niekorzystna dla naszego dziecka, które jeszcze jest za małe i nieukształtowane psychicznie na to, co obecnie stanowi życie jego taty.

Przepracowując na krokach emocje, i całą tą złożoną i trudna sytuację uczyłam się (uczę się ) oddzielenia siebie i moich emocji od faktów, od „pogrywania „ dzieckiem, jak stanowczo, ale jednocześnie z miłością stawiać granice. Dołożyłam wszelkich starań, aby stworzyć komfortowe i nieskrępowane warunki podczas wizyt ojca u synka, nie utrudniałam i nie ograniczałam kontaktu, nie mówię źle o ojcu do dziecka, nie przerzucam naszych problemów na jego kruche i wątłe barki, staram się i cały czas nad sobą pracuję - ale zabierać i wywozić syna tam nie pozwoliłam. I to nie, dlatego żeby coś pokazać, czy udowodnić, tylko tak czułam w swym matczynym sercu, ogłosiłam całkowitą bezsilność przed Bogiem (zawierzyłam to wszystko Jemu) udałam się po poradę do kilku psychologów dziecięcych, do Poradni Rodzinnej i póki co spotkania odbywają się w miejscu zamieszkania dziecka.

Jak będzie, nie wiem, ja już scenariuszy nie piszę – Jezu Ty się tym zajmij, a On już wie co, jak i kiedy.

Landis85 proś Ducha Św. o światło, pracuj nad sobą, swoimi emocjami, obserwuj synka, męża i wsłuchuj się we własne serce, a jeżeli czujesz by bronić, to broń do końca.


PD
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 13:37   

helenast napisał/a:
Nie pisałam nic o przyzwoleniu na takie związki , ale czy izolacja od ojca ( bo do tego to zmierza ) jest wyjściem , metodą na ukazanie co dobre , a co nie .


Nie chodzi w tej dyskusji o to, by zabraniać ojcu spotkań z dziećmi, ale o to, by dzieci miały jasny moralny przekaz. Ojciec może chyba zadać sobie trud spotkań czy wyjazdów wakacyjnych z dziećmi ale bez kochanki?
I nie mieszajmy za każdym razem do tego emocji matki. Czasem trudno matce obronić tezę, że chodzi jej tylko o jasny moralny przekaz. Zaraz uruchamia się przeciw niej argument- że na złość mężowi, że z zawiści. To nie musi być równoznaczne.
Ktoś tu pisał na forum, że na wniosek matki sąd zdecydował o wyjeździe wakacyjnym ojca TYLKO z dziećmi/
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-02, 13:54   

mgła1 napisał/a:

I nie mieszajmy za każdym razem do tego emocji matki. Czasem trudno matce obronić tezę, że chodzi jej tylko o jasny moralny przekaz. Zaraz uruchamia się przeciw niej argument- że na złość mężowi, że z zawiści. To nie musi być równoznaczne.


Nie musi , ale tak najczęściej jest.
Wyznaczanie ojcu spotkań z dziećmi w mieszkaniu matki, gdy za ścianą matka z zegarkiem pilnuje, aby było tyle ile w sądzie wywalczono, pewnie najczęściej prowadzi do tego, że ojciec odpuszcza po jakimś czasie.
(fakt, że niektórzy "ojcowie " odpuszczają od razu, ale o takich "ojcach" nie dyskutujemy).
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9