Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Załamana... sypie sie wszystko |
Autor |
Wiadomość |
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 11:34 Załamana... sypie sie wszystko
|
|
|
Witajcie! Jesteśmy po ślubie 3 lata, mamy 1,5 rocznego synka. Mieszkamy u moich rodziców - stąd problemy. Mój mąż nie dogaduje się wcale z moimi rodzicami, a oni go nie akceptują. Byłam zaślepiona, że wszystko się ułoży no bo jak rodzice mogą być tacy nie fajni? Zastanawialiśmy się przed ślubem gdzie zamieszkać po, chcieliśmy się budować więc postanowiliśmy, że u mnie... ale mąż zarzucił mi teraz, że nie miał innego wyjścia! Kłótnie nasilają się od pół roku, tyle razy mówiłam o wyprowadzce, ale zawsze wszystko jakoś cichło, aż do wczoraj. Mąż oznajmił mi, że chce odejść bo ma dość tej atmosfery. Rozumiem, ale jeszcze w zeszłym tyg umówiłam nas na oglądanie mieszkania, na które nie pojechaliśmy bo mąż stwierdził, że może się poukłada. Zaczęliśmy załatwiać papiery na budowę domu, rozmawialiśmy, zastanawialiśmy czy na pewno chcemy się pobudować na tej działce, którą chcą nam przekazać rodzice i rozmowa skończyła się na Tak. Wczoraj usłyszałam, że nie miał wyjścia musiał się zgodzić bo rozpętał by piekło. Chce się wyprowadzić bo chce ratować moje małżeństwo, moja rodzinkę, ale jak zamieszkamy w wynajmowanym i to na blokach to za parę lat znów usłyszę bo nie mieliśmy innego wyjścia. Na działkę plus wybudowanie nas nie stać, a mój mąż to taka złota rączka, wokół domu trawnik skosić , coś przybić... na blokach nie mieszkał ani jednego dnia... Moi rodzice dolewają oliwy do ognia, cały czas go krytykują, to nasila spięcia między nami. Chce z nim rozmawiać, cały czas jestem gotowa na wyprowadzkę nawet gdybym miała zrezygnować z pracy bo moja mama zajmuje się nam synkiem. Jak oznajmimy w domu o wyprowadzce to wiem, że padną słowa, których nie cofną moi rodzice bo będą mega wściekli, ale kosztem nawet chłodnych stosunków z rodzicami chce ratować to co zostało... Tylko co zostało? skoro mąż kazał mi się samej wyprowadzić, a ze mną nie chce już mieć nic wspólnego bo od 3 lat się męczy i nic się nie zmienia? Mam błagać na siłę? jestem załamana... gdyby nie dziecko to nie chce mi się wracać do domku... |
|
|
|
|
Jędrek [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 12:58 Re: Załamana... sypie sie wszystko
|
|
|
siasianna napisał/a: | ......... i nic się nie zmienia?........ |
Kiedy pojechaliśmy z żoną na Spotkania Małżeńskie..... to było bardzo odnawiające.....
ale niestety potem znowu pozwoliłem na zagruzowanie moich uczuć do niej :( |
|
|
|
|
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 13:27
|
|
|
Strasznie mi przykro Jędrek... na pewno nie da się tego jeszcze uratować? Ja wierzę, że jak wrócę do domu to porozmawiam z mężem i znajdziemy szybkie rozwiązanie, że będziemy nadal razem... |
|
|
|
|
Kari [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 15:18
|
|
|
Trzeba spróbować osobno bez rodziców. Może postaraj się z mężem o tym porozmawiać, coś ustalić, a rodzicom powiedzieć na końcu. Jeśli rodzice mają być wściekli z powodu waszej wyprowadzki to znaczy , że chyba mają gotowy plan dla Twojego życia, a pępowina nie odcięta. To musi skutkować kryzysem w małżeństwie. Przesłuchaj dostępne konferencje Pulikowskiego , jest też jego książka "Warto pokochać teściową" o właściwych relacjach z rodzicami i teściami. |
|
|
|
|
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 08:20
|
|
|
Kari bardzo dziękuje za lekturę, skorzystamy mam nadzieję, że nawet z mężem. Wczoraj po pracy z moim T dużo rozmawialiśmy, musimy coś zmienić, na szczęście razem. To jest najważniejsze. Niestety moi rodzice tylko utwierdzają nas w tym przekonaniu. Traktują mojego męża jak powietrze. Do mnie mówią pół słówkami, tata się w ogóle chyba nie odzywa... Z jednej strony chciałabym z nimi porozmawiać, ale znowu skończy się na krzykach, zaczną obrażać T, że zmarnuje mi życie bo i takie słowa słyszałam... Jeszcze jak oznajmimy, że się nie budujemy to będzie tornado! Planowaliśmy drugie dzieciątko, ale chyba musimy to odłożyć... Wierzę, że jednak wszystko sie poukłada. Pan Bóg ma na pewno dla nas dobre wieści :) |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 17:44
|
|
|
1.nie mieszka się z rodzicami/teściami....mało który związek przetrwa taki układ....wyprowadzka to priorytet i to bez względu na to,co sądzą rodzice
2.podoba mi się Twoja obecna postawa,że wspierasz męża,że próbujesz się przeciwstawić rodzicom...wiem,że to ciężkie,bardzo cieżkie!ale wiedz,że nie ma w tym nic złego... w Biblii jest "i opuści matkę swoją i ojca swojego",taka jest kolej rzeczy....teraz mąż jest Twoją najbliższą rodziną i powinniście trzymać wspólny front,być jednym teamem.....jeśli mąż to zobaczy i uwierzy,że tak będzie na stałe,może być naprawdę dobrze,między Wami...
3. nie stać Was?to się nie budujcie!po co ładować kasę w dom,na działce od rodziców do tego,kiedy nie wiecie,czy Was stać.lepiej inwestować we własne mieszkanie,wspólne i samodzielnie kupione
4.nie przyjmuj pomocy od rodziców....pomaganie daje im prawo do decydowania za Ciebie,za Was....odetnij to....nawet jeśli będzie trzeba ponieść dodatkowe koszty....pomagać też trzeba umieć,Twoi rodzice mogą chcieć dobrze,ale nie potrafią dawać,to też sztuka
5.pamiętaj o szacunku i dobrej formie rozmowy z rodzicami....nie warto się kłócić,nie warto rozmawiać tak,by padły jakieś ciężkie słowa,których cofnąć nie można
6. trzymajcie się razem i decydujcie razem,niech te kompromisy,jakie ustalicie,nie ranią żadnego z Was,bo prędzej czy później wyjdzie żal i pretensja,wszystko dobrze przemyślcie i zaplanujcie
macie moja gorącą modlitwę,pozdrawiam Was serdecznie,Szymon |
|
|
|
|
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 13:14
|
|
|
Szymon! Strasznie dziękuje za modlitwę i wsparcie słowne! Zaczynamy rozglądać się za mieszkaniem, popytamy w bankach o kredyty i mam nadzieję, że pomalutku za jakiś czas będziemy się cieszyć ze swojego M :) najpierw chcemy jednak się wszystkiego dopytać, a potem poinformujemy moich Rodziców. Ja coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak będzie dla nas najlepiej abyśmy nadal byli razem, nawet kosztem pewnych, a może i dużych zmian. Niestety jednak widzę po moim mężu, że może i mu ulżyło, ale jednak do końca ten pomysł chyba go nie przekonuję. Zawsze chciał mieć swój dom z ogródkiem itd. Więc mieszkanie na blokach nie będzie jego spełnieniem marzeń... Oczywiście nikt nie powiedział, że za kilka lat nie będziemy mieli takiej możliwości. To co teraz napiszę niektórzy na pewno odbiorą jako niemądre... ale, boje się, że zacznie żałować, że ze mną jest. Tyle rzeczy nie jest tak jak planowaliśmy... Wiem! Nikt nie obiecał, że tak będzie, plany planami, a życie życiem. Boje się, że porównuje swoje życie do jego brata, który mieszka z żoną u rodziców, planują budowę, na dodatek w swojej rodzinnej miejscowości (mąż pochodzi 100km ode mnie) i wszystko się toczy... A u nas na odwrót... Czy nie wyjdzie później żal, pretensja...? |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 13:46
|
|
|
Kochające się małżeństwo
i zdrowa rodzina
jest więcej warta niż niż posiadłość na 100 ha .
Decyzja o budowie domu czy zakupie mieszkania ( zwłaszcza na kredyt )
musi być STARANNIE przemyślana i przeliczona .
Tego się nie podejmuje na żywioł .
Najpierw zatem ZBUDUJCIE DOM wewnętrzny , pomiedzy wami
a tego nie ma zdaje się .
Dopiero potem decyzje dalsze .
Odseparować się mentalnie od rodziców póki co .
Dom to nie głupi pomysł , ale na miarę zdrowych potrzeb .
Skoro ludzie zyja w mieszkaniach 40 -50 metrów
to dlaczego dom ma mieć 150 ?
Lepszy dom 60 m2 niż mieszkanie 60 m2 .
Nie budujcie domu "na pokaz" ,
bo prawdziwy dom możecie stworzyć wy sami .
Do tego nie trzeba pieniędzy . |
|
|
|
|
Mrówka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 15:18
|
|
|
Siasianno oczywiście meiszkanie z rodzicami (obojętnie którymi) to ZAWSZE trudna sprawa i jak najszybciej trzeba 'uciekać' ale tak dla jasności zpaytam o kilka rzeczy: mąż chce się wyprowadzić ze względu na relacje z teściami i Ty go w tym wspierasz, ale
a) załatwiłaś oglądanie meiszkania i mąż jednak nie chciał go oglądać
b) doszliście do wnisoku, że budujecie się na tej działce po czym mąż stweirdza, że nie miał wyjścia i musiał się zgodzić na to - czyli z planu budowy domu też się wycofał
c) teraz dodałaś, że mężowi ulżyło przy pomyśle z zakupem mieszkania, ale nie do końca jest przekonany co do tego pomysłu
Chyba musisz jeszcze raz z mężem omówić kwestię czy mąż faktycznie chce rozwiązać ten problem bo tak troszkę jakby sabotuje Twoje działania. Martwisz się o to porówannie z bartem, ale co Twój mąz przez te 3 lata małżeństwa robił w tym kierunku żebyście nie mieszkali z rodzicami? Robił coś a TY to sabotowałaś w wyniku strachu przed rodzicami?
Co do tych zarzutów męża 'że nie miał innego wyjścia' itd. to może pora mu uswiadomić (oczywiście w delikatnych słowach), że jest dorosłym facetem i też uczestniczy w podejmowaniu tych decyzji - że to są jednak też i JEGO decyzje....
Piszesz:
ale, boje się, że zacznie żałować, że ze mną jest
Kochana czy Ty go do ślubu pod groźbą śmierci prowadziłaś? Nie, to była decyzja męża - to nie Twoja wina, że się z Toba ożenił ;D
Czy to ty nalegałas tak mocno żebyście zamieszkali po śłubie u Twoich rodziców i zmusiłaś męża do tego? Trochę to wygląda, jakby mąz nie chciał podejmować decyzji by nie ponosić odpowiedzialności za nie - a że ktoś te decyzje podejmowac musi to Ty zaczełaś a on 'marudzi'. Dlatego teraz możesz zastanowić się nad takim działaniem: powiedz męzowi wyraźnie by to ON podjął decyzję, co dalej robicie - czy mieszkanie czy dom czy co - nie wtrącaj się, daj mu czas na przmeyślenia, powiedz, ze nie chcesz aby on czuł przymus, ty mu ufasz i wiesz, że wybierze to co dla Was bedzie najlepsze, że poprzesz go w tej decyzji - ogólnie niech to będzie JEGO decyzja! I choćby CIę kusiło coś podpowiadac, dyskutować, przedstawiać mu możliwe opcje itd. - nic nie mów (chyba,że CIę wprost zpayta to wtedy odpowiedz), on jest duży już - poradzi sobie - zostaw to jemu :)
Poczytaj, posłuchaj p.Pulikowskiego - musisz zacząć w ręce męża oddawać odpowiedzialność za rodiznę i jej losy, a także odciąć pępowinę łączącą Ciebie i rodziców :) |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 15:44
|
|
|
Facet musi być na swoim , u siebie .
Terytorium musi być oznaczone .
Jeżeli tak się nie stanie , wyjdzie bokiem prędzej czy później .
Mrówka dobrze pisze ....... poza
Cytat: | to nie Twoja wina, że się z Toba ożenił ;D |
A niby czyja ?
Moja albo Twoja Mrówka , księdza ?
Kie by nie lazła , gdzie nie trza
to by sie z niom nie żenił . |
|
|
|
|
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 16:23
|
|
|
Nie planowaliśmy wielkiego domu!
Na kupno działki i wybudowanie nas nie stać.
Działkę chcieli nam przepisać rodzice, a my mieliśmy się budować za swoje. Jak się okazało przekazanie ciągnęło za sobą wizje moich rodziców więc pojawiło się zielone światło.
Kupno mieszkania to ciut mniejsza inwestycja (oczywiście do tego kredyt) lub wynajem.
Ale nie mamy wyjścia! Wszystko się nasila, a ja chcę mieć swoją Rodzinkę!
Dochodzi do tego, że potrafią mojego T krytykować wprost, jak ja jestem w pracy, a jak wracam to ze mną super uśmiech, a ja dowiaduję się wszystkiego od męża.
Wydawało mi się, że wszystkie decyzje podejmowaliśmy wspólnie bez pospiechu razem. Łatwiej jest zrzucić całkiem winę na mnie bo to moje terytorium?
Porozmawiam dziś wieczorem z mężem i zostawię mu decyzje w 100%. Jednak dwa tyg temu gdy mieliśmy oglądać mieszkanie, do czego nie doszło było chyba podobnie. Wyprowadzka na mur beton, po czym mąż stwierdził, że może ucichnie, rozmawiał z moją mamą, bo tata nie jest skłonny do rozmów (ma swoją wizję) i RAJ trwał 2 dni... potem wojna, po której usłyszałam: Odchodzę! |
|
|
|
|
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 16:24
|
|
|
pojawił się CZERWONE światło - miało być |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 17:09
|
|
|
Ja coś czuję , że wy oboje trochę bawicie się w małżeństwo .
I nie krytykuję , bo zdecydowana większość tak ma .
W końcu to pierwsze małżeństwo .
Prawie nie ma takiej opcji , żeby facet dał się podporządkować innemu facetowi .
Rodzice zmiękną tylko jak staniesz jednoznacznie po stronie męża .
Chciała byś korzystać z garnków jego mamy w jej kuchni ?
Pewnie mąż też nie chce takiej "łaski" twoich .
Ale z drugiej strony pomoc mile widziana , a w totka nie wygraliście
to się ociaga z decyzją .
Mimo wszytsko lepiej osobno , lepiej materialnie stracić .
Może bedzie teraz ciężej , ale potem szansa na lepiej .
Nie zostawiaj dziecka mamie , bo to wasze dziecko ,
a kiedyś wypomni !
Twój tata oddał ciebie męzowi .
Niech zajmie się mamą , bo to trudny wiek
i będzie miała kobieta ekstra wymagania . |
|
|
|
|
siasianna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 17:41
|
|
|
Nie zostawiaj dziecka mamie...
Nie tak prosto niestety. Nie ma innego rozwiązania.
Moi rodzice nie potrafią zrozumieć, że opiekując się dzieckiem to dla nas szczyt pomocy. No ale jak sypniemy o wyprowadzce to coś mi się zdaję, ze mogą się obrazić. ale damy sobie rade jak do tego dojdzie. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|