Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Jak mam uratowąc małżeństwo jak mój mąz tego niechce |
Autor |
Wiadomość |
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-27, 07:31 Jak mam uratowąc małżeństwo jak mój mąz tego niechce
|
|
|
Witam, Pisze poraz pierwszy bo juz mi brak nadziei. 30 sierpnia bede 6 lat po ślubie, mam dwie corki 1,5 roku i 4 lata, i zniszczyłam swoje małzeństwo. w lutym podczas kłótni wyrzucilam meża z domu, doszło do rękoczynów, nie pamietam o co była kłótnia, poniosła mnie złość i emocje. Jak zawsze. Przeszkadzały mi wlasciwie drobiazgi, praca meza, jego dzwoniacy sluzbowy telefon, brak czasu dla rodziny, jego zmeczenie, leżenie przed telewizorem, niechec wyjścia gdziekoliwek, nic mu nie mozna bylo powiedziec. Teraz maż nie mieszka z nami. Blagania, prosby, placze nie pomogly. Ja wracalam z pracy on wychodził aż wkońcu się załamałam powiedzialam o wszystkim moim rodzicom, po jkaims czasie jego rodzinie. Moj mąz swojej mamie powiedizalm ze jest pomiatany, przez mojego tatę. Z moim tata wyjaśnilam, sytuację wiem, że jest on wybuchowy i nieraz powedziąl mojemu mezowi kilka przykrych słów. moj tata jest gotów przeprosic mojego meza ale on tego niechce.
Od czwartku mój mąz spal w domu, weekend spedzzilismy razem, w poniedziałek wyszedl do pracy, nie odzywal ssię jak mu napisalam smsa kiedy wroci to mi odpisal ze nie wie czy bedzie, odisalam ze czekamy. nie odezwal się, We wtorek rownież nie odpisał na smsa, wrocił po 17 i powiedizął że chce rozwodu, ze nie potrafi zapomnieć, że za duzo słów zostalo powiedzianych, ze to nim jest problem, że myślał, przez weekend że da radę a w poniedzialek jednak stwierdzil ze nie da rady. Proszę co ja mam robić, jak sprawić zeby dal mi szansę , nie zmienię przeszlości, ae chcę ja naprawić. chodzę do pschologa, wydaje mi się, ze lepiej paanuje nad emocjami ale moj mąz niechce, i to mnie przeraża. Co mam robić, modlę sie o uzdrowienie malżeństwa ale nie mam juz siły, |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-27, 09:41
|
|
|
Proszę niech ktoś mi doradzi, wiem że zepsułam małżenswona wlasne zyczenie, że musze wypić to piwo, którego nawazyłam, ale mam nadal nadzieję, że stanie się cud. Tylko jego smsy chcę rozwodu i koniec kropka, że na zawsze go straciłam mnie niszczą.
Dzisiaj ma złozyc pozew, a ja caly czas placzę a moje córki nie wiedza co sie dzieje.
nie wiem czy do niego pisac przekonywac go, czy wogóle sie nie odzywać. Proszę doradźcie bo ja sie boję, ze tylko pogorsze sytuacje jak bede sie odzywała albo jak nie bede sie odzywała. Co robić, czy to sie jeszcze da posklejac? |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-27, 11:42
|
|
|
LJ
Czytam pierwszy post i widzę swoja sytuację. Mąż czuł sie niedocenianiany w małżeństwie, nierozumiany, z Twojej strony pretensje wieczne...miałam to samo w domu, w końcu stracił nadzieje i bach...zdrada. Nie każdy zdradzi, ale odsunął się, bo stracił nadzieję. Jeśli chcesz w jakikolwiek sposób przedrzeć się przez mur beznadziei w jego sercu musisz mu tą nadzieję wrócić...a to może potrwać...ja zaczęłam od zrozumienia, jaką byłam niedobrą żoną, jak go nie doceniałam, ciągle krytykowałam...wyznałam swoje winy, okazałam skruchę, zaczęłam pytać, co ja mogłabym zrobić, aby był ze mną bardziej szczęśliwy...i udało się...ale wszystko zależy od tego jak bardzo jest oddalony, czasem trzeba dłużej, mocniej, i może sie nie udać...przeczytaj wątek Rozmyte Serce, chłopak robi, co trzeba, najważniejsze nie trac nadzei. Musisz mieć ją teraz za dwoje. Przyjdzie czas na naprawę relacji, wyjaśnicie wzajemne żale, ale teraz zanim ruszycie w podróż razem, on musi wsiąść na pokład. Może list? Może propozycja spotkania ostatniej szansy? Nie łam sie pozwami, to nie ważne, żaden sąd nie kończy małżeństwa na prawdę, bo to Bóg je złącza...
W ten trudny czas oddaj troski Bogu, szukaj pocieszenia i napełniaj serce siłą i nadzieją...będą Ci teraz bardzo potrzebne. |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-27, 20:31
|
|
|
Dziękuję za odpowiedź, list próbowałam, przyznalam sie do popelnionych błedów, pytaalm co moge zmienić, naprawić ale jego wieczna odpowiedź ty juz nic nie musisz, ty ju nic nie możesz. Odpowiadam ale ja chcę. Własnie teraz dostalam smsa, ze ja i moj ojciec pokazalismy swoje a teraz on pokaże na koniec i tyle.
Moj mąz ma duzo zalu do mojego taty, fakt tata ma trudny chcraker, wybuchowy i napewno nie raz sprawił przykrość mojemu mezowi, ja też niestety nie reagowałam na jego wtrącanie sie w nasze zycie tak jak powinnam, ale wyjasniłam to i chce zacząć na nowo.
Ale nie mogę tego muru przebić, mąż caly czas coś dusi w sobie ale niechce powiedziec co. mowi tylko, że jak mi powie to więcej nie wróci. Co robić, jak żyć kiedy nie jestem wstanie sie pozbierać. Jak dalej postępować nie odzywac się do niego czekac na jego smsa, czy nada prosić. nie wiem jak moglam dopuścić do tego, że moje małżenstwo tak sie rozpadło |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-27, 20:53
|
|
|
Wybacz LJ, za takie pytanie...
Może to przewrażliwienie, ale jesteś pewna, że nie ma tam kogoś trzeciego? |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 11:25
|
|
|
Dziekuję, że sie do mnie odzywasz. Jakieś dwa miesiace temu jak wychodzil jak go błagałam powiedział mi w drzwiach, ze jest inna, że ta kobieta pokazała mu jak powinno traktować sie faceta. Wstyd przyznac kiedys dorwaalm jego telefon sluzbowy i przeczytalam kilka smsów o treści mniej więcej dlaczego juz do mnie nie piszesz rano i wieczorem. W samochodzie znalazalm prezerwatywy ale jak zapytalam to mi powiedzial, ze co znalazlaś zamkniete opakowanie. Wiem, może jestem naiwna, ale wierze, zze mnie nie zdradził, ktos sie pojawil napewno ale nie jest to chyba jeszcze zdrada fizyczna.
Teraz cala prawda o mnie, żebys miaal jasny obraz sytuacji. jestem wredna, wybuchowa, w kłótniach wyzywałam mojego męża od ............... , wyrzucilam męża z domu, kilka razy go uderzyłam w czasie wszystkich kłótni, w zlości powiedziąlm ze małżeństwo jest błędem porażką mojego zzycia, że bylam głupia za niego wychodząć, wręcz .............
To dzisaij uslyszałam, że to w nim wszystko wśrodku siedzi i niechce wyjść. Że te moja słowa, są ważniejsze niż dzieci. A teraz reszta, żal do mojego taty, mąż mi dzisiej powiedzial,że moj tata nie dosłownie ale nazwał go ......, że ma sie odlączyc od swojej rodziny ........., że jego rodzina nic nam nie pomogła, że wszytsko czego sie dotkneli jest spieprzone, że zrobili nam tylko huśtawkę. I ja dołożylam do tego, że wgo wyrzucilam z domu. Zatkało mnie, przeprosiłam i jak wychodził to powiedzialam, że go kocham to wrocił i mi powiedzial, że mnie nie kocha i chce rozwodu.
Co dalej czy to jest do uratowania, czy tyle krzywd mozna wybaczyć?
Probowałam rozmawiać, ale szlak mnie trafiał ale panowałam w 80% nad soba jak mowił mi z usmiechem na twarzy, że on zdania nie zmieni, że chce rozwodu, że on niechce,
Łudze się nadal, że jednak mozna to uratować w sobotę mamy rocznicę slubu. ale jak nie pogorszyc sytuacji, co teraz robić, otworzyl sie wkońcu ale jak dalej to ratować, czy sie da.
Mąż nie wierzy że potrafie sie zzmienić nie jest w stanie mi zaufać, mur którym sie otoczył jest nieprzejednany. Teraz poszedl do pracy i nie weim kiedy znowu go zobaczę, nie weim czy sie do niego odezwać, czy pozwolic opaść emocjom. Co robić, żeby to uratować. Mąż nie widzi, żadnych dobrych, p ozytywnych wspomnień tylko to co złe. Pomocy, tyle dobrego, ze dzisiaj nie płaczę. |
Ostatnio zmieniony przez 2014-08-28, 11:40, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 11:46
|
|
|
LJ, rozumiem Twoje emocje, ale jest to forum katolickie i zgodnie z jego regulaminem nie używamy na nim słów wulgarnych, nawet częściowo wykropkowanych. W związku z tym pozwoliłem sobie w Twoim poście wykropkować kilka z nich.
Proszę Cię na przyszłość, abyś nie używała na forum takich słów (nawet jeśli to tylko cytowanie czyichś słów). |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 11:51
|
|
|
Ah Lj, to jest ogromny problem. Ja mam z zona podobny problem, ze w klotni padly zle slowa, do czynow nie doszlo, ale slowa zle padly.
Wiem tyle, ze teraz moja zona nie jest tylko za wysokiem, grubym murem, ale przed nim jest jeszcze ogromna przepasc, ktora razem kopalismy.
Na sile sie niczego nie zmieni. Czasami wszystkie uczynki nawet te dobre, potrafia byc odebrane pod wplywem tego, co sie stalo, za zlo. Tak jest u mnie, takze ostroznie obchodz sie teraz z mezem. Nie prowokuj zadnych rozmow, gdyz nie teraz czas na to, jezeli chcesz mowic, to mow o tym, co Ty zrobilas zle, a nie mow mu, co on zrobil zle. To nigdy nie bedzie funkcjonowalo.
Zadbaj teraz przede wszystkim o siebie i postaraj sie przepracowac i dostrzec to, co Ciebie posunelo do tak dalekich krokow i do takiego traktowania mezem. Meza nie zmienisz, jedynie mozesz zmienic siebie. Znajdz najpierw u siebie to, co przeszkadzalo Ci kochac tak szczerze, prawdziwie i dojrzale. Ja mojej zonie powiedzialem, ze kocham ja mimo tego kryzysu, mimo tego, jak jest, mimo tego ze odtraca, bo nie bede tego nigdy zalowal. Ale nie blagam o milosc, tylko staram sie kroczyc tak, ze probuje moje bledy z przeszlosci naprawic, albo pokazac, ze moge je naprawic.
Zrob porzadny rachunek sumienia, najlepiej znalezc przyklady od spowiedzi generalnej, to wtedy otworzy sie przed Toba inny swiat, i zrozumiesz, co bylo zle... Tak, ze mna bylo, dopiero taki skrupulatny rachunek sumienia, ktory robilem pare dni przed spowiedzia, otworzyl mi oczy, jak wiele zlego czynilem.
Posluchaj moze rekolekcji Ojca Szustaka "Milosc, szmaragd i krokodyl - czyli o milosci na opak". |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 14:00
|
|
|
Witaj LJ masz sytuacje podobną do mnie, też wiele dałabym żeby dostać jedną szanse zeby wszystko naprawić, ale napotykam zdecydowany mur, który zbudował mój mąż. chociaż Mieszkamy dalej razem(widujemy się tylko wieczorem bo on ucieka w prace), nie mogę zbudować z nim żadnego porozumienia. Ilekroć wydaje mi sie że już jest lepiej , zaczynamy rozmawiać, to on w ostrych słowach sprowadza mnie na ziemie i mówi że nie da się niczego uratować i ze miałam szanse wcześniej. Staram się wyciszyć i pracowac nad sobą zmienić się bo ponoć czyny bardziej mówią o nas niż słowa, juz nie narzekam i nie zrzędze jak nie posprząta po sobie to ja też nie sprzątam. Czasem wydaje się że jest lepiej. Wczorajmznów był zły dzień kłotnia |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 19:20
|
|
|
Twardy, dziękuję napewno się poprawię, te moje emocje wkońcu wszystko zniszczą.
Dziękuje wszystkim za odpowiedzi, RS zaczęłam czytac Twoj wątek i myslę, że to co ja nawywyjałam to dopiero katastrofa. Chodze do psychologa, staram sie robić małe kroczki do przodu w celu naprawy, mąż mi zarzucił, ze nie robiłam sniadań, że nie zawsze mial wyprasowana koszulę, że po urodzeniu pierwszej córki o nim zapomniałam. Zjednej strony jak popatrze wstecz jest duzo rzeczy, które moglam zrobić inaczej, lepiej. Ale z drugiej stronu jak mieliśmy male dziecko, budowę moj mąż studjowal zaocznie kazdy weekend jeżdził do innego miasta, potem poszedł na magisterkę, kolejne weekendy sama z dzieckiem albo w pracy. Prace magisterską ja mu napisałam, ja zbieralam materialy bo o n wogóle niechcial sie bronić i odwlekał to ponad rok. A teraz słyszę, ze przy tej pracy mialam pretnesje, ze on jej nie pisze, nie pamietam ale nie przypominam sobie zadnej klótni o to, może mu powiedzialam, ze po co szedł dalej jak niechce sie obronic i tak to zostawic. W kłótni która przelała czarę goryczy, i w męzu pękło on smiał mi się w twarz, jak mówiłam mu, ze musi więcej poświecać czasu rodzinie, że ja sama wiecznie z dziecmi, że on albo słuzbowy telefon albo laptop przy obiedzie albo spi przed telewizorem. Wiem, ze to malo istotne rzeczy, ale brakowalo mi tez czułoci ze strony meża, mówilam mu o tym wielokrotnie. Wlaściwie to od dawna żylismy obok siebie, ja ze swoimi oczekiwaniami nie dając nic wzamian. On jak teraz przyznal słuchając jednym uchem wypuszczając drugim. gdzies po drodze się pogubiliśmy tylko jak teraz zacząć od nowa.
Mam narazie taki plan: Postnowiłam mu pisać smsa, maximum dwa dziennie, ze go kocham i w poludnie co słychać. Kiedyś mi zarzucił, ze jak bylam w domu w ciąży to wogole się do niego nie odzywałam. Tylko musze wytrwać żeby to były tylko dwa dziennie. I pomyślałam jeszcze, RS że male karteczki miłego dnia, kocham cie, calusy od córek, podrzucic do jego auta, kieszeni. I na rcznice slubu chcialam mu kupic zlota rybkę, kiedyś mu taka podarowalam w narzeczeństwie. Śniadania zaczęłam robić, jadł jak był w domu i czasami nocowal ale od dzisiaj znowu jest nie jestem głodny, nie musisz, prasowac nie mam czego. Spowiedź przedemną, rachunek sumienia w toku dużo się nazbierało ale takich drobiazgów,ktore urosly. I tak muszę pamiętać ja a nie ty tak to zrobiłes:) Jak myślicie dobry plan, bardzo dziekuję za wsparcie, ciężko mi bo mam dwie córeczki a własciwie zostalam sama chociaż każdy mial tak bardzo pomagać a teraz slysze zostaw go i już dasz sobie radę sama ale ja go kocham i wiem, ze zniszczyłam wspaniałego czlowieka |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 19:31
|
|
|
A tak mi przyszło do glowy, że jak mój mąż niechce, nie może nie potrafi zapomniec to mam odpuścić?. Staram się jakoś trzymać ale przeraża mnie wizje, że zostanę sama z dziećmii, samotne wieczory, noce, że juz wogóle go nie ma z nami ... w weekend odżyłam, cały czas chodziłam i sie modliłam a dzisiaj uslyszalam, że w sobote przy rabaniu drzewa musial sporo wypić żeby z nami wytrzymac a niedzielę przespał bo nie dawal rady. I w poniedziałek stwerdził, ze nie da rady dlatego nie wrocił i się wogóle nie odzywał. Ale meble dla córki kupilismy, w niedzielę wieczorem kolację zjedismy, smialiśmy się a w poniedziałek bach koniec. A od dzisiaj nie może znowu na mnie patrzeć, ze dzieci tak ale ty nie. A jak mi się nie podoba to on dzieci może zabrać. Może faktycznie się łudzę już sama nie wiem, |
|
|
|
|
Anita37 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 21:00
|
|
|
Witaj
Bardzo mi przykro, że Cię taka sytuacja spotyka. Po przeczytaniu Twoich postów wyraźnie widzę jak bardzo chcesz przejąć wyłączną winę za sytuację zaistniałą w Twoim małżeństwie. To dobrze, że zdajesz sobie sprawę ze swoich błędów i chcesz się zmieniać/pracować nad sobą , relacją małżeńską. Niepokoi mnie natomiast próba bagatelizowania zachowań męża.
JM napisała:
Cytat: | "Jak zawsze. Przeszkadzały mi wlasciwie drobiazgi, praca meza, jego dzwoniacy sluzbowy telefon, brak czasu dla rodziny, jego zmeczenie, leżenie przed telewizorem, niechec wyjścia gdziekoliwek, nic mu nie mozna bylo powiedziec". |
W następnym poście piszesz o Jego ciągłym przesiadywaniu z laptopem i telefonem. Wybacz, to tylko moje odczucia z Twoich wpisów, ale czy mąż przypadkiem nie próbuje 'zwalić' całkiem winę na Ciebie za kryzys w małżeństwie?, czy ta sytuacja nie ma drugiego dna w postaci jakiegoś głębszego problemu męża i/lub innej/innych znajomości internetowych/w realu?
W moim małżeństwie przypominam sobie podobne sytuacje, jak Ty opisujesz (zarówno z męża , jak i mojej strony) zanim poznałam prawdę, mój mąż często mnie obwiniał a ja to kupowałam nie wiedząc o jego podwójnym życiu. Czułam, że coś jest nie tak, próbowałam rozmawiać ale wymigiwał się, był nieobecny myślami itp. Nadmiar obowiązków, problemów, brak wsparcia ze strony męża, powodowały moją narastającą złość, frustrację. Dlatego też były z mojej strony wybuchy emocji, pretensje kierowane do męża. Okazało się, że mąż nie mógł być czynnie obecny w relacji ze mną, bo miał inne 'priorytety', które za wszelką cenę pragnął ukryć przed otoczeniem.
Mnie pomogła/pomaga modlitwa o poznanie prawdy o moim małżeństwie, o otwarcie oczu. Ważne jest, aby wiedzieć co było/jest moją odpowiedzialnością a co innych osób i zająć się swoją stroną 'podwórka' |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 23:47
|
|
|
LJ
Powinnaś mieć więcej szacunku dla siebie !!!
Maż mówi Ci, że nie może na Ciebie patrzeć, a ty mu będziesz podrzucać do kieszeni miłosne karteczki?
Dowiedz się czy Wasz kryzys dotyczy tylko Waszych relacji, czy tez jest ktoś 3ci.
Nie bierz 100% winy na siebie.
ps. Nie wierz w naiwne kłamstwa.
Jak facet nosi prezerwatywy przy sobie to nie po to aby z nich robić baloniki. |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 04:52
|
|
|
Anita, w tym właśnie rzecz, że moj mąż niby twierdzi, że to tez jego wina ale na tym sie kończy. Internet odpada i tego typu znajomości. Ale jego praca ajęla duza część w naszej rodzinie taki 5 pelnoprawny członek rodziny. I ja też nieraz sie zastanawiam, czy chcę żeby tak to wygladało ale ja chcę zmian z mojej i jego strony. Nad soba mogę pracować ale on nad soba niechce.
Zastanawiam się czy jest wogóle jeszcze sens jak on patrząc na dzieci z usmiechem mówi, ze tak słowa, które wypowiedziałam w gniewie sa ważniejsze od dzieci. Wczoraj wogle już się nie odezwał i tera zastanawiam się czy wogole się dzisiaj, jutro w niedzieę odezwie. A ja czekam, rozumiem, ze jest glęboko zraniony. ale czasami się złoszcze, ze jest uparty jak osioł, jak możnarozmawiać o rozwodzie goląc się, czy myjąc szybę w aucie a ja jestem tak zdesperowana, ze się na to godzę. Mąż wlaściwie zarzuca mi tylko słowa wyrzucone w kłótni, wyciągnięte z kontekstu całego zajścia, wiem że to mocne słowa, ktore nie powinny nigdy paść, ale nieraz mąz mnie podkręca, rowwokuje w kłotniach bo on zachowuje stoicki spokoj a ja pękam. To mnie nie usprawiedliwia ale czy to może byc powod do rozwodu. Moj tata, już to załatwiłam, żadnych wspolnych odwiedzin, on tez nie bedzie do nas przyjezdżał, dzieci sama moge do nich zawozić a moj mąż niechcę tak. No ta jak chcesz, ja juz nic niechcę. Na wszystko jest odpwoiedź, 33 letniego ojca dwójki dzieci no bo nie, bo jestem uparty jak osioł, bo ja zdania nie zmienię, tylko ja mogę zdanie zienić, no i ale ja chće rozwodu i koniec. Wczooraj chciałam to ratoawać a dzsiaj zastanawiam się, ćzy nie napisać mu suchych faktów, że jestem w stanie zrezygnować z pracy bo godzine mojej pracy nie pozwalaja mi odbierać dzieci i jestem od niego uzależniona,dzisiaj piatek w poniedziałek nowy żlobek, przedszkole a ja nie wiem co z odbieraniem dzieci a mam druga zmianę, że jeżei jest tak zdecydwany na rozwod to teraz niech on poniesie tego konsekwenccje i dzieci będzie widywał raz w tygodniu i to nie będzie wyglądalo tak, ze on leży przed tv i drzemie a one są zostawione same sobie, że chcę żeby dorzucał się do rachunków połowę, placił za żłobek, przedszkole, odladał na rachunek oszczędnościowy 200zł na przyszlości dzieci, bo teraz nie wiem jak to będzie koro jego dzieci są mniej ważne niż słowa, a co będzie w przyszlości jak założy nowa rodzinę. Boję się nie wiem co robić, i przeraża mnie to, że on mnie nie kocha, niechce miec ze mna nic wspólnego, ale jak mamy sie wspolnie opiekować dziećmi jakie one będa miały dziecińswo a moj mąż mi odpowiada, a myślałaś otym jak mnie wyrzucałaś. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|