Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Gdzie szukać pomocy?
Autor Wiadomość
Wolf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-03, 23:33   

sebimana napisał/a:
I komu ona robi największą krzywdę?? Waszemu dziecku niestety :-(
Szkoda że niektóre kobiety tego nie potrafią pojąć :-(

Dla mnie to niepojęte jak można dziecko angażować w sprawy rodziców i zabraniać mu spotkań z ojcem...


W środę na chwilę włączyła telefon, jak zadzwoniłem nie chciała mi powiedzieć gdzie jest i kiedy zobaczę dziecko, do szkoły go nie zaprowadzila żebym nie mógł go zabrać :( Usłyszałem tylko że dziecko jest z nią i jest bezpieczne. Zaryzykowałem i pojechałem do niej do pracy, znalazłem w okolicy nasze auto, jako że mam drugi komplet kluczyków - zaczekalem w nim. Okazało się że miałem nosa, zabrała małą do pracy. Mina gdy mnie zobaczyła w aucie - bezcenna :). Po dłuższej dyskusji i obwożeniu nas po mieście - pojechaliśmy pod blok jakiejś koleżanki gdzie jak sięokazało nocowały, sadząc po ilości bagaży - miał to być dłuższy pobyt. Oficjalnie dziecko miało przebywać w wynajętym przez żonę mieszkaniu - taką informację dostał mój adwokat od adwokatki żony :( Jako że koleżanki nie było w domu - czekaliśmy pod blokiem, dziecko głodne i zmarznięte prosiło żebyśmy wrócili do domu, ale szanowna postanowiła jeszcze wezwać policję :( Przyjechał patrol, wyjaśniłem sytuację - skończyło się na tym że powiedzieli mi żebym złożył wniosek do sądu o zabezpieczenie miejsca pobytu i uregulowanie kontaktów, ale nie mają podstaw do odebrania dziecka matce (to wiedziałem i wcale nie miałem takiego zamiaru), a ją pouczyli że nie ma prawa ukrywać miejsca pobytu dziecka przede mną. Koniec końców wróciliśmy wszyscy do domu, mala została u mnie na noc. Gdy matka wychodziła córka wpadła w panikę że mama ją zostawia :( Na szczęscie w miarę szybko się uspokoiła. Na drugi dzień nocowała u żony, wymoglem na niej możliwość odwiedzania dziecka wieczorem żeby ją utulić przed snem, tak jak robiliśmy do tej pory. Gdy mala mnie zobaczyla, stwierdzila że ona wraca z tatą do domu, że chce spać u siebie. Na to żona dostała histerii, zaczęła rozpaczliwie płakać, na zmianę przekonywać córkę żeby została u niej a za chwilę mowić że jak chcemy, to ona się usunie z naszego życia calkowicie :( Wrażenie dla małej masakryczne :( No i od tej pory 1 dzień dziecko jest u mnie, 1 dzień w wynajętym przez żonę mieszkaniu, za chwilę sama nie bedzie wiedziala gdzie jest jej dom...
Zaproponowałem żonie, że skoro jest taka absurdalna sytuacja, to żeby zaoszczedzić małej dalszej traumy i dać jej chociaż coś stałego, to mala zostanie na stale w naszym mieszkaniu, gdzie ma swój pokój, swoje ukochane zwierzaki, a to my będziemy się zmieniać - odrzuciła taką możliwość :(
Sytuacja jest naprawdę schizofreniczna, bo niby sięwyprowadziła i nie zamierza wracać, ale wymeldować się nie chce, żeby można bylo obniżyć czynsz. Jednocześnie widzimy się codziennie, albo ja przychodzę do niej albo ona do mnie, wspólnie użytkujemy auto itp :( No ale praktycznie dzień w dzień słyszę mnóstwo obelg pod swoim adresem, jestem obrzydliwy, paskudny, nie może patrzeć na moją mordę, nie szanuję jej decyzji o odejściu, nie chcę zrozumieć że mnie nie kocha, zmuszam do pozostania itp :( Mi też wtedy nerwy puszczają i robi się jazda :(
Poinformowałem wychowawczynię i szkolnego pedagoga o sytuacji, poprosiem o otoczenie córki opieką i informowanie mnie w razie jkichś kłopotów, dostałem namiary na psychologa z poradni psychologiczno - pedagogicznej, będę się starał umówić na wizyte z malą jak najwcześniej. Nie wiemm co jeszcze mogę zrobić :(
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-04, 14:30   Re: Gdzie szukać pomocy?

Wolf napisał/a:
. Nie ukrywam że walczę o uratowanie naszego małżeństwa głównie dla naszej 6 letniej córki, aby miała normalną rodzinę i normalne dzieciństwo, sam pewnie bym się już poddał, chociaż mimo odzczuwanego bólu, upokorzenia i całego wachlarza złych uczuć, nadal kocham swoją żonę. Nasz kryzys trwa od listopada ubiegłego roku, kiedy to ostatecznie upewniłem się co do tego że jestem oszukiwany. Próby samodzielnego dojścia do porozumienia nie powiodły się, z różnych przyczyn.


Witaj Wolf

Mam pytania:
- czy jesteś pewny, że utrzymanie Waszego małżeństwa to to, co da Waszemu dziecku normalna rodzinę? normalne dzieciństwo?
Jak na razie, co sam z reszta widzisz, dziecko pada ofiarą waszych przepychanek.
Nikt nie chce odpuścić, bo każdy wie lepiej i ma swoje priorytety...a po środku tego jest wasza córka, totalnie pozbawiona praw do czegokolwiek...
- nie bardzo rozumiem w jaki sposób walczysz o wasze małżeństwo...?
nawet jeżeli zona jest przyczyną rozpadu, nawet gdy ona zdradziła, to na ogół wina jest gdzieś w środku...poszukałeś swojego współudziału w winie?

I tak już całkiem na "boku"
pomysł z oglądaniem z dzieckiem filmu z Waszego ślubu był, delikatnie rzecz ujmując, nierozsądny... jak dla mnie świadczy o kompletnym niezrozumieniu sytuacji, w której się znalazłeś Ty i Twoja żona...
jej reakcja była bardzo przewidywalna

Czy dowiedziałeś się dlaczego zona nie chce już z Tobą być? ale naprawdę...

Pozdrawiam :)
 
     
Wolf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-17, 23:10   

lustro napisał/a:
Witaj Wolf

Witaj
lustro napisał/a:
Mam pytania:
- czy jesteś pewny, że utrzymanie Waszego małżeństwa to to, co da Waszemu dziecku normalna rodzinę? normalne dzieciństwo?

A rozwód mu to zapewni? Jestem przekonany że naprawienie naszego małżeństwa właśnie to mu zapewni. Zresztą jest wiele opracowań wskazujących na to że pełna rodzina, nawet z jakimiś dysfunkcjami (nie mówimy tu o jakiejś patologii typu przemoc, alkoholizm itp.) daje dużo lepszy start i rozwój dziecka niż rozwód. Zresztą mam w otoczeniu kilka osób które wychowywały się w niepełnych rodzinach i widzę jakie traumy to u nich wywołało, niezależnie od tego w jakich okolicznościach do zniszczenia rodziny doszło
lustro napisał/a:
Jak na razie, co sam z reszta widzisz, dziecko pada ofiarą waszych przepychanek.
Nikt nie chce odpuścić, bo każdy wie lepiej i ma swoje priorytety...a po środku tego jest wasza córka, totalnie pozbawiona praw do czegokolwiek...


Masz rację że to dziecko jest ofiarą. i próbuję to przetłumaczyć małżonce, ale jest odporna, w końcu koleżanki jej naopowiadały że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko :( A córka caly czas powtarza że chce mieć znowu normalny dom, mamę i tatę stale przy sobie :( I ja chcę jej to dać, niezależnie od wszystkiego co zrobiła czy jeszcze zrobi żona
lustro napisał/a:
- nie bardzo rozumiem w jaki sposób walczysz o wasze małżeństwo...?

No cóż, staram się mimo wszystko okazywać przyjazne uczucia do żony, próbuję przekonywać do terapii rodzinnej. Namawiam do powrotu. Oferuję swoją pomoc w różnych sprawach, chociaż wszystko jest odrzucane :( Chodzę na spotkania Sycharu, zacząłem 12 kroków. Co nie znaczy że czasem mnie nerwy nie poniosą i pyska w niewłaściwy sposób nie rozewrę :( Różne głupoty też po wybuchu afery robiłem, typu przeglądanie telefonu czy komputera, wcale nie jestem z tego dumny, ale z drugiej strony przed wieloma "niespodziankami" mnie to uchronilo :(
lustro napisał/a:
nawet jeżeli zona jest przyczyną rozpadu, nawet gdy ona zdradziła, to na ogół wina jest gdzieś w środku...poszukałeś swojego współudziału w winie?

Starałem się. Nie jestem ideałem, bywały dni lepsze i gorsze, ale nie znalazłem nic, co by usprawiedliwiało zdradę i rozwód, tym bardziej bez żadnej próby ratowania, bez wcześniejszych sygnałów że coś nie gra. Jeśli ktoś w sierpniu rzuca się na szyję, zapewnia że kocha i jest mu cudownie, gdyby nie dziecko to moglibyśmy z łóżka nie wychodzić, a 2 miesiące później ląduje w łóżku z innym i neguje całe 8 wspólnie spędzonych lat, to coś tu nie gra :(

lustro napisał/a:
I tak już całkiem na "boku"
pomysł z oglądaniem z dzieckiem filmu z Waszego ślubu był, delikatnie rzecz ujmując, nierozsądny... jak dla mnie świadczy o kompletnym niezrozumieniu sytuacji, w której się znalazłeś Ty i Twoja żona...
jej reakcja była bardzo przewidywalna

No cóż, być może zabrakło wyczucia, ale to była akurat rocznica i miałem ochotę znowu sobie przypomnieć jak to było, dziecko też. Jej nikt do oglądania nie zmuszał

lustro napisał/a:
Czy dowiedziałeś się dlaczego zona nie chce już z Tobą być? ale naprawdę...

A wybierz sobie:
- byleś dobrym człowiekiem i mężem i to nie chodzi o to że się za mało starałeś czy coś robiłeś źle, ale we mnie nie ma właściwych uczuć
- nie potrafię żyć bez miłości a ciebie już nie kocham
- na weselu ojca musiałam tańczyć z wujkami (nigdy nie potrafiłem i nie lubiłem tańczyć, ale zawsze się poświęcałem i kilka tańców zaliczałem, tylko potem żeby później wysłuchiwać publicznego nabijania się jak to beznadziejnie tańczę) a 3 lata wcześniej jeździć z dzieckiem na rehabilitację (pracowała na zmiany i dysponowała autem, więc nie musiała się zwalniać z pracy)
- moje uczucia to zawsze było wahadło
- nie mogę patrzeć na twoją obrzydliwą mordę
- nie możesz zrozumieć że ktoś po prostu nie chce już z tobą być
- rozwody są dla ludzi
- wyszłam za ciebie pod wpływem otoczenia, głównie matki
- zdradziłam cie bo nie było we mnie właściwych uczuć, a to że ich nie było to twoja wina
- nic nie robiłeś w domu i wszystko było na mojej głowie (no bo zmywanie, wynoszenie śmieci, gotowanie, pomoc przy dziecku i parę innych spraw to nic :( )
- nasze małżeństwo rozpada się nie przez moją zdradę, ale dlatego że przeglądałeś mój telefon i komputer (ten akurat wspólny)
- nasze małżeństwo to był kontrakt ekonomiczny :(

Tak więc do dzisiaj nie wiem o co poszło :( Pani psycholog stwierdziła że żona przeszła kryzys i neguje całe swoje dotychczasowe życie. To by wyjaśniało nowe znajomości, nowy styl ubierania, słuchanie całkiem innej muzyki niż wcześniej itd. Z drugiej strony usłyszałem że w imię świętego spokoju na zbyt wiele jej pozwalałem, zawsze ustępowałem, nie stawiałem granic. I to też pewnie prawda, od samego początku to mi bardziej zależało, starałem się o nią kilka lat, więc jak już się udało, to dmuchałem i chuchałem, żeby tylko ją utrzymać :(
A prawdziwe wyjaśnienie może być całkiem banalne - minęło parę lat małżeństwa, pojawiła się rutyna, motyle w brzuchu poszły spać, latek zaczęło przybywać a tu wśród jej koleżanek zaczęły się sypać rozwody, pojawiły zapewnienia jak teraz jest cudownie, nie trzeba się nikim przejmować, można szaleć po knajpach i mieć facetów na zawołanie i sama popłynęła. Pojawił się jeden, drugi bawidamek prawiący słodkie słówka, a że samoocenę zawsze miała tragicznie niską i mnóstwo kompleksów, to ją to zaczęło kręcić, jaka to ona jest cudowna i jak się marnuje przy starym, nudnym mężu, który co prawda byt rodzinie zawsze zapewniał przyzwoity, ale oszałamiającej kariery nie zrobił i już raczej nie zrobi. A tu się narysował pan biznesmen... Tym bardziej że zawsze szukała potwierdzenia swojej atrakcyjności w oczach innych, zwłaszcza jak sobie wypiła, aczkolwiek wcześniej miała jakieś zasady i granice których nie przekraczała.
A teraz jak się mleko rozlało, to mimo że obaj gachowie się szybciutko zawinęli jak tylko zaczęły się kłopoty, chora ambicja nie pozwala się wycofać, bo to oznaczałoby konieczność przyznania się do błędu. A jak to sama kiedyś stwierdziła - nie wróci, bo wtedy byłoby po mojemu :(
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 10:37   Re: Gdzie szukać pomocy?

lustro napisał/a:
- czy jesteś pewny, że utrzymanie Waszego małżeństwa to to, co da Waszemu dziecku normalna rodzinę? normalne dzieciństwo?


Rozwód jest zawsze traumą dla dzieci.
Często winią siebie za rozpad małżeństwa rodziców, o to że były niedobre i dlatego rodzice się pokłócili. Ponadto, w przeciwieństwie do skłóconych małżonków, one kochają obydwoje rodziców ( co czasem irytuje współmałżonka i jest trudne do zrozumienia), chcą żeby rodzice byli razem, a sama skala nieporozumień pomiedzy rodzicami w oczach dziecka jest znacznie mniejsza niż to jak odbieraja to małzonkowie.

A jeżeli nie utrzymanie małżeństwa, to co Twoim zdaniem lustro, da dziecku normalną rodzinę ?
Rodzina z "wujkiem" ?
Który najpierw bedzie na przed dzieckiem, bo jakże, trzeba zadbac o nowego partnera, potem ich okres docierania się, kryzysów, może dziecko z partnerem.
Myslisz, że takie otoczenie da dziecku "normalną" rodzinę ?

lustro napisał/a:

- nie bardzo rozumiem w jaki sposób walczysz o wasze małżeństwo...?
nawet jeżeli zona jest przyczyną rozpadu, nawet gdy ona zdradziła, to na ogół wina jest gdzieś w środku...poszukałeś swojego współudziału w winie?


wina czego ?
rozpadu, zdrady czy kryzysu ?
Jest pojecie - "za dobry".
To w odniesieniu do związków z osobami, które wykorzystują tolerancje, okazywanie miłości jako słabość partnera.
Wtedy wg zdradzającego, winny za zdradę jest zdradzony i to zdradzony powinien się wstydzić tego że doprawia mu się rogi.
lustro napisał/a:

pomysł z oglądaniem z dzieckiem filmu z Waszego ślubu był, delikatnie rzecz ujmując, nierozsądny... jak dla mnie świadczy o kompletnym niezrozumieniu sytuacji, w której się znalazłeś Ty i Twoja żona...
jej reakcja była bardzo przewidywalna

a cóż miał oglądać, "Ognioodpornego" ? :)

Ślub rodziców jest faktem.
Może niewygodnym dla żony, ale faktem.
Należy go wymazać z pamięci, bo żonie uwiera jego świadomość z nawiązywaniu romansu ?
Nie.
Należy dać dziecku świadectwo, że takie zdarzenie zaistniało i dalej jest ważne, bez względu na zachowanie żony.
 
     
Wolf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-09, 21:46   

W czwartek kolejna rozprawa :-( Widoków na dogadanie się nie ma póki co żadnych :-( Zewsząd słyszę żeby dać sobie spokój i zacząć nowe życie :-(
Proszę o modlitwę w intencji naszego małżeństwa i pojednania.
 
     
4xAS
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-10, 15:23   

Czwartek jest jutro.
"Mondrzy" ludzie pewnie tak właśnie będą radzić - daj sobie i jej spokój nie upieraj się i zgódź się na rozwód, niech będzię to kulturalne rozstanie. Tylko czy gdy czuję się wielki żal to jakiekolwiek kulturalne rozstanie jest możliwe?
Łatwo to mówić stojąc z boku no i tej stronie która "kładzie lache" na aktualny związek, nogami przebierając, żeby się związać na nowo albo choć zamknąć prawnie stary rozdział.

Gdzież słyszałem na YT(to pastor Kudzia, chyba móiwł?), że drugie małżeństwa mają 75% szans żeby się rozpaść (pierwsze, jeżeli nie są sakramentalne - 35%, a te sakramentalne tylko 5%).
Czy można coś poradzić, gdy druga strona prze do rozwodu za wszelką cenę? Ja nie mam w tej materii doświadczeń ale inni forumowicze pewnie coś mogą tu powiedzić. Osobiście czuję, że nic nie można poradzić i dodatkowo można dostać łatkę tego/tej co utrudnia.
Trzeba pewnie wtedy zadbać o swój spokój psychiczny, duchowy no i o dzieci.
 
     
Wolf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-11, 12:46   

No i po kolejnej rozprawie. Skończyło się na niczym, tyle dobrego że żona nie uzyskała zabezpieczenia miejsca pobytu przy niej, wiec nie jest w stanie, przynajmniej chwilowo, odciąć mi kontaktów z dzieckiem. Sąd skierował sprawę do RODK, po ich opinii będzie dopiero kolejna rozprawa. Żona została pouczona ze jeżeli po badaniach dziecka okaże się że nie jest gotowe na rozwód, to będzie musiała wycofać pozew. Tyle że opinie o działaniach samego RODK krążą nienajlepsze :-(
 
     
4xAS
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-11, 13:04   

A czy dzieci mogą być gotowe na rozwód
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-11, 13:12   

czyli perspektywy sa dobre
a Ty zamiast dziękować Bogu to wyszukujesz, co może pójść źle

ja nie chciałabym być na miejscu Pana Boga- daje tyle łask, a człowiek nadal niezadowolony....
 
     
Wolf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-11, 21:43   

Bety napisał/a:
czyli perspektywy sa dobre
a Ty zamiast dziękować Bogu to wyszukujesz, co może pójść źle

Nie wyszukuję, natomiast opieram się na doświadczeniach innych ojców :-( Bardzo chciałbym żebyś miała rację, niestety statystyki są nieubłagane...
Bety napisał/a:
ja nie chciałabym być na miejscu Pana Boga- daje tyle łask, a człowiek nadal niezadowolony....

Niezadowolony? Raczej martwiący się o przyszłość, bo niestety małżonka zaczyna kłamać i wycofywać się z wcześniejszych ustaleń względem opieki nad dzieckiem. :-(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8