Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pornografia w małżeństwie
Autor Wiadomość
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 10:25   pornografia w małżeństwie

Powiedzcie mi proszę, co jest normalne, gdzie jest granica, bo już nie wiem.
Mój mąż od lat ogląda pornografię, chodzi na sexczaty, wymienia się zdjęciami z paniami itd.
Po moich prośbach i groźbach przez pół roku zostawił to, chodził na grupę wsparcia dla seksoholików. Potem przestał bo "stresuje go to, jest bez sensu, nic to nie daje, poradzi sobie sam".

Odpuściłam, bo nie chcę się w tym babrać, nie chcę go kontrolować. Zajęłam się sobą, wiem że odpowiadam za swoje 50% w naszym małżeństwie.

Ale on nie przestał, widzę to po jego zachowaniu. Ma okresy wstrzemięźliwości, kiedy bardziej zajmuje się mną, jest bardziej rozmowny, i ma swoje ciągi, kiedy gapi się w komputer cielęcym wzrokiem i niewiele do niego dociera. Nie muszę go sprawdzać, po prostu to widzę.
Znalazł sobie wygodny pół środek. Niby już nie rozmawia z kobietami. Kiedyś w jakiejś chwili szczerości przyznał mi się że i co ogląda.
Znalazł sobie wygodny pół środek. Wymyślił że oglądanie to nic takiego, więc ogląda. Czasem filmy, a czasem panie w kamerkach w realnym czasie. Bo to przecież nie interakcja, tylko oglądanie. No może czasem coś napisze, porozmawia... Granica mu sie płynnie przesuwa.

Siedzimy razem wieczorami w salonie, ja z książką lub z laptopem, on pracuje przy swoim komputerze, a w międzyczasie wiadomo. Nie widzę jego monitora. Widzę tylko nerwowe zamykanie stron gdy przechodzę, widzę ten cielęcy wzrok. Potrafi gadać ze mną, a jednocześnie oglądać.

Gdy go spytam oczywiście zaprzecza jak długo się da. Pytam zwyczajnie, bez awantur. Nigdy się nie przyzna. Potem robi się bardziej nerwowy, odwraca kota ogonem, że on niby też nie wie co ja robię przy komputerze itd.

Mam opcję udawać że nic się nie stało, albo też iść w zaparte że wiem i koniec, rani mnie to, przeszkadza. Jak się odetnę od niego, przeniosę do drugiego pokoju, na kanapę, przestanę odzywać, to po tygodniu, po miesiącu może przyjdzie skruszony, przyzna się że ogląda, ale oczywiście już to rzucił, już nigdy nie będzie. Stara śpiewka.

Ja wiem, że wiele kobiet godzi się na pornografię w swoim małżeństwie. Gdybym tego chociaż nie widziała... Ale często widze po jego zachowaniu. Ogląda w mojej obecności, a gdy wyjadę to w ogóle pewnie szaleństwo bo widzę na koncie że płaci za dostęp do tych kamerek czasem.
Wydaje mi się że to jest problem jego obojętności, tego że nasza relacja się nie pogłębia. Pewnie nie jedyny ale bardzo istotny.

Poradźcie coś proszę. Jak Wy żony reagujecie na to, jak sobie z tym radzicie?
Casem się zastanawiam czy może jestem przewrażliwiona. Ale jednak coś we mnie się upiera że tak nie może być. Tylko co mogę zrobić?
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 11:42   

Ja bym odeszła, tym bardziej, że nie macie dzieci. Granica już dawno została przekroczona. Dla mnie oglądanie filmu, zdjęć jeszcze ujdzie, ale już rozmowa, seks kamerki, wymiana wizerunku i to jeszcze przy Tobie to już brak szacunku.

Nie mogłabym siedzieć w jednym pokoju czytać i patrzeć na męża i zastanawiać się czy teraz ogląda czy nie. Raz już to przeszłam i nigdy więcej.

duzapanna napisał/a:
Mam opcję udawać że nic się nie stało, albo też iść w zaparte że wiem i koniec, rani mnie to, przeszkadza. Jak się odetnę od niego, przeniosę do drugiego pokoju, na kanapę, przestanę odzywać, to po tygodniu, po miesiącu może przyjdzie skruszony, przyzna się że ogląda, ale oczywiście już to rzucił, już nigdy nie będzie. Stara śpiewka.


Właśnie ja bym już się w tą zabawę nie chciała bawić. Chce to niech sobie siedzi i ogląda ale bez Ciebie.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 11:51   

Witaj :) Pytasz czy jesteś przewrażliwiona - czy wiesz że w KK uzależnienie od pornografii jest powodem do orzeczenia o nieważności małżeństwa? (piszę to TYLKO, aby pokazać, że KK ten problem traktuje baaaardzo poważnie). Tak więc nie jesteś :) To że kobiety godzą się na pornografię nie znaczy że tak trzeba albo że to jedyne co można zrobić. To niestety nałóg. Znajdziesz na forum podobne tematy - szukaj o seksoholikach, na pewno się wypowiedza osoby obeznane z tematem, zajrzyj na dział Kącik psychologiczny na tym forum. Szukaj też na forach w necie o seksocholiźmie.
Gdy go spytam oczywiście zaprzecza jak długo się da.
Każdy nałgowiec zaprzecza.
Odpuściłam, bo nie chcę się w tym babrać, nie chcę go kontrolować.
Bardzo dobrze, bo i tak nie byłabyś w stanie - to on ma siebie kontrolować.
Pytam zwyczajnie, bez awantur.
Tak właśnie się rozmawia z uzaleznionym. Spokojnie go 'demaskuj' ale nie oceniaj.
Wydaje mi się że to jest problem jego obojętności, tego że nasza relacja się nie pogłębia.
On nie ma potrzby suzkania relacji z Tobą - tzn. ta potrzeba nie jest prorytetem tak jak np. alkoholik pogłębia relacje z butalką anie z rodziną. Twój mąż nie jest nawet w stanie teraz tego robić (mój uzalezniony mąż też nie jest) - poprostu tam zaspokaja swoje potrzeby i nie inwestuje w inne.
Jak Wy żony reagujecie na to, jak sobie z tym radzicie?
Tutaj więcej napiszą CI osoby z takim porblemem. Od siebie dodam: mój mąz jest silnie uzależniony od kompa i gier i ogólnie wirtualnego życia. Ja chodze na terapię, ucze się stawiac granice, rosnę w siłę sama :) uczę się jak postepowac z mężem - ogólnie on musi ponosić konsekwencje swoich czynów, ja mam je demaskować ale nie oceniać, nie wierzyć w jego śpiewki, nie kontrolowac itd :) Posuzkaj w necie o seksoholikach - tam będzie dużo porad specjalistów :)
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 12:21   

Gdzieś przeczytałam o żonie seksoholika....zapytana, jak sobie radzi w takim małżeństwie, jak wspiera męża w zdrowieniu, odpowiedziała, że jeżeli chodzi o tę sferę, to interesują ją dwie sprawy - czy mąż ją dobrze traktuje i czy chodzi na terapię. I myślę, że to jest najzdrowsza postawa, jaką można w takiej sytuacji przyjąć. Wychodząc poza to, babrzesz się we współuzależnieniu.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 12:51   

Myślę, że trzeba rozróżnić :
- uzależnienie od pornografii (czlowiek nie może sie obejśc bez częstego ogladania i szuka coraz mocniejszych wrażeń wzrokowych) od
- oglądanie pornografii czy mówiąc mniej pejoratywnie erotycznych filmów
pewnie z 90% facetów ogląda i spora część pań.
Ostatnio na liście bestsellerów jest książka "50 twarzy greya" i przypuszczam, że to nie panowie kupują (bo panowie ogólnie mało czytają) tylko grzeczne panie:)
Ale to w sumie nie pornografia tylko erotyka.

oraz rozróżnić wyrażnie :
- ogladanie od
- wchodzenie w jakieś interakcje (sex czaty, kamerki itp)
Ogladanie to nie zdrada a sex czat to już w jakimś stopniu zdrada

ps.
Duzapanna, a nie można kompromisu?
Obejrzec razem jakiś soft erotyk (nie mówię o jakichś hard pornosach)
i wykorzystać to w budowaniu intytmności?
 
     
gota
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 13:03   

Ja od siebie polecałabym terapię dla współuzależnionych. Pomaga w pracy nad sobą i dodatkowo można uzyskać porady jak postępować z osobą uzależnioną.

Mi terapia i zdobywanie wiedzy o uzależnieniu bardzo pomogło :mrgreen: mimo że mąż nie odpuszcza. Uzależniony jest od alkoholu, ale mechanizmy zachowania są podobne.

Pogody ducha :-)
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 13:08   

Dziękuję dziewczyny za Wasz odzew.

Wiem co mówią podręczniki o mojej sytuacji. Sporo przeczytałam o stawianiu granic.
Był czas że zażądałam pójścia na terapię. To było już dwa lata temu. Wynalazłam terapeutę, niestety pani psycholog, która niby zajmuje się właśnie tą tematyką powiedziała mężowi że dla niego najlepsza będzie grupa wsparcia. Wysłałam go więc na grupę wsparcia, na którą chodził bez przekonania jakoś do czerwca zeszłego roku, z coraz mniejszym zapałem, aż wreszcie ją olał.

Wiem że on już nie pójdzie nigdzie po żadną pomoc, bo niespecjalnie widzi w sobie jakiś problem. Jemu jest dobrze tak jak jest. A ja nie mam zamiaru go zmuszać. Bo co nam przyjdzie z kontroli i zmuszania. Widziałam w nim dobrą wolę, widziałam że się stara w miarę swoich sił. Stara się być czuły dla mnie a ze swoim "hobby" po prostu dobrze się ukrywa.
Myślałam że to nam wystarczy, ta dobra wola. Chciałam mu po prostu zaufać, nie podejrzewać, dać wolność. Myślałam że mogę tak żyć, dbając o siebie i swój rozwój, będąc z nim na tyle na ile się da. Ale nie wiem.

Wiem już dlaczego wybrałam sobie takiego a nie innego męża. Zaakceptowałam, że ponoszę konsekwencje swojej niedojrzałości. Wybrałam kiedyś faceta oglądającego pornografię, bo nie wiedziałam jak wielki to może być problem i jak ciężko będzie mi z tym żyć. Nie rozumiałam że to uzależnienie. Wybrałam męża, który nie potrafi komunikować emocji, który nie potrafi stworzyć satysfakcjonującej intymnej relacji (mam na myśli intymność emocjonalną, psychiczną). Więc może to wszystko część tych konsekwencji. Na ile mam prawo wymagać od niego zmian?

Ale żyć tak też nie potrafię. Mój mąż nie jest dla mnie niedobry. Wydaje mi się że poświęca mi czas i uwagę na tyle na ile potrafi. Ma po prostu całkiem inne, pokrzywione patrzenie. Nie rozumie, że oglądanie pornografi wyklucza się z kochaniem mnie. Nie widzi że to chore kiedy pyta mnie jak chcialabym spędzić urodziny, albo mówi: co tam, idziemy zaraz spać, a jednocześnie patrzy na te obrazy.

Druga sprawa: wiem że on to ciągle robi, bo niby jakim cudem miałby nagle przerwać. Wyczuwam to podskurnie jakimś dodatkowym zmysłem. Ale gdy on się zapiera, gdy robi ze mnie przewrażliwioną wariatkę, albo gdy głosem niewiniątka zapewnia no jak to, co ty mówisz, przecież wiesz że po prostu pracuję - to tracę rezon. Przecież nie wiem na 100% że robił to właśnie teraz, prawda?
To po prostu taka mieszanka jakiejś jego obojętności, nieobecności i rozdrażnienia, które nauczyłam się wyczuwać.

grzegorz nie wiem jakie filmy ogląda większość facetów, to co widziałam u mojego męża nijak się ma do budowania intymności.
Problem w tym, że nie da się tak łatwo postawić granicy jak Ty to opisałeś. Jeśli zgodzę się na oglądanie, to co za różnica czy to będzie oglądanie pani na filmie, czy pani w kamerce na żywo, prawda? W końcu to tylko oglądanie. A jak się już ogląda panią na żywo, to cóż szkodzi napisać jej jedno zdanie dla podkręcenia emocji. A potem drugie i trzecie. A potem podjąć rozmowę na priv, skoro już pani zagadała. A potem snuć marzenia co by było gdyby. I umówić się na kolejne spotkanie na czacie.
Tak jak napisałam ta granica u mojego męża jest płynna. To jak pozwolić alkoholikowi pić jedno piwo dziennie, nic innego i nic więcej. A on, spoko może po nic więcej nie sięgnie, ale będzie marzył o tym piwie cały dzień.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 13:56   

Regina22 napisał/a:
Ja bym odeszła, tym bardziej, że nie macie dzieci.


Pierwsza odpowiedź w wątku. Słusznie, po co się patyczkować.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 15:09   

duzapanna napisał/a:

grzegorz nie wiem jakie filmy ogląda większość facetów, to co widziałam u mojego męża nijak się ma do budowania intymności.
Problem w tym, że nie da się tak łatwo postawić granicy jak Ty to opisałeś. Jeśli zgodzę się na oglądanie, to co za różnica czy to będzie oglądanie pani na filmie, czy pani w kamerce na żywo, prawda? W końcu to tylko oglądanie.


Tak jak napisałem różnica jednak jest zasadnicza.
To tak jakby powiedzieć, że między porozmawianiem z kobietą, a pójściem z nią do łózka nie ma wyraźnej różnicy.
...
Ponadto nie wiem czy powinnaś traktować męża jak dziecko?
Zgodzę się, pozwolę mu, zakażę...przecież jest dorosłym facetem.
Sam musi zrozumieć, że to co robi ma (lub może mieć) negatywny wpływ na wasze relacje.
Mówienie dorosłemu facetowi, nie oglądaj zboczeńcu porno bo to grzech...sorry ale to nie
działa, albo oglądasz porno=jesteś seksoholikiem ...
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 16:55   

Teraz to wiem, że do wszystkiego musi dojść sam. Jak napisałam, takie były moje działania 2 lata temu, dłuuugą drogę przeszłam od tego czasu i już tak nie robię.
Dałam wolność, niczego nie narzucam, przestałam sprawdzać, starałam się ufać na nowo. Ale mam świadomość że z jego strony właściwie nic się nie zmieniło.

Wydaje mi się, że Mrówka bardzo celnie określiła to, co się dzieje. Mój mąż nie szuka bliskiej relacji ze mną, bo skupia się na czymś/kimś innym.

Tak, byłam żoną współuzależnioną, ale od dwóch lat pracuję nad sobą. Ponownie nawróciłam się do Boga. Wiem że moje szczęście nie zależy od mojego męża. Ale żyję z nim pod jednym dachem. Jakoś nie umiem poprzestać na wspólnym zjedzeniu kolacji, zakupach, czy nawet urlopie, widząc że on jest ze mną jakoś tak powierzchownie, zawsze ostatecznie wycofa się do swojego świata, nie wiem wyobrażeń, fantazji.
Jak siedzi przy kompie, nie mogę spytać co robi, bo jego odpowiedź to zawsze: NIC. Ewentualnie oskarżenie, że chcę go kontrolować. Więc już nie pytam, bo nie chcę kontrolować...
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 17:03   

grzegorz_ napisał/a:

Tak jak napisałem różnica jednak jest zasadnicza.
To tak jakby powiedzieć, że między porozmawianiem z kobietą, a pójściem z nią do łózka nie ma wyraźnej różnicy.


W rozmowie z kobietą nie ma nic złego, natomiast w oglądaniu z bliska jej narządów i czynności seksualnej jak najbardziej Zwłaszcza gdy ma to realne skutki w naszym życiu.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 18:49   

Panno mogłabym się podpisać pod 90% tego co napisałas w drugim poście, zamieniajac jedynie słowo pornografia na gry i swiat wirtualny. Po Twoich wpisach widać, że już dośc mocno przepracowałas ten problem a teraz zostaje czekanie na męża, aż on to zrobi. Ja o swoim małżeństwie czasem tak myślę, że ten nałóg męża przeszkadza mi dlatego właśnie że stanowi on jego świat a małżeństwo jest na boku, zamiast małżeństwo priorytet a granie to hobby na drugim planie. Z takiego stanu nie da się czerpać satsfakcji i takie małżeństwo to ułuda. TO tak, że gdyby mąż 'był obecny' w małżeństwie to jakieś tam epoizody filmowe można by znieść, ale niestety osoba uzależniona nie szuka spełnienia w innych relacjach, nie pracuje nad nimi. Tak z pozoru pewnie mogłabyś odchaczyć na plus listę rzeczy które mąż jako mąz robić powinien i robi ale i tak czujesz ta jego nieobecność - ja tak mam. Czasem myślę - co nam żonom wtedy pozostaje? Mój plan osobisty zakłada teraz pewne próby i działania (ja dość krótko to 'przerabiam') aż do ostatecznej możliwości czyli separacji - i albo mąz wtedy się opamięta i zacznie się z tego leczyć SKUTECZNIE, tak by MÓC budować jakos małżeństwo, albo wybierze życie beze mnie a ze sowim nałogiem, który zaspokaja jego ptorzeby i relacji i wszelkie inne. Tobie Panno może ktoś jescze poradzi tutaj jakąś drogę, jakieś działanie. Jesteś z Warszawy - wiem, że ks. dr Dziewiecki wykłada tam na Akademii Teologii Katolickiej - ma on swoją stornę domową - może warto byłoby się umówić z nim na spotkanie? Myślę, że wiele mógłby CI pomóc - jest psychologiem i zajmuje się uzależnieniami, a poza tym to bardzo rzeczowy facet (byłam na kilku jego wykładach). Pomyśl też o spotkaniach ognisk Sycharu. Bierność to najgorsze co możemy zrobić, a uczucie bezsilności tylko od złego pochodzi.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 19:25   

Moim zdanie problem leży poza łóżkiem .

CO WAS ŁĄCZY ?
Macie wspólny system wartości ?
Sens życia , wiara , itd.
Macie wspólne jakieś zainteresowania ?
Pochodzicie z podobnych domów ?
Macie podobny temperament ? ( nie chodzi tylko o seks )


Podejrzewam niestety , że mało Was łączy .
To nie dziwota , że i nie ma bliskości psychicznej , emocjonalnej czy duchowej ,
to i nie ma chęci na nia , rozmowy .
Zapewne także umiejetności porozumiania się ,
co jeszcze pogłębia oddalenie .
A sprawy łóżkowe są tylko dopełnieniem .
Dlaczegoż akurat na tym najtrudniejszym polu mąż akurat
miałby się okazać poliglotą ?
Przyjmij też , że faceci jak we wszystkich innych dziedzinach , lubią konkrety .

Oczywiście , sprawa współżycia strasznie ważna .
Ale to takie sprzeżenie zwrotne w relacji pomiedzy dniem i nocą ,
oraz wami samymi i samo się napedza .

On przesadza w jedną stronę , może Ty ciut w drugą . ( może już jesteś trochę przeczulona ? )


Kluczem jednak jest ZROZUMIENIE , bo on nie rozumie
i nie widzi w tym co robi niczego złego ,
to co ma zmieniać ?
Ewentualnie dla swiętego spokoju poudaje .
Ale też nie można wykluczyć , ze jak mówi NIE lub NIC
to mówi prawdę , ale znowu ty ciągle podejrzewasz .
We współżyciu widzi tylko miłe spędzanie czasu , dogadzanie sobie może wzajemne .
Nie widzi niczego wiecej .
No to mu spowszedniało .
A tam ma urozmaicenie , poszukuje "inspiracji" , może czegoś "nowego" ?
Może chciałby przenieść do waszego łóżka .
Nie tędy droga , ale on tego nie wie prawdopodobnie .
W sumie z filmików niewiele można dobrego wyciągnąć .
Raczej wprost przeciwnie .
A na ciebie pewnie zły , że "święta dziwica" itp.
A nie mówi , ze i tak powinnaś być wdzięczna , bo inny by zdradzał ?
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 20:20   

Dziękuję Ci Mrówko za wszystko co napisałaś :) Pomogłaś mi nazwać, o co naprawdę mi chodzi.
Tak sobie myślę, że przez te dwa lata leczyłam siebie. Teraz, kiedy nabrałam sił i czuję się gotowa do dalszego budowania relacji, dobitniej widzę że mój mąż nie jest tym zainteresowany. A może raczej nie ma pojęcia jak się za to zabrać, nie wie że można inaczej.
Znaczy czeka mnie czekanie.

Czy mogłabyś napisać na czym dla Ciebie polegaja takie próby? W jaki sposób można zaprosić męża do głębszej relacji?

Co do wspólnoty, to chyba by mi się przydała. Dotąd nie myślałam w ogóle o Sycharze, ale może? Rozeznaję.

Mare, bo też ja nigdzie nie napisałam że problem jest łóżkowy.
Odpowiadając na Twoje pytania, tak mamy wspólne zainteresowania, podobne usposobienia, podobne poczucie humoru. Jeździmy razem na rowerach, zwiedzamy, oglądamy wspólnie filmy, mecze. Tylko nie o to tu chodzi.
Na sprawy łóżkowe też nie narzekamy. Jeśli nazwać to nudą, to mój mąż byłby "znudzony" jeszcze przed ślubem, a tak nie było i nie jest. Akurat sprawy łóżkowo-fizyczne to jedna z niewielu sfer o jakich on potrafi ze mną rozmawiać.

Na pierwszy rzut oka wszystko gra.
Ale wcale nie gra.
Przykład:
Byliśmy na krótkim urlopie ze znajomymi, odcięci od multimediów. Na tym urlopie byłam ukochaną, jedyną, wspólne sacery, żarty itd. Dzień powrotu - koniec śmiechów, rozmów, cisza, brak kontaktu, jest komputer i jego świat. Jakbym z innym człowiekiem przyjechała.

Po powrocie z pracy, siedzimy chwilę razem, jemy kolację. Ale potem już jest separacja bo jest komputer. Nieważne czy jest coś do ustalenia, omówienia, może "omawiać" znad monitora, właściwie patrząc w ekran.

Planujemy romantyczny wieczór, ale wieczór się nie odbywa, bo mąż przez 2 godziny nie może się oderwać od komputera i wiadomo czego.

Zresztą pożycie, choć fizycznie, czasowo i ogólnie gra, to mam wrażenie że na moim miejscu mógłby być ktokolwiek. Nie zbliża nas, tylko oddala.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8