Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Sprostowanie
Autor Wiadomość
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-28, 13:36   Sprostowanie

W wątku, który jest już zamknięty http://www.kryzys.org/vie...r=asc&start=112
(poprosiłem o zamknięcie zanim się zorientowałem) pojawiło się krzywdzące moją żonę zdanie:

By w końcu pokazać tego nieszczęśliwego jakiego dotknęła sprawa także romansu zony.
co dalej??


Moja żona romansu nie miała. Nigdzie tak nie napisałem, opisywałem znajomość, którą ja źle zinterpretowałem (być może wskutek własnych grzechów i wyrzutów sumienia).
Domyślam się, że DHL1 źle zrozumiał moją wypowiedź (nie pierwszy raz), jednak co zostało napisane, to zostało napisane i mojej żonie sprostowanie się należy. To kobieta o bardzo wysokim poziomie moralności, nie mogę pozwolić aby była publicznie znieważana.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-28, 14:25   

Macko
Mącisz zamiast pisać wprost.
A to, że "przypadek kogoś z rodziny", a to, że "znajoma".
Sorry, ale to trochę dziecinada, w stylu
"mój kolega zdradza żonę, co mam mu powiedzieć?"
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-28, 15:11   

Możesz myśleć co chcesz. Zarzucanie kłamstwa, nie pierwszy raz tutaj, jest mało fajne, ale cóż ... nie mój to problem. Ja tutaj jestem ok. Moderacja woli wyciąć nazwę choroby zakaźnej.

Przypadek z rodziny JEST i jest to osobna sprawa, do której nikt się nie ustosunkował. Być może za mało kontrowersyjna. Może gdybym ja z własną np. ciotką ;)
Szczegółów więcej podawał nie będę, jest jak napisałem. Nic z tego dobrego jak widać nie wyniknie, a straty mogą być. Temat zamknięty.
Jestem wdzięczny wszystkim osobom, które podeszły życzliwie, było ich sporo.
Przemyślę rady m.in. dot. opieki duchowej, 12 kroków.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-28, 21:35   

Macko, haloooo tu ziemia 8-) 8-) 8-) 8-)
Sąsiadka mi mówiła a fajna laska i dzieci ma zdrowe a mąż wporzadku tylko ma pamiątkę z mlodosci w 5 klasie i zaczyna palić bo mu koledzy dokuczaja bo ma sioste co ma inna matkę ale też fajna jest ze jej Pan Bóg powiedział żebyś się za siebie wziął bo Jemu o ciebie chodzi w tej opowieści. :-/
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 00:29   

macko napisał/a:
Moja żona romansu nie miała. Nigdzie tak nie napisałem, opisywałem znajomość, którą ja źle zinterpretowałem (być może wskutek własnych grzechów i wyrzutów sumienia).

Domyślam się, że DHL1 źle zrozumiał moją wypowiedź (nie pierwszy raz), jednak co zostało napisane, to zostało napisane i mojej żonie sprostowanie się należy. To kobieta o bardzo wysokim poziomie moralności, nie mogę pozwolić aby była publicznie znieważana.

Macko zastanawiałem się czy odpisać??....
I postanowiłem muszę-mimo nawet tego że dopiero wróciłem z pracy i padam na.....
A teraz w skrócie moje myśli:
Na początku myślałem że grasz(bawisz się kosztem innych)
Ale po tym co zaszło między 11.00-13.00
(-wiesz o czym piszę )dotarło do mnie jakim kłębem nerwów i emocji jest ten facet.
I to spowodowało we mnie decyzję
a wiesz czemu????
bo miałem dokładnie to samo....bombe zegarowa emocji- bombe jaka nie wiadomo kiedy miała wybuchnąć.
A teraz spokojnie do sedna.
Nikt nie uraża twojej żony,nikt nie robi z niej niewiernej kobiety,nikt nie uraga jej moralności.
Co nie zmienia postaci że pisząc o romansie-miałem na myśli fakty;
A faktem była -znajomość.
Macko jeżeli kobieta łączy swój czas,swoje więzi emocjonalne,jeżeli poświęca czas innemu mężczyźnie niż mąz-jest to czy chcesz czy nie zalążek romansu.
Inna jest sprawa dlaczego tak się stało,co było motorem,gdzie tkwił problem.
I chyba sam wiesz gdzie tkwił???
motorem byłes ty -a w zasadzie twoje zachowanie.
I nikt nie umniejsza twojej zonie-jedynie jest to sygnał dla ciebie.
Prosty sygnał ! ze masz atrakcyjną zone,że bez problemu wzbudza zainteresowanie,że nie doceniałeś tego co masz.
Pisałem już kilka razy masz dużego farta że Bóg dał ci szanse to dostrzec.
I nie urażaj się ..nie gryz prawie każdego kto mówia tobie NIE
a raczej staraj się słuchać każdego....
bo czy chcesz wierzyć..czy nie (a znam to z własnego zycia) ...więcej pomagaja i wnosza ci jacy wala nas kijem po plecach niż ci co nasz głaszczą po głowie....

pozdrawiam i mam nadzaje że zrozumiałeś co mam na myśli i chciałem przekazac

p.s i mam nadzieje że niefortunna wymiana na priv pokazała ci jedno.....
nie pozwalaj nigdy by szybkie ręce brały góre nad głową....
a co do 12 kroków???
jak najbardziej polecam.....bo bez nich nie wiem gdzie cię doprowadzi byle jaka pzreszkoda na drodze....
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 09:53   

DHL1 napisał/a:

Na początku myślałem że grasz(bawisz się kosztem innych)


Miłe :->

Cytat:
Ale po tym co zaszło między 11.00-13.00
(-wiesz o czym piszę )dotarło do mnie jakim kłębem nerwów i emocji jest ten facet.


Prawda.
Oazą spokoju też nie jesteś :-P

Cytat:
Nikt nie uraża twojej żony,nikt nie robi z niej niewiernej kobiety,nikt nie uraga jej moralności.


Słowa mają znaczenie jakie mają. Nawet jeśli je wypowiadający myśli inaczej.


Cytat:
Co nie zmienia postaci że pisząc o romansie-miałem na myśli fakty;
A faktem była -znajomość.
Macko jeżeli kobieta łączy swój czas,swoje więzi emocjonalne,jeżeli poświęca czas innemu mężczyźnie niż mąz-jest to czy chcesz czy nie zalążek romansu.


Więzi emocjonalne? Jakie? Co wiesz o więzach emocjonalnych miedzy tymi ludźmi?
Każda znajomość czy nawet pojedyncze spotkanie może być zalążkiem romansu. Tylko co z tego? Istotne jest co z tym zrobimy. Wg wszelkich danych jakie jestem w stanie zebrać, moja żona dała sobie radę z tym bardo dobrze.
Dopuszczam możliwość znajomości, przyjaźnienia się z innymi ludźmi, w tym z mężczyznami mojej żony. Kim jestem żeby nie dopuszczać?

Dlaczego ja tłumaczę obcym ludziom, którzy znają może 0.00000001% "faktów" postępowanie mojej żony??? Dlaczego Ci ludzie mają potrzebę się w tej kwestii wypowiedzieć???
Ani jedno ani drugie nie jest normalne.

Cytat:
Inna jest sprawa dlaczego tak się stało,co było motorem,gdzie tkwił problem.
I chyba sam wiesz gdzie tkwił???
motorem byłes ty -a w zasadzie twoje zachowanie.


Domyślam się co chcesz powiedzieć.
Ten temat mamy bardzo dokładnie przerobiony.
Mylisz się.

Cytat:
I nikt nie umniejsza twojej zonie-jedynie jest to sygnał dla ciebie.
Prosty sygnał ! ze masz atrakcyjną zone,że bez problemu wzbudza zainteresowanie,że nie doceniałeś tego co masz.


Pudło z niedocenianiem.

Cytat:
Pisałem już kilka razy masz dużego farta że Bóg dał ci szanse to dostrzec.
I nie urażaj się ..nie gryz prawie każdego kto mówia tobie NIE
a raczej staraj się słuchać każdego....


Nie wiem czy Bóg miał coś z tym wszystkim wspólnego.
Myślę, że Bóg wolałby mnie bardziej takiego jakim byłem, niż takiego jakim jestem teraz.
No, może 90% tego co było i 10% tego co teraz.
Jeśli chemia mózgu wróci do normy, to będzie lepiej. Zabawne, że nawet to co jak myślimy jest w dużej mierze kwestią fizjologii.

Nie, jest bardzo wielu ludzi, których lepiej nie słuchać.
Nie, że jakaś wielka szkoda z tego (zależy od stanu nerwów), ale po prostu nie warto.
Szkoda czasu.


Cytat:
pozdrawiam i mam nadzaje że zrozumiałeś co mam na myśli i chciałem przekazac


Zrozumieć chyba zrozumiałem. Tyle, że Ty nie rozumiesz, że nie trafiasz.
Masz jakieś przemyślenia, które są pewnie bardzo trafne i wartościowe, ale to nie ta sytuacja. Wszyscy mniej lub bardziej tak mamy. Zdaje się, że to co nam się kiedyś wyryło w głowie da się odnieść do każdej sytuacji. Proste schematy.

Cytat:
p.s i mam nadzieje że niefortunna wymiana na priv pokazała ci jedno.....
nie pozwalaj nigdy by szybkie ręce brały góre nad głową....


A co Tobie pokazała? Już nie pamiętasz słów, które Ty napisałeś? Czy one były ok?
Widzisz, ja to POMINĄŁEM, ja tego NIE WYCIĄGAM. Chociaż pierwsza wersja tego sprostowania brzmiała zupełnie inaczej ;-)
Ja Ciebie przeprosiłem. Ty napisałeś to co napisałeś to co napisałeś o mojej żonie i napisałeś to co napisałeś o mnie.
Kodeks honorowy z lepszych czasów był oczywisty w tym pierwszym przypadku.
No właśnie, honorowy :-(

I dalej jedziesz tym tonem mentora do uczniaka.
A tego jednego magicznego słowa jak było tak nie ma, ale ja na to nie czekam. Mnie to nie jest potrzebne. Ostatnia wiadomość priv, którą napisałem do Ciebie przyniosła mi spokój i o to chodziło. Przezornie nie wchodziłem na forum wieczorem dzięki czemu tym razem spałem :)

Pokój Tobie.

----
Do istotnych tematów: wygląda na to, że problem zdrady w moje rodzinie, ten o którym pisałem jako "drugi przypadek", trwa nadal. Jest to bardzo bolesne.
I jak nie wiedziałem co robić tak nie wiem :-(
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 10:23   

Po tym co powyżej wiem jedno:
nie ma sensu ani ci odpowiadać -ani nawet czytac co napiszesz

Marnuj czas innym ja mówie pass
mam swoje problemy życia- i jest ich trochę
to istota dla mnie -a nie marnować czas na beznadziejne słowo-potyczki
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 11:25   

Punkt 5 regulaminu forum. Czy kogoś to obchodzi?

Dodam jeszcze, że użytkownik DHL1 wysłał mi przed chwilą prywatnego maila, w którym dalej poddaje w wątpliwość wierność mojej żony. Robi wszystko żeby zasiać we mnie wątpliwości i zgnoić. On ma jaja i on by sobie poradził ze wszystkimi złymi myślami ..... jakby był pewny a ja najwidoczniej pewny nie jestem. Samo dobro :evil:

O ile dobrze kojarzę ten człowiek był już zabanowany na forum, być może powienien byc zabanowany ponownie, bo to co robi czyni spustoszenie.
I mam gdzieś czy to jest zwykła ignoracja czy złe intencje.
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-29, 11:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 11:49   

Panowie, moim zdaniem warto by zakończyć tę dyskusję. Do nikąd nie prowadzi - wierzę, czytając, że doszliście do podobnych wniosków.

Wierzę jedynie, że my, czytający wyciągniemy z tego jakieś wnioski.
Może akurat jest na forum osoba, której taka dyskusja da coś więcej (po to to forum też jest)

Z Bogiem w drogę! M.

PS. Macko, napisałeś

Cytat:
Punkt 5 regulaminu forum. Czy kogoś to obchodzi?

o którym konkretnie punkcie napisałeś?

z regulaminu
"V Konsekwencje nieprzestrzegania regulaminu "
czy może
1.5
"5. Pamiętaj o warunkach regulaminu rejestracji, na które wyraziłeś zgodę. W razie wątpliwości zawsze możesz przywołać go klikając w link "Rejestracja". Obowiązuje on razem z niniejszym regulaminem na całym forum. "

czy ... ?
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 11:50   

5. Osoby przeżywające kryzys są przeważnie w złym stanie psychicznym, prosimy więc nie przysparzać im dodatkowego cierpienia ostrą krytyką, bądźmy dla siebie dobrzy – szanujmy uczucia innych i nie rańmy ich dodatkowo. Unikajmy pouczania i moralizatorskiego tonu.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 12:05   

Gosiu H poniżej jest moja prywatna wiadomośc:

Nie mam za co przepraszać-a już na pewno nie będę trego robił bo ktoś ma chore wizje.

I napisze tylko jedna istotną sprawę -choć nie wiem czy dotrze do ciebie przez to pomieszanie
myśli,emocji i piorun wie czego.
Sam urazasz swoja zonę
a wiesz czymu???
dopuszczając nawet myśl o zdradzie i nieczystości.
Gdybym ja sam był pewny czystości znajomości,gdyby we mnie samym nie siedziała jakas tam iskra niepewności
to słowa kogos tam- olał bym totalnie.
Bo ja wiem i jestem pewien.(kumasz)
A ty tego nie jesteś pewny i dlatego gra ci to na nerwach i dostajesz piany
masz wizję w obronie honoru.
Honor obroni się sam-
a ty??
to ty musisz wierzyć.....ale wierzysz nie do końca

szkoda mi cie chłopie -bo ciskasz się,oceniasz,walisz na oslep i grasz urażonego.
Poczytaj swój temat i zobacz ilu ludzi cie oceniło negataywnie,ile typu moderatorzy jest neutralnych(bo tacy maja być)

a ilu poszło za tobą....
oblicz ...wyciągnij wnioski..i zrób cos z tym


Gdzie zatem urażam,obrażam
czy to ja napisałem cos na forum-wytłuściłem i dodałem znaki zapytania???
-na co zresztą odpowiedziała Kenya.

Skoro faktycznie złamałem jakiś punkt regulaminu ,poniosę za to odpowiedzialność.


to tyle w tym temacie
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-29, 12:29, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 12:05   

Macko, 2 sprawy, tak dla porządku :

1. wyedytowałeś post, który ja zaakceptowałam i do którego się odniosłam.
Po Twojej edycji moje wpisy mało mają znaczenia, bo Twój post (Dzisiaj 11:25) jest inny

w tej sytuacji - jeśli uważasz, że DHL1 łamie zasady forum pisząc do Ciebie niestosowne PW skontaktuj się, proszę, bezpośdrednio z którymś z moderatotów i przedstaw tę sytuację w szczegółach.
To nam pomoże podjąć działania.

2. napisałeś, że wpisy łamią p 2.5 regulaminu forum pytąc czy kogoś to obchodzi?
Tak, obchodzi.
Tak, uważaliśmy, że Twój wątek poszedł za daleko - poprzedni został zamknięty (zresztą zgodnie z Twoją prośbą). Otworzyłeś kolejny wątek.
Muszę w imieniu swoim i kolegów moderatorów prosić o zrozumienie - nie zawsze umiemy dostrzec, że to, co jedni nazywają pyskówką dla innych jest ranieniem. Mamy różne poziomy odbierania rzeczywistości. Jeśli Ciebie te wszystkie wpisy (na forum, do PW się nie odnoszę) ranią, a myśmy tego nie wyłapali, to chciałabym przeprosić. Różne mamy poziomy wrażliwości. To, co jedni przyjmą "na klatę" innych porani.

Macko - nie odpowiadaj od razu, bardzo proszę. Spróbuj pomyśleć. Spróbuj bez emocji (trudne, wierzę) na to spojrzeć (dasz radę, facet jesteś a jako taki masz łatwiej najpierw rozum włączając a emocje na koniec). Nad całym tym i poprzednim wątkiem takoż. A może tam jest coś dla Ciebie, co jest do przepracowania, o czym nie wiesz, a co takie emocje wywołuje.
Pomyśl o tym DLA SIEBIE, nie dla nas tu, na forum. Dla siebie. Bo warto!
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 13:05   

Macko, mam prośbę byś podjął decyzję, czy chcesz by pisano dalej do Ciebie posty, jeżeli nie chcesz bo uważasz,że tylko Cię ranią i nic poza tym Ci nie dają to można skończyć temat i go zamknąć. Jeżeli uważasz, że wprawdzie boli to co tu jest pisane , ale coś Ci to daje, to daj sobie czas na pauzę by najpierw przemyśleć to co czytasz a potem odpisać. Emocje nie zawsze są potrzebne w komunikacji, często ją utrudniają.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-29, 13:51   

Tak sobie popiszę, mój wątek to sobie popiszę.

Tak, ja nie jestem pewny czy żona mnie zdradzała czy nie. A co to znaczy być pewnym?
Mam tylko jej słowa, mam słowa jej znajomego. Mam w pamięci czas kiedy ta znajomość trwała i wiem jak między nami było i wiem, że był to nasz czas pełen miłości, być może nasz najlepszy czas. Czas pełnego zaufania, radości, wszystko było takie intensywne, takie dobre. I to ciągle wiele lat po ślubie (ponad dziesięć).

A potem przyszło to coś z mojej strony. Ta kobieta, niestety nie opanowałem się i dałem się ponieść, nie zatrzymałem swoich uczuć na przyjaźni (choć w czynach daleko się nie posunąłem). Zastanawiam się od miesięcy: czego mi brakowało? Męczę żonę pytaniami czego jej mogło brakować. Ona twierdzi, że niczego. U mnie to był najprawdopodobniej fizyczny pociąg :-(
Tak, naprawdę jesteśmy zgodni w tym, że nie mamy za bardzo czego poprawiać w tym co było. Mamy to przerobione do znudzenia. Moja żona powtarza że marzy tylko o tym, żeby było tak jak było.
Nie jestem fachowcem, ale myślę, że mogło być tak, że ja swoje wyrzuty sumienia przełożyłem na żonę, że nagle ta nieistotna znajomość urosła mi do czegoś z czymś sobie przestałem radzić. I zaczęła się ta choroba.
Ta choroba jest taka, że ludzie boją się rzeczy absurdalnych. Potwory, wojna, że policja goni. Wiemy, ze tego nie ma, ale psychozy się pojawiają. U mnie jest zawsze ta nuta niepewności. Co by żona nie powiedziała, jakie fakty by nie były to to jest.
Jakoś sobie nauczyłem się z tym radzić, ale czasem pod wpływem byle przypomnienia zaczyna się szał. Tak było w niedzielę w nocy po tym jak przeczytałem pewien wpis w zamkniętym wątku. To jest jak nagły wybuch w mózgu - jakieś wyobrażenie sobie jakiejś sytuacji (absurdalnej najczęściej) i już jestem w kawałkach, nie wiem co się dzieje, nie panuje nad sobą. Czesto sie to juz na szczescie nie zdarza.
Teraz był DHL, ale w godzinę po zajściu jestem już spokojny (idzie ku lepszemu!).
Ja rozumiem, że można nie wiedzieć. Nie mam żalu, przepraszam za wybuch. Nikogo nie chcę banować :)

Gdyby ktoś chciał mnie wesprzeć, ale może w inny sposób niż sugerując znowu zdradę żony, to byłbym wdzięczny. Tak, nie mam jaj, DHL ma rację. Pamiętam jeszcze czas kiedy je miałem (a może mi się tylko wydawało). Nie wiadomo skąd bierze się taka choroba, taka jest opinia psychiatry, do którego chodzę, ale obcina ona jaja przy samym korzeniu.

Ktoś mi przesłał wczoraj ten link: http://pl.gloria.tv/?media=524653
to mnie trochę uspokaja. Zarówno w moim przypadku jak i mojej żony.
Teraz ja to widzę tak:
1. Ja: To byly takie etapy:
a. zakochałem się i to było jakby poza moją kontrolą (nawet nie bylem tego za bardzo swiadomy). W tym momencie byłem jeszcze moralnie ok.
b. Szukałem towarzystwa tej kobiety, zaczeliśmy współpracować, co miało bardzo dobre efekty - tu już nie wiem czy dalej byłem ok, jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że może pójść dalej. Bardzo się cieszyłem, z tej znajomości. Zona o tym wiedziala i sie godzila.
Mysle, ze tu bylem jeszcze mniej wiecej ok
c. Potem przekroczona zostala granica kiedy zaczalem myslec, ze mozliwe jest cos wiecej jak miedzy kobieta i mezczyzna. Tu juz na pewno bylem nie ok. Byly proby powrotu do etapu "b" (zarowno z mojej i jej strony), ale sie nie udalo. A potem sie skonczylo. Krotko trwalo.

2. Moja zona: wg wszystkich znakow, rozmow z zona wynika, że nie było zakochania (w sensie nigdy nie interesował ją jak mężczyzna, fizycznie). Nawet trudno powiedzieć czy go bardzo lubiła. Interesował ją, jak to mówi - ciekawe jest poznać kogoś innego, z innej bajki dowiedzieć się jak to jest. Tak, w to wierzę z całego serca. Taka ona jest. Ludzie ją interesują. Zona mówi: przywykłam do tych kontaktów, weszły w krew. Nie byla świadowa, ze coś w tym nie tak, bo nigdy nie bylo gadki o milosci czy czyms takim ("no co Ty? Z nim? Po co? Ja już tego dawno nie potrzebuję").
On chcial gadac, mial problemy, moja zona na to sie zgadzala. Mysle, ze z jego strony to moglo przerodzic sie w cos wiecej, on w domu nie mial tego ciepla, ale tego nie wiem - nie interesuje mnie to. Zona twierdzi, ze tego nie dalo sie odczuc, moze przez moment, jakas sugestia, ale sie odbil.
Ja wiedzialem w zasadzie o wszystkim. Nie wiedzialem o 2 spotkaniach i o rozmowach telefonicznych. No i to wystarczylo zeby zasiac te nasionka, ktore wykielkowaly w mojej glowie w cos dosyc przerazajacego.
Co do tego co zona przede mna ukryla: zona nie potrafi tego za bardzo wytlumaczyc. Kiedys powiedziala, ze moze sie troche bala zebym sie zaczal glupich gadek (moze kiedys przesadzilem z zartami nt innych kolegow), moze nie chciala mnie denerwowac. Mowi, ze teraz wie, ze to bylo kiepskie, ale wtedy naprawde nie widziala nic w tym zlego.
Kontakty ucięła na moja prosbę i nie widze, zeby miala z tym duzy problem - mowi, ze jest ciekawa co tam sie u niego w rodzinie dzieje, co dzieci - do tego sie przywiazala.
Byc moze jest jedna potrzeba, ktora ta znajomosc zapokajala (za zona): ona czyla sie tam dowartosciowana, mogla sobie pobrylowac. Wychodzila przy nim (przepraszam, nie jest moim celem obrazenie tego czlowieka) na kobiete z jakiegos lepszego swiata: wyksztalcona, pracujaca, radzaca sobie, z fajna rodzina. To jej na pewno sie podobalo.
Co z tego wynika dla mnie? Nie wiem czy cos w ogole. Moze to jest po prostu ok, zaspokoic taka potrzebe gdzies indziej.

Chyba pisze w kolo to samo :(
Jak pisze to na spokojnie, to wszystko jest jasne i proste, nic mnie nie boli.
Stukam sie w glowe: o co mi przed chwila chodzilo? Zona jest ok, durniu, jak mozesz tego nie widziec, ze Cie kocha??? No widze, ale czy TO jeszcze wroci? Oby nie, przerwy sa jakby coraz dluzsze.

Co do tego linku, pocieszajaca jest wiadomosc, ze milosc czy zakochanie nawet pozamalzenska nie koniecznie oznacza zło. Zło pojawia się dopiero jeśli się tą miłość zle zagospodaruje.

Ok, jestem otwarty na krytykę, na wszystko. Muszę sobie z tym jakoś poradzić.
Może niech DHL się już nie odzywa, bo tu juz raczej jasne, ze sie nie dogadamy, ale pozostali ... jesli ktos moze pomoc, to prosze.
A zreszta, DHL jesli musi to tez niech pisze. Jak mi ktos napisal nie chcac usunac watku o co prosilem - pocwicze sobie cierpliwosc, co mi tylko na dobre wyjdzie ;)


BARDZO PRZEPRASZAM ZA WCZEŚNIEJSZE EMOCJE.
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-29, 15:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11