Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Tracę swoje małżeństwo
Autor Wiadomość
Mary83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-24, 00:23   Tracę swoje małżeństwo

Od ponad 1,5 roku nasze małżeństwo przeżywa długotrwały, wyniszczający naszą rodzinę kryzys. Mamy 1,5 rocznego wspaniałego synka. Jest mi ciężko, bo wiedzę, że tracę małżeństwo, rodzinę. Jesteśmy ludzmi, ktorzy zawsze starali się być na ile umieli blisko Boga, czekaliśmy ze współżyciem do ślubu, w małżeństwie stosowaliśmy tylko NPR. 3 lata temu, po roku małżeństwa mąż dostał pracę za granicą. Wyjechałam razem z nim, rezygnując z dobrej pracy na rzecz bycia razem. Tam zaszłam w ciążę, a ponieważ psychicznie źle znosiłam pobyt w obcym kraju w trakcie ciąży wróciłam do Polski i zamieszkałam kilka miesięcy w domu moich rodziców. Mąż był bardzo temu przeciwny, bardzo nie chciał bym go opuszczała, poczuł się zdradzony, zraniony, zawsze wszystko robiliśmy razem. Mąż wrócił z kontraktu po około 2,5 miesiącach naszej rozłąki. Potem wyjechał na kolejny, miałam jechać z nim, jednak w wyników pewnych komplikacji ciążowych ginekolog zalecił pozostanie w kraju. Już wtedy nasze małżeństwo zaczęło sie psuć, seria pechowych wydarzeń, utrata pracy przez męża, stres itp. Kulminacyjny moment był po moim porodzie, przeszłam depresje poporodową, niestety mąż już ode mnie w sporym stopniu emocjonalnie oddalony uwierzył swojej "intuicji" i swojej mamie i stwierdzili, że jestem nieodpowiedzialną, mało przystosowaną do wyzwań osobą i zostałam w tym wszystkim sama. Pomoc i psychiczne wsparcie dostawałam w tych bardzo trudnych dla mnie momentach od mojej rodziny, mąż i jego rodzina się odsunęli. Mąż przelał cała miłość na dziecko, ja zeszłam na daleki plan. Na czas tuż po porodzie nie stać nas było na wynajęcie wspólnego mieszkania, ja przebywałam tuż po porodzie dalej u rodziców, on z doskoku u mnie i u swoich. Kiedy synek miał kilka miesięcy postanowiliśmy zamieszkać chwilowo w domu mojej babci. Tam przechodziałm ciężkie momenty, mąż prawie jak żandarm oceniał jakość mojej opieki nad dzieckiem, bardzo przesadzał, był przewrażliwiony na potrzeby synka, dużo osób z boku to widziało. Sytuacja była o tyle skomplikowana, ze w domu w ktorym zamieszkaliśmy toczyły sie dość cięzkie inne problemy a my tak wykańczaliśmy sie w tym galimatjasie. Jesienią ubiegłego roku mąż dostał pracę za granicą, wziął mnie z synkiem, wynajął ładne mieszkanie, chcieliśmy zacząć wszystko od początku. Niestety rany i wzajemne niezrozumienie poszły już tak daleko, że mimo usilnych wzajemnych prób dalej sie nierozumeiliśmy, ja wiem, że zawodziłam męża, on mnie. Obecnie jesteśmy sobą emocjonalnie wykończeni, dalej jesteśmy za granicą. Ja finansowo jestem całkowicie zależna od męża, który od jakiegoś czasu myśli o nieformalnej separcji na przemyślenie życia (rozwód ze względów wyznaniowych nie wchodzi w grę). Jest mi ciężko z tym wszystkim. Nie mam oparcia w mężu, jest dość nerwowy, za swoje nerwy obarcza mnie. Czuje się jakbym momentami doznawała od niego przemocy psychicznej. Słyszę również, że żałuje, iż mnie poznał ( znamy sie 10 lat, jeszcze 2 lata temu słyszałam, że dziękuje Bogu że mnie ma). Teraz w kółko powtarza, że jestem jak dziecko, że nie można poważnie traktować tego co mówię. Przestał mnie szanować. Wolny czas spędza z synkiem (jest bardzo dobrym ojcem) a każdy inny, który mu pozostaje spędza nad polityką ( nie związany zawodowo z nią) i książkami, izoluje się w pewnym sensie ode mnie. Nie mam w nim psychicznego oparcia, to że jakoś funkcjonuję na obcej ziemi bez tutejszego języka, bez przyjaciół i znajomych życzliwych osób jest możliwe dzięki temu, że nie ustaję w modlitwie. Wiem, że to co piszę nie wyczerpuje wszystkiego, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Chcę ratować nasze małżeństwo, naszą rodzinę, pamiętam wiele sytuacji, które pokazywały, że w moim mężu jest też dużo dobra, że potrafił być dla mnie kimś bardzo bliskim i naprawdę dobrym. Teraz jak czasem z perspektywy czasu rozważam naszą przeszłość, stwierdzam ze smutkiem, że nawet często jego potencjału dobra nie umiałam jeszcze lepiej wykorzystać by umacniać naszą relację osobową. Ale niestety od długiego czasu karmił się w nim "wilk" (pewnie i ja go karmiłam) i sprawy poszły bardzo daleko. Pogubiliśmy się i zagubiliśmy siebie nawzajem. Nie mamy "trzecich" osób, choć jesteśmy zranieni kilkumiesięczną przygodą męża z internetową pornografią, z którą zerwał blisko rok temu. Boli mnie w tym wszystkim teraz chyba najbardziej to, że chciałabym synkowi dać pełną, kochającą się rodzinę, mały jest bardzo wrażliwym dzieckiem, czuje duże przywiązanie do nas obojga i to wzmaga mój stres przed ewentualną separacją. Zapewne trochę chaotycznie i długo się rozpisałam...
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-24, 12:45   Re: Tracę swoje małżeństwo

Mary83 napisał/a:
Obecnie jesteśmy sobą emocjonalnie wykończeni, dalej jesteśmy za granicą. Ja finansowo jestem całkowicie zależna od męża, który od jakiegoś czasu myśli o nieformalnej separcji na przemyślenie życia (rozwód ze względów wyznaniowych nie wchodzi w grę).


Jeśli względy wyznaniowe są ważne, to bardzo dobrze, tyle, że trzeba też zrozumieć, że wymagania są trochę większe niż brak rozwodu - małżonkowie mają się kochać.

Nie musisz być od nikogo zależna. Ucz się języka, szukaj pracy, wyjdź do ludzi.
 
     
Mary83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-24, 17:40   

Macko użyłam dużego uproszczenia - oczywiście, że chodzi o miłość, a nie tylko nakaz bycia razem. Jestem osobą, której zależy na miłości trwałej, wiernej i odpowiedzialności wobec drugiego człowieka na dobre i na złe.
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-24, 22:32   

Mary synek jest wrażliwy na pewno po Tobie.
Nie obwiniaj się o depresję poporodową i nie bierz do siebie zarzutów o złej matce.
Na pewno troszczysz się o synka i bardzo go kochasz. A łatwo oceniać komuś kto nie urodził i nie wie jakie to trudne po cięzkim porodzie wskoczyć od razu na obroty przy bardzo wrażliwym dziecku.
Ja też mam córke,która jest mega wrażliwa. Taki mały barometr.I wiem co to nie wyspać się ani razu przez pierwszy rok od porodu. Moja depresja poporodowa trwała dwa i pół roku,przez ten czas czułam się najgorszą matką świata. Dopiero wtedy w pracy spotkałam psychiatrę ,który umiał czytac pomiędzy wierszami i zalecił mi tabletki. Pomogło. Pamiętam ten dzień kiedy wreszcie z radością śpiewałam piosenkę z córeczką.
Dziś jest ona dla mnie najbliższą osobą.
Twój synek tez pewnie wyrośnie na pełnego empatii i wyjątkowego człowieka.

A mąż? Staraj się nie uwieszać na nim pomimo tego,że nie masz tam nikogo innego.Pisz maile ze starymi znajomymi. Zawsze coś. Zal się tam. Niestety skoro nie otrzymujesz wsparcia od męża nie wyszarpuj tego na siłę.
I nawet dla dobra sprawy nie ignoruj przemocy psychicznej. Jesli już wyleczyłas depresję to na codzien nie słuchaj ani melancholijnych piosenek ani nie oddawaj się długim rozmyślaniom. Dobrze jest zawsze miec coś do zrobienia. Codziennie rano ładnie się umaluj. To jest mój niezawodny sposób aby nie płakać. Po prostu nie lubię jak rozmazuje mi się tusz:)

Co jeszcze lubisz robić? Skoro mąz się odsuwa wykorzystaj ten czas na poznanie siebie, jaka byłaś dawno temu? Wtedy kiedy świetnie sobie radziłaś i czułaś,że masz świat u swoich stóp? To uczucie może wrócić.
 
     
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-24, 22:54   

Mary83, czytając Twojego posta, zauważyłam wiele podobieństw między nami. Mój mąż też odsuwa się bardzo ode mnie, za to ogromnie kocha nasze dzieci. Mówi mi, że żałuje małżeństwa ze mną i tylko na dzieciach mu zależy. Również bardzo często mnie nie szanuje. Potrafi być normalny, miły, ale też bez szczególnego powodu całkowicie się zmienia, nie odzywa całymi dniami, w ogóle nie chce ze mną spędzać czasu.
Jedyna różnica między nami polega na tym, iż finansowo nie jestem od niego zależna (co on też wykorzystuje, bo jestem przekonana, że więcej wydaję na nasze rodzinne potrzeby niż on).
macko napisał/a:
wymagania są trochę większe niż brak rozwodu - małżonkowie mają się kochać.

A jeśli nie kochają? To co?? Jak po katolicku trwać w takim małżeństwie? Ostatnio bardzo często się nad tym zastanawiam.. Ja jeszcze kocham męża i wciąż mi na nim zależy.. Ale on mnie już chyba nie..
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-25, 00:37   

Mary, masz dokąd wrócić?

Może emocjonalnie reaguję, bo przeżyłam podobne zranienia. Też usłyszałam, że ojciec mojego dziecka żałuje, że mnie poznał. Ostatnio nawet dwa tygodnie temu. Chyba jakaś wszechmogąca jestem, bo jakoby przeze mnie kariery nie zrobił :shock:

Dziecko kocha, jest z pozoru dobrym ojcem - jest jedno wielkie ALE: widocznie nie dość, żeby nie zdradzić, nie niszczyć psychicznie, nie wykorzystywać materialnie matki tego dziecka.

Też starał się mnie, chociaż tak naprawdę siebie samego, przekonać, że jestem nieodpowiedzialną matką i w ogóle okropną istotą. Totalne bzdury i bredzenie chorego umysłu. Skoro żona taka zła, to mąż czuje się w prawie ją "ukarać" czynami i słowami, na które nie zdobyłby się w stosunku do nikogo obcego.

Mary, tracisz swoje małżeństwo takim, jakie jest ono tu i teraz. Zajmij się sobą i dzieckiem. Kiedyś też taką radę tu przeczytałam i była słuszna. Jest tylko tu i teraz. To, co robisz dzisiaj, kształtuje Twoje jutro, a nad przeszłością nie masz władzy. Piszę to dlatego, bo nie raz umysł będzie Ci robił psikusy i przypominał, że kiedyś mąż był cudowny. W każdym związku na początku jest cudownie, sztuka, żeby na tym zbudować coś trwałego. Jeżeli teraz nie jest cudownie, to nie można dawać stronie wypisującej się z małżeństwa niewyczerpanego kredytu zaufania. Tu i teraz on nie chce/sprawia ból i cierpienie, więc tu i teraz masz obowiązek w stosunku do siebie samej i dziecka bronić się.
 
     
Basia23
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-25, 08:38   

hej

Rona napisała:
A jeśli nie kochają? To co?? Jak po katolicku trwać w takim małżeństwie? Ostatnio bardzo często się nad tym zastanawiam.. Ja kocham męża i wciąż mi na nim zależy.. Ale on mnie już chyba nie..tylko znalazł sobię nową kobietę, którą kocha-miłość jego życia ......


co wtedy....?


pa Z Bogiem
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-26, 13:13   

Twój mąż ma chyba racje - nigdy z wygody nie zostawiłabym męża samego i nie wróciła do rodziców. Tym bardziej, że on się na to nie zgadzał. Maryja miała zapewne większe powody, żeby opuścić Józefa (nosiła pod sercem nie tylko swoje ukochane dziecko, ale i Zbawiciela), a jednak przyjęła warunki takie, jakie były przy jej mężu.
Ty swojego opuściłaś. Świadczy to o bardzo dużej niedojrzałości z Twojej strony do małżeństwa.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-26, 21:59   

mada27 napisał/a:
Twój mąż ma chyba racje - nigdy z wygody nie zostawiłabym męża samego i nie wróciła do rodziców. Tym bardziej, że on się na to nie zgadzał. Maryja miała zapewne większe powody, żeby opuścić Józefa (nosiła pod sercem nie tylko swoje ukochane dziecko, ale i Zbawiciela), a jednak przyjęła warunki takie, jakie były przy jej mężu.
Ty swojego opuściłaś. Świadczy to o bardzo dużej niedojrzałości z Twojej strony do małżeństwa.


Mada ,
było dokładnie odwrotnie. To Józef miał powody aby odrzucić Maryję.
To nie był XXI wiek, gdy panna z dzieckiem nikogo nie szokuje.
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-26, 22:56   

Nie zrozumiałeś mnie;)
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-30, 23:32   

Mary co u Ciebie?
 
     
M_H_2014
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-04, 19:55   

http://margaritablog2014.wordpress.com/

Polecam :)
 
     
Mary83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-09, 12:23   

Serdecznie Wam dziękuję za pomoc: odpowiedzi i rady które przeczytałam po kilka razy. Każdej, Każdemu z WAS dziękuję z osobna! Bardzo przepraszam, że długo milczałam. Czytając pomyślałam, że niektóre z Was mają jeszcze gorzej ode mnie, bo jednak realna zdrada, odejście do nowej "miłości życia" (piszę to ironicznie, bo dla mnie jest to objaw niedojrzałości i pójścia na łatwiznę) jest jeszcze bardziej trudne do zniesienia od tego co mnie spotkało. Myślałam o Was.. Proszę nie podłamujcie się. Ja kiedyś kiedy czułam się bardzo samotna uświadomiłam sobie, że szukam tak miłości męża, a kiedy on nie umie mi jej dać, jest Ktoś, kto może być moim jeszcze wspanialszym opiekunem - Pan Jezus. Nawet w tak prozaicznych rzeczach jak np: Kiedy mąż nie doceni np tego, że ładniej się ubiorę (od razu zaznaczam, że nie jestem osobą powierzchowną, piszę o zwykłych pragnieniach które budzą się od czasu do czasu u kobiety) myślę sobie - ale Ty to Jezu widzisz, dla Ciebie jestem piękna, bo mnie kochasz, mimo moich w wielu względach niedoskonałości. Nie zawsze stać mnie na takie myślenie, ale czasem tak i to uświadamia mi, że swoją miłość powinnam ofiarować komuś kto jej bardzo pragnie i ją odwzajemnia - czyli właśnie Jezusowi. Nie oznacza to, że nie chcę powrotu do miłosnej relacji z mężem - chciałabym baaardzo wyprostowania naszych dróg. Nie wiem czy słyszałyście o NOWENNIE POMPEJANSKIEJ. Spróbojcie ją zmówić w intencji Waszego małżeństwa . Nawet jesli mąż odszedł do innej, moc Boża jest wielka, Maryja bardzo prostuje ścieżki. Są świadectwa powrotów mężów od innych kobiet do żon, nawróceń, a przede wszystkim uzdrowienia własnego, człowiek czuje opiekę Maryi i wewnętrzny spokój. Ja sama próbuję ją zmówić, kilkakrotnie podchodziłam, jednak brak mi konsekwencji (np zasypiam na ostatniej części różańca) i wtedy Nowennę trzeba zacząć od początku. Ale mimo tej pourywanej ciągle Nowenny czuję, że Matka Boża działa, czuję Jej łaski, że jest większy spokój w rodzinie (choć znane są zwłaszcza na początku modlitwy zwiększone konflikty, zły złości się, że wkraczamy z wielkim orężem jakim jest Różaniec), ale warto wytrwać. Ja ciągle próbuję i ufam, że uda mi się w końcu zmówić ją całą. Być może w Waszym przypadku poszłoby sprawniej - wiem, że wiele osób za pierwszym razem daje radę. Jeśli jesteście i zaglądniecie tu ponownie chciałabym jeszcze z Wami porozmawiać, razem łatwiej. Mam kilka pytań i potrzebuję obiektywnej odpowiedzi, bo mój mąż jest typem człowieka który często narzuca mi swoje sądy, racje, próbuje wmówić, że to ja się mylę, przez to robi mi wodę z mózgu i skutek jest taki, że ja moje nawet czasem prawidłowe myślenie poddaję sama w wątpliwość :/ Dziękuję też dodatkowo Anicie, że o mnie się martwi. Przyznam, szczerze, że nie wiem, jak do końca działa to forum, czy jeśli ja coś odpisuję, to macie informację itp.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-09, 13:11   

Mary83 napisał/a:
Przyznam, szczerze, że nie wiem, jak do końca działa to forum, czy jeśli ja coś odpisuję, to macie informację itp.


Jeśli piszesz nowy post tak jak ten ostatni, to wszyscy widzą go tak jak Ty w tej chwili , ale dopiero po zaakceptowaniu go przez któregoś z moderatorów.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8