Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zdradziłem. Kocham Żonę. Co dalej?
Autor Wiadomość
jim
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 12:37   Zdradziłem. Kocham Żonę. Co dalej?

Witam.

Zdradziłem, żonę. Nie powiedziałem jej o tym. Dowiedziała się sama. Gdy to się stało i doprowadziła do konfrontacji(pomiędzy mną, tą kobietą oraz nią) zapytany czy to co jej mówiłem było prawdą potrafiłem powiedzieć, że tak. Dała mi nawet wtedy szansę a ja nie potrafiłem jej wykorzystać. Mamy razem dwójkę wspaniałych dzieciaków. Wzięliśmy tylko ślub cywilny. Razem jesteśmy 6-7 lat.

Całość trwała 2 miesiące. Była to moja pierwsza dziewczyna. Kobieta, z która pierwszy raz się całowałem, uprawiałem sex. Z perspektywy czasu wiem, iż to nie była miłość. Bardziej fascynacja tym, że ktoś się mną zainteresował, ponieważ byłem człowiekiem z bardzo niską opinią o samym sobie. Byłem dla niej jak pies ogrodnika, zrobił bym wtedy chyba wszystko. A były momenty, że potrafiła mnie odrzucić na tydzień, dwa. Wtedy ja wracałem i przepraszałem ją. Za co? Za to, że ona mnie odrzuciła. W końcu stwierdziła, że to nie to i po 2,5 roku mi podziękowała. Przeżyłem, to strasznie. Otarłem się o alkoholizm, sięgnąłem trochę tak dna. Wiem, że to nie była miłość. To była ucieczka z domu(mojego), w którym nie chciałem być. I to chyba właśnie dlatego oraz pragnienie aby ktoś mnie pokochał pchnęły mnie do tego, że z nią byłem. Wydawało mi się, że jestem obsesyjnie zakochany, pewnie na tamten moment tak myślałem. Teraz jednak wiem, że to nie miłość.

W pewnym momencie poznałem moją obecną żonę. Wyciągnęła mnie z tego całego bałaganu. Była przy mnie, gdy ja paskudnie ją odrzucałem. Walczyła z całych sił o nas. Zaznaczę, że to nie jest tak iż jej nie kocham. Kocham ją szczerze i prawdziwie. Od pierwszego momentu kiedy ją poznałem. W pewnym momencie oprzytomniałem, postaraliśmy się o pierwsze dziecko. Zamieszkaliśmy razem. Przez pierwszy okres, gdy zarabiałem nie za dużo, urodziła się nasza córeczka - było bardzo dobrze. Mieliśmy czas dla dziecka, siebie - byliśmy razem.

Wspomnę jeszcze tylko, że gdy moja żona była z pierwszym dzieckiem w ciąży zmarła moja mama. Osoba bardzo ważna w moim życiu. Przez pewne, wg mnie niekompetentne zachowanie księży, oraz niesprawiedliwe traktowanie odwróciłem się od kościoła. Od kościoła ale nie od Boga. Modliłem się do niego ale już sam i wewnętrznie. W drodze do pracy, w drodze z, gdy tego potrzebowałem. Ale do kościoła nie chodziłem, sakramentów nie przyjmowałem. Zresztą i tak nie mogłem, ponieważ nie żyliśmy bez ślubu kościelnego. Nie otrzymałem rozgrzeszenia.

Z perspektywy czasu i tego co się stało uważam, że brak ślubu, brak powiedzenia przed Bogiem to tylko Ją kocham i będę z nią do końca swoich dni przyczynił się do mojej zdrady. Myślę, że gdybyśmy byli "prawdziwym" małżeństwem nie zrobił bym tego. Nadal chcę wziąć z nią ślub. Żyję tą nadzieją, że powie mi jeszcze "tak" przed Panem Bogiem.

Wracając... Zacząłem zmieniać pracę na coraz to lepszą, i lepszą. Wzięliśmy kredyt na mieszkanie. Wyprowadziliśmy się do innego miasta. Z pozoru idealna rodzina. Teraz po wszystkim rozmawiam z żona. Szczerze o nas, o uczuciach, o tym co siedzi w naszych głowach. W mojej i jej. Wiem, że tego wcześniej zabrakło. Okazało się, że tak popadłem w obsesje zarabiania, iż moim celem stało się zapewnienie bytu rodzinie przez dostarczania większej ilości pieniędzy. Cały czas żyłem w przekonaniu, że potrzebujemy więcej i więcej. Że trzeba kupić to, tamto i coś jeszcze. Pracowałem po 15-17 dziennie. Byłem nerwowy, gdzieś zaczęły się kłótnie. Przytrafiły się też i porażki zawodowe. Okazało, się po wszystkim, iż moja żona była niesamowicie nieszczęśliwa. Czuła się odtrącona i zepchnięta na dalszy tor. Wszystko było ważniejsze od niej. Ale była i trwała. W pewnym momencie jednak też w pewny sposób mnie zdradziła uprawiając sex przez internet z swoim "przyjacielem". Osobą bliską jej emocjonalnie.

Chciał bym jeszcze wspomnieć, iż do momentu aż wszystko się stało byłem strasznym kłamcą. Kłamstwo pozwalało mi otoczyć się bariera ochronną. Jednak miało to drugi koniec w postaci tego iż raniłem najbliższych. Moja, żona twierdzi iż chciałem zawsze każdemu powiedzieć tak aby nie zrobić mu przykrości dlatego kłamałem.

Było spotkanie klasowe po latach. Była tam i ona. Przez cały wieczór wspominałem jaką mam wspaniałą rodzinę. Jak kocham żonę, pokazywałem jej zdjęcia. Na odchodne odprowadziłem moja "dawną miłość" do samochodu. Nie piła nic wtedy. Powiedziała mi, że od kiedy się rozstała ze mną. Nie może sobie tego wybaczyć. Że ona mnie cały czas kocha. Że tyle razy chciała mi to powiedzieć. I, że wypowiedziane to tu i teraz, gdy jest trzeźwa i w pełni świadoma ma niezwykła moc. Zaproponowała, abym do niej pojechał porozmawiać. Pojechałem z nią. Rozmawialiśmy całą noc o tym co było, jest. Powiedziałem jej, że tak na prawdę mam straszne parcie na pieniądze, że czuje się tym już zmęczony itp. Jednak na koniec powiedzieliśmy sobie, że to nie może mieć miejsca i już nie będziemy się do siebie odzywać. Zadzwoniła dwa dni później i zaprosiła do siebie. Poszedłem, powtórzyliśmy to samo i miałem wychodzić. Jednak nie wyszedłem od niej. Popatrzyłem na nią w drzwiach zaczęła mnie całować a ja nie uciekłem.

I tak zaczął się najgorszy okres w moim życiu. Rozmowy z nią widzę jak przez mgłę. Moja, żona nie chce w to wierzyć ale ja na prawdę nie pamiętam dokładnie momentów z nią, tego o czym rozmawialiśmy itd. Tak jak by to było mało istotne. Rozmailiśmy dużo przez telefon, internet. Spotykałem się z nią przed pracą. Raz zostałem na noc. W tym czasie, żona była chora, brała antybiotyki a ja potrafiłem to wszystko zrobić. Najgorsze, że wiedziałem iż nie chce z nią być. Mówiłem, że kocham a tak na prawdę kochałem zawsze żonę. W pewnym momencie wiedziałem, że muszę to skończyć ale nie potrafiłem i dalej kłamałem jej. Kłamałem straszne rzeczy. Moja żona je później wszystkie przeczytała. Ale już po fakcie. Poprosiła o nie i dostała.

Największe obrzydzenie do samego siebie czułem gdy uprawiałem sex z jedną a później kochałem się z żoną. Z nią miałem problemy aby dojść. na 3 razy kiedy to robiliśmy tylko raz mi się udało. I to musiałem się do tego zmusić. Ale kłamałem jej, że było świetnie. To wszystko strasznie mnie przytłaczało. Stałem się nerwowy dla żony, pojawiło się więcej kłótni. Ale ona nadal była. Pytała: "czy jet coś co chcesz mi powiedzieć?". A ja nic, nic.

Ta kobieta nawet nie jest ładna. Wręcz bym powiedział, jest brzydka i mało atrakcyjna. Zagrała na moich uczuciach do matki, która zmarła na raka. Pierwszy jej email do mnie po wielu latach brzmiał "jak chodzę odwiedzić swojego tatę, często zaglądam do Twojej mamy". Jej tata zmarł, krótko przed wszystkim na raka. Było mi jej strasznie, żal ponieważ wiedziałem jaki to jest ból tracąc rodzica. Zwłaszcza jej tatę, którego sam traktowałem jako ojca, którego zawsze chciałem mieć. Niestety mój tato nie jest taki. Przez to wszystko odkryłem iż mój ojciec jest pewnym demonem w moim życiu. Dziś chodzę na terapię dla DDA.

Gdy wiedziałem, że murze to zakończyć. Zebrałem siły. Teściowie zabrali dzieci. Pech chciał, że moja żona była szybsza ...

Strasznie to wszystko teraz przeżywam. To jak ją zraniłem, dzieci. Jak zraniłem jej rodziców, babcię, moją ciocię(druga matkę), moją kuzynkę(bardzo bliską mi osobę). Zawiodłem ich wszystkich. Najpiękniejsze jest to iz oni nadal we mnie wierzą. Chyba bardziej niż ja sam.

Dzień po tym jak się moja żona dowiedziała i wyszła z domu przeżyłem coś niesamowitego. Patrząc na zdjęcia moich dzieci i modląc się do Pana Boga. Tak jak by w pewnym momencie zdjął mi on klapki z oczu. Zacząłem widzieć więcej, i być bardziej świadomy. Dostrzegłem wszystko co w życiu robiłem źle. Nie okazywałem uczuć żonie, spychałem ją na dalszy tor. Wiedziałem, że ją kocham ale moja miłość nabrała innego wymiaru. Wiem, że to z nią bez względu na to jak ona wybierze chce być do końca życia. Może paradoks, ale ja przysiągłem sobie i przed Panem Bogiem iż swojej obrączki do ostatniego dnia swojego życia nie zdejmę. Że będę o nią walczył. Ona nie wierzy w to. Może chce ale nie wierzy. Trudno zaufać komuś takiemu jak ja. Codziennie jej pokazuje jak bardzo ją kocham. Nawet gdy ona mi wszystko wypomina, przypomina, widzę jak cierpi. Ja zawsze będę przy niej. Tak czy inaczej.

Kupiliśmy biblię i zaczęliśmy tam szukać odpowiedzi. Widzę jak ona cierpi jak jest rozdarta. Ale wiem, że mnie kocha. Albo chce to wiedzieć, że cały czas kocha mnie tak jak ja ją.

W tym wszystkim odkryłem, że miałem trudne dzieciństwo. Że zostawiło to straszną rysę na moim życiu i zachowaniu. Że zachowuje się tak źle jak mój ojciec, który żyje w kłamstwie. Chodzę na terapie dla i próbuje sobie wszystko poukładać. Dużo pomaga mi moja żona rozmową. Ona chce mi pomóc to zostawić za sobą(dzieciństwo, ojca). Sama nie miała lekko, wychowywała się w domu gdzie ojciec pił

Brzydzę się sobą i wiem, że to zostanie ze mną do końca życia. Ale chce dla mojej żony i dzieci jak najlepiej. Chce ich szczęścia. To jest mój cel w życiu. I wiem, że Bóg mi w tym pomoże. Już mi pomógł i otworzył mi oczy. To było tak jak bym narodził się na nowo. Wyparłem się kłamstwa, brzydzę się nim. Walczę o żonę. Są ciężkie momenty ale czuje, że Bóg jest ze mną i daje mi siłę. Wiele fragmentów z biblii mi pomogło. Pokazując iż jest wybaczenie dla takich jak ja. Trzeba tylko odrzucić grzech. Może się oszukuję. Tego jeszcze nie wiem.


Czy jest jeszcze dla nas nadzieja? Szansa?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 12:56   

Nadzieja i szansa jest zawsze, ale Ty musisz wiedzieć czego chcesz.
Na spokojnie przemyśleć swoje życie.
 
     
jim
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 14:07   

grzegorz_ napisał/a:
Nadzieja i szansa jest zawsze, ale Ty musisz wiedzieć czego chcesz.
Na spokojnie przemyśleć swoje życie.


Może nie wyraziłem się zbyt jasno. Jestem w 100% przekonany i pewien tego, ze chce aby moja żona i dzieci były szczęśliwe. Chce aby była szczęśliwa ze mną.

I tak jak napisałem ja już innej żony mieć nie będę. Swojej obrączki nie zdejmę.

Kocham ją i chcę poświęcić jej całe swoje życie.
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 20:38   

Jim,najważniejsze ,że Pan Bóg Cię uzdrowił ,że przejrzałeś na oczy. Zyczę Ci ,aby się Wam udało ocalic małżeństwo i pomodlę się za Was.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 20:49   

to nie rozpaczać, tylko naprawiać życie, prostowac scieżki
:-)

więcej optymizmu, Bóg jest i czuwa!
dzisiaj przeczytałam o modlitwie uwielbienia i dziękczynienia
moze w tym kierunku?
 
     
seba1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 21:08   

coś mi się zdaje , że rozpoczęła się Twoja przepiękna Droga
Droga z Panem JEZUSEM
może nie być łatwo ale z Panem Jezusem nie ma strachu
moja historia jest nieco inna ale tylko tak po ludzku
bo miałem też taki dzień w życiu od kiedy wszystko widzę inaczej
...
zadbajcie jakoś z żoną o sakrament pokuty i Eucharystię
do tego Słowo Boże
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 22:43   

Cudownie ze przejrzałeś na oczy a może ze nareszcie zacząłeś na nie widziec to poczatek Twojej drogi z Panem Bogiem i poczatek twojego uzdrowienia. :-)
 
     
jim
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 07:21   

seba1 napisał/a:

zadbajcie jakoś z żoną o sakrament pokuty i Eucharystię
do tego Słowo Boże


Ale jak. Z tego co kiedyś byłem u spowiedzi to rozgrzeszenia nie otrzymałem, ponieważ mieszkam i żyję z żoną bez ślubu. A to się raczej nie zmieni dlatego nie można obiecać poprawy. Taką odpowiedź uzyskałem od księdza.

Na ten moment to kłamstwem by było powiedzieć, że na 100% weźmiemy ślub i będziemy razem.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 10:18   

Być może jednak rozgrzeszenie i komunia św. w Waszym przypadku mogłaby być możliwa.

http://www.apostol.pl/czy...9Bwietle-prawdy - przedostatni akapit. Może warto zainteresować się tym tematem głębiej.


Tak to bywa, że czasem trzeba sięgnąć dna żeby coś zrozumieć.
Zło już się stało, trzeba się od tego odciąć.
Ze sposobu w jaki piszesz wynika, że jesteś mocno poruszony.
Nie chcę powiedzieć, żeby przez to przechodzić na zasadzie "nic się nie stało",
ale nadmierne biczowanie siebie też nie prowadzi do niczego dobrego.
Spróbuj się koncentrować na tym co teraz możesz zrobić, przekuj to w coś dobrego, resztę zostaw za sobą.
W modlitwie ukojenie.
Nie jesteś jedynym, który przez to przechodzi.
 
     
seba1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 20:56   

tak sobie myślę że coś pięknego stało się z Twoim sercem
widzisz wszystko inaczej - tak napisałeś
wiem jak to jest bo Pan Jezus też mnie kiedyś tak przemienił choć problemy miałem inne
fajna jest Twoja postawa , bo nie uciekasz od swojej żony
niejeden by powiedział że przecież nie ma sakramentu to najlepiej dać sobie spokój
nie wiem jak do tej sytuacji podchodzi Twoja żona
to się pewnie nie naprawi z dnia na dzień
ale macie szansę poukładać wasze "życia" tak żeby się to Panu Bogu podobało
On was kocha i wam w tym pomoże
pomoże wam w tym żebyście żyli zgodnie z Przykazaniami i Ewangelią
czy to będzie oznaczać że będziecie małżeństwem sakramentalnym tego nie wiemy
a o sakramentach wspomniałem bo to jedyna droga żeby się jeszcze bardziej zbliżyć do Pana Jezusa
Pan Jezus , który mieszka w moim sercu - BEZCENNE
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-25, 02:54   

Jim,
Pozdrawiam i życzę ci aby twoi aniołowie mieli ogrom sił do udźwignięcia Ciebie i Twojej ukochanej.
Narypałeś sobie w życiu. Nie do końca to twoja wina. Tak teraz nas życie prowadzi. Mogłeś nie wiedzieć albo się pogubić- jesteś człowiekiem i mężczyzną.
Odpowiedz sam sobie czy jesteś "facetem" czy "mężczyzną" Niby to samo ale trochę co innego.
Facet sobie poradzi i przejdzie kryzys w mig, obracając wszystko wkoło w miazgę i wyjdzie z ironicznym uśmiechem na twarzy, gardząc niby wygraną nad ślubną
Mężczyzna poczeka, powalczy, przetrzyma, upokorzy się do granic, po to żeby widzieć żal i tęsknotę za tym co staciła ślubna. Stać dalej dumnym i pewnym siebie mężczyzną , który dzięki swoim błędom wyciągnoł z nich wnioski.
Może i wiele masz niedociągnięć w swoim życiu, ale masz teraz swój BLOGOSŁAWIONY czas na naprawę.
Uwierz mi złemu, że kompletnie nic nie zmienisz w relacji dopuki sam siebie nie poprostujesz. A widzę że krzywo stoisz!!!
Jest takie przysłowie że " na krzywe drzewo , to i żaba wejdzie"
Prostuj się mężczyzno, bo to jest Twój czas.
Nikt ci nie da gwarancji że dostaniesz drugą szanse.
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-25, 03:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-25, 03:05   

Wspomniałes ze nie dostałeś rozgrzeszenia.
Przypomniałeś mi spowiedź generalną , kiedy byłem jeszcze z żoną.
Chodziło o spiralę. Ja księdzu że niby mi z tym źle ale przecież rozmawiałem, prosiłem, tłumaczyłem, no i co ja biedny facet mogłem. Uznałem ze to nie mój grzech tylko żony, bo ja się wyraźnie określiłem.
Wiesz co mi powiedział????
"nie współżyj" prawie się z nim pokłuciłem, że jak?? że dlaczego? że czemu ja?? no i jeszcze raz ze jak??
On powiedział że normalnie po ludzku . Po prostu nie współżyj.
Dzięki Bogu jestem w separacji bo do dziś tego nie ogarniam.
Bywali ludzie którzy dali rady w wstrzemięźliwości , np Św. Kinga i mąż
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-25, 14:27   

jim napisał/a:
Ale jak. Z tego co kiedyś byłem u spowiedzi to rozgrzeszenia nie otrzymałem, ponieważ mieszkam i żyję z żoną bez ślubu. A to się raczej nie zmieni dlatego nie można obiecać poprawy.


skoro piszesz,że się nie zmieni,to zostaw partnerkę w spokoju i daj jej szansę znaleźć takiego mężczyznę,który zechce ją poślubić przed Bogiem.....nie pisz banialuków o miłości do żony,bo kiedy się kocha,to się nie zdradza.koniec-kropka.....miłość to nie chęć bycia z daną osobą,ale chęć,by ta osoba była z nami szczęśliwa....teraz,kiedy żona powiedziała dość,nagle okazuje się,że ją kochasz,myślę,że coś innego powoduje Tobą,prędzej urażona ambicja albo poczucie traconej własności,którą używałeś-a nie miłość.......ta przemiana niby z Bogiem-jak?skoro nie zamierzasz zmieniać niczego,czyli nie zakładasz przyjęcia Sakramentu Małżeństwa?powinieneś do tego dążyć,skoro sam uznałeś,że to jest przyczyna Waszych problemów-brak ślubowania przed Bogiem....ja akurat tak nie uważam,w każdym razie nie tylko brak Sakramentu się do tego przyczynił,także brak dojrzałości i ustawienia priorytetów,używanie ludzi....kochankę też używałeś i jeszcze na nią winę zwalasz,że ona Cię omamiła gadaniem działającym na Twoją duszę....no litości.....zanim zobowiążesz jakąkolwiek kobietę przemyśl najpierw SWOJE życie i swoje priorytety,to,kim jesteś,jaki chcesz być,jakie masz wartości i co możesz zrobić,by to zmienić....nie próbuj zasłaniać się kolejnymi wymówkami,typu: mój ojciec był demonem,wszystko przez skopane dzieciństwo,wszystko przez kochankę,zresztą ona nawet była brzydka(pewnie też była demonem)......chłopie-jesteś dorosłym facetem i SAM odpowiadasz za wszystkie swoje decyzje,od tego winieneś zacząć-od przyjęcia odpowiedzialności za to,coś sam narobił,bo jak na razie,to widzę wszystko powierzchowne,płytkie,wynikające bardziej z pobudek egoistycznych,ja chcę,by była szczęśliwa(w domyśle: ze mną)....a to nie o to tu chodzi............pozdrawiam,masz moją modlitwę,Szymon
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-25, 21:59   

krasnobar napisał/a:
,bo kiedy się kocha,to się nie zdradza.koniec-kropka.....


Im dłużej sie nad tym zastanawiam, tym bardziej jestem skłonna przyznać takim zdaniom rację...przecież to absurd: no kocham Cię (chce dla Ciebie jak najlepiej) więc Ci TO zrobię. Możemy się umówić więc, że wtedy, gdy TO sie dzieje miłości nie ma, ale nie znaczy, że nie można jej spróbować zrozumieć, trochę sie o niej poduczyć i zacząć ją czynić w swoim sercu i swoim secem już jako dojrzalec ;) czego życze Jim z całego serca.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9