Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozmyte marzenia - odstawiony po klotni na bok
Autor Wiadomość
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-14, 17:50   

Pytania byly ciezko zbywalne, i tak dyskutuje sie ze mna ciezko. Jestem stanowczy w tym, co robie, i to powoduje, ze zdanie innych dopuszczam tylko z odpowiednimy argumentami. A to, co krasno napisal, to bylo dla mnie zbyt po lepku. Gdybysmy mieli nie byc razem, to uwazam, ze bym tyle nie jezdzil, gdybym nie chcial mojej zony, a ona by mi nie otwierala drzwi, jak przyjezdzalem prawie zawsze w nocy, nie zawsze zapowiedziany.

Wiem, ze moja zona chciala czegos wiecej, niz bycie "pania domu". Ale wszystko mialo sie dziac krok po kroku, a nie od razu. Studiow, ktore robila w Polsce, nie przerwala przez wyjazd. Oplacilem wszystkie czesne i latala na egzaminy, takze nie odebralem jej niczego, na czym jej zalezalo. Chciala sie krztalcic, to tak mogla robic. W tym roku miala zaczac kurs jezykowy na caly etat, zeby nauczyc sie niemieckiego tak, zeby sie wszedzie dogadac. Kurs mial byc z opieka na nasza coreczka lacznie w salce obok.

Na razie sprowadza sie wszystko do tego, ze ja zawinilem i jestem tym zlym, co bylo i co jest. Wiem, ze zle sie zachowalem wtedy wychodzac z domu, dla obrony caly czas mowie, ze tylko 300 metrow dalej, ale wciaz to ja wyszedlem, to ja popelnilem ten blad. Nie zdradzilem mojej zony, i nie mam takowego zamiaru. Nie bilem i nigdy bym nie uderzyl.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-14, 21:00   

RozmyteSerce napisał/a:
Pytania byly ciezko zbywalne, i tak dyskutuje sie ze mna ciezko. Jestem stanowczy w tym, co robie, i to powoduje, ze zdanie innych dopuszczam tylko z odpowiednimy argumentami.


Czyżby? Jak dla mnie to argumenty były bardzo odpowiednie.
Rozważyłeś je w ogóle?
Z żoną też to tak wygląda? Dopuszczasz jej zdanie do siebie?

Cytat:
Gdybysmy mieli nie byc razem, to uwazam, ze bym tyle nie jezdzil, gdybym nie chcial mojej zony, a ona by mi nie otwierala drzwi, jak przyjezdzalem prawie zawsze w nocy, nie zawsze zapowiedziany.


Ale To Twoje "tyle" to malutko. Średnio raz na prawie 2 miesiące.
Ja sobie tego nawet nie mogę wyobrazić, kocham i widzę raz na 7 tygodni? I tak przez 5 lat? Bo co? Bo gdzieś mam pracę? No nieeee :)
No, ale to tylko moja perspektywa.
Związek na odległość jest specyficzny. Przyjeżdża się na chwilę, stęskniony, wyposzczony, a wyjeżdża za nim pojawią się problemy. Potem z odległości idealizuje się tę drugą osobę. Czy tak można się poznać? Nauczyć ze sobą być?


Cytat:
Wiem, ze moja zona chciala czegos wiecej, niz bycie "pania domu". Ale wszystko mialo sie dziac krok po kroku, a nie od razu.
Studiow, ktore robila w Polsce, nie przerwala przez wyjazd. Oplacilem wszystkie czesne i latala na egzaminy, takze nie odebralem jej niczego, na czym jej zalezalo. Chciala sie krztalcic, to tak mogla robic. W tym roku miala zaczac kurs jezykowy na caly etat, zeby nauczyc sie niemieckiego tak, zeby sie wszedzie dogadac. Kurs mial byc z opieka na nasza coreczka lacznie w salce obok.


Bolą mnie zęby jak to czytam. "Oplaciłem", "nie odbierałem".
Masz specyficzne podejście do wspólnoty małżeńskiej.
Nie opłaciłeś, ale opłaciliście, nie odbierałeś bo nie masz nic do odbierania.
To "krok po kroku" to była Twoja decyzja czy Wasza?

Cytat:
Na razie sprowadza sie wszystko do tego, ze ja zawinilem i jestem tym zlym, co bylo i co jest. Wiem, ze zle sie zachowalem wtedy wychodzac z domu, dla obrony caly czas mowie, ze tylko 300 metrow dalej, ale wciaz to ja wyszedlem, to ja popelnilem ten blad.


Naprawdę wierzysz w to, że to wszystko przez to, że wyszedłeś?
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-14, 21:24   

Z zona rozmawilismy zawsze o wszystkim. Dopiero w ostatnim pol roku, przestalismy, co juz pisalem w poscie wczesniej. Zawsze mowilismy o wszystkim i dochodzilismy do kompromisu.

Bylem tyle, ile moglem byc w Polsce. Spedzalem caly urlop z nia i jezdzilem tak czesto jak moglem. A bylem studentem i bez zarobkow. Wszystkie pieniadze, ktore mialem, inwestowalem w wyjazdy. Bylismy z zona nie po pare dni, ale czesto po 3 tygodnie ze soba razem, czasami i nawet 2 miesiace w kawalku.

Zaplacilismy za studia, i zona teraz wlasnie je skonczyla. Krok po kroku byl ustalony przez Nas. Najpierw nam sie urodzila corka, pozniej wazne bylo, aby sie ja zajac, kurs jak bedzie miala okolo roczku, a pozniej praca, jak zona by tego chciala. Ostatnio mielismy nawet pojsc do polskiego kosciola na kolko mlodych rodzicow/mam, aby mogla kogos poznac, ale zona nie chciala sie nigdzie wybrac

Napisalem, ze nie przez to, ze wyszedlem, tylko przez to, ze wiele rzeczy zrobilem, ktore nie byly wlasciwie, na przelomie ostatniego roku. Przeczytaj caly temat, to sie dowiesz, ze przeskrobalem dosc mocno. Wiem, ze przez to, co robilem, zona mogla sie czuc samotna, i nie potrafilem zaspokoic jej potrzeb. Cale szczescie w jej zyciu uzaleznila ode mnie, i nie sprostalem temu zadaniu, i zauwazylem to dopiero teraz, ze mialem sie bardziej starac.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-15, 08:23   

RozmyteSerce napisał/a:

Napisalem, ze nie przez to, ze wyszedlem, tylko przez to, ze wiele rzeczy zrobilem, ktore nie byly wlasciwie, na przelomie ostatniego roku. Przeczytaj caly temat, to sie dowiesz, ze przeskrobalem dosc mocno.


Rzecz w tym, że nie widzę niczego grubego. Konflikty to normalka a jednak wyprowadzka po tak krótkim okresie bycia razem to dla mnie dość ekstremalna sytuacja.
Może jednak nie oceniasz sytuacji obiektywnie?
A może to tak czasem jest, że nie wiele potrzeba. Trochę kłótni, byle problemów i bye. Po co się męczyć? Tyle razy to słyszałem. Nie każdy chce się męczyć. Mało kto wierzy, że do grobowej deski choćby nie wiem co.
A może jest w tym jakaś racja? Jeśli od początku jest źle, to jaka jest nadzieja, że później będzie lepiej?
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-15, 08:51   

Wlasnie to jest to, ze nie bylo niczego takiego duzego, co by dalo mi to wszystko zrozumiec.

Uzbieralismy z zona repertuar drobnych rzeczy, ktore juz opisalem. Nie bylo zdrady, nie bylo innych kobiet/mezczyzn, nie bylo bicia, nie bylo niczego az tak zlego. Wybuchlo wszystko, bo bylo tego troche, tych malych zlych rzeczy.

Klotnie byly werbalne, i wedlug mnie wszystkie do rozwiazania. Wiem, ze moze bylo za malo kompromisow z mojej strony, nie bede sie bronil, bo zawsze tak robie. Wiem, ze musze nad soba popracowac, i nad tym, zeby bardziej zony sluchac. Przykro mi jedynie z tego powodu, ze gdy sie robi stresujaco, to zona uciekla w taki sposob, a aktualnie ona nie widzi mozliwosci rozwiazania naszych problemow, tylko uznaje "ucieczke" od tego, za rozwiazanie.

Jeszcze nie wiem, co zrobie i jak zrobie. Wazne jest dla mnie teraz to, ze nie wazne, czy moja zona bedzie nadal zezloszczona, czy nie, ze bede blisko niej na wysiagniecie reki. Chce zeby wiedziala, ze mimo tego, co sie stalo, ja nadal sie staram i jestem blisko i jestem gotowy na wszystko znowu.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-15, 13:28   

Kenyo,nie chodzi mi o patriotyzm,bo to prywatna sprawa każdego z nas.....raczej próbuję naprowadzić Autora wątku na PRAWDZIWE powody tego,że nie potrafi się zmobilizować i po męsku podjąć decyzję:nieważne gdzie,byle razem....a czemu sądzę,że prawdziwych powodów Autor sobie nie uświadamia?no bo wybaczcie-po jednej kłótni nikt nie myśli o rozwodzie....również sobie nie uświadamia tego,jak silnie jest uzależniony od swoich rodziców-mieszkają 300m od niego,po kłótni po prostu pakuje się i idzie do mamusi i tatusia,a zagranicą chce zostać,bo nie będzie mógł ich często odwiedzać,poza tym są ciotki kuzyni......i tu jest pies pogrzebany....żadna żona nie wytrzyma takiej konkurencji i takiego uzależnienia męża od swoich rodziców....względy finansowe?może raczej wsparcie finansowe rodziców?RozmyteSerce-przyjmujesz pomoc pieniężną od swoich rodziców?pomagają Ci żyć w Niemczech?nie musisz odpowiadać na forum rzecz jasna-sam sobie odpowiedz......względy finansowe bowiem,jakie przedstawia nam Autor,wcale nie są jakieś drastyczne.....sam Autor pisze:że wydawał wszystkie pieniądze na dojazdy,że nie stać go na to,na tamto,jakieś dziwne hocki klocki z kartą i z dostępem do niej małżonki itd.......więc podobnie miałby i w Polsce-był raptem tu 3 miesiące i czego oczekiwał-że ktoś sam mu poszuka pracy itd?po prostu chodzi mi o jedno-o to,że autor ściemnia-najpewniej sam przed sobą-o prawdziwych powodach tego ich rozstania......+że samo związanie się z kimś,o kim od poczatku wiedziało się,że nie chce mieszkać zagranicą było ryzykowne i z góry było wiadomo,że będą kłopoty,co zresztą nastąpiło.....tu nie wystarczą jedne rekolekcje,wykład,książka-tu trzeba stanąć w prawdzie o sobie i przewartościować swoje życie-np. dorosnąć i zdecydować się na życie z żoną,a nie przy mamusi i tatusiu.......i tylko o to mi chodzi,nie oceniam już tego,co kto sądzi o swojej ojczyźnie....nie lubię tylko ściemniania i fałszowania rzeczywistości,żeby nagiąć ją do swojej tezy...jak zauważam,Maćko też na to zwrócił uwagę.......

RozmyteSerce napisał/a:
Przykro mi jedynie z tego powodu, ze gdy sie robi stresujaco, to zona uciekla w taki sposob, a aktualnie ona nie widzi mozliwosci rozwiazania naszych problemow, tylko uznaje "ucieczke" od tego, za rozwiazanie.


żona po prostu nie zgadza się na takie rozwiązanie,jakie proponujesz-od pocżątku tego nie chciała,co też Ci zakomunikowała.....widać,że z Twojej strony jest tak: albo zostajesz ze mną żono,a jak nie zechcesz,to znaczy,że uciekasz od problemu.....czyli kompromis na zasadzie,że ma być po Twojemu.....na pewno dostrzega Twoją zależność od rodziców i nie wierzy Ci,że coś się zmieni,tak tylko przypuszczam...

jest jeszcze inna opcja,bardziej przykra,możliwe,że jednak żona ma kogoś,a kłotnia-z pozoru błaha-była tylko pretekstem.....

pozdrawiam,Szymon
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-15, 14:32   

RozmyteSerce

Gdybyś nie powiedział, że nie masz kościelnego ślubu
byłbyś prawie forumowym bohaterem, który walczy o żonę.
Ale powiedziałeś i dowiedziałeś się że jesteś wszystkiemu winny.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-15, 14:53   

Co do kwestii Niemiec, to pisalem, ze nie musze tutaj zostac, tylko moge wyemigrowac do innego kraju, ale nie do Polski, to juz zonie tez mowilem.

Rodzicom ja pomagam w zyciu, od kiedy ukonczylem studia. Oni mi nie pomagaja w zyciu. Finansowo jestem kompletnie niezalezny od nich. Zarabiam aktualnie wiecej niz 5 srednich krajowych w Polsce, takze niezaleznosc finansowa jest kompletna. Finansowo bylo kiepsko, jak studiowalem. Teraz to juz zupelnie inna sprawa, auto sluzbowe, dobra praca itd. Umyslowo jeszcze do tej pory nie bylem odlaczony od rodzicow, bo mieszkalem z nimi do przeprowadzki do mieszkania z zona. I to jest problemem, ktorego nie bylem swiadomy, az z zona sie o nich rowniez poklocilismy, ze ja zawsze i nimi sie interesuje.

Nie szukam wymowek, kompromis dla mnie moglby wygladac tak, ze z zona wyjedziemy do innego kraju, gdzie oboje bedziemy obcy. Ale zona mowi teraz o Polsce, albo niczym innym. Ja tez proponowalem zonie, abysmy sie wyprowadzili dalej od wszystkich, zebym i ja nie mial nikogo obok, ale zonie zalezalo wtedy na poczatku, zeby ktos mogl jej pomoc sie dogadac, wiec zamieszkalismy blisko moich rodzicow.

Wiem, ze zaniedbalem zone w sensie uczuciowym i milosnym. Nie bylem tym ksieciem z bajki, ktorego chciala. Bedac ze soba na codzien, nie docenialem cudu malzenstwa, i bylo dla mnie tyle waznych spraw, a nie zona. Corka byla najwazniejsza i to z nia wymienialem czulosci i jej poswiecalem duzo czasu, a zapomnialem poniekad o zonie.

Wiem, ze nie zmienie historii, i nawet nie chcialbym cofac czasu, bo z zona spedzilismy wiele dobrych chwil, dni, tygodni, miesiecy, o ktorych ja pamietam. Chcialbym jednak spojrzec w przyszlosc i wierzyc w to, ze sie uda wszystko naprawic. Odstep od moich rodzicow emocjonalny, wieksze zainteresowanie zona, mowienie sobie znowu wszystkiego, dbanie o siebie na wzajem i bronienie siebie w obliczu innych. Kocham moja zona i tesknie za nia, jak i za coreczka.

Zawsze sie liczylem z tym, ze moze nie wyjsc nam, ale nigdy bym sie nie zdecydowal na dziecka, myslac o tym, ze stanie sie cos takiego, jak teraz.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-15, 22:12   

RozmyteSerce napisał/a:
Umyslowo jeszcze do tej pory nie bylem odlaczony od rodzicow, bo mieszkalem z nimi do przeprowadzki do mieszkania z zona. I to jest problemem, ktorego nie bylem swiadomy, az z zona sie o nich rowniez poklocilismy, ze ja zawsze i nimi sie interesuje.



no i super....pierwszy kroczek do przodu....bliskie kontakty z rodzicami nie są niczym złym,jednak kiedy zakłada się rodzinę,podstawową rodziną jest żona,dzieci......taka jest kolej rzeczy....jeśli brak jest wewnętrznej zgody na to,lub np. ze strony rodziców jest presja,by właśnie tak żyć,a dodatkowo z małżonką dochodzi do konfliktów na tym tle-to naprawdę jest światełko ostrzegawcze....jeśli jednak to sobie uświadomiłeś,to już nie zostawiaj tego,tylko przerób sobie to i zastanów się,jak dalej działać..........
myślę,że jeśli żona nie chce mieszkać zagranicą,to emigracja do innego kraju,niż Niemcy-nie będzie dla niej kompromisem....dla niej to ciągle będzie zagranica.....trudno w ogóle o kompromis-chyba trzeba byłoby zorganizować jakieś nietypowe rozwiązanie-związek na odległość-ale to jest dobre dla par,które sobie ufają,kochają się,szanują i lubią ze sobą przebywać-ostatecznie nie trzeba wyjeżdżać zaraz zagranicę,wystarczy mieć pracę na zmiany,prace wyjazdowe(typu kierowcy międzynarodowi,marynarze,czy choćby aktorzy kabaretowi czy teatralni jeżdżący po Polsce ze spektaklami)....
myślę jednak,że jeśli żona poczuje się bezpiecznie i pewnie przy Tobie,wizja życia zagranicą nie będzie jej tak przerażać.....
a jak Twoi rodzice reagują na żonę?co o niej myślą?jak wyglądały ich relacje?lubili się?
i jeszcze jedno....kobiety nie szukają książąt z bajek.....szukają mężczyzny,dla którego będą nie tylko ważne,ale i jedyne......czyli żadne inne osoby(np. mamusia,kumpel z woja itd)nie będą ważniejsze od żony....jeśli kobieta wie,że mąż zawsze stanie za nią murem,że będą tworzyć team-nie ma obaw o związek.....poczucie bezpieczeństwa(spokój,pewność uczucia męża,poczucie wyjątkowości relacji)to coś,co kobiety cenią sobie bardziej-o ile nie najbardziej ze wszystkiego.....punktem wyjścia więc niech będzie zapewnienie jej poczucia takiego bezpieczeństwa....a reszta powinna sama się ułożyć......trzymaj się!pozdrawiam,Szymon
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-16, 08:45   

Wlasnie, to jest to, mowie, ze caly czas nie bylem i nie jestem bez winy. Wiem ale juz tez sam, ze nie dalem sie czuc mojej zonie bezpiecznie, ze moze na mnie liczyc zawsze.

Problem jest teraz taki, ze nie wazne, ile bym przez to plakal i pisal mojej zonie, to nie jestem w stanie, przeszlosci zmienic, a slowa skierowane w przyszlosc wydaja sie zonie puste... Nie wiem, jak do niej dotrzec, bylem u niej, a nie jest gotowa rozmawiac o wszystkim i szukac rozwiazania, lub chociaz wypowiedziec wszystkie zlosci. Ciagle dystansuje sie do wszystkiego. Przykro mi jest caly czas z tego powodu, i szukam w modlitwie sily, aby wiedziec co zrobic i moc przetrwac ten trudny okres.

Brakuje mi jej strasznie, i chcialbym wiedziec, co moglbym zrobic, z czym dwoje moglibysmy zyc i zaczac sie znowu dogadywac. Zawsze kiedy nadchodzil moment, w ktorym rozmawilismy ze soba, ale teraz to wszystko takie napawane zloscia, i nie umiem dotrzec do zony, jeszcze ciagle nie ochlonela po naszej klotni.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-16, 09:12   

krasnobar napisał/a:
kobiety nie szukają książąt z bajek.....szukają mężczyzny,dla którego będą nie tylko ważne,ale i jedyne......czyli żadne inne osoby(np. mamusia,kumpel z woja itd)nie będą ważniejsze od żony....


a jak nie znajdują (albo tylko tak się wydaje bo pierwszych lepszych problemach), to zbierają dziecko i manatki i sobie idą.
Jakoś mi tu brakuje trochę wyższych wartości.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-16, 09:59   

I to jest to macko. Ja rozumiem jakies ogromne rzeczy, ale to wszystko byly klotnie werbalne, a to ze wyszedlem to tak bylo. Tylko nie moge zrozumiec, ze nie ma gotowosci porozmawiac i omowic to, co sie stalo zlego. Nie jestem ksieciem z bajki, i nigdy nim nie bede, tego tez nigdy nie obiecywalem, ale mysle, ze z zona sie od siebie oddalilismy, bo zabraklo rozmow o istotnych sprawach.

Teraz wybuchlo, i myslalem, ze sie po jakims czasie poprawi i zaczniemy omawiac wszystko, ale tak to nie jest. :(
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-16, 11:01   

Może kwestia czasu, żona może potrzebować to jakoś przetrawić. Bądź cierpliwy.
To jest też czas dla Ciebie. Rozumiem, że kochasz i bardzo chcesz.
Jednak powinieneś też rozeznać czy jesteście w stanie budować Wasze małżeństwo na mocnych podstawach. Co dla Was znaczą słowa przysięgi małżeńskiej i dlaczego nie zdecydowaliście się do tej pory ich wypowiedzieć?
Rozważ to w swoim sercu, nie ważne co tu napiszesz.
A Twoja żona? "I że Cię nie opuszczę aż do śmierci" - uwierzyłbyś jej w te słowa?
Uważam, że sama miłość tu i teraz to mało. Trzeba rozeznać czy oboje wyznajecie te wartości i jak mocni jesteście aby sprostać wyzwaniom, które będą.
chodzi o to żebyś był pewny, że jesteś tym mężczyzną który poprowadzi swoją żonę przez życie do zbawienia i że ona jest tą kobietą, która zrobi to samo dla Ciebie.
Trudna sztuka takie rozeznanie i trzeba się o to modlić.
Życie jest długie, związek przechodzi różne fazy. Choćby to że z czasem w miejsce namiętności pojawiają się choroby ;-)
Nie żebym chciał Cię do czegoś skłaniać i nic nie sugeruję, ale wszystko jest jeszcze otwarte, mężem jesteś tylko w urzędzie, czyli nie jesteś.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-16, 20:31   

Wiec jestem spakowany i czekam teraz juz tylko na koniec pracy w piatek, aby ruszyc w droge do Niej.

Mam nadzieje, ze ta droga odniesie chociaz wiecej klarownosci. Jeszcze nie wiem, na ile zona bedzie gotowa ze mna rozmawiac, przebywac ze mna, lub spedzac czas. Wszystko sie okaze w praniu. Trzymajcie kciuki, a przedewszystkim modlcie sie, ze z zona sobie wszystko poniekad wyjasnimy i bedziemy mogli oboje spojrzec lepiej na przyszlosc.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8