Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozmyte marzenia - odstawiony po klotni na bok
Autor Wiadomość
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-18, 23:13   

Właśnie twardy, mieliśmy już z żona taka rozmowę, gdzie powiedziałem jej, ze sie pakuje i wracam do niej do Polski, przeczytaj wątek.

I wtedy żona zabroniła mi wracać do Polski, bo wie, ze w Polsce nie będę miał takich możliwości dla niej i dla córki, jak w Niemczech, i to nie były słowa moja, tylko to mi właśnie moja żona powiedziała.

I to robię zeby miała więcej, oprócz tego co daje, daje więcej, nie będę tłumaczył konkretów, ale nie jestem nie z tego swiata i wiem, co i jak sie powinno dziać w tej kwestii, zeby było więcej...

I dobra kwestie poruszyłeś tego swojego w Polsce. Bo ona nie widzę możliwości na opuszczenie teraz jej gniazda rodzinnego... To żebyśmy poszli na swoje, żebym wrocil itd. Itp. To już przedyskutowalismy. I żona mi jasno zabroniła powrotu...


I tak, jak Grzegorz mówi, gdybym wiedział, ze to by dało efekt, to bym wrócił i wszystko tutaj zerwał, ale nie widzę nawet trochę cienia tego, zeby i to poprawiło kwestie tego.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-18, 23:15   

A z tym, czy cieżko jej bez męża bym nie przesądzał za bardzo, bo na imprezy sobie chodzi, na wesela bez męża chodzi, bez obrączki chodzi, mężem sie nie interesuje, nie tęskni, nie pisze, także co jej w Polsce przeszkadza, ze i tam jej sie nie podoba to nie wiem, ale brak mnie to raczej nie jest.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-18, 23:21   

RS trochę cię rozumiem , troche nie
Byłem 7 lat w germanii , tam było pierwsze zbliżenie i tam też żona poroniła przez targanie walizek po dworcach. Jak weszło euro, niestety po 4 mies. ona wysyłała mi kase na czynsz i wróciłem. Hasło było jedno jak rodzina to razem.
W ślepo bez jakichś super oszczędności, wracałem. A wiesz czemu? Bo wtedy wiedziałem że w niemczech liczy sie tylko kasa, a w polsce pomógł i brat i sąsiad i kolega i i i i .
Wróciłem w ciemno prawie załamany- bo bez grosza.
I to był najfajniejszy okres małżeństwa. ( mam 10 letniego zdrowego syna)
Ni z tąd ni z owąd namotały się tematy na jakieś tłumaczenie, itp .
Kasa leciała lepsza jak w niemczech.
Moje ryzyko, albo wymóg żony opłacił się wtedy i nie żałuję ani dnia z tamtych czasów.
Do dziś wyjeżdzam do niemiec, czasem ich zkaleczę na parę euro, ale niechcę tam wracać na stałe.
Chłopie zobacz że z odpowiednim podejściem TUUUUUUUUUUU mniej sie narobisz a zarobisz podobnie.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-19, 05:00   

RozmyteSerce napisał/a:
krasnobar: Tkwie tutaj, bo biore swoja odpowiedzialnosc za swoja zona i corke. I wiem, ze przyszlosc tak samo mojej zony i corki bedzie tutaj lepsza, niz kiedykolwiek bylaby w Polsce.


brzmisz jak ktoś,kto rozprawia o tym,jaki to samochód sobie kupuje,ile ma koni mechanicznych itd itd,podczas gdy zapomniał,że nie ma prawa jazdy i jakoś niespieszno mu się do szkoły jazdy zapisać......liczysz gruszki na wierzbie.....tu na forum było mnóstwo takich gości,którzy ładowali swój czas,energię,pieniądze np.w dom,by zapewnić byt rodzinie...tylko jak dom już powstał,nagle okazywało się,że tej rodziny nie było...ile tu było takich przypadków,że dom ledwo skończony trzeba było sprzedać,bo zwyczajnie nie miał kto tam mieszkać.....to dobrze,że tak wspaniale wiesz,że żony przyszłość będzie lepsza w Niemczech....bo będzie miała więcej euro na koncie?o to chodzi w życiu?jakoś żyje teraz w Polsce i nie garnie się do Niemiec...ma chyba co jeść,gdzie mieszkać?pewnie zajmuje pokój w domu rodziców,aż dziw bierze,że nie chce jechać do pałacu w Niemczech........
żona od poczatku nie chciała jechać do Niemiec....wiedziałeś lepiej....
spłodziliście dziecko,które "zmusiło" żonę do wyjazdu,bo chciała,by rodzice dziecka byli razem-miała inne wyjście??
kiedy już nie dała rady,wróciła.....ale Ty i tak wiesz lepiej od niej,jak ma żyć,jakiego języka ma się uczyć(ja na przykład nie cierpię niemieckiego,jest to trudny jezyk i niekoniecznie przydatny,na pewno mniej przydatny niż angielski)masz wizję i plan jej życia,szkoda,że jej chęci nie bierzesz pod uwagę....
powiem tak-ponieważ nie macie ślubu sakramentalnego,życzę tej dziewczynie,by się nie poddawała i trwała przy swoim...rozwód?no i dobrze....może następny partner po pierwsze zechce się z nią od razu ożenić jak Pan Bóg przykazał w kościele,nie będzie szukał wymówek,że go nie stać na wesele... (dziwne,bo w Niemczech przecież zarabia kokosy).a po drugie,może ten nowy partner,mąż nie będzie wymyślał dla niej jedynego słusznego planu na życie....

nie zamierzasz wracać do Polski?kilka stron wczesniej pisałeś coś innego,byłeś gotowy przyjechać, ale spoko,ludzie zmieniają zdanie czasem jak wiatr zawieje....daj rozwód dziewczynie i daj jej szansę na normalny,zdrowy związek,a nie jakiś układ,gdzie kasa,euro jest wazniejsza od rodziny i drugiego człowieka........dziecka tylko szkoda,ale to już bedziecie mieli je oboje na sumieniu....
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-19, 07:34   

Ah, krasnobar, dobrze, ze jestes kawalerem, bo o malzenstwie duzo za duzo nie wiesz...

Ciagle sie czepiasz tej kasy, zazdroscisz? Ciagle tylko jeden temat w glowie? Nie umiesz czytac ze zrozumieniem moich postow? Opieka zdrowotna, brak stresu, czy dozyje jutra?
Musze sie w ogole tlumaczyc?

To, ze Ty nie lubisz Niemieckiego, nie znaczy, ze wszyscy tak lubia ten jezyk jak Ty. I jezeli nie lubisz Niemcow, to Twoja sprawa.

Z kwestia slubu wytlumaczylem, czego tez nie mozesz zrozumiec????!!!! Bylem studentem, to mialem kokosy? A Ty jakos student/uczen miales kokosy? Kazdy musi chyba najpierw przejsc cos, zeby pozniej cos miec, wiec nie rzucaj mi, ze mialem kokosy, a potem nie chcialem. Przeczytaj jeszcze raz caly wytek, to zobaczysz to, ze bylem studentem i nie bylo mnie stac. Pozniej jak bylo mnie stac bylo za pozno, takze odczep sie juz tej kwestii, bo chcialem to zmienic i naprawic, wiec za Twoje zdanie na ten temat dziekuje.


Splodziliscie dziecko, brzmi jak kryminal. Ja mimo tego, iz ona wtedy zerwala kontakt ze mna, dowiedziawszy sie o tym, ze jest w ciazy, w przeciagu pol godziny pojechalem w droge do Polski, takze mi nic nie mow, do mojego nastawienia do mojej zony i dziecka. Mam wlasciwe, jezeli chodzi o pokazanie mojej milosc do niej.


Mam wizje i plan jej zycia, bo sam przeczytaj, co napisalem w odpowiedziach powyzej, ona tez wie, jak to ma wygladac.

I poraz kolejny powtorze, nadal moge wrocic do Polski, jezeli bym wiedzial, ze sie wszystko naprawi. Ale tego szanse sa teraz rowne 1%. Gdyby bylo ich 51%, to bym juz tutaj nie siedzial, ale jest tylko 1%, takze nie wrzucajcie mi, ze mam wracac, jezeli gwarancja prawie zerowo, ze w ogole cos sie ulozy. Przeczytaliscie, ze zona miala sprawe przeciwko mnie? Ze odebrala mi czesciowo prawa do dziecka? I ja mam budowac cos, mimo wszystko?

A skad na tym forum takie nastawienie prorozwodowe? Od kiedy Ty jako kawaler wiesz, ze rozwod to dobre rozwiazanie? Nic o mnie nie wiesz, a sie wymadrzasz najlepiej?
Ostatnio zmieniony przez 2014-09-19, 08:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-19, 07:55   

krasnobar napisał/a:
powiem tak-ponieważ nie macie ślubu sakramentalnego,życzę tej dziewczynie,by się nie poddawała i trwała przy swoim...rozwód?no i dobrze....może następny partner po pierwsze zechce się z nią od razu ożenić jak Pan Bóg przykazał w kościele,nie będzie szukał wymówek,że go nie stać na wesele... (dziwne,bo w Niemczech przecież zarabia kokosy).a po drugie,może ten nowy partner,mąż nie będzie wymyślał dla niej jedynego słusznego planu na życie....


Krasnobar, czyli rozwody niesakramentalnych są ok? nawet jak nie mają przeszkód do zawarcia sakramentu małżeństwa? To nie jest wtedy zło? To nie jest budowanie mentalności rozwodowej? Trauma rozwodu będzie mniejsza?

Wg mnie tak całkiem po ludzku RS powinien ratować do końca ten związek, choć oczywiście odpowiada tylko za swoją połowę związku. Nikt przyszłości nie zna, ale sądzę, że lepsze byłoby pojednanie podkreślone zawarciem sakramentu małżeństwa (również dla dziecka), niż mityczne poszukiwanie "nowego lepszego partnera".
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-19, 08:43   

Dla mnie to malzenstwo jest tak samo wazne, jak to zawarte w kosciele. Przez bledy obojga nie zawarlismy jeszcze sakramentu. Nie tylko moje bledy. Niestety jestem obwiniany tylko ja za cale zlo tutaj na forum. Nie przedstawiam mojej zony raczej w zlym swietle, oprocz opisu faktycznego stanu obojetnosci... Nie chce tego robic, bo uwazam ja nadal za wspaniala kobiete...

Chcialem do tego wszystkie zaznaczyc jeszcze to. Wszyscy mowia, o tym, ze moja zona tutaj nic nie ma oprocz mnie. A pytanie zadam takie: Co ja mam w tej Polsce? Tez nie mam tam nikogo oprocz mojej zony, nie mam znajomych, nie mam rodziny, oprocz rodziny mojej zony. Wiec porzucenie wszystkiego dla mojej zony jest tym samym, co porzucenie wszystkie przez moja zone dla mnie, czyz nie?

I ja nie wybralem mojej zonie drogi wlasciwej, bo nie przymuszam ja do niczego. Takze nie wiem, gdzie ja tutaj wybralem czyjas droge? Nawet swojej drogi w tym wszystkim jeszcze ciagle nie znam.

Na razie robie, to co jest dla mnie mozliwe, to co bylem w stanie zrobic z racjonalnego punktu widzenia, moze nie do konca Bozego... Zgodze sie z tym, ale nie jestem tylko ja odpowiedzialny za wszystko i czekam na kompromisy, a nie wyrzeczenie sie i zycie jednego w nieszczesciu dla drugiego....
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-19, 13:29   

A nie dałoby rady RS tak troszkę wyrwać Żony z domu, np. na dwa tygodnie do Niemiec z córką. Zobaczyłaby może, że się zmieniło, nabrałaby dystansu.
Z tym wymaganiem od Ciebie byś w takiej sytuacji rzucił wszystko i zamieszkał obok Żony to faktycznie lekka przesada. Nie wiem czy dla Żony byłoby takie cudne jakbyś jej zaproponował: Kochanie, biednie, na kamyczku ale razem. Wracam do Polski, rzucam pracę w Niemczech, może tu coś znajdę, pogorszy się wprawdzie finansowo, wynajmiemy mały pokoik ale będziemy razem...
W mojej rodzinie jeden mężczyzna związał się z kobietą z innego kraju. Ona nie zna polskiego, nie bardzo chce się uczyć, nie pracuje, jest w domu z małym dzieckiem, nie ma rodziny, koleżanek, nikogo oprócz tego mężczyzny i dziecka. Jest jej bardzo ciężko. I póki co mówi: obojętnie gdzie będę mieszkała byle z tym mężczyzną. Jeszcze to wszystko świeże. Mężczyzna bardzo się stara wiedząc jak ona tęskni za swoim krajem i bliskimi. A ma zdecydowanie dalej niż z Polski do Niemiec. Ja sama, również nie do innego kraju ale dość daleko wyjechałam z miasta rodzinnego, do męża. I nie ma tu mojej rodziny. Ale już bym do miasta rodzinnego nie wróciła, choć czuję się nawet po 20 latach jego mieszkanką. Brakuje mi kontaktów z rodziną. Chciałabym móc wlecieć np do mamy czy brata na kawę, a nie z rzadka organizować cały wyjazd z noclegiem mojej dużej rodziny. Chciałabym być bliżej mamy, która zaczyna potrzebować z uwagi na wiek pomocy, odciążyć ją jakoś, zadbać o nią. Przykro mi, że nie mogę w dzień urodzin złożyć im życzeń osobiście, po prostu ich zobaczyć. Ale tu, gdzie mieszkam jest mój dom, tu się urodziły dzieci, tu mam pracę, sąsiadów, znajomych. A na początku lekko nie było. Siedziałam z dziećmi sama w domu, a mąż był "na chwilę" potrzebny w domu swoich rodziców, a to listy do niego tam przychodziły, z chwili robiły się godziny, mama go nakarmiła, a ja czekałam z obiadem i nie miałam takiej samej możliwości. Różnie to więc bywa. Zarówno mój mąż jak i ten mężczyzna z rodziny nie wyobrażali sobie możliwości wyjazdu do swoich kobiet i wcale nie z braku uczuć wyższych czy pogoni za kasą. Mi i tej dziewczynie "łatwiej" było wyjechać i taką decyzję podjęłyśmy. W przypadku tego mężczyzny jego wyjazd z Polski w ogóle nie wchodził w grę. My z mężem rozważaliśmy możliwość zamieszkania w moim rodzinnym mieście. I oboje uznaliśmy, że mój wyjazd będzie dla nas korzystniejszy. Jestem przekonana, że gdybym powiedziała mężowi zamieszkajmy w moim mieście, kocham Cię, chcę z Tobą być ale nie dam rady mieszkać gdzie indziej, to on by się wyprowadził ze swojego miasta. Nie demonizowałabym kwestii miejsca zamieszkania w sprawie RS.
RS priorytety i wytrwałość.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-01, 21:18   

Wiec odezwę sie i ja, bo zdarzyły sie u mnie niektóre rzeczy, które nie dają mi spokoju, a dodatkowo już sam mam takie przekonanie, ze powinienem wystąpić o rozwod, bo moja żona nadal uznając mnie za winnego ani drgnie.

Wiec jakiś czas temu, czyli 20. wrzesnia w moje urodziny skończyłem wyzwanie. Powiedziałem wtedy jasno zonie, ze jestem od tego dnia już tylko ojcem naszej córeczki i nikim wiecej i niech nie oczekuje już niczego ode mńie. Tak tez zrobiłem, od tego czasu staram sie nie tłumaczyć już niczego, nie wspominam już o Nas, nie widzę już nas jako małżeństwa, nie dyskutuje już na żadne tematy.

Ciągnę to teraz dalej, czasami z prześwitami czegoś ze strony zony, ale jak to mówicie, słowa sie nie liczą a tylko czyny. Z tych ciekawszych co sie zdarzyło to to, ze brakuje jej tych kwiatów i takich spraw, które ostatnio pojawiały sie regularnie w jej życiu. Pytam sie już tylko o nasza córeczkę i o nic wiecej sie nie pytam. Ostatnio pytała mnie sie nawet, czy tęsknie i czy mam kogoś nowego. Odpowiedziałem jej na te pytania. Otrzymałem w odpowiedzi, ze szkoda, ze sie miedzy nami tak potoczyło, i ze przyszłości nie widzi. Odpowiedziałem na to, ze zrobiłem już wszystko ze swojej strony, co jestem w stanie zrobić i wiecej nie mam co tłumaczyć i mowić. Jeżeli chce, to moja ręka jest nadal wyciągnięta, i może sie jej chwycić, ale nic na sile.
Powiedziała tez taka zdanie: Boje sie zostać w Polsce. Nie tłumaczyła mi tego. Ale nie było to takie, ze tęskni za mną czy cos. Tylko pózniej chodziło jej o to, ze opieka zdrowotna dla naszej córki w Polsce nie jest taka, jaka miała w Niemczech, cóż, nie komentowałem tego, ja tego wyboru nie dokonałem za córeczkę.

I tak ciągnę nadal ta moja względna obojętność już wobec Nas, jako Nas. Jestem tylko ojcem córeczki i nikim wiecej. I tu zaczynaja sie schody, bo od kiedy już nie walczę, sam chce rozwodu, bo nie widzę już w tym sensu. Moja żona okropnie mnie traktowała cały czas, była oschła i nadal jest obojętna jeżeli chodzi o mnie. I nie wiem, na czym miałbym budować teraz cokolwiek z nią. Widzę, ze jedyna rzecz dla której by miała wrócić, to nie ja, a lepsze i łatwiejsze życie w Niemczech.

Przez to, ze już sam sie nie staram o nią, odebrało mi ochotę już w ogóle na nią. Nie wiem, co by musiało sie stać, żebym znów ja chciał, jak chciałem ja w sumie cały czas do tej pory. Obiecałem sobie, ze nie wystąpię o rozwod, ale przez to, ze jest jak jest i już mi czasu dosyc, bo małżeństwem byliśmy 11 miesięcy, z czego 9 razem, a teraz już kolejne 4 miesiące już w separacji, myśle już o tym, zeby sie uwolnić o tej nicości, bo nic nie mam, i nie czuje sie szczęśliwy przez to wszystko. I chciałbym zamknąć rozdział tego, ale czy to właściwa droga? Zastanawiam sie, czy pójść po oficjalna separacje, czy od razu rozwod i pozbyć sie tego balastu, jakim jest teraz moja żona dla mnie, bo już nie chce jej nawet, bynajmniej mam takie odczucie.

Jak sobie poradzić z tym, mam coraz bardziej narastająca chęć tego, aby samemu pozbyć sie tego wszystkiego. Moja żona przecież sama nie omieszkała pójść do sadu i ograniczyć mi prawa do córeczki.

Nie chce takiej zony, na której nie mogę polegać, która podkula ogon, jak jest trudno. A w ostatnie 4 miesiące to ja tylko cierpię, a moja żona sobie żyje swoim życiem. Nie umiem tego zrozumieć.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-01, 21:23   

RozmyteSerce napisał/a:
Nie chce takiej zony, na której nie mogę polegać, która podkula ogon, jak jest trudno. A w ostatnie 4 miesiące to ja tylko cierpię, a moja żona sobie żyje swoim życiem. Nie umiem tego zrozumieć.


Może nie próbuj zrozumieć, tylo spróbuj żyć swoim życiem i być najlepszym ojcem dla córki?
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-01, 21:30   

I tu jest problem mojej osobowości. Bo czuje sie głupio robiąc fajne rzeczy bez córki i zony. Zbiera mi sie wtedy na wyrzuty sumienia. Zawsze tak kiedyś miałem, jak byliśmy wcześniej narzeczonymi, ze nie pozwalałem sobie na dużo, bo zawsze myślałem o niej.
A teraz tez tak jest, ze czuje sie, ze muszę sie usprawiedliwiać z tego co robię, ze robię cos innego niż zawsze. Moja żona jak sie dowiaduje przez szwagierkę o czymś, to robi mi wtedy zawsze tez wykład i moje sumienie sie budzi, ze jaki ze mnie maź, ze ja sie tak nawie bez nich.

Nie umiem tak żyć bez nich, to jest mój problem. Bo moje życie zawsze mimo moich błędów, było skierowane na moja zonę i pózniej na nią i córeczkę.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-01, 22:55   

RozmyteSerce napisał/a:
Nie umiem tak żyć bez nich, to jest mój problem.


I nie umiejąc żyć bez żony myślisz o rozwodzie z żoną :shock: :?:
Przecież to całkowicie nie logiczne.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-02, 08:33   

Rozmyte serce,

Poczucie winy...no tak. To bardzo dobrze, że jest, ale warto świadomie się zastanowić czy ja faktycznie za to czy tamto powinienem siebie obwiniać. Zdrowo jest ropoznawać swoje odpowiedzialności i za tylko pozwalać sobie na poczucie winy, bez niego nie ma przecież postanowienia poprawy. Starając się wyciągnąć rękę do żony pokazując jej, że Ci zależy i że chcesz, masz prawo także żyć normalnie, w pewnym momencie nawet trzeba, bo psychika po prostu siada. Sam jednak musisz rozgraniczyć za co faktycznie możesz czuc sie winny a za co nie.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-03, 23:10   

Wiec teraz potrzebuje waszej pomocy. Powiedziałem zonę szczerze, ze dużej tak nie może być i kręcimy sie w kółko. I powiedziałem prosto ze musimy działać albo zdecydować ze to koniec.

I po znowu dłuższej rozmowie, przypomniały jej sie rekolekcje lub poradnie o których wspominałem już jej kiedyś. I teraz pytanie do Was. Gdzie najlepiej sie udać z żona na rekolekcje albo terapie? Co przynosi największe efekty?

Mamy największy problem z zaufaniem i wybaczeniem. I ogólna chcec widzenia dobrego w małżonku tez była by wskazana do nauki.

Z racji ze przyjadę z Niemiec do Polski. Trzeba coś konkretnego. Dziękuje Wam za wskazówki
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 6