Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Czy warto..... |
Autor |
Wiadomość |
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-29, 10:01
|
|
|
sylwia1975 napisał/a: | czy chcesz spac z czlowiekiem ktory jest uzalezniony, |
chcę spać z mężem, któremu chcę pomóc... choć może to faktycznie za bardzo chcę... a to nie ja powinnam chcieć a on... |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-29, 12:35
|
|
|
Jeśli on sam nie zechce sobie pomóc, nie zrozumie, że musi sobie pomóc, to żadne "ja bardzo chce", nie wiadomo jak bardzo będziesz zamykać oczy i zaciskać pięści, mu nie pomoże...
to jak gra w bilarda...
na stole leżą dwie kule...biała chce wbić czarną do dziurki i ta biała bardzo tego chce, żeby ta czarna się poruszyła i tam wpadła...chce jej pomóc, myśli jak, ale nie widzi, że to ona jest biała i musi sama wprawić sie w ruch, aby w odpowiedni sposób "uderzyć" w czarną, aby była dziura a nie banda...sama biała musi skupić się na sobie, wprawić się w ruch i przemyśleć, co może sama zrobić, aby w reakcji czarna sama potoczyła sie do dziury. Mi ta metafora pomaga...gdy znów tresuje małpki innego właściciela, zamiast oddać je jemu. Jak mawiają, każdy ma swój cyrk i swoje małpki i kazdy się nimi powinien zajmować... |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-06, 07:47
|
|
|
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi i te tutaj i te na PW.
Z nowości to tyle że wczoraj mąż powiedział że sprzedaje laptopa. Sam z siebie wyszedł z tą inicjatywą, ja sugerowałam dyskretnie ale nie naciskałam bo uważam że na nic byłoby na siłę naciskanie na niego.... Dostałam nawet sugestię że mam za jego plecami sprzedać tego laptopa... Najpierw stwierdziłam że może pomysł niegłupi ale potem doszłam do wniosku że to bez sensu... ze jak mu go sprzedam to ona kupi sobie po prostu nowego jak będzie chciał... W zeszłym tygodniu zepsuł mu się zasilacz do laptopa i ja w żartach powiedziałam że to ma za karę że go nie sprzedał. Zaśmiał się tylko i nic nie powiedział. Ale nie poleciał od razu do sklepu po zasilacz.
Wczoraj mówi że trzeba by ten zasilacz kupić i wystawić laptopa na aukcję... No zobaczymy czy faktycznie dojdzie do tej sprzedaży...
Ja zobaczyłam "Ognioodpornego", cudowny film Wylałam morze łez. Zobaczę go sobie jeszcze parę razy sama żeby porządnie "przepłakać" i może potem zaproponuję wspólny seans mężowi.
1 października rozpoczęłam odmawianie Nowenny Pompejańskiej w intencji naszego małżeństwa i widzę już pierwsze "efekty"... Mój mąż w sobotę oznajmił mi że Kościół to jedna wielka sekta i że on już tam więcej nie pójdzie... Na moje pytanie czy choć na chrzest naszej córki pójdzie powiedział że nie.... Jestem przerażona Jak pisałam w pierwszym poście on nigdy nie był zbyt religijny... ale ze ślubem kościelnym nie było problemu... z chrztem pierwszej córki też nie... nawet od czasu do czasu poszedł nami na Mszę niedzielną... a teraz takie coś
Moja przyjaciółka zasugerowała że może on się "obraził" na pana Boga za to że zabrał na pierwszą córeczkę?? Już sama nie wiem |
|
|
|
|
Lila83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-06, 12:10
|
|
|
Zostaw ta kwestię uczęszczania do Kościoła przez męża,ja tez miałam z tym niesamowicie duzy problem,przerażało mnie gdy z dziecmi szłam sama(a one pytały czemu tatus nie idzie).
Tutaj na forum zmyto mi gowę,że naciskam,że pytam,ze przypominam-więcc dałam sobie spokój,przychodziła niedziela,szykowałam sie tylko z dziećmi na Mszę i szliśmy.
Teraz mąż sam zaczyna proponowac ze pójdzie z nami,więc jak tylko przyjeżdza z za granicy,bo tam pracuje,bez jakiegolkwiek gadania ubiera sie idzie z nami-ja nawet tego nie komentuję,poprostu cieszę się że jesteśmy razem.
Zostaw to jego sumieniu,jak to ks.Pawlukiewicz mówił,trzeba swoja postwa pokazac,że to mnie samej uczestnictwo we Mszy daje radość i z ta radościa iść do ludzi(czyt. męża),moze jak będzie widział,ze wracasz z Kościoła,radosna i zadowolona,to jego coś ruszy.
p.s.tez słyszałam i to jeszcze niedawno,że Kosciól to banda złodzieji. |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-06, 12:20
|
|
|
Nie naciskam i nie proszę. Ta rozmowa wyszła z całkiem innego kontekstu
Co nie zmienia faktu, że chciałabym aby był obecny na chrzcie naszej córki... |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-08, 08:42
|
|
|
Sebimama,
Czasem jak odpuszczamy, zaczyna sie dziać...nie wiem dlaczego tak jest...sama tego doznaje, ratuje mnie zawsze postawa, którą nazywam "kalką Jezusa". Gdy mi na czymś bardzo zależy to staram się mówić i robić tak jakbym na usta i ciało założyła tę właśnie kalkę...staje się wtedy bardziej wyrozumiała (aż się dziwię, że tak potrafię, bo zazwczyczaj to mi oczy zalewa jakaś emocja), kochająca, spokojna...a potem odpuszczam temat. Czasem się dzieje, czasem trzeba czekać...ale nie czekając. |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-16, 14:37
|
|
|
Witam Was.
U nas bez zmian. Ja w sumie odpuszczam zupełnie, zajmuję się sobą i tyle.
Jutro jadę na 3-dniowe rekolekcje uzdrowienia wewnetrzego, mam nadzieje że nabiorę tam nowych sił |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-21, 10:58
|
|
|
Witajcie po raz kolejny.
W czasie weekendu miałam czas nabrać dystansu do całej sytuacji.
I dobrze bo wczoraj było parę sytuacji które normalnie zburzyłyby mój spokój na długi czas.
Zacznę od sprawy pozytywnej W czasie mojego wyjazdu mąż sprzedał laptopa za co Chwała Panu Ale na tym kończą się chyba pozytywy
1. Z racji tego że sprzedał laptopa zaczął korzystać z komputera stacjonarnego. Miałam zainstalowany program do robienia zrzutów z ekranu. Nie żadne szpiega komputerowego, który robił zrzuty automatycznie! Po prostu zwykły programik na moje potrzeby, że kiedy potrzebowałam zrzucić jakiś fragment ekranu czy cały ekran to nie musiałam się gimnastykować tylko wciskałam jeden klawisz i gotowe
I wczoraj akurat chciałam coś tam zrzucić sobie do pliku graficznego i co odkryłam? Że programu nie ma...
Mój mąż się nie przyznał ale jestem prawie pewna że on zanim "rozgościł się" na komputerze stacjonarnym to zrobił rekonesans czy nie ma zainstalowanego żadnego szpiega a że nie znał tego programu i wydał mu się podejrzany to go odinstalował Na mój gust to ktoś kto nie ma nic do ukrycia nie robi takiego czegoś
Wrócił z pracy to go spokojnie pytam czy odinstalowywał coś z komputera bo mi program zniknął Oczywiście się wyparł, a do końca dnia był tak milutki i słodziutki że aż podejrzane
Kiedyś zburzyłoby to cały mój spokój i już bym węszyła, sprawdzała maile, Facebooka, kombinowała... Ale doszłam do wniosku że to nie ma sensu... Że on i tak będzie robił to, co chce i na siłę nie wpłynę na niego.
2. Zaczynam się poważnie zastanawiać czy on jakiegoś kryzysu wieku średniego nie zaczyna przezywać... Choć sporo za wcześnie by go to dopadło...
Jak czasem go słucham jak opowiada o klientkach w pracy to mam wrażenie że słucham 16-latka :/ Nie wiem jaki on ma w tym cel że takie głupoty mi opowiada; chce zazdrość wzbudzić czy co? A mało już narozrabiał?
Poza tym jestem przerażona jego sposobem wyrażania się o kobietach i zastanawiam się czy do tej pory ja byłam taka ślepa i głucha czy o co chodzi....
No i zastanawiam się tez jak on się o mnie wyraża kiedy ja nie słyszę.....
3. Zaczyna się czepiać tego że mam bardzo dobry kontakt z moją mamą. Wczoraj wieczorem trochę nam zeszło na rozmowie telefonicznej (wyjątkowa sytuacja, bo zawsze staram się z mamą nagadać kiedy on jest w pracy) i jak odłożyłam słuchawkę to zaraz pretensje ileż to idzie gadać z mamą (użył dużo ostrzejszego słowa, którego nie mam ochoty tu przytaczać).
Tylko że on mi nie ma nic sensowniejszego do zaproponowania... bo albo wgapianie się w jakieś głupie seriale albo jakieś rozmowy typu "jaki ja to jestem macho" :/ Kiedyś tak nie było
Oczywiście nie zadzwonił żeby zapisać się na terapię (a od rozmowy na ten temat minęło już z dobre 3 tygodnie). I naprawdę nie wiem co mam robić z tym faktem... Egzekwować od niego żeby koniecznie zadzwonił i wrócił na tą terapię (bo w końcu taki był mój podstawowy warunek, który postawiłam), czy zostawić to... (bo terapia "na siłę" i dla "świętego spokoju" chyba mija się z celem...) |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-14, 15:59
|
|
|
U nas w sumie bez zmian... Mąż na terapię nie chodzi.
Ostatnio zaczynają mnie niepokoić jego niektóre zachowania. Tzn ma problem z emocjami... np ostatnio była sytuacja że poszłam zbyt późno do sklepu po pieczywo i zamiast jego ulubionych dużych bułek, których zabrakło kupiłam kajzerki... i mi się za to "oberwało" (tzn oczywiście słownie). Półtorej dnia się boczył na mnie bo śmiałam mu uwagę zwrócić że ja w 9 miesiącu ciąży nie będę się o 6 czy 7 rano zrywała z łóżka żeby kupić mu pieczywo (bo ja pieczywa nie jadam wcale).
Aż się boję co będzie jak kiedyś faktycznie przyjdzie sytuacja kryzysowa i jak on wtedy zareaguje?! Jak o głupie bułki potrafi się obrazić...
Mnie zostało niecałe 4 tygodnie do porodu i teraz żyję już tylko tym
Poza tym pracuję nad sobą, czytam książki, czytam forum.
Wczoraj wstąpiłam do RWS.
A mój mąż musi chyba dojrzeć do pewnych spraw... Bo jak nie weźmie się porządnie za terapię i nie zacznie porządkować swojego życia przeszłego i obecnego to dobrze nie będzie...
Mam jeszcze problem i chciałam bym zapytać Was o radę jak się zachować bo mam naprawdę mętlik w głowie.
Pisałam Wam ostatnio że mój mąż powiedział że nie będzie uczestniczył w chrzcinach naszej córki. I teraz nie wiem co robić... Czy zostawić go i załatwić te chrzciny bez niego (on generalnie nie ma nic przeciwko chrzcinom tylko powiedział że do Kościoła nie pójdzie) czy jednak nalegać... W końcu on nie robi tego ani dla siebie, ani dla mnie, ani dla księdza ani nawet dla Boga... tyko dla naszego dziecka, które przecież w czasie ślubu obiecał wychować po katolicku....
Zastanawiam się czy nie powołać się właśnie na obrzęd ślubu i na to co tam obiecał...
Ja nie wymagam żeby on co Niedziela był z nami w kościele... ale chrzciny... Ciekawe co ja za parę lat powiem córce jak zacznie oglądać zdjęcia z tego dnia i pytać gdzie był wtedy tatuś...
Jak on się zaprze i powie że nie pójdzie to mam w planach po prostu poprosić księdza żeby po jakiejś Mszy wieczornej małą mi ochrzcił tylko w obecności mojej i chrzestnych. Nie będę wtedy robiła "cyrku" z uroczystymi chrzcinami i imprezą tylko takie "ciche chrzciny".
A co lepsze to mój mąż na imprezkę chrzcielną to jest pierwszy chętny Bo już planował w jakiej restauracji by to zrobić. Więc go pytam, "ale jakie chrzciny? przecież powiedziałeś że nie idziesz..." A on mi z oburzeniem że ale do Kościoła nie idzie ale na imprezę to przecież pójdzie Chyba mu się zapomniało w którym momencie jest istota chrzcin... że to nie w restauracji na wyżerce tylko na Mszy Św...
Chętnie wysłucham jakiś rad jak rozwiązać tą sytuację... czy naciskać na to żeby "zacisnął zęby" i poszedł czy faktycznie "olać go" i zrobić chrzciny bez tatusia... |
|
|
|
|
Mrówka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-14, 17:33
|
|
|
Ja najlepsze efekty uzyskuję gdy idę do męża, mówię mu bardzo spokojnie, że jest taka sprawa - tak uważam, przytaczam argumenty (tlyko żadnych komunikatów 'bo ty' tylko o samej sprawie mówię), proszę żeby się zastanowił i dał mi znać co postanowił - ogólnie nie proszę o deklarację na już tylko daję trochę czasu. Powiedz męzowi te argumenty które tu przytaczasz (łącznie z tym, że obiecał dzieci po katolicku wychować), powiedz, że też oczekujesz, że będzie na chrzcinach ale że uszanujesz jego decyzję.
Swoja drogą to sobie wyobraziłam realizację jego scenariusza - robicie większe chrzciny, zapraszacie rodzinę która oczywiście idzie do kościoła a potem na 'imprezkę' i widzi tam Twego męża - ja na jego miejscu to bym ze wstydu spłoneła, ale może mu dobrze by zrobiło, gdyby się przekonał, że ma 'głupie' myślenie :) Jeżeli ten scenariusz by się zrealizował to na kierowane do CIebie pytania 'dlaczego męża nie ma' odsyłaj do niego - niech ponosi konsekwencje swoich decyzji.
Z tymi bułkami to bardzo mądrze powiedziałaś - skoro on sam z siebie nie ma szacunku i zrozumienia, troski o kobietę w ciąży to ktos musi mu zwrócić uwagę.
A jak się czujecie z maleńką? Polecam CI sw. Dominika na potrona 'do porodu' :) Niecałe 4 tygonie - może się 8.12 urodzi :) Zapewniam o pamięci w modlitwie. |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-17, 10:24
|
|
|
Mrówka, dzięki za odpowiedź Myślę że tak zrobię ale napisze mu może list bo boję się że rozmowa skończy się albo kłótnią albo moim płaczem. Hormony niestety buzują mi nieludzko ostatnio a po porodzie pewno będzie nie lepiej
Mrówka napisał/a: | Swoja drogą to sobie wyobraziłam realizację jego scenariusza - robicie większe chrzciny, zapraszacie rodzinę która oczywiście idzie do kościoła a potem na 'imprezkę' i widzi tam Twego męża - ja na jego miejscu to bym ze wstydu spłoneła, ale może mu dobrze by zrobiło, gdyby się przekonał, że ma 'głupie' myślenie :) |
Taaa tylko że ta rodzina to będzie tylko moja rodzina bo on ze swoją nie utrzymuje kontaktów wcale.... Moja teściowa nawet nie wie że ja w ciąży jestem I powiem że mnie to męczy trochę ale przecież nie pojadę do niej ni z gruszki ni z pietruszki oznajmić że będzie babcią...
A do kogo będzie pytania kierować moja rodzina? Przecież do mnie a nie do niego!
Mrówka napisał/a: | Jeżeli ten scenariusz by się zrealizował to na kierowane do CIebie pytania 'dlaczego męża nie ma' odsyłaj do niego - niech ponosi konsekwencje swoich decyzji. |
Jasne tak będę robić... ale wiem że niesmak pozostanie a i tak będę ja ta winna bo to ja jestem kobietą i powinnam zadbać żeby mój mąż był też w Kościele...
Więc chyba po prostu będą chrzciny bez imprezy i to nie w niedzielę a poproszę księdza żeby w sobotę po mszy mi małą ochrzcił. Ja już widzę jak na Mszy chrzcielnej w niedzielę będą chrzciła, znajomi przeczytają że chrzest mojej córeczki jest i będą chcieli przyjść a tam tatusia brak
Dosyć głupich plotek przeżyłam po śmierci pierwszej córki... ludzie potrafią takie rzeczy wymyślać że aż się płakać chce....
A nie chcę plotek... mam taki charakter pracy że każda plotka podważa mój autorytet a pracuję w tym samym miejscu gdzie mieszkam więc na pewno zaraz by się rozniosło że na chrzcinach była sama mamusia i zaczęły by się dywagacje i pisanie scenariuszy...
O np podzielę się przykładem co ludzie mówili po śmierci pierwszej córki:
Usłyszałam że przed jej śmiercią mieliśmy się rozwodzić i ta jej śmierć nas połączyła z powrotem
A wtedy jeszcze bladego pojęcia nie mieliśmy że dopadnie nas jakiś kryzys....
Ja nie wiem skąd ludziom do głowy takie pomysły wpadają...
A oczywiście przyczynę śmierci to ludzie znali na pół roku przed tym zanim ja ją poznałam...
Mrówka napisał/a: | Z tymi bułkami to bardzo mądrze powiedziałaś - skoro on sam z siebie nie ma szacunku i zrozumienia, troski o kobietę w ciąży to ktos musi mu zwrócić uwagę. |
Szacunek to jedna sprawa.... Mnie bardziej przeraża że głupie bułki potrafią go z równowagi wyprowadzić... On mi wtedy powiedział (z ogromną pretensją w głosie) że skoro nie umiem wstać po bułki to on se może wszystko robić sam i nie potrzebuje mojej pomocy po czym odłożyć telefon (był wtedy w pracy) i nastała cisza... Tak nie potrzebował pomocy że za dwa dni wydzwaniał do mnie 5 razy bo se nie potrafił w jednej sprawie związanej z firmą poradzić :P
Mrówka napisał/a: | A jak się czujecie z maleńką? Polecam CI sw. Dominika na potrona 'do porodu' :) Niecałe 4 tygonie - może się 8.12 urodzi :) Zapewniam o pamięci w modlitwie. |
Czujemy się dobrze w sumie ale już baaardzo ciężko tzn ja czuję się ociężale żadnej czynności nie mogę porządnie wykonać haha
Św Dominik to patron od porodu?
A ja znalazłam że św Ignacy z Loyoli i św Gerard |
|
|
|
|
airam [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-20, 20:05
|
|
|
http://onanizm.pl/index.p...lenienia-dobre/
wyznanie seksoholika :
http://www.milujciesie.or...grzechu_do.html
część 2:
http://www.milujciesie.or...do_swiatla.html
Dla Boga wszystko jest możliwe, jednak On nie zmusi nas do niczego- Dał nam wolną wolę : mogę zrobić co chcę i jak chcę . Ja jako żona współuzależniona tym bardziej nie zmuszę męża uzależnionego DO NICZEGO !!!!
Tyle wspólnych marzeń planów wspólne zainteresowania i hobby- wszystko miał opanowane ponad 16 lat udanego małżeństwa bo od chwili kiedy się dowiedziałam a on przyznał się ?!!! przeżył tragedię groził rozwodem, samobójstwem itp tylko to ja leczyłam się na depresję, kolejni psychologowie, psychiatrzy ,leki antydepresyjne, choroby somatyczne ( świat przestał się dla mnie liczyć , nie chciałam niczego tylko aby znów było jak kiedyś... Jak o tym piszę tak mi żal siebie, bezbronna, skrzywdzona przez najukochańszą osobę na tym świecie, bez wsparcia . Od chwili kiedy się dowiedziałam w styczniu minie 5 lat !!
Rozpacz bo są dzieci..... wiem jak boli utrata gruntu pod nogami... czy chcę to zafundować dzieciom? Na dziś jeszcze nie znam odpowiedzi...
Dziś walczę ze swoją złością, buntem.... modlę się i proszę Jezusa o łaskę Miłości , bo boję się ,że mogę znienawidzieć . Mieszkamy razem, mamy dzieci- prawie dorosłe iii
0 relacji , poniża mnie, nie szanuje , jest miły i grzeczny jak coś ode mnie potrzebuje bardzo ważnego , bo w innych przypadkach ...... zimny drań.
Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam jego obecność obok mnie....w domu....
Proszę o modlitwę :) |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-21, 07:58
|
|
|
airam, dzięki za linki, już zabieram się do czytania.
Zarejestrowałam się też na tym forum i poczytam sobie te historie tam zamieszczone.
airam napisał/a: | Proszę o modlitwę :) |
Nie ma sprawy |
|
|
|
|
airam [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-11-22, 22:54
|
|
|
Również chciałam spać z mężem , pomóc jemu i sobie.... Kiedy ja zasypiałam on nie spał , kiedy się budziłam w nocy on leżał obok z telefonem lub laptopem- tłumacząc ,że nie może spać to pracuje
dziś już nie wierzę,że człowiek uzależniony sam sobie poradzi... lTO JEST NIEMOŻLIWE!!! Również nie wierzę,że tylko ja mężowi mogę pomóc wyjść z nałogu TO NAIWNOŚĆ MOJA I MANIPULACJA MĘŻA!!!
zmiana w moim małżeństwie może nastąpić jeśli: podda się terapii i ksiądz spowiednik- kierownik duchowy... i w tym przypadku krótki czas : rok- może pięć lat , nie zagwarantują że to już koniec ...
Jednak on niczego już nie chce robić i dziś już mi mówi ,że on nie jest uzależniony bo był u seksuologa i lekarz na podstawie jego rozmowy taką diagnozę postawił... Decyzja o tej wizycie padła po zrobieniu kilku testów na uzależnienie od seksu i pornografii ( jest dostępny na stronach SLAA, SAorg, w książce " małżeńskie problemy spod łóżka" itp- kiedy je robił był w szoku że go prawie wszystko dotyczy!!)
Kiedy zapytałam czy lekarz pytał o mnie ? powiedział, że tak " czy jestem atrakcyjna, czy mnie kocha itp? ROZUMIESZ?
To ,że ja mam diagnozę współuzależnienia, że się leczę i brałam leki antydepresyjne i co jest powodem w moim przypadku - było nie istotne ? a może nie było takiej rozmowy ? a może kłamstwa zwyciężyły?
Dziękuję Jezusowi za wszystkie łaski, Maryi ,że tak mnie prowadzi i leczy moje zranienia ... dopiero po 5 latach zaczynam się ogarniać z obowiązkami, walczyć o siebie , dzieci.
trafiłam do wspólnoty - tu się odnajduję i odnajduję wiarę w dalsze życie- lepsze!!!
Kochana kobietko - stanowczość !!! tego mi zabrakło! |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|