Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy warto.....
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-24, 13:20   

Nirwanna napisał/a:
Grzegorz, kenya, pozwolę sobie przypomnieć pkt 5 z działu II Regulaminu:

"Osoby przeżywające kryzys są przeważnie w złym stanie psychicznym, prosimy więc nie przysparzać im dodatkowego cierpienia ostrą krytyką, bądźmy dla siebie dobrzy – szanujmy uczucia innych i nie rańmy ich dodatkowo. Unikajmy pouczania i moralizatorskiego tonu."

Na wypowiedzi w podobnym tonie, jak Wasze tutaj macie specjalnie wydzielony wątek: http://www.kryzys.org/vie...p=360643#360643 Tam możecie stosować ironię do woli.


Nirwanna
Ani Kenya ani ja nie krytykowaliśmy autorki wątku.
Współczuje jej że trafiła na takiego faceta jakim jest jej mąż.
Przede wszystkim współczuję straty dziecka.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-24, 16:34   

Sebi, bardzo Ci współczuję. Od siebie mogę dorzucic tylko to, że jak sama już widzisz mąz Twój żyje w SWOIM świecie ze swoim uzależnieniem. W świecie realnym zostałas TY i maleństwo pod Twoim serduszkiem więc tlyko o Wasza dwójke powinnas się troszczyć. Jak widzisz na męża nic nie ma wpływu, więc myślę, że teraz możesz (nawet musisz) się 'odciąć' (może nie brzmi to dobrze) - jesteś Ty i maleństwo - co będzie potem to sie okaże. Myślę, że przeczuwasz iż czekają Cie radykalne zmiany - cokolwiek postanowaisz pamiętaj, że teraz nic nie musisz, teraz masz byc spokojna i dbac o siebie, a co sie odwlecze to nie uciecze. Nie pilnuj męża, nie śledź i się tym - na ile to możłiwe - staraj nie zamartwiać i nie denerwować. Nie bój sie wyjechać do mamy na kilka dni czy w inny sposób sobie 'dogodzić'. Męża zostaw w JEGO ŚWIECIE dopóki nie będzie dla Ciebie odpowiedni czas na działanie. Jeżeli czujesz sie na siłach to poczytaj trochę o tym uzależnieniu abyś się nie dała uwikłać w mechnizmy działań takich osób i poczuła, że Ty nie masz na nich wpływu (nawet śmierć bliskich nie ma...). Życzę Ci dużo zdrowia i sił. Proś Pana Boga aby dał CI pokój serca i siłę na ten błogosławiony czas - to na pewno dla Ciebie zrobi:)
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-24, 19:35   Re: Czy warto.....

Witaj,

Masz dla kogo żyć. Daj swojemu dziecku to co najpiekniejsze. Milosc, radosc i pokoj.
Twoje pierwsze dziecko tez zyje tylko w tej Niebieskiej rzeczywistosci.

Pan Bog jest Bogiem milosci i od niego wszystko pochodzi i do niego wszystko wraca.

Trzymaj sie!
 
     
sebimana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-25, 10:14   

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Zapomniałam w pierwszym poście dodać że wiele mężowi wybaczałam, na wiele przymykałam oko, ponieważ on pochodzi z rodziny bardzo dysfunkcyjnej. O dzieciństwie nie opowiada zbyt dużo ale jak już opowiada to mnie się włosy na głowie jeżą... Ale wiem że nie mogę go całe życie tłumaczyć w ten sposób.
Macie rację że do tej pory za bardzo się nim opiekowałam, matkowałam mu, myślałam o wszystkim za niego. Pilnowałam dat, terminów, wizyt, spraw do załatwienia a on żył sobie na luzie i korzystał z życia... Walizki za drzwi za bardzo mu nie mam możliwości wystawić z bardzo prozaicznego powodu... Gdyby on się wyprowadził to nie poradziłabym sobie finansowo :-( Poza tym chyba nie chcę tego bo czuję że to byłby zupełny koniec... Ale przeniosłam się do małego pokoju. Odcięłam się na ile można. Tzn on próbuje przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, zamieść to "pod dywan". Próbuje normalnie rozmawiać (o wszystkim tylko nie o problemie). Ale ja już się nie dam. Dopóki nie podejmie radykalnych kroków i nie zacznie czegoś robić ze swoim życiem to nie będzie dobrze Nie dam się dalej upokarzać i robić z siebie głupka....
Właśnie w chwili obecnej boli mnie najbardziej fakt że on zaraz po śmierci naszej córki robił to co robił... nie wiem jak tak można... staram się zrozumieć że to nałóg, że to silniejsze od niego... ale mnie to chyba przerasta....
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-25, 11:44   

Sebi,
W takich chwilach, kiedy jest najbardziej trudno zrozumieć, to właśnie najmocniej trzeba się starać. To z Biblii gdzieś na forum wyczytałam, że kiedy jesteśmy najsłabsi jesteśmy nasilniejsi. Próba zrozumienia jest podstawą do wszystkiego, tak myślę. Przynajmniej dla mnie była. Sama jestem uzależniona od kilku rzeczy i gdy dzieje sie ze mną źle, to po prostu ciągnie mnie w stronę tych uzależnień. I jest już to regułą, zawsze gdy jest źle, tak sie dzieje. Wiem to i gdy paradoksalnie jestem najsłabsza, staram się być wtedy najsilniejsza...uzaleznienie wcale nie rozwiązuje problemu, tylko go zagłusza. Tylko to też trzeba zrozumieć kiedyś. Wiem, że nie mówie nic nowego, ale mi osobiście dużo dało to, że sama mam problemy z uzależnieniem, więc i uzależnionego rozumiem. Nie usprawiedliwiam też. Na szczęscie można z tego wyjść, zawsze jest nadzieja. Wpływ mamy jednak tylko na siebie.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-25, 14:39   

Sebi, tak jak pisze Samboja, żeby zrozumiec trzeba coś samemu wiedzieć - jak nie z doświadczenia to z literatury. Jeżeli się będziesz czuła na siłach to poczytaj troszkę o tym uzależnieniu - przezde wszystkim o mechanizmach po to by nie dać się wciągać w nie - to bardzo ważne dla Twojej psychiki. Może warto wybrać się do terapeuty obeznanego z tematem albo grupy s-anon, jak ktoś już radził. To, że Twój mąż 'zamiata problem' pod dywan to normalne dla takich osób - alkoholik też nie cche słuchać, że pije. Nietstey uczciwośc małżeńska zobowiązuje Cie do tego, abys Ty tego tematu nie unikała - oczywiście nie chodzi tu o jakieś ciągłe wypominanie (to pogarsza sprawe), tylko o to ze jeśli coś Cie zaniepokoi to nie przymykać oka. Ale to sama musisz rozważyć czy teraz czujesz sie na siłach do tej walki. Już sama zmianą pokoju sygnalizujesz, że jest problem więc moze na tym do czasu rozwiązania pozostać - ale to już zależy od Ciebie - bo Ty i maleństwo jesteście teraz najważniejsi!
 
     
sebimana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 18:53   

Wczoraj miałam możliwość zerknięcia w jego billing telefoniczny za ostatni miesiąc (przez zupełny przypadek). Sprawdziłam czy nie kontaktuje się z NIĄ (tzn bratową). No i okazało się że 7 dni po tym jak rzekomo zerwał kontakt i usunął jej numer dzwonił do niej... połączenie trwało 4 minuty... Oczywiście jak wrócił z pracy to zaraz go zapytałam o to. Niby się tłumaczył że "ten numer" do niego dzwonił a on nie zdążył odebrać. Że potem oddzwonił bo nie wiedział że to jej numer był i słyszał tylko jakieś szumy i odgłosy dziecka. No niby Ok... ale 4 minuty słuchał szumów i odgłosów dziecka?! Jakoś mi się to wszystko szyte grubymi nićmi się to wydaje...
Po przeczytaniu Waszych wpisów byłam już trochę spokojniejsza i z nadzieją patrzałam w przyszłość a teraz jestem znów rozbita na milion kawałków. Nie wiem co myśleć, nie wiem co czuć, nie wiem jak się zachowywać...
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 11:41   

Sebi musisz zadbać o siebie bo takich sytuacji będą jeszcze setki - czasem to będa chybione podejrzenia a czasem jednak prawda. I nie może być tak, że każda taka sytuacja wyprowadza Cię z równowagi...Teraz i tak masz szaleństwo hormonów :) Jeżeli to możliwe idź do terapeuty po wsparcie - po to by mieć siłę do życia bo kochana wpadniesz w depresję albo nerwicę i co wtedy?
 
     
sebimana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 12:07   

Masz rację :-) Już rozmawiałam z mężem że jak będzie na terapii (ma w środę kolejne spotkanie i wiem że się wybiera bo mi powiedział) to ma zapytać swojej terapeutki o moja wizytę. Niech terapeutka zdecyduje czy ja też mam przyjść do niej czy jednak wolałaby żebym poszła do kogo innego (wiem że terapeuci nie zawsze chcą prowadzić terapię i męża i żony). No i małżeńska terapia też przed nami ale terapeutka męża najpierw chce odbyć parę spotkań tylko z nim a potem zdecyduje co dalej.
Wczoraj wieczorem puściły mi nerwy. Popłakałam się przy mężu, powiedziałam mu że sobie nie radzę chyba z tym wszystkim. Przytulił mnie, pogłaskał, powiedział że on to rozumie...
Jest mi lżej zdecydowanie.

Cytat:
Teraz i tak masz szaleństwo hormonów :)


otóż to ;-) teraz to wszystko u mnie podwójnie się objawia ;-)
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-04, 10:11   

Sebi to, że się popłakałas i powiedziałas mężowi co czujesz to bardzo dobrze - bo to własnie jemu - MĘŻOWI - takie rzeczy powinnaś mówić :) I to buduje dobre relacje w malżeństwie, jak jest napisane 'prawda was wyzwoli' :) Napisz jak poszły spotkania z terapeutką i dbaj o siebie i fasolkę :)
 
     
sebimana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-29, 08:09   

Witajcie.
Trochę mnie tu nie było. Tzn byłam ale nie pisałam nic.

U nas jest różnie... raz pod górkę raz z górki. W obecnej chwili bardziej pod górkę :-(
Przede wszystkim mąż przestał chodzić na terapię. Był AŻ 3 razy... Wprawdzie był umówiony na kolejną wizytę ale dwa razy przekładał ze względu na okres urlopowy w pracy i niemożność wyjścia wcześniej (akurat tak mu trafiło że za każdym terminem terapii pracował do 18). Powiedział że nie będzie trzeci raz przekładał tej wizyty tylko zadzwoni do poradni jak skończy się okres urlopowy. OK, argument był dla mnie logiczny.... Ale okres urlopowy skończył się miesiąc temu a on nadal nie umówił się na wizytę i nawet nie wspomina o terapii... Mam mieszane uczucia... czy mu zwrócić na to uwagę... czy czekać (ale mogę się nie doczekać...). Nie chciałabym żeby ta terapia była wymuszona, żeby chodził tam dlatego bo ja nalegam.... Ale nie wiem, może powinnam jednak naciskać i nalegać. Nie wiem w sumie kiedy terapeuta zdecydowałaby o rozpoczęciu terapii małżeńskiej. Na razie nic nie wspominała i normalnie prowadziła terapię indywidualną. A w założeniu mieliśmy pójść na małżeńską... To był mój warunek żeby w ogóle zacząć cokolwiek ratować...
Jest ktoś Tu może z okolic Katowic i może polecić jakiś ośrodek do terapii małżeńskiej?

Druga sprawa... Przez ostatnich parę lat mieliśmy dwa laptopy. Każdy miał swój; ze względu na to że ja sporo pracuję na komputerze było to wygodniejsze. Po całej tej "akcji" czerwcowej mój mąż sam doszedł do wniosku że dwa laptopy to zło (tym bardziej że ja teraz nie pracuję i jeszcze długi czas pracować nie będę) i że sprzedamy obydwa laptopy i kupimy komputer stacjonarny (tak żeby nie móc ukrywać za bardzo co się akurat robi na komputerze bo przy laptopie to bardzo łatwo odwrócić się tak, żeby druga osoba nie widziała). Sprzedaliśmy więc jeden laptop na początek i zaczęliśmy poszukiwania komputera. Dwa miesiące temu komputer kupiliśmy i i mąż miał się zająć sprzedażą tego drugiego laptopa... ale laptop do dziś jest, co więcej mąż przywłaszczył go sobie jako swój. Więc znów jesteśmy w sytuacji wyjściowej.... mamy każdy swój komputer z tym że teraz stacjonarny + laptop.... (ze stacjonarnego on w ogóle nie korzysta!). Długo siedziałam "cicho" i czekałam na to aż on się zorientuje jaka była umowa z tym laptopem (zresztą umowa przez niego zaproponowana!) ale coś we mnie pękło jak kiedyś chciałam go uruchomić (tzn laptopa) i okazało się że ma założone hasło... Zdenerwowałam się nieziemsko bo zaraz mi się przypomniało jak się skończył fakt hasłowania laptopa.... Przecież człowiek który nie ma nic do ukrycia to raczej nie hasłuje laptopa bo to raczej żadna przyjemność wystukiwać hasło przy każdym uruchomianiu, logiczne nie? No ale nie dla mojego męża. Jak grzecznie zapytałam go po co mu hasło to z wielkim oburzeniem stwierdził że "tak sobie" (to było całe jego tłumaczenie; aha i dowiedziałam się jeszcze że mam chyba za dużo czasu i mi się nudzi bo głupoty wymyślam). Stwierdził że hasło może usunąć bo nie ma nic do ukrycia (nie usunął bo dziś z ciekawości sprawdziłam). Powiedzcie mi czy ja jestem jakaś nienormalna i źle rozumuję... skoro ktoś zakłada hasło na prywatnym komputerze do którego dostęp ma tylko mąż i żona to chyba raczej ma coś do ukrycia? Pomijam fakt że historię zapisywania stron w przeglądarce też zawsze wyłącza.

Trzecia sprawa. Nadal śpimy w osobnych pokojach.... i teraz uwaga... Ja już parę razy próbowałam wrócić do wspólnego łóżka bo dla mnie spanie osobno jest jakieś chore i nienormalne. Ale mój mój mąż bardzo wyraźnie, wręcz wprost dał mi do zrozumienia że mnie chce we wspólnym łóżku. Tłumaczy to niby tym że te łóżko za małe że mu dużo wygodniej spać samemu. Wiem że jestem w ciąży i troszkę urosłam ale żeby aż tak żeby łóżko się za małe nagle zrobiło?! (dodam że mamy to samo łóżko od 5 lat ;-) ) - przecież jak tylko 9 kg przytyłam ;-) Oczywiście żartuję ;-) Nie wiem czemu to łóżko nagle mu za małe... może dlatego że po prostu nie chce spać z żoną?!

No to chyba na razie tyle... mam w planach porozmawiać z nim dziś o tej terapi jak wróci ale sama nie wiem.... doradźcie? Powinnam po raz kolejny prosić żeby poszedł na terapię? Czy już dać spokój i czekać aż sam się obudzi (choć znając życie to nigdy nie nastąpi). Na samodzielną terapię nie mam ochoty iść; radzę sobie w miarę, mam wsparcie w mamie i przyjaciółce. Robię sporo rzeczy dla siebie (o co np mój mąż też ma czasem "pretensje" bo np czytam książki wieczorami :-/ ). Na terapię małżeńską jak najbardziej jestem chętna no ale do małżeńskiej musi być dwóch ;-)
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-29, 09:36   

Podstawowe jest pytanie: Czy oboje z mężem ustaliliście, że chcecie ratować małżeństwo?
Bo jeśli tak, to to, co wspólnie ustalacię jest Waszą umową podjętą w trosce o wspólne dobro małżeństwa i jeżeli ktoś się wyłamuje, to coś tu jest nie tak. Albo robi to celowo, albo nie rozumie. A może umowa jest zawarta z jego strony ot tak, powiem, to się odczepi i uspokoi...
Skoro do uratowania małżeństwa był warunek/ustalenie: terapia to ona powinna sie odbywać... dla chcącego nie ma nic trudnego...
Skoro umowa była sprzedajemy, to sprzedajemy...
Hasłowanie nie służy odbudowywaniu zaufania, po jakiś dziwnych ruchach męża w kierunku innych osób, powinien zrobić wszystko, abyś mu zaufała, czyli nawet stać sie transparenty...wiesz wszystko, wszystko to otwarte karty...
Niewpuszczanie do łóżka...a ja sie zapytam dlaczego Ty jako ciężarna nie masz spać w łóżku małżeńskim, i jeśli on nie chce to nie idzie na inne? Dlaczego jesteś w tej kwestii na jego łasce? Czy zapytałaś sama siebie, jak sie z tym czujesz? Czy mu o tym powiedziałaś?
Tkwienie w milczeniu i zezwalanie i czekanie na cud?
Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty ?
 
     
sebimana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-29, 09:52   

Samboja napisał/a:
Albo robi to celowo, albo nie rozumie. A może umowa jest zawarta z jego strony ot tak, powiem, to się odczepi i uspokoi...


O właśnie takie mam niestety wrażenie :-(

Umowa była wspólna. Tzn ja postawiłam warunek że bez terapii nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania tego małżeństwa. On się zgodził od razu ale tak ja jest napisane... na chwilę obecną wydaje mi się że to było tak dla świętego spokoju, żebym się nie czepiała.

Samboja napisał/a:
dlaczego Ty jako ciężarna nie masz spać w łóżku małżeńskim, i jeśli on nie chce to nie idzie na inne


Tu akurat jest obojętność ;-) Ja jestem w małym pokoju i generalnie mnie to nie przeszkadza (dużym pokoju jest np TV na który ja wcale nie patrzę a mąż lubi popatrzeć). Mnie jedynie przeszkadza fakt że nie śpimy razem. I obojętne czy to ja będę spała w małym pokoju czy to on tam będzie spał to główny problem tkwi w tym że on po prostu nie chce spać ze mną

Ale masz rację; konsekwencja musi być. Bo takie "rzucanie słów na wiatr" nie ma sensu. Obiecał że pójdzie na terapie (tzn w zamyśle że dojdzie do małżeńskiej terapii) a był raptem 3 razy... Miał byc jeden wspólny komputer a są dwa a do tego jeden zahasłowany przez niego. A do tego on nie rozumie o co mi chodzi z tym hasłem... choć na początku sam się zaklinał że teraz już nie będzie nic ukrywał itp itd Dla niego to hasło nic takiego, a tak jak pisałam na moje pytanie po co mu one w tym laptopie odpowiedź jest wręcz infantylna: "TAK SOBIE"
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-29, 10:46   

czy chcesz spac z czlowiekiem ktory jest uzalezniony,wiem cos na ten temat bo jestem zona alkocholika,ktory popija teraz...........,gdzie twoja godnosc,zastosuj twarda milosc bo przegrasz wlasne zycie ,z nalogowcem sie nie zawiera umowy bo i tak nalog jest silniejszy od niego.........nie ufa ,nie oczekuje,bo wowczas mozna sie rozczarowac na obiecankach,pomoz mu osiagnac swoje dno,a ty maluj paznokcie w tym czasie,sama zauwazysz czy dalej dokarmnia swoj nalog,po zachowaniu. :lol:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9