Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Choroba/uzależnienie czy podłość - oto jest pytanie.... |
Autor |
Wiadomość |
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 20:10
|
|
|
Gdzieś mi umknął ten wątek, ale nie moge sie powstrzymać od napisania. Olga zgrabniej i jasniej ujęła to co miałam na myśli. Dlatego smutna twarz dodam tylko ,że powinno się rozgraniczyć nawet w chorobie psychicznej na co chory ma wpływ,a na co wpływu nie ma. Nie mozna tak do końca zdejmować odpowiedzialności z osoby,która jakos dziwnym trafem przy kochance potrafi sie kontrolować,a przy żonie nie potrafi.
Równiez smutna twarz na podłość mam wpływ. Mogę być podła albo rezygnuję z tego.
To jest własnie to najpiekniejsze: wolnośc którą daje mi Bóg. Mogę WYBIERAĆ. Tak naprawdę nawet szatan nie zmusi kogoś do popełnienia zła bo ostatecznie KAŻDY MA WYBÓR. Natomiast jeśli chodzi o uzależnienia,choroby psychiczne to zależy ode mnie czy się leczę czy siebie i innych okłamuję i usprawiedliwiam chorobą.
Żeby wybaczyć nie trzeba kogos usprawiedliwiać. Wybielać,naciągać fakty. Lepiej jest WYBACZYC W PRAWDZIE. Ten ktoś chce mnie krzywdzić,taka decyzję podejmuje,ale ja wybaczam poniewaz tak jak Bóg szanuję nawet złe wybory. Szanuję,nie pochwalam. Prawdziwa Miłośc taka,jaką kocha Bóg nie boi się wolności. dlatego jestem dumna z tego,że jestem chrześcijanką. Nigdzie indziej nie byłabym tak kochana w swojej wolności.
I nawet gdyby inni bogowie istnieli:w hinduizmie,buddyzmie,islamie-ja i tak wybrałabym Jezusa |
|
|
|
|
sylwia1975 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 10:49
|
|
|
podoba mi sie twoj wpis pieknya anito |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 11:13
|
|
|
Anita11 napisał/a: | Natomiast jeśli chodzi o uzależnienia,choroby psychiczne to zależy ode mnie czy się leczę czy siebie i innych okłamuję i usprawiedliwiam chorobą. |
Dobrze by było gdyby jeszcze ci ludzie mieli świadomość tego, ale niestety przez to że maja ograniczoną swiadomośc to nie przyjmują faktu że maja problem i dlatego albo go:
negują
albo oszukują
Nie jest to takie hop -siup-jak świadomośc człowieka w pełni świadomego. Anita11 napisał/a: | Nie mozna tak do końca zdejmować odpowiedzialności z osoby,która jakos dziwnym trafem przy kochance potrafi sie kontrolować,a przy żonie nie potrafi. |
Mi się wydaje że nikt tu nie zdejmuje odpowiedzialności -a to że kochanka jest super ,a zona be.
To jest akurat proste:
inny układ ,inne wymagania ,inaczej spędzany czas.
Kiedyś miałem możliwość zagadnąć znajomego jaki zdradził zonę.
Zadałem mu pytanie wprost -co cię stary pokusiło po 12 latach,bądz co bądź zdradzić i ładna i fajną żonę.
Nie wiem oczekiwałem może takiej odpowiedzi że amok,że sytuacja chwili,że jakas super babka.
A to co usłyszałem powaliło mnie.
Odpowiedz była szczera.
Miałem dość tego dzień w dzien.
A dach nie naprawiony,a trzeba dzieciakom to,a nie pojechałeś tu,a kiedy będzie forsa bo trzeba to i to.
A czemu w tej komórce nie zrobiłeś porządku,a kiedy zreperujesz rower syna.
Pomalowałes przedpokój dlaczego są smugi,czemu drzwi sa spsowane żle bo tu wystaje.
I tak miałem dzień za dniem,miesiąć za miesiącem,rok za rokiem.
Wracałem do domu i już w progu dudniło mi co dzisiaj i co więcej.
Poszedłem w eter a tam cisza,brak problemów,brak oceny,brak wymagań
Inny świat chłopie.
Czy załuję?
Tak ząłuję-ale moja zona nigdy nie widziała potrzeby odpuścić, coś w sobie zmienić.
Na koniec dodał
Nie usprawiedliwiam stary tym swego czynu-jedynie mówię że zawsze jest jakiś palec jaki cie do tego pcha.
A to był palec mojej zony.....
Zamilkłem
ale czemu???
Bo jestem facet i mam za sobą kilkanaście lat małżeństwa i jak głębiej sięga moja pamięć.
To tez wiele znajdę takich rodzynków z mego życia .
Ja nie poszedłem w eter jak przyjaciel-ale oddalałem się coraz bardziej od żony.
Fakt jest taki że w pewnym czasie się obudziłem z tego mojego odskoczniowego swiata, wówczas chciałem naprawić relacje poskąłdac do kupy te namiastki związku.
Ale natrafiłem na kontre -bo mojej żonie się już nie chciało.
Zabiegałem ..zabiegałem -aż wlazł marazm i już się chyba nic mi nie chce.
Tak że Anito jak się coś dupcy(jak mawiają górale)
to wówczas takowe dupcenie ma dwoje rodziców(patrz mąz i żona)
pozdrawiam |
|
|
|
|
smutna_twarz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 16:07
|
|
|
Anita11 napisał/a: |
Żeby wybaczyć nie trzeba kogos usprawiedliwiać. Wybielać,naciągać fakty. Lepiej jest WYBACZYC W PRAWDZIE. Ten ktoś chce mnie krzywdzić,taka decyzję podejmuje,ale ja wybaczam poniewaz tak jak Bóg szanuję nawet złe wybory. Szanuję,nie pochwalam. Prawdziwa Miłośc taka,jaką kocha Bóg nie boi się wolności. dlatego jestem dumna z tego,że jestem chrześcijanką. Nigdzie indziej nie byłabym tak kochana w swojej wolności.
I nawet gdyby inni bogowie istnieli:w hinduizmie,buddyzmie,islamie-ja i tak wybrałabym Jezusa |
A skąd wiesz, jaka jest prawda? skąd wiesz, że chce Cię skrzywdzić? Tak mi się to akurat do Ciebie napisało, ale oczywiście mam na myśli ogólną postawę żony, która nie chce przyjąć do wiadomości, że mąż może być chory. Generalnie to pytanie kieruję do każdej żony skrzywdzonej przez męża, która zakłada, że mąż krzywdzi bo jest zły, a nie dlatego, że choruje. Wychodzę z założenia, że żadna z nas nie siedzi w sercu i głowie swego męża i raczej nie jest w stanie śledzić jego toku rozumowania, rozterek, postanowień, itd. Równie dobrze możemy założyć, że on nie chce krzywdzić, po prostu nie umie prawidłowo funkcjonować.
Gdzie jest prawda?
Ja tego nie wiem. Pewnie żadna z nas nie wie, ale uważam, że często zbyt pochopnie uznajemy, że wariant nr 1 jest prawdą, a tego drugiego nawet nie chcemy wziąć pod uwagę.
Anita, generalnie wszystko pięknie piszesz, tylko stawiasz w jednym szeregu Twoje zdrowe postrzeganie rzeczywistości i zdrową wolną wolę z zaburzonym postrzeganiem człowieka uzależnionego. To trochę tak jakbym mówiła: ja nie mam problemu z wysiedzeniem spokojnie przez godzinę, to dlaczego moja koleżanka z ADHD miałaby taki problem mieć?
Uzależnienie polega właśnie na tym, że człowiek nie bardzo panuje nad swoją wolą, nie potrafi podporządkować działań swoim wyborom - chce jedno, robi drugie i nie dlatego, że mu się nie chce - po prostu nie funkcjonuje prawidłowo.
W dalszym ciągu nie rozumiem też, dlaczego ciągle mowa o usprawiedliwianiu. Choroba niczego nie usprawiedliwia, natomiast wiele rzeczy jesteśmy w stanie zobaczyć właśnie w kontekście niedomagań choroby - nie złościmy się na kulawego, że chodzi powoli, ale też wiedząc, że jest kulawy potrafimy lepiej zmierzyć się z jego ułomnością, pomóc mu i stawiać właściwe wymagania. Moglibyśmy założyć, że grzebie się specjalnie, żeby zrobić nam na złość - i wtedy możemy wspaniałomyślnie mu wybaczyć... Jakie to piękne uczucie, tak wybaczać innym, tym złym, prawda?
Cytat: | Nie mozna tak do końca zdejmować odpowiedzialności z osoby,która jakos dziwnym trafem przy kochance potrafi sie kontrolować,a przy żonie nie potrafi. |
Zapewniam Cię, że seksoholik będzie tak samo zaburzony przy kochance jak przy żonie. Może co najwyżej "zacząć od nowa" krycie się, manipulowanie - jeśli żona go zdemaskowała, to zyska trochę na czasie przy kochance, natomiast z pewnością nie skończy ze swoją chorobą, bo to nie żona jest jej przyczyną.
I jeszcze jedna istotna sprawa, która przemawia za tym, by jednak postarać się sprawdzić, czy to uzależnienie czy tylko podłość: jeśli mąż jest uzależniony to najprawdopodobniej żona jest osobą współuzależnioną. To też choroba, też wymagająca leczenia. Trwanie w przeświadczeniu, że mąż jest po prostu draniem zabiera również mi możliwość poprawy tego, co we mnie jest chore. No bo skoro on jest zły, to ja jestem po prostu biedna i nieszczęśliwa...niech on się zmieni, to wszystko będzie ok.
No ale współuzależnienie to oddzielny temat, należy mu się osobny wątek |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 18:05
|
|
|
S_t pisze:
Cytat: | I jeszcze jedna istotna sprawa, która przemawia za tym, by jednak postarać się sprawdzić, czy to uzależnienie czy tylko podłość: jeśli mąż jest uzależniony to najprawdopodobniej żona jest osobą współuzależnioną. To też choroba, też wymagająca leczenia |
S_t,
myślę, że to zdanie powyżej zawiera oczywisty błąd logiczny.
Można być równie uzależnioną od człowieka wymagającego leczenia jak i od podłego drania.
Przyczyna tej czasem chorobliwej zależności nie tkwi zatem na zewnątrz, lecz ma źródło w czyjejś skłonności do chorobliwego lgnięcia do drugiej osoby.
Tak więc naprawa samej siebie może się odbywać bez żadnych przeszkód bez względu na fakt, czy rozpoznano u czyjegoś partnera chorobę, czy też przyczyną jego zachowań jest lakonicznie rzecz ujmując - zwykła podłość.
Zatem jaką historię wykreujemy na potrzeby swojego umysłu zależy tylko od nas samych.
W końcu bycie z podłym draniem nie przynosi takiej aprobaty społecznej jak niezłomne trwanie przy chorym, nawet jeśli objawy owej podłości i domniemanej choroby mogą być identyczne. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 20:49
|
|
|
Każdy orze jak może...
Tłumaczy sobie sytuację tak jak mu wygodniej.
Ile kobiet żyje żyje z przemocowcami i alkoholikami skazując na koszmar dzieci...
bo muszą męża uratować z choroby. A mąż? Maż jakoś sam siebie ratować nie chce.
ps. Smutna T....
pornografia, onanizm, czaty to często "ucieczka" faceta z małżenskiej alkowy
w inny świat. Pół biedy jeszcze jeśli ta ucieczka kończy się na Ewie Rączkiewicz
a nie na jakiejś Ewie z krwi i kości. |
|
|
|
|
smutna_twarz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 21:12
|
|
|
Kenya, pisząc o współuzależnieniu miałam na myśli nie tyle chorobliwe lgnięcie do drugiej osoby, co termin używany w związku z uzależnieniem - czyli chodzi o podświadomą chęć wiązania się z osobą uzależnioną oraz zespół cech, które z kolei taką uzależnioną osobę przyciągają. Ja się o sobie bardzo dużo dowiedziałam właśnie dzięki temu, że mój mąż jest uzależniony.
Z tym co piszesz o aprobacie społecznej nie do końca się zgodzę - owszem, w przypadku alkoholika lub narkomana może tak być. Zwróć jednak uwagę, że zaburzenia na tle seksualnym są zwykle bardzo skrzętnie ukrywane, rodziny zwykle uważane za wzorowe a o wybrykach męża nawet najbliżsi nic nie wiedzą.
Generalnie nie jestem za tym, by każdego zdradzacza uznać za chorego. Tak na pewno nie jest. Ale jakaś ich część jest na pewno - i warto taką ewentualność dopuścić do swojej świadomości nie dlatego, żeby nad nim się użalać, ale dlatego, żeby po rozpoznaniu choroby umieć z nią sobie radzić. Z własnego doświadczenia wiem, że właśnie to dopuszczenie do świadomości -że to może być choroba - jest dla skrzywdzonej osoby najtrudniejsze. Ale warto się przełamać, bo jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z chorobą, to właśnie to przełamanie może okazać się kluczowe dla obu stron. Tym doświadczeniem zamierzałam się tu podzielić, natomiast na pewno nie będę tu nikogo do niczego na siłę przekonywać.
Bardzo lubię audycje Rafała Porzezińskiego "12 krok". Zaprasza tam do siebie różnych "wykolejeńców", zwykle alkoholików, choć nie tylko. Warto czasem posłuchać tej drugiej strony, zobaczyć w nich ludzi, którzy walczą, którzy otwarcie mówią o tym, że uzależnienie to ciężka choroba, której własnymi siłami nie sposób pokonać. |
|
|
|
|
sylwia1975 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 21:41
|
|
|
smutna_twarz napisał/a: | Anita11 napisał/a: |
Żeby wybaczyć nie trzeba kogos usprawiedliwiać. Wybielać,naciągać fakty. Lepiej jest WYBACZYC W PRAWDZIE. Ten ktoś chce mnie krzywdzić,taka decyzję podejmuje,ale ja wybaczam poniewaz tak jak Bóg szanuję nawet złe wybory. Szanuję,nie pochwalam. Prawdziwa Miłośc taka,jaką kocha Bóg nie boi się wolności. dlatego jestem dumna z tego,że jestem chrześcijanką. Nigdzie indziej nie byłabym tak kochana w swojej wolności.
I nawet gdyby inni bogowie istnieli:w hinduizmie,buddyzmie,islamie-ja i tak wybrałabym Jezusa |
A skąd wiesz, jaka jest prawda? skąd wiesz, że chce Cię skrzywdzić? Tak mi się to akurat do Ciebie napisało, ale oczywiście mam na myśli ogólną postawę żony, która nie chce przyjąć do wiadomości, że mąż może być chory. Generalnie to pytanie kieruję do każdej żony skrzywdzonej przez męża, która zakłada, że mąż krzywdzi bo jest zły, a nie dlatego, że choruje. Wychodzę z założenia, że żadna z nas nie siedzi w sercu i głowie swego męża i raczej nie jest w stanie śledzić jego toku rozumowania, rozterek, postanowień, itd. Równie dobrze możemy założyć, że on nie chce krzywdzić, po prostu nie umie prawidłowo funkcjonować.
Gdzie jest prawda?
Ja tego nie wiem. Pewnie żadna z nas nie wie, ale uważam, że często zbyt pochopnie uznajemy, że wariant nr 1 jest prawdą, a tego drugiego nawet nie chcemy wziąć pod uwagę.
Anita, generalnie wszystko pięknie piszesz, tylko stawiasz w jednym szeregu Twoje zdrowe postrzeganie rzeczywistości i zdrową wolną wolę z zaburzonym postrzeganiem człowieka uzależnionego. To trochę tak jakbym mówiła: ja nie mam problemu z wysiedzeniem spokojnie przez godzinę, to dlaczego moja koleżanka z ADHD miałaby taki problem mieć?
Uzależnienie polega właśnie na tym, że człowiek nie bardzo panuje nad swoją wolą, nie potrafi podporządkować działań swoim wyborom - chce jedno, robi drugie i nie dlatego, że mu się nie chce - po prostu nie funkcjonuje prawidłowo.
W dalszym ciągu nie rozumiem też, dlaczego ciągle mowa o usprawiedliwianiu. Choroba niczego nie usprawiedliwia, natomiast wiele rzeczy jesteśmy w stanie zobaczyć właśnie w kontekście niedomagań choroby - nie złościmy się na kulawego, że chodzi powoli, ale też wiedząc, że jest kulawy potrafimy lepiej zmierzyć się z jego ułomnością, pomóc mu i stawiać właściwe wymagania. Moglibyśmy założyć, że grzebie się specjalnie, żeby zrobić nam na złość - i wtedy możemy wspaniałomyślnie mu wybaczyć... Jakie to piękne uczucie, tak wybaczać innym, tym złym, prawda?
Cytat: | Nie mozna tak do końca zdejmować odpowiedzialności z osoby,która jakos dziwnym trafem przy kochance potrafi sie kontrolować,a przy żonie nie potrafi. |
Zapewniam Cię, że seksoholik będzie tak samo zaburzony przy kochance jak przy żonie. Może co najwyżej "zacząć od nowa" krycie się, manipulowanie - jeśli żona go zdemaskowała, to zyska trochę na czasie przy kochance, natomiast z pewnością nie skończy ze swoją chorobą, bo to nie żona jest jej przyczyną.
I jeszcze jedna istotna sprawa, która przemawia za tym, by jednak postarać się sprawdzić, czy to uzależnienie czy tylko podłość: jeśli mąż jest uzależniony to najprawdopodobniej żona jest osobą współuzależnioną. To też choroba, też wymagająca leczenia. Trwanie w przeświadczeniu, że mąż jest po prostu draniem zabiera również mi możliwość poprawy tego, co we mnie jest chore. No bo skoro on jest zły, to ja jestem po prostu biedna i nieszczęśliwa...niech on się zmieni, to wszystko będzie ok.
No ale współuzależnienie to oddzielny temat, należy mu się osobny wątek | to ja mam zalozyc odrebny watek ,jestem zona alkocholika -przemocowca witam i tak moj maz jest chory lecz ja go nie uzdrowie cudem milosci pozdrawiam |
|
|
|
|
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-23, 23:16
|
|
|
smutna_twarz napisał/a: | Choroba niczego nie usprawiedliwia, natomiast wiele rzeczy jesteśmy w stanie zobaczyć właśnie w kontekście niedomagań choroby - nie złościmy się na kulawego, że chodzi powoli, ale też wiedząc, że jest kulawy potrafimy lepiej zmierzyć się z jego ułomnością, pomóc mu i stawiać właściwe wymagania. |
Kulawy mógł stac sie kulawym na skutek wypadku.Raczej nie zdarza się że ktos odcina sobie nogę. A seksoholik jakimś wyborem,wieloma wyborami tym uzależnionym się stał.Co go oczywiście jako człowieka NIE SKRESLA BO KAŻDY MA MOŻLIWOŚĆ ZMIANY SWOJEGO UZALEŻNIENIA. Wyjście jest tylko wymaga wysiłku.Idę na terapie bo sobie nie radzę z włsnym seksoholizmem. A dopóki nie przyjmuję do wiadomości swojego uzależnienia to żadne żony prośby,grożby czy "rozumienie i stawianie właściwych wymagan nie pomoże."
Właściwe wymagania w przypadku seksoholika to przepraszam jakie na przykład?
Czy żonie ,która wie o tym że mąz jest seksoholikiem naprawdę jest łatwiej kiedy dowiaduje się że mąż uprawiał seks z inną kobietą?
Czy kiedy alkoholik wraca pijany ,nawyzywa dzieci,pobije żonę to żona powinna powiedziec:"Tatus jest chory,stawiajmy mu trochę inne wymagania" czy powinna powiedzieć" Chłopie wyprowadzam sie z dziećmi,a Ty albo idziesz na leczenie i wracasz do nas kiedyś ogarnięty albo spadaj na dno sam". |
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-24, 12:07, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
ja_tez [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-24, 08:41
|
|
|
smutna_twarz bardzo trafnie i słusznie napisała, w pełni się z nią zgadzam. Są to jednak sprawy nie zawsze i nie do końca zrozumiałe dla kogoś, kto nie zetknął się z tym tematem osobiście.
P. S. ST pisze: "warto posłuchać drugiej strony" - to było kluczowe w moim "zgłębianiu" tematu. |
|
|
|
|
duzapanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-24, 13:37
|
|
|
Anito a czy wiesz skąd się biorą uzależnienia? Nie słyszałam o zdrowym, niezaburzonym człowieku któryby uwikłał się w seksoholizm. Raczej wiąże się to z brakiem miłości w domu rodzinnym, z wypaczonym obrazem kobiety i mężczyzny. Chłopcy często uzależniają się od masturbacji i pornografii już jako dzieci czy nastolatkowie. Mają to wdrukowane.
Nikogo nie usprawiedliwiam, bo jednak nawet w nałogu przynajmniej w małym stopniu jesteśmy wolni, są miejsca dla uzależnionych gdzie mogą się udać po pomoc. Są wyjścia z sytuacji.
Zaznaczam tylko że nie zawsze chcieć to móc.
Zgadzam się też z tym co napisała smutna_twarz. Ja też dopóki myślałam o swoim mężu że jest podły, zły, czułam do niego tylko wstręt i pogardę. I to nawet nie o niego chodzi. Osądzanie męża niszczy mnie samą. Powoduje że okopuję się na stanowisku ofiary. Odkąd wiem, że jest uzależniony, łatwiej mi radzić sobie z własnym współuzależnieniem. |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-24, 14:16
|
|
|
Anita11 napisał/a: | Kulawy mógł stac sie kulawym na skutek wypadku.Raczej nie zdarza się że ktos odcina sobie nogę. A seksoholik jakimś wyborem,wieloma wyborami tym uzależnionym się stał.Co go oczywiście jako człowieka NIE SKRESLA BO KAŻDY MA MOŻLIWOŚĆ ZMIANY SWOJEGO UZALEŻNIENIA. Wyjście jest tylko wymaga wysiłku.Idę na terapie bo sobie nie radzę z włsnym seksoholizmem. A dopóki nie przyjmuję do wiadomości swojego uzależnienia to żadne żony prośby,grożby czy "rozumienie i stawianie właściwych wymagan nie pomoże." |
A na czym polegają terapie dla osób współuzależnionych????
Czyż nie na tym że powstaje jakiś dyskomfort i nagle człek się budzi że w jego zyciu cos jest nie tak???
Czy poprzez terapie i zajęcia współuzależniony nie uczy się właściwego postepowania,stawiania granic i asertywności???
Zatem chodzi na zajęcia by się nauczyć,wiedziec,umiec postępować.
Wniosek??
zanim to poznał żył w iluzji i niewiedzy.
A skoro współuzależniony w tym żył to wiadomo że i uzależnionego świadomośc ma się nijak do tego co ze sobą robi.
Bo to też świat iluzji,niewiedzy,błędnych zachowań i przyzwyczajeń.
Zatem totalnym bezsensem jest porównywać zdradę -taka sobie -do tego co ma szanse wynikać z błedów jakie tkwia w człowieku.
A skoro już o samej zdradzie to tez sa różne pola do popisu.
Ano
dla sportu,z nudów,z braku obecnego zainteresowania,z monotonni,upierdliwości partnera,braku zrozumienia i wielu takich innych.
A skoro wchodzimy w porzednie mądrości to nikt nie rodzi się zdradzaczem,nikogo to nie dopada ciach.(pomijam przygody,tudzież wpływ alkoholu,lub sytuację)
Zazwyczaj cos się gdzies tam powoli rozrasta w człeku.
I warto zadać sobie czasem pytanie czemu w tym kims coś takiego się rozrosło.
Kiedys na tym forum często się pisało
od męzów i zon ideałów nie odchodzi się
Anita11 napisał/a: | Czy kiedy alkoholik wraca pijany ,nawyzywa dzieci,pobije żonę to żona powinna powiedziec:"Tatus jest chory,stawiajmy mu trochę inne wymagania" czy powinna powiedzieć" Chłopie wyprowadzam sie z dziećmi,a Ty albo idziesz na leczenie i wracasz do nas kiedyś ogarnięty albo spadaj na dno sam". |
Po pierwsze nie spadaj na dno sam bo to tez człowiek -a nie bydle.
Po drugie właśnie ta świadomośc i wiedza czyni na tyle mądrym że dotychczasowy współuzależniony wie jak postepowac i co robic.
Wie ze ma otoczyć się wsparciem ludzi pomocnych,wie że w razie zagrożenia życia własnego i dzieci są specjalne komórki nosiące pomoc,wie że dla bezpieczeństwa czasem i trzeba uciec z domu.
Czy masz Anito świadomośc tego że wiedza jaka się posiada daje szczegółowy plan działań??
pod ręka telefon komórkowy,w nim numer do konkretnej osoby jaka powiadamiam by pzrybyła z pomocą,pod ręka dokumenty i dowody osobiste-moje i dzieci.
Przygotowana torba z najważniejszymi rzeczami.
W telefonie numer do konkretnego policjanata jaki zajmuje się choćby sytuacja burd i pobic w rodzinach.
I najważniejsze wiem już gdzie mam jechać -by nie spać pod mostem
No sorry ale trzeba mieć trochę pojęcia jeżeli już mam zabierać się za takowy temat.
Najłatwiej stwierdzić spadaj na bambus i wypad.
Tylko że 90% statystyk gdzie w rodzinach ostra przemoc,alkoholizm ,narkomania
dyktuje się tymi prawami iż to ofiary spitalaja przed oprawca.
Bo to zazwyczaj Pan na włościach-choć i coraz częściej Pani na włościach.
Nie słyszałem do tej pory o przypadkach iż to oprawca takich jazd w domu zabierał manele i znikał.
Nie wystarczy usiąść ręce pod boki i:
to nie moja sprawa niech sobie robi -robią co chcą.
A to forum-czyli małżonków sakramentalnych,jest dokładnie takim miejscem gdzie
gdzie będąc mężem -żona chce pomóc tej drugiej stronie wyjść właśnie z tej najgorszej ochydy.
Natomiast zostając w relacjach dran,łobuz,degenerat-sa ku temu o wiele wspanialsze fora
z jednej stworzone dla zdradzonych Pań..z drugiej dla zdradzonych Panów
a tam można sobie używać do woli,najlepszych,najstraszniejszych epitetów.
By ulżyło-a jak ulży
to co dalej????
pozdrawiam |
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-24, 14:57, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
smutna_twarz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-24, 14:47
|
|
|
Anita11 napisał/a: | smutna_twarz napisał/a: | Choroba niczego nie usprawiedliwia, natomiast wiele rzeczy jesteśmy w stanie zobaczyć właśnie w kontekście niedomagań choroby - nie złościmy się na kulawego, że chodzi powoli, ale też wiedząc, że jest kulawy potrafimy lepiej zmierzyć się z jego ułomnością, pomóc mu i stawiać właściwe wymagania. |
Czy kiedy alkoholik wraca pijany ,nawyzywa dzieci,pobije żonę to żona powinna powiedziec:"Tatus jest chory,stawiajmy mu trochę inne wymagania" czy powinna powiedzieć" Chłopie wyprowadzam sie z dziećmi,a Ty albo idziesz na leczenie i wracasz do nas kiedyś ogarnięty albo spadaj na dno sam". |
Anita, to jest właśnie stawianie wymagań - mówię mu: albo się leczysz, albo nie masz wstępu do tego domu. Podobnie jak powiedzienie: jak chcesz to pij, twoja sprawa, ale pijany w domu się nie pokazuj.
Mam wrażenie, że nie potrafisz uwolnić się od myślenia o chorobie w kategoriach litości i usprawiedliwiania, dlatego mylnie interpretujesz to co piszę, wszystko wg schematu "chory=biedny". Ja piszę o stawianiu wymagań i twardej miłości, a Ty cały czas "biedny tatuś" itp.
Co do kulawego, to bardzo upraszczasz sprawę: Kulawy jest nieszczęśliwy, bo na skutek wypadku, a uzależniony zły, bo sam się w to wpakował. Tymczasem kulawy może być kaleką równie dobrze z powodu własnej bezmyślności, złych decyzji, brawury itp. O uzależnionym łatwo powiedzieć - zły, sam się rozpił, to jego własna wina. Tymczasem za tymi złymi decyzjami zwykle stoją jakieś dramaty, patologia w rodzinie pierwotnej - czyli też sytuacje niezawinione. Jeden i drugi jest chory i ułomny. Kropka.
Jak zauważyła ja_też to są rzeczy, które trudno zrozumieć, jeśli samemu się przez to nie przeszło. Ale uważam, że problem ten warto zgłębić, nawet jeśli dziś nas nie dotyczy. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie rozpad rodziny i jej dysfunkcyjność stają się normą - a to jest właśnie środowisko, które ma największy wpływ na dzieci i ich podatność na uzależnienia w przyszłości. Na dodatek w ostatnich latach obserwujemy zjawisko seksualizacji dzieci i młodzieży na ogromną skalę. Jeśli wg najnowszych badań 30% gimnazjalistów korzysta z pornografii częściej niż raz w tygodniu, to z jakimi dorosłymi będziemy mieć do czynienia za kilka, kilkanaście lat? Niestety zjawiska uzależnienia, zwłaszcza od seksu, będzie się coraz bardziej upowszechniać.
I jeszcze raz powtarzam: myśleniem o sobie w kategoriach ofiary a o mężu w kategoriach oprawcy do niczego nie doprowadzi ani nas ani ich. |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-24, 14:53
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | pornografia, onanizm, czaty to często "ucieczka" faceta z małżenskiej alkowy
w inny świat. Pół biedy jeszcze jeśli ta ucieczka kończy się na Ewie Rączkiewicz
a nie na jakiejś Ewie z krwi i kości. |
Grzesiek jak by było to takie prościutkie jak to przedstawiasz to by nie było lekarzy specjalistów zajmujących się tym problemem.
Ale zawsze przecież można przyjąć różne formy:
-na brutala i obciąć ręce(wszak zniwelujesz żródło)-można i tak
-można także na uraze drań i łobuz to nie moja sprawa.
Tylko że w tym drugim przypadku co będzie gdy teń drań załatwi wkońcu sparwy swego pomylonego zycia na plus.
I pewnego dnia zastanowi się( stwierdzając) mam gdzies taką żone /męża jakiego nic nie interesowało.
A zapewniam cię powrót z ciemnej strony nabiera wartości i to co do tej pory deptało sie -teraz majestatycznie zaczyna się całować jako drogę uświęconą.
I na koniec pytanko
czy warto być człowiekiem???
i
czy warto wyciągać dłoń pomocną???
czasem wypada sobie zadać dokładnie te proste pytania |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11 |
|
|