Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pomóżcie
Autor Wiadomość
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 16:39   

delirium napisał/a:
A................po co 2.5 letniemu dziecku rower?


Nie wiem czy masz dziecko ale wszystkie znane mi dzieci w tym wieku mają rowerki albo biegowe albo dwukołowe z dokręcanymi bocznym kółkami albo trójkołowe - to już rzecz gustu i radzą sobie bardzo dobrze i lubią jeździć.
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 16:41   

grzegorz_ napisał/a:
Julita

Będzie Ci łatwiej jak będziesz sama, non stop z dzieckiem?

Tylko że ja właśnie teraz tak się czuję i to jest mój problem.

A tak nawiasem widzisz w człowieku którego poślubiłaś mężczyznę, męża, czy tylko ojca Twojego dziecka?


Widzę męża, chcialabym żeby był moim mężem ale...coś mi nie wychodzi.
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 16:55   

No dobra. Wylałam już chyba wszystkie żale do mojego męża. Ocenilście to różnie.
Podsumowując - jednak chciałabym jeszcze dać nam szansę. Ja wiem, że do tanga trzeba dwoja i wcale nie jestem przekonana czy mąż jak wróci w sobotę to jestk nie oświadczy że kategorycznie chce się rozstać. Jak on się uprze to nawet rozmowy ze mną nie podejmie.
W takiej sytuacji będę musiała się poddać bo błagać go nie będę
Zakładając jednak wersję optymistyczną że będzie chciał w ogóle rozmawiać o dalszym trwaniu w tym związku to bardzo chciałabym uslyszeć jakieś porady jak i co mam mu w ogóle powiedzieć. Jakieś propozycje. Bo czuję że to co sama wymyślę to nie będzie to
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 17:16   

Może lepiej nie umawiac sie z nikim na grilla ? Czy mąż tak co tydzień do sąsiada biega?A gdybyście pojechali gdzies tylko we dwoje:Ty i mąż? I tam spróbujecie się sobą cieszyć?
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 17:45   

Cytat:
Jakby chciał naprawiać relacje z dzieckiem


Dziwnie to zabrzmiało. Ojciec i jego 2,5 letni syn mają złe relacje???
To Wasze małżeństwo wymaga naprawy. Prawdopodobnie - brak cierpliwości, nerwowość ze strony męża w stosunku do dziecka - tutaj mają swoja przyczynę.
Kiedy mąż przyjeżdża do domu po pięciu dniach nieobecności - podobnie jak Ty, ma swoje oczekiwania... Jakie??? I chyba trzeba by najpierw odpowiedzieć poprawnie na TO pytanie... Hmm, ciekawe, jak to jest u sąsiadów, że tak lubi z nimi przebywać...
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 18:24   

Anita11 napisał/a:
Może lepiej nie umawiac sie z nikim na grilla ?
To było takie specjalne spotkanie na Dzień dziecka. Tylko dwie babcie i najbliższy jedyny wujek z ciocią
Czy mąż tak co tydzień do sąsiada biega?
Co tydzień to mało powiedziane. On z nim spędza większość wszystkich weekendów. Jeśli nawet do niego do domu nie idzie to stoi na swoim balkonie, sąsiad na swoim i razem tak wychyleni ze sobą gadaja, śmieją się, coś sobie pokazują w telefonach. Albo urzędują przed domem albo mąż mu w czyms przy aucie pomaga albo siedzą u niego w ogródku.
Ja miałam poważne obawy kupować mieszkanie obok tego kolegi ale mąż przysięgał że to nie będzie trójkąt. I rzeczywiście to nie trójkąt. Mąz utworzył parę z sąsiadem. Nie wiem co na to jego żona. Może jej to tak nie przeszkadza bo jej mąż ma normalną pracę i jednak codziennie są razem. Na domiar złego nawet jak się z sąsiadem nie spotyka to wiecznie z telefonem chodzi i sms-y wysyłają. Mąż nie raz nawet do toalety z telefonem chodzi. Nawey w Wielkanoc spod świątecznego stołu kilka razy sms-y wysłał ( tylko nie piszcie że od kochanki. Wiem na 1000% że to z sąsiadem ) Na początku po przeprowadzce to ten sąsiad do nas we wszystkie weekendy przychodził. Potem przestał nie wiem dlaczego. Może żona go obsztorcowała

A gdybyście pojechali gdzies tylko we dwoje:Ty i mąż? I tam spróbujecie się sobą cieszyć?

Sami nie bardzo możemy wyjechać. Synka nie mamy z kim zostawić. Babcie owszem ale nie tak na noc czy kilka dni.
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 18:24   

róża napisał/a:
Cytat:
Jakby chciał naprawiać relacje z dzieckiem


Dziwnie to zabrzmiało. Ojciec i jego 2,5 letni syn mają złe relacje???
To Wasze małżeństwo wymaga naprawy. Prawdopodobnie - brak cierpliwości, nerwowość ze strony męża w stosunku do dziecka - tutaj mają swoja przyczynę.
Kiedy mąż przyjeżdża do domu po pięciu dniach nieobecności - podobnie jak Ty, ma swoje oczekiwania... Jakie??? I chyba trzeba by najpierw odpowiedzieć poprawnie na TO pytanie... Hmm, ciekawe, jak to jest u sąsiadów, że tak lubi z nimi przebywać...


pewnie masz dużo racji tylko nie chodzi o to, że on przebywa z rodziną sąsiada. On przebywa z sąsiadem. Nie wiem co na to jego zona
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 18:48   

Może Twoja mama zajęłaby sie synkiem przez jedną noc? A wy pobędziecie razem,może uda się porozmawiać,trochę zbliżyć?

A Ty się z sąsiadką nie widujesz?
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 19:10   

Z tym sąsiadem to już czasem na kpine zakrawa. Właściwie to tylko z nim z sąsiedztwa mąż zna się bliżej bo to jego kolega ze szkoły. Ale ogólnie osiedle jest małe - kilkanaście takich niby bliźniaków i prawie sami ludzie koło 30-40 lat. Jest teren wspólny z miejscem na ognisko. Idealnie żeby może lepiej się poznać, może z kimś zakolegować. Ja jestem bardzo towarzyska osobą, lubię spotkania z ludźmi, lubię gdzieś pójść albo gości zaprosić. I kiedyś jeden z sąsiadów zapowiedział że organizuje ognisko bo akurat drzewo wyciął w ogrodzie, naznosił drewna i wszystkich sąsiadów zapraszał. Mówię męzowi że fajnie byłoby pójść na co on że nie wiadomo bo nikogo nie zna a ten jego kolega gdzieś pojechał i nie wiadomo kiedy wróci. Jakby wrócił i chciałby iść to mąż tez by poszedł. Czy to jest normalne ? Tak się zastanawiałam iść sama czy nie iść jakby co. Pewni bym w końcu sama poszła ale jednak kolega się objawił i mąż w końcu zdecydował że idzie.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 19:21   

Cytat:
On przebywa z sąsiadem. Nie wiem co na to jego zona


Julito, pewnie nie widzi w tym problemu, a może nawet się cieszy :-) Zaproponowałaś kiedyś mężowi, żeby zaprosić małżeństwo sąsiadów do Was? Wydaje się, ze jakaś męcząca sztywność w Waszych stosunkach panuje.......

Przeczytaj, proszę odpowiedź na ten list:

http://pierzchalski.eccle...-01&sz=&pyt=920

Nic Cię tutaj nie zdziwiło?

Cytat:
Może warto nie komentować pewnych spraw. Kocha Ciebie. Jeśli będziesz w taki sposób punktowała męża będzie częściej, w późnych godzinach, wracał do domu. Nie chcę powiedzieć, że to będzie Twoja wina, lecz zważ, iż takie komentowanie jest dla związku małżeńskiego zabójstwem, ewidentnym niszczeniem go.
???
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 19:29   

No a na koniec gwóźdź programu bo może jednak wszystko jest znacznie prostsze niż się mnie i wszystkim wydawało - nasze pożycie seksualne :-)
Choćby z racji wiecznej nieobecności męża wiadomo, że ono raczej ogranicza się do weekendów z małymi wyjątkami. Dla mojego męża to jest bardzo ważna sfera życia, pod względem ilości i jakości. Moje potrzeby pod tym względem są mniejsze ale do czasu urodzenia dziecka jakoś się wyrównywaliśmy. Potem było nieco gorzej ale też nie tragicznie aczkolwiek obowiązuje w tym jedna zasada - jak się na jakims polu poprzytkaliśmy to oczywiście zero z seksu z mojej strony bo coś takiego jak godzenie się w łóżku do mnie nie przemawia. A że mąż ma w zwyczaju w milczeniu duścić złości to bywały okresy, aczkolwiek nie dłuższe niż dwu może trzytygodniowe abstynencji.
Odkąd tu zamieszkaliśmy na początku było nieźle ale może rzeczywiście mąż oczekiwał więcej. I może to z tego powodu zaczał tak spotykać się z sąsiadem, A może to było odwrotnie - ja będąc zła na to, że tyle czasu spędza z sąsiadem jeszcze bardziej ograniczyłam te sprawy tym nie mniej średnią raz w tygodniu z reguły zachowywaliśmy. Ja już nie jestem w stanie stwierdzic co tu było pierwsze - może moja niechęć raz czy drugi czy za dużo wieczorów z sąsiadem. Skłonna jestem przystać na wersję obopólnej pod tym względem winy. Na swoje usprawiedliwienie tylko dodam, że był to trudny dla mnie okres - głównie sama z dzieckiem, synek wtedy spał jeszcze w dzień więc chodził spac koło północy i byłam padnięta a dodatkowo to był etap diagnozowania jego nie mówienia i wchodziły w grę nawet takie diagnozy jak autyzm. Więc byłam kłębkiem nerwów z tego powodu.
Dla mojego męża jest to bardzo ważna sfera życia i on się do niej naprawdę przykłada ale tylko w trakcie. Do niego jakoś nie może dotrzeć, że gra wstępna zaczyna się duuuużo wcześniej niż w łózku. Np. skoro w Walentynki poszedł na piwo z sąsiadem, a ze mn ą tylko w milczeniu zjadł obiad i nawet jednego złamengo kwiatka nie dostałam to dla mnie już nie miało znaczenia, że to godzina. Ja już byłam tak rozżalona i zła że oczywście spanie plecami do siebie. I takich sytuacji jest sporo w naszym zyciu.
A jeszcze jak napiszę co mój mąż zrobił dla zobrazowania jakie to dla niego ważne to pewnie wielu będzie zszokowanych, zwłaszcza że to katolickie forum. Otóż małzonek wymyslił sobie ,że moja tzw oziębłość wynika z faktu, że biorę tabletki ( co było bzdurą bo na początku też brałam a takich problemów nie mieliśmy ) w związku z czym zafundował sobie ...wazektomię. W dodatku nic mi o tym nie mówiąc ! owszem kiedyś mówił że warto to rozważyć skoro nie chcemy więcej dzieci na pewno i w tym akurat jesteśmy zgodni, zresztą ja za kilka miesięcy kończę 40 lat więc to już nie czas na dzieci. Co innego jednak rozważać taką opcję a co innego konkretnego dnia iść na zabieg i nic żonie nie powiedzieć. Po fakcie przez dwa tygodnie coś go tam uwierało to kit wciskał że raz korzystał z toi-toi na mrozie i coś tam od tego mu się stało. Przyznał się póxniej.
A najlepsze a w zasadzie najgorsze jest to że nic tym sposobem nie osiągnął. A wystarczyłoby np. zaproponować żebym razem z nim do tego sąsiada poszła,
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 19:44   

róża napisał/a:
Cytat:
On przebywa z sąsiadem. Nie wiem co na to jego zona


Julito, pewnie nie widzi w tym problemu, a może nawet się cieszy :-) Zaproponowałaś kiedyś mężowi, żeby zaprosić małżeństwo sąsiadów do Was?
Wiele razy. Skutek jest taki, że oni razem byli u nas trzy raz, a ja w tamtym domu raz, przy czym u nich to były imieniny, a u nas raz to było w Boże Narodzenie, raz z okazji imienin męża w większym gronie i raz w Wlk Sobotę - też na moje wyraźne sugestie żeby jednak ona też przyszla bo przyszedł na początku sąsiad sam. No jak na 8 m-cy to mało biorąc pod uwagę intensywność samodzielnych kontaków męża z sąsiadem.

Wydaje się, ze jakaś męcząca sztywność w Waszych stosunkach panuje.......
Zgadzam się z Tobą w 100% i dążę do zmiany ale najwyraźniej błądżę.

Przeczytaj, proszę odpowiedź na ten list:

http://pierzchalski.eccle...-01&sz=&pyt=920

Nic Cię tutaj nie zdziwiło?

Cytat:
Może warto nie komentować pewnych spraw. Kocha Ciebie. Jeśli będziesz w taki sposób punktowała męża będzie częściej, w późnych godzinach, wracał do domu. Nie chcę powiedzieć, że to będzie Twoja wina, lecz zważ, iż takie komentowanie jest dla związku małżeńskiego zabójstwem, ewidentnym niszczeniem go.
???
 
     
julita165
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 19:50   

I jeszcze co do artykułu z linku. Dużo racji ale zwróć uwagę, że tam w odpowiedzi jest jednak, ze chodzi o incydentalne zachowania męża a nie o normę która niszczy związek
Ja rozumiem że mąż czasem chciałby spędzić czas tylko z kolegą. Ale to z czym ja mam do czynienia to nie jest czasem.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 20:00   

Cytat:
Dla mojego męża jest to bardzo ważna sfera życia i on się do niej naprawdę przykłada ale tylko w trakcie. Do niego jakoś nie może dotrzeć, że gra wstępna zaczyna się duuuużo wcześniej niż w łózku.


To pewnie dla wszystkich mężów ta sfera jest bardzo ważna... I z tą grą wstępną, właśnie już od rana, ma problem wielu :-D

Dało się wyczuć od początku, że coś jest na rzeczy właśnie w kwestii współżycia...

Julito, poczytaj sobie świadectwa, jak to wielu osobom udało się uratować małżeństwo i siebie samych, ale jednak z Bożą Pomocą.......... Potrzeba Wam powrotu do Boga... Do Źródła... Małżeństwo - Sakrament, z którego można czerpać pełnymi garściami (w kryzysie też), ale trzeba być w dobrej relacji z Tym, który te garście napełnia... My sami napełniamy je byle czym i ucieka nam to przez palce... Napełnić serce Bogiem - modlitwą, Eucharystią... I dzieciom przekazać wartości, na których będą budować swoje życie. To takie ważne.
Przemyśl..... To pewnie nie zadzieje się szybciutko, ale ...pozostań tu z nami :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4