Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Jak ratować moje malzenstwo |
Autor |
Wiadomość |
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 07:11
|
|
|
Rysiu,
Próbowałaś sobie pomóc i sięgnąć po wsparcie z zewnątrz (terapia, rozmowa, grupa wsparcia)?. Objawy somatyczne, które opisujesz to nerwica, żyjesz w dużym stresie przez całą tą sytuację i może się to poważnie odbić na Twoim zdrowiu paradoksalnie, gdy już wszystko, co najgorsze minie. Wiem, że to wszystko jest trudne, ale dla własnego zdrowia naucz się dystansować. Podstawą w takich chwilach jest modlitwa, oddaj Jezusowi swoje troski. Jezu Ty się tym zajmij...To co może Cie uratować, to świadomość, że nic nie trwa wiecznie na świecie, najgorsze mija, a to miał być kiepski okres, bo jaki inny w tym przypadku, trzeba to jakoś przejść i wyjść. Za pół roku będziesz w innym miejscu, ale wiele zależy też od Ciebie. Bądz silna i walcz o siebie. |
|
|
|
|
Bety [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 07:50
|
|
|
Rysia,
jest klasycznie
mąż obwinai Ciebie za swoje zachowanie- bo tak jest najprościej
po co szukasz z nim kontaktu?
na takim etapie nie bierzemy poważnie tego, co mówi i robi maz
trzeba czasu az opadną emocje
u mnie było podobnie- maz mnie obwiniał o wszytsko: włącznie z tym, ze to ja go wyrzuciłam z domu. na szczescie dzieci (juz prawie dorosłe) znały prawdę i nikt nie dał sie zmanipulowac
nie przezywaj teraz tak tego co mówi mąż, chyba ze chcesz sie wykończyć
dbaj o siebie, zbieraj siły na kazdy pojedynczy dzień
za jakis czas ujrzysz całkiem inaczej to, co teraz wydaje Ci sie takie straszne
przede wszytskim mąż Toba manipuluje, chcąc uspokoic swoje sumienie
nie walcz, nie tłumacz się, nie nawracaj
zajmij sie sobą- daj sobie czas
uwierz, najgorsze minie, a wtedy odczujesz zupełnie inna jakośc zycia i bedziesz sie dziwiła, jak mogłaś życ w ten sposób |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 09:09
|
|
|
Ryśka,
Chciałoby się powiedzieć "spójrz na to realnie", ale nie powiem, bo człowiek w emocjach rozsądnie nie patrzy.
Od 8 lat żyjesz sama z dziećmi i jak można (mąż za granicą) i jak można mniemać doskonale sobie radziłaś.
Dlaczego teraz nie miałabyś sobie dalej dobrze radzić ? |
|
|
|
|
Lila83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 09:46
|
|
|
Ryska,Grzegorz dobrze pisze,musisz na to spojrzec w ten sposób,że przeciez sobie super radziłaś,gdy maż był za granicą,wszystkie obowiązki i decyzje i tak w wiekszości podejmowałas sama,więc czemu teraz nie miałoby tak być?
Teraz poprostu na niekorzyść działa sama świadomość tego,że wiesz jak mąż postepował i to Cie "zatruwa". Muszisz na to inaczej spojrzeć,zeby osiągnąć jakiś spokój,bo porazić to sobie napewno poradzisz Trzymaj sie mocno |
|
|
|
|
Ryska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 17:23
|
|
|
Samboja próbuje sobie pomóc ,rozmawiam o tym z zaufanymi ludzmi, proslam o rade jak sie zachowywac kaplanów i Wiem co mam robić. Byc silna nie narzucac sie czekac , wystąpić o separacje nie rozwód. Tylko ze na razie kiepsko sobie z tym radze, z pogodzeniem sie z tym co sie stalo o
I jakie sa tego kosekwencje. Trudno pogodzic sie z tym, ze stracilam rodzine. mój maż wychwala kochanke, ona nic od niego nie wymaga, robia sobie co chca w nic nie wierzą, oszukuja kogo sie da jesli tylko z tego oni maja korzysc. Nikt nikogo o nic nie pyta. Wszystko wolno. Wolno oszukiwac i zdradzac zone. Prowadzic podwójne zycie. Taka jest filozofia w Anglii to norma. Tam ich nikt nie zna robią co chcą. Tylko jeszcze do szczescia im brakuje zebym ja im dala spokój. Opiekowala sie naszymi dziećmi i dbala o nie a jak chca bardzo prosze mogą przyjezdzac do nich i wszyscy sobie beda wspaniale zyli. Ja mam sia nie odzywac, nie wciskac dziecim pierdół ze jest w tym coś złego . Bo weglug mojego meża nie ma. |
|
|
|
|
Ryska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 17:42
|
|
|
Bety tak ja bardzo przeżywam to co pisze mi mój mąż. Nie moge pogodzić sie z tym , że tak mnie oszukal , ze budował sobie kochance i jej corce no i teraz ich dziecku nowe zycie. Wydgodne dostatnie. Dbal o nich nie o nas swoją rodzinę. Ze tak szybko stracili swoja godnosc, ze jest oszustem bo inaczej nazwac tego nie mogę. Zaprasza dzieci na cale dwa miesiace. Synowi chce prace zalatwic corce kurs jezyka z mieszkaniem oczywiscie u niej wszyscy razem. Jak twierdzi nasze dzieci mogą ze wszystkiego korzystac.. Tylko to przeze mnie nie chca i tracą. To ja jestem winna, przecież im się nic nie stanie nikt im tam krzywdy nie zrobi wszyscy sie uciesza i sa mili. Nie wiem co dziecion mowić w tej sprawie. Zostawiam to ich decyzji . Nie wiem jak powinnam się zachować. Przez te 8 lat nie radzilam sobie świetnie ale najlepiej jak umialam. Zaciskalam zeby i dawalam z siebie wszystko bu ufalam, ze to sie skonczy ze bedziemy razem. On robi to dla rodziny jest sam ja tez musze wytrzymac , choc z czasem widziałam jak bardzo sie zmienił . Teraz nadzieja na to prysla i do tego wyszlo wszystko na jaw boli ogromnie . Slysże w uszach szyderczy smiech jego kochanki . Przepraszam Pana Boga za to ze wpore nie zauwazylam co sie dzieje, ze nie bylam stanowcza bardziej, a moze bardziej ulegla . Sama nie wiem. Że też w tym widze swoja wine slepote . . Ciezko mi bardzo |
|
|
|
|
Ryska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-11, 17:49
|
|
|
Lilu tak masz racje. Swiadomosc tego jak zachowuje sie moj maz co pisze o mnie moich zasadach, wierze Panu Bogu , obraza mnie , nie ma dla mnie źaddnych uczuć zatruwa mnie . Trudno mi w to uwierzyc sie i pogodzic. Modle sie za niegi i te kobiete o nawrócenie. I za to dzieciatko zeby mialo mozliwosć przyjać sakrament chrztu św. . Wielkich niegodziwosci dopuszcza sie moj maz . Ale wg niego on zyje normalnie. Reszta to bzdury. |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-13, 20:44
|
|
|
Rysiu,
Odpowiem Ci na pytanie z wątku Ash, umieściłaś tam to pytanie, ale odpowiedz dotyczyć będzie ogółu sytuacji:
Kochani, tak sobie myślę, że decyzję, czy jechac do ojca( chodzi tu o dom w Anglii w ktorym mieszka z kochanka jej córka rowiesniczka mojej, kiedyś kolezanka i ich rocznym dzieckiem) pozostawić tylko dzieciom, /syn 20córka15? Nieingerować w to , nie komentować, nie sprzeciwiać się gdyby chciały jednak jechać? Jak postepować ? Może coś mi doradzicie. Jak postepowalisbyście w tej sprawie? - cytuje Rysię.
Dzieci masz prawie dorosłe, same kiedyś wyrobią sobię opinię o pewnych sprawach dorosłych, może jeszcze nie teraz, może jak same będą miały mężów, żony, czeka je też to samo, co wszystkich, jakoś odniosą się do sytuacji rodziców. Oboje z mężem prezentujecie odmienne postawy, ale dzieci kochają Was oboje i to jest tu kluczowe. Bez względu na to, co mąż zrobił Tobie, jest ich ojcem. Możesz przedstawiać im swój światopogląd na nierozerwalność sakramentu małżeństwa, wartości chrześciajańskie odnoszące się do małżeństwa jako takiego, ojciec z drugiej strony będzie im kładł o wolności w miłości i prawie do szcześcia- nie wiem zgaduje. Nikt nie wie, z jakiej masy ufomuje sie światopogląd Twoich dzieci, może będzie podobny do ojca, a może zmieni się, gdy same dotrą tam, gdzie sporo z nas, do kryzysu i wtedy jest szansa, że zrozumieją, to co juz wielu z nas zrozumiało. Po latach warto jednak będzie mieć świadomość, że zrobiło sie wszystko, aby być w porządku wobec dzieci. Takie moje zdanie i tak bym sama postępowała. |
|
|
|
|
Bety [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-13, 21:04
|
|
|
u mnie sytuacja rozwiązała sie tak, że mąz owszem zapraszał do siebie (gdzie jest i kochanka) ale chcłopcy nie chcieli
to było ponad ich siły
dzieci same czuja, że cos jest nie tak
to gwałci ich psychikę
z jednej strony chca do Taty, to normalne
z drugiej nie mogą znieść kochanki- bo to wbrew ich uczuciom
ja swoim Chłopcom wyjaśniałam jakie moga miec uczucia, że może to byc dla nich trudne
ale tez nie broniłam
w pewnym momencie nawet pytałam, czy nie chcieliby odiwedzic tatę
sami decydowali- i do tej pory, a minęło juz dwa lata, nie chcą ani mieszkać u taty z kochanka, ani tam jeździć
chcą natomiast widziec sie z nim, gdy jest bez kochanki
rozmowa na spokojnie, ale bez emocji i bez nacisków
wyjasnij dzieciom, że moze to byc dla nich trudne
i nie bój sie- nie stracisz ich
nie wierze, że bedzie tam idealna atmosfera- młodzi ludzie nie cierpią fałszu i zkkałamania
kochanka pewnie bedzie tez zazdrosna
cos tam sie wyklaruje |
|
|
|
|
Bety [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-13, 21:07
|
|
|
aha, jeszcze jedno- 15letnie dziecko nie moze byc traktowane jak dorosły
nawet 20latek ma delikatna strukturę psychiczną
ae jesli dzieci chca jechac, nie zabraniałabym |
|
|
|
|
Ryska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-19, 06:50
|
|
|
Kochani dziekuję za rady , chociaż pomyliłam wâtki. Parę dni nie odwiedzałam forum, chciałam się wyciszyc, pogodzić z tym co sięq stało i co powinnam zrobić. Co do dzieci to podzielam Wasze zdanie . Nie będe zabraniać dziom spotkań z ojcem , nawet wyjazdu do domu w ktòrym mieszka z kochankà. Same zdecydujâ. Ja béde z nimi tylko rozmawiac o tym co uwazam za dobre a co zle. Dzieci majà metlik w glowie z jednej strony ojciec pisze im czemu nie co im przeszkadza, tak ludzie zyjá. Zdrugiej ja o tym co jest moralne, ze nie wolno oszukiwac, krzywdzić ludzi a tak wogóle one nie chca słuchac zadnych rozmòw o ojcu. Syn powiedział mi, że on już sie ztym pogodził skreślił go ze swojego życia i nie rozumie czemu ja tego nie robié. To taki typ człowieka nic nie poradzisz mamo . Nie walcze . Odpôscilam rozmowy z mężem. PowiedIałam mu już wystko. On nie chce. Wyciszam sie i zbieram sie do sprawy o separacje.wiecie tak naprawde bardzo tego nie chce . Nigdy nie chciałam, ale chyba musze. Modle sie o pokôj w sercu . Staram sie ufa Bogu i nie tracić nadziei. Ale jest bardzo trudno . Dzis Boże Cialo, procesja ide , chce byc blisko Pana Jezusa. Pozdrawiam was gorâco. Nie wiem co bedzie dalej . Dziekuje za cenne wsparcie. |
|
|
|
|
ilonasn [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-19, 14:46
|
|
|
Ryska, jeśli chodzi o dzieci, moje też nie chcą kontaktu z ojcem. zwłaszcza córka. Są młodsze od Twoich-17 syn i 13 córka. Jednak córka jest tak rozbita tą sytuacją, że nie mozna przy niej wspomnieć o ojcu, nie chce rozmawiać, nie chce go widzieć. Wczoraj zapytała mnie, czy ja w końcu nie mogłabym tez sobie kogoś znaleźć i ułożyc życia, bo to moje czekanie na męża i modlenie sie o jego powrót jest bez sensu i nic nie da. Ona nawet nie chce jego powrotu i wręcz zadeklarowała, że nie zyczy sobie żeby ojciec cokolwiek do niej miał. Natomiast syn nie chce kontaktu z ojcem, lekcewazy jego kilkunastominutowe wizyty i twierdzi, że ojciec nie jest mu do niczego potrzebny, w koncu i tak nigdy nie traktował go jak syna i o wszystko miał pretensje. Mój mąż popełnił największy błąd swojego zycia. Stracił szacunek dzieci. Czy warto było dla doznań cielesnych z inna kobietą stracic rodzinę ? Pewnie nadejdzie czas, gdy sobie to uswiadomi, i mój mąż i Twój. Tylko czy nasze dzieci to zrozumieją.... |
|
|
|
|
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-19, 22:09
|
|
|
Dziewczyny ale macie mądre dzieci.
Zawsze mi sie to kłociło:facet opuszcza żonę dla innej a tu dzieciom wmawia się,że was kocha itp itd. Każdy mądry człowiek wyczuje,że coś tu nie gra: GDyby naprawdę kochał nie opuściłby ich. Takie gadanie,że dla was sie nic nie zmieni,nadal będę Was kochał ,ale taty nie ma na codzień,wkrada sie obcość,WSZYSTKO SIE ZMIENIA. Oto ukochany tata,ten któremu dziecko ufało,zostawia mamę: jedną z dwóch najukochańszych osób i nieco starsze dzieci już wiedzą że tego się nie da gładkimi słowkami zagłaskac i polukrować.
Wiedzą,nawet jeśli mama dzielnie ukrywa,że to musi byc dla niej tragedia.
Ponadto takie porzucenie mamy zawsze godzi w osobę dziecka bo przeciez to dziecko jest OWOCEM MIŁOŚCI tych dwojga ludzi.
Zyjemy w zakłamanym świecie rodzin pachworkowych,"przyjaźni byłych małżonków".
Nawet była zona potrafi przyjaźnic sie z obecną. Czy można bardziej zafałszować miłość?
Próbuje różnych równań i zestawień ,ale zawsze wychodzi mi,że nic,NIC nie usprawiedliwia takiego odejścia do kochanki/ka. Żadne bzdety typu"ludzie tak żyją".
Co to w ogóle za tłumaczenie jest? Gdyby zdarzało sie więcej zabójstw to nagle ja mogę tez zabijać bo "ludzie juz w ten sposób żyją"?
Gdyby nagle pewnego dnia ludzie utracili zdolnośc kłamania to taka kobieta i dziecko usłyszałaby od odchodzącego do kochanki:
"Odchodze bo wiecie mam WAs głeboko w poszanowaniu(cenzura nie pozwala nazwac rzeczy po imieniu),wisi mi tak naprawdę jak sie czujesz synku bo teraz moje uczucia SĄ WAŻNIEJSZE.Raz na jakis czas spotkam się z Tobą,cos Ci kupię i tyle.Nawet zaprosimy Cie synku do mojego i pani kochanki nowego domu,abysmy mogli oboje z kochanką pozbyc się wyrzutów sumienia no bo przeciez dbamy o Ciebie pomimo że rozwaliliśmy Twój świat." |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-20, 09:39
|
|
|
Anito,w punkt....... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|