Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Podjęłam decyzję o rozstaniu
Autor Wiadomość
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 00:29   

Ja nie napisałam:rzuć drania. Tylko pytanie cobardziej niszczy małżeństwo: przyzwalanie na dalsze krzywdzenie mnie czy może spróbowac złapac oddech z pewnej odległości?
Alkoholik będzie pił niszczył rodzinę dopóki żona(lub mąż żeby nie było że tylko mężczyźni sa źli) nie wezwie policji,nie odseparuje sie jeśli trzeba i nie zatroszczy sie o siebie.Wtedy jednocześnie daje szansę krzywdzicielowi aby zderzył się z konsekwencją swoich czynów.Nawet jeśli to silniejsze od niego i go to jednak uwiera- własnie komfort zapewniony przez żonę nie pozwala mu poczuc na własnym tyłku i popchnąc do zmian na lepsze.

Mąz Lil nie jest tak skrajnym przypadkiem co nie zmenia faktu,że Lil jest krzywdzona i czuje się źle w obecnej sytuacji.

Rozumiem Mare że ktos kiedys naduzył wobec Ciebie takich słów i teraz sa jak płachta na byka.
Mnie z kolei te słowa wypowiedziane przez mądrego psychologa wypchnęły z błednego koła w moim małżeństwie. Mężczyzna psycholog to powiedział,ceniony. Poniewaz ja reagowałam tak a nie inaczej męzowi było wygodnie,więc nie zmieniał nic na lepsze bo po co? Dopiero kiedy zmieniłam swoja reakję jego zachowania uległy wyprostowaniu.
Może Lil z tego coś weźmie dla siebie może nie.
Naprawdę sie ciesze,że na tym forum są mężczyźni i to mężczyźni walczący o małżeństwo.
Może Cię to Mare zdziwi ale ja nie jestem po rozwodzie i nadal walczę o swoje małżeństwo. Zawsze lubiłam czytac Twoje posty chociaż ostatnio jakis podminowany piszesz :-)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 08:46   

Anita ,
mi nie chodzi o samą decyzję .
Nawet skłaniam się do wniosku , że zmiana
wymusi zmianę , a na pewno może być poważnym bodźcem .

Ale patrzę z pozycji rozumu , a nie emocji .
"Jest krzywdzona" zakłada jakieś świadome ciągłe działanie w złej wierze .
Nie ma co nakręcać takiego obrazu , bo ona bedzie oczekiwała TYLKO
przeprosin , kajania się , zmian męża itd. jednostronnie
( bo tak - nawet na forum wszyscy ją poparli )
A ja widzę , że i w niej samej mocny nieporządek i niefajne uczucia .
Chyba sama wyczuwa , że coś nie tak - bo pisze o tym .

Problem pomiedzy płciami jest też chyba taki ,
że mężczyźni widzą fakty - oceniają je , ważą .
A kobiety wokół tych faktów budują WŁASNE odczuczucia , uczucia - nadają im siłę , ważność , emocje .
A więc to samo różnie zupełnie oceniamy .

Problem też taki , że ocena emocjami może być bardziej nieadekwatna do faktów ,
bardziej skrajna , a nawet zupełnie błędna .
Nie twierdzę oczywiście, że tak jest w tym przypadku , po prostu za mało danych .

Żeby na serio , z jakąś odpowiedzailnością coś doradzać , trzeba by
poznać wersje obu stron
i wypytać
i o fakty i o emocje .
A oczywiste , że zawsze mamy tylko jedną relację .
No to ktoś musi w zastępstwie reprezentować ( domniemując )
drugą stronę .
A nikt Duchem Świętym nie jest .
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 09:26   

Mare pisze:
Cytat:
Z reguły "staję" ( w pewien sposób reprezentuję ) tego nieobecnego małżonka .


to taka postawa "obrońcy z urzędu", COKOLWIEK ktoś nawywijał lub wiwija, obrona jest mu konstytucyjnie gwarantowana. ;-)

Cytat:
Ale patrzę z pozycji rozumu , a nie emocji .


Nie mare, wręcz przeciwnie.

Chociaż wielokrotnie to powtarzasz,( może sam siebie chcesz przekonać), to jednak widzę w Twoich "mowach obrończych wiele emocji" i chcę zaznaczyć że nie po raz pierwszy, wielokrotnie przyjmujesz taką postawę, z jakiegoś, Tobie tylko znanego choć może nieuświadomionego powodu.

Lakoniczne podsumowania dot. brudnych talerzy na przykład.
Czyżby z całego wołającego o pomoc i uwagę postu Lil tylko tyle można było wyczytać na wstępie?

I czy dziwią CIę, wobec sytuacji jakich wciąż doświadcza Lil, jej frustracja a także emocje jakie jej towarzyszą?
Czy jak Lil zacznie z bezsilności walić głową w ścianę w rozpaczy, to także jej poradzisz by popracowała JESZCZE nad sobą, bo sobie nie radzi?

Dlaczego zakładasz, że Lil się myli lub że tylko jej się wydaje jeśli chodzi o jej własne odczucia?

Myślę, że Lil da sobie tyle czasu ile potrzeba by podjąć właściwe decyzje i nasze głosy niewiele będą miały z tym wspólnego.
Jeśli nie będzie gotowa takowych podjąć, nie podejmie ich i ma do tego prawo jako że jest to jej życie, ale trywializowanie jej problemów wydaje mi się w tym przypadku wysoce nie na miejscu.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 10:38   

Kenya
Cytat:
wielokrotnie przyjmujesz taką postawę, z jakiegoś, Tobie tylko znanego choć może nieuświadomionego powodu.


Zawsze tak miałem . Lubię stawać po "niewłaściwej" stronie .
Ja rozumiem słabszej albo mniej bezpiecznej .
Nie wiem - może film "Dziesięciu sprawiedliwych" zrobił na mnie takie wrażenie . :mrgreen:
Wrodzony indywidualizm . ( to akurat Ty powinnaś rozumieć :mrgreen: )

Talerze były tylko przykładem
wyolbrzymionego problemu - tego konkretnego .
Serio , największym problemem małżeństwa są te talerze ?
Facet powie , że to kłamstwo .
Sterty to liczna mnoga - no to ja widzę 4 może 5 stert po nie wiem 10 -15 sztuk .
Mają tyle talerzy w domu ?

Ja rozumiem , że dla Lil to może być poważny problem ,
dla męża jak widać nie .
ROZWIĄZANIE praktyczne problemu - wytłuc 90 % talerzy .
( jak ładne podarować gdzieś )

I kolejny raz .
Emocje Lil , stan jej uczuć - to mnie najbardziej niepokoi .
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 10:41   

Trudno oceniać z zewnątrz. Ale gdy wyobrażam sobie, że znoszę coś takiego jak opisała Lil, i jestem z tym sama, i to mnie przytłacza, i jestem bezradna - to dosyć łatwo wyobrażam sobie również uczucia, które są udziałem Lil.

Co więcej, ja też jakiś czas byłam w takim miejscu. Nie aż takim, ale podobnym. I te uczucia podnosiły we mnie głowę. Pamiętam to.

Dalsze trwanie w tej sytuacji i nie zmienianie jej może po prostu przerastać ludzkie siły, tak to odbieram.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 10:56   

mare1966 napisał/a:

Talerze były tylko przykładem
wyolbrzymionego problemu - tego konkretnego .
Serio , największym problemem małżeństwa są te talerze ?


Marek

Przecież dobrze wiesz, że nie o talerze chodzi,
ale o miłość, albo raczej jej brak.
Jak miłości brak to nawet czyjść głośny oddech
w nocnej ciszy moze doprowadzać do szału ;)
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 11:01   

Lil kochana,
Spotykamy mężczyznę, zakochujemy się, jest miłość czyt. zakochanie, cudownie, świat wiruje. Wszystko mija a zostaje życie i nagle okazuje się, że mężczyzna to tak naprawdę chłopiec, i to chłopiec z problemami, skupiony na sobie, egocentryk i egoista nie zdolny do współczucia i empatii...wszystko spada na głowe kobiety i zostaje sama...raniona, krzywdzona, wykorzystywana, zdradzana, oszukiwana, nie brana pod uwagę tak naprawdę sama się na to zgadza, bo okazuje się, że nie umie bez tego faceta żyć...boi się żyć sama.
I tak jak bardzo niefajne jest to, że egoista jest egoistą tak samo nie fajnie jest, że kobieta jest altruistką, bo zamiast myślec o sobie najpierw myśli o innych (o mężu, o dzieciach).
A Bóg nakazał szanować bliźniego swego jak siebie samego...a my siebie samego szanować nie chcemy...nie chcemy dbać o swoje granice i pozwalamy się krzywdzić.
Nikt niczego w życiu się nie nauczy, jeśli nie zazna konsekwencji na skórze, bolesnych, powodujących wstrząs. Tylko one mają moc zmiany, bo docierają do świadomości, widzimy związek przyczynowo-skutkowy. Jeśli nie ma konsekwencji nie ma myślenia.
Jestem zwolennikiem radykalnych cięć i stanowczej miłości, wymagającej. To co musi zadziać się w głowie "Piotrusia Pana" to dojrzewanie, proces trwający miesiące, jeśli nie lata, czyli zrozumienie, że miłość to postawa troski, opieki, wsparcia, rodzina wymaga pracy i poświęceń, aby coś mieć, trzeba się temu oddać i że życie samemu dla siebie nie patrząc na innych rani innych. Dojrzewanie to powinno mieć miejsce w okresie...dojrzewania, ale czasem brak jest ojca i matki....żeby je pociągnąć dobrze. Smutne jest to, że czasem to dojrzewanie nigdy nie nastąpi, a czasem jest na nie szansa, gdy podejmie się odpowiednie kroki. Tego nikt nie wie, który Piotruś Pan zechce dojrzewać, bo bycie egoistą jest wygodne, nie trzeba się starać, praca nad sobą jest przecież bardzo męcząca. Nie mamy na to wpływu, ale mamy wpływ na to, by przestać cierpieć i należy to zrobić. Lil, ja też miałam Piotrusia Pana, jedną nogą w chmurach w pogoni za przygodą...spakowałam walizki i wystawiłam za drzwi, zarysowałam scenariusz rozwodu, alimentów, społecznej kasacji i wieli innych przykrych konsekwencji i Piotruś Pan sie obudził...ale powiedziałam też, że jak zechce pracować to ja też zostanę i też będę pracować (nad innymi rzeczami, ale równie ciężko). Najważniejsze to spokój i wiedzieć czego sie chce, zdrowy egoizm nigdy nikogo nie zawiódł.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 11:26   

Grzegorz ,
o braku czyjej miłości piszesz ?



Lil kochana,
ja Cię nie oskarżam za te uczucia ( nienawiść i gniew ) , które teraz masz w sobie .
W pewien sposób są naturalne , ale nie powinny trwać zbyt długo , bo nie są dobre .
I nie ma tu nic do rzeczy zachowanie męża .
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Samboja
Cytat:
Lil kochana,
Spotykamy mężczyznę, zakochujemy się, jest miłość czyt. zakochanie, cudownie, świat wiruje. Wszystko mija a zostaje życie i nagle okazuje się, że mężczyzna to tak naprawdę chłopiec, i to chłopiec z problemami, skupiony na sobie, egocentryk i egoista nie zdolny do współczucia i empatii...wszystko spada na głowe kobiety i zostaje sama...raniona, krzywdzona, wykorzystywana, zdradzana, oszukiwana, nie brana pod uwagę tak naprawdę sama się na to zgadza, bo okazuje się, że nie umie bez tego faceta żyć...boi się żyć sama.
I tak jak bardzo niefajne jest to, że egoista jest egoistą tak samo nie fajnie jest, że kobieta jest altruistką, bo zamiast myślec o sobie najpierw myśli o innych (o mężu, o dzieciach).



Ja mężczyzna stanowczo PROTESTUJĘ !
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 11:26   

Cytat:
Przecież dobrze wiesz, że nie o talerze chodzi,
ale o miłość, albo raczej jej brak.
Jak miłości brak to nawet czyjść głośny oddech
w nocnej ciszy moze doprowadzać do szału ;)


Grzegorzu, zgadzam się, że chodzi o brak miłości, ale nie sądzę, żeby Lil przeszkadzało w jej mężu WSZYSTKO, nawet oddech. Napisała o przejawach tego braku: talerze, ubrania, imprezy, budzenie, niewypełnianie obowiązków, brak rozmowy... To są grube, konkretne rzeczy. A że na kogoś, kto tak rani, ciężko patrzeć, to inna sprawa...

Cytat:

I tak jak bardzo niefajne jest to, że egoista jest egoistą tak samo nie fajnie jest, że kobieta jest altruistką, bo zamiast myślec o sobie najpierw myśli o innych (o mężu, o dzieciach).

No właśnie, Samboja, to nie jest takie czarno-białe: niedojrzały, zły mąż, a jego biedna żona - dobra. Nie nazwałabym nawet jej postawy altruizmem. Ona nie bez powodu wybrała takiego właśnie faceta. I jeszcze wytrzymuje 2 lata w chorym związku, bez seksu, bez rozmów, bez szacunku, w niepewności, czy ją zdradza, czy nie - bo ma nadzieję... To też są chore zachowania. Nie pogniewaj się, Lil, nie chcę Ci tym dowalać, chodzi o szukanie prawdy, która wyzwala. Nie tylko Twój mąż, Ty też masz problem sama ze sobą. Jestem świadoma, że piszę to pod dużym wpływem własnych doświadczeń, ale tak już przecież jest na tym forum, że dzielimy się własnymi doświadczeniami. Długo patrzyłam na męża jak na tego, który krzywdzi, nie umie kochać, jest egoistą itd., a na siebie - jak na ofiarę, biedną wykorzystaną altruistkę, kochającą żonę, której miłość została podeptana itd. Na szczęście ten fałszywy obraz poszedł w drobiazgi: ja, żona seksoholika, też jestem chora, też żyję w zniewoleniu, też nie umiem kochać, też jestem seksoholikiem :-(
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 13:00   

mare1966 napisał/a:
Jemu te sterty talarzy pewnie nie przeszkadzają .
No i chyba przesadziła - tyle talerzy nie mieści się w mieszkaniu w bloku .
* ja zmywam na bierząco :-P

Mare, żeby nie było, ja jestem Ci wdzięczna za Twój męski głos w temacie i za próbę "wczucia się" w nieobecną stronę. Jednak co do tych naczyń, to widzę, że nie potrafisz sobie wyobrazić o co chodzi. Zaznaczasz, że zmywasz po sobie i to jest właśnie wg mnie normalne. Natomiast mój mąż nie ma takiego nawyku, on zostawia naczynia, na których jadł, wszystko na czym przygotowywał posiłek i jemu to nie przeszkadza. Ja lubię czystość i ład, znoszę te jego naczynia na blat w kuchni i tak się zbiera kilka dni, aż w końcu on dostrzeże, że już jest tego dużo i zmyje... Jak jest talerz, na nim jakieś obierki, resztki (bo tego mąż też nie ma w nawyku wyrzucać prosto do kosza) na tym kolejny talerz i znow resztki i tak z kilku dni, to zrobi się sterta, prawda? Śmierdząca w dodatku. Do tego kilka słoików z popsutym jedzeniem od mamusi, kilka/naście szklanek, butelki po piwie, wodzie, garnki... No spróbuj tak przez tydzień po sobie nie sprzątać, to może łatwej Ci będzie to sobie wyobrazić. Naprawdę nie każdy jest nauczony ogarnięcia po sobie... I teraz powiedz, czy to jest takie dziwne, że ja się z tym źle czuję? Że mi to przeszkadza, drażni, zwłaszcza, że ja wkładam sporo wysiłku w sprzątanie po sobie i dzeciach, a i tak nie mogę cieszyć się czystym mieszkaniem, bo mąż to niszczy. Aha jeszcze rozrzuć po mieszkaniu ubrania, które tak w przeciągu miesiąca będziesz nosił, wiesz podłogi, fotele i spróbuj czuć się w tym fajnie... No ja nie potrafię... I mąż o tym wie, jednak moje prośby, by coś z tym zrobił lekceważy.
A czemu akurat ten temat jest teraz dla mnie ważny? Bo widzisz, odcięłam się od męża jak się dało i przestałam oczekiwać czegokolwek w innych kwestiach, a została jeszcze tylko ta wspólna przestrzeń mieszkania, na której odczuwam nieprzyjemne skutki jego obecności w moim życiu. I jedyny pomysł jaki mi został, to usunięcie go z tej przestrzeni. Okropnie to wszystko brzmi... :-(


Nini napisał/a:
Dojrzewałam do tej decyzji właśnie dzięki temu, że dopuściłam do siebie silne emocje, pomógł mi zwł. gniew.
Kiedy wyprowadzałam się od męża 2 lata temu, też zrobiłam to w gniewie. Ale nie żałuję, uważam wręcz, że te momenty dużej złości, to był czas, w którym potrafiłam najlepiej o siebie zadbać. I stąd też nie mam przekonania, by zawsze czekać aż emocje opadną...

Nini napisał/a:
Proponuję tylko - jeśli dasz - radę - zaczekaj z działaniem, aż poczujesz ten pokój, o którym pisałaś, że teraz go nie masz. I w tym czasie oczekiwania nie zastanawiaj się gorączkowo, co zrobić i w jaki sposób, tylko bądź blisko Boga na modlitwie. On Ci podpowie, co robić, kiedy, w jaki sposób, a przede wszystkim pomoże Ci przeprowadzić to rozstanie z miłością. Tak właśnie stało się ze mną: dopóki działałam sama, pod wpływem bólu nie do zniesienia, miotałam się. Odpuściłam, zaczekałam - i sprawy układają się same...
Fajnie to brzmi, ale ja tutaj czuję jakby zawód. Bo przecież nie od dzisiaj pytam Pana Boga "którędy?", proszę by mnie prowadził, pokazał jasno drogę, którą mam podążać. No ale ja nadal nie wiem, co On do mnie mówi, albo nie mówi, albo ja nie potrafię słyszeć...
Ciągle mam wątpliwości, czy aby na pewno rozstanie jest tym dobrym wyjściem? A może jednak postawa Mirakulum jest lepszym rozwiązaniem?
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 13:22   

Wybaczcie, że tak w ratach wysyłam, ale boję się, że tel. znów mi zje, to co napiszę. A komp siadł.

Nini napisał/a:
Czytałaś historie wyleczonych seksoholików z książki Carnesa? Ci ludzie potrafią kochać, faceci też :-D
Czytałam, ale dawno temu. I tak mi się właśnie wydawało, że to jest możliwe. To też rozbudzało moją nadzieję...

Nini napisał/a:
Cytat:
ciągle miotałam się pomiędzy sposobem postępowania polecanym na terapiach, czyli stawianie wymagań, warunków i wyciąganie konsekwencji a nieustannym wezwaniem Boga do miłości, życzliwości, wyrozumiałości...

A widzisz tu jakąś sprzeczność?!

Chyba niezbyt precyzyjnie się wyraziłam. Tzn. ja nie potrafię połączyć jednego i drugiego, choć wydaje się, że jest to możliwe. Miałam raczej na myśli postawę odcinania się, oddalania, budowania takiego muru obronnego wokół siebie, a po drugiej stronie postawę otwartej miłości, która nie boi się narażać na zranienia, nieustannie przebacza, która wyciąga rękę, oferuje swą pomoc...

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli na szali położy się 1% nadziei i 99% rozsądku to i tak nadzieja (najcześciej
złudna) przeważy, ot życie.
Tak, pewnie i u mnie ciągle tak było... Ale jakby jeszcze w tym podziale uwzględnić miłość? Jakby tak przyrastała regularnie, to może by w końcu wszystko przeważyła?
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 13:45   

mare1966 napisał/a:
Nie ma co nakręcać takiego obrazu , bo ona bedzie oczekiwała TYLKO
przeprosin , kajania się , zmian męża itd. jednostronnie
Wiesz Mare, czasem się zastanawiam, czy właśnie ja nie mam gdzieś głęboko pragnienia takiego disneyowskiego happy endu. Czy czasem nie liczę na to, że wyrzucę męża, on pójdzie na terapię, potem zrozumie jakim był draniem, wróci, padnie na kolana z przeprosinami, a potem... żyli długo i szczęśliwie :-)
A tak poważnie, to zdaję sobie sprawę, że odbudowa jest czasem trudnym i OBOJE muszą nad sobą pracować.

grzegorz_ napisał/a:
Marek

Przecież dobrze wiesz, że nie o talerze chodzi,
ale o miłość, albo raczej jej brak.
Jak miłości brak to nawet czyjść głośny oddech
w nocnej ciszy moze doprowadzać do szału ;)
Grzegorz, uważasz, że talerze mi przeszkadzają, ponieważ nie kocham męża?
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 14:13   

Nini napisał/a:

Cytat:

I tak jak bardzo niefajne jest to, że egoista jest egoistą tak samo nie fajnie jest, że kobieta jest altruistką, bo zamiast myślec o sobie najpierw myśli o innych (o mężu, o dzieciach).

No właśnie, Samboja, to nie jest takie czarno-białe: niedojrzały, zły mąż, a jego biedna żona - dobra. Nie nazwałabym nawet jej postawy altruizmem.


Nini nie zrozumiałaś mnie, nie mówię, że jakaś postawa jest zła a jakaś dobra, zbytni egoizm czyli ten niezdrowy oraz niezdrowy altruizm niszczą w taki sam sposób. I nie ma tu złych i dobrych, bo są tylko Ci którzy z braku świadomości czasem krzywdzą innych lub siebie, a naprawdę nie ma znaczenia czy krzywda wychodzi ku komuś czy ku sobie - trzeba przestać. Moim przesłaniem jest stwierdzenie, że praca nad sobą i uświadamianie dotyczy dwóch stron.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 14:38   

Cytat:
No właśnie, Samboja,

To znaczyło, że się z Tobą zgadzam, i że chcę pociągnąć dalej to, co Ty napisałaś... Chodziło mi o to, że często (nie przez Ciebie) te dwie postawy są oceniane jako zła i dobra - może niejasno to wyraziłam. Nie zgadzam się tylko z nazywaniem drugiej z tych postaw altruizmem, bo to utrwala nieprawdziwe stereotypy - altruizm jest czymś pozytywnym, dobrym, a krzywdzenie siebie nie jest niczym dobrym, więc to nie jest żaden altruizm.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9