Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
jak postepować?
Autor Wiadomość
kita
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 17:43   jak postepować?

Moi Drodzy... jestem troche zmieszana i nie wiem co robić...
Prosze o jakiekolwiek rady.....
Jestem po rozwodzie z mojej winy , niektórzy z was czytali mój post. . Bardzo chce wrocic do meza , daje mu znaki , pisze sms i on dobrze o tym wie jakie są moje uczucia i zamiary wobec Nas i naszej rodziny .... ale prosi mnie o czas , choc nie wie sam co z tego wyjdzie ...

. problem mam w tym że nie wiem jak czesto i czy na razie w ogóle mam mówić o mojej miłości do męża .. Codziennie pisze mu jaki jest dla mnie ważny i ze Go kocham i że pragne zrobic wszystko by nam sie udało ... Ale on na te sms odpowiada tylko "wiem"... albo w ogóle nic nie pisze...

Bardzo za nim tęsknie i pomimo wiary i sił ktore daje mi Pan ... jest mi czasami ciężko . , bo naprawdę nie wiem jak mam postępować .... czy jesli bede pisala tak często to moze on sie tym znudzi albo .... albo pomyśli ze jestem zaborcza, chociaż nigdy takak nie byłam (nie wiem co robic)


Siedzę w pracy i czasami zastanawiam sie pisać czy nie pisać... czy dzwonić ?

I jeszcze jest taki problemik że moj mąż ma przyjaciółkę z którą utrzymuje codzienne kontakty i wiem ze do siebie pisza i duzo rozmawiają a ja Naprawdę nie wiem jak mam postępować ... nie chce z nią rywalizować bo nie mam sił ....Proszę powiedzcie co mam robić....


strasznie mi źle ...


Pati
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 19:39   Re: jak postepować?

kita napisał/a:
Bardzo chce wrocic do meza , daje mu znaki , pisze sms i on dobrze o tym wie jakie są moje uczucia i zamiary wobec Nas i naszej rodziny .... ale prosi mnie o czas , choc nie wie sam co z tego wyjdzie ...
Pati, nie wiem ale mogę napisać o moim doświadczeniu - jak mój mąż chciał wracać, potrzebowałam czasu, by choć trochę zagoiły się rany, by do mnie dotarło, że jego powrót jest szczery (a nie np. bo mu tam nie wyszło albo ...). Stąd, opierając się na swoich doświadczeniach, rozumiem postawę Twojego męża.

kita napisał/a:
. problem mam w tym że nie wiem jak czesto i czy na razie w ogóle mam mówić o mojej miłości do męża .. Codziennie pisze mu jaki jest dla mnie ważny i ze Go kocham i że pragne zrobic wszystko by nam sie udało ... Ale on na te sms odpowiada tylko "wiem"... albo w ogóle nic nie pisze...
Znów moje doświadczenie - codzienne telefony, ja się czułam osaczana. Ale lubiłam takie np telefony "coś ciekawego było w radio", "a wiesz, przeczytałem coś tam..." - takie hmmm wzbudzające zainteresowanie?
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-28, 10:21   

Jeden z amerykańskich terapeutów zresztą nie on jeden twierdzi, że mężczyzna potrzebuje podziwu (pochwały, docenienia, wyróżnienia) i jest to jego jedna z największych potrzeb.

Idąc za tym można przypuszczać, że można osiągnąc więcej (zwrócić uwagę na zmianę) pisząc: tak wiele straciłam, byłeś ważny, doceniam Twoje starania, potrafiłeś to i tamto, dociera do mnie, że byłeś szczególny itd, niż pisząc: tęsknię, brakuje mi, cierpie, kocham...jeśli juz pisać w ogóle, bo przecież widywać się też pewnie widujecie, a wtedy można to okazać gestem.
Mężczyzna, który jest doceniony staje sie uszczęśliwiony. Dowód? Przepraszam, ze to pisze, ale niespełniony w domu mąż ucieka w kierunku podziwu, czyli pierwszej napotkanej kobiety, która zamiast go krytykować (bo ciągle jest coś nie tak, za mało, lub źle) podziwia go, a potem to już się samo rozwija, każdy wie jak. A dlaczego przepraszam, bo to może kogoś zaboleć, te historię bolą. Ale prawda jest taka, że zaniedbujemy często naszych mężów, za mało ich doceniając, chwaląc okazując wdzięczność a ta przestrzeń musi być zapełniona, tak jak u nas potrzeba czułości, i gdy kobiety czułości nie otrzymują też szukają zapełnienia, no i oczywiście kolejna tragedia...oczywiście nie usprawiedliwiam, bo o braku podziwu czy czułości należałoby najpierw powiedzieć i dać szansę małżonkowi, ale życie jest jakie jest i historia sama się piszę, czy tego chcemy czy nie.
I teraz możemy zaprzeczać naszej naturze, jakże odmiennej, albo coś z tym zrobimy, my żony sakramentalne (nawet te po rozwodzie formalnym). Chwalmy, doceniajmy i czekajmy. A tu bardzo ładny artykuł do mojego postu:
http://www.zona-spelniona...ale-prawie.html

A co do rywalizowania z przyjaciółką, pozwolę sobię na radę, choć staram się unikać: chyba teraz jest właśnie ten moment, aby jeszcze powalczyć, potem może być za późno, więc mimo tego, że brakuje, trzeba znaleźć siły. Uzbrojona w podziw, uśmiech, zrozumienie, ciepło, dobre słowo, ładnie ubrana i zadbana walcz o swoje małżeństwo sakramentalne, myślę, że gdyby Jezus był przy Tobie szepnął by CI do ucha: "bądz mądrą żoną, nie zostawiaj męża, walcz, nie poddawaj się teraz". Z taką siłą jak działa "przyjaciółka" taka siła rażenia musi bić od Ciebie. Wtedy szanse są wyrównane. Pomodlę się za Ciebie dziś.
 
     
kita
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-28, 13:10   

Dziekuje Wam bardzo za rady....
Staram sie to wszystko rozgraniczyc i nie byc ani natretna ani nie zostawiac za bardzo miejsca na cos innego . Oczywiscie jest to trudne ale rzeczywiscie to jest własnie ten moment na wyposrodkowanie uczuc i emocji ... wiem ze powinnam zostawic mu troche przestrzeni ale wiem takze jak moje słowa zachety i słowa doceniania mogąbyc dla niego ważne ....
Przez wiele lat w naszym małżeństwie od uczuc , od miłych gestów i słow byłam ja .. POkazywałam i uczyłam go jak powinno to wygladac bo moj mąż nie zawsze wiedział ... zawsze walczyłam o miłe słowo , dotyk i miłość ...

Odeszłam tez rowniez z tego powodu............ oczywiscie nie chce sie tłumaczyć ani na nikogo zwalac winy bo to juz nie to chodzi ......
dzisiaj pisze i robie to samo co robiłam przez 14 lat ... staram sie i wlacze o niego na dobre i złe ....

Biore sobie wasze Rady dziewczyny do serca i dziękuje jeszcze raz....
Oczywiscie nadal jestem zmieszana ale

bedę mądrą żoną, nie poddam sie , bede walczyć i nie zostawię męża teraz....
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-29, 21:25   

Cytat:
Jestem po rozwodzie z mojej winy , niektórzy z was czytali mój post. . Bardzo chce wrocic do meza , daje mu znaki , pisze sms i on dobrze o tym wie jakie są moje uczucia i zamiary wobec Nas i naszej rodziny .... ale prosi mnie o czas , choc nie wie sam co z tego wyjdzie .

Wiesz.....w podobnej sytuacji byłam i wszelkie wyznania miłości,zapewnienia ze strony męża bardzo mnie złościły.....powiem wiecej...coraz bardziej go ''nienawidziłam".
Przestań gadać człowieku,tylko pokaż,że to co mówisz to prawda.....a przede wszystkim daj mi czas na uporanie się z tym wszystkim,bo na dzis sama nie wiem czego chcę....być z toba,czy nie.
Tak to mniej wiecej wyglądało......myślę,że nie tylko u mnie.
Może zwyczajnie daj mu to o co prosi......czas!
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 22:08   

Samboja napisał/a:

http://www.zona-spelniona...ale-prawie.html

Warto podesłać to żonie? :)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 22:21   

cum napisał/a:
Samboja napisał/a:

http://www.zona-spelniona...ale-prawie.html


Warto podesłać to żonie? :)


Wiesz cum, z własnego doswiadczenia wiem, ze w czsie kryzysu, podsyłanie małzonkowi jakichkolwiek materiałow, które "wytykjaą" mu jego niewłasciwe postępowanie nie jest dobrym pomysłem, a wrecz może spwodować większe odsunięcie.
Ja kiedyś usłyszałam słowa "Chcesz zmienić swoje małżństwo, zmień siebie". I prawdę mówiąc to jest chyba jedyna rzecz jaką możemy zrobić, bo tylko na siebie mamy wpływ, choć na poczatku tej drogi również ograniczony.
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 22:26   

Tak się właśnie zastanawiałem, bo mimo że ostatnio jest lepiej to cały czas jest niepewność co będzie za chwilę.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 22:46   

Zgadzam się z Zenią.....w czasie kryzysu "wytykanie" w postaci podsyłania artykułów nie bardzo się sprawdza.
Tym niemniej ...artykuł rewelacyjny!!!

Może inaczej.....własnymi słowami,co czuję,co bolało,czego brakowało...z zapewnieniem miłości i zmiany oczywiście....a nóż się uda?
Osobiście tego właśnie oczekiwałam.........wytłumaczenia i działania.,
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-30, 23:05   

Normalna rozmowa jest praktycznie niemożliwa, tłumaczenie co czuję, jak to widzę też, sie nie podoba to szukaj innej (czasem w żartach, czasem nie) coś nie po myśli żony i foch lub kłótnia gotowa. Ok, bo offtop się zrobi.

Kita, moim zdaniem codzienne smsy w stylu "kocham Cię, wróć" mogą przynieść więcej złego (choć wiadomo, ludzie są różni i różnie odbierają podobne sytuacje) niż dobrego. Twój mąż może poczuć się osaczony lub te smsy mogą działać po dłuższym czasie po prostu na nerwy. Sama widzisz, że odpisuje jednym słowem lub w ogóle. Myślę, że powinnaś dać mu trochę czasu na przemyślenia. Wiem, że chciałabyś już wszystko naprawić i cieszyć się wspólnym szczęściem z mężem (podobnie jak ja z żoną), ale tak łatwo to niestety nie ma.
 
     
kita
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-31, 12:04   

No cóż, dziękuje Wam za wpisy ..Wyjaśniło sie jednak dlaczego mąż nie odpisuje na sms i nie rozmawia ze mna na temat ratowania małżeństwa.... a teraz cofnijmy sie 4 miesiące wstecz .... Zacznijmy od tego, że potrzebował czas - wiec cały czas mu daje i dawałam ... gdy pytałam sie , czy mam do niego pisac te urocze sms - odpowiedział oczywiście przecież nie zaszkodzą tylka polepszą ... dobrze pisałam .... gdy chciałam sie przytulić - oczywiście nie ma problemu przecież jest nam fajnie i tłumaczył ze przeciesz to nic złego itd....
Wiec cały czas uważałam ze te moje starania, okazywanie uczuc, emocji jest przez niego przyjmowane z chęcią ... i dlatego bardzo sie cieszyłam ... wierząc ze to idzie w dobrym kierunku... A teraz nastepna sprawa ... co dwa tygodnie wyjeżdża na weekend gdzies aby odpocząć... sam mowił mi dokąd jedzie, bez żadnego namawiania przeze mnie i wypytywania... cieszyłam sie , bo wiem jak ciężko pracuje i z jego opowiesci jakie to widział krajobrazy i w ogóle - bardzo sie cieszyłam, bo przez wiele lat nigdy tego nie robił... Staż małżeństwa mamy 16 lat i na wczasach i jakichkolwiek wyjazdach był może kilka razy bo zawsze był jakiś problem .. ( praca ).....

Wiec cały czas Ufałam i byłam przekonana ze to co robie jest dobre i nie wywiera na nim jakiejs presji i ze nie jestem zaborcza ... zawsze grzecznie to tego podchodziłam nie chcąc go w jakimikolwiek sposob zniechęcić do siebie ....I tak z każdym tygodniem z większą wiarą i ufnością byłam przekonana ze robie dobrze..

Teraz za to dowiedziałam sie ze wszystkie te wyjazdy zwiazane są z jedna dziewczyną , którą poznaje i chce lepiej poznac i że z nią układa sobie życie .... Zrozumiałam przyjęłam to jak należy... grzecznie i pokornie...
następnie jak to on powiedział ... moje sms są piekne ale nie mają dla niego jakiegoś większego znaczenia ..... oczywiscie nie były bez sensu ale nie potrafił sie na nie otworzyć..
Nasze rozmowy skróciły sie do minimum ...tylko co tam w pracy i czy dzieci w szkole i nic więcej ....

Wiec totalnie sie załamałam i straciłam nadzieje ... Moja przyjaciółka odwiedziła go i powiedziała wprost do niego .. dlaczego dawałes jej tyle nadzieji a nie potrafiles powiedziec jaka jest prawda....ze to co robi nie ma sensu i ze to zle moze sie skończyć... jego odpowiedz -" nie wiem bałem sie ze tego nie zniesie" ... ( czyli ja ) ...

Wiec ja jak to ja . ... zadzwoniłam do niego i powiedziałam ze nie jestem wstanie bez emocji słuchac jego głosu , czekac na jego sms i nie chce wiedziec gdzie jezdzi i co robi bo strasznie mnie to przytłacza....a wiem że na razie nadzieji nie ma on ma inne plany .
Powiedział do mnie" no wiesz kochana ja tez chce jakos zycie przeżyć, zobaczyć, jak to jest z inną a jak sie nie uda no to zobaczymy moze do siebie wrócimy itd ...

sory bardzo moze i popełniłam błąd w zyciu i biore za to odpowiedzialność ale dla mnie to żałosne i totalnie brak mi słow ..
nie wiem czy on mnie karze , czy chce mi pokazac jak to jest- nie mam pojecia .. wiem tylko jedno ze nie moge sobie pozwolic na takie traktowanie i zabawe ... dziwnie sie czuje jak mysle o tym co usłyszałam skromnie powiem bardzo mi przykro chociaż inne słowa cisną sie na język ... ale .....Serce inne słowa inne ..


Mam nadzieje że stanę na nogi (znow)... zacznę trochę o siebie dbac bo strasznie schudłam i na nic nie mam sił... otworze sie trochę na przyjaciół i na tych ktorzy mnie kochają i nie bede z jego powodu uciekac przed nimi ... bo oczywiście na nic nie miałam ochoty...

więcej czasu poświecę dla dzieci , które non stop widziały mamę zapłakaną i bez uśmiechu....
Wiem ze moje zycie przez ostatni rok bardzo sie zmieniło ale nie moge mojego szczęścia opierać na kims , czuć cały czas lek, który zżera mnie do kości ....
Pan Jezus jest ze mna i kocha mnie i pewnie uczy mnie bym szczęścia i radości nie uzależniała od innych ludzi i decyzji nawet męża....
Moją radością i szczęściem jest Bog bo w nim pokładam nadzieje .. Ufam mu ,, ze chce dla mnie jak najlepiej ...
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-02, 10:30   

Kita,
Zderzenie z prawdą jest przykre, ale w ostatecznym rozrachunku najlepsze dla nas. Teraz jest ciężko, byłam tam, w miejscu gdzie próbuje się rękoma poustawiać wirujące bąbelki, a one nie chcą się ustawić tak jak tego sobie zyczymy i frustracja rośnie, bo one wciąż wirują jak chcą, czasem jakiś na nas wpadnie boleśnie uderzy...przyjdzie czas i dla Ciebie, potwierdzą to wszyscy, którzy tez tam byli, że nauczysz sie kochać te wszystkie bąbelki i ich wolność latania w dowolnym kierunku, nauczysz sie je wymijać, innym przyglądać, nauczysz się żyć wśród nich. A gdy to sie stanie, sama nie będziesz mogła wyjść ze zdumienia, jak piękne jest życie. Nic nie trwa wiecznie, nawet ten kiepski okres się kiedys kończy :)

Odnośnie spełnionej żony: warto uczyć sie od innych...szczególnie tych, którzy mają takich przyjaciół ;)
 
     
kita
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 10:49   

Moi drodzy , Przestałam dzwonić , pisac emocjonalne sms , nasze kontakty ograniczyły sie do minimum związane są tylko z dziećmi ... nie mam sił czekac....zauwazyłam ze wczesniej jak obłakana chodziłam z telefonem od okna do okna .. czekając czy napisze lub oddzwoni .... jakiś obłęd ....nie byłam wstanie nic robić
.Teraz odkąd nie czekam na jego telefon czuje sie troche lepiej sama świadomość ze wiem ze on jednak nie ma takiej potrzeby powoduje ze pomimo smutku czuje sie jednak lepiej ... tak dziwnie wolna ..... a moze zrobiłam z niego mojego osobistego bożka ... od ktorego byłam uzalezniona i sadziłam ze jego decyzja spowoduje ze tylko dzieki niemu bede szczesliwa a nie dzieki Bogu.... Tak to czuje .... myślałam o nim caały dzień.. 24 na dobe ... i byłam bardzo przygnebiona ... teraz bedąc wolną od tych emocji zaborczosci i zazdrości ...czuje sie bardziej otwarta na Jezusa i radość... to samo przyszło ...

Oczywiście nie wiem co bedzie dalej ale .... pojawia mi się usmiech na twarzy.... pomimo ze to jednak bardzo mnie zabolało gdy powiedział ze nie wie czy wróci ...
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 11:11   

Kita,
Bardzo się ciesze, że to napisałaś :) To zdaje się początek nowej drogi dla Ciebie, a dalej jest jeszcze lepiej i więcej powodów do radości :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8