Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Żona zakochała się w innym... |
Autor |
Wiadomość |
porzucona_33 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-29, 11:47
|
|
|
Cytat: | a gdzie był Adam, gdy szatan kusił Ewę?
dlaczego nie było go przy niej? przecież nie chodził do pracy ani do kolegów? |
Każdy chyba odpowiada za siebie;) Ewa była dorosła, nie musiał jej nikt pilnować ani mówić co ma robić:) |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-29, 12:51
|
|
|
Dorosła , ale nie samowystarczalna .
My potrzebujemy WasaWynas .
Uzupełniamy się .
W jednych rzeczach faceci są lepsi w innych kobiety .
Posłuchać czasem męża ujmy nie przynosi , żony też . |
|
|
|
|
AJA [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-29, 13:55
|
|
|
osamotnione kobiety schodzą na manowce |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-29, 15:50
|
|
|
AJA napisał/a: | osamotnione kobiety schodzą na manowce |
Czy schodzą na manowce???
raczej nie-ja bym określił tak: stają się perfekcjonistkami.
Kiedyś tam sobie wybrały(za cel) by zgruntować męska naturę i zachowania.
Co łatwo dojrzeć kto z kim przystaje-takim się staje.
Ale w tej sile(po męskiej ) jest niebezpieczeństwo,wystarczy popatrzeć na forum(choćby)
I tak dla przykładu:
Mare palenie raz po raz jakiś tekst( zwyczajnie bo Mare tak ma)...
I co???
od razu poruszenie,odrazu dopatrywanie się oznak szowinizmu.
A za tym idzie automatem w ruch solidarność kobieca.
I powstaje taki obraz
Z jednej strony niby ta twardość-z drugiej wciąż kobieca natura.
A kobieca natura widzi skrzywdzenia,zranienia,zaniedbanie-i to proste bo kobieta jest bardziej wrazliwa.
Jeno nie nalezy zapominać że dalej drzemie w niej ta natura nauczona od nas facetów-a tu odzywa się stanowczośc,chłód,bezwzgledność.
Dlatego nam facetom tak trudno to pojąć
że raz jest tak...a potem siak.
Pływamy rzucani na głęboką wode,machamy rekoma na wsie strony by nie utonąć.
Jedni pójda na dno,drudzy dopłyną do brzegu by szybko uciec z tego miejsca,innym zostaje podana ręka by wyszli z wody.
I nie jesteśmy wcale głupi przez was miłe Panie(nikt tego wam nie zarzuca),nawet nie staramy się za to was winić(że czujemy się jak czujemy)-tylko w tym wszystkim stajemy się pieruńsko otępiali
bo zwyczajnie nie wiemy co robić?....co czynić?...
Dokładnie tak jak czuje to teraz autor tego postu-zresztą nie tylko on
Rozmawia z żoną prosi,tłumaczy,chce ingerować,zmieniać ,naprawic...
A żona:
Z jednej go stopuje że to nie jego sprawa-a z drugiej nie widzi problemu że taka znajomość jest dziwna,z trzeciej określa jego szanse minimalnie,z czwartej czuje sie zraniona-a z piatej zbytnio nie wie czego chce.
A facet jak stał skołowany -tak stoi dalej.
Wiadomo jednemu się uda jak Macko przegnać delikwenta i wygrac starania.
Inny przegra tą batalię nazwany jeszcze potworem,innemu jeszcze będzie robiło się na złość by teraz dopiero poczuł jak cos boli,a innemu nawet nic się nie wyjasni tylko dostanie kopa bez słów.
mam nadzieję że nikogo nie uraziłem tym co napisałem
pozdrawiam |
|
|
|
|
klaperd [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-31, 00:11
|
|
|
Napisałem do proboszcza naszej parafii o problemie, odpisał że mamy przyjsc po Mszy w niedziele i umówić sie na termin spotkania
Żona wstępnie się wczoraj zgodziła a dziś znów posądziła mnie o samodecydowanie ...
Mam nadzieję że uda się spotkać i umówić na spotkanie ... |
|
|
|
|
Elżbieta1974 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-31, 05:24
|
|
|
DHL1 napisał/a: | A facet jak stał skołowany -tak stoi dalej. |
To moze zamiast stac, niech podejmie jakies działania, poczyta Pulikowskiego, czy Kobiety z Wenus, faceci z Marsa, popracuje nad sobą, pojeździ na rekolekcje ...........
Norbert to się nazywa zapchana komunikacja małżeńska, a nie dziwna natura kobiet, której facet nie potrafi zrozumieć!
Bo to samo można powiedzieć w drugą stronę.... Mój szanowny małżonke najpierw mówił, ze kocha i jestem wyjątkowa, potem na sali rozwodowej wykrzyczał, że jestem poomyłką, teraz znów zaczyna mówić, ze jestesmy rodziną....
No gdzie tu ta męska logika??????
Dobrego dnia! |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-31, 10:36
|
|
|
Elżbieta1974 napisał/a: | No gdzie tu ta męska logika?????? |
Ano jest Elżbieto
Po prostu zrozumiał błąd.
Może by było łatwiej wytłumaczę tak po sobie.
Na początku walczyłem o.............,potem się wkurzałem raniąc.
By z czasem znów zrozumieć-że bardzo mi zależy na kobiecie jaka sam wybrałem.
Tylko że gdy ja dojrzałem błąd i znów wybrałem-tej kobiecie się już nie chce.
zwie się to paradoks.....
pozdrawiam |
|
|
|
|
GregAN [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-05-31, 19:56
|
|
|
klaperd napisał/a: | Napisałem do proboszcza naszej parafii o problemie, odpisał że mamy przyjsc po Mszy w niedziele i umówić sie na termin spotkania
Żona wstępnie się wczoraj zgodziła a dziś znów posądziła mnie o samodecydowanie ...
Mam nadzieję że uda się spotkać i umówić na spotkanie ... |
klaperd, a dlaczego tak trudno spotkać się ze swoim duszpasterzem ?
Najpierw pisać list, potem spotykać żeby uzgodnić spotkanie a dopiero potem spotkać się ?
Może, ot po prostu wpadłby do Was na kawę i ciastko w niedzielę ?
Pgada, wspomni o ważnośi małzeństwa, rodziny, powie co to miłośc, powie co Biblia mówi o miłości i o małżeństwie.
Spróbuj go zaprosić.
Masz prawo zaprosić do swego domu, swojego Gościa, to nie kumpel od piwa... |
|
|
|
|
Balka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-01, 00:05
|
|
|
Klaperd,
ja podczas spowiedzi usłyszałam od księdza, że mam "przepędzić tę osobę, w której mąż się zakochał". Że mam zareagować. Przepędzenie dało tylko tyle, że mąż popędził za kochanką i do dziś nie wrócił. Ale wiem, że zrobił by to tak czy inaczej, a ja - podobnie jak Dabo - mam spokój sumienia.
Co więcej, udało mi się w spokojnej rozmowie z kochanką męża powiedzieć jej, że mój mąż ma zdiagnozowane zaburzenie psychiczne (to prawda, ale ona i tak w to nie uwierzyła), że ona sobie z tym nie poradzi, i zapewnić ją, że jesteśmy dobrym małżeństwem i wcześniej czy później mąż do mnie wróci...
To prawda, że mąż/żona w amoku "zakochania" zazwyczaj bardzo kłamie (że jego/jej małżeństwo to od dawna fikcja, etc.). Warto to sprostować.
Polecam wszystkim zdradzanym małżonkom, a także kochankom cudzych mężów (o ile takie osoby zaglądają na to forum), rozdział z książki pt. "Nareszcie po czterdziestce: Świat należy do kobiety dojrzałej". Autorka: Susanna Kubelka. To jest ksiażka mniej więcej autobiograficzna (kobiety baaaaardzo "wyzwolonej") i miejscami dość obleśna, ale warto przeczytać rozdział o 6 latach życia autorki, podczas których była kochanką żonatego faceta.
Dość powiedzieć, że autorka rekomenduje i poleca kobietom chyba wszelkie rodzaje związków i relacji (z tym się oczywiście nie mogę zgodzić) Z WYJĄTKIEM JEDNEJ - BYCIA KOCHANKĄ ŻONATEGO MĘŻCZYZNY (tu pełna zgoda). W jej przypadku to było 6 kompletnie zmarnowanych lat! (Wcale jej nie żałuję. )
Dlaczego o tym piszę w wątku Klaperda? Bo pamiętam, że Kubelka też radzi zdradzanym żonom (mężowi w tym wypadku), żeby były bardziej pewne siebie. Żeby nie bały się skonfrontować z kochanką męża i spokojnie powiedzieć, że "nasze małżeństwo jest dobre, ja będę trwać i czekać, mąż z pewnością oprzytomnieje..." etc.
Klaperd, nie bój się konfrontacji z chórzystą. Na razie znasz sprawę tylko z relacji żony. Może z jego strony to całkiem inna śpiewka?
Wspieram modlitwą. |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-01, 08:22
|
|
|
Balka pisze:
Cytat: | Kubelka też radzi zdradzanym żonom (mężowi w tym wypadku), żeby były bardziej pewne siebie. Żeby nie bały się skonfrontować z kochanką męża i spokojnie powiedzieć, że "nasze małżeństwo jest dobre, ja będę trwać i czekać, mąż z pewnością oprzytomnieje..." |
Żona do kochanki: "nasze małżeństwo jest dobre"- to brzmi jak zaklinanie rzeczywistości.
Gdyby małżeństwo było dobre, nie byłoby kochanki i żadna konfrontacja z nią nie byłaby potrzebna.
Poza tym, kochanka to postać drugoplanowa o czym wiele kobiet zapomina, nie mająca tak naprawdę zbyt wiele wspólnego z prawdziwymi powodami rozpadu małżeństwa.
Ten rozkład pożycia następuje dużo, dużo wcześniej, zanim one się pojawiają.
Ich pojawienie jest raczej skutkiem zaniknięcia więzi, niż jej przyczyną.
Nie byłaby ta, byłaby inna.
"mąż z całą pewnością oprzytomnieje" - i znów zaklinanie rzeczywistości.
- tak zdarzyć się może, ale pewności żadnej nie ma. |
|
|
|
|
macko [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-01, 11:46
|
|
|
kenya napisał/a: |
Żona do kochanki: "nasze małżeństwo jest dobre"- to brzmi jak zaklinanie rzeczywistości.
Gdyby małżeństwo było dobre, nie byłoby kochanki i żadna konfrontacja z nią nie byłaby potrzebna.
|
Duże uproszczenie. Zdarza się i tak, że małżeństwo udane i pojawia się kochanka.
Siła czegoś nowego jest bardo duża i wtedy niewiele dociera.
Tak to niestety bywa Logiki w tym nie ma |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-01, 12:01
|
|
|
Może nie tyle "jest dobre", co:
"Nasze małżeństwo ma wartość, i jest cenne, i jest czymś, o co warto walczyć"
I przyznam, że ja też miałam taki etap. Nie chodziło do końca o samą konfrontację z drugą kobietą, tylko o jasne określenie prosto w oczy co jest czym.
Poszłam do kochanki mojego męża i oświadczyłam, że nasze małżeństwo jest wciąż wartością, dla mnie i dla naszych dzieci. Że to nie jest romans z kimś, kto się rozwiódł, lub prawie rozwiódł. Że to jest cudzołóstwo i rozbicie żywej - choć nie bez wad - rodziny. Nikt z nas (ani ja ani dzieci) nie przyjmie rozpadu rodziny bez ogromnego cierpienia. Cierpienie obejmuje także dalszą rodzinę.
Ten sam przekaz zakomunikowałam matce tej dziewczyny.
Chodziło o nazwanie rzeczy po imieniu twarzą w twarz. Czy to coś dało do myślenia tamtej stronie? Szczerze wątpię. A na pewno nie na tamten moment. Ale nie o to chodziło.
Chodziło o to bym miała poczucie zrobienia czegoś ważnego dla siebie w tamtym momencie, jakiegoś przełamania się, wypowiedzenia prosto w oczy krzywdzicielowi rozmiaru krzywdy, bez strachu przed jego wyśmianiem, bez obaw, wahań, wstydu. Z godnością i podniesioną głową powiedzieć, że czuję ból.
To nie ja powinnam się wstydzić i bać.
Potrzebowałam tego.
Udało mi się to dzięki różańcowi, z którym się nie rozstawałam..
Więcej nie czułam i nie czuję potrzeby jakichkolwiek kontaktów. Raz i wystarczy.
I jeszcze - dzięki wsparciu pewnej osoby (którą zapewne Bóg postawił mi na drodze) mój komunikat był wolny od nienawiści, pogardy. Nie to żebym jej zaraz przebaczała. Ale udało mi się nie życzyć jej źle. A mogłam, i to bardzo.
Wcale nie wiem czy to dobry pomysł dla kogoś innego.
Dla mnie okazał się być dobry. Nie żałuję tego. Powtórzyłabym dziś każde słowo. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-01, 12:04
|
|
|
Macko
Siła nowego, to może być jednorazowy skok na imprezie integracyjnej (najcześciej w alkoholowym zamroczeniu) po którym z podkulonym ogonem i zgagą wyrzutów sumienia wraca się do domu.
Jeśli ktoś odchodzi do kochanki/kochanka to nikt mi nie wmówi, że małżeństwo było dobre dla obydwu partnerów. Dla jednego być może (życie w nieświadomości). |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-01, 12:16
|
|
|
macko napisał/a: | Tak to niestety bywa Logiki w tym nie ma |
Zazwyczaj wielu spraw ,sytuacji i zachowania nie da się wytłumaczyć logicznie.
Zresztą szukam tej logiki od kilku lat.
Przykład???
Moja żona nie chce być razem ,nie chce życ razem, nie chce nic budowac, nie chce dać szansy, nie chce spróbować dać choć cień zaufania, nie chce wspólnych świat, wyjazdów, spedzania czasu.
Ale jak określa może potrafić życ obok pod jednym dachem, bez wspólnoty i zobowiązania .
I jak najbardziej jest to zgodne z poszanowaniem sakramentu małżeństwa.
Czy ktoś mądry to rozumie???
bo ja staję się już chyba coraz bardziej głupi : |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|