Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
odszedł po 17 latach, walczyć o powrót ?
Autor Wiadomość
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 18:44   

Witajcie.
Ostatnie wątki uświadomiły mi, ze w większości przypadków Wasi mężowie, mają z Wami jakiś kontakt- lepszy lub gorszy( najczęściej gorszy). Walczycie o dzieci, majątek, powrót.
A co ja mam robić ?
Ja nie mam kontaktu z moim mężem, bo on mnie unika (chyba). Nie widziałam go od 10 kwietnia. Jeśli zdarzyło mu się przyjechać do domu, to tylko jak ja byłam w pracy.
Dziś było podobnie. Był o 11, skosił trawę i pojechał. Z córką się nie widział, bo była w szkole. Synowi dał koszulkę i pojechał do swojej nowej kobiety. Od świąt nie spędził chyba żadnego weekendu z kochanka, tak mu się trasy układają, że wraca w tygodniu i na weekend wyjeżdża. Teraz będzie podobnie- wrócił dziś, pewnie w piątek wyjedzie.
Korci mnie żeby do niego napisać, zapytać, co dalej, co zamierza, co z nami.
Jednocześnie boję się odpowiedzi. Jestem w ciągłej niepewności.
Co powinnam zrobić ? Czekać, nie narzucając się, nie wymuszając odpowiedzi, żyć własnym życiem ?
Czy zażądać jakiejś deklaracji ?
Dodam, że nadal nie odwołał mojego pełnomocnictwa do rachunku i wszystkie rachunki i za życie płacę z jego konta. Jednak nie interesuje się większymi zakupami, naprawami, nieskończonym remontem, który małymi kroczkami kończy obcy człowiek. Nawet nie porozmawiał z synem o sytuacji posłużenia się moją kartą kredytową i zapłacenia moimi pieniędzmi za gry internetowe. Nie zapytał syna o jego plany na kolejny rok, czy zamierza wrócić do szkoły. Tak czy siak, mnie unika i nie rozmawia ze mną, z dziećmi specjalnie kontaktu też nie potrzebuje, dom go nie interesuje. A trawę skosił, bo może chciał "być wspaniałomyślny" Nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim i czy powinnam podjąć jakieś kroki.
Co o tym sądzicie ?
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-22, 22:19   

Tak sobie dziś analizowałam wczorajszy dzień. I odbiegnę teraz od tematu małżeńskiego.
Ludzie w trudnych sytuacjach chwytają sie wszystkich sposobów na ratunek. Jednym z nich jest np pielgrzymka do jakiegoś sanktuarium. Będąc w Częstochowie ( to był mój drugi raz) miałam okazję zaobserwować zderzenie sie dwóch światów. Jeden to ten rozmodlony, pokładajacy nadzieję, ufający. Ludzie modlą się, składaja intencje, chodzą na kolanach, kazdy ma jakis cel. Z drugiej strony zwykła, szara rzeczywistość. Przepychanki w sanktuarium, utyskiwania, bo ktoś się rozpycha, ktoś nie chce przejść obok, przepuścić, podniesione głosy. Brak szans na skupienie. Wychodzimy z sanktuarium. Kramy z chińskimi obrazkami, medalikami, figurkami. Muzyka koscielna w typie disco polo, wciskajacy gadżety ludzie, którzy niby na remont klasztoru zbierają. Bar, w którym gra głosna muzyka, bynajmniej nie religijna. Co chwila stolik lub budka gdzie sie składa ofiary na intencje. Biznes kwitnie. A co z duchowościa tego miejsca ? Jedynie w Kaplicy Serca Jezusowego i Kaplicy Adoracji Najświętszego Sakramentu troche szacunku i ciszy. Jestem rozczarowana. To smutne że świete miejsca stają się takim bazarem, gdzie coraz mniej duchowości a coraz wiecej marketingu i chęci zarobku.
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-23, 12:49   

Ilona tak właśnie jest. JA użyłam identycznych słów kiedy wróciłam z Częstochowy. Zwłaszcza ta muzyka w rytmie disco polo :-D Ludzie na wszystkim próbują zbić interes. Pomimo tego całego kiczu Bóg tam jest i jest też w Twoim kościele i w moim.

Mam wrażenie,że obojętnie gdzie się pojedzie,czy nad morze,czy w góry czy do Częstochowy wszędzie tam są podobne chińskie pamiątki. Ja swoje dziecko uczę,że najlepszą pamiątką są wspomnienia.
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 19:52   

Anita, pamiątki te same i Matka Boża Jedna.
Dzisiaj dałam popis :)
Pojechałam na pielgrzymkę do Częstochowy ( zaprosili mnie klienci z pracy). W autokarze dowiedziałam się, ze w drodze powrotnej odwiedzimy Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej.
Myslę sobie- łaska Boża, Matka Boża Patronka Sycharu, opowiadam kolezance, że to patronka małżeństw, że to nie przypadek...
W Sanktuarium modle sie za Sycharowiczów, błagam o uzdrowienia naszych małżeństw.
Wracam do domu. wchodze na Sychar i......
MATKA BOŻA LEŚNIOWSKA :)
Ilona, myśle sobie, ogarnij się :mrgreen:
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 23:32   

Ilona, Matka Boża Gidelska jest patronką Ruchu Wiernych Serc (RWS), który wywodzi się z Sycharu. Wielu sycharków należy do RWS-u. Dzisiaj właśnie skończyły się rekolekcje RWS które odbywały się w Częstochowie (w ubiegłych latach odbywały się właśnie w Gidlach).
Tak że wiele to się nie pomyliłaś.
A modlitwa trafiła i tak pod właściwy adres :-D
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 19:54   

Muszę się z Wami czymś podzielić :)
Otóż w sobotę jechałam do Kodnia. Rano wstałam z łóżka i usłyszałam odgłos upadajacego przedmiotu. Odruchowo złapałam się za łańcuszek, na którym jest serduszko i kupiony tydzien temu w Częstochowie medalik z Matką Boską Częstochowską i Janem Pawłem II. Łańcuszek był cały i nie rozpiął się mimo pociagnięcia go. Na łańcuszku było serduszko, ale nie było medalika. Znalazłam go na podłodze, podniosłam i..... był nienaruszony, kółeczko nieuszkodzone, nierozgiete, CAŁE. Nie mam pojecia, jak spadł z łańcuszka. :?:
Druga sprawa. Od dłuzszego czasu mam wątpliwości co do pieszej pielgrzymki do Lichenia. Nigdy nie byłam na pielgrzymce, a z powodu silnej anemii mam obawy, ze nie podołam i uczestnikom problemów dołożę, np. mdlejąc.
W sobote po wyjeździe z Kodnia pojechalismy do Białej Podlaskiej a po drodze do cerkwii. Obok cerkwii stała mała drewniana kaplica. Poszłysmy z koleżanką do niej a tam.... ołtarz Matki Bożej Licheńskiej :-D
Kolezanka stwierdziła, ze teraz juz chyba nie mam wątpliwości czy iść
Dzis mój kardiolog wyraził zgodę na pielgrzymkę :)
Jakby mało tego było, to dzis napisał do mnie mój mąż, z początku z pretensjami o to, ze za dużo z konta mu wybieram, ale od smsa do smsa udało nam sie wyjasnic bieżące wydatki, problemy zdrowotne syna, jego badania. Zapytałam co zamierza, odpisał, ze nie chce się żenic i rozwód mu do niczego nie potrzebny. Poprosiłam go o zakupy i zajrzenie do dzieci w czasie mojej nieobecności a on spokojnie napisał ze jak bedzie w domu to tak zrobi. Potem napisałam ze idę na pielgrzymke w naszej intencji i ze jutro w Czestochowie bedzie msza za nas a potem przez cały miesiąc. Nazwał mnie moherowym beretem i napisał, zebym te pieniadze lepiej wydała na nowa pralkę a nie na msze. Zapytałam go czy warto było tak wszystko niszcyc Napisał, że głupie pytanie, bo nie jest proste ocenic tej sytuacji w skali warto nie warto.
Zapytałam czy jest szcesliwy i czy nie załuje decyzji. Nie odpowiedział.
Nie wiem co o tym mysleć. Ale chyba jest nadzieja .... ;-)
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 18:19   

Mam takie pytanie, może ktoś wie.
Otóż wiecie o moich problemach z synem, jego niechodzeniem do szkoły i paleniem marihuany.
Dzis dostalismy wezwanie do sądu na 29 lipca w sprawie demoralizacji, Prawdopodobnie dostaniemy kuratora.
Czy ja w sądzie mogę zgłosic na rozprawie że chce aby sad zalecił mediacje dla dobra dzieci w sprawie powrotu męża, czy moge jako mieć wpływ na to, aby sad coś zarządził w trakcie przesłuchania ?
Chciałabyum wykorzystać sytuacje, jeśli jest taka opcja.
Dodam żerozprawa odbedzie siew dniu urodzin męża :roll:
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 19:12   

Nawet nie próbuj takiej opcji, bo sąd orzeknie, że jesteś niewydolna wychowawczo. Możesz powiedzieć z jakiego powodu wystąpiły problemy z synem, ale sąd rodzinny i do spraw nieletnich nie zajmuje się takimi mediacjami. Może zobowiązać ojca do większego zainteresowania synem, ale nie będzie wysyłał Was na mediacje w konflikcie między małzonkami.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 19:22   

Ilona,
Moze chwilowi lepiej skupic sie na synu, a nie na tym czy maz wroci i na pielgrzymkach?
Jesli problemy beda sie poglebialy to zwyczajnie stracisz prawo do opieki, moze na rzecz meza.
Wiem ze to brutalne, ale sa takie sytuacje
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-01, 21:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 20:48   

ilonasn napisał/a:
(...) wiecie o moich problemach z synem, jego niechodzeniem do szkoły i paleniem marihuany (...) chce aby sad zalecił mediacje dla dobra dzieci w sprawie powrotu męża, czy mogę jako mieć wpływ na to, aby sad coś zarządził w trakcie przesłuchania ? Chciałabym wykorzystać sytuacje, jeśli jest taka opcja.
Dodam że rozprawa odbędzie się w dniu urodzin męża

Ilono,
Twój syn tonie, a Ty ratujesz męża, bo stoi po kostki w wodzie.
Fakt, że rozprawa ma odbyć się w dniu urodzin męża nie ma tu żadnego znaczenia.
Posłuchaj tego, co napisał grzegorz_

Czytając Ciebie, przypomniał mi się pewien fragment z książki "Kobiety, które kochają za bardzo...":
"Panowałam więc na sobą, zawsze uśmiechnięta. Nadal uśmiechałam się promiennie w dzień po tym, jak mój dziewięcioletni syn próbował popełnić samobójstwo. Obróciłam wszystko w żart, i wtedy moja koleżanka naprawdę się zaniepokoiła. Od tak dawno żywiłam magiczne przekonanie, że jeśli tylko będę miła i nigdy się nie rozzłoszczę, wszystko ułoży się dobrze."
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 21:33   

Trochę sie nie zrozumielismy. Na pielgrzymkę idę, bo potrzebuję, dla siebie. Zawsze byłam zalezna od męża. Teraz, kiedy jestem sama, mam czas na modlitwę, ale też na przemyslenia. Moje dzieci sa duze. Synowi posięcam bardzo duzo czasu i to od lat. Szkoła o tym wie i sąd też, bo kurator przeprowadzając ocenę sytuacji wydał mi bardzo dobra opinię. Dzieci sa zadbane, czyste, córka swietnie sie uczy, jest grzeczna. Syn ma problemy od lat. Z opinii psychologów, psychiatrów i szkoły wynika, że dobrze wywiazuję sie z roli matki, chodze na spotkania z psychologami, lekarzami, chodziłam do szkoły, mimo ze syn nie chodził- ja byłam na każdym zebraniu i wstałym kontakcie z dyrektorem, wychowawca i pedagogiem. Nawet na warsztaty dla rodziców dzieci trudnych chodziłam przez 3 miesiace w zimie po pracy. Nikt mi niczego nie zarzuca. Teraz kiedy synowi doszły kolejne schorzenia, nie bagatelizuje tego, zwalniam sie z pracy, robie badania, chodze na konsultacje. Mąż do wczoraj nawet o dzieci nie zapytał.
To prawda- modle sie o powrót męża, ale tak samo modle sie o nawrócenie i zdrowie dla dzieci.
A co do mediacji to chodzi mi o to, czy sad mógłby na takiej sprawie wpłynąc na męża, naswietlić mu jako ktos niezależny i bezstronny, jaki wpływ ma jego zachowanie na dzieci. Ja z tym wszystkim zostałam sama, nawet teraz, kiedy pół godziny temu mój syn spakował torbe i powiedział, ze wyjezdza z kolega nad morze, mój mąż ma wyłączony telefon.
Nie chcę wszystkiego brać na swoje barki, bo skupiona tylko na powrocie męża i na dzieciach, nie podołam. Ta pielgrzymka pozwoli mi przemysleć wszystko, jakos poukładać i moze odetchnąć odrobinę. Dzieci zostana pod opieka babci, nie same.
Może źle sformułowałam swoje wcześniejsze pytanie.
Grzegorzu, sąd nie przyzna dzieci mężowi, bo mąż sie na to nie zgodzi. Myslisz, że jak jest dwa tygodnie w trasie, to jego kochanka bedzie sie zajmować moim dzieckiem ? Własnie zalezy mi bardzo na tym, zeby sąd zmusił męża do zajmowania sie dziećmi, nie tylko dawania pieniedzy.
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 22:02   

Czy ja w sądzie mogę zgłosic na rozprawie że chce aby sad zalecił mediacje dla dobra dzieci w sprawie powrotu męża, czy moge jako mieć wpływ na to, aby sad coś zarządził w trakcie przesłuchania ?



Ilona, żaden sąd nie może zmusić Twojego męża do powrotu i nie licz na to, bo to nie ten sąd. Sąd da kuratora, który będzie nadzorował zachowanie syna, zaangażowanie rodziców w zaistniały problem i motywował do działania, ale nie wyśle Was na żadne mediacje. Pisząc, że sąd oceni Cię jako matkę niewydolna wychowawczo oparłam się na tym, że kiedy wyskoczysz z takim tekstem, sąd uzna, że wlaśnie jesteś najbardziej skoncentrowana na tym co napisał Grzesiek, czyli na przyciagnięciu męża do domu. Ilona, odpuść proszę, nic na siłę. Zajmij się dziećmi. Ja Ci wierzę, że poświęcasz im czas, ale uwierz, mój sporo starszy syn, któregoś dnia mi "wyrzygal" prosto w twarz, że ma dość matki, która ciągle klepie pacierz, siedzi z różańcem i jeździ po sanktuariach. On chciał matki takiej jak kiedyś, a nie mohera skoncentrowanego na przyciągnięciu męza do domu. Spakowal się i wyprowadził do kolegi. Powiedział... Wrócę jak tu będzie moja matka a nie to coś, co jest teraz. Ja też mu poświęcałam dużo czasu, tym bardzie, ze wtedy nie pracowałam, ale moj syn miał dość litanii, różanców, pielgrzymek itp. On chciał matki, która była kiedyś, tej która prowadzała za łapę do kościoła, ale też takiej, która poszła z nim na koncert Kazika, czy innego omłota. On cierpiał, a ja tego nie widziałam, bo pochłonięta byłam ilością, a nie jakością tego co robiłam. Nikt Ci tu nie zarzuca, że jesteś złą matką, ale Ilona na Boga, wszystko ma swoje granice. Nikt tu nie jest przeciwko Tobie. Ci, którzy coś Ci radzą, przerabiali to w przeszłosci i wiedzą teraz co zrobili źle. Zrozum, mój syn powiedział, ze chciał ze mna iść na jakis piknik, oderwać mnie od myślenia, ale ja oczywiście weekend zaplanowałam sobie kolejne pielgrzymki i to było dla mnie ważniejsze niż własne dziecko. Uwierz, niewiele brakowało, bym straciła do kompletu syna. Szarpiesz się miotasz i to jest normalne, ale upatrywanie we wszystkim nadziei na jego powrót jest chore. Ty nawet w braku odpowiedzi upatrujesz promyk nadziei. Łapiesz się wszystkiego. Ilona błagam Cię, to jest chore. Nie znam Twojego męza i nie zakładam, ze jest z gruntu zły i nawet w tym co teraz wyprawia, ma jednak jakieś tam poczucie przyzwoitości i wie, ze pisząc Ci, że owszem jest szczesliwy i zadowolony z zycia, wetknie Ci szpilę. Nie dopisuj zakończenia. Gdyby Ci napisał... Tak jestem szczęśliwy, napisałabyś tu nam, ze jak on mógł i w ogóle dlaczego on to robi. Nie odpisał nic, a Ty już dopisałaś scenariusz... Nie tędy droga Kochana, nie tędy.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 22:15   

taka prawda

Olga ma rację

Twoje dzieci moze sa duze, ale potrzebuja wsparcia
swwiat im sie zawalił, twojaobecnosc jest potrzebna

teraz jestescie druzyną we trójkę- moze cchwilowo lepiej ze bez męża
wykorzytsaj to, żeby pogłębic kontakt z dziećmi
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-01, 23:22   

Ilona tu Ci jeszcze coś wkleję. Mądre i do przemyślenia. Poczytaj i pomyśl



Etap pierwszy czyli SZOK.

Moment, w którym dowiadujemy się o zdradzie. Czasem wprost, czasem poprzez osoby trzecie, narastające podejrzenia.
Możemy doznać rzeczywistego szoku, możemy krzyczeć, bić, płakać, a później nie pamiętać nic z tych kilku godzin. Albo też możemy wpaść w pewnego rodzaju otępienie, trwające, lub narastające przez dłuższy czas.

W końcu nasze myśli ogarnia zamęt, wzburzenie i bezradność. Dochodzi do tego,że ZAPRZECZAMY wiadomej prawdzie. (To "nie może być prawda", "on/ona tylko chce mnie nastraszyć). Szukamy usprawiedliwienia dla każdej podejrzanej sytuacji. Jednocześnie znajdujemy się (cały nasz organizm) w stanie alarmu, na podwyższonych obrotach. Dla ochrony przed tak gwałtownym cierpieniem wchodzimy w proces dystansowania się ( wydaje się nam ,że patrzymy na siebie z boku, tak jakby nie biorąc udziału w całej sytuacji, tylko oglądając ją jak film w kinie).
Psycholodzy mówią zgodnie - na początku trzeba dać sobie czas na przeżycie smutku.
Nie warto walczyć ze swymi uczuciami. Zdrada boli, więc to naturalne, że odczuwasz agresję i nienawiść. Nie tłum w sobie tych emocji. Nie oszukuj się, że nic się nie stało, nie wypieraj bólu, bo fundujesz sobie ogromny stres. Krzycz, wal pięściami w poduszkę, płacz ile wlezie. Wyładuj całą swą złość, wściekłość i żal.
Ważne jest, by nie zostawać samemu ze swym bólem. Dobrze jest porozmawiać o tym, co się wydarzyło, z kimś zaufanym, komu można przyznać się do porażki, pokazać swą rozpacz. Gdy się wygadasz, wypłaczesz, zrzucisz z siebie część ciężaru, poczujesz ulgę. Świetnie zrozumie cię osoba, która też została zdradzona, poza tym jej wskazówki mogą ci się bardzo przydać.

drugi etap, czyli UŚWIADOMIENIE SOBIE STRATY.

Ochronne, izolujące od bólu działanie pierwszej fazy kończy się. Czujemy i cierpimy. Przygniata nas ogromny ciężar, którego nie da się pozbyć prawie ani na chwilę. Zarazem w środku nas kipi wulkan sprzecznych emocji. To wybuchamy gniewem, to poczuciem winy i wstydem. Stajemy się niezwykle drażliwi na wszystko co mówią inni. reagujemy natychmiast i z pełną bezwzględnością. To właśnie na tym etapie wybuchamy (niektórzy) pretensjami pod adresem Kościoła i Boga.
Uświadamiamy sobie, że wszystko, na co w życiu liczyliśmy w związku z drugim człowiekiem jest chwiejne i niepewne. Pojawia się lęk, żadne miejsce na świecie nie wydaje się nam bezpieczne.
Stan alarmu, w jakim już od pierwszej fazy znajduje się organizm powoduje problemy ze snem i nieustanne pobudzenie (często nawet siedzieć spokojnie przez dłuzszą chwilę się nie da, tak nas "nosi" ).
Nasze siły powoli wyczerpują się, ale jest to normalna reakcja na przewlekły stres. Dzięki temu dążymy do przejścia do fazy trzeciej.

Faza trzecia - etap WYCOFYWANIA się z kontaktów i OCHRONY SIEBIE

Gdy ciało i umysł człowieka są na skraju wyczerpania a energia z poprzednich etapów znika, pojawia się zmęczenie.Następuje wycofanie się na dłuższy czas z kontaktów z innymi, duzo śpimy i spędzamy samotnie czas. Ta reakcja przypomina depresję, ale tutaj bardziej jesteśmy nastawieni na odzyskanie sił.
Jest to faza cichej rozpaczy. Nadwątlone siły powodują zapadanie na zdrowiu i poczucie nieustannego zmęczenia.

To jest też czas PRZYPOMINANIA sobie i konfrontowania szczegółów naszego życia "przed zdradą". Dokładne analizowanie szczegółów i katowanie się wspomnieniami uświadamia nam, że coś bezpowrotnie minęło. Nie małżeństwo, ale pewne wyobrażenie o nim. Im bardziej sobie to uświadomimy, tym szybciej będziemy gotowi na wprowadzanie zmian i budowanie od nowa. A także na przebaczenie.

Żeby móc wejść w następny etap niezbędne jest stawienie czoła trudnym emocjom: żalowi i smutkowi. Nie zaprzeczać napięciom, nie czekać, że się uspokoją, tylko rozmawiać, płakać, roztrząsać. Az do ukojenia, a to może trwać. Każdy przechodzi przez te fazy we własnym tempie.

Faza druga i trzecia będą przeplatać się. Po okresie wycofania znów może nadejść okres wzmożonych emocji (nieco słabszych niż poprzednio) i znów okres ochrony. Jest to niezwykle mądrze pomyślane, bo gdyby nie te zmniejszające się dawki, to doznanie całego bólu na raz byłoby nie do wytrzymania. Ta cykliczność prowadzi do wygaszenia emocji i bólu. Kiedy to nastąpi, możemy wkroczyć w fazę czwartą.

Co do 4 fazy

Można znaleźć w fachowej literaturze co najmniej kilkanaście różnych opisów. To najbardziej indywidualna z faz. Tutaj jest miejsce na studia, zmianę zawodu, adresu, ale też na stagnację i odnalezienie w sobie ciszy.


Pamięci nie da się sformatować. Ale też nie o to chodzi, żeby zapomnieć. Wszystkie etapy trzeba przejść. W różnym, indywidualnym tempie, z różnymi emocjami w zależności od temperamentu. Najtrudniej jest przejść z etapu III do IV i najtrudniej odczytać granicę, kiedy się ten etap osiągnęło. Osobiście uważam, że to jest właśnie miejsce na terapię, kiedy ten moment sie przedłuża, kiedy pojawiają się stany depresyjne, lęki, natrętne myśli. W pierwszych etapach człowiek potrzebuje przede wszystkim wsparcia i podświadomie tego wsparcia szuka. To nie jest najlepszy czas na zmiany bo emocjonalnie jesteśmy zbyt rozchwiani, żeby myśleć racjonalnie. Takim wsparciem może być rodzina, przyjaciele, dziecko, które motywuje nas do działania. Najgorszą rzeczą jest odizolowanie się od rzeczywistości, raezygnacja z pracy, z dotychczasowych zajęć.
Jak więc przejść do IV etapu?
Najprościej rzecz ujmując: dokonać analizy. Tu jest właśnie miejsce na rachunek sumienia, żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Pamietajcie, że prawidłowo poprowadzona terapia musi boleć. Tylko wtedy jest skuteczna, kiedy wyrwie z nas te złe emocje. Na oczyszczonym gruncie można zacząć budować od nowa. Budować naszą własną wartość.
Przy etapach pożegnania należy pamiętać, że dotyczą również osób, które podjęły decyzję o pozostaniu z partnerem. Też musimy się pożegnać z dotychczasowym życiem i zacząć budować nasz związek od nowa.

Prawdziwe przebaczenie to bardzo złożony proces a polega przede wszystkim na przebaczeniu sobie. Nawet jeśli faktycznie odnaleźlismy swoja winę w tym co się stało, trzeba sobie ją wybaczyć i nie odbierać sobie prawa do popełniania błędów. Nie można być doskonałym w każdej dziedzinie życia. Kiedy nauczymy się jak wybaczyć sobie, spojrzymy na siebie jak na człowieka, który może być omylny, łatwiej jest spojrzec obiektywnie na omylność naszego partnera, a przez to przebaczyć. Najczęsciej po zdradzie szukamy najpierw winy w sobie, ale nie jest to myślenie konstruktywne. Przebaczenie jak każdy proces wymaga czasu. Nie jest proste, bo najtrudniej jest wyznać własne winy i sobie je wybaczyć. I nie chodzi tu o usprawiedliwianie, szukanie wytłumaczenia. Coś sie już wydarzyło i nie da się cofnąć czasu. Jedynym sposobem jest przebaczyć, żeby zacząć żyć bez wyrzutów sumienia. I znowu dotyczy to związków, które się rozpadają, choćby po to, żeby relacje rodzicielskie były prawidłowe i związków które buduja się od nowa.
Będzie dobrze! Strach pozostanie, ale nie musi być demoniczny. Można go oswoić. W którymś z postów pisałam, że wspólne życie po zdradzie to trochę jak remisja choroby nowotworowej. Niby zaleczone, ale kontrole są nadal konieczne aż do momentu, kiedy okazuje się, że nie ma przerzutów i pacjenta uważa się za wyleczonego. Fakt, że grupa najwyższego ryzyka, ale jednak życie.


Pozwoliłam sobie zacytować moją koleżankę psycholog, która też przeszła przez zdradę i rozstanie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9