Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
temat Marii |
Autor |
Wiadomość |
Dabo [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-04, 15:43
|
|
|
Wredota damska nie zna granic..
Przypomnialo mi sie jak kiedyś , u klienta z aktowki razem z jakimis papierami wyjąlem moje uzywane skarpety, siara byla jak nic, choć facet byl wyrozumialy..
A taka fajna skryjówke mialem ,pod sofa bylo wiele atrakcji do prania a ona je wymacala |
|
|
|
|
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-04, 17:55
|
|
|
o mało sie kanapką nie udławiłam |
|
|
|
|
Dabo [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-04, 22:32
|
|
|
Skoro w tym watku zasmiecamy, to powiem że po rozmowie na temat kosza do prania. Rano wcisnolem kartofla w tlumik jej auta. Jak pierdyklo o 5.40 pod domem, to zaraz bylem potrzebny, bo cos sie z autem dzieje. No i uroslem bo niedosc zrywam sie w nocy, to auto uruchamiam bez strzalow ..
`Smiechu kupa-z wlasnej glupoty. |
|
|
|
|
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-04, 22:44
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Gosia,
Trochę luzu i humoru w życiu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Katolik chyba nie musi być śmiertelnie poważny non stop ? | uhm, nie musi ani wg mnie nie powinien być śmiertelnie poważny. Tylko, czy to o to chodzi, o czym piszemy? O złośliwościach, o odgrywaniu się?
Anita11 napisał/a: | A kto tu wymierza sprawiedliwość? To z miłości
Katolik to nie ciamciaramcia z podkulonym ogonem,anielskim spojrzeniem i rączkami złożonymi pobożnie. Trzeba miec Boga na pierwszym miejscu i być sobą | hmmm, widać ja po prostu inaczej to postrzegam.
Tylko, Anita11, skoro tak, skoro to z miłości, to po co emotikony na końcu? |
|
|
|
|
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-05, 16:36
|
|
|
Jeśli złamałam jakies niepisane prawo umieszczania emotikonów na końcu swoich wypowiedzi to wybacz,widocznie nie do końca się na tym znam.
Chciałam abyście się uśmiechneli tak jak ja.Ciśnienie trochę opadnie.
Myślę natomiast,że nic złego sie nie dzieje kiedy możemy powspominać zabawne historie.
Nikt tu nie planuje oskalpowac kochanki ani wykastrować męża.
Pożartujemy i trochę ciśnienie zejdzie. Endorfiny są nam wszystkim potrzebne. Mi w życiu poczucie humoru zawsze pomagało.
I zobaczcie z jakim rozżewnieniem Dabo wpomina te skarpetki, a Olga notariusza.
Może te kulki i wata to była wersja lajtowa? Taki tu sie wczesniej pojawił humor o Stalinie:A mógł zabić. |
|
|
|
|
poczta.onet.pl [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 12:13
|
|
|
Wczoraj 2 razy pisalam na pryv i niestety zjadlo mi....Widocznie tak mialo być. Musze jednak napisac co sie wydarzylo bo to moze zawazyc na mojej aktywnosci tutaj a raczej jej brak. 4 czerwca mój jeszcze maz mial urodziny. Rano napisalam mu sms zyczac spelnienia marzen wiedzac ze jedynym jest rozwod ze mna i zwiazanie sie z kochanka....O dziwo odpisal mi ze nie wie co powiedziec...Odczytal to jednak ze mozna w takim razie sie ze mna dogadac co do rozwodu za porozumieniem. Skoro taka jest dobra to kujmy zelazo poki gorace. Osmielony sms i wypiciem wina rozpoczal krucjate. Postawil warunki typu zostawienie mi mieszkania z kredytem ale przepisanym na corke. Ponadto sprzedaz mojej dzialki po babci, niestety dopisanego jego do aktu. Nie zgodzilam sie i sie zaczelo. Zaczal mnie popychac i odczylajac glowe grozil ze mnie zbije i targal obrzucajac mnie wyzwiskami. Corka przerazona podbiegla do mnie, placzac prosila o uspokojenie. Wybieglam z mieszkania a on podazyl za mna jeszce popychjac mnie i obrzucajac wyzwiskami. Mmialam klucze w dloni to wziol moja reke i dziabnal sie moja reka w policzek. Bylam w szoku. Wyladowalam z corka u sasiadki zastanawiajac co mam zrobic. W tym czasie pojechal do rodzicow swoich aby uniknac konfrontacji z policja. Ja jednak ze wzgledu na corke i bania sie nie wezwalam. Przyjechal drugi raz domieszkania po rzeczy mowic na mnie ze robie szopki i on mi tego nigdy nie wybaczy, ze jestem zerem. Nie musze chyba pisac reakcji jego rodzicow. Powiedzieli na drugi fzien ze nie beda ze mna rozmawiac bo maja tego dosyc a ich syn to jest zrownowazony i nigdy tak agresywnie sie nie zachowywal. Wyszlo na to ze wymyslilam sobie to i to ja go do takich reakcji zmuszam. Wypieral sie temu iz uderzal mna i grozil ze jestem jak moja mama wariatka i powinnam sie leczyc. Jestem tym czlowiekiem przerazona, dla uzyskania rozwodu jest w stanie zrobic wszystko. Prawdopodobnie jest zmuszany przez kochanke. Nienawidzi mnie tak bardzo ze moglby mnie zabic tak powiedzial. Za to ze zmarnowalam mu zycie. Ja po prostu nie wierze co on wyprawia. Juz nie modle sie o powrot bo to juz nie jest mozliwe absolutnie po tym wszystkim. Modle sie aby nas zostawil w spokoju ale bez petli na szyji kredytu ale on powiedzial ze z gola nie wyjdzie bo on chce ulozyc sobie zycie i miec rodzine. Jak powied. |
|
|
|
|
poczta.onet.pl [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 12:21
|
|
|
Jak powiedziałam mu ze ma juz rodzine odpowiedzial mi ze to nie jet dla nigo rodzina. On dopiero bedzie mial w Warszawie. Jeszcze musze wam powiedziec ze bylam w ten straszny dzien w Kurii i widzialam sie z ksiedzem dal mi wode swiecona egzorcystyczna. Jak sie ze mna klucil to wzielam wode i go zaczelam oblewac ta woda po glowie ona sie smial i powiefzial zebym nie byla smieszna i ze widze ze sie nie pali. Jeszcze wcieral sobie w glowe smiejac sie. Sama czulam sie jakbym tracila zdrowy rozsadek... Sami widzicie ze nie ma najmniejszych szans na pojednanie. Moja wiara sie nie zmieni ale meza juz stracilam. |
|
|
|
|
Olga1968 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 13:18
|
|
|
Mario, będę brutalna i zapytam Cię wprost. Osiągnęłaś już swoje dno? Poczułaś pod stopami mokry i grząski muł? Jeśli tak, to pora uciekać, zanim wciągnie Cię do reszty. Dlaczego pozwoliłaś upodlić się mężowi aż do tego stopnia? Dlaczego nie wezwałaś policji? A przede wszystkim po co wysłałaś mężowi zyczenia? Bo tak wypada, bo go kochasz, bo...? Często tu polecany Dobson pisze w swojej książce takie słowa...
"Chciałbym stanowczo stwierdzić, ze moja niechęć do zażegnywania konfliktów w formie błagania nie ma nic wspólnego z poczuciem dumy. Gdyby rezygnacja z własnej godności mogła uratować małżeństwo, sam entuzjastycznie bym się na to zgodził. Niestety, prawda jest zupełnie inna. Nic szybciej nie niszczy związku niż to, gdy na przykład kobieta rzuca się z płaczem na męża i błaga o litość.Takie postępowanie wzbudza w obojętnym małżonku jeszcze większą niechęć i pragnienie ucieczki, jak od pijawki, która grozi wyssaniem krwi.Taki człowiek może współczuć skrzywdzonej żonie i żałować że sprawy nie potoczyły się inaczej, ale nie czuje się na siłach przystać na życie w takich warunkach.
Chyba dość wyraźnie dałem do zrozumienia, dlaczego nie zgadzam się z tymi chrześcijanami, którzy zalecają, by odtrącony mąż lub żona uśmiechali się w chwili zerwania związku lub w obliczu zdrady i udawali, ze nic się nie stało. Tego typu zachowanie polecają często ci, którzy w dzisiejszych czasach piszą książki dla kobiet. Mówią „Kobiety, kochajcie swoich mężów, a wcześniej czy później oni się zreflektują". Właśnie z taką radą spotkała się Linda, biorąc sobie do serca słowa jakiegoś zbłąkanego autora, który obiecywał „Bóg nie pozwoli, żeby doszło do czegoś złego, dopóki będziesz uległa" To zdanie brzmi tak, jakby z ambony zaczęła przemawiać Pollyanna.
Ja rozumiem i głęboko wierzę w przedstawioną w Liście do Efezjan i innych częściach Pisma Świętego biblijną koncepcję podporządkowania się. Istnieje jednak ogromna różnica między pewną siebie, posłuszną kobietą a wycieraczką do butów. Przecież wszyscy wiedzą, do czego służy wycieraczka. Ponadto bardzo niezdrowe jest duszenie w sobie smutku i niepokoju, które powstają w rozpadającym się małżeństwie. Stres, który nie znajduje ujścia, może być przyczyną powstawania wrzodów, nadciśnienia, a nawet raka.
Twój sms z życzeniami, był niczym innym jak takim błaganiem i wyciem. Nie ma nic gorszego, niż żebrząca i błagająca kobieta. Zrozum, że na niego działa to jak płachta na byka. Jeśli kolejny raz wyciągnie do Ciebie łapy, to uciekaj i dzwoń na policję, załóż mu niebieską kartę, a pan dostanie tak po rajtuzach, że na długo popamięta.
Mario poszanowanie własnej osoby to podstawa. Jak Twój mąż ma Cię szanować, skoro sama mu pokazujesz, że nie ma w Tobie za grosz szacunku do samej siebie?
I znów przytoczę Dobsona...
"Jakie to poza tym smutne, że mąż, który czuje, iż wpadł w pułapkę i walczy z chęcią ucieczki, coraz bardziej zapada się w ruchomych piaskach małżeńskiego związku. Dlaczego? Ponieważ im bardziej walczy o odzyskanie wolności (czy tylko o odrobinę wolnej przestrzeni), tym mocniej przerażona żona trzyma go przy sobie. Nawet zmienne uczucia strony odrzuconej interpretowane są jako próba pochwycenia i zatrzymania. Oto przykład:
Żal: „Nie krzywdź mnie. Proszę, zechciej zaspokajać moje potrzeby."
Gniew: „Wracaj, głupcze! Jak śmiesz się przeciwstawiać?!"
Oskarżanie: „Jak mogłeś zrobić to mnie i tym dzieciom?!"
Udobruchanie: „Powiedz, co chcesz, a będziesz to miał, tylko mnie nie zostawiaj."
Ślepe oddanie: „Bez względu na to, co zrobisz, będę zadowolona, bo jesteś mój."
Mając gotowe instrukcje pod ręką, w postaci cieniutkiej książeczki, czemu ich nie zastosujesz? Ile razy jeszcze dasz się upodlić, a być może i pobić, by dotarło do Ciebie, że na tę chwilę możesz zając się tylko i wyłącznie sobą i córką?
Mario, odepnij łańcuch, puść wolno, dopóki, nie sparzy sobie tyłka, nie zrozumie, a najmniejszy gest z Twojej strony doprowadza go do szału. Chce usiąść tyłkiem w mrowisko, niech siada, nie siadaj za niego, bo on nie będzie widział jak to boli jak mu mrówy tyłek ogryzą.
Nie traktuj tego co napisałam jako atak na Twoją osobę, to tylko rady kobiety, która przeszła przez zdradę, porzucenie i w efekcie rozwód. |
|
|
|
|
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 13:29
|
|
|
Mario,przytulam Cię mocno.
Szkoda,że nie wezwałas policji. Ale trudno. Nie sugeruj się tym co powiedzieli lub pomyśleli jego rodzice. Twój mąz i nimi widocznie potrafi manipulować.
JUz wiesz,że bycie z kimś na siłę,za wszelką cenę jest pomyłką. W tej sytuacji jedynym wyjściem jest być osobno.
poczta.onet.pl napisał/a: | Sami widzicie ze nie ma najmniejszych szans na pojednanie. |
A chciałabys żeby teraz mąż taki jaki jest wrócił?
BYc może specjalnie zainscenizował awanturę żeby przekonac swoich rodziców co do słuszności swoich racji.
Rozsypało sie i dzięki temu możesz zacząć zdrowieć. W Twoich wypowiedziach uderzyło mnie jak bardzo pomimo takiego cierpienia nadal chcesz aby mąż został.
Prawdziwie chrześcijańska postawa nie polega na trwaniu w patologicznej sytuacji i mówieniu:To mój krzyż. Ale znajdź w sobie miłość do siebie. Gdzie jest Maria? Co się z nia stało?
Nie bierz sobie do serca ani jednego słowa wypowiedzianego przez takiego męża. Ani o chorobie psychicznej,ani o tym zerze. To wszystko kłamstwo i manipulacja.
Jak to dobrze,że się wyprowadził.
W zasadzie szkoda mi kochanki. |
|
|
|
|
poczta.onet.pl [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 18:09
|
|
|
Ja tego swiata nie rozumiem zupelnie. Spotkalam kolege mojego meza i zamienil ze mna kilka slow odnoscie szkoly. Podczas tej krotkiej rozmowy dowiedzialam sie ze ma nieslubne dziecko 10 letnie i teraz ma zone, astaraja sie o dziecko....Powiedzial tak lajtowo o dziecku nieslubnym ze tak jak by to byl przedmiot, chwila zapomnienia to wszystko......Odwiedza to dziecko co 3 tygodnie bo mieszka daleko. A w ogole to kobieta z ktora ta dziecko ma to jakas dziwna i p....Opowiadal to z taka lekkoscia ze zastanawiam sie czy wszys cy faceci nie maja problemu z tym czy ta czy nastepna......Im blizej jestem Boga i wiary tym bardziej nie rozumiem tego swiata. Jednak to gdzies funkcjonuje to wariactwo nie szanowania wartosci samej w sobie czlowieka..... |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 19:05
|
|
|
Maria,
Posłuchaj Olgi, w jej ustach słowa to nie teoretyzowanie i wymadrzanie się na forum.
A księdzu, który Ci polecił kropić egzorcyzmowaną wodą męża powiedz aby siebie i Ciebie przy okazji nie ośmieszał. |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
|
|
|
|
ilonasn [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 20:14
|
|
|
Moc Nadziei, dziekuję. juz ja zaczęłam wątpić po słowach Grzegorza. Maria była w Kurii, rozmawiała z księdzem, egzorcystą i to on dał jej tę wodę. A tu zimny kubeł od Grzegorza, ze ksiądz sie ośmiesza. Wprawdzie mąż Marii wyszedł ze szwanku po tym pokropieniu, nie zadymiło sie z niego, śmiał sie z tego, ale może ten smiech to nie był jego smiech tylko |
|
|
|
|
poczta.onet.pl [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-06, 20:45
|
|
|
Analizujac raz jeszcze to zdarzenie z woda zaczynam kojarzyć fakty. Poswiecilam go woda przed awantura wiec moze sie tym razjatrzyl. Jak nie bylo go w mieszkaniu to pokropilam jego rzeczy i posciel. Nie spal juz tej nocy.....ZBIEG okolicznosci.....? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|