Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Pomóżcie mi jak dalej życ...
Autor Wiadomość
grażynaa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 11:54   Pomóżcie mi jak dalej życ...

Jestem w związku 12 lat nawet niewiem od czego zacząc co napisać ,pzepraszam za błedy z góry i brak interpunkcji ale Ja płacze i jestem cała rotrzesiona.Jestem sama z córką nie mam sił do życia najlepiej juz wogole bym zasneła i sie nie obudziła wiem że,mam córkę kocham Ja ale cierpie podwójnie patrząc na nią jak mnie dzwiga.W moim małżenstwie było różnie jak w życiu lekarz powiedział że,nie bede miała dzieci mąż podtrzymywał mnie na duchu ze,bed








Jestem w związku 12 lat mam córkę 9 letnią z góry przepraszam za błedy brak interpunkcji ale Jestem zapłakana i roztrzesiona..Niewiem gdzie szukać ratunku ponieważ nie chce mi się życ wiem mam córkę kocham Ja ale nawet juz o niej nie myśle cierpie podwójnie bo Ona mnie dzwiga.Niewiem od czego zacząc bylismy normalnym małżenstwem urodziła sie córka mąż oszal na jej punkcie postawil Ja ponad mnie ale jakoś to przyjełam po kilki miesiącach wyjechał do pracy za granice zostałam sama z małym dzieckiem i rodzicami w podeszłym wieku,dziecko chorowało ciągle po szpitalach tak od przeszło 8 lat mąż wyjeżdzał i za każdym razem było gorzej jak przyjeżdzał niby miłę chwile ale coraz mniej rozmowy mniej czasu dla mnie uciekał w pracę pieniądze a mi brakowało meża rozmawiałam z nim ale On tak powierzchownie Ja wpadałam w emocje On też były kótnie wymówki nerwy ucieczka z domu pózniej pogodzenia i znowu wyjazd i znowu sama z wszystki a jak mu coś powiedział to przesadzasz,wyolbrzymiasz itd.Miałam ogromne wsparcie w tacie dobry wrażliwy człowie niestety 4 lata temu tata zmaró Ja wpadłam w depresje załamanie mąż przyjechał obiecał że,nas nie zostawi zaczał prace w Polsce ale spaliśmy osobno i tak był bo by ł nie rozumiał mojego stanu był nerwowy wsciekał się na mnie Ja na niego po jakims czasie stwierdził że,wyjeżdzaza granicę byłam bardziej załamana ale bałam się mówić stanowczo nie pojechał Ja w domu ciągle płakałam miedzy nami było coraz gorzej zaczeły się wymówki i kłotnie mąż za granicą zaczął pic niby kilka piw to nic Ja tlumaczyłam prosiłam On swoje w nerwach zaczął tłuc w domu meble Ja krzyczałam że,chce rozwodu kochałam go zawsze i kocham niewiedziąłam co się dzieje z mną złapałam jak pisał na gg z jakąs dziewczyną pytam co to jest a On że,nic Ja zaczełam płakać a On stłukł laptopa pózniej Jak wyjechał zaczełam Ja pisac na portalach z ludzmi żeby jakoś przetrwać bo czułam sie bardzo samotna nerwowa wiara chodziłam do koscioła modliłam sie ale nie była głeboka prawdziwa..Jak mąż przyjezdzał próbowałam rozmawiać z nim ale On uciekał proponowałam terapue ale nie chciał poszłam sama na terapie nigdy się nie int.co tam na terapi nie pytał wyjezdzał 3 razy w roku wpadł i go nie było Ja też szłam na upartego chyba i dałam spokój myślałą że sie zmieni że,w koncu sam przyjdzie porozmawiac zawsze Ja szłam prosiła,w grudniu przyjechał na świeta jakby niby nic ale dalej zamkniety po swietach powiedział że,musi na kilka dni do Warszawy jechać coś mnie pikło ale nic przyjaechał w innych nowych ubraniach twierdzą c że,coś sobie kupił z mną nie rozmawiał córka płakała czemu z sobą nie rozmawiamy poszłam do niego i mówie w koncu zacznijmy życ córka patrzy jak wzór a On do mnie Jesteś mi obojetna nie przyjechałem do Ciebie tylko do dziecka rozpłakałam sie i wyszłam w nocy przegladłam mu tel.był sms od kobiety kochanie skarbieitd.odpisałam ten nr,rano miałam wyjśc przed 6 ale wyszłam pózniej spała poszłam do niego chciałam porozmawiać ale zadzwonił tel właśnie ta kobieta i zaczeliśmy sie szarpać mówie żeby mi powiedział prawde a On nic wyszłam a On wyjechal po kilku godz dostałam sms że,ta kobieta to tylko dlatego że,szuka docenienia że jej nie zna to tlko przez czat znajomosć a wierzy że,nasza miłosć wróci zadzwoniłam do niego błagałam zeby wrócił że,to rozmowa poważna a On że musi jechac i że jak tak dallej bede podchodziłła do niego to nic z tego nie bedzie i zeby mu była podporządkowana urwał kontakt pisałam sms nic zero pisania napisałm do tek kobiety a Ona mi odpisała że On ma prawo być szczęsliwy że jak go kocham to niech go zostawie w spokoju BO oni są razem a On kocha tylko córkę i ze mój czas sie skonczył nie umiałam z nim życ i ze On już żony nie ma tylko córke wpadłam w szał dzwonie do niego nie odbiera pisze nic w koncu napis że,to pawda i zebym dała sobie spokój Boże co JA WTEDY czułam sama z dzieckiem w domu On kontakt urwał błagałam pisałam sms ze,sobie życie odbiore nic czasem raz na dwa tyg na słowo zadzwonił do córki i mówił od rzeczy w lutym przyjechał po dokumenty napisał mi wczesniej sms żeby mu w drogę nie wchodziła wszedł do domu wziął córke na rece i wyszedł do pokoju był wypity Ja przytrzymana niewiedziałąm co robić żeby to ratowac poszedł do kuchni ja za nim córka była u góry zaczełam spokojnie mówić do niego słuchał płakąłam a On że On nie ma wyrzutu sumienia że,wybiera tamtą był w domu 3 dni błagałam go na kolanach prosiłam tłumaczyłam na wszystko sie zgadzałąm żeby nas nie zostawiał nie pomogłopił cały czas pisał dzwonił do niej na moich i dziecka oczach zlał dziecko mówił do niej wypad wyjazd nie poznawałam go sciągnaał łancuszek z szyi i oddał mi raz pisał sms w łazience weszłam błagałąm prosiłam wstał chwycił mnie i upchnałm na pralke powiedział spie...od mnie poszłam do pokoju wpadł za mna szarpnał mną i powiedział chciałaś dziecko to wyp...do dziecka potem pił sam próbowałam jeszcze ale raz tylko powiedził że niewie co się z nim dziej że,mnie nienawidzi itd.wyjechał do niej i jest z nią urwał kontakt z mną i córką nie zadzwonił nawet naświeta córka nie zna prawdy ze,mieszka z inną wie że,ma kolezanke bo tak jej powiedział i powiedział córce że mamy nie kocha córka bardzo jest nerwowa teskni za nim a JA CUDEM CIĄGNE TO ZYCIE ale już nie mam sił napisał mu 80 sms nie odpisał ani na jednego córka zapytała mnie mamo czy jak umre Ja albo Ty to tata sie zmieni napisałm mu to napisąłm kochance jego a zlali to wszystko maja mnie za wariatke fakt jestem emocjonalana a ta kobieta ma 2 dzieci i On tam Jest ojcem dla nich a jego córka tak cierpi co mam robic jak ratowac to małzenstwi Ja go tak kocham ze,nie wyobrażam sobie życia bez niego chciałabym zeby sie opamietał Ja nie spie płacze jak wiem jaki On tam szczesliwy kładzie sie spać koło innej a Ja sama z córką ledwo żyjemy załuje że,byłam nie dobra krzyczałam nieraz i wogóle gdybym mogła cofnac czas wziełam cała wine na siebie

Boże co rbic gdzie szukać ratunku zeby wrócił On tak kochał córke swiata poza nią nie widział jak go błagałam zostan dla niej pomóż mi żebym staneła na nogi to mi powiedział że,mam jedno dziecko i sobie poradze a pieniedzy mi nie da bo musi dom kupic niech sprzedam dom alabo działke Ja nie mam głowy mam takie leki i brak sił że,z domu wyjśc nie mogę płacz mnie i rozpacz zabija modle sie jeżdze do Ojca Daniela albo go słucham do krK do Mamry al trace nadziej czemu coś zawaliłam w życiu co robic błagam pomóżcie mi
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 12:15   

Grażynko,masz jakąś zaufaną przyjaciółkę albo kogoś z rodziny? Jeśli tak to zadzwoń do kogoś ,nie bądź teraz sama. I postaraj się nie pisać juz do męża,nie dzwonić. Zostaw to.
Jesli to możliwe to poproś kogoś bliskiego( nie męża)aby zawiózł Cię do psychologa.
Nie bierz winy na siebie. Na pewno sie starałaś. To nie Twoja wina,że mąż odszedł.
Koniecznie zadzwoń do kogoś i nie bąź sama.
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 12:19   

O matuniu, ile tu emocji. Jesteś jak odbezpieczony granat, który za chwilę wybuchnie. Tak strasznie targają Tobą emocje, że ciężko czyta się Twój post. Grażyno, bo chyba tak masz na imię, piszesz, że chodziłaś na terapię, czy nadal na nią chodzisz? Sądząc z kumulacji emocji w Tobie, chyba nie chodzisz. To, że szarpią Tobą emocje, jest normalne, ale kumulacja tych doznań, już niekoniecznie. Dopóki nie uspokoisz swoich nerwów, nie ruszysz z niczym do przodu. Potrzebne Ci wyciszenie, wiem to trudne w takiej sytuacji, ale wybacz za moje słowa, ale zjadasz w tej chwili własny ogon, niszczysz siebie i jak sama piszesz dziecko. Córka jest za mała, by dźwigać ciężar tego co się dzieje w Waszym domu i tego co się dzieje z Tobą. Moja pierwsza rada, to biegiem do psychiatry i psychologa, bez psychicznego wsparcia nie ruszysz z miejsca. Z własnego podwórka, powiem Ci, że równie emocjonalnie reagowałam na to co robił mój mąż, też klękałam, też błagałam, też straszyłam, że odbiorę sobie życie. Nic to nie dało, poszedł w siną dal. Też żarłam własny ogon i patrzył na to mój syn, choć dorosły, to uwierz, odchorował solidnie sytuację jaka go spotkała i moje szaleństwo. Na szczęście, w porę trafiłam do psychiatry i psychologa, farmakologia plus terapia pomogły. Dziś żyję normalnie, pracuję, kształcę syna i jestem szczęśliwa, sama ale nie samotna. Poczytaj forum, zobaczysz, że wiele osób reagowało w podobny sposób, ale wyszły z tego. Tyle, że to zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, czy będziesz chciała się zmienić i pozwolisz innym, by pomogli w uspokojeniu Twoich emocji.
 
     
grażynaa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 12:21   

Nie mam już nikogo wszystko straciłam wszystkie kolezanki i przyjaciółke mam dość ludzi zycia i wszyskiego nawet niewiem jak to się stało że,tak szybko straciłam koleżanki pewno znowu moja wina bo sie odciełam od wszyskiego i wszystkich jest mi wszędzie zle nawet tutaj się bałam napisac

[ Dodano: 2014-04-28, 12:27 ]
Boże skąd tyl eemocji masz rację ,to okropne Ja się boje że,zwariuje wiem Jestem za słaba psychicznie tak chodzę na terapie raz w tyg.ale cóz z tego jak w głowie mam tylko jedno mój mąż i koniec płacz dziękuje za odp.bo nie liczyłam na to
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 12:32   

Tu żaden post nie zostaje bez odpowiedzi. Widzisz, napisałaś ważną rzecz, że jesteś świadoma tego co robisz, czyli nie jest źle i pierwszy krok do przodu. Maleńkimi kroczkami ruszysz w przód, choć czasem będą kroczki w tył, ale dasz radę. Pamiętaj, tylko Ty musisz tego chcieć.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 12:41   

Grażyno, poza terapią i kontaktem z rodziną - czy próbowałaś spotkania z ludźmi z Sycharu? Z ogniska najbliższego w Twojej okolicy? Są regularne spotkania.

We wspólnocie jest siła, jest wsparcie, jest ogromna życzliwość i zrozumienie, jest czas na wysłuchanie Ciebie, i co najważniejsze, wszystko odbywa się w imię Boga i w stronę Boga. Nikogo nie dziwią łzy i łamiący się głos. Każdy ma swoją historię, i one są takie podobne do Twojej, zobaczysz. Oddalisz się od swojego bólu choć na chwilę. I nauczysz się żyć nowym życiem. I to może być fantastyczne życie, chociaż dziś nie będziesz mogła w to uwierzyć.

Spróbuj.
Na pierwszym spotkaniu nie musisz nawet nic mówić o sobie, jeśli nie będziesz gotowa. Będziesz totalnie anonimowa, nikt Cię o nic nie będzie wypytywał na siłę. A słuchanie innych też pomaga.

Powoli, powolutku. Jesteś jak ofiara wypadku, potrzebujesz pomocy ale wyjdziesz z tego.

Bóg zamyka okno, ale otwiera drzwi, wiesz?
Zaufaj mu, oprzyj się na Nim, na przedziwnej łasce płynącej z Sakramentów, a nie zatoniesz.
 
     
Gosia51
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 13:06   Pomóżcie mi jak dalej życ...

grazynkaa,USPOKÓJ SIĘ!JUŻ dość gaf popełniłaś dla ratowania RODZINY. Wiem,że Ci ciężko/sama też nie jedno przeżyłam i rozumiem Twe zachowanie/.TeRAZ MUSISZ ZADBAC O SIEBIE I CÓRKE.Rozpaczą,sms-ami ,dramatem niczego nie osiągniesz.Wręcz przeciwnie-bardziej zDOŁUJESZ SIĘ!!Czas się otrząsnąc się. Czy masz środki do życia?? Dziecko do przedszkola,a Ty zajmij się czymkolwiek.by ciągle nie myśleć .Prośby i błagania -kierowane do TAKIEGO nieodpowiedzialnego DUPKA zmień w obojętnośc,ignorancję.Taki nie jest stworzony do miłości. Dasz radę!!!.Masz dla kogo nżyć- no nie??Weż się w garść
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 13:18   

Kochana przechodziłam podobny okres. Naprawdę. Świat mi się zawalił, mówiłam, że życie mi się skończyło. Nie obchodziła mnie 3 moich kochanych dzieci. Liczył sie tylko mąż. Przeszłam przez piekło. Też klękałam, błagałam, szkoda mówić.
Dziś po roku, choć czasami bywa ciężko, moje życie wygląda naprawdę inaczej. Dziś widzę, ze ono dopiero się zaczęło a nie skończyło.
Uwierz w to, ze z Tobą też tak będzie. Zaufaj Bogu. On Cię kocha, dla Niego jesteś wyjątkowa, cudowna, kochana. On nie pozwoli na Twoją krzywdę. Poproś Go, opowiedz Mu co czujesz tak, jakbyś mówiła do najlepszego przyjaciela.
Czytaj forum, jak potrzebujesz pisz wiadomości prywatne. Ja tutaj naprawdę dostałam wielkie wsparcie, mam tu wspaniałych ludzi, którzy zawsze mnie pokrzepią. Wiem, ze jestem sama ale na pewno nie samotna.
Koniecznie poszukaj wsparcia, jak pisali poprzednicy, u specjalisty. I pomyśl jak bardzo potrzebuje Cię teraz Twoja córcia. Spróbuj na początek małymi kroczkami stawać dla Niej. Uśmiechać się dla Niej. Ważne, że masz dla kogo. Sama mam synka w podobnym wieku, wiem jaki to skarb.
Spróbuj też nie patrzeć za daleko w przyszłość, skupiaj się na jednym dniu, tylko tym jednym. Na tym co jest tu i teraz. Mnie tak było łatwiej.
Zobaczysz, że dla Ciebie też zaświeci słoneczko. Pan Bóg Cię nie zostawi. Pamiętaj: ON CIE KOCHA, ON CIĘ NIE ZAWIEDZIE, JEMU ZAUFAJ. :!:
Masz moją modlitwę.
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 13:19   

Grażyno jeszcze wiele rzeczy sie może w Twoim zyciu wydarzyc w tym i odrodzenie Twojego małżenstwa...
rozumiem Twoje emocje, ten pierwszy szok ból rozpacz.. to jak odstawieniu narkotyku człowiek potrzebuje go wciąz mocniej i mocniej...

jezeli chcesz odzyskac męża to musisz przestac do niego pisać i dzwonić, uwierz ze w ten sposób tylko go odepchniesz bardziej od siebie..

tez uwazam ze wizyta u psychiatry i wspomozenie sie lekami w tym momencie nie byłoby złym pomysłem.. pomogłoby Ci przetrwac ten najgorszy okres...

Polecam Nowenne Pompejańską.. działa cuda.. odmienia nas

musisz cos zacząc robić bo to samo nie przejdzie.. ta dziura która Cię wciąga nie zniknie sama z siebie... depresja to cieżki stan który odbiera ochote do zycia i wysysa z człowieka wszelką energię, trzeba sie przed tym bronić.
Zaufaj Bogu, zaufaj mu ze poprowadzi Cie najlepszą z możliwych ścieżek i ze w którymś momencie tej drogi dla Ciebie tez zaświeci słońce
wiem ze to pewnie w Twoim stanie cięzkie do uwierzenia...

ja na początku kiedy mąż zaczął mówić o rozwodzie wpadłam w podobny stan do Twojego, wtedy uczepiłam sie mysli ze zrobie wszystko by wrócił i zaczęłam słuchać rad - by zając sie soba, by zmieniac siebie.. zaczęłam od tego ze robiłam to dla niego, ale potem juz robiłam dla siebie.. chce przez to powiedzieć ze teraz nie wazne z jakiego powodu ważne byś zaczęła...
Twój mąz moze wrócić ale do szczęśliwej pewnej siebie i uśmiechniętej kobiety... to jest Twoja droga :)
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 13:35   

Grażynko, wiem, jak boli świadomość, że córka nie widzi miłości między rodzicami w domu. Co więcej Twoja jak rozumiem zobaczyła też jawną przemoc i sama jej doświadczyła.

Rodzic ma za zadanie chronić dziecko. Ty w tej chwili nie spełniasz tej roli, bo sama potrzebujesz pomocy. Czy córeczka chodzi do szkoły? Jeżeli tak, to w czasie jej nieobecności daj sobie czas na żal i żałobę, wściekłość, łzy, a po jej powrocie załóż zbroję i staraj się choćby utrzymać względną stabilność emocjonalną. Dziecko potrzebuje silnego i zrównoważonego rodzica, wtedy samo też jest emocjonalnie stabilne.

Pomóż sobie lekami, jeżeli lekarz uzna to za stosowne. Bądź dla siebie dobra. Wiem, że to trudne, ale spójrz na to jak widz siedzący na widowni w teatrze: kobieta i mężczyzna zakładają rodzinę, starają się o dziecko, dziecko się pojawia, a mężczyzna de facto rodzinę opuszcza, bo wyjeżdża. Kobieta sama radzi sobie z trudami i radościami macierzyństwa, jednak przeżywa kolejną stratę w postaci śmierci ojca. Z czasem dostrzega pustkę w relacji z mężczyzną i dowiaduje się o jego zdradzie. Reakcją zdrajcy jest nie żal i skrucha, ale agresja skierowana do matki jego własnego dziecka i do samego dziecka.

Tak to wygląda z zewnątrz. Nie ważne, czy byłaś wesoła, czy smutna, łatwa w pożyciu, czy trudna: pewnych rzeczy dobrzy ludzie nie robią innym ludziom. A już na pewno nie tym istotom, które powołali do życia.

Na razie jesteś w szoku, ale dojdziesz do momentu, w którym zobaczysz sprawy we właściwym świetle, rozpoznasz ten moment, kiedy zaczniesz sobie współczuć z powodu tego, przez co przeszłaś, a równocześnie nie będziesz miała potrzeby rozpamiętywania przeszłości i oczekiwania na zmiany w mężu.

Jednak zanim do tego dojdziesz, ratuj siebie dla córki.

Może przyjaciele, o których mówisz, że się odsunęli jednak podadzą Ci pomocna dłoń, jeśli o to poprosisz - nawet nie dla siebie, ale dla córki. Proszenie o pomoc jest aktem odwagi, bo przyznajesz się do słabości. Życzę Ci, abyś taką odwagę w sobie znalazła.

Zawierz siebie, męża i córkę opiece Maryi. A potem do dzieła. To pomaga :-)
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 15:28   

Cytat:
i zeby mu była podporządkowana

Ojej :mrgreen:
Grażyno, nie miałaś już wcześniej problemów z przemocą ze strony męża? Może to rozchwianie emocjonalne tam ma swoje źródło???
Moim zdaniem sprawa nr 1 dla Ciebie na dziś jest - POMÓC SOBIE. Psycholog, psychiatra, życzliwi ludzie, którzy wysłuchają, wesprą. Dobrze, że tu jesteś :) I nie obwiniaj siebie. Nie bierz do serca słów, które wypowiedział mąż i jego kochanka. Większość z nas zapewne takie raniące słowa słyszała, kiedy mąż, żona odchodzili do tej trzeciej.
Masz swoją godność kobiety, matki - nie błagaj, nie dzwoń...
 
     
grażynaa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 18:53   

Kochane z całego serca wam dziękuje za każde,słowo które Jest cenne chociaż te słowa tak trudno do mnie trafiają bo Ja tylko mysle co zrobić żeby mąż,wrócił.Dziś córka przyszła z szkoły nerwowa nie mogłam z nią dojść do porozumienia niewiem czy powinnam uśiąśc z córka i mówic jej prawdę że,jej tata mieszka z inną?Mam problem wogóle z domu wyjśc a w domu tez wszystko na mojej głowie a wszystko mi nie idzie,los tak sprawił że,zostałam sama z wszystkim nie mam na kogo liczyć z meża rodziny ani mojej mam tylko córkę która,powinna czuć się bezpieczna przy mnie ale tak nie jest bo mnie nie ma czasem mam prześwit Boże jak można ciągle dzien i noc nawet jak piszę do was myślec tylko o nim ale to silniejsze od mnie moze pomyslicie jaka z mnie matka że mam córkę a nie myśle o niej Ja Ją kocham myśle i bardzo mnie boli że,jej się to udziela ale ciągle mam w głowie co robić a wiem że,już nic po ludzku nie mogę zrobic.Dziękuje że,Jesteście z mną chociaz tak sie bałam napisać bo mam takie coś że,Jestem nikim niczym nie akceptuje siebie....jak poradzić sobie z tymi emocjami kóre,naprawdę mnie wykanczają a Jestem bardzo emocjonalna i nie radze sobie z tym kiedyś psycholog mi powiedziała że,byłam gnebiona psychicznie ale Ja wszystkich zawsze broniłam chciałam dobrze a nigdy nie sobie.

[ Dodano: 2014-04-28, 19:01 ]
Gosia51, dziękuje Tobie za toco napisałaśdo mnie dziecko chodzi do szkoły ale Ja całymi dniami myśle w okno patrząc o nim widzisz tak go błagałam prosiłam na kolanach ale nic aż nie wierzę sms pisałam prosiłam pomóż mi On dobrze wie że,Jestem sama z córką i tez nic nie mogę pojąć jak tak można jego córka o śmierci mówi a On nie reaguje Boze to straszne czy Ja wogóle kiedyś stanę na nogi boje sie najgorszego bo mam takie chwile boję sie zycia ,samotnosći czuję się nikim i niczym Boże poszedł kocha JA ale mógłby chociaż sie zaint,czy żyjemy jak sie czujemy ma gdzieś nie daje pieniedzy niewiem jak to Jest z alimentami bo Ja nie mam głowy nawet za tym chodzić,wiem ze nic nie moge a tak bym chciała żeby,wrócił ale On nie wróci a Ja nie potrafie życ bez niego jak patrze w domu na jego rzeczy tu był tam Boże okropa
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 19:05   

grażynaa napisał/a:
kiedyś psycholog mi powiedziała


Masz do niej telefon? Możesz się zaraz dzisiaj umówić żeby się z Tobą spotkała jeszcze przed długim weekendem? Znajdziesz na szybko pieniądze chociaż na pierwszą wizytę?

Natomiast numer do męża radzę wykasować z telefonu, a tym bardziej numer do osoby z którą mąż cudzołoży.
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 21:02   

Grażynko,
Nie masz siostry,mamy,nikogo? Kuzynki,koleżanki,kogoś kto by przyjechał i był z Tobą chociaz parę dni? Nawet życzliwa sąsiadka,nie bądx z tym sama i ktoś musi sie zając Twoim dzieckiem.Zadzwoń do tej pani psycholog. Jakie leki teraz bierzesz?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8