Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co w tej sytuacji?
Autor Wiadomość
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-02, 17:25   

Odpuść temat zdrady. Nie drąż tego. Lepiej nie wiedzieć. Jest kolosalna różnica między przypuszczeniem a wiedzą w tym temacie. Nie mówię nawet o Twoim małżeństwie, ale to Tobie - będziesz bardzo cierpiał jak się dowiesz.
Zajmij się żoną, a te temat zostaw, to było to było.
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-04, 23:25   

Moje żona sama nie wie czego chce. Podejrzewam, że mam dylemat - ja czy ten drugi. Mam zamiar wyłożyć kawę na ławę. Nie mogę tak dłużej żyć.

[ Dodano: 2014-05-05, 00:22 ]
cum napisał/a:
Moje żona sama nie wie czego chce. Podejrzewam, że ma dylemat - ja czy ten drugi. Mam zamiar wyłożyć kawę na ławę. Nie mogę tak dłużej żyć.


[ Dodano: 2014-05-05, 12:26 ]
Czuję, że żona mną manipuluje. Niby chce ratować związek, ale działa tak, żeby go nie uratować. Do tego ta trzecia osoba. Czy postawienie sprawy jasno - albo w jedną albo w drugą stronę może zadziałać czy raczej przynieść odwrotny skutek? Czy wspólny kilkudniowy wyjazd może coś zmienić?
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 13:10   

Za bardzo ogólnikowo piszesz. Co sprawia, że podejrzewasz zdradę? Jak się jej zapytasz wprost to nie wiem czy ci powie prawdę. Wiele osób w takiej sytuacji kłamie. Uważam, że lepiej znać najgorszą prawdę niż żyć w ciemności będąc przez kogoś manipulowanym.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 13:17   

cum napisał/a:
Do tego ta trzecia osoba.


Czy masz pewnośc co do tej trzeciej osoby, czy to ndal tylko domysły?

cum napisał/a:
Czy postawienie sprawy jasno - albo w jedną albo w drugą stronę może zadziałać czy raczej przynieść odwrotny skutek?


To zależy od tego, jak wiele Ty sam jesteś gtów zaryzykować. Szans masz 50/50.
To otrzeźwienie, moze żonę zatrzymać lub przyspieszyć decyzję o odejściu, jeśli kogoś ma. A jeśli nikogo nie ma?

cum napisał/a:
Czy wspólny kilkudniowy wyjazd może coś zmienić?


Proponowałeś juz żonie? Zgodziła się? Jeśli tak, to myślę, ze są szanse.

cum, czy rozmawiałaś z żoną szczerze o Waszej sytuacji, o tym ,ze masz wrażenie jakby coś się miedzy Wami psuło, o tym ze chciałbyś to zmienić? Czy dałeś sobie i żonie sznsę na wypowiedzenie się w kwestii Waszego małzeństwa, jego stanu i Waszych odczuć z tym zwiazanych? Jesli nie, to myślę ze może od tego warto zacząć.
Komunikacja, szczerosc w komunikowaniu o swoich odczuciach i otwartosć na przyjęcie oczuć drugiej strony, to podstawa w związku.

Pozdrawiam
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 13:23   

Ta trzecia osoba to "kolega", który jej pomaga. Ona tak twierdzi, bardzo często się widują. Wczoraj mnie oszukała, że jest zapracowana a siedziała z nim na kawce. Info pewne. Z moją żoną nie można normalnie porozmawiać, ciągle mnie oskarża. Poza tym wyprowadziła się ponad dwa miesiące temu. Wydaje mi się, że ona sama nie wie czego chce. Mieliśmy wyjechać, ale po tym co się dowiedziałem odechciało mi się. Nie ufam jej. Poza tym ona twierdzi, że drażnię ją i nie chce, żebym do niej przyjeżdżał i chce ode mnie czasu. A ja jej nie naciskam. Widać woli towarzystwo "kolegi" niż męża.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 13:41   

cum napisał/a:
Mieliśmy wyjechać, ale po tym co się dowiedziałem odechciało mi się


Jeśli żona nadl taką chęć wyraża, to moze warto spróbować

cum napisał/a:
Z moją żoną nie można normalnie porozmawiać, ciągle mnie oskarża.


Czy oskarżenia w Twoim odczuci są bezpodstawne?
Czy się im przyjrzałes?
Kolega pojawił się zanim żona zaczęła oskarżać, czy póżniej?

cum napisał/a:
Poza tym wyprowadziła się ponad dwa miesiące temu.


Podała powody swojej decyzji?
Kolega pojawił się zanim żona zaczęła oskarżać, czy póżniej/ Przed czy po wyprowadzce?

cum, nie musisz mnie odpowiadać na te pytania, ale sobie myśle ze warto.
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 13:52   

Żona od początku oskarżała mnie o całe zło w naszym małżeństwie. W sobie nie widziała nigdy winy. W pewnych kwestiach miała rację, przeprosiłem, zacząłem się starać, ale to tylko pogorszyło sprawę. O koledze dowiedziałem się ok miesiąca temu, nie wiem jak było wcześniej
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 14:34   

cum napisał/a:
W sobie nie widziała nigdy winy


Tak to jest, ze łatwiej jest zobaczyć cudze winy niż własne, wtedy wszystkie nasze działania sa "usprawiedliwione", bo to przecież ta druga strona nas do tego zmusiła...

cum, tego niestety nie zmienisz, zona sama musi zauważyć włąsne niedoskonałosci i sój idział w obecnym stanie małżeństwa, ale póki co na to sie nie zanosi jak widać.
Więc teraz warto ten obecny czas poświecić na budowanie siebie, na zobaczeniu na czym polegaja róznice między płaciami (polecam ksiązki z serii Mars i Wenus J. Gray i wukłady J. Pulikowskiego). Jeśli małzeństwo jest dla Ciebie ważne i chcesz podjąć próbę ratowania go, to warto zapoznać się z tymi pracami i potraktować jako "przygotowanie ratownicze". Warto również zapoznać się z rekolakcjami x Dziewieckiego

http://sychar.org/przysiega/

aby dowiedzieć się co przysięgaliśmy Bogu i sobie nawzajem.

Nie sądzę jednak aby pouczanie zony w tych kwestiach coś zmieniło, więc nie polecam.

Każdy z nas aby cokolwiek zmienić w swoim życiu, aby podjąć nawet tylko próbę naprawiania czegokolwiek, powinien najpierw stanąć w prawdzie o sobie, bo dopiero wtedy potrafi stawić czoła temu wszystkiemu. Bo wtedy zna swoje słąbe i mocne strony i nie odpowiada na wszelkie zarzuty i wytknięcia niezgodą i pewnego rodzaju agresją wynikającą z obrony siebie, ale potrafi powiedzieć, tak masz rację taki/a jestem próbuję to zmienić, ale potrzebuję czasu...


Jeśli wyjazd jest aktualny, ze strony żony, to myślę, ze warto, zwłaszcza, że ze sobą nie mieszkacie, byłaby to okazja to wspólnego "bycia" i do rozmowy, do próby otwarcia się na żonę i poroszenia o to samo z jej strony. Jeśli jednak miałby on stanowić ciagłe wzajemne obwinianie siebie lub pouczanie, to lepiej zrezygnować. Pomyśl, czy jesteś w stanie tak ten wyjazd zorganizowac, tak do niego podejśc z własnej strony i nie dać się sprowokować żonie do takich zachowań.

Pozdrawiam
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 20:37   

zenia1780 napisał/a:
róznice między płaciami

Płacie bo płaci?, czy płacie bo płatew na dachu? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Hura nie tylko ja jestem alanfabetą :lol:
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-06, 09:30   

Dabo napisał/a:
Płacie bo płaci?, czy płacie bo płatew na dachu?
Hura nie tylko ja jestem alanfabetą


Masz rację Dabo, dzięki za spostrzeżenie.
Ale na dachu to chyba połacie?
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 10:40   

Sytuacja na obecną chwilę jest bardzo trudna. Nie wiem kompletnie o co żonie chodzi, za chwilę nie będę już wiedział o co mi chodzi, mam taki mętlik w głowie. Byliśmy na kilku spotkaniach terapeutycznych, ale nawet psycholog nie potrafi do niej dotrzeć żadnymi argumentami.
Z tego co widzę i słyszę, żonie moja osoba jest obojętna. Potrafi mi mówić bardzo przykre rzeczy, cały czas wypomina co ja kiedyś potrafiłem zrobić lub powiedzieć. Całą winę zrzuca na mnie. Jedyny pozytyw jest taki, (na tą chwilę, bo za 5 minut może się to zmienić) że mamy poszukać mieszkania do wynajęcia. W takim stanie emocjonalnym w jakim jest żona, może to być dla mnie nie do przeskoczenia. Jeszcze mam siłę, żeby walczyć, ale nie wiem jak długo. Podchodzę do niej z różnych stron, ale to walenie głową w mur. Kiedy przychodzi taki moment, żeby odpuścić? Czuję, że tracę jaja, to ona pociąga za sznurki.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 11:11   

Witaj,
Sama jestem dziś słaba, ale zbieram w sobie zycie i dziele sie, bo podobnie mnie to tez spotkało.
Taki stan "umysłu/serca/ducha" w jakim znajduje się Twoja żona i kiedys moj mąż to odwiedzenie. Wczesniej jeszcze oboje chcieli walczyc, ale przez cos stracili nadzieje i sa od tej walki odwiedzeni, nie widza sensu. Kiedy traci sie nadzieje, dzieja sie takie rzeczy. Najdziwniejsze jest to, ze milosc nie znika, nadal tam jest tylko przykryta zloscia, zalem, urazami. Nazbieralo sie tego latami i przykrylo milosc, ale ona tam jest. Musi pojawic sie nadzieja...mój maz zaczał zauważac zmiane we mnie, naturalnie zaczelam pytac co moge dla niego zrobic, by byl ze mna szczesliwy, okazalam mu duzo serca i wyrozumialosci, wrocila nadzieja. Na polu bitwy walka trwa póki jest nadzieja na zwycięstwo i wiara w nie daje ogromną siłę, a gdy traci sie nadzieje stajemy sie jak owce idace na rzeź.
W takim samym stanie odwiedzenia jest bohaterka filmu Ognioodporny, powoli (bo moze to trwac jakiś dłuższy czas) rodzi sie w niej nadzieja, gdy jej mąż zaczyna postepowac inaczej. Gdy widzi, ze zmiana jest szczera i głęeboka, otwiera się ponownie na męża.
Jest jeszcze ten kolega. Kolega, ktory byc moze daje żonie to, co ja uszczesliwia: zainteresowanie, czulosc, troske i naturalne jest w tym stanie, że nie bedzie szukac tego u męża, do którego ma głównie żal i złośc. Wierze, że jeśli uda Ci się rozbudzic w niej nadzieje do walki o Was kolega przestanie miec jakiekolwiek znaczenie.
Apropo postawy, kolejna zadziwiajca rzecz o ktorej pisze Dabson w swojej ksiazce (miłośc wymaga stanowczosci), to efekt zaciskania petli na szyi. Gdy kogos gonimi i chcemy go uwiezic by z nami był, ten ktoś ucieka, gdy tylko odwrócimy się i oddajemy wolnosc, osoba ta zwraca sie ku nam (po jakims czasie).
Wierze, że się uda...póki masz nadzieje, wiare i milośc.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 16:45   

cum napisał/a:
W takim stanie emocjonalnym w jakim jest żona, może to być dla mnie nie do przeskoczenia. Jeszcze mam siłę, żeby walczyć, ale nie wiem jak długo. Podchodzę do niej z różnych stron, ale to walenie głową w mur.


Cytat:
Czuję, że tracę jaja, to ona pociąga za sznurki.


Samboja napisał/a:
Na polu bitwy walka trwa póki jest nadzieja na zwycięstwo i wiara w nie daje ogromną siłę, a gdy traci sie nadzieje stajemy sie jak owce idace na rzeź.


Samboja napisał/a:
Apropo postawy, kolejna zadziwiajca rzecz o ktorej pisze Dabson w swojej ksiazce (miłośc wymaga stanowczosci), to efekt zaciskania petli na szyi. Gdy kogos gonimi i chcemy go uwiezic by z nami był, ten ktoś ucieka, gdy tylko odwrócimy się i oddajemy wolnosc, osoba ta zwraca sie ku nam (po jakims czasie).



Gwoli ścisłosci.
Wiem, ze porównanie do walki może wydawać się jak najbardziej na miejscu, jednak nie jest adekwtne. My mamy bronić miłości i małżeństwa, a nie walczyć o (?)... z (?)...
Z walki zawsze ktoś wychodzi przegrany, a wszyscy są poranieni.

cum, Przesłuchałeś konferencji?
Moim zdaniem i kluczem do wszystkiego jest pierwsza "Ja...biorę Ciebie...za żonę/meza" (i rozpoznanie w sobie tego JA, odkrycie go na nowo lub wogóle). Do póki nie poznasz i nie odzyskasz siebie, nie odzyskasz też tych przysłowiowych, wspomnianych przez Ciebie "części ciała". To jest poniekąd też ten fragment z Dobsona, kiedy zaczynasz zajmować się sobą w tym sensie, o którym ja piszę, zaczynasz dawać rónież więcej wolności tej drugiej stronie.
Przesłuchaj sobie tych konferencji, bo tam jest wiele wskazówek...
Posłuchaj również tego

http://sychar.org/2012/12...w-mokrzeszowie/

oraz innych konferencji pana Jacka (njlepiej wszystkich)

http://www.jacek-pulikows...rencje-mp3.html

Naprawdę warto. Przygotuj się na wspólne zamieszkanie...

Pamiętaj jednak, że najwazniejsze jest, abyś zaprosił do Waszego małzeństwa Boga i Jemu pozwolił działać. A zacznij od siebie, od swojego z Nim pojednania.

http://sychar.org/kapitanie-dokad-plyniecie/

Pozdrawiam
 
     
cum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-03, 22:41   

Po krótkim czasie, gdy moje relacje z żoną się poprawiały i wyglądało na to, że może być między nami dobrze wszystko padło. W tej chwili nawet nie czuję wielkiego bólu a raczej rezygnację. Nie mam siły, nie zamierzam na razie nic robić, nawet dzwonić, bo to mija się z celem. Muszę zostawić to Panu Bogu i proszę o modlitwę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9