Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
szukam pomocy...
Autor Wiadomość
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-13, 09:50   

edytka napisał/a:
No, teraz jakoś bardziej Cię zrozumiałam macko.
Piszesz „ja sobie kiedyś w głowie zbudowałem fałszywy obraz mojej żony, czegoś co jak mi się wydawało zrobiła”. Mam rozumieć, że dzisiaj wiesz, że to co sobie wyobraziłeś było nieprawdą? Okazało się nieprawdą i gdybyś za tym poszedł nakręcając się coraz bardziej, to to zniszczyłoby Wasze małżeństwo? Dobrze rozumiem? Jeśli tak, to ja się z tym całkowicie zgadzam.
Ale wygląda też na to, że oceniasz dzisiaj swoje ówczesne postępowanie z perspektywy osoby, która WIE, że domniemania na temat żony były fałszywe.
Pozwól na to też sev.


zrozumiałaś dobrze, ale tylko częściowo. To był na szczęście obraz fałszywy, gdyby nie był fałszywy to tym bardziej lepiej byłoby tego nie drążyć. Bo co może wyniknąć z dotarcia do jakiejś ciemniej prawdy? Ból, cierpienie, poróżnienie się, generalnie nic dobrego. Wiele małżeństw nie wytrzymuje próby zdrady, oszustwa. Pamiętam jak na naukach małżeńskich ksiądz powiedział: "jeśli zdarzy Wam się zdrada, a zdarzy się pewnie większości z Was, po żadnym pozorem nie możecie o tym powiedzieć małżonkowi. Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić". Sama prawda. Nie mówić, ale też druga strona niech nie drąży.
Podsumowując: obraz fałszywy czy nie, lepiej zostawić. Napisałem to już wcześniej.


Cytat:
„Z Twoich wypowiedzi wynika, że dla Sev meritum powinno być rozdrapywanie błędów jej męża.”
Macko, czy to jest kwestia pod tytułem „kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa”?, czy może ja naprawdę nie potrafię przekazać tego co mam na myśli?....
Nie mam też pojęcia, czy dobrze doradzam, czy ja w ogóle doradzam...


Oczywiście, że doradzasz.
Nie wiem czy umiesz przekazać to co masz na myśli, bo nie wiem co masz na myśli, widzę tylko to, co napisałaś.

Cytat:
Nie uważam jednak, że jeśli coś „śmierdzi”, to należy udawać, że tego nie ma... nie da się- tak naprawdę, nawet gdybyś posadził na tym piękne kwiaty.


Czyli jak coś śmierdzi, to trzeba to wąchać i wąchać aż przestanie się czuć cokolwiek innego.
Możesz to nazywać "udawaniem, że nie ma" co jest negatywnym podejściem do sprawy, ja wolę to nazwać skoncentrowaniem się na czymś innym, na wspólnej przyszłości, bo ta od nas zależy. Przeszłość możemy tylko wąchać, ale jej nie zmienimy.
Ja bym posadził te kwiaty.

Cytat:
Macko, ja i na pewno nie tylko ja, na co dzień obserwuję jak udawanie, że czegoś nie ma, nie było- bez szczerych rozmów i wyjaśnienia- tragicznie się kończy szybciej lub wolniej, ostrym cięciem lub wyniszczeniem po latach przynajmniej jednej z osób w małżeństwie.


No to przestać udawać, przyjąć to wiadomości, że było i iść dalej.
Drążenie spowoduje, że to ciągle będzie za nami się ciągnęło.

Cytat:
Nie doradzam sev, żeby wszczęła teraz śledztwo i tym się owładnęła- jeśli już, to doradzam sev przede wszystkim szczere rozmowy z mężem, ale z tego co pisze- jest tu duży problem.


Szczere rozmowy tak, ale dotyczące teraźniejszości i przyszłości. Problem pewnie jest, bo gdyby nie było to Sev wiedziałaby o niezapłaconych alimentach.
Chyba mogę zrozumieć męża Sev, że nie chce mówić o przeszłości. Co by nie powiedział będzie źle. Gdybym był na jego miejscu skoncentrowałbym się na zapewnieniu żony, że to wszystko nie było skierowane przeciwko niej, że nie ma się czego obawiać i że ją kocham. Na miejscu Sev oceniłbym te słowa na podstawie postępowanie męża wobec mnie i moich dzieci. Czy o nas dbał? Czy było nam dobrze? Ok, może nie zadbał wystarczająco o swoje nieślubne dziecko, może kogoś skrzywdził i to trzeba naprawić, ale jak to ma się do naszej rodziny? Poprosiłbym o szczerość od teraz, wytłumaczyłbym, że to jest mi potrzebne żeby czuć się bezpiecznie, ale jednocześnie podkreśliłbym zrozumienie i zaufanie. Jeśli ktoś coś zataja, to pewnie dlatego, że nie czuje się pewnie, że boi się krytyki. Podkreśliłbym, że to wszystko nasze wspólne sprawy, te alimenty też. Powiedziałbym mężowi (jak to głupio brzmi ;), że wziąłem go z nieślubnym dzieckiem i że razem musimy się z tym zmierzyć.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-13, 12:35   

Cytat:
Dlaczego nie przyjąć, że faktycznie tamten związek, którego owocem jest tamto dziecko to błąd młodości (a może tylko chwila zapomnienia)?

Pamiętam jak na naukach małżeńskich ksiądz powiedział: "jeśli zdarzy Wam się zdrada, a zdarzy się pewnie większości z Was, po żadnym pozorem nie możecie o tym powiedzieć małżonkowi. Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić". Sama prawda. Nie mówić, ale też druga strona niech nie drąży.


Czy jest tu w ogóle jakiś moderator? :D Katolickie forum a takie rewelacje. To nic że się zdradziło, chwila zapomnienia, wszyscy to robią, grunt żeby nikomu nie mówić :D

Do autorki wątku: napisałam ci jak było w mojej rodzinie. Bardzo podobnie, nieślubne dziecko, zostawił matkę samą i zwiał bo "błąd młodości". jak się upomniała o alimenty to cała rodzina ją wyśmiała, no bo po co mu się pchała do łóżka - on święty, ona puszczalska. Generalnie facet założył swoją rodzinę, ślub kościelny, dzieci, kupę lat przeżyli, on uczciwy, na zewnątrz ideał. Tyle że na starość poszukał sobie młodszą pocieszycielkę. Jak dzieci poszły na swoje to zwiał, aż się kurzyło... zostawił problemy, długi. Ja uważam, że jednak warto znać prawdę. To czy się z nią pogodzisz czy nie, to inna sprawa. Nie wiem, zrobisz jak uważasz, ale ja popieram Edytkę w tym co pisze.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-13, 13:07   

porzucona_33 napisał/a:
Czy jest tu w ogóle jakiś moderator? :D Katolickie forum a takie rewelacje. To nic że się zdradziło, chwila zapomnienia, wszyscy to robią, grunt żeby nikomu nie mówić :D

Są i czytają. Wg mnie ten cytat to mocne streszczenie z tego co zapewne było na naukach przedmałżeńskich, i jako wyrwany z kontekstu może mylić, że "nic się nie stało, byle nie mówić". Sądzę jednak, że podejście owego księdza mogło być zbliżone do ks. Dziewieckiego, który rok temu na rekolekcjach w Porszewicach mówił o sytuacjach najtrudniejszych, i też radził podobnie, ale nakreślił bardzo szeroki kontekst do tej rady.
Całość tu: https://archive.org/details/przysiega-malzenska
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-13, 13:57   

porzucona_33 napisał/a:
Cytat:
Dlaczego nie przyjąć, że faktycznie tamten związek, którego owocem jest tamto dziecko to błąd młodości (a może tylko chwila zapomnienia)?

Pamiętam jak na naukach małżeńskich ksiądz powiedział: "jeśli zdarzy Wam się zdrada, a zdarzy się pewnie większości z Was, po żadnym pozorem nie możecie o tym powiedzieć małżonkowi. Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić". Sama prawda. Nie mówić, ale też druga strona niech nie drąży.


Czy jest tu w ogóle jakiś moderator? :D Katolickie forum a takie rewelacje. To nic że się zdradziło, chwila zapomnienia, wszyscy to robią, grunt żeby nikomu nie mówić :D


A są tu czytający ze zrozumieniem i bez złej woli?
Gdzie napisałem, że to "to nic że się zdradziło"? No gdzie????
To jest możliwie wierny cytat na jaki mnie stać po ok. 16 latach, i dalej uważam, że to złote słowa. Nie chce mi się już tłumaczyć, bo ręce opadają! Tu nie chodzi o przyzwolenie zdrady, tu chodzi o to co zrobić jak się już zdarzy. Naprawdę tak trudno to zrozumieć? Nie żyjemy w idealnym świecie, w przeciwnym razie nie byłoby tego forum. Takie rzeczy się zdarzają, wg tego księdza bardzo często (podał jakieś %, ale nie pamiętam, więc nie będę pisał, pamiętam, że zrobiły wrażenie wielkością).

Cytat:
Do autorki wątku: napisałam ci jak było w mojej rodzinie. Bardzo podobnie, nieślubne dziecko, zostawił matkę samą i zwiał bo "błąd młodości".


Mąż Sev chce zwiać? Masz jakieś argumenty żeby tak przypuszczać?
Chce zwiać, bo naście/dziesiąt lat temu począł nieślubne dziecko? I dlatego, że nie płaci alimentów? Oszczędza na ucieczkę? A może taki sposób na podryw matki tego dziecka?
Ocieramy się już o absurd.

Co masz do określenia "błąd młodości"? Nieślubne dziecko to nie błąd? Czy nie w młodości?
Ile lat będzie to temu człowiekowi wypominane?

Cytat:
Tyle że na starość poszukał sobie młodszą pocieszycielkę. Jak dzieci poszły na swoje to zwiał, aż się kurzyło... zostawił problemy, długi.


I to jest taka analogia? Tamten też miał nieślubne dziecko i też nie płacił alimentów.
No to mąż Sev znajdzie sobie pocieszycielkę.
Jak Sev zatruje mu życie przeszłością, to wielce prawdopodobne.

Też chciałem zapytać: czy to jest katolickie forum???? :shock:
 
     
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-14, 17:29   

„Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić”- Macko, właśnie WYNAGRODZIĆ, POPRAWIĆ SIĘ, co do nie mówienia, to to nie dotyczy sprawy sev.
Zrozum ten ksiądz nie miał na myśli sytuacji, kiedy współmałżonek coś już wie, wie cała okoliczna rodzina itp. tu nie ma kwestii rozważania mówić nie mówić. Sev wie, a mąż który do tej pory przedstawiał inną wersję nie chce nawet rozmawiać.

Nie Macko, jeśli śmierdzi to nie trzeba wąchać ( oczywiście można sobie i najbliższym to zafundować). Jeśli posadzisz na tym kwiatki, to na pewno przestanie śmierdzieć?
Ja raczej jestem za ZOBACZENIEM tego czegoś i SPRZĄTNIĘCIEM, choć proces sprzątania pewnie nie będzie najprzyjemniejszy.
„No to przestać udawać, przyjąć to wiadomości, że było i iść dalej”
Drążenie spowoduje, że to ciągle będzie za nami się ciągnęło.”- o, tu się całkowicie zgadzam, nie udawajmy że czegoś nie ma. Tak trzeba to zobaczyć i iść dalej. Drążenie dla samego drążenia tego co było –wiadomo- nic dobrego nie da. Z tym coś trzeba zrobić i jak piszesz iść dalej. Ale nie zakładajmy, że sev ma powiedzieć : aha, taka była prawda, mąż mnie okłamał, to nic, co było to było idziemy sobie dalej jakby nigdy nic....Ona może nie mieć na to ( przynajmniej tak od razu) siły.... jest zawiedziona i zdezorientowana, może zadaje sobie wiele pytań, jak choćby to, czy to było jedyne kłamstwo? Na pewno potrzebuje czasu...i współpracy męża.
Piszesz co byś zrobił na miejscu męża sev...być może Ona by oczekiwała tego od swojego męża, ale jak pisze- mąż nawet o tym rozmawiać nie chce...chyba że do tej pory coś się zmieniło, bo sev się jakoś nie odzywa.
Wiesz, mam wrażenie, że mężczyzna i kobieta patrzą ( z reguły) na świat z innej perspektywy, często nie mogą się przez jakiś czas dogadać pomimo, że mówią o tym samym. Obrazując to: patrzą oboje na tego samego słonia, a każdy widzi co innego, bo patrzą z innej perspektywy... i chodzi m.in. o to żeby na tyle im zależało i na tyle chcieli poświęcić swojej uwagi, czasu, wytrwałości, zaangażowania- by zobaczyć, że mówią w gruncie rzeczy o tym samym, i nawet w gruncie rzeczy się ze sobą zgadzają – bo ten słoń jest wyjątkowy.

Macko, tu nikt od samego początku nie mówi o wypominaniu mężowi sev nieślubnego dziecka- sama sev o nim wiedziała, zanim wyszła za swojego męża ( choć chyba trochę późno się dowiedziała), zaakceptowała jego istnienie. Tu chodzi o to czego nie wiedziała i w czym mąż ją okłamał.
Co do moderatora.... litości jeśli nie będziemy tu mogli swobodnie pisać, np. co powiedział jakiś ksiądz ( a to może nie wszystkim się spodobać) , to ja nie chcę takiego forum! Oczekujemy, że takie treści moderator będzie cenzurował???? Wycinał??? Bo my tacy święci jesteśmy i takich rzeczy, na naszym katolickim ( z „wyższej półki”???) forum czytać nie chcemy? Wszelkiego „ ble, ble, ble” to ja mam naprawdę po dziurki w nosie i raczej na takim forum, które porusza często sprawy dotykające nas „do żywego” chciałabym prawdy, autentyczności, człowieczeństwa- takim jakie ono jest- ułomne też.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-14, 18:00   

Macko pisze:

Cytat:
Zaległe alimenty to jest jakiś problem, ale to tylko pieniądze.



Macko, zaległe alimenty to nie jest jakiś tam problem, i to nie są tylko pieniądze. Jeśli Ty tak odbierasz tą sytuację, to sorry ale poziom Twojej wrażliwości pozostawia wiele do życzenia.

Pieniądze są tylko symbolem całej postawy która wyraża się zupełnym brakiem odpowiedzialności ojca za losy dziecka.
Tych pieniędzy mogło brakować matce by zabezpieczyć dziecku byt, najbardziej podstawowe potrzeby, czy tak trudno to sobie wyobrazić?
Zatem nie dziwi mnie wcale, że autorka wątku jest w szoku dowiedziawszy się o szczegółach.

Nie skomentuję innych Twoich wywodów, bo wygląda to tak jakbyś W OGÓLE nie przeczytał tego o czym pisze autorka postu a także jakie są jej odczucia w związku z tym.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-14, 20:00   

Mało danych, dużo interpretacji.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-14, 22:03   

edytka napisał/a:
Co do moderatora.... litości jeśli nie będziemy tu mogli swobodnie pisać, np. co powiedział jakiś ksiądz ( a to może nie wszystkim się spodobać) , to ja nie chcę takiego forum! Oczekujemy, że takie treści moderator będzie cenzurował???? Wycinał??? Bo my tacy święci jesteśmy i takich rzeczy, na naszym katolickim ( z „wyższej półki”???) forum czytać nie chcemy?

Kto Ci broni pisać to co chcesz? Cenzura? A może tylko pilnowania porządku, aby nikogo nie obrażać, nie używać wulgaryzmów, szanować zaakceptowany przy rejestracji regulamin? Tu sie nikogo nie knebluje :-D
A jak masz problem z akceptacją zasad to zawsze możesz powołac do życia inne forum i Sycharki tam będą funkcjonować według Twoich zasad jeśli zechcą z niego korzystać, możliwe że masz lepszą koncepcję, chętnie zobaczę jak sobie radzisz,wszak konkurencja podnosi jakość :mrgreen:
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-14, 22:12   

Cytat:
Co do moderatora.... litości jeśli nie będziemy tu mogli swobodnie pisać


A coś Ci ktoś wyciął co napisałaś?
Nie, więc pisz szczerze do bólu - byle zgodnie z regulaminem, a w nim nie ma wielu zakazów.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-15, 06:52   

Ja rozumiem edytki oburzenie - wyraźnie mówi o potencjalnym cenzurowaniu treści "nie-świętych" i nie-z-wyższej-półki. Rozumiem, że nowy sposób moderowania może budzić lęk o nadmierną cenzurę, a w niektórych też chęć tej cenzury.
Moderatorzy jednak po 1. trzymają się regulaminu i nie wycinają, nie cenzurują niczego "po uważaniu", tylko wtedy kiedy coś narusza regulamin, konsultują się, po czym informują, co i dlaczego zostało wycięte, a co naruszone.
a po 2. moderatorzy wiedzą, że forum powinno być żywe i życiowe, tylko wtedy będzie to forum pomocy, bo ludzie będą chcieli czytać i pisać tu.
Dlatego zgoda co do -
Cytat:
Wszelkiego „ ble, ble, ble” to ja mam naprawdę po dziurki w nosie i raczej na takim forum, które porusza często sprawy dotykające nas „do żywego” chciałabym prawdy, autentyczności, człowieczeństwa- takim jakie ono jest- ułomne też.

autentyczność i człowieczeństwo, to ułomne też, są tu mile widziane :-) w granicach określonych regulaminem, nic ponad to :-)
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-15, 08:45   

E tam cenzura, słabo to działa .ogrom swoich nieczystych zulci wpisalem a nieliczne zostały zauważone. Bardziej by się jakiś poprawiacz dyslektykow przydał.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-15, 08:48   

Dyslektyk też człowiek, a dysleksja nie zwalnia z pracy nad sobą i tym co i jak się pisze.

I sugeruję koniec off-topu, zostawmy wątek dla sev, o ile wciąż tu zagląda.....
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-15, 08:53   

Dabo napisał/a:
Bardziej by się jakiś poprawiacz dyslektykow przydał.


Coś o tym wiem.

Ale u mnie oficjalnie to sie klawiatura zcina, stara jest...
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-15, 09:28   

kenya napisał/a:
Macko pisze:

Cytat:
Zaległe alimenty to jest jakiś problem, ale to tylko pieniądze.



Macko, zaległe alimenty to nie jest jakiś tam problem, i to nie są tylko pieniądze. Jeśli Ty tak odbierasz tą sytuację, to sorry ale poziom Twojej wrażliwości pozostawia wiele do życzenia.

Pieniądze są tylko symbolem całej postawy która wyraża się zupełnym brakiem odpowiedzialności ojca za losy dziecka.
Tych pieniędzy mogło brakować matce by zabezpieczyć dziecku byt, najbardziej podstawowe potrzeby, czy tak trudno to sobie wyobrazić?
Zatem nie dziwi mnie wcale, że autorka wątku jest w szoku dowiedziawszy się o szczegółach.


Uuuu, jestem po mocnym obstrzałem :) Dziękuję za uwagę o poziomie mojej wrażliwości :)
Autorka nie musiałby być w szoku, gdyby interesowała się czy alimenty są płacone. To przestała być sprawa tylko jej męża w momencie kiedy za niego wyszła.
Powtórzę jeszcze raz: jeśli "tych pieniędzy mogło brakować matce by zabezpieczyć dziecku byt, najbardziej podstawowe potrzeby", to dlatego, że Sev i jej mąż ich nie zapłacili.


Cytat:
Nie skomentuję innych Twoich wywodów, bo wygląda to tak jakbyś W OGÓLE nie przeczytał tego o czym pisze autorka postu a także jakie są jej odczucia w związku z tym.


Ufff :)

[ Dodano: 2014-05-15, 11:50 ]
edytka napisał/a:
„Wynagrodzić, zapomnieć, poprawić się, ale nigdy nie mówić”- Macko, właśnie WYNAGRODZIĆ, POPRAWIĆ SIĘ, co do nie mówienia, to to nie dotyczy sprawy sev.
Zrozum ten ksiądz nie miał na myśli sytuacji, kiedy współmałżonek coś już wie, wie cała okoliczna rodzina itp. tu nie ma kwestii rozważania mówić nie mówić. Sev wie, a mąż który do tej pory przedstawiał inną wersję nie chce nawet rozmawiać.


Jest duża różnica między coś wiedzieć, a znać wszystkie bolesne szczegóły.
Moim zdaniem ta zasada znaczy też "jak już się wydało, to ograniczyć ból".
O czym mąż powinien rozmawiać? O niezapłaconych alimentach? Najlepiej je po prostu zacząć spłacać. O tym dlaczego x lat temu oszukał Sev co do szczegółów kontaktów z dzieckiem? Może i tak, ale mąż może obawiać się rozgrzebywania tej sprawy, może to być dla niego bolesna przeszłość, może dlatego woli od tego uciec. Czy nie można po prostu powiedzieć: źle się stało, chciałabym żebyśmy teraz już byli ze sobą szczerzy, żebyśmy rozwiązywali problemy razem? A mąż: przepraszam. O czym tu jeszcze gadać?
O związku męża? Do tego pewnie by to doprowadziło, a o tym nie trzeba gadać.


Cytat:
Nie Macko, jeśli śmierdzi to nie trzeba wąchać ( oczywiście można sobie i najbliższym to zafundować). Jeśli posadzisz na tym kwiatki, to na pewno przestanie śmierdzieć?
Ja raczej jestem za ZOBACZENIEM tego czegoś i SPRZĄTNIĘCIEM, choć proces sprzątania pewnie nie będzie najprzyjemniejszy.


Ja bym nie sprzątał właśnie dlatego, że nie będzie przyjemnie.
Poza tym co znaczy "sprzątnąć"? Tego co było nie da się naprawić. Więc po co ruszać?
Jest tu logika: nie da się zmienić, nie będzie przyjemnie, więc zostawić :)
Sprzątnąć trzeba niepokój Sev, ale do tego najlepsza jest miłość, przebaczenie.


Cytat:
„No to przestać udawać, przyjąć to wiadomości, że było i iść dalej”
Drążenie spowoduje, że to ciągle będzie za nami się ciągnęło.”- o, tu się całkowicie zgadzam, nie udawajmy że czegoś nie ma. Tak trzeba to zobaczyć i iść dalej. Drążenie dla samego drążenia tego co było –wiadomo- nic dobrego nie da. Z tym coś trzeba zrobić i jak piszesz iść dalej.


No właśnie, że z tym niewiele da się zrobić.

Cytat:
Ale nie zakładajmy, że sev ma powiedzieć : aha, taka była prawda, mąż mnie okłamał, to nic, co było to było idziemy sobie dalej jakby nigdy nic....Ona może nie mieć na to ( przynajmniej tak od razu) siły.... jest zawiedziona i zdezorientowana, może zadaje sobie wiele pytań, jak choćby to, czy to było jedyne kłamstwo? Na pewno potrzebuje czasu...i współpracy męża.


Nie, nie "to nic". Okłamał i to źle, ale w miarę możliwości na tym bym się zatrzymał, bo to się już stało i to dawno temu. Siły wrócą, pomoże w tym wzajemna miłość i ciepło. Rozgrzebywanie nie pomoże.
Pytanie "czy to jedyne kłamstwo" można zadawać zawsze, pewnie każdy znajdzie jakiś powód, tylko po co? Lepiej zapytać: było nam dobrze czy nie? I czy to kłamstwo przeszkodzi nam żeby dalej było dobrze? Jeśli pozwolimy, żeby stanęło między nami, to zaszkodzi.

Cytat:
Wiesz, mam wrażenie, że mężczyzna i kobieta patrzą ( z reguły) na świat z innej perspektywy, często nie mogą się przez jakiś czas dogadać pomimo, że mówią o tym samym.


Nie sądzę żeby to była ogólna reguła. Rozmawiałem z moją żoną na temat problemu Sev, ma podobne zdanie. Zresztą nie muszę przywoływać problemu Sev, ja oszukałem moją żonę kiedyś. Ona nigdy nie chciała o tym za bardzo gadać, jej podejście było: zapomnijmy idźmy dalej. Ja chciałem gadać, to było może nawet okrutne z mojej strony, bo szczegóły ją bolały :( Pomogło mi to gadanie? Chyba nie, czas pomaga, ciepło żony pomaga, wybaczenie u Boga pomaga.

Cytat:
Macko, tu nikt od samego początku nie mówi o wypominaniu mężowi sev nieślubnego dziecka- sama sev o nim wiedziała, zanim wyszła za swojego męża ( choć chyba trochę późno się dowiedziała), zaakceptowała jego istnienie. Tu chodzi o to czego nie wiedziała i w czym mąż ją okłamał.


O ile czegoś nie pominąłem okłamał ją w dwóch sprawach:
1. kontaktów z dzieckiem przed ślubem i szczegółów kto te kontakty zerwał
2. alimenty

2. to jak pisałem też sprawa Sev.
1. to naście/dziesiąt lat temu!!!

Zdaje się, że wszystko rozbija się o takie myślenie: on (albo ona) mnie kiedyś oszukała, więc będzie oszukiwać dalej. Naprawdę jest taka reguła? Można tak myśleć? Nawet jeśli to było bardzo dawno i od tego czasu nic nie wskazuje na to, żeby to się miało powtórzyć?
Przecież to jest po prostu nie fair :-(

I te wszystkie historie "w mojej rodzinie też był taki przypadek" :((( A może niech Sev rozejrzy się po forum. Jest wystarczająco przypadków, w których jednemu z małżonków nie udało się zapomnieć jakiegoś błędu drugiego małżonka.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8