Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
szukam pomocy...
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 01:16   

edytka napisał/a:
Tylko dlaczego my zakładamy, że to co pisze sev jest niepewne?

Nie jest niepewne to co pisze sev tylko wiadomości jakie przekazuje nam w poście nie koniecznie muszą być całkiem prawdziwe.W takiej formie przekazu to ona pisze prawdę o niepewnych zdarzeniach, bo dowiedzieć sie o czymś przypadkiem znaczy dowiedzieć się realnej prawdy , która nie była dla niej przeznaczona lub usłyszec plotkę, która nie musi być prawdziwa w całości lub części. Stąd dopóki sama sev nie sprecyzuje tego zapisu nie możemy wysnuć innych wniosków jak te podane. Czy te wiadomości były wygadaniem sie męża czy zasłyszaną informacja od osoby trzeciej, a może bezpośrednią relacją matki dziecka, tego nie wiemy dlatego trudno do tego ustosunkować sie wprost. Z tego wynikają takie właśnie odpowiedzi Sycharków, którzy czytają już bez zbędnych emocji, a mają szczerą chęć pomóc nie tylko samej sev, ale i jej małżeństwu.
Gdyby inaczej sformułowała swoja wypowiedź pierwotną zapewne odpowiedzi byłyby bardziej precyzyjne.

sev napisał/a:
jakiś czas temu przypadkiem dowiedziałam sie że to dziecko mieszka w polsce cały czas, nigdy nie wyjezdzało , że to moj mąż zerwał ten kontakt..że nie płacił alimentów i nie widział się z dzieckiem przez te lata


I idąc dalej edytko za twoim tokiem rozumowania dlaczego zakładać, że mąż sev nie chce rozmawiać , bo co? Bo drań i manipulant? A może sama sev tak go zaskoczyła zasłyszanymi "rewelacjami", że zbaraniał i zanim nie wyjaśni tej sprawy osobiście zwyczajnie nie chce gadać, aby nie dolać oliwy do ognia? Nie znamy sprawy od strony męża, mógł się wystraszyć że niewygodna prawda wyszła na jaw, mógł sie poczuć oszukany przez matkę dziecka, że są w kraju, mógł się poczuć niekomfortowo z wielu powodów i nie wie jak zjeść tego słonia, który przed nim stanął.
Nie wydawać osądów jest trudno, ale czasem trzeba wstrzymać konie, żeby po maleńkim ognisku nie zostały totalne zgliszcza, tego uczy ludzi Jezus, gasić ogień miłościa, a diabeł podsyca lęki, frustracje, pychę i inne takie, aby dolać paliwa do płomienia, on nie chce zgody tylko pożogi.My tu mamy gasić :-D
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 09:26   

edytka napisał/a:

Sev boli... zdrada męża ( zdrada przysięgi w części: UCZCIWOŚĆ).


Czytam i nie wierzę własnym oczom.
Zdrada??? Bo mąż rozminął się z prawdą w kwestii miejsca pobytu dziecka i tego kto zerwał kontakty? I to w dodatku przed ślubem, wiele lat temu. Nie mówiąc o tym, że nie wiem nic o intencjach i w ogóle czy to wszystko prawda.
Bez urazy, ale to jest wyolbrzymianie problemów.

To jest przede wszystkim odległa przeszłość. Czy naprawdę warto dochodzić prawdy jakakolwiek by nie była? Do czego to ma prowadzić? Do udowodnienia, że Sev i jej mąż nie byli przez te lata szczęśliwi mimo że byli? (nie wiemy nic o innych problemach).
Czy do popsucia przyszłości? Naprawdę przestrzegam przed rozgrzebywaniem takich rzeczy. Dlaczego ludzie mają taki problem z zaufaniem najbliższym osobom.
Co było to było, na pewno nie są to łatwe sprawy dla nikogo. Dla męża Sev też nie.
Sev, może mogłabyś spróbować okazać mężowi jakąś pomoc, czułość w tym wszystkim?
Zduście ten problem w zarodku zanim zacznie toczyć Wasze małżeństwo jak rak.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 10:29   

Sev, o co tak naprawdę chodzi z tą pomocą?? Chcesz ratować Wasze małżeństwo, czy może raczej leży Ci na sercu los tamtej kobiety i jej dziecka? Nie bardzo już wiem...
Małżeństwem jesteście od kilku, a na forum też trafiłaś kilka lat temu... Więc chyba kryzys niemalże od początku? Gdzie jest jego źródło??? Spójrzmy prawdzie w oczy, bo inaczej nie ruszymy do przodu.

Podpisuje się obydwiema rękoma pod tym, co napisali poprzednicy.
 
     
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 22:54   

O właśnie "różo", własnie, też uważam, że problem leży gdzie indziej. Nie w jak to piszecie rozgrzebywaniu miejsca pobytu dziecka itp. Jak pisałam i zauważyła to też "róża" obecność "sev" na forum od ok. 5-ciu lat nie jest chyba przypadkowa.
"Macko" oczywiście, że jest ważne kto zerwał kontakty, co innego gdy tamta kobieta zwiała z dzieckiem za granicę mając w tym swój jakiś tam plan, a co innego, jak pomimo wszystko była gotowa na kontakty z ojcem dziecka, dla dobra tego dziecka- ale tatuś miał to w nosie, zerwal wszelkie kontakty migając się nawet od płacenia alimentów- a swojej żonie przez lata sprzedawał zupełnie inną wersję. Ta różnica moim zdaniem bardzo określa ( w jedną ze stron) męża "sev".
Nie chodzi mi o rozgrzebywanie czegokolwiek. Chodzi mi o prawdę. Bo na niej się buduje, a już na pewno małżeństwo.
Zastanawiające jest w tej dyskusji to , że prawie w każdym poście główny nurt, to obrona męża "sev"...Rozumiem, oczywiście jeśli traktujemy wypowiedź "sev" za plotkę, to jasne może biedaczek jest niewinny... a może tak się spłoszył, że przez całe lata nie mógł z siebie wykrztusić prawdy, "nagle" stanął przed bidulkiem słoń, a on nie wie maleństwo jak go zjeść. Namówmy zbyt dociekliwą "sev", żeby mu pomogła, i udawała, że słonia np. nie widzi...Obawiam, się, że "sev" właśnie do tej pory to robiła, nie widziała słońca bo stał przed nią słoń, a Ona mówiła jest dobrze, słońce jest, co mi tam niech sobie będzie tak szaro....zresztą to szaro to nie szaro.... nie wiedziała, że to słoń. Myślę, że tego typu myślenie towarzyszy jej właśnie od 2009 roku, a nawet wcześniej. Tylko, że teraz słoń stoi przed nią i ciężko się okłamać, że go nie ma.
To nie jest odległa przeszłość "macko", "sev" dotknęło kłamstwo męża które było budowane w trakcie ich małżeństwa.
 
     
sev
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-09, 19:42   

przeczytałam z uwagą wypowiedzi Sycharków.

edytka trafnie zdefiniowała moje odczucia wobec męża - chodzi o jego UCZCIWOŚĆ.
Zarówno w małżeństwie jak i wobec naszego dziecka.
Jesteśmy z mężem ludźmi w sensie metryki w wieku 35-40lat. ;-) , po ślubie zamieszkaliśmy u mnie, ja pracuję na etacie - a mąż pracuje w rodzinnej firmie.
I nie ma dla mnie znaczenia, gdzie mieszka dziecko przedmałżeńskie mojego męża.
Znaczenie ma to co dowiedziałam się od rodziny męża podczas niedawnej uroczystości rodzinnej - że w zasadzie jeszcze w czasach naszego przednarzeczeństwa widywał się z dzieckiem i ono przyjeżdżało do jego rodziny w naszej okolicy.
- a mi mówił, że nie widział dziecka odkąd miało dwa latka..
że ma zasądzone alimenty i założoną sprawe u komornika i zaległosci sięgają znacznej kwoty. Tu zaznaczę, że mąż zameldowany jest u swojej rodziny w innym województwie i wszystkie pisma w tej sprawie przychodziły na tamten adres. My tam nie jeździliśmy do nich,
Ja mam mieszane uczucia wobec męża - mamy malutkie dziecko, jednak czuję się ogłuszona tymi faktami.
Może komornik zapukać do mojego domu - nie mamy rozdzielności majatkowej, może kiedyś nasze dziecko i tamto dziecko męża spotkają się w życiu, mam gonitwę mysli.
Modlę się o spokoj w duszy i jasność myśli - modle się codziennie do Anioła Stróża mojego męża żeby dał mu siłę i wiarę w Miłosierdzie Boskie,
I tak czuję się oszukana... nie wiem co mam zrobić i jak będzie wyglądało nasze życie za rok dwa lata.. uważałam mężą za dojrzałego, dobrego i uczciwego człowieka, że mamy wspólne wartości i wspólne cele w życiu, że wspólnie żyjemy zgodnie z Dekalogiem..
I nie wiem co odpowiedzieć na pytanie Róży o to czyj los leży mi na sercu? mój czy matki tamtego dzieciaka...
Bo przecież porzucił swoje dziecko przedmałżeńskie z którymi się kontaktował kilka lat, to jakim on jest ojcem? czy nasze też porzuci jak nasze drogi się rozejdą?

proszę o modlitwę....SeV
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-09, 20:57   

sev napisał/a:

Bo przecież porzucił swoje dziecko przedmałżeńskie z którymi się kontaktował kilka lat, to jakim on jest ojcem? czy nasze też porzuci jak nasze drogi się rozejdą?


Dlaczego miałyby się rozejść?
Czy Twój mąż dawał Ci przez te lata jakieś sygnały, że to możliwe?
Dlaczego nie przyjąć, że faktycznie tamten związek, którego owocem jest tamto dziecko to błąd młodości (a może tylko chwila zapomnienia)?
A z Tobą to miłość i sakramentalny związek, chciane dzieci.
Twój mąż kontaktował się z dzieckiem zanim poznał Ciebie, może potem jednak został odsunięty od kontaktów, a może bardzo chciał z Tobą ułożyć sobie życie od nowa.
Może nie powiedział całej prawdy, bo nie chciał Ciebie stracić, może była dla niego bolesna i sam ją od siebie odsunął (może dlatego nie chce dalej o tym rozmawiać).
Nie mówię, że do końca pochwalam postępowania Twojego męża, ale nie porównywałbym lat małżeństwa do czegoś co zdarzyło się gdzieś w młodości.

Zaległe alimenty to jest jakiś problem, ale to tylko pieniądze.
 
     
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-10, 09:51   

Dzięki sev.... już myślałam, że mam zbyt skrzywiony odbiór świata i ludzi...po niektórych komentarzach.
Współczuję Ci bardzo. Jednak nie sądzę, żeby dążenie do dobrego rozwiązania mogło się odbyć bez szczerości i otwartości Twojego męża. Tu leży chyba największy problem. Czy to ( szczera rozmowa) jest możliwe?
Sev, chyba z tym życiem Dekalogiem Was obojga byłaś trochę (?) w błędzie... Trochę też wyczuwam z Twojej strony takiego życzeniowego myślenia przez ostatnie lata, jakbyś przez skórę odczuwała różne niepokojące sygnały, ale nie potrafiła, a nawet intuicyjnie nie chciała, ich zinterpretować. Jakby dochodziły jakieś bodźce, które tak naprawdę mogłyby Cię pozbyć bardzo upragnionego wyobrażenia o Waszym związku, ale Ty nie byłaś chyba w stanie sprostać jakiejś prawdzie. Trochę to przypomina taki taniec osoby tzw. współuzależnionej. Dlaczego już pięć lat temu weszłaś na to forum? To chyba nie był przypadek.
Chyba już dość długo „coś” Cię „gryzie”.
Całkowicie rozumiem Twoje rozsterki... też bym chyba takie miała... : kim Ty jesteś tak naprawdę mój Mężu?
Najgorszy jest ten fakt kłamstwa i całe postępowanie wobec tamtego dziecka, alimentów itp. Całe to oszustwo i nieuczciwość... Musisz porozmawiać z mężem i to nie raz.
Czy ja wiem sev, czy „los tamtego dziecka” ma Tobie leżeć na sercu? Ono ma matkę i ma ojca, gorzej, że jego ojciec- to Twój mąż...
Tak , dla Ciebie w kwestii dziecka pozamałżeńskiego może posłuchaj ks.M. Dziewieckiego np. sytuacje najtrudniejsze- na głównej stronie Sycharu. Nie jest to może Twoja sytuacja, ale może trochę pomoże.
Nie wiem co można Ci poradzić, na pewno to co już pisałam- trzymaj się Boga, żeby nawet nie wiem co. Ale pamiętaj też żeby nie wpaść w pułapkę traktowania Go jak złotej rybki... w swoich modlitwach, oczekiwaniach, bo to nie ta droga. I z upływem rozwoju sytuacji badaj siebie, nie warto, nawet jak wszystko temu słusznie sprzyja pozostać w życiu a roli „bohaterki własnego dramatu”, pomimo czasami profitów z tej roli... nic więcej ona nie znaczy, a jednocześnie zabiera ogrom sił witalnych, które dostaliśmy od Pana Boga.
Koniecznie trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i działać w zależności od sytuacji.
Ktoś powiedział: „ nazwij rzeczy po imieniu, a zyskają na znaczeniu”.
Trzymaj się, i odzywaj się na naszym forum.

Do „macko”:
Im jestem starsza, im więcej widzę tym bardziej nie mogę strawić określeń typu „błąd młodości”, czy „ chwila zapomnienia” w kontekście dawnego związku w którym „dodatkowo” urodziło się dziecko ( macko, dziecko to CZŁOWIEK, człowiek taki sam jak Ty). Zastanawiające, że takie określenia jeśli słyszę, to głównie od facetów. Od razu zastrzegam: nie, nie jestem żadną wojującą feministką z „jeżykiem” na głowie.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-10, 12:16   

edytka napisał/a:

Do „macko”:
Im jestem starsza, im więcej widzę tym bardziej nie mogę strawić określeń typu „błąd młodości”, czy „ chwila zapomnienia” w kontekście dawnego związku w którym „dodatkowo” urodziło się dziecko ( macko, dziecko to CZŁOWIEK, człowiek taki sam jak Ty).


Zanim całkiem popadniemy w histerię to przypomnę, że fakt istnienia dziecka był znany Sev w momencie kiedy zdecydowała się wyjść za swojego męża.
"Błąd młodości" to cytat w pierwszego postu Sev. Nie bardzo rozumiem dlaczego tak się na to oburzasz. Tak, ludzie wchodzą w związki, które nie kończą się małżeństwem i wielką miłością po grób. Związek niemałżeński, z którego jest dziecko jest błędem czy się komuś to podoba czy nie.

A ja nie mogę strawić szafowania określeniami "zdrada", "oszustwo", wołaniem "Kim jesteś mój mężu?". Kim jest? Jej mężem, te wspólne lata, to nie było złudzenie.
Najgorsze co można zrobić to nakręcić się na "zdradę" i "oszustwo". Im gorzej tym lepiej, prawda?

Jest problem w postaci zaległych alimentów, wszytko inne to zamierzchła przeszłość.
Alimenty trzeba spłacić. Przeszłość zostawić. Zdecydowanie odradzam dochodzenia prawdy za wszelką cenę. Właśnie chodzi o to, że ta cena może być bardzo wysoka, a ta prawda nie jest ważna bo dotyczy przeszłości.
I zastanowić się jak to możliwe żeby nie wiedzieć przez lata czy alimenty były płacone czy nie. To, że papiery przychodziły na inny adres, to żadne wytłumaczenie. To jest wspólny problem, wspólne pieniądze. To nie jest tak, że mąż Sev nie płacił alimentów. Alimentów nie płacili Sev i jej mąż.

Zwrócić się do Boga, ale też zwrócić się do męża, ale nie z zarzutami o zdradę i oszustwo, ale ze zrozumieniem.
 
     
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-10, 13:48   

Oj, macko.... dziad o juszce, a baba o pietruszce- tak bym to skomentowałą... Sev chyba nie chodzi głównie ( to się może okazać dodatkowym problemem) o zaległości alimentacyjne jej męża... Nie jest żadną przeszłością kultywowane przez cały okres małżeństwa oszustwo.
" Kim jesteś mój mężu?"- wiadomo, że mężem- tu chodzi o to jaka jest prawda o tobie? jesteś szczerym człowiekiem za jakiego cię miałam czy całkiem odwrotnie? Kochasz mnie, to dlaczego tak kłamałeś? itp. itd. Mam wrażenie, że to JEST właśnie ogromnie bolesne pytanie sev CZY - jak piszesz-" te wspólne lata, to nie było złudzenie" ??? Złudzenie życia z uczciwym, kochającym człowiekiem...
Tu nie chodzi o wpadanie w histerie, bo to nic nie da. Rzeczy jednak trzeba nazwać po imieniu, żeby naprawdę móc coś dalej zrobić, a nie dreptać z nogami po kolana w smole niedomówień,kłamstw, domysłów, wyobrażeń, własnych życzeń itp.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-10, 19:12   

edytka napisał/a:
Nie jest żadną przeszłością kultywowane przez cały okres małżeństwa oszustwo.


Ale jakie oszustwo? Niepłacenie alimentów? Z tego co wiemy to chyba jedyne co było "kultywowane przez cały okres małżeństwa". Może ja jestem jakiś z kamienia, ale dla mnie jeśli ktoś tu był oszukany to dziecko/matka, które nie dostały pieniędzy. Dlaczego Sev tak bardzo to bierze do siebie? I jak to się stało, że nie wiedziała o tym?
Jest dziecko to są alimenty. Ja się wychodzi za takiego człowieka, to przestaje to być tylko jego sprawa. Trzeba się tym wspólnie zajmować.
Spłacić i po "kultywowanym przez cały okres małżeństwa oszustwie".


edytka napisał/a:
" Kim jesteś mój mężu?"- wiadomo, że mężem- tu chodzi o to jaka jest prawda o tobie? jesteś szczerym człowiekiem za jakiego cię miałam czy całkiem odwrotnie? Kochasz mnie, to dlaczego tak kłamałeś? itp. itd.


O masz. Takie myślenie to najgorsze co można sobie zrobić :-(
Jest takim za jakiego go miała. Bo te wszystkie lata, to co razem przeszli to jest najważniejsze. A nie spawa niezapłaconych alimentów. Ani nie to, że X lat temu powiedział, że nie widywał się w ogóle a jednak trochę się widywał.

Cytat:
Mam wrażenie, że to JEST właśnie ogromnie bolesne pytanie sev CZY - jak piszesz-" te wspólne lata, to nie było złudzenie" ??? Złudzenie życia z uczciwym, kochającym człowiekiem...


Wiesz, to co robisz jest po prostu nie fair. Może opamiętaj się trochę zanim wmówisz tej kobiecie, że to wszystko było tylko złudzenie.

Cytat:
Tu nie chodzi o wpadanie w histerie, bo to nic nie da. Rzeczy jednak trzeba nazwać po imieniu, żeby naprawdę móc coś dalej zrobić, a nie dreptać z nogami po kolana w smole niedomówień,kłamstw, domysłów, wyobrażeń, własnych życzeń itp.


łolaboga :-(
Jeśli to nie histeria, to co?
Ludzie, sami sobie tworzycie problemy.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-10, 19:24   

macko napisał/a:
Cytat:
Tu nie chodzi o wpadanie w histerie, bo to nic nie da. Rzeczy jednak trzeba nazwać po imieniu, żeby naprawdę móc coś dalej zrobić, a nie dreptać z nogami po kolana w smole niedomówień,kłamstw, domysłów, wyobrażeń, własnych życzeń itp.


łolaboga
Jeśli to nie histeria, to co?


Komunikacja?
 
     
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-10, 21:52   

Macko, może się mylę, ale moim zdaniem sev pierwotnie tu NIE CHODZIŁO DO TEJ PORY O TO, ŻE MOŻE TERAZ BĘDĄ GÓRY ALIMENTÓW DO PŁACENIA, ANI ŻE KIEDYŚ, ZANIM BYLI MAŁŻEŃSTWEM MĄŻ SPOTYKAŁ SIĘ Z DZIECKIEM. NIE, NIE O TO CHODZI, NIE O TYM MÓWIĘ! Alimenty mogą, lub nadal nie okazać się pochodną ważniejszych dla sev rzeczy, o których pisała sev i ja już pisałam....ale jakoś nie chcesz (?) nie potrafisz ( ?) tego przyjąć....
Macko, czyżbyś miał na sumieniu coś, co bardziej lub mniej chciałbyś wszelkimi siłami zbagatelizować, odwrócić kota ogonem i dyskutować o jakichś w sumie mniej ważnych pochodnych, niż o meritum :?:
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-11, 15:53   

edytka napisał/a:
Alimenty mogą, lub nadal nie okazać się pochodną ważniejszych dla sev rzeczy, o których pisała sev i ja już pisałam....ale jakoś nie chcesz (?) nie potrafisz ( ?) tego przyjąć....


Ja tylko przestrzegam przed tym żeby te inne rzeczy nie stały się zbyt ważne.
Wiesz, ja sobie kiedyś w głowie zbudowałem fałszywy obraz mojej żony, czegoś co jak mi się wydawało zrobiła. To się bardzo nieciekawie dla mnie skończyło (ciężką chorobą), mogło się skończyć nieciekawie dla naszego małżeństwa. Wtedy wydawało mi się, że muszę poznać prawdę, że tylko na prawdzie można budować. (*). Co gdyby się okazało, że to co podejrzewałem jest prawdą? Gdyby się okazało, że moja żona zrobiła coś bardzo złego. Pomogłoby mi to w czymś czy nie? Chyba nie, jeśli samo (fałszywe) wyobrażenie tak mnie kopnęło.
To co powinienem był wtedy zrobić to zaufać, oprzeć się na faktach, które mówiły, że zawsze między nami było dobrze. Zamiast tego taplałem się w domysłach, podejrzeniach.
Słuchałem podszeptów Złego, który chciał nas zniszczyć.
Nawet gdyby coś się stało to była to przeszłość, błąd i tak powinienem był to zostawić.

Cytat:
Macko, czyżbyś miał na sumieniu coś, co bardziej lub mniej chciałbyś wszelkimi siłami zbagatelizować, odwrócić kota ogonem i dyskutować o jakichś w sumie mniej ważnych pochodnych, niż o meritum :?:


Mam sporo na sumieniu i niestety nie umiem tego zbagatelizować, chociaż bym chciał.
Kota ogonem w moim rozumieniu nie odwracam. Co to jest meritum?
Walczę o to, żeby dla mnie meritum była teraźniejszość, przyszłość i dobre chwile z przeszłości z moją żoną. Z Twoich wypowiedzi wynika, że dla Sev meritum powinno być rozdrapywanie błędów jej męża. Moim zdaniem źle doradzasz. Jak się rozdrapie, to można sobie potem nie dać z tym rady. Jest taki angielski idiom "let sleeping dogs lie" (**), mądry idiom.
Sev potrzebuje miłość, stabilności ze strony męża. No to niech budują tę miłość. Błędy naprawić, bez pławienia się w tym i iść dalej. To co było jest mało ważne w porównaniu z tym co będzie.


(*) macko, nie używaj, proszę przekleństw, nawet jak je ciuteczkę wykropkujesz
(**) macko, zostawiłam ten idiom po angielsku, ale zwróć uwagę, że nie wszyscy znają ten język (dla tych, co nie znają mówi on mniej więcej tyle, by nie ruszać czegoś np z przeszłości, co może powodować problemy - no, naprawdę w wolnym tłumaczeiu)
Ostatnio zmieniony przez 2014-05-11, 19:10, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
edytka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 23:20   

No, teraz jakoś bardziej Cię zrozumiałam macko.
Piszesz „ja sobie kiedyś w głowie zbudowałem fałszywy obraz mojej żony, czegoś co jak mi się wydawało zrobiła”. Mam rozumieć, że dzisiaj wiesz, że to co sobie wyobraziłeś było nieprawdą? Okazało się nieprawdą i gdybyś za tym poszedł nakręcając się coraz bardziej, to to zniszczyłoby Wasze małżeństwo? Dobrze rozumiem? Jeśli tak, to ja się z tym całkowicie zgadzam.
Ale wygląda też na to, że oceniasz dzisiaj swoje ówczesne postępowanie z perspektywy osoby, która WIE, że domniemania na temat żony były fałszywe.
Pozwól na to też sev.
„Z Twoich wypowiedzi wynika, że dla Sev meritum powinno być rozdrapywanie błędów jej męża.”
Macko, czy to jest kwestia pod tytułem „kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa”?, czy może ja naprawdę nie potrafię przekazać tego co mam na myśli?....
Nie mam też pojęcia, czy dobrze doradzam, czy ja w ogóle doradzam...
Nie uważam jednak, że jeśli coś „śmierdzi”, to należy udawać, że tego nie ma... nie da się- tak naprawdę, nawet gdybyś posadził na tym piękne kwiaty. Chyba, że chodzi o coś, co właściwie nie jest dla Ciebie ważne, wtedy można zwyczajnie skręcić w inną drogę. Macko, ja i na pewno nie tylko ja, na co dzień obserwuję jak udawanie, że czegoś nie ma, nie było- bez szczerych rozmów i wyjaśnienia- tragicznie się kończy szybciej lub wolniej, ostrym cięciem lub wyniszczeniem po latach przynajmniej jednej z osób w małżeństwie.
Nie doradzam sev, żeby wszczęła teraz śledztwo i tym się owładnęła- jeśli już, to doradzam sev przede wszystkim szczere rozmowy z mężem, ale z tego co pisze- jest tu duży problem.
A tak w ogóle... czy to jest jeszcze wątek sev?... My tu dyskutujemy, a sev jakoś jakby pozostawiona...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10