Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pogubiłam się
Autor Wiadomość
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 07:13   

czy bycie fizycznie przy nim teraz naprawdę daje Ci coś dobrego?
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 08:05   

Werkaio,

napiszę wieczorem.

Ściskam, z Bogiem,

Balka
 
     
Lawendowa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 11:24   

Bardzo Ci współczuję.
werkaia napisał/a:
Ja zawsze z dziećmi na większość wakacji wyjeżdżałam do rodziny, teraz boję się zostawić męża, ale tkwić tu i cierpieć przez jego obojętność..., to tez ze szkodą dla dzieci, bo one marzą o wyjeździe do dziadków.

Decyzję o wyprowadzce, zwolnieniu z pracy będę musiała podjąć, gdy on złoży pozew. Bo jak mieszkać z kimś, kto nie chce być z nami? Pracy tam nie znajdę szybko, bo jest ciężko. Tu mam dobrą, w miarę dobrze płatna pracę, którą lubię. Nie wyobrażam sobie takich dużych zmian w swoim życiu....


Wrócę najpierw do tego, bo już przemyślałam i przefiltrowałam przez swoje doświadczenie.
Napiszę jak ja to widzę. Najpierw dotrwaj jakoś do wakacji - próbuj znaleźć czas i usiądź przed Najświętszym Sakramentem i tam przychodzi spokój, jasność myślenia i u mnie oczyszczające łzy. Nie podejmuj teraz, pod wpływem emocji, pochopnych decyzji.

Skoro zawsze wyjeżdżałaś, nie rezygnuj z tego - dzieci odpoczną, Ty też, ale i zyskasz tak potrzebny dystans, fizyczny, ale i emocjonalny. Jeśli to możliwe, zorganizuj sobie tam pomoc (psycholog, mądry duszpasterz) zorientuj się czy/jakie są szanse na ewentualne znalezienie pracy. Mieszkanie z rodzicami, brak pracy, a co za tym idzie środków utrzymania (trzeba się liczyć z tym, że mąż może być mało pomocny) mogą spowodować kolejne trudne sytuacje, poczucie bezwartościowości itd.

Skoro masz pracę, przyzwoicie płatną, którą na dodatek lubisz - nie rezygnuj z niej - w obecnych czasach dla kobiety z dwójką małych dzieci to sytuacja komfortowa i nieczęsta. Nie rezygnuj z tego. Dzieci szybko dorastają i z każdym rokiem łatwiej będzie Ci godzić pracę z opieką nad nimi. Mąż ma takie same prawa, ale i obowiązki, więc jeśli osobiście nie będzie chciał/mógł angażować się w opiekę nad nimi niech finansuje opiekunkę.

Nie pisz scenariuszy, nie wiesz co będzie jutro, a co dopiero za tydzień, miesiąc czy później. Słucham rozważań o. Hołowatego i taka refleksja z wczoraj - nie ma sensu międlenie w kółko tego samego, bo to nic nie zmienia.

Jak wcześniej Balka napisała, chory w hipo/manii jest mentalnie na poziomie 12-14 latka i z tym się zgadzam. Dla mnie oznacza to, że mam prawo, a wręcz obowiązek wymagać od niego zachowania elementarnej przyzwoitości (zależnej od stanu chorego).
Jego zauroczenie może pozostać tylko na tym poziomie, więc próbuj powstrzymywać obrazy podsuwane przez wyobraźnię. Wiem jak to trudne, ale uwierz mi, warto.

Wspieram duchowo.


I jeszcze jedno - wiele z rad (bardzo mądrych zresztą), które można znaleźć w innych wątkach, które może i tutaj padną, trzeba przefiltrować przez pryzmat choroby męża. Zwyczajnie, akurat w sytuacji Twojej, mojej, czy kilku innych osób zastosowanie się do nich może przynieść opłakane skutki.
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-04, 21:47   

Werkaio kochana,

tego, że Twój mąż w manii zrezygnuje ze składania pozwu rozwodowego należało się spodziewać. Pisałam Ci wcześniej, że to często jest po prostu gadanie, bo w tej fazie choroby wykonanie jakiejś celowej czynności zajmującej więcej niż kilka minut jest w zasadzie niewykonalne. Widzisz, nie trzeba się tym gadaniem aż tak przejmować.

Tego, że w manii dopadnie go urojone zakochanie i hiperseksualność z całym towarzyszącym jej odhamowaniem i bezwstydem też należy się spodziewać, skoro się nie leczy. Wiem, jak to boli, ale dziś też wiem, że trzeba zrobić wszystko, żeby jak najszybciej zrozumieć, że to jest CHOROBA.

To, co powinnaś sobie wypracować, to wyraźne stawianie granic i pilnowanie, żeby były przestrzegane. Mnie to, mimo wielkiego bólu, szło dość dobrze, choć cały czas trzeba było pilnować i przypominać te granice, bo kłamstwo, spryt, chytrość i przebiegłość delikwenta w manii rozwinięte są do nieprawdopodobnej perfekcji!

W przypadku mojego męża (bardzo ostra, wielomiesięczna psychotyczna mania mieszana), kiedy pojawiło się urojone zakochanie i wypełniało mężowi 100% czasu, postawiłam w tej kwestii granice tak: (1) ta baba nie ma prawa wstępu do domu ani pojawiania się pod domem, nawet pod moją nieobecność, (2) nie wolno ci o tym mówić przy mnie i dziecku - to jest Twój problem, nie mój, (3) nie wolno ci z nią rozmawiać przez telefon w domu, (4) nie wolno ci wnieść do domu żadnego przedmiotu związanego z tą babą.

Spokojne, ale stanowcze wyrażenie tych granic poparłam równie spokojnym stwierdzeniem, że jeśli kiedykolwiek ta osoba pojawi się w domu lub pod domem, wezwę policję. I żadnego oszukaństwa pod moją nieobecność, bo umiem znaleźć nawet włos.

Zasadniczo to działało, bo mój mąż w manii uwielbiał się "układać" ze mną, ile mu pozwolę, przy czym starał się targować, np. z jakiej odległości może się babie pochwalić naszym domem. Jeden raz gadał z babą przez skype'a, i nie zauważył, że wróciłam do domu. Wtedy autentycznie szczerze przepraszał. Nie za to, że grucha sobie z kochanką, tylko że został przyłapany na złamaniu ustalonej zasady. Zakazu telefonowania z domu mój mąż przestrzegał w ten sposób, że 3/4 popołudnia, wieczoru i część nocy spędzał w krzakach w ogrodzie.

Mówimy tu o panu ponad 50-letnim, żeby nie było wątpliwości...

Mnie to trzymanie granic pomagało nie zwariować, zwłaszcza, że w manii miał ogromny napór na opowiadanie żonie o swoim szczęściu i dziwieniu się, że go nie podzielam ("chyba mnie nie kochasz, bo nie cieszysz się, że taki jestem szczęśliwy!"). Szlaban na gadanie o tym, bezwględny zakaz!

Nie wiem, Werkaio, jak Ci pomóc, żebyś nabrała dystansu do zachowań męża. U mnie to trwało kilka lat od zachorowania mojego męża. Pamiętam dzień, kiedy ten proces się zaczął. Ja już byłam sama, porzucona przez męża i przyjechał do mnie nasz przyjaciel, którego żona zachorowała także na CHAD. Siedzieliśmy przy stole, opowiadaliśmy sobie o naszych drugich połówkach, popłakując i w pewnym momencie zamiast płakać zaczynaliśmy się coraz bardziej histerycznie śmiać.

Otóż okazało się, że te najbardziej raniące teksty, te szpile w serce, te słowne sztylety, które wygłaszają nasi małżonkowie są... IDENTYCZNE!! Dosłownie przerzucaliśmy się identycznymi zdaniami wygłaszanymi przez naszych drogich "maniaków"! Zrozumieliśmy oboje, że te parszywe słowa i teksty i zachowania nie są wcale wymyślane przez nich specjalnie dla nas, żeby nam dokuczyć. Że ci chorzy są jak zaprogramowani! Jakby się uczyli na pamięć z jednej książki i musieli to deklamować.

To był początek mojego łapania dystansu do choroby męża.

Werkaio, wyjedź na odpoczynek z dziećmi. Zostaw to za sobą, bo i tak nic teraz nie poradzisz. Nie należy "kopać się z koniem". CHAD to taki narowisty koń.

Ściskam Cię, modlę się za Ciebie.
 
     
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 14:20   

Kochane, bardzo Wam dziękuję za odpowiedzi, bardzo pomaga czytanie kogoś, kto patrzy z perspektywy i trzeźwo myśli. Ja tego nie umiem, jeszcze...
Mąż wczoraj mówił, że nie złoży pozwu, bo nie ma pieniędzy, a dziś poinformował, że jutro jest umówiony z prawnikiem i chce wiedzieć, co ja zamierzam, czy dam mu rozwód czy nie itp. Powiedziałam, że nie wiem, co zrobię, nie chcę go informować o swoich planach, zresztą planu żadnego nie mam..
Do mnie i do dzieci chce przyjechać moja mama, chce nas wesprzeć, ale mąż powiedział, że się nie zgadza i że zmieni w drzwiach zamki, nie wpuści teściowej, ja potrzebuję obok mieć kogoś bliskiego bo zwariuję. Wczoraj tak interwencyjnie pojechałam do psychologa, który skierował mnie do psychiatry (dostałam dodatkowe leki).

"Werkaio, wyjedź na odpoczynek z dziećmi. Zostaw to za sobą, bo i tak nic teraz nie poradzisz. Nie należy "kopać się z koniem". CHAD to taki narowisty koń"
Co do wyjazdu na wakacje, to już pewne, muszę stąd wyjechać, inaczej zwariuję, a i dzieci wobec takiej sytuacji nie pozostają obojętne. Tylko jak dotrwać do wyjazdu? Póki co, wszystko mnie tak rani, każde jego słowo, spojrzenie, dziś znów powiedział, że ma kogoś i rozwodu chce już przecież od roku. Jest ogólnie spokojny i zadowolony. Ja umieram w środku, czuję się zniszczona, porzucona, bez poczucia godności i bezwartościowa. Nie mogę uwierzyć, że najbliższa mi osoba jest kimś takim. Wiem, to choroba, ale zastanawiam się, na ile ona a na ile on sam, tak normalnie on.

Lawendowa, tak mam tu pracę, dzieci mają dobre środowisko szkolne i przedszkolne, ale zostanę tu sama. Nie mam tu ani żadnej rodziny, ani przyjaciół. Zawsze było tak: dom, praca, dom, mąż, i w kółko nie miałam swojego świata.
Musiałabym tu wynająć mały pokoik niedaleko domu (bo tu mam pracę), będę spotykać męża (też w pracy prosić go o pomoc), może nawet z inną kobietą? Ja nie dam rady tu być, mieszkać obok. Wiem, że tu na forum rozwody się odrzuca, ale czy jest inne wyjście? Ja nie chciałam nigdy rozwodu, przysięga jest dla mnie czymś ważnym, przed Bogiem, bo wierzę. Ale proszę Go, niech mi wskaże, jak mam dalej postępować, co robić, bo ja tracę ducha, siły i nadzieję...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 19:36   

Balka,

Mam nadzieję, że tego co napiszę nie uznasz za "prostackie".
Choroba nie usprawiedliwia zdrady i traktowania żony jak śmiecia.
Jeśli mąż zdradza to robi to z kimś i można się domyślać , że dla kochanki jest miły
(gdyby nie był pewnie by go pogoniła).
Poza tym chory na CHAD nie uderzy nikogo na ulicy, nie kradnie w sklepie, nie powie szefowi w pracy, że jest głupi bo.....jednak świadomy jest konsekwencji swoich czynów.
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 20:30   

Grzegorzu,

chorzy na CHAD również biją ludzi na ulicy, mówią swoim szefom, że są głupi i wylatują przez to z pracy, kradną w sklepach i robią bardzo wiele innych złych rzeczy. Nie każdy i nie zawsze. Jak też i nie każdy i nie zawsze zdradza żonę. To zależy od ciężkości i formy CHAD-u.

Dziękuję wszystkim za wspólny czas spędzony na forum. Będę tu z pewnością zaglądać i modlić się za starych i nowych forumowiczów.

Z Bogiem.
 
     
Lawendowa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 21:15   

Piszesz to w oparciu o własne doświadczenia?
Zauważ, że trzy osoby piszą w tym wątku o swoich, często traumatycznych, przeżyciach i Ty to podważasz.

grzegorz_ napisał/a:

Poza tym chory na CHAD nie uderzy nikogo na ulicy, nie kradnie w sklepie, nie powie szefowi w pracy, że jest głupi bo.....jednak świadomy jest konsekwencji swoich czynów.


Zrobi o wiele gorsze rzeczy. W ostrej manii świadomość jest taka, że sądy w oparciu o opinie biegłych nie raz uznają, że są to osoby niepoczytalne.
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-05, 21:21   

Drodzy,

jeszcze tylko wklejam fragment z większego tekstu ze stron katolickich na temat moralnej odpowiedzialności chorego za (wy)czyny seksualne w manii.

Całość można przeczytać tutaj:

http://www.szansaspotkani...ownia-seksualne

___________________________
GRZECH CZY CHOROBA?

Stan maniakalny łączy się ze wzmożonym popędem seksualnym i trudnością z okiełznaniem tego popędu. Bezkrytycyzm chorego powoduje, że może wchodzić w relacje seksualne z przygodnie napotkanymi osobami. Naraża to chorych na możliwość zarażenia się chorobami wenerycznymi, kobiety na nieplanowaną ciążę, czasami na przemoc seksualną. Dodatkowym czynnikiem ryzyka nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych jest często nadużywany alkohol.

Czy chorzy ponoszą odpowiedzialność za swoje postępowanie?

Psychiatrzy sądowi stoją na stanowisku, że mania jest chorobą znoszącą poczytalność. Oznacza to, że pacjent nie jest zdolny do świadomego pokierowania swoim postępowaniem ani zrozumienia znaczenia czynu.

Ponieważ choroba ta zaburza całe życie popędowe również sfera seksualna jest modyfikowana przez chorobę i wymyka się spod kontroli chorego. W fazie remisji nadmierny popęd ustępuje i powraca do swojego przedchorobowego poziomu. W tym okresie pacjent przeżywa też liczne wyrzuty sumienia spowodowane jego zachowaniem w manii. Czasami boryka się także z problemami prawnymi i zdrowotnymi, które są efektem tych zachowań.

Mamy tutaj do czynienia z „winą bez winy”, gdyż pacjent nie jest w stanie kontrolować swoich popędów oraz impulsów, pomimo prawidłowo funkcjonujących w okresie remisji hamulców moralnych oraz systemu wartości. W związku z tym odpowiedź na postawione powyżej pytanie będzie brzmiała - choroba!
_______________________________

Koniec cytatu.
 
     
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-07, 23:03   

Kochani
Dziękuję za Wasze wpisy, dobrze jest poczytać innych i samemu pisać, dla mnie to rodzaj terapii.
Co się dzieje w mojej sprawie? Mąż poinformował mnie, że pozew może złożyć za 2 tyg., tak mu poradziła prawniczka, żeby minęło przynajmniej 3 tyg od ostatniego współżycia. Zrobił sobie pranie, rozwiesił, zrobił sobie zakupy (też pewnie za radą prawniczki). Można? Można! Przez tyle lat tego nie robił, bo było to wygodne, ja też mam w tym soją winę, bo wszystko brałam na siebie, więc czemu miałby coś zmieniać.
Dziś przyjechała moja mama, więc rano wziął ręcznik, ubrania, gdy spytałam czy się wyprowadza, powiedział, że nie wie. Jest jednak teraz w domu.
Rano w rozmowie bardzo mocno mnie ranił, mówiąc, że dzieciom powtarzam, że on ich nie kocha (nigdy nie było czegoś takiego, co najwyżej mówiłam, chodźcie, bo tatuś śpi). Mówił, że tak naprawdę chciał się rozwieść kilka lat temu, ale nie było warunków (o rozwodzie usłyszałam rok temu). No i że spotyka się z kimś innym od tygodnia i mnie jeszcze nie zdradził (ale zamierza). Nie wiem, co jest prawdą.
Ogólnie rzecz biorąc, ciągle cierpię z jego powodu i z powodu rozpadu naszego małżeństwa. Nie potrafię nabrać dystansu, ciągle płaczę. On jest taki okrutny i bezwzględny, ale pewnie to częściowo choroba przez niego przemawia. Niedługo wakacje, wyjadę, przeprowadzę się, muszę zaakceptować to, co daje mi Bóg, widocznie taka jest Jego wola.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 08:19   

Werkaia

Bardzo, bardzo mocno Cię przytulam.
Najgorsze jest to, że nie można przestać kochać. Ot tak powiedzieć sobie -Nie kocham go- i przestać kochać. Nie byłoby tego bólu rozdzierającego serce.
Ale ból jest i nie pozostaje nic innego, jak go przeżyć. Brak szacunku do siebie, brak godności, bezwartościowość - to normalne odczucia w sytuacji, gdy rozpada się świat. I nic nie można na to poradzić. Bezsiła, bezradność, poczucie odrzucenia przez osobę kochaną - to normalne odczucia, ale strasznie bolesne.
Wyjedż z dziećmi do rodziców, nabierzesz dystansu, wyciszysz się, nabierzesz sił.
Przytulam Cię w bólu. Ciebie i siebie jednocześnie.
Dbaj o siebie.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 09:31   

werkaia napisał/a:
Mąż poinformował mnie, że pozew może złożyć za 2 tyg., tak mu poradziła prawniczka, żeby minęło przynajmniej 3 tyg od ostatniego współżycia.


czyli tydzień temu współżyliście?..........przepraszam,że tak intymną kwestię poruszam,ale...piszesz, że on rozwodu chce od roku.....czym jest zatem teraz Wasza relacja?...........mąż nie dba o małżeństwo,rani Cię,a mimo wszystko jesteście blisko w sposób fizyczny...........nawiasem mówiąc,sąd nie uzna rozpadu więzi fizycznej,więc albo mąż kłamie,albo prawniczka skończyła prawo korespondencyjnie.........minimum pół roku musi być,by uznać rozpad więzi intymnej............jeśli żona idzie dobrowolnie z mężem do łóżka,to chyba nie jest taki zły?gdzie stanowcza miłość?gdzie szacunek do samej siebie?

Cytat:
Żeby dostać rozwód nie wystarczy wola jednego, czy nawet dwojga małżonków. Konieczne jest spełnienie przewidzianych w ustawie przesłanek, a mianowicie wykazanie, że rozkład pożycia jest zupełny i ma trwały charakter.

Zupełny rozkład pożycia

Zupełny rozkład pożycia oznacza zerwanie wszelkiej więzi łączącej małżonków, a mianowicie więzi:
duchowej;
fizycznej
materialnej;


1. Dla stwierdzenia ustania więzi duchowej wystarcza ustalenie wygaśnięcia więzi charakterystycznej dla związku małżeńskiego, czyli wzajemnej miłości, szacunku i akceptacji, co nie musi oznaczać automatycznie wrogiego stosunku między małżonkami.

Ustanie więzi fizycznej oznacza, że małżonkowie przestali obcować ze sobą cieleśnie. Pewną niepisaną zasadą jest, że aby można było mówić o ustaniu więzi fizycznej między małżonkami od ich ostatniego zbliżenia musi minąć co najmniej 6 miesięcy.

Ustanie więzi materialnej oznacza, że małżonkowie przestali prowadzić wspólne gospodarstwo domowe. Jak wynika z orzecznictwa Sądu Najwyższego samo zamieszkiwanie pod wspólnym dachem- jeżeli wynika ono ze szczególnych okoliczności (np. małżonkowie ze względów finansowych nie mogą pozwolić sobie na oddzielne zamieszkanie) - nie musi oznaczać, że więź materialna między małżonkami została zachowana.


i

Cytat:
O trwałym rozkładzie pożycia mówi się wtedy, kiedy wszystkie okoliczności sprawy wskazują na to, że niemożliwe jest ponowne zespolenie małżonków we wszystkich przejawach życia małżeńskiego (tj. przywrócenie więzi duchowej, fizycznej i materialnej). Aby sąd mógł uznać, że nastąpił trwały rozkład pożycia między małżonkami konieczne jest zatem wykazanie, że od ustania poszczególnych więzi między małżonkami upłynął pewien okres czasu. Przyjmuje się, że czas ten powinien pozostawać w proporcji do długości trwania małżeństwa, wychodzi się bowiem z założenia, że im pożycie małżeńskie trwa dłużej, tym większe prawdopodobieństwo, że małżonkowie przezwyciężą dzielące ich nieporozumienia. Od powyższej zasady istnieją oczywiście wyjątki, jeżeli zaistniały okoliczności tej wagi, że nie można oczekiwać, że małżonkowie do siebie powrócą, pomimo relatywnie krótkiego czasu od ustania więzi (np. w przypadku zdrady małżeńskiej, posiadania potomstwa z innym partnerem).



tyle suchych faktów....pozdrawiam,Szymon.
 
     
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 15:09   

To nie jest tak, że on ciągle mówił o rozwodzie codziennie, ale kilka razy od zeszłego roku. Od miesiąca się nasiliło. Prosiłam, żebyśmy spróbowali, powiedział, ze mogę próbować i próbowałam, żeby móc powiedzieć, że zrobiłam wszystko. Jedną z form był od miesiąca codzienny seks (wcześniej zarzucał mi, że raz na tydzień to za rzadko), ale ja się nie zmuszałam, chciałam tego tak samo bardzo jak on, miałam nadzieję, że to nas zbliży i wytworzy się jakaś więź, ale jak się okazało dla niego to był czysty seks, nic więcej. Ja to robiłam z miłością, on, jak się okazało jedynie ze względów fizycznych. Boli i to strasznie.

"jeśli żona idzie dobrowolnie z mężem do łóżka,to chyba nie jest taki zły?gdzie stanowcza miłość?gdzie szacunek do samej siebie?"

Tak, moja miłość była chora, teraz zaczynam dostrzegać, nie stawiałam żadnych granic, żyjąc wiele lat z osobą chorą na CHAD (i nie tylko), która jest mistrzem w manipulowaniu ludźmi, wielu rzeczy się nie dostrzega i samemu też się ma zaburzenia. Nie mam szacunku do siebie, poczucia wartości, czeka mnie dużo pracy nad sobą, żeby odbudować swoje relacje sama ze sobą.

Z tym rozpadem też mi się tak wydawało, że co najmniej pół roku musi minąć, nie wiem skąd te trzy tygodnie.

Ale trzy tygodnie zostały i wyjadę do rodziców, nie wiem, jak to organizować, co zabierać, czy załatwiać dzieciom przedszkole? Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie mieszkać tu z nim, wiedząc, że on wychodzi na schadzkę, utrudniałby mi życie jak się da, wiedząc, że mnie to strasznie rani. Muszę się chyba wyprowadzić, co myślicie kochani?
Czekam na wskazówki od Boga, cokolwiek, co pomogłoby mi się jakoś pozbierać, przetrwać ten kryzys. Staram się zawierzać Bogu moje życie i dalsze losy nszej rodziny, proszę Go "Zajmij się tym".
Cieszę się też, że mogę pisać na tym forum i że Wy odpowiadacie. To naprawdę nieoceniony element terapii (przynajmniej dla mnie).
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-08, 15:20   

Werkaia, fajnie, że Ci forum pomaga, ale pamiętaj, że to forum pomocy, a nie terapii. Terapii przez internet nie załatwisz. W realu jest potrzebna. Pomyśl o takiej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8