Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pogubiłam się
Autor Wiadomość
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-20, 23:01   pogubiłam się

Witam
Piszę na tym forum pierwszy raz, jak nigdy dotąd, potrzebuję wsparcia. Jestem 12 lat po ślubie, mam 2 małych dzieci. Mój mąż chce nas opuścić, mówi, że mnie nie kocha, chce rozwodu, żebym się zgodziła, a ja go kocham niezmiennie od początku, tylko trudy codziennego życia natłok obowiązków sprawił, że poświęcałam mu zbyt mało uwagi. Ja jestem gotowa podjąć próbę zmiany siebie, ratowania małżeństwa, on tego już nie chce. Kryzys trwa od roku, ale ja teraz dopiero jestem świadoma, co się naprawdę dzieje. On nie i widzi dla nas szansy.
Dodatkowo mąż ma stwierdzoną chorobę afektywną dwubiegunową, po roku leczenia, bez dobrych rezultatów, poddał się, przestał brać leki. Była też zdrada w manii.
Jest takie przysłowie "jak trwoga to do Boga". Ja przez wiele lat byłam od Boga daleko, teraz chcę się do Niego zbliżyć, czytać Pismo i zmieniać swoje życie. Chcę przez to ratować moje małżeństwo i powierzyć je Bogu. Cy to może się udać?Czy jest szansa, że mąż znów mnie pokocha? Co robić? Chcę dla moich malutkich dzieci ojca,a nie rozbitej rodziny. Choć życie z mężem nie było nigdy łatwe, chcę przy nim trwać, ale to co ja chcę nie ma znaczenia, on nie chce dać nam szansy, mówi tylko o rozwodzie i wiem, że jest bliski złożenia pozwu. Moje życie odwróci się do góry nogami, zmiana miejsca zamieszkania, przedszkoli, otoczenia, konieczność porzucenia pracy. Nie wiem, czy to choroba kieruje mężem, czy może naprawdę przestał cokolwiek do mnie czuć.
Co mam robić? Jak przy nim trwać, skoro on nie chce nas pod swoim dachem? Jak się modlić aby Bóg wysłuchał moich próśb.
 
     
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-20, 23:17   

werkaia napisał/a:
Co mam robić? Jak przy nim trwać, skoro on nie chce nas pod swoim dachem?


Mam bardzo podobną sytuację. Z tym, że mąż twierdzi, że ze mną nie chce być, ale z dziećmi owszem i dlatego jeszcze jakoś mnie znosi.
Wiesz, ja wychodzę z założenia, że przecież siłą mnie z domu nie wyrzuci (chyba nawet nie może), ale z drugiej strony co to za życie, z ciągłą świadomością bycia niechcianą i niekochaną?!
Będę się za Ciebie modliła.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 10:39   

Napisałaś, że mąż ma chorobę dwubiegunową i chce się leczyć. Czy sąd uzna jego pozew w takiej sytuacji za wiarygodny. Czy to co mówi teraz nie jest objawem choroby?
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 20:20   

Kochana Werkaio,

wiem, co przeżywasz, bo mój mąż także choruje na CHAD (chorobę afektywną dwubiegunową).

Tak, żądanie rozwodu wynika z choroby. Pojawia się ono zawsze w tej samej fazie epizodu chorobowego, zazwyczaj na początku każdej manii. Ja przeżyłam już 3 (trzy) takie żądania rozwodu, powracają one co 4-5 lat (epizody maniakalno-depresyjne u mojego męża są bardzo długie). Za każdym następnym razem jest coraz ostrzej. Pierwszy raz tylko sobie o o tym rozwodzie pogadywał i straszył. Za drugim razem żądał rozwodu słownie, ale zdecydowanie. Za trzecim razem, nie uprzedzając mnie o tym, złożył pozew, ale go wycofał na jeden dzień przed rozprawą sądową. Ponieważ się nie leczy, więc jest prawdopodobne, że w kolejnym epizodzie wróci do tematu rozwodu.

W Twojej i dzieci sytuacji ważne jest zabezpieczenie finansowe. W manii chorzy potrafią wydać wszystkie pieniądze, zaciągać wielkie kredyty, sprzedać okazyjnie dom etc. Czy jesteś zabezpieczona? Ja mam z mężem dokonaną notarialnie, polubownie, rozdzielność majątkową. Trzeba to zrobić, ale nie w jego manii! Poczekaj do depresji, a najlepiej remisji.

W kwestii rozwodu pamiętaj o dwóch ważnych sprawach:

(1) podejdź do tego spokojnie, nie panikuj, nie kłóć się z mężem, nie oskarżaj, uspakajaj go, łagodź sytuację (jest naprawdę chory i to nie jest jego w pełni świadome zachowanie) i staraj się przeczekać lub przeciągać sprawę - aż do czasu, kiedy ta faza epizodu choroby minie. Bo potem już kompulsywna potrzeba rozwodu na jakiś czas przechodzi. Jeśli do złożenia pozwu dojdzie, znajdź dobrego adwokata (najlepiej kobietę), powiedz koniecznie o chorobie męża i proś o odwlekanie (tj. najlepiej odkładanie) rozprawy, aż mężowi zmieni się faza. W razie czego na rozprawie trzeba sprawę choroby podnieść.

(2) postępowanie i zachowania Twojego męża są kształtowane przez chorobę, więc nie oczekuj logiki zdrowego (a tylko "niedobrego" czy "niemoralnego") człowieka. To znaczy mąż może zdradzać, czy wynieść się z domu niezależnie od tego, czy złoży pozew rozwodowy czy nie. Mój mąż przy drugiej manii uciekł z domu, od kilku lat mieszka za granicą z konkubiną i nieślubnym dzieckiem, ale na początku kolejnej manii znowu "przypomniał sobie", że chce się ze mną rozwieść.

No i najważniejsze - modlitwa. Bardzo dobrze, że wracasz do Boga, do Kościoła, do sakramentów - Pan Bóg Cię wesprze w takim czasie i w taki sposób, jaki dla Waszego małżeństwa i Waszej rodziny będzie najlepszy.

Werkaio, chcę Ci jeszcze napisać coś bardzo ważnego. Jeśli na serio chcesz ratować męża i Wasze małżeństwo, to pierwszą i najważniejszą rzeczą jest to, żebyś jak najwięcej nauczyła się o jego chorobie. Odnoszę wrażenie, że nikt Ci dotychczas tego nie powiedział. Dopóki nie będziesz rozumiała, co to jest CHAD, jak to działa, jak Twój mąż funkcjonuje i myśli, to i sama będziesz cierpiała, popełniała błędy i jemu nic nie pomożesz.
W internecie jest dostatecznie dużo dobrych źródeł - czytaj, notuj albo drukuj sobie, zapamiętuj, przypasowywuj to do swojego męża.

Mądrze obserwuj męża i poznaj jego formę choroby. CHAD ma chyba tyle form, ilu jest chorych. Długość epizodów jest różna, od kilkutygodniowych (nawet krótszych!) do kilkuletnich. Wiele jest elementów wspólnych, ale z różnym natężeniem. Jak przebiegają manie, jak depresje, ile czasu to trwa, czy remisje są długie i pełne, czy ich prawie nie ma etc. Od kiedy mąż choruje, jakie objawy wskazują na początek manii itd.
Jeśli ma stałego psychiatrę - idź do niego/niej Ty na wizytę (koniecznie!) i wypytaj o wszystko w sprawie diagnozy męża, rokowań, leczenia.

W chorobie afektywnej dwubiegunowej sam chory niezwykle rzadko chce sie leczyć. Zazwyczaj odstawia leki na początku manii, twierdząc, że nie pomagają. Zwykle oszukuje z braniem leków. Potrzebuje dużego i mądrego wsparcia ze strony współmałżonka lub rodziny, pilnowania tego leczenia. Co nie jest łatwe i niestety często bezskuteczne.

I nie obwiniaj siebie. Nawet, jeśli nie byłaś idealna (a kto z nas jest?), to i tak Waszym największym problemem jest CHAD męża.

Pytaj o wszystko, jeśli będę umiała Ci poradzić, to na pewno odpowiem.

Niech Cię Bóg błogosławi i strzeże.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 20:48   Re: pogubiłam się

werkaia napisał/a:

Była też zdrada w manii.


Mąż tak powiedział?
Czyli zdradził, ale to efekt choroby a nie chęci na skok w bok?
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-21, 21:59   

Grzegorzu,

niemal wszyscy CHAD-owcy w manii cierpią na hiperseksualizm. Choroba powoduje nieustanną, kompulsywną potrzebę "skoków w bok" (w wirtualu i realu). A przy tym tracą oni wszelkie zahamowania w tym zakresie, są pozbawieni uczuć wyższych. Obiekty swoich zachowań seksualnych traktują przedmiotowo, niektórzy z chorych często je zmieniają. Czasem też mają urojenie zakochania, czyli z dnia na dzień "przestają kochać" współmałżonka, a "zakochują się" w jakiejś mniej lub bardziej przypadkowej osobie. Niekiedy choroba powoduje pozorną "zmianę" preferencji seksualnych (np. na homoseksualne lub jakieś ...filie). Po wyjściu z manii, w depresji chory boryka się z wielkim poczuciem winy, wstydu, obciachu etc. Dużym niebezpieczeństwem są wtedy próby samobójcze.
 
     
werkaia
[Usunięty]

  Wysłany: 2014-04-22, 21:22   

Dziękuję za Wasze odpowiedzi, o CHAD wiem już naprawdę dużo, naczytałam się w Internecie, rozmawiałam z psychiatrą męża. Sama chodzę do psychiatry od roku, biorę leki, i do psychologa, bo ja tez źle znosiłam jego depresje, które przeważają u niego. Jego lekarka zaleca mu szpital i spróbowanie z litem, ale on nawet nie chce o tym słyszeć od ok. miesiąca nie bierze leków i mówi, że dobrze się czuje i brać nie zamierza.

Tak, obawiam się, że zaczyna się mania (znów zaczął palić dużo marihuany) Miał jedną ostrą manię, wtedy zdradził. Sam nie powiedział, dowiedziałam się przypadkiem. Teraz mówi, że zdradził, bo mnie już wtedy nie kochał i miał nadzieję, że po zdradzie go zostawię, a ja mu wybaczyłam. Leczy się już od dobrych kilku lat, początkowo na samą depresję, od roku ma zdiagnozowaną CHAD. Teraz mówi, że leczyć się już nie będzie. On ma typ mieszany choroby, wg psychiatry nie miał jeszcze remisji, bo niedobrze reaguje na leki (miał ich już naprawdę dużo).
My też rok temu zrobiliśmy rozdzielność majątkową u notariusza, ale tak naprawdę ona nie daje wcale tak wiele.
Święta spędziliśmy osobno (chciał tego), wczoraj wróciłam do domu i spędziliśmy udany wieczór, ale oczywiście potem zaznaczył, że rozwodu chce nadal. On się strasznie zawziął w tej decyzji, wraca ona już od roku, kiedy to pierwszy raz o rozwodzie powiedział, od tego czasu wracało to chyba trzy razy. nie wiem, co zrobię, jeśli ten pozew złoży. Czy dla sądu to że jest chory ma jakieś znaczenie?
Staram się modlić i powierzać moje małżeństwo Bogu, co też nie przychodzi mi tak łatwo. Bardzo przeżywam decyzję męża i nie mogę się z tym pogodzić, że chce nas opuścić. Nie rozumiem go, naprawdę niejeden mógłby pozazdrościć: niebrzydka, wierna i kochająca żona, małe dzieci, dom itp. wiem, że muszę czekać na jego krok, ale wielokrotnie go prosiłam i wręcz błagałam, żeby nie odszedł, ale on jest jakiś bez serca, nieugięty. Nie chce podjąć próby naprawienia naszego związku. To tak bardzo boli.

Dziękuję Wam za modlitwę, na pewno będę tu pisać, bo pokrzepiające są Wasze słowa.
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-22, 23:03   

Werkaio,

mój mąż też ma CHAD z manią mieszaną. Ufff, wyrazy współczucia. I podziwu, że mimo wszystko Twój mąż od kilku lat się leczy. W CHAD-zie trzeba czasem wypróbować wiele leków zanim się trafi na ten właściwy, działający.

No tak, chorzy najczęściej rzucają leki na początku manii, bo "lepiej się czują". Twój mąż powróci do leków, ale zapewne dopiero w kolejnej depresji. Jak długo trwała jego porzednia mania?

Piszesz, że wiele wiesz o CHAD, ale z dalszej części Twojego tekstu widać, że cały czas odbierasz zachowania i słowa męża, jakby był zdrowym człowiekiem. Przykładasz do niego logikę normalnego myślenia. To jest przyczyną Twojego cierpienia.

Nie przywiązuj wielkiej wagi do tego, co mąż mówi. Po pierwsze, w manii - jak zapewne wiesz - chorzy robią się gadatliwi, mają wręcz wewnętrzny przymus mówienia i gadają "byle co", zwykle rzeczy bardzo denerwujące, no bo sami są ciągle pobudzeni, a w manii mieszanej - poirytowani, gniewliwi i zaczepni. Łagodź go, jak tylko możesz, uspakajaj, nie "nakręcaj" ani siebie, ani jego. Jeśli będzie niebezpieczny (mój mąż dwa razy był) - nie wahaj się wezwać pogotowia (komórkę noś przy sobie).

Po drugie i ważniejsze - zarówno mania jak i depresja w specyficzny sposób powodują urojenia i zakłamują choremu postrzeganie rzeczywistości, zarówno teraźniejszości jak i przeszłości. Ponieważ mania mieszana powoduje w mózgu niemal stałe odczuwanie złych uczuć, wręcz nienawiści do bliskich, im się też wydaje (tak chory mózg ich oszukuje), że np. rok temu też tę samą osobę nienawidzili. To są wszystko urojone, chore uczucia, które znikają, gdy przechodzi mania! Nie przywiązuj żadnej wagi do jego słów i "wyznań" w manii, bo to są urojenia chorego mózgu.

Oczywiście problemem jest to, że on będzie teraz usilnie starał się postępować zgodnie z tymi urojonymi uczuciami. Będzie podejmował te "decyzje" wynikające z urojeń i może w tym wykazywać niezwykły upór. Trudno. Nic nie zrobisz prośbą, błaganiem, płaczem, szantażem, naprawdę nic. Piszesz "jest jakiś bez serca, nieugięty". Ja miałam wrażenie, jakby ktoś mojego męża zaczarował, jak z bajki o Królowej Śniegu, która zaczarowała małego Kaja i miał serce z lodu. Z tym, że w bajce jego siostrzyczka roztopiła to serce swoją łzą, a CHAD-owcowi NIC nie odmieni serca, dopóki nie minie mania. A to dlatego, że bardzo chory mózg (pełen rozsianych stanów zapalnych, co byłoby widać na rezonansie magnetycznym) pozbawia ich jakichkolwiek uczuć wyższych i jakiegokolwiek rozumienia ludzkich uczuć! Tak po prostu jest i tego nie zmienisz niczym, poza lekami. Sole litu koniecznie należałoby spróbować, one właśnie wygaszają te stany zapalne w mózgu.

Piszesz: "nie chce podjąć próby naprawienia naszego związku". Ależ to jest w ogóle o lata świetlne od jego obecnej zdolności pojmowania czegokolwiek! Werkaiuś droga, CHAD to naprawdę ciężka choroba neurodegeneracyjna mózgu. Nie trać sił własnych na nierealne oczekiwania, że w tym stanie mąż coś "zrozumie", "doceni", "naprawi".

Z tego, co napisałaś, widzę, że choroba męża okropnie niszczy Ciebie. Powinnaś naprawdę zadbać o siebie, przede wszystkim mieć zdrowy dystans do zachowań i gadaniny męża. Są rzeczy, na które mamy wpływ i są takie, na które choćbyśmy pękły - wpływu nie mamy. I tam należy wyluzować, żyć trzeźwo i normalnie, zadbać o swoją autonomię (CHAD-owcy bardzo manipulują bliskimi i często doprowadzą ich do bardzo złego stanu zdrowia - psychicznego i fizycznego). W rodzinie mojego męża, gdzie CHAD jest od kilku pokoleń (no bo jest to wyłącznie dziedziczone), bywało, że chore osoby szalały przez całe swoje długie życie, a wcześniej wykańczały (dosłownie!) zdrowego współmałżonka. Ja cierpiałam ponad wszelkie wyobrażenie, kiedy mąż uciekł i nas zostawił. Dzisiaj dziękuję Bogu, że mnie od niego uwolnił na jakiś czas, żebym się odbudowała, stanęła na nogi i zobaczyła, jakie życie jest piękne! :-) )
Oczywiście nieustająco i gorąco się modlę o ratunek dla mojego męża, o jego leczenie i powrót i wierzę, że Pan Bóg ma nad tym wszystkim kontrolę. :-)

Niech Cię Pan błogosławi.
 
     
werkaia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-23, 21:48   

Balka, Tak, to prawda, choroba męża niszczy mnie i moją psychikę. Sama biorę leki, chodzę do psychiatry i psychologa. Mam w planach psychoterapię, bo muszę się jakoś pozbierać do kupy, zwłaszcza, jeśli nastąpi rozstanie.

Balka, z Twoich postów płyną bardzo mądre słowa,Piszesz " Piszesz, że wiele wiesz o CHAD, ale z dalszej części Twojego tekstu widać, że cały czas odbierasz zachowania i słowa męża, jakby był zdrowym człowiekiem. Przykładasz do niego logikę normalnego myślenia. To jest przyczyną Twojego cierpienia". Masz zupełną rację, nie mogę się pogodzić, że on jest już innym człowiekiem, zupełnie innym, potrafi być bez serca, uczuć, ranić mnie, nieraz jakby z premedytacją. Ciężko się pogodzić z takimi zachowaniami najbliższej osoby, nawet jeśli wie się, że jest ona chora.
Jak pisałam, przestał brać leki i teraz wyczuwam w jego zachowaniu zmiany, być może związane z nadchodząca manią: kupuje, ma dziwne plany biznesowe, jest bardziej rozmowny w stosunku do mnie,pali znów marihuanę. Boję się, co mnie czeka.
Moja i dzieci przyszłość, jest taka niejasna, tracę grunt pod nogami, nie wiem, co z nami będzie, gdzie będziemy żyli, najgorsze, że to on o tym decyduje (od jego decyzji o rozwodzie zależy moja wyprowadzka, utrata pracy itp).
Balko, jeszcze raz dziękuję Ci za Twoje posty i innym forumowiczom oczywiście tak, czytanie pomaga, pisanie tez ma terapeutyczną moc.
 
     
Balka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-23, 22:26   

Werkaio,

nie wiem, gdzie mieszkasz, ale w Warszawie przy IPiN-ie (Instytucie Psychiatrii i Neurologii) była jeszcze niedawno grupa wsparcia dla członków rodzin osób chorych na CHAD. Ja miałam za daleko, żeby jeździć na spotkania, ale moja córka umawiała się kilka razy indywidualnie na rozmowy z jedną z pań psycholog prowadzących tę grupę. Wiem, że była zadowolona z tej pomocy.

Napisz, czy to Cię interesuje, to poszukam ten kontakt.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-24, 09:41   

Witacje,

Co prawda nie mąż a mój ojciec ma zdiagnozowaną tą samą chorobę i do tej pory jak zyje miał może z 20 nawrotów. Wszystkie to katorga dla rodziny (mój ojciec jest jednym z bardziej męczących przypadków w naszym mieście). Pomimo jego wybryków, zostaliśmy z nim, bo był chory. Zawsze jednak w pewnym momencie zaprzestawał brać lit. I znów była karuzela. Po ostatnim epizodzie, w którym mama musiał uciekać z domu złozyliśmy wniosek o ubezwłasnowolnienie. Długo tego nie robiliśmy, bo nie chcieliśmy mu odbierać godności, ale ostatecznie niewiele to zmienia, bo traktujemy go godnie, a w przypadku odmowy leczenia, lekarze chętniej go zabierali na oddział. Mama po latach w końcu się odważyła i załatwiła mu dom opieki (ojciec niedługo będzie w wieku emerytalnym a mama sama choruje) i ma powiedziane, że jak nie będzie brał leków to niestety, ale będzie tam przeniesiony. Wieloletnie epizody mojego ojca doprowadziły dziś do raka mojej mamy, walczymy, mnie i moje rodzeństwo też mocno zmieniły, nie miałam normalnego życia. Moja mama nie chciała sie rozwieść z moim ojcem, bo był chory, ale rozwiodła się formalnie, ze względów na finanse (ojciec zaciągał kredyty na potęgę).
Dlaczego to pisze, bo wiem jedno po tylu latach. Ta choroba nie znika. Nie można jej wyleczyć, ale to, co wiem to, że trzeba ja leczyć. Mój ojciec pojął to dopiero po 15 latach, gdy nad głową zawisło mu widmo porzucenia przez rodzinę. Teraz się pilnuje. Co miesiąc jeździ badać poziom litu. Odczuwa nasza miłość i wparcie, ale też czuje, że wymagane jest od niego by brał leki, to nasz warunek, jesli chce byc częścia naszej rodziny.
Bardzo Wam współczuje, podobnie i mojej mamie, która dziś zbiera żniwo swojego poświęcenia. Ja jestem dzieckiem takiej osoby i pisze jako dorosła osoba. Może dla kogoś moja historia będzie odniesieniem.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-24, 10:20   

Samboja,
czy poziom litu w organiźmie jest jedynym lub jednym z wielu wskaźników wskazujących na chorobę?
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-24, 10:25   

Poziom litu nie wskazuje na chorobę, tylko odpowiedni poziom zapobiega nawrotom. Wiem, że mój ojciec musi mieć go "ileś", aby choroba nie powracała. Tak jest w tym przypadku. Lit oraz spokojne bez huśtawek emocjonalnych zycia go stabilizuje juz ładnych pare lat.

Jeśli zaś chodzi Ci o diagnozę, to raczej zachowania "nie w normie" są tu ważne.
Nie zmienia to faktu, że pewne pierwiastki są ważne dla naszego zdrowia psychicznego, niewielkie ilości litu i magnezu wspierają nasz układ nerwowy. Niedobory tych pierwiastków mają wpływ na nasza psychikę, stan emocjonalny.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-24, 10:39   

Zdaję sobie sprawę, że pewne mikroelementy mają wpływ na nasze samopoczucie.

Ale czy zachowania "nie w normie" od razu można ubrać w termin medyczny?
Przecież czasem to są cechy charakterologiczne, które z czasem blakną w skutek starzenia się, np. pan w pewnym wieku nie będzie przejawiał już takich samych zainteresowań płcią przeciwną, nie będzie pochłaniał używek bo zdrowie mu już nie pozwala. Prozaicznie rzecz ujmując ludzie na starość często po prostu siadają na D.
Rozumiesz co mam na myśli, chodzi mi o coś co namacalnie wskaże, że owe zachowania mają taką a nie inną przyczynę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8