Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Temat Izabeli
Autor Wiadomość
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 14:59   

poczta.onet.pl napisał/a:
Wielu tak zrobiło i co żyją dostatno i mają dzieci i wszystko się układa.


tak jest i to przekonuje kolejnych, że warto spróbować od nowa...
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 15:55   

I jak to z tym jest ? Podobno na cudzym nieszczęściu nikt szczęścia nie zbuduje... I co ?
Mam koleżankę, rozwiodła się z mężem ( mieli tylko cywilny). Związała się innym, z żonatym. Pobyli ze sobą, on obiecywał rozwód, ale ostatecznie został z żoną. Związała się z kolejnym. Też żonatym. On rozwiódł się z żoną. Zostawił tamtą z dwójką dzieci. Żona bardzo religijna, rozmodlona. Została z dziećmi. Dostaje alimenty i raz na tydzień dzieci są z ojcem. Moja koleżanka wyszła za niego za mąż, są razem 5 lat. Jest im dobrze. Są szczęśliwi. Mieszkają u niej z jej rodzicami. Fajne, przykładne małżeństwo. Zawsze miałam z nimi dobry kontakt. Teraz jej unikam, taka jak ona odebrała mi męża. A przyjaźniłyśmy się. I jak wierzyć, że tylko w sakramentalnym związku, tylko z kościelnym mężem, można coś zbudować. Wielu się udaje być szczęśliwymi na nowo nie zważając na krzywdę drugiego. To niesprawiedliwe. Ty czekasz, modlisz się, wierzysz, walczysz, a on bawi się, myśli o sobie, jest szczęśliwy bez ciebie. Tak można ?
 
     
AJA
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 16:06   

ilonasn napisał/a:
Wielu się udaje być szczęśliwymi na nowo nie zważając na krzywdę drugiego.

wielu i jest im coraz więcej... do tego wszyyscy trąbią, że rozwody to teraz NORMA...
że jak Ci się nie układa, to LEPIEJ jest się rozwieść... ROZWÓD i PRAWO do własnego szczęścia jest modne i reklamowane, a nie RODZINA i ODPOWIWEDZIALNOŚĆ za drugiego człowieka
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 19:01   

poczta.onet.pl napisał/a:

Wielu tak zrobiło i co żyją dostatno i mają dzieci i wszystko się układa.


Yhm. Jak to szczęście jest budowane na ruinach, zgliszczach i trupach, to ja nie chcę być tak szczęśliwa. Ok, można sobie sumienie schować głęboko w piwnicy i być szczęśliwym, ale najczęściej - prędzej czy później - szambo wybije. Jasne, bywa że wybije po wielu wielu po ludzku szczęśliwych latach..... Zresztą, jak to jest z tym "szczęśliwym życiem" widzianym z zewnątrz i od wewnątrz, pięknie pokazuje film "Wesele" Smarzowskiego.
 
     
poczta.onet.pl
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-27, 21:33   

Cały czas targają mną myśli i szukam w pamięci związki po przejściach, rozwodników którzy żyją teraz z innymi partnerami i przeżywają drugą młodość. Ja już sama nie wiem jak to jest ale reguły nie ma z tym szczęściem. Przekonuję się jednak że powroty to rzadkość i raczej mnie nie będzie dotyczyć. On pali za soba wszystkie mosty więc nawet jak mu się nie uda z tą to bedzie tkwił i nie przyzna się do porażki. Zresztą jak zrezygnuje z pracy tutaj to w zyciu nie bedzie chciał wrócić do zapyziałego miasta, nawet z tych względów powrót nie bedzie mozliwy. Ja pogodziłam się zmyślą że to koniec. Modlę się tylko teraz o siłę przetrwania w tym zawieszeniu. Dużo złego doświadczyłam w życiu ale to co zgotowal mi on to przekroczyło wszystko.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-28, 12:33   

Cytat:
Ty czekasz, modlisz się, wierzysz, walczysz, a on bawi się, myśli o sobie, jest szczęśliwy bez ciebie.


Nigdy nie wiesz jak długo będzie szczęśliwy.... Te drugie związki też się rozpadają, generalnie jak już ktoś raz przeżył rozwód to potem ma bardziej lajtowe podejście do tematu. I nigdy nie wiesz jak oni tak naprawdę żyją. Na forum są osoby, które żyją w tym samym domu jak pies z kotem. Ja jakoś w to szczęście nie wierzę... nie u osób, które już raz kogoś zraniły. Szczęścia na cudzym nieszczęściu się nie zbuduje a taki zdradzacz też się nie zmienia, nie wiadomo co tej kobiecie jeszcze wywinie w życiu.
 
     
izabela1982
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-29, 21:19   

[quote="Nirwanna"]

Yhm. Jak to szczęście jest budowane na ruinach, zgliszczach i trupach, to ja nie chcę być tak szczęśliwa. Ok, można sobie sumienie schować głęboko w piwnicy i być szczęśliwym, ale najczęściej - prędzej czy później - szambo wybije.

no wlasnie!czy onie nie boja sie tego?!tych konsekwencji swoich durnych decyzji.tego pojscia na latwizne?bo latwiej jest odejsc i sobie zaczac nowe zycie bez zobowiazan i zmartwien i "trucia"zony.a trudno jest zostac i walczyc i starac sie naprawic to wszystko co budowalo sie przez lata!
ale czy oni wlasnie zaja sobie sprawe z tego???czy oni mysla o przyszlosci?chyba nie chyba zyja chwila!
moj maz ma pretensje do mnie ze wszystko planowalam,ze martwilam sie o pierdoly.no super ciekawe czy za jakis czas jego kochanka nie zacznie planowac.....snuc przyszlosci?!
a jemu teraz tak po prostu wygodnie!bez obowiazkow meza i ojca.nie musi latac po zakupy,nie musi latac z dzieckiem do przedszkola.jedynie siedzi z malym jak jestem w pracy.
po za tym nawet nie spyta jak synek.dzien Matki......zero odezwu!
ale nadchodzi dzien ojca i synek napewno cos przygotuje.....bo to jest milosierdzie!
 
     
izabela1982
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 06:57   

jest coraz gorzej....
wczoraj dzwonil darl sie na mnie niemilosiernie i klal bardzo.chce rozdzielic konta.mowi ze bedzie placic na czesc rachunkow etc.ja chce to na pismie u notarusza.on mowi ze jestem nienormalna i ze on chamem nie jest.a mi wydaje sie niestety,ze chamem sie stal.i to bardzo smutne.
dzis zakladam osobne konto.szperam w necie czy nalezy mi sie jakas pomoc finansowa od panstwa.czuje sie jak zebrak.....a zdrugiej strony przeciez place podatki,pracuje.i tak znalazlam duuuuzo mi sie nalezy on nie musi o tym wiedziec.
powiedzialam mu ze co bedzie jak z tamtego zwiazku pojawi sie dziecko?i co NAm juz bedzie mniej placil.a on oburzony,zadnego dziecka nie bedzie i cala wiazanka!
a ja mu zycze TROJACZKOW!!!!!
mam detale jego karty kredytowej,moze jakies male zakupy online?zobacze.ale nie umie byc wredna.ciezko jest walczyc gdy wrogiem jest osoba ktora sie kocha.....
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 07:18   

izabela1982 napisał/a:
ciezko jest walczyc gdy wrogiem jest osoba ktora sie kocha.....


Nie on jest wrogiem tylko zły. Zły teraz działa w Twoim mężu, więc nie widać jego samego i jego godności dziecka Bożego. Mając tę świadomość z tyłu głowy dużo łatwiej jest żyć. Tu masz to wyjaśnione bliżej:
http://www.2equal1.com/co...erwszej-pomocy/
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-06, 09:42   

Jak tak czytam wpisy, zwłaszcza nowe, to cieszę się, że mój mąż się do mnie nie odzywa. Nie poniża, nie robi awantur, nie ubliża. Współczuję Ci Iza, naprawdę. Patrzeć na bliska osobę, która nagle jest obca, jakbyś ja widziała po raz pierwszy, to jest straszne. J a żyję w ciągłej niepewności, czy będzie rozwód, czy wróci do mnie, czy zablokuje konto, czy kochanka nie wrobi go w dziecko. Ale nie mam poczucia znęcania się nade mną w taki świadomy sposób. Iza, trzymaj się, wiesz, że jestem z Tobą . 21( Częstochowa) i 28 (Kodyń) czerwca jadę na pielgrzymki, zawiozę nasze intencje Matce Bożej. Bądź silna i nie daj się.
 
     
Ash
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 16:09   

Droga Izo, postanowiłam włączyć się w ten wątek, bo po pierwsze, to on zainspirował mnie do rejestracji na forum i opisania swojej historii, po drugie mam tak samo na imię, a po trzecie Twoja historia jest tak bardzo podobna do mojej, że aż trudno uwierzyć. Kiedy czytam, jak bardzo martwisz się o męża, jaki on pogubiony, biedny, jak bardzo szukasz winy w sobie, to widzę siebie sprzed kilku miesięcy. Ja tak samo walczyłam, głównie po to, żeby mieć poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam, by ratować małżeństwo, szczególnie jeśli za kilka lat będę o tym rozmawiać z dziećmi.
Tylko ja jestem chyba o krok dalej. Dostrzegam ogrom swojej winy w tym kryzysie, ale trzeba oddzielić sam kryzys od zdrady. Ktoś tu napisał, że za kryzys odpowiedzialni są oboje małżonkowie, ale zdrada to już jest wina tylko zdradzającego. Dostrzegam tu pewne mechanizmy, jak w przypadku np. uzależnienia od alkoholu – mąż próbuje pozbyć się wyrzutów sumienia zwalając część winy na Ciebie (miałam dokładnie tak samo!). Nie daj się! Bez względu na przyczyny, to Ty jesteś ofiarą, a mąż sprawcą. Nie ma małżeństw idealnych, ale nie każdy mąż zdradza. Trzeba dać sobie prawo do poużalania się nad swoim losem.
Chciałam jeszcze odnieść się do tego, co ktoś napisał, że postawy mogą być dwie: albo olać męża, żyć swoim życiem, albo być miłą i czekającą. Moim zdaniem te postawy absolutnie się nie wykluczają. Jeśli jesteś wierząca, to masz obowiązek czekać, ślubowałaś przecież, wierność aż do śmierci. Bycie miłą, no jasne, kto by chciał wracać do wrednej i jęczącej żony. To jest strasznie trudne, ale trzeba jakoś zacisnąć zęby i próbować. Natomiast ważne jest, żeby nie czekać, obrazowo rzecz ujmując, stojąc w oknie. Można tak wyczekiwać i wyglądać czy mąż nie wraca latami. I nie wydaje mi się, by to komuś pomogło. Nadzieja i wiara to jedno, ale nie da się zbudować (tu: odbudować) małżeństwa na litości.
Jeśli to wymądrzanie moje jest nie po Twojej myśli, to napisz proszę. Ja sama jeszcze nie potrafię tak żyć, jak bym chciała. Nadal zdarza mi się wyczekiwać przyjazdu męża do dzieci, podporządkowywać temu swoje plany, ale z tygodnia na tydzień jest lepiej. Sporo pomogła mi tu moja terapia, bo choć niewygodna, to jednak uświadomiła mi, że głową muru nie przebiję, że nie mogę chcieć za dwoje, że moja rola w tym wszystkim jest jednak ograniczona. Myślę, że taka terapia też mogłaby Ci pomóc. Nawet jeśli na pytania o Twoje potrzeby do glowy będzie Ci przychodziło, że potrzebujesz tylko i wyłącznie przytulenia męża, powrotu do normalności. Prędzej czy później pewnie staniesz się mocniejsza.
Nie przeczytałam wszystkich postów, przepraszam, jeśli np. wątek terapii już się pojawił. Pisałaś też kiedyś, że mogłabyś wyjechać na jakiś czas do Polski, by ochłonąć. Moim zdaniem to dobry pomysł, pod warunkiem, że nie będziesz pisać smsów i dzwonić co chwilę, po wtedy to nieco mija się z celem. Ja kiedyś wyjechałam na 3 tyg. żeby mąż zobaczył jak to jest bez dzieci pod ręką. Zaciskałam zęby, ale nie zadzwoniłam pierwsza. Nie wiem, czy akurat Tobie to pomoże, ale trzeba się jakoś wesprzeć na np. rodzinie w trudnych chwilach. Inna sprawa, że tu w Polsce pewnie będzie milion miejsc czy rzeczy , które będą Ci przypominać szczęśliwe chwile. To jest bardzo trudne.
Tak czy inaczej, trzymam kciuki i modlę się za Ciebie i Twoje małżeństwo!
 
     
izabela1982
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 04:06   

dziekuje ASH!
nie wcale nie mysle ze sie wymadrzasz!kazdy ma prawo do swojego zdania i rad.za ktore dziekuje:)
nie oczywiscie ze nie czekam w oknie lub w drzwiach.staram sie zyc.mam synka.mam dla kogo!zakupy,pranie,sprzatanie,wyjscie na kawe z kolezankami,wieczorem psiapsiolka wpadnie to winko jakies wypijemy;)wic jakos zyje.ale serce krwawi oj bardzo.wieczory sa trudne,najgorsze.czuje az uklucie gdy widze rodziny spacerujace w parku itp,nie moge nic na to poradzic.
24 mam lekarza,modle sie aby dostac ile tylko mozna chorobowego.
w czwartek maz chce przedyskutowac finanse.boje sie tej rozmowy.boje sie wszystkiego.nie wiem co bedzie za tydzien!sa dni ze jestem silna i pelna sily do walki,ale czasem to nie moge sie pozbierac. :-(
co ja takiego zrobilam w zyciu ze teraz tak musze cierpiec????!!!!!
czy az taka zla bylam???
czemu nie dostalam szansy na poprawe jesli bylam zla zona,a kochanka dostala szanse?????
czasem milion pytan lata w mojej glowie!
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 06:30   

izabela1982 napisał/a:
co ja takiego zrobilam w zyciu ze teraz tak musze cierpiec????!!!!!
czy az taka zla bylam???
czemu nie dostalam szansy na poprawe jesli bylam zla zona,a kochanka dostala szanse?????
czasem milion pytan lata w mojej glowie!


Ja , gdy przestałam zadawać sobie te wszystkie pytania poczułam ogromną ulgę i spokój... też mi kotłowały się w głowie, ale uświadomiłam sobie,że i tak odpowiedzi na nie nie dostanę , a jedynie wykańczają mnie, przybijają, powodują ,że czułam się gorsza, mniejsza nawet winna ... po prostu przetłumaczyłam sobie mój kryzys, moją chorobę w ten sposób,że Bóg musiał i chciał mną potrząsnąć bym się obudziła wreszcie... bym otworzyła oczy, umysł... bym się nawróciła... On mnie w taki sposób uratował... uratował przed zatraceniem, przed zgubą i może nawet potępieniem ... szłam złą drogą - teraz zawracam , choć jest ciężko... wiem ,że to może nam ludziom wydawać się dziwny Boży plan , ale widać w moim przypadku żadne Jego inne znaki nie zadziałały na mnie... ba, nawet ich nie dostrzegałam , bagatelizowałam, nie umiałam/nie chciałam we właściwy sposób odczytać ....
Nie wiem jak Wy, ale ja poprzez mój kryzys na nowo poznałam Boga, wiarę, modlitwy ... inaczej odczytuję Pismo Święte - ze zrozumieniem ... na nowo uwierzyłam ...
Czy to mało ? ... Dla mnie to była ta ,, recepta,, na wiele, wiele problemów... wyciszyłam się, doznałam spokoju wewnętrznego, poustawiałam priorytety w życiu i nauczyłam dostrzegać drobiazgi , których nigdy nie widziałam , a które teraz sprawiają,że odczuwam wewnętrzną radość ...
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 09:24   

izabela1982 napisał/a:
czemu nie dostalam szansy na poprawe jesli bylam zla zona,a kochanka dostala szanse?????


szansę na co?bo póki - co jakiegoś super adonisa,wolnego,bez zobowiązań,o dobrym sercu,o wielkiej empatii,kochającego ludzi,mającego wartości,szlachetnego i prawego człowieka nie dostała,więc co to za szansa?cóż to za szczęście być z kimś takim?chyba powinnaś jej współczuć............to brzmi nie do pojęcia w kryzysie,zwłaszcza na początku kryzysu,kiedy emocje świeże,tęsknota i żal,ale prawda jest taka,że jeśli ten małżonek ma teraz taki kryzys duchowy i potrafi robić tak złe rzeczy,krzywdzić,myśleć o sobie,po trupach,ranić-to chyba to najlepsze co mogło spotkać w tej sytuacji osobę zdradzaną-izolacja od takiej osoby.......kto inny musi się męczyć z nim teraz,toż raptem charakter nikomu się nie zmienia ot tak,do nowego związku wniesie za sobą wszystkie swoje wady i dysfunkcje,tego można być pewnym.....

a co szczęśliwych małżeństw......póki się z nimi nie mieszka,nie żyje,nie przebywa 24 godziny,nie siedzi w ich głowach,to oceniać można jedynie fasadę,czyli tylko to,co oni sami zechcą pokazać.........nie ma co więc na to patrzeć,porównywać.....

ilonasn napisał/a:
Są szczęśliwi. Mieszkają u niej z jej rodzicami.


to ewenement,z teściami żyć i jeszcze tak idealnie? :lol:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8