Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Temat Izabeli |
Autor |
Wiadomość |
izabela1982 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-19, 21:23 czy czekac na niego??
|
|
|
witajcie!
Jestem nowa n a tym forum.
musze sie z kims podzielic moim problemem.jestesmy 11 lat po slubie.zawsze bylismy super malzenstwem.moge powiedziec ze milosc bylo czuc w powietrzu.J aMyszka on Kotek:)
zawsze razem.zawsze wszystko sobie mowilismy.po prostu dwojka przyjaciol.ale dwa nerwusy.
od 8 lat mieszkamy za granica.2 lata temu urodzil nam sie synek.oh dal nam popalic w pierwszych miesiacach.ja chyba wpadlam w depresje mialam niezle jazdy nastrojow.ale on moj ukochany maz zawsze byl,zawsze wspieral.
az oststniej jesieni oddalac sie zaczal.jakos sie zmienil,zwalalm to na prace.pytalam ale raczej mnie zbywal.nie podejrzewalam nic bo ufalam mu bezgranicznie.moj marcin nigdy mnie nie skrzywdzi mylslalam. a tu w styczniu tego roku odkrywam ze ma kochanke.konfrontuje go i przyznaje sie.caly swiat rozpada mi sie na kawalki.ja nic nie czuje tylko tak jakbym spadala gdzies w przepasc.jest mu przykro ale mowi ze czuje ulge ze juz nie musi tego ukrywac.
jade do przyjaciolki.potem on dzwoni i rozmawiamy chyba godzine.mowie ze wybaczam,ze chce o nas walczyc,ze naprawimy nas itp.
on wyprowadza sie do kolegi aby to wszystko przemyslec i ogarnac.
caly luty mieszka po za domem.przychodzi tylko wtedy gdy musi zajac sie naszym synkiem gdy ide do pracy.
duzo rozmawiamy,ja pisze listy do niego bo tak latwiej mi wyrazic uczucia.pisze ze wiem ze bedzie ciezko ale damy rade.
w marcu wraca do domu,ona wyjechala do Hiszpanii(z tamtad pochodzi).pomyslalam ok teraz mozemy powalczyc.ale on nie urwal kontaktu.wiec jest ciezko.bo prosze go aby odcial sie od niej mowi ze nie moze ze ja tez kocha,ze jest jest rozdarty.oh szalenstwo!
ale ja trwam,gotuje,piore,usmiecham sie.on spi na sofie,ok rozumie.
po trzech tygodniach raczej meczarni,klotni i niepewnosci w moje urodziny on oswiadcza mi ze wynakjmuje pokoj,bo tak juz nie daje rady.a ja wymuszam na nim odpowiedz czy sam.mowi ze nie ze ona wraca i tyle.
i znow wszystko co udalo mi sie w miare pozbierac do kupy znow sie rozpada.
maz obwinia mnie za zdrade,ze go nie docenilam,ze zawsze mialam problem,ze po porodzie mialam takie wachania nastrojow ze serce mu pekalo ja mowilam ze nie chce naszego synka.jezu moj to bylo silniejsze.ale pozbieralam sie i szlam do przodu dla niego dlamojego kochanego meza.
traz juz 3 tyg z nia mieszka.
przychodzi bo musi zajac sie synkiem jak pracuje.a ja prosze go o powrot,czasem placze,czasem wpadam w szal,czasem jestem normalna i mila a czasem obojetna.to co dzije sie we mnie to jest po prostu rollercoster emocji.
on mowi ze jestem psychicznie chora i nie ma co wracac do mnie bo do takiego czegos!
nie wiem czy jest szczesliwy,moze....
twierdzi ze mnie nie kocha ,ze nic do mnie nie czuje i juz dawno to sie wypalio.lamie mi serce co dzien.a ja zbieram to wszytko z ziemii i sklejam i zyje jakos.wegetuje czasem.
ale ja wciaz na niego czekam tu w naszym domu,bez niego nasza mala rodzina jest niekompletna.
cierpie,kazdego dnia sie modle,kazdego dnia umieram z tesknoty za nim.
co mam robic ?
jak go odzyskac??
ma jeszce nadzieje...... |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-19, 22:42
|
|
|
Iza, witaj na forum. Wydzieliłam Ci Twój własny wątek.
Dobrze, że masz jeszcze nadzieję, bo chrześcijanin to człowiek nadziei. W górnym banerze jest nasza sycharowska broszura do pobrania, tam możesz o tym poczytać.
Porozglądaj się na forum, bo to kopalnia materiałów, a i wsparcie od sycharków też na pewno dostaniesz.
Jeśli jesteście małżeństwem sakramentalnym, to masz prawo i obowiązek nawet prosić Chrystusa, aby wszedł do Waszego życia i naprawiał je zgodnie z Jego wolą. Poranek Zmartwychwstania.... idealny moment na takie zaproszenie
Pozdrawiam |
|
|
|
|
joanna83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-20, 10:20
|
|
|
Patrząc na moje własne doświadczenia z perspektywy czasu, uważam, że powinnaś postarać się panować nad emocjami na tyle na ile jest to możliwe. Czasem w chwilach nagromadzenia emocji mówimy i robimy różne rzeczy, których później żałujemy, a czasu niestety nie da się cofnąć, a słowa pozostają w pamięci. Twój mąż widząc pogrążoną w emocjach żonę, nie będzie widział niczego poza tymi właśnie emocjami i to będzie go odpychać, będzie przed tym uciekać, a na siłę go przy sobie w taki sposób nie przyciągniesz, co najwyżej odepchniesz go jeszcze bardziej. Moim zdaniem musisz stanowczo i bez emocji podejść do tego, co się stało, przedstawić mu swoje stanowisko w sposób jasny i zadbać przede wszystkim o siebie i dziecko, które chłonie te wszystkie emocje jak gąbka. On musi sam dojść do pewnych wniosków, sam musi zachłysnąć się tą swoją pseudo miłością. Pozwól mu się sparzyć! Wiem, że Ci ciężko.... smutek i żal są nie do opisania, a samotność wprawia czasem człowieka w stan złości i ciężko jest się pogodzić z tym, co nas spotkało ale uwierz mi, że teraz wygląda to tak jakby było nie do uniesienia ale z czasem sama zobaczysz jaka silna, mądra się staniesz i będziesz się jeszcze uśmiechać - zobaczysz. Musisz dobrze wykorzystać ten czas. Zastanów się nad tym, jak wyglądało Wasze małżeństwo, nad wadami i pracuj nad sobą i relacją z Bogiem, bo gdy Bóg jest na pierwszym miejscu wszystko zaczyna się układać, życie się porządkuje i to nie są puste słowa ale znajdują odbicie w rzeczywistości i ja to potwierdzam. Męża zostaw ze swoimi myślami, on sam musi dojść do pewnych wniosków, sam musi poradzić sobie z wyrzutami sumienia, a takie z pewnością go dręczą mimo, że stosuje tzw. system wypierania i obarczania Ciebie całą winą za swój czyn...... i nie próbuj niczego przyspieszać. |
|
|
|
|
izabela1982 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-20, 19:30
|
|
|
Dziekuje za slowa wsparcia!to ogromnie dużo znaczy!i pomaga.
Macie rację no po prostu muszę panować nad sobą i swym cietym językiem.bo faktycznie nie będzie miał powodu aby wrócić.ale po statniej kłótni to chyba już wszystko przekreslilam.wyrwalam mu telefon i chciałam do.niej dzwonic.powiedział (gdy wyszarpal mi ten durny telefon)ze mnie nienawidzi,ze teskni ale po tym to już sam.nie wie.Boże jaka ją jestem glupia.tak go kocham i po prostu no.nie panuje nad tym wszystkim.
Strasznie mi głupio teraz.bo tak macie rację każdym takim irracjonalnm zachowaniem odpycham go bardziej.może dlatego odszedł?może ona jest lepsza,zawsze wysłucha,pocieszy,nigdy nie nakrzyczy.
Rola kochanki to interesujaca rola.czy one takie są już na zawsze?
Modle się dużo.nigdy tyle się nie modliłam.zawsze to.mój mąż był bliżej Boga.ja,no ze mną było różnie...czy jest już za późno na moje modlitwy?może to kara za to ze byłam zła żona,i wogóle? |
|
|
|
|
bosa [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-20, 19:52
|
|
|
Izabelo, to co czujesz teraz, będziesz jeszcze długo czuć, ten ból , niedowierzanie, pytania ,dlaczego?, dlaczego?.Dlaczego kolejny mąż zdradził, dlaczego kolejna kobieta wdała się w romans z żonatym facetem , w czym ona jest lepsza...Wierz mi ,że ja do dzisiaj ,a minęło 9 miesięcy jak odkryłam zdrady mojego męża, zadaję sobie te pytania..Dobrze, że traf łaś na to forum. W tym pierwszym okresie,chyba nic nie pomaga, po prostu trzeba przejść ten ból, uporać się z nim po swojemu. Ale wsparcie sycharków daje dużo siły. |
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-20, 19:57
|
|
|
izabela1982 napisał/a: | czy jest już za późno na moje modlitwy? |
Na modlitwę nigdy nie jest za późno. Teraz jest właśnie czas na modlitwę, na Twoje zbliżenie się do Boga. Zaufaj Mu, On może wszystko.
Módl się, proś i ufaj. Na ile zawierzysz Bogu, na tyle On pomoże Tobie.
Święta Wielkanocne to doskonały czas na odbudowę Twoich relacji z Jezusem. On szuka każdej zbłąkanej owieczki i nad każdą się pochyli.
Spróbuj porozmawiać z Jezusem jak poniżej:
http://www.rozaniec.eu/_u...s_z_jezusem.pdf
. |
|
|
|
|
diola [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-20, 22:42
|
|
|
Znam ten ból, gdy ktoś najbliższy rani w samo serce. Ja dowiedziałam się o "koleżance", gdy nasze dziecko miało 3 tyg.
Był bół, szok, płacz, niedowierzanie, wstyd za Niego...
I wiem jak Ci ciężko, ale nie płacz, nie proś.
To teraz nic nie da.
Jeżeli On nie chce być teraz z Tobą, to Ty tego nie zmienisz.
Wiem, że nie chcesz w to wierzyć, ze chcesz próbować każdej rozmowy itp.
Ale nic nagle się nie odmieni.
Poza tym On nie wróci do zapłakanej, pokornej osoby.
Przecież chcesz, aby wrócił, pokazał, jak żałuje i zaczał naprawiać. Ale żeby to zrobił sam, bez przymusu. Bo po prostu Cię kocha.
Ja zrobiłam wiele błędów, chciałam za szybko wszystko "odczarowac". Obudzić się i patrzeć na Niego - a Jego nie było. Wyprowadził się, złożył pozew o rozwód, zerwał wszelkie kontakty z rodzicami - bo nie zaakceptowali nowej synowej...i mogłabym tak pisać.
I wiesz - jesteśmy razem.
Po roku, gdy ja już się uspokoiłam. Gdy za mną były dwie Nowenny Pompejańskie, gdy jakoś sobie poradziłam z sobą, dzieckiem, pracą - On wrócił.
Gdy wcześniej mowiłam ile nas łaczyło - słyszałam ze to historia, mam patrzeć do przodu.
Dzis okazuje się, ze wszystko pamięta, ze ta historia, burzliwa, dalej trwa.
Dlatego nie poddawaj się, mów jak trzeba, że go kochasz, ale nie narzucaj się.
On nie wróci dlatego, ze płaczesz, dziecko - też nie argument. Gdy umysł myśli o kimś innym, dziecko niestety nic nie znaczy. Ja słyszałam, ze to takie normalne, ze dzieci wychowują się w osobnych domach.
Kiedyś podobno był zakochany, miałam "z nimi nie wygrać". Dzis wg niego to było tylko zauroczenie. Wstyd mu za tamto.
Przeczekaj więc. Jeżeli wasze małżenstwo było udane, będzie miał do czego wracać.
Czekaj, ale nie próżnuj. Myśl o sobie, zajmij się czymś. I polecam nowennę, moim zdaniem czyni cuda. |
|
|
|
|
izabela1982 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-21, 10:16
|
|
|
Diola!!
Dziękuję ci!Boże ile twoja odpowiedz dała mi nadziei!
Wiem ze każda sytuacja jest inna i każde małżeństwo.ale ją myślę ze wszystko można naprawić.
Mojego męża rodzina też nie popiera tego wszystkiego.wiadomo są dla niego ale nie popierają.on ma żal ze niema wsparcia,bo jej rodzina ją wspiera.nie potrafie tego ogarnąć dlaczego ją wspierają?przecież to czysty egoizm co ona robi.zabrała mi cząstkę mojej rodziny!!
Jest mi o tyle ciężko ze mieszkamy za granica.rodzina w PL .wiadomo przyjaciele są tutaj i są cudowni.ale ile można słuchać mych żalów.
Dlatego też ciężko z naszym maluszkiem się uporać.
Mąż jest praktycznie na każde zawołanie.pomaga w zakupach,w opiece ale wiadomo to nie to samo.niby jest a ale go nie ma.
Co za dziwna sytuacja.
On powiedział ze nie kazał mi na siebie czekać,ze musi spróbować coś nowego.a ona piekna hiszpanka-co tu chcieć więcej?
Boję się ze za jakiś czas zacznie zarzucać mnie newsami,ze ona jest w ciąży,ze chce rozwodu itp.
Czy ja to dźwignię.
Diola jak ty dalas radę?ze nie zwariowalas?
Dziś mąż jest z maluszkiem bo ja w pracy.zostawilam mu obiad.czy to dlatego jestem frajerka?
Ale ją chcę żeby on czuł ze to jest jego dom.jego miejsce na ziemii. |
|
|
|
|
joanna83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-21, 10:29
|
|
|
Izabelo - normalna rzeczą jest, że gdy ktoś, kogo kochamy złamie nasze serca cierpimy straszliwie, a emocje sięgają zenitu. Chcemy aby ta druga osoba wiedziała jaki bol nam sprawiła i pragniemy za wszelką cenę przenieść ten ciężar na drugą osobę wierząc, że tym samym stanie się świadoma swojego czynu. Ehhh..... gdybym wtedy, gdy mąż mnie porzucił miała tę mądrość i wiedzę, którą mam teraz być może wszystko potoczyłoby się inaczej, bo to częściowo moje emocje spowodowały, że wymusiłam na mężu złożenie pozwu rozwodowego aby ten zakończył dręczący mnie stan zawieszenia, którego nie mogłam przetrzymać. Nie umiałam się wtedy wyciszyć. Nie umiałam czekać. W szale emocji pewnego dnia doszło między nami nawet do szamotaniny, bo wyciągnęłam z jego tylnej kieszeni portfel i chciałam zobaczyć co jest w środku. W rezultacie zyskałam stłuczenie lewego ramienia i kilka połamanych do krwi paznokci. Emocje do niczego dobrego nie prowadzą, a tylko pogarszają sprawę, oddalają ludzi od siebie. Mój mąż sprytnie wykorzystuje dowody mojego emocjonalnego zachowania na rozprawie rozwodowej. Dodatkowo moja sinusoida zachowań doprowadziła zapewne do tego, że on sam nie wie, co ja właściwie do niego czuję, bo emocje to nie tylko słowa miłości, pragnienia powrotu ale tez złość, odraza, odtrącenie. Mój mąż jest osobą nierozwiniętą emocjonalnie i ciężko mu zidentyfikować uczucia drugiego człowieka.
Izabelo, najważniejsza jednak w kryzysie małżeńskim jest prawda obojętnie jaka by ona była. Twój mąż przyznał się do zdrady i do kochanki. Uwierz mi, nie ma nic lepszego niż świadomość tego, co się stało. Najgorsze jest odejść w milczeniu i pozostawić setki pytań bez odpowiedzi- tak było u mnie do momentu aż sama dowiedziałam się o zdradzie, a mąż niestety do chwili obecnej nie jest na tyle dojrzały aby się do zdrady przyznać.
W tym ciężkim okresie musisz zadbać o siebie, musisz dużo rozmawiać o swoim problemie, o tym co Cię spotkało. Nie kryj problemu przed Rodziną, mów o tym przyjaciołom tym najbliższym. Bóg postawi na Twej drodze życzliwych Ci ludzi, którzy pomogą Ci w niesieniu krzyża. Nawet jeden dobry przyjaciel, który Cię wysłucha i będzie na każde Twoje zawołanie jest wielkim dobrodziejstwem, a dobre anioły przychodzą w najmniej oczekiwany sposób i kryją się w ludziach, o których czasem nigdy byśmy nie pomyśleli, że to one przyjdą nam z pomocą w tych trudnych chwilach.
Co do kochanek, to uważam, że dla mężczyzny jest to pewna odskocznia od prozy życia. W domu czekają obowiązki, zapracowana, narzekająca żona, która czasem jest zmęczona, sprzeczki, spędzanie ze sobą większości czasu. Kochanka jest zawsze wyspana, uśmiechnięta, nie narzeka, prawi komplementy, nie dotyczą jej rodzinne obowiązki, kłótnie, daje wytchnienie i co najważniejsze pojawia się na kilka godzin dziennie i tyle, nikt się sobą nie zmęczy na tyle by mieć dość. Późniejsze życie jednak weryfikuje, pojawiają się problemy i prawdą jest, że jeżeli nie przerobimy solidnie błędów i nie pozbędziemy się wad pracując nad nimi w małżeństwie to potem nigdy ich nie przerobimy, a będziemy je powielać. Mój mąż zostawiając mnie powiedział, że wybiera łatwiejsze rozwiązanie. Widać łatwiej jest dla niektórych zbudować coś zupełnie od nowa niż naprawić to, co się zepsuło, ale nieodrobiona legacja zawsze będzie miała swoje konsekwencje w przyszłości. Pamiętaj, że fundamentem takiego związku nie jest miłość, która góry może przenosić ale cierpienie żony i dziecka, krzywda im wyrządzona i morze łez. Czy z tego może powstać coś dobrego? Takie szczęście jest jak domek z kart.
Pytasz, czy jest już za późno na Twoje modlitwy? Nigdy nie jest za późno. Modlitwa i przyjaźń z Bogiem daje bardzo dużo. Z czasem to zauważysz jeśli oddasz się temu i uwierzysz całym sercem. Pewien Ksiądz powiedział podczas kazania, że ludzie są w dzisiejszych czasach bardziej religijni niż wierzący i to prawda, bo najtrudniejszą rzeczą jest zaufać i uwierzyć. Przyjaźń z Bogiem bardzo mnie zmieniła. Jestem już innym człowiekiem, lepszym, dojrzalszym. Wyobraź sobie, że w te święta po raz pierwszy w życiu uczestniczyłam w Triduum paschalnym i było to dla mnie wielkie przeżycie. Idąc do kościoła pomyślałam sobie, że szkoda, że tak się między mną a mężem ułożyło, bo moglibyśmy razem wybrać się na te uroczystości. Potem jednak zdałam sobie sprawę, że gdyby nie ten kryzys, to nigdy byśmy na te uroczystości się nie wybrali, stalibyśmy w tym samym odległym od wiary miejscu. Będziesz się jeszcze uśmiechać.
....to co się teraz dzieje w Twoim życiu, to nie kara za to, że byłaś złą żoną. Na kryzys pracują obie strony ale za zdradę odpowiada tylko jedna, ta która zdradziła, bo to ona świadomie podjęła decyzję. Polecam Ci księgę Hioba oraz książkę "Święty romans" autor tej książki piszę, że to czego doznajemy nie da się przypisać naszemu grzechowi, głupocie jak i grzechowi i głupocie innych ludzi i odwołuje się do fragmentu Ewangelii św. Jana gdzie Jezus i jego uczniowie spotkali człowieka niewidomego od urodzenia i zadali mu pytanie: "Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?. Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice ale stało się tak aby się na nim objawiły sprawy Boże. Następnie splunął na ziemię, błotem uczynionym ze śliny pomazał oczy tego człowieka i uzdrowił go". Wszystko więc przed Tobą..... prawdziwe cuda dopiero nadejdą jeżeli zaufasz i uwierzysz!
[ Dodano: 2014-04-21, 11:33 ]
.... i jeszcze jedno - masz ogromne szczęście, że rodzina męża nie popiera tego co robi, to powinno dać mu do myślenia. Ja nie mam takiego szczęścia - rodzina męża popiera go w działaniach i utwierdza całym sercem w dążeniu do rozwodu.
[ Dodano: 2014-04-21, 20:14 ]
Musisz być stanowcza w działaniu. Musisz wyznaczyć męzowi granice. Nie możesz się poniżać tj. prać dla niego, gotować itp. Jeżeli tak będziesz robić, on poczuje się jak w niebie, bo żona zawsze wszystko zrobi, obiadek poda, upierze brudy a on wróci do kochanki. Nie doceni tego! On musi odczuć ciężar swojego czynu. Niech kochanka przejmie te obowiązki, nie wyręczaj jej. Szanuj siebie. |
|
|
|
|
izabela1982 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-21, 20:16
|
|
|
wiecie co boje sie.
duzo ludzi mowi mi "nie rob sobie nadziei" ale nadzieja daje mi sile.Nadzieja jest moja motywacja.
mam straszne wyrzuty sumienia ze po prostu zawiodlam jako zona.ze nie docenilam mojego meza.ale zawsze go kochalam kocham.a on po prostu poczul ze juz nie daje rady.
tak mi przykro ze ze mna nie porozmawial.zawsze bylismy nie tylko malzonkami ale tez przyjaciolmi.
a teraz......oddalamy sie.....to jest tragedia dla mnie.
ale postaram sie walczyc,byc tu dla niego.bo on jest czastka naszej malej rodziny.....
musze wytrwac..... |
|
|
|
|
joanna83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-21, 20:27
|
|
|
Izabelo - nie słuchaj innych. Ludzie będą Ci mówić różne rzeczy. Musisz się odciąć od tej całej gadaniny. Pamiętaj, że to Ty decydujesz co zrobisz, którą drogę wybierzesz. Słuchaj serca. Zapytaj siebie, co dałoby Ci spokój sumienia? Poddanie się, czy walka? Zyskasz odpowiedź.
Odpędź wyrzuty sumienia. Obojętnie jaką żoną byłaś i co złego zrobiłaś, obojętnie jakie były Twoje wady, przewinienia, Twój mąż nie miał prawa Cię zdradzić - NIE MIAŁ PRAWA i nic go nie usprawiedliwia.
Izabelo, spokojnie. Jesteś na początku tej drogi. Wszystko może się zmienić ale pamiętaj, że Twój mąż musi dojść do pewnych wniosków sam. Gdyby teraz wrócił do Ciebie "na siłę' pod wpływem Twoich próśb pewnie tęskniłby za kochanką, bo nie zdążyłby się sparzyć więc daj mu tę możliwość, niech dostanie po tyłku.
Zadbaj o siebie. Kryzysy są po coś! Pomódl się! Odnów relacje z Bogiem. staniesz się lepszą osobą, zyskasz siłę, a reszta przyjdzie sama w odpowiednim czasie. |
|
|
|
|
diola [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-21, 20:41
|
|
|
Nie wiem jak to wytrzymałam.
Gdy dziś o tym myślę, to nie wiem czy przeszłabym to drugi raz.
To było potworne. Na początku szok, niedowierzanie - jak to mój kochany mąż???
I nasze maleńkie dziecko, o które tak się staraliśmy.
Cały czas wiedziałam, ze byliśmy dobrym małżeństwem.
Te same zainteresowanie, patrzenie na świat. Nie wiedziałam, co się stało.
On typowy choleryk, uparty, dumny.
Zadnych terapii. Jest jedynakiem i potrafił zerwać wszelkie kontakty z rodzicami.
a Oni próbowali wszystkiego - rozmowy, telefony do "tej drugiej", zagrozili, ze nigdy jej nie zaakceptują...Był odizolowany.
Przez pierwsze pół roku mieszkaliśmy razem, to był straszny czas.
Trafiłam z dzieckiem do szpitala, straciłam pokarm - dziecko trafiło pod kroplówki.
Nie wiem jak to się stało, mało jadłam, piłam. Prawie z nikim się nie spotykałam.
W domu były kłótnie, był miły jak chciał uzyskać rozwód albo rozdzielność majatkową, aby wziąść kredyt.
Potem się wyprowadził. i było spokojniej. Codziennie przyjeżdzał do dziecka, był przy nim jak ja byłam w pracy albo zawoził do moich rodziców. Do nich prawie się nie odzywał...
Nie był na wigilii...Był sam.
Wtedy rozmawialiśmy, ale w zasadzie o dziecku. O nas mało.
Ja już nie płakałam, nie prosiłam.
I nagle cud. Dzień przed 3 rozprawą rozwodową przyjechał wieczorem, chciał rozmawiać,
Najpierw podpytywał, nieśmiało.
Na drugi dzień w sądzie wycofał pozew.
Nie było i nadal nie jest łatwo.
Powrót był trudny.
I stał się kolejny cud.
O pierwsze dziecko staraliśmy się 7 lat, a tu dwa miesiące po Jego powrocie okazało się, ze będzie drugi maluszek...
I chyba to nam pomogło najbardziej. Dziś, mam wrażenie, żyjemy jak przed.
Znowu nas tyle łączy.
Została jednak zadra w sercu.
Dlatego, myślę, że jeżeli On będzie miał do czego wracać,jeżeli wasze małżenstwo było dla niego kiedyś ważne - a już wraca do dziecka, to wszystko się moze zdarzyc.
Tylko to musi być jego decyzja. Ty bądź silna, nie pozwalaj się wykorzytywać. Nie wiem czy obiad w lodówce to dobry pomysł. Póki co wraca do dziecka nie do domu...niech wie, ze dom czeka - ale jak się sam określi.
Ty pomyśl o sobie, musisz być tak samo atrakcyjna jak ta ...hiszpanka.
A już masz przewagę, bo jesteś matką jego dziecka. Skoro przyjeżdza, to jest dla niego ważne.
Niech na nowo zobaczy w Tobie kobietę.
Wiem, jak to trudne. Nie do przeżycia, ale mamy siłę.
Skoro tu jesteś, to może spróbujesz nowenny pompejanskiej.
Mnie dała ogromną siłę i spokój. Ryczałam do poduszki, karmiłam w nocy dziecko i modliłam się... |
|
|
|
|
izabela1982 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-23, 20:49
|
|
|
Kochani!,
Dziekuje wam za te wszystkie posty,za słowa wsparcia.dodaje mi to skrzydeł.wiem ze dzięki modlitwie,wierze,nadziei i miłośći wszystko się ułoży.musi być dobrze.
Mój maz jest cudownym cczłowiekiem.pogubil się gdzieś,no ja mu w tym pomoglam.ją dostałam swoją lekcje,ktora wciąż trwa...
Dziś napisał smsa i nazwał mnie Izabelka:) wysyłam mu co jakiś czas fotki moje i naszego Oleczka.
Teraz dopiero zobacze go w sobotę.to tyle czasu....
Dostał nowa pracę.przykro ze nie wraca do.domu i nie dzieli się ze mną wrażeniami tylko z nią.to ona jest teraz najważniejsza:(
Jutro zaczynam Nowenne Pompejanska. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-23, 20:53
|
|
|
czasami się zastanawiam, co facet musiałbym zrobić, aby kobieta powiedziała
że go nie chce juz...
chyba przyprowadzić kochankę do łózka małżenskiego...choć pewnie w niektórych przypadkach i to by nie podziałało |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|